5.
„ so what do you want to protect me from?"
Lively rozchyliła delikatnie, jak dotąd zamknięte powieki. Zmrużyła je ponownie, gdy promienie słoneczne skutecznie poraziły jej oczy swoim blaskiem. Podparła się na dłoniach i podjęła kolejną próbę otworzenia oczu. Rozejrzała się niepewnie po pokoju, jej wzrok zatrzymał się na fotelu, na którym nie było już bruneta. Wysunęła nagie stopy z ciepłej pościeli i skrzywiła się delikatnie, gdy dotknęły zimnej podłogi, nieprzyjemny dreszcz przeszył jej ciało. Podeszła do ciemnych drzwi i mocno nacisnęła ich klamkę. Jednak tak jak się spodziewała, były zamknięte. Zrezygnowana opadła na podłogę przed komodą, w której znajdowały się jej ubrania. Oparła głowę o zimne drewno wielkiego mebla i przymknęła delikatnie powieki. Oddychała głęboko, próbując jak najlepiej dotlenić swój mózg. Przebywała już tu siódmy dzień i wciąż nie potrafiła, znaleźć wyjścia z tego przeklętego więzienia, jej własnego. Mimo, że na początku rozumiała dlaczego ją porwali, teraz jej myśli były na prawdę niepoukładane. Przede wszystkim nie rozumiała dlaczego od razu jej nie zabili, gdy spędzała pierwsze godziny, jeszcze w tej zimnej piwnicy. Była wtedy na to przygotowana, przez krótką chwilę nawet pogodziła się z tym co miało ją czekać. Teraz całkiem inaczej patrzyła na to co się działo, miała nadzieję, że kiedyś uda jej się stąd wyjść, opuścić to przeklęte więzienie i zapomnieć o nich. Nie myślała już o śmierci, raczej podejmowała walkę o własne przetrwanie. Gubiła się w ich dziwnym zachowaniu, nie mogąc skupić się i jednoznacznie oddzielić granicy pomiędzy dobrem a złem w nich.
Chciała chociaż przez chwilę poprawić swój dzień. Z szuflady wyciągnęła swoją ulubioną czarną bluzkę z nadrukiem, ciemne rurki i znoszoną już bluzę. Mimo, że był to niewielki gest, uśmiechnęła się nieznacznie na widok ulubionych rzeczy. To one przypominały jej jeszcze o normalnym życiu, które prowadziła kilka dni temu.O normalnym życiu, które dopiero co zbudowała. Podniosła się z zimnej podłogi i skierowała się w stronę łazienki. Przeglądając się w lustrze dostrzegła, że jej twarz wygląda nieco lepiej. Ciemne cienie pod oczami stały się bledsze, nie straszyły już jej samej. Chociaż w tej chwili, zawsze nakładałaby lekki makijaż, teraz nie brakowało jej go. Dobrze czuła się ze swoim naturalnym wyglądem, tym bardziej, że inni mieszkańcy tego domu widzieli ją już w gorszym stanie. Rozpuściła swoje długie kasztanowe włosy, które idealnie pasowały do jej mocno czekoladowych tęczówek. Przez krótką chwilę poczuła się jak każdego zwykłego poranka, zniknął strach i niechciane uczucie braku bezpieczeństwa. Cicho w swojej głowie zawarła z samą sobą umowę, nie chciała się poddać, chciała pokazać że jest silna i potrafi walczyć o swoje dobro. Z innym nastawienie opuściła niewielką łazienkę, długą koszulkę i krótkie ciemne spodenki, które służyły jej za piżamę położyła na łóżku. Usiadła na jego brzegu rozglądając się po pokoju, czekając na kolejne wydarzenia. Nie wiedziała ile czasu spędzi w tym pokoju sama, nie wiedziała również co zaplanowali dla niej tego dnia. Po kilku minutach bezsensownego wpatrywania się w drzwi usłyszała ich skrzypienie. Do pokoju wpadło więcej jasnego słonecznego światła, a wraz z nim wszedł do jej pomieszczenia wysoki blondyn, którego z nich wszystkich widywała najczęściej. Miała wciąż mieszane uczucia co do niego. W ciemnym zaułku wydał się jej być niebezpieczny, poczuła ze nie może mu zaufać. Jednak jego zachowanie zmieniało się tak szybko, że nie wiedziała czy ma ochotę zrobić jej krzywdę, czy też nie . Chłopak wszedł głębiej do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi i usiadł obok niej, zostawiając pomiędzy nimi bezpieczną odległość. Przez krótką chwile obserwowała jego ruchy, jednak w chwili gdy jej tęczówki napotkały jego przenikające niebieskie spojrzenie, spuściła swój wzrok na kolorowy dywan, który w tej chwili wydał się jej bardziej interesujący.
