16. Do you want to be my love?
Dzień doberek, mam nadzieję, że czujecie się super, a jeśli nie, ten rozdział na pewno poprawi wam humor! x
• • •
Wprawdzie nie działo się nic ciekawego, ale Harry codziennie strasznie się cieszył, że budził się z przytulonym do niego Louisem, że razem gotowali, jedli, a później pływali w basenie, oglądali kreskówki z dzieciństwa, grali na maszynach i wszystko było takie... beztroskie.
Tomlinson próbował nie myśleć non stop o Zaynie i korzystał z tego, że pływali po Pacyfiku, największym oceanie świata i zapewne to nigdy więcej się nie powtórzy, dlatego wyłączył kompletnie myślenie. To były wakacje, a na wakacjach powinno się odpoczywać, racja?
— Masz pokój Gray'a? — spytał w pewnym momencie L, gdy leżeli na leżakach, dostarczając do organizmów witaminy D.
— Słucham? — parsknął, spoglądając na niego i zakładając okulary, aby słońce nie raziło go w oczy.
— Masz tutaj jeden pokój, który jest zamknięty i... ciekawi mnie — wzruszył ramionami.
Styles przygryzł dolną wargę, przyglądając mu się. Trzymał ręce pod głową, więc H mógł zobaczyć jego żebra, które chciał ucałować i powiedzieć, że są piękne... ale nie mógł.
— Chcesz się przekonać, czy mam pokój Gray'a? — uśmiechnął się. — Ale jeśli wejdziesz, będziesz musiał mi się oddać, więc przemyśl to.
— Oh, więc twój kutas już nie może wytrzymać w tych żółtych kąpielówkach? — parsknął, odwracając głowę w stronę starszego.
— Straciłem kontrolę — mruknął. — Chodź tu... — szepnął, kiwając głową na swój leżak.
— Spadniemy — oznajmił, kręcąc głową.
— Nie spadniemy, będę cię trzymał, obiecuję.
Louis westchnął, podnosząc się, a następnie położył się obok loczka, który przyciągnął go do siebie, aby nie spadł. Byli cholernie blisko siebie i to sprawiało, że stało się jeszcze cieplej... choć może to przez słońce.
— To niewygodne — mruknął, odwracając głowę, aby zobaczyć, czy się nie zsuwał.
— Masz rację — przyznał.
Nim Tommo zdążył wstać, ten ułożył dłoń pod jego udem i przyciągnął do siebie, aby znalazł się na nim i nie chciał przyznawać tego na głos, ale było cholernie intymnie. Mieli na sobie jedynie kąpielówki, to zaczynało frustrować H.
— Przepraszam — szepnął, zaciskając dłonie na jego udach.
— Za to, że mnie dotykasz? — uniósł brew, poprawiając się na nim.
— Tak... przepraszam, Lou, ale masz kurewsko idealne ciało — westchnął, wsuwając palce pod jego kąpielówki.
— Obmacujesz mnie — uśmiechnął się, nachylając nad nim, aby dotknąć jego nos tym swoim. — A jeszcze niedawno nie chciałeś naruszać mojej przestrzeni osobistej — szepnął, a Harry poczuł jego miętowy oddech.
— Pieprzyć to — mruknął, przymykając oczy, aby następnie złączyć ich usta razem, co Lou odwzajemnił, bo czuł zbyt wiele w tym momencie. Harry był szarmancki, przystojny i na dodatek darzył go sympatią! Niech nikt go nie wini.
Szatyn poczuł, jak dłonie starszego zaczynają sunąć wyżej, więc przesunął się delikatnie na jego kąpielówkach, pogłębiając pocałunek i podniecenie rosło z każdą sekundą, ponieważ było cholernie gorąco, a na dodatek byli tak blisko siebie.
— Louis... — wyszeptał, otwierając powoli oczy, aby na niego spojrzeć.
— Dlaczego przerywasz? — zmarszczył brwi, powracając do całowania Harry'ego, a ten miał ochotę piszczeć z radości.
Styles przesunął dłonie na jego biodra, gdzie zacisnął bardzo mocno swoje palce, jednak nie mógł o tym myśleć, gdy był całowany tak dobrze i mocno. Przez to, że młodszy wciąż delikatnie poruszał się na nim, nic nie mógł zaradzić na to, że powoli po prostu mu stawał i czuł lekkie skrępowanie, zwłaszcza wtedy gdy oderwali się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza.
