21.

      „ he didn't tell you everything"

     Kanapa na której Lively spędziła ostatnią nocy, była na tyle niewygodna, że brunetka obudziła się z mocnym bólem kręgosłupa. Podniosła się wolno i rozejrzała po niewielkim salonie, za którego oknem, pierwsze promienie słońca oświetlały ogromny taras z widokiem na jezioro. Naciągnęła na siebie swoją długą koszulkę, która sięgała jej do połowy uda i wolnym krokiem udała się na wyższe piętro. Uchylając drzwi pokoju, w którym poprzedniego wieczoru zostawiła Luke'a, miała nadzieje że blondyn już dawno go opuścił. Nie chciała z nim rozmawiać, a całą niemalże nieprzespaną noc, poświęciła na utrwalaniu w głowię słów, które od niego usłyszała. Wejrzała niepewnie do pokoju, spoglądając w kierunku łóżka i zdenerwowana zacisnęła dłonie. Sam widok Luke'a przepełniał ja nieprzyjemnym uczuciem, a odór alkoholu w pokoju potęgował go. Najciszej jak potrafiła dostała się do małej komody i wyciągnęła z niej kilka najpotrzebniejszych ubrań. Nie zważając na to czy chłopak dalej śpi, wyszła z pomieszczenia i udała się do łazienki na drugim końcu korytarza. Rozebrała się, a już po chwili jej ciało rozgrzewała gorąca woda. Marzyła o tym aby  woda, która zmywała z niej pozostałości nocy, zmyła również wszystkie niepotrzebne myśli i pytania. Miała dość, była wykończona całymi tajemnicami i brakiem odpowiedzi na chociażby te najmniejsze. Wiadomość o tym, że Luke chciał oddać ją ojcu, jeszcze bardziej namieszała jej w głowie, ale przede wszystkim sprawiła, że straciła zaufanie, które zdążyła zbudować względem niego. Nie wiedziała, czy do końca może uwierzyć w jego słowa, w końcu był pod wpływem alkoholu, jednak trzymała się stwierdzenia, że po pijanemu mówi się prawdę która jest dla nas niewygodna. Wypierała na razie z głowy pocałunek i jego czułe zachowanie, wiedząc że blondyn i tak nie będzie tego pamiętał. Dotyk jego ust i zimno jego kolczyka, wciąż czuła na swoich wargach, ale najlepiej jak potrafiła starała się zatrzeć to wrażenie. Przerażał ją fakt że nie potrafiła pozostawać obojętna na dotyk Luke'a, czuła że jest to złe i nie chciała doprowadzać więcej do takich sytuacji.

    Po wyjściu z łazienki ponownie przywitała ją cisza w całym domu. Przechodząc do kuchni spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę ósmą trzydzieści, więc cisza o tej porze wydała się jej być normalna. Nie miała ochoty na pozostawanie w tych czterech ścianach, tak jak czas spędzała w Clovelly, a zdecydowanie nie chciała spotkać nigdzie Luke'a. Zdecydowała się zabrać z blatu jedynie jabłko i udać się na ogromny taras. Balkonowe drzwi pozostawiła otwarte, a ciepły wiatr owiał jej twarz, gdy tylko postawiła pierwsze kroki na drewnianej podłodze. Uśmiechnęła się pod nosem, mając przed sobą zapierający dech w piersi obraz błękitnej tafli jeziora. Nie myśląc długo, zbiegła po kilku schodkach i skierowała się w stronę wody. Usiadła na kamienistym wybrzeżu, odkładając jabłko, a zabierając do dłoni kilka kamyków. Wyrzucała je w stronę jeziora i wpatrywała się, jak te zatapiają się w jego wodzie. Zajęcie to wyraźnie odprężyło ją, nie zastanawiała się nawet czy jej nieobecności wystraszy w jakikolwiek sposób chłopaków, czy będą ją szukać. Jedyne czego teraz potrzebowała to cisza.

    ***

    Luke obudził się z mocnym bólem głowy, który spotęgował się, gdy tylko uniósł swoje ciało do pozycji siedzącej. Ponownie opadł na białą pościel, która nie wydawała się mu znajoma. Zapach damskich perfum na poduszce, sprawił że szybko otworzył wciąż zamknięte oczy. Pokój w którym się znajdował, nie należał do niego, a do Lively. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu, ale nigdzie nie odnalazł brunetki. Usiadł na rogu łóżka, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach. Próbował poruszyć swoje szare komórki, aby przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Jednak coraz silniejszy ból głowy zdecydowanie mu przeszkadzał, a jego wspomnienia kończyły się na piciu kolejnej szklanki Whisky. Mimo, że nienawidził smaku tego alkoholu, był on jedynym w tym domu, który udało mu się znaleźć. Nie pamiętał ile szklanek tego świństwa wlał w siebie, przestał liczyć na piątej. Chociaż rzadko zapijał swoje problemy, tego dnia nie potrafił inaczej się odstresować. Musiał wymyślić plan, który pomógłby mu uratować przyjaciół i zdecydowanie zniszczyć Blackthorn'a, ale jego głównym problemem była dociekliwa Lively, która zadawała coraz więcej pytań. Teraz żałował, że nie przerwał picia na tej właśnie piątej szklance, bo w jego głowie rodziły się tylko pytania dlaczego tę noc spędził w pokoju czekoladowookiej i gdzie jest dziewczyna. Nie pamiętał kompletnie nic, co mimo wszystko przerażało go lekko. Podniósł się z miejsca i szybko wyszedł z pokoju dziewczyny, starając się by reszta nie widziała go, wychodzącego z tego pomieszczenia. Nie miał ochoty odpowiadać na dociekliwe pytania chłopaków, tym bardziej że nie wiedziałby co miałby im powiedzieć. Jedynym źródłem informacji była Lively, jednak nie był pewien czy dziewczyna będzie chciała z nim rozmawiać.

