20.

„ you are drunk!"

     Samochód, w którym Lively zajmowała miejsce na tylnym siedzeniu, od godziny poruszał się szybkim tempem po autostradzie. Początkowo rozpoznawała Oxford Street po której jechali, jednak później przestało ją to interesować. W czarnym Bugatti oprócz Ashton'a i Lively, miejsce znalazł również Michael i Calum, którzy nie chcieli ryzykować podróży z rozzłoszczonym Lukiem. Blondyn ruszył z pod ich domu z zawrotną prędkością, mimo że na początku Ashton jechał tuż za nim, zwolnił widząc jak Lively mocno zaciska dłonie, po obu stronach ciała. Brunetka nie rozumiała chwilowego przejawu troski chłopaka, jednak nie zastanawiała się nad tym dłużej, ciesząc się z bezpiecznej jazdy, mimo że i tak prędkość samochodu nadal wykraczała poza 100km/h. Calum wygodnie oparł głowę na jej kolanach, zasypiając niemalże po piętnastu minutach drogi. Dziewczyna przyglądając się jego przymkniętym powiekom i lekko rozchylonym ustom, zaśmiała się cicho z wiecznego lenistwa bruneta. Nie wiedziała dokąd jadą, ale zadawanie pytań wydawało się jej zbędne, nie liczyła na to, że ktokolwiek będzie chciał jej odpowiedzieć. Przyglądała się pobieżnie mijanym budynkom, w środku wciąż zastanawiając się nad całym swoim dotychczasowym życiem. Pod jej powiekami wciąż przewijały się żywe obrazy z domu w Blacktown, gdzie nie chciała nigdy więcej wracać. Zastanawiała się nad tym co byłoby, gdyby wyszła z kawiarni pięć minut wcześniej, gdyby zdążyła na autobus i nigdy nie widziała morderstwa. Czy wtedy również poznała by tą czwórkę chłopaków, czy poznała by prawdę o ojcu?

    Telefon Ashton'a przerwał jej myśli, chłopak odebrał go i po wypowiedzeniu kilku słów, do których Lively nie przywiązała większej wagi, rozłączył się. Po kilku minutach zjechał z drogi, zajeżdżając  na jedną z przydrożnych stacji. Zaparkował samochód obok nowego czarnego Mustanga Luke'a i zgasił silnik. Lively potrząsnęła lekko ramię wciąż śpiącego Calum'a, chcąc obudzić tym chłopaka, jednak on tylko przekręcił się z niezadowoleniem i objął dłonią brunetkę w pasie. Mikey odwrócił się  na chwilę, śmiejąc się z pozy, którą przyjął jego przyjaciel i uderzył go otwartą dłonią w tył głowy. Calum gwałtownie podniósł się z kolan Lively i rozejrzał się zdezorientowany po wnętrzu samochodu.

    - Co do cholery? - brunet złapał się za miejsce uderzenia i rozmasował je.

    - Idź po kawę - niebiesko włosy odpowiedział obojętnie i powrócił wzrokiem do ekranu swojej komórki.

    - Nie mogłeś obudzić mnie delikatniej? - Calum warknął, otwierając drzwi.

    - Nie - Mikey wzruszył ramionami, nie spoglądając na przyjaciela.

    Calum opuścił pojazd, a po chwili Lively poszła w jego ślady, chcąc chociaż na chwile rozprostować nogi. Oparła się o bok samochodu, zaglądając do czarnego Mustanga. Gdy zorientowała się że Luke nie