- Wyglądasz lepiej - usłyszała po chwili cichy zachrypnięty głos towarzysza. Nie rozumiała co miały znaczyć jego słowa, kogo w tej chwili przed nią udawał. Blondyn odchrząknął słysząc chrypkę we własnym głosie. - Chodź powinnaś coś zjeść - wstał ze swojego miejsca i delikatnie złapał ją za dłoń ciągnąć w stronę drzwi.
Nie stawiała oporu, wiedziała że i tak będzie on bezcelowy. Nie miała również zamiaru po raz kolejny odmawiać jedzenia, wiedziała ze jeśli chce stąd uciec musi mieć na to siły. Chłopak prowadził ją długim korytarzem, wciąż nie puszczając jej dłoni. Mimo że uścisk na jej dłoni nie był mocny, nie potrafiła pozbyć się ze swojej głowy myśli o tym jak brzydził ją jego dotyk. Na pozór mogło się wydawać, że panikowała, jednak nie mogła wymazać z głowy jego ohydnego spojrzenia, kiedy dogonił ją w ciemnej uliczce. Wchodząc do dużej kuchni zauważyła przy kuchennym stole, że dwa miejsca przy nim są już zajęte. Jedno z nich zajmował brunet, który spędził w jej pokoju ostatnią noc. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, co po raz kolejny zbiło z tropu jej myśli, które ukierunkowała na wizję złych i bezwzględnych. Drugie miejsce zajmował na jej oko najstarszy z całej czwórki, pamiętała go dobrze, jego zimne obojętne na nią tęczówki i lekko kręcone włosy. Podniósł wzrok z nad talerza widząc ich w progu, jednak bez większego zainteresowania opuścił go z powrotem. Blondyn odsunął jej krzesło na wprost dwójki, które po chwili wahania zajęła. Ręce oparła wyprostowane na szklanym stole, obserwując to co działo się w okół niej. Chłopak przygotował kilka kanapek i ciepłą parującą herbatę i postawił tuż przed nią, sam zajął miejsce obok, wcześniej nalewając sobie soku do wysokiej szklanki. Upijając łyk, wciąż obserwował jej sylwetkę, która pozostawała niewzruszona. Wpatrywała się tępo w swój posiłek, nie mogąc zebrać coraz bardziej rozbieganych myśli.
- Jedz, chcesz chyba jakoś funkcjonować - spojrzała na chłopaka obojętnym wzrokiem i wzięła do ręki jedną z kanapek. Przyglądając się jej przez dłuższą chwile, ugryzła pierwszy kawałek. Zjadła dwie kolejne kanapki i popiła gorąca herbatą, podniosła swój wzrok na resztę towarzyszących jej osób. Brunetowi wciąż z twarzy nie schodził uśmiech, zaburzał po raz kolejny jej nieidealną wizję na jego temat, przyprawiając ją o ból głowy. To co się działo, sprawiało że miała wrażenie, że przez te pięć dni straciła zmysły. Z jednej strony Ci mężczyźni przed kilkoma tygodniami chcieli ją zabić, teraz siedziała z nimi przy jednym stole, zjadając to co jeden z nich dla niej przygotował. Odsunęła od siebie resztki posiłku, czując że jeszcze chwila i zwróci swój posiłek, kiedy natłok myśli doprowadzał ja do zawrotów głowy.