    ***

    Lively przez długi czas przyglądała się błękitnej tafli, nie myśląc o powrocie do środka domu. Jej podróż po własnych myślach przerwał Calum, który zajął miejsce tuż obok niej i bez zadawania pytań przyglądał się jej sylwetce. Przez długi czas brunetka ignorowała jego obecność, jednak stało się to niemalże niemożliwe, gdy Calum zaczął wystukiwać dłonią nie znany dla niej rytm, na swoim kolanie. Zmęczona spojrzała w jego kierunku, a gdy on uśmiechnął się lekko, jej ciało ogarnęła fala przerażenia. Nie potrafiła zrozumieć, jak mógł udawać tak troskliwego i miłego chłopaka, by za jej plecami chcieć wydać ją ojcu, dobrze znając jej historię. Słowa Luke'a odebrała jako potwierdzenie swojej tezy, na temat jej przetrzymywania i nadmiernej opieki.

    - Powiedz mi całą prawdę - Lively odezwała się niskim i zimnym tonem głosu. Przyglądała się reakcji bruneta, który spojrzał w jej stronę zdezorientowany. jej nagłym chłodem i obojętnością.

    - Przecież już tyle razy Ci opowiadałem...

    - Nie! - dziewczyna przerwała mu stanowczo. - Chce wiedzieć wszystko! Dlaczego mój ojciec chce was znaleźć, co takiego mu zrobiliście?

    - Nie mogę Lively, Luke mnie zabije - Calum odpowiedział jej z przejęciem w głosie, mając nadzieje, że dziewczyna odpuści dalsze pytania.

    - Nie Calum. Nie obchodzi mnie co zrobi Luke, wystarczająco długo już jestem z wami, aby w końcu dowiedzieć się o wszystkim. Omijacie mnie w tym wszystkim, tak jakby tu nie chodziło o moje życie - Lively sama dziwiła się sobie, skąd odnalazła tyle odwagi i siły by postawić się brunetowi. Wiedziała również, że nie ma nic do stracenia, a jedynie może w końcu odnaleź odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Calum westchnął głośno i przeczesał dłonią nieułożoną grzywkę, wyraźnie bijąc się z myślami.

    - Wejście w ten cały świat, Luke zawdzięcza Twojemu bratu. Kilka lat temu przyjaźnili się i to on wciągnął go w to całe gówno - Lively spojrzała zaskoczona na Calum'a, szukając na jego twarzy śladu uśmiechu, czy jakiegokolwiek gestu, który świadczyłby o tym, że chłopak żartuję. Jednak on wpatrywał się tępo w obraz przed sobą i w żaden sposób nie wydawał się żartować. Lively szybko powróciła wspomnieniami do młodszych lat spędzonych w Blacktown, jednak nie przypomniała sobie by żaden kolega Jack'e, był chociażby podobny do Luke'a. Nie przerywała jednak pytaniami wypowiedzi Calum'a, cieszyła się, że już chociaż kilka informacji udało się jej z niego wyciągnąć. Jednak była wyraźnie zaskoczona.

    - Luke miał w tedy zaledwie trzynaście lat i cała zabawa z narkotykami wydawała się mu fajna - Calum kontynuował. - Nie wiedział, że jeśli już raz w to wejdziesz, nie możesz z tego nigdy się wydostać. Zajął się handlem, a czasem nawet sam zaczął brać. Jednak jego ojciec szybko zorientował się, że coś jest nie tak. Znalazł w jego pokoju kilka paczek heroiny i siłą wyciągnął od niego informację, skąd to ma. Udał się do Twojego ojca i zagroził mu policją, jeśli nie odczepi się od jego syna. Jednak Twój ojciec wyśmiał go i wyrzucił. Ojciec Luke'a nie poddał się i zgłosił wszystko na policję i właśnie wtedy się zaczęło. Twój ojciec wysyłał ludzi, którzy zaczęli grozić Hemmings'om, nie raz zostawiając pobitą matkę Luke'a, jednak jego ojciec był nie ugięty. Groźby nasilały się, aż któregoś dnia ludzie Blackthorna na tyle mocno pobili Hemmings'a, że ten zmarł, dostając krwotoku wewnętrznego. Dopiero w tedy Luke przejrzał na oczy. Znienawidził Twojego ojca, jednak wiedział, że nie będzie mógł tak łatwo skończyć z tą całą zabawą w dilera. Jego matka po całej sprawie wyjechała, jednak on nie chciał, został z dziadkami. Przyrzekł sobie zemstę na Twoim ojcu, jednak jak młody, niedoświadczony chłopak, może poradzić sobie z największym dilerem w mieście? I w tedy właśnie zgłosił się do nas.

