8.
„ i won't let nim find you „
Wciąż nie potrafiła zrozumieć wydarzeń z przed kilku godzin. Oszołomiona wpatrywała się w błękitne tęczówki blondyna, który nadał przebywał z nią w małej łazience, z białym lekko zakrwawionym ręcznikiem w dłoni. Tak bardzo chciała poznać prawdę, zrozumieć jego słowa, chociaż w małym stopniu. Była zdezorientowana, nie tyle jego zachowaniem ale jego słowami. Nie rozumiała nic z tego co ciągle powtarzali, zarówno on jak i Calum. Nie miała wrogów, nie mogła mieć. Przecież tak skutecznie uciekała przed przeszłością od ponad roku, nie wierzyła aby ktokolwiek mógł ją teraz znaleźć, tym bardziej że był w całkiem obcym miejscu. Nie wiedziała już, czy może nazwać to więzieniem, od kilku dni postrzegała ten dom w innym świetle, lecz mimo wszystko czuła rodzaj niepokoju w sobie, przebywając tu .
- Nie rób tego więcej - blondyn przerwał jej myśli, kiedy opatrzył jej niewielkie rany na ramieniu.
- O co Ci chodzi? - podniosła swoje czekoladowe spojrzenie na chłopaka, lekko unosząc brwi.
- Nie udawaj, że nie wiesz, wszyscy pytali co to za nowa dziewczyna, która prowadza się za rękę Hood'em - w jego tęczówkach pojawił się przebłysk gniewu, który od razu stłumił, znów stając się obojętny.
- Czy Ty jesteś zazdrosny? - nie ukrywała zaciekawienia w głosie. Był dla niej tak ciężkim do rozgryzienia chłopakiem, nie potrafiła jednoznacznie odkryć jego uczuć. Przyglądała mu się, widziała jak jego mięśnie gwałtownie napinają się, a ręce mocniej zaciskając biały ręcznik.
- Nie, po prostu tak obydwoje narażacie się na zdemaskowane Ciebie - po dłuższej ciszy uchylił delikatnie powieki i przybliżył się do niej lekko. Czuła bijące od niego ciepło, a jej nogi lekko ugięły się pod intensywnym błękitem jego tęczówek. Poczuła się zażenowana, jak mogła nawet pomyśleć o czymś takim jak zazdrość, to było niedorzeczne i nie wiedziała skąd ta myśl pojawiła się w jej głowie. Starała się go zrozumieć od pierwszego dnia, gdy zatrzymał ją w tej ciemnej uliczce. Jednak jego osobowość była momentami tak sprzeczna, tak dla niej nie zrozumiała, że rzeczy które gromadziły się w jej głowie, były coraz bardziej poplątane. Z każdym dniem chłopak był inną wersją samego siebie. Był Lukiem którego się bała, ale również który przekonywał ja do siebie, mimo że tego nie chciała. Mimo całego strachu o własne życie, który przez nich przeżyła, czuła się tu trochę bezpiecznie. Nie chciała uciekać, chciała poznać całą prawdę o nich. Nie wierzyła że są tylko złymi ludźmi, widziała w nich pogubionych i zaplątanych w sprawy których nie chcieli, chłopaków. Była naiwna w swojej łatwowierności, mogąc tym doprowadzić do swojej zguby, szybciej niż by chciała.
Oparła dłonie na umywalce, która wbijała się w jej plecy. Odległość która ich dzieliła była minimalna, czuła każdy oddech blondyna na skórze swoich policzków. Dotyk jego dłoni, którą delikatnie przejechał po jej gołym ramieniu, wywołał na jej skórze dreszcze, jednak był on dla niej przyjemny. Nie chciała przerywać tej bliskości, jednak w głowie wciąż miała tak wiele pytań na które potrzebowała znać odpowiedź. Głos w jej głowie alarmował ją, że to co co teraz czuję nie powinno mieć miejsca, nie powinna czuć pociągu do chłopaka, który zabrał jej wolność, który wraz z innymi zamknął ją w tym domu, przed światem, nie dając szans na ucieczkę i wyjaśnienia wszystkiego co się działo. W jego oczach zniknęła łagodność, pojawiło się znów chore pożądanie, które wystraszyło ją, jednak sparaliżowana strachem, bała się zrobić cokolwiek, wiedząc jak mężczyzna może zareagować.
- Luke - wyszeptała cicho gdy chłopak zbliżył swoją twarz do jej, tak aby przerwać to co chciał zrobić. - Kogo miałeś na myśli, mówiąc że mam wrogów ?
- Lively nawet nie wiesz...
- Nie mów że ich nie znam, chce wiedzieć! - przerwała mu podniesionym głosem, czując jak zdenerwowany zaciska mocniej dłoń na jej ramieniu. Nie podobał się mu jej podniesiony ton głosu i to że stawia mu opór, którego nie oczekiwał.
- Jest ktoś kto Cię szuka - na jego ustach pojawił się niewielki uśmiech - Ale nie pozwolę by Cię znalazł - nachylił się nad nią, nie pozostawiając między nimi żadnej przestrzeni i delikatnie pocałował ją w kącik ust. Dziwna fala ciepła rozlała się po jej policzku, już dawno nie była tak blisko z żadnym chłopakiem, jednak teraz, zawładnęło nią obrzydzenie. Blondyn zaśmiał się cicho odsuwając się od niej, gdy opuściła głowę aby jej włosy opadły na jej twarz, chcąc aby po raz kolejny nie zrobił tego samego.
- Chce wiedzieć kto to! To o moje życie tu chodzi! - krzyknęła gdy zauważyła że blondyn wychodzi z małego pomieszczenia w którym byli zamknięci.
- Prędzej czy później ich poznasz, ale nie teraz.
- Dlaczego nie mówicie mi całej prawdy? - zapytała zirytowana wybiegając za chłopakiem.
- Dopóki jej nie znasz jesteś jeszcze bezpieczna!
Zdenerwowana rzuciła w miejsce, w którym kilka sekund wcześniej stał blondyn, ręcznikiem, który trzymała w dłoniach. To co się z nią działo, było dla niej tak cholernie niezrozumiałe, że nie mogła długo ułożyć myśli w swojej głowie. Wróciła do łazienki, wrzucając podniesiony ręcznik, do kosza na pranie. Oddychała ciężko, opierając czoło o zimne lustro, czując jak rana na czole znów mocno ją piecze. To wszystko nie mogło dziać się na prawdę, nie mogła pozwolić na to, by jej pokaleczone serce i niepoukładane myśli, pozwoliły zbliżyć się do niej, kompletnie obcemu mężczyźnie, którego powinna się wręcz bać. Usiadła na zimnych płytkach, czując jak bardzo jest rozdarta, nie wiedząc co może z tym zrobić.
~*~
dziękuję, że jesteście tu nadal,
mimo moich nie koniecznie ciekawych wypocin.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top