44. Taylor Swift!
Jejku, przepraszam, ten rozdział jest tym kiepskim, ale... niestety czasem tak bywa :c
• • •
Harry podwiózł Louisa do szpitala i powiedział, że wróci wieczorem, ponieważ musi spotkać się z dwiema kobietami biznesu, skoro już był w Ameryce. Nie było żadnej kłótni z tego powodu, ponieważ kim by był L, gdyby ją zaczął, podczas gdy ten był okay z przyjazdem do Vegas z powodu Zayna?
— Znowu się spotykamy — mruknął Niall, gdy tylko drzwi się otworzyły i zobaczył szatyna.
— Masz do mnie jakiś problem? — zmarszczył brwi, siadając na wolnym krześle po prawej stronie Malika. — Co ja ci zrobiłem?
— Jestem przyjacielem Zayna, okay? Martwię się o niego i nie chcę, abyś był przy nim, gdy się wybudzi — powiedział prosto z mostu, aby nie ciągnąć dziecinnej szopki.
— Chcę, żeby wiedział, że się martwię — odparł i chciał kontynuować, ale nawet mu nie pozwolił.
— Po co?! — warknął nagle, na co uchylił usta. — Zniknąłeś z jego życia, pomogłeś mi z jego dokumentami, ale to wszystko, możesz już wracać do swojego pięknego życia z Harry'm Stylesem.
— O chuj ci chodzi w tym momencie? — zapytał, przyglądając się jego czerwonej twarzy. — Doskonale wiesz, że musiałem się od niego odsunąć, ponieważ nie mógł być przy mnie, gdy chciał się wyleczyć z miłości do mnie!
— Jesteś taki samolubny... — zakpił, kręcąc głową, a Louis nie wytrzymał i podszedł do niego, następnie podnosząc za koszulkę.
— Byłem przy nim przez wiele czasu, dbałem o niego, gdy nie mógł tego zrobić sam i zarzucasz mi, że jestem samolubny, bo układam sobie życie z innym mężczyzną? — warknął, zaciskając mocno szczękę. Był zły, bo Horan wygadywał brednie! — Minęło już trochę od zerwania, Zayn to zaakceptował, a ty robisz mi teraz dramę, jakby to cię w ogóle dotyczyło.
— Skoro tak ci dobrze ze Stylesem, wynoś się z mieszkania Zayna — mruknął, odpychając go od siebie.
— Mówiłem ci coś na ten temat — odparł, poprawiając swoją bluzę. — Chcę się dowiedzieć, jakim prawem do organizmu Zayna dostała się insulina.
— Wypadki się zdarzają — oznajmił blondyn, przez co Tomlinson zmarszczył brwi.
— Wypadki? To był wypadek? — zapytał.
— Po prostu wyjdź już — westchnął, kręcąc głową.
— Ty wiesz — mruknął — wiesz, jak do tego doszło.
Niall przymknął oczy, a następnie przetarł twarz dłonią. Wiedział, ale nie mógł powiedzieć. Obiecał milczeć i dotrzyma słowa, nawet jeśli Tomlinson będzie wkurzony.
— Powiedz mi!
— Pierdol się — odparł jedynie, siadając na krześle. Już i tak czuł się wystarczająco winny, nie chciał, aby ten zaczął na niego krzyczeć czy wyzywać.
~*~
— Harry Styles!
— Taylor Swift!
Oboje uśmiechnęli się szeroko, nim wpadli w swoje ramiona. Widzieli się ostatnim razem jakoś... w zeszłym roku, cholera! To kupa czasu, zważywszy na to, że zaczynała się jesień.
— Obsmarowali cię w mediach, biedactwo — westchnęła, siadając przy jego biurku. — Najpierw się śmiali, że tak młody chłopak nie poradzi sobie z firmą, a teraz romans z Rowe... fuj, jak w ogóle można uznawać ją za atrakcyjną? Znasz Selenę! Boże, w niej to mogłabym się zakochać.
— Jest brzydka — kiwnął głową — bo ma okropny charakter. Gdyby nie to, powiedziałbym, że jest ładna, ale hej! Spotkaliśmy się tu, aby rozwiązać problem.
— Kawa już jest! — oboje odwrócili się w stronę brunetki, która niosła tacę z kubkami i ciastkami, a nogą zamknęła drzwi. — Wybaczcie, była kolejka.
— Nie musisz przepraszać, Hailee — westchnął Styles, pomagając jej, aby się nie przewróciła.
— Jesteś taka urocza! — skomentowała Taylor, przyglądając jej się. — Przejrzałam wczoraj twojego instagrama, ale zdjęcia zdecydowanie nie oddają tego, jak piękna jesteś.
— Dziękuję — uśmiechnęła się, podając jej kubek. — Ja przejrzałam wywiady z tobą i wiem, jaką kawę pijesz.
— Cholera, Harry, oddaj mi ją! — zaśmiała się, upijając łyka.
— Kobiety — usiadł w swoim fotelu, poprawiając koszulę w pszczółki. — Moja firma nie może upaść, pamiętacie?
— Nie upadnie... nie na mojej warcie — zapewniła Swift, wyjmując ze swojej torebki teczkę, którą następnie otworzyła i podała Harry'emu. — Dostaniesz mojego prawnika, spójrz, nie przegrał żadnej rozprawy.
— Dodatkowo — wtrąciła Hailee, również podając mu teczkę, tyle że inną. — Zrobiłam mały research i znalazłam haczyk na tę blondynę.
— Oh, wow... jesteście najlepsze, mówiłem już? — spojrzał na kobiety, które uśmiechnęły się jedynie. — Czy mogę dostać miśka?