— Masz problem, Hazz — mruknął z uśmiechem.
— Chcesz go rozwiązać? — spytał.
— Chcę — kiwnął głową, jednak chwilę później wstał z Harry'ego i po prostu pobiegł do środka jachtu, zostawiając go samego sobie.
— Co za mała cholera — wymamrotał cicho.
~*~
Szósty wieczór, a właściwie już noc, a Louis leżał z zamkniętymi oczami na łóżku, bo Harry powiedział, że mu niewygodnie i po prostu musi zdjąć te cholerne bokserki, bo nie wytrzyma.
— Nie zbliżaj się do mnie — zaśmiał się, czując, jak H kładzie się obok.
— Chcę cię przytulić — wydął dolną wargę, kładąc dłoń na jego biodrze.
— Jesteś kompletnie nagi — parsknął, spoglądając na jego twarz przez ramię. — Nie chcę czuć twojego penisa na tyłku.
— Wolisz czuć go wewnątrz? — uśmiechnął się.
— Jesteś zboczony — skomentował, kładąc się na plecach i dodatkowo znowu się zaśmiał.
— Przepraszam — westchnął. Naprawdę nie wiedział, co się z nim działo w tak krótkim czasie... Zwykle szanował to, że ktoś mógł czuć się niekomfortowo, więc nie mówił niczego sprośnego, nie rozbierał się przy innych, ale Louis sprawiał, że czuł się, jakby znali się wieki i to była norma.
— Nie przepraszaj, jest okay — zapewnił go. — Nie musisz ciągle przepraszać, jesteśmy dorośli i to całkowicie w porządku.
— Naprawdę cię lubię, Lou — szepnął, odwracając się w jego stronę. — Jesteś takim wspaniałym człowiekiem...
— Zarumienię się za chwilę — uśmiechnął się, odgarniając włosy z czoła starszego. — Pamiętaj, że ty także jesteś wspaniały, okay? Ciągle prawisz mi komplementy, ale nie zapominaj, aby dać trochę miłość sobie.
— Chciałbym oddać ci ją w całości — westchnął, podnosząc się na łokciu, aby musnąć ustami te jego. — Będzie mi brakowało tego wszystkiego...
— Za niedługo znajdziesz miłość na całe życie — szepnął, obejmując go za szyją. — Nawet nie będziesz mnie pamiętał.
— Chcesz być moją miłością? — spytał, patrząc w sztormowe oczy. — Byłbym dla ciebie taki dobry... Zamieszkalibyśmy w ładnym domku nad morzem — pochylił się, aby całować jego klatkę piersiową. — Co o tym myślisz?
— To szalone — stwierdził, odwracając wzrok, ponieważ Harry wciąż był nagi i to utrudniało sprawę.
— Jestem szalony dla ciebie — zsunął się niżej, składając mocniejszy pocałunek na jego brzuszku, a później nie mógł się powstrzymać, po prostu musiał zassać jego skórę na biodrze i lekko ją przygryzł. Obok był mały siniak, który mu zrobił przez zaciskanie tam palców, ale młodszy nie miał mu tego za złe.
Louis westchnął, zaciskając piąstkę na pościeli i gdy tylko spojrzał na Stylesa, przygryzł dolną wargę, aby nie jęknąć, bo wyglądał zbyt dobrze!
— Harry — ujął jego nadgarstek, gdy złapał za gumkę od jego bokserek.
— Hm? — spojrzał na niego, całując kostki jego dłoni.
— Nie możemy tego zrobić... Cholera, ja nie mogę — westchnął, opadając całkowicie na poduszki, a wzrok zawiesił na suficie. — Nie chcę, abyśmy później żałowali.
— Masz rację... spieszę się — kiwnął głową, podnosząc się, aby następnie opaść na jego ciało i wtulił się w Tomlinsona, jakby był misiem.
— Czuję twojego penisa — szepnął, głaszcząc go po nagich plecach.
— Nie odsunę się od ciebie — pokręcił głową, łaskocząc Lou włosami.
— Dobrze, niech ci będzie — westchnął.
Harry był taki ciepły, przytulaśny, nie mógł go odepchnąć, nawet nie chciał. Ta bliskość była miła. Choć znali się kilka tygodni, może miesięcy, czuli się w swoich ramionach najzwyczajniej w świecie dobrze.
Harry przymknął oczy i pocałował młodszego w skroń. Mógł tak zasypiać, nic innego go teraz nie obchodziło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top