7.
„ you don't know me"
Zielona chustka opadła na ziemie, dając znak do startu. Cztery ciemne sportowe samochody ruszyły z miejsca, pozostawiając jedynie po sobie kłęby kurzu, które na chwilę zasłoniły całą trasę. Brunetka zdezorientowała stała po środku, dusząc się kurzem, zasłaniając dłonią usta.. Spojrzała zdezorientowana na Calum'a, jednak chłopak nie spoglądał na nią, wytężał swój wzrok by dostrzec co dzieje się na trasie. Usłyszała gdzieś głosy innych, że pokonują już drugie okrążenie, że za chwilę będzie już ostatnie. Ze zdenerwowania ścisnęła mocniej dłoń bruneta, a gdy tylko kurz opadł, jej oczom ukazał się samochód przekraczający linie mety z zawrotną prędkością. Otwieraniu drzwi czarnego Audi, wtórowały wiwaty i okrzyki dla zwycięzcy. Dobrze jej znana blond czupryna wychyliła się z samochodu, chłopak podniósł wysoko ręce w geście radości z wygranej. Jednak jego twarz wyrażała tylko dumę i pewność siebie. Dziewczyna zaśmiała się cicho widzą pewność siebie wciąż od niego bijącą. Nie mogła zrozumieć kim był, kogo grał i przed kim. Nie rozumiała również swojego strachu o blondyna, który wydawał się jej śmieszny, traciła zmysły, to było jedyne dobre wytłumaczenie na jej dziwne i zmieniające się zachowanie, jak i uczucia. Tak wiele dziwnych rzeczy działo się w okół niej, że nie rozumiała samej siebie, ani swoich uczuć. Wszystko mieszało się w jedność, strach z odwagą, czy złość z radością. Nie wiedziała czy wciąż nienawidzi tą czwórkę tak różnych osobowości, czy jednak ufa im. Co prawda bała się o swoje życie, jednak nie była pewna czy niebezpieczeństwo o którym mówili było prawdziwe i było tak blisko niej jak oni zakładali.
Luke podszedł do nich odbierając po drodze gratulację od nieznanych jej osób. Uśmiechnął się zwycięską przybijając piątkę z Ashton'em i klepiąc się po plecach z Michael'em, którego wcześniej nie widziała obok nich. Swój wzrok zatrzymał na niej na kilka sekund, jednak przeniósł go szybko na jej dłoń wciąż splecioną z dłonią Calum'a. Jego tęczówki zmieniły całkowicie swój kolor, z lazurowych stając się odcieniem granatu. Przestraszyła się ich, stały się zimne. To własnie jemu ufała najbardziej, mimo że nie rozumiała dlaczego. To on jako jedyny dotąd chciał skrzywdzić ją, to on nie potrafił przy niej hamować swojego instynktu mężczyzny, kierującego się pożądaniem.
- No Luke, widzę że forma Cię nie opuszcza - zaśmiał się cicho Calum, przerywając przed chwilą stworzony przez nich kontakt wzrokowy. Luke obrócił się w stronę przyjaciela, wtórując mu w śmiechu.
- Ktoś z nas musi być dobry - odgryzł się brunetowi i zamilkł po chwili. Przez głośne tony muzyki, przedarł się wysoki dźwięk mocno drażniący ich uszy. Widziała tylko jak chłopcy spoglądają po sobie, a następnie w stronę auta z którego chwile wcześniej wysiadł Luke.
- Padnij! - usłyszała głośny krzyk Ashton'a, a po chwili została mocno przygnieciona do ziemi przez czyjeś ciało.