    Lively starała się jak najlepiej zapamiętać słowa Calum'a i przeanalizować je w swojej głowię. Nie spodziewała się, że prawda którą usłyszy, aż tak diametralnie zmieni jej obraz na całe ich życie i to czym się zajmują. Nie myślała nigdy o tym, że jest ktoś jeszcze z nimi oprócz ich czwórki. Poznawała coraz to gorszą prawdę o ojcu i coraz mocniej go nienawidziła.

    - Tak na prawdę to przyszedł do Davidsona, wtedy naszego głównego człowieka w gangu. Ten gdy wysłuchał historii Luke'a, zdecydował się pomóc mu, ukryć się przed Blackthorn'em i dopilnować by ten, nie odnalazł jego matki. Z czasem Luke'a stał się jego prawą ręką, a z nami zaprzyjaźnił się. Kilka miesięcy temu gdy Davidson zmarł, Luke przejął wszystkie  jego obowiązki. Naprawdę nie powinienem Ci tego wszystkiego mówić - Calum przerwał naglę, wyrywając się ze swojej podróży po wspomnieniach. Wyglądał na lekko poruszonego po opowiadaniu całej tej historii, jednak nie odpowiedział na wszystkie dręczące Lively pytania.

    - To dlatego mój ojciec próbuję was zabić - stwierdziła Lively ignorując ostatnie wypowiedziane przez chłopaka zdanie. - Co ja mam z tym wspólnego? Dlaczego Luke chciał mnie oddać ojcu?

    - Co chciał zrobić? - Calum spojrzał na czekoladowooką zaskoczony.

    - Miał oddać mnie ojcu.

    - Skąd o tym wiesz?

    - Od Luke'a. Przyszedł do mnie pijany i przepraszał mnie, że chciał chciał to zrobić... - Lively odpowiedziała szybko, po chwili zdając sobie sprawę że wygadała się chłopakowi.

- Czekaj, co? - Calum spojrzał na nią, jeszcze bardziej wytrzeszczając oczy.

    - Jednak Luke nie mówi wam wszystkiego.

    ***

    Poranna bryza lekko rozwiewała ciemną grzywkę Nick'a, schowaną pod szarą Beanie. Ciemne okulary przysłaniały jego oczy, które nerwowo rozglądały się po okolicy. Dobrze znał ten rejon Bondii, chociaż nie wiedział początkowo, że to właśnie tu przez cały rok ukrywała się Lively. Mimo jej poszukiwań, dziewczyna idealnie zacierała po sobie wszystkie ślady swojej obecności, zmieniając nawet dokumenty by tylko odciąć się od ojca. Jednak on znalazł ją i obserwował jej sylwetkę każdego dnia. Nick szybkim krokiem przemierzył odległość dzielącą go od drzwi mieszkania dziewczyny i po chwili otwierał już mało skomplikowany zamek w jej drzwiach. Po przekroczeniu progu uderzył w niego zapach lawendy, który od zawsze kojarzył mu się z brunetką. Nie wiedział dlaczego przyszedł akurat do jej mieszkania, wiedząc że nie spędzała w nim czasu od trzech tygodni. Coś jednak podpowiadało mu, że znajdzie w nim coś, co pomoże mu do niej dotrzeć. Starannie przejrzał każde z pomieszczeń, nie znajdując nic, co mogło by przybliżyć go do nowej siedziby Hemmings'a, którą ten zmienił po śmierci Davidsona. Z każdym pomieszczeniem tracił nadzieję, a gdy w ostatnim nie znalazł kompletnie nic, usiadł zrezygnowany na dużym łóżku. Oparł twarz na dłoniach i westchnął zrezygnowany. Ponownie znajdował się w punkcie wyjścia, a Blackthorn z każdym dniem niecierpliwił się coraz bardziej. Tak bardzo nie chciał jej odnaleźć, nie chciał by znów trafiła pod skrzydła jej okrutnego ojca, ale również nie chciał zginać z jego ręki. Gdy miał opuszczać już pomieszczenie, jego uwagę przykuł mały biały papierek, wsunięty pod ciemną komodę. Podniósł go i rozwinął, po chwili rozpoznając rachunek z jednej z sieciówek. Uważniej się mu przyjrzał, zwracając uwagę na adres sklepu, który znajdował się w Clovelly. Uśmiechnął się pod nosem, wiedząc że jego przeczucie po raz kolejny go nie zawiodło.

             **

Z lekkim opóźnieniem ale jestem ,

chyba nigdy nie przestanę wam za wszystko dziękować! xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top