- Widzę że smakowało - zaśmiał się pod nosem blondyn zabierając pusty już talerz. Zostawił jeszcze kubek nie dopitej herbaty, który objęła obiema dłońmi, wpatrując się w lekko kołyszącą się ciecz. Na przemian przymykała i otwierała oczy, chcąc odpędzić od siebie wszystkie myśli.
- Skoro już tu jestem i jem z wami śniadanie - przerwała na chwilę w głowie dodając że nie powinna tego robić - To mogę chociaż poznać wasze imiona?
- Luke, Ashton a ja jestem Calum - jak zawsze głos zabrał brunet, którego już od tego momentu mogła nazywać Calum'em.
- Dzięki - mruknęła cicho.
- I tylko tyle masz pytań? - spojrzał na nią lekko zdziwiony blondyn.
"Nie", krzyczał głos w jej głowie. Jednak nie wiedziała czy chce znać na nie wszystkie odpowiedzi. Bardziej bała się prawdy, którą mogła usłyszeć, niż tego czego oni od niech chcą. Chciała żyć nadzieją, którą od rana budowała w sobie. Nie chciała zaburzyć dziwnego obrazu dobrych osób, który przed chwilą sami zbudowali, jednak wiedziała że to tylko ich jedna z wielu twarzy. Każdy z nich, nawet najmniej zainteresowany do tej pory Ashton przyglądał jej się z wyczekaniem. Ułożyła w głowie każdą myśl i po chwili westchnęła cicho.
- Po co mnie tu trzymacie, dlaczego tak długo? - podniosła wzrok i z wyczekaniem wodziła nim po każdym z chłopaków, wyczekując upragnionej odpowiedzi.
- Dla twojego bezpieczeństwa.
- Bezpieczeństwa? - zmarszczyła lekko brwi nie rozumiejąc sensu słów - Myślałam, że to wy stwarzacie dla mnie zagrożenie!
- Ratujemy Ci dupę mała, powinnaś się cieszyć - po raz pierwszy głos zabrał Ashton. Na krótką chwilę złapała z nim kontakt wzrokowy, jednak w dalszej chwili nie mogła odnaleźć w nim żadnych uczuć, zbyt dobrze je maskował.
- Powinnam się cieszyć? Myślałam ze chcecie mnie zabić!
- Początkowo... - głos zabrał Calum, jednak blondyn uciszył go szybko, swoim cierpkim spojrzeniem.
- Calum zamknij się jeśli możesz - spojrzał na niego z nakazem milczenia w oczach. - Nie, nie mamy zamiaru Cię zabić. Mike poszedł po rozum do głowy i zrozumiała, że nie jesteś dla nas zagrożeniem - jak domyślała się, chłopak mówił o nieobecnym wśród nich, zielonookim którego ostatnio widziała z mocno czerwonym kolorem włosów. W duchu cieszyła się, że nie ma go przy tej rozmowie, nie czuła się skrępowana jego spojrzeniem, tylko on wciąż przerażał ją swoją osobą.
- Więc przed czym tak bardzo chcecie mnie bronić?
- Są jeszcze inni, którzy chcieli by Cie wykorzystać przeciwko nam.
- Inni?
- Nie możesz wiedzieć za dużo - blondyn tym razem odpowiedział szorstko, a przez jej ciało przeszedł dreszcz niepokoju.
Nie wiedziała czy może im zaufać, czy powinna. Jednak wiedziała, że musi zgrywać na pozór posłuszną im dziewczynę. Więcej informacji musiała zdobyć na własną rękę, a tak owe mogła jedynie wyciągnąć od Calum'a, który wydał się jej najbardziej otwarty na nią z nich wszystkich. W pomieszczeniu zapadła cisza, którą przerwało wejście do pomieszczenia czerwonowłosego.
- Wieczorem mamy sprawę do załatwienia - zdjął z siebie ciemną skórzaną kurtkę i rzucił ją niedbale na jedno z krzeseł. Podszedł do lodówki, wyciągając z niej wodę niegazowaną. - A Ty pójdziesz z nami - spojrzał na nią i upił kilka łyków z butelki.
~*~
staram się, pracuję i może będzie to jeszcze lepsze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top