Po kilku sekundach ziemia na której leżeli zadrżała a w powietrze uniosła się fala kurzu pomieszana z głośnym wybuchem. Poczuła jak kilka większych odłamków uderza o jej rękę, jednak osoba która przygniatała ją do ziemi, jednocześnie sprawiając jej trudność w oddychaniu, skutecznie chroniła ją od większych obrażeń. Dookoła mogła usłyszeć przerażające krzyki innych, znajdujących się w okół nich ludzi. Uchyliła delikatnie przymknięte powieki, a tuż przed nimi spotkała uporczywie wpatrujące się w nią błękitne tęczówki. Luke przygniatał ją całym ciężarem, jednak nie robił tego specjalnie, wiedziała że w ten sposób chciał ochronić ją przed wybuchem. Ich twarze dzieliły zaledwie centymetry, dzięki czemu mogła wyraźnie dostrzec jakie uczucia malują się w jego oczach. Widziała w nich złość. Gdy tylko echo wybuchu ucichło, chłopak podniósł się z niej, pomagając jednocześnie jej wstać. Gdy tylko otrzepała swoje ciemne spodnie z kurzu, który się na nich zebrał, rozejrzała się dookoła. W miejscu w którym jeszcze kilka minut wcześniej mogła zobaczyć ciemne audi, nie było nic oprócz palącego się wraku samochodu. Ludzie znajdujący się najbliżej, leżeli w okół samochodu bez ruchu, a reszta mniej okaleczonych próbowała pomóc im w jakikolwiek sposób. Usłyszała już pierwsze dźwięki syren karetek, zbliżających się od strony miasta. Większość ludzi wsiadała do swoich samochodów, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Wiedzieli, że gdy tylko zjawi się policja, będą mieli problemy, w końcu wyścigi te były zakazane w Sydney. Obok niej z ziemi podnosił się Calum, przyjrzała mu się, jednak chłopak nie miał większych obrażeń po za paroma zadrapaniami na twarzy, tak jak cała reszta.
- Zabierz ją stąd i czekajcie na mnie w Twoim samochodzie! - Luke delikatnie popchnął ją w stronę Calum'a, a sam skierował się bliżej wraku. Poczuła jak brunet ponownie łapię ją za dłoń i ciągnie w stronę, zaparkowanego kilkaset metrów dalej, czarnego BMW. Nie protestowała kiedy otworzył jej tylne drzwi, usidła na miejscu, pocierając nerwowo ręce i wypatrując w tłumie biegających w tę i z powrotem ludzi, Luke'a.
- Calum, co to było? - spytała lekko zachrypniętym głosem, kiedy chłopak zajmował swoje miejsce za kierownicą. Zignorował jej pytanie, wpatrując się przez przednią szybę samochodu, w pierwsze światła nadjeżdżającej policji.
- Kurwa! - zaklął cicho i wyciągnął telefon, po chwili przyciskając go bliżej ucha. - Pospiesz się, psy przyjechały, musimy się zwijać! - mówił szybko do słuchawki, gdy tylko usłyszał odpowiedź, szybko rozłączył się i zapalił silnik.
- Do cholery, Calum pytałam o coś! - podniosła głos lekko zdenerwowana ,widząc jak chłopak specjalnie unika odpowiedzi na zadane przez nią wcześniej pytanie.
- Nasze kłopoty Lively! - uśmiechnął się blado, obserwując ją we wstecznym lusterku.
- Nasze? To znaczy moje też?
- Głównie Twoje... - nie dokończył jednak zdania zdania, widząc jak zdyszany Luke wsiada do samochodu, ruszył z miejsca natychmiast. Brunetka przyglądała się blondynowi, który przez dłuższą chwilę milczał wpatrując się uporczywie w swoje dłonie.
- Tam była bomba - Luke wymruczał pod nosem, tak aby tylko Calum usłyszał jego słowa, jednak dzięki głębokiej ciszy panującej w środku samochodu, słowa dotarły również do dziewczyny.
- Myślisz że to sprawka..
- A kogo innego? - Luke spojrzał pytająco na przyjaciela, nie oczekując jednak odpowiedzi. Brunet kiwnął jedynie ze zrozumieniem głową i skupił cała uwagę na drodze.