— Nie — odpowiedziała Taylor, wstając ze swojego miejsca, a następnie podeszła do ogromnego okna. — Żal byłoby stracić taki widok... — mruknęła. — A właśnie! Kiedy przedstawisz mi swojego ukochanego? Przysięgam, to najbardziej uroczy człowiek świata, śledzę na bieżąco wasze instagramy.
— Aktualnie jest zajęty, ale przysięgam, poznasz go — kiwnął głową, uśmiechając się z powodu jej ekscytacji. Taylor była jedną z najlepszych osób, jakie spotkał w swoim życiu; miała w życiu kilka poważnych dram w świecie muzycznym, ale była dobrą, pozytywną osobą, która ze wszystkim potrafiła sobie poradzić.
Hailee wyjęła telefon z kieszeni swoich jeansów, a następnie weszła na konto Louisa, aby zaraz się uśmiechnąć i przyznać rację starszej kobiecie. Niestety nigdy nie miała okazji, aby go spotkać, chociaż czuła, jakby już go znała przez opowieści H.
— A teraz plan — odchrząknęła najmłodsza, zwracając na siebie uwagę dwójki — w sądzie czeka nas kilka niezręcznych pytań, musimy się przygotować.
— Lubię ją — szepnęła Taylor, klepiąc mężczyznę po ramieniu.
~*~
— Niall wie — powiedział Louis, gdy Harry przekroczył próg mieszkania, czym go nieco zdezorientował.
— Wie... o czym? — spytał, zamykając drzwi i zdejmując buty.
— Wie, jak to się stało, że Zayn leży w szpitalu — wyjaśnił szybko, ujmując jego dłoń, a następnie pocałował go krótko.
— Zaczekaj — poprosił z uśmiechem, unosząc młodszego pod udami, aby zaraz przyprzeć go do ściany i porządnie pocałować. Louis wplątał palce w jego włosy i odwzajemnił pieszczotę, stwierdzając, że naprawdę tego potrzebował.
Obaj nieco się uspokoili poprzez pocałunek, a następnie przeszli do kuchni, gdzie czekał już obiad zrobiony przez Tomlinsona... pomijając fakt, że był już późny wieczór.
— Jak było na spotkaniu? — spytał, nakładając jedzenie na dwa talerze.
— Super, ale musiałem znosić gadanie o tym, jak piękna jest Selena Gomez, jak ty jesteś uroczy i jak bardzo chcą cię spotkać, poza tym ustaliliśmy mniej-więcej plan na dzień sądu — odpowiedział, siadając przy stole.
— Dzień sądu brzmi poważnie — skomentował, całując go w skroń i podając mu obiad. — Smacznego, kochanie.
— Dziękuję! — posłał mu szeroki uśmiech. — A jak sprawa z Zaynem?
— Niall wie, jak już mówiłem, ale nic nie chce mi powiedzieć — westchnął, siadając obok.
— Może faktycznie nie wie, a ty odbierasz złe znaki? — podsunął, patrząc w sztormowe oczy.
— Harry... — westchnął. — Wiesz, że cię k... — uciął, uchylając usta, co spotkało się ze zdezorientowanym wyrazem twarzy starszego. — Jestem pewien, uwierz mi... nie jestem wariatem, nie wymyślam tego sobie.
— Nie twierdzę, że wymyślasz... mój najdroższy — pokręcił głową, ujmując jego małą dłoń, a ten był wdzięczny, że nie ciągnął go za język. — Mam jedynie małą prośbę: zanim kogoś uderzysz w twarz, miej pewność, że zasłużył, w porządku?
— Jesteś najlepszy, Hazz — szepnął z uśmiechem, przysuwając się, aby pocałować go w policzek. — Dziękuję, że przy mnie jesteś.
— Powinienem powiedzieć to samo — odszepnął, jakby to był jakiś sekret.
— Mogę być z tobą szczery...? — spytał, spuszczając wzrok. Myślał o tym w nocy i nad ranem, aż doszedł do wniosku, że ta sprawa nie mogła pozostać w jego głowie.
— Oczywiście — zapewnił, pocierając jego skórę kciukiem.
— Myślałem o Zaynie... a raczej wspominałem — wyznał, czując rumieńce wstydu na policzkach. — To było takie... nie wiem. Widziałem siebie i jego na kanapie, śmialiśmy się, całowaliśmy. A gdy już spałeś, znowu o nim myślałem i czuję się z tym źle, bo nie powinienem, skoro jestem z tobą, Harry, przepraszam.
Starszy uśmiechnął się, kiwając głową, a następnie odsunął się lekko od stołu i poprosił, aby Lou usiadł na jego kolanach, więc niepewnie to zrobił.
— Byłbym totalnym idiotą, gdybym robił o to kłopot, gdy wiem, jak ciężko było ci się z nim rozstać i... cholera, leży w szpitalu — mruknął, obejmując młodszego w talii. — Rozumiem, że wspominasz wasze chwile i nie zabraniam ci tego, ale... powiedz mi, jeśli wciąż czujesz to coś do niego, bo nie ma sensu tkwić w związku, gdy kocha się inną osobę.
— Harry... — zaczął, czując, że ciężej mu się oddychało. Czym sobie zasłużył na tak wspaniałego mężczyznę? Przecież on był cholernym ideałem! — Kocham cię, babycakes.
— Ja ciebie też kocham, sweetcheeks — uśmiechnął się, nim połączył ich usta w pocałunku, a serce wybuchło z radości po usłyszeniu tych pięknych słów. Czy to było za wcześnie na takie wyznania? Chyba obaj o to nie dbali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top