Dziewczyna spoglądała na zmianę raz na bruneta, a raz na blondyna, nie rozumiejąc nic z ich krótkiej wymiany zdań. Otwarła usta z zamiarem zapytania o co w tym wszystkim chodzi, jednak zamknęła je po chwili widząc jak Calum parkuję auto na tym samy podjeździe, który opuszczali kilka godzin wcześniej. Wychodząc z samochodu, całą trójką skierowali się w stronę wejścia. Nikt nie prowadził jej, była na tyle oszołomiona całym wydarzeniem, że nawet najmniejsza myśl o ucieczce, nie przebiegła przez jej głowę. Bez jakiegokolwiek pytania, skierowała się do zajmowanego przez nią w tym domu pokoju i szybko zamknęła za sobą drzwi. Stojąc na środku pokoju, kiedy cała adrenalina po woli uciekała z jej ciała, czuła jak ciepła ciecz delikatnie spływa po jej policzku. Dotknęła delikatnie czoła i lekko syknęła z bólu, przejeżdżając dłonią po niewielki rozcięciu. Szybko udała się do łazienki i przejrzała się w dość sporym lustrze. Jej twarz była cała poobijana, jednak nie miała na niej większych rozdrapań, po za tym jednym które odkryła kilka chwil wcześniej. Przyjrzała mu się uważniej, nie było głębokie, a niewielki plaster powinien wystarczyć aby zatamować wypływającą z niego krew. Obejrzała jeszcze resztę ciała. Całe jej ubranie pokrywał żółtawy kurz, a na ramionach tworzyło się już kilka siniaków, widocznie w te miejsca uderzyły latające wszędzie odłamki karoserii samochodu. Po dłuższych oględzinach stwierdziła, że nie stało jej się jednak nic poważniejszego. Nie mogła jednak powiedzieć tego samego o blondynie, który opierał się o drzwi prowadzące do jej łazienki, z białym ręcznikiem w dłoni. Na jego prawej ręce widniało głębokie rozcięcie, z którego nie sączyła się już jednak krew. Domyślała się ze przed przyjściem, tutaj wytarł ją. Podszedł do niej i wcześniej namaczając biały ręcznik zimną wodą, złapał jedną dłonią jej podbródek, drugą przejechał materiałem po rozcięciu na jej czole. Zagryzła dolną wargę, czując nieprzyjemne pieczenie, jednak nie wyrwała się z jego uścisku. Obserwowała jak przeszukuję całą apteczkę i po chwili przykleja na jej czole niewielki plaster, który zakrywa całą ranę. Przez cały ten czas, był na tyle blisko niej, że czuła każdy jego oddech na swoich policzkach. Kończąc opatrzenie jej rany, podniósł dwoma placami jej podbródek, tak aby spojrzała na niego.
- Boli Cię coś? - zapytał, zawieszając swoje spojrzenie na jej czekoladowych tęczówkach. Pierwszy raz usłyszała w jego głosie troskę, niepomieszaną z żadną ironią czy sarkazmem. Pierwszy raz odkrył przed nią, być może swoją prawdziwą twarz, nie ukrywając jej pod żadną maską.
- Nic mi nie jest - uniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu, pokazując chłopakowi, że czuję się na prawdę dobrze.
- To dobrze, nie chciałbym aby coś Ci się stało - założył za jej ucho opadający kosmyk jej ciemnych, długich włosów.
- Luke, - zaczęła niepewnie. Wiedziała ze ma teraz okazje zapytać chłopaka o całe to wydarzenie, którego była świadkiem. - Co tam się stało?
- Ktoś podłożył bombę do mojego samochodu.
- Mówiłeś, że wiesz kto to. Czy to przeze mnie?
- Lively - wypowiedział cicho jej imię, zbliżając swoje usta do jej ucha, tak jakby chciał zdradzić jej największą tajemnice - Masz wrogów o których nawet nie wiesz.
Nie wiedział jednak, jak bardzo jego słowa są dalekie od prawdy.
_________________________
teraz widzę, jak to wszystko wygląda
dziękuję za każde słowo od was, za każdą krytykę czy miłe słowa.
Wasze zdanie jest dla mnie na prawdę ważne, dziękuje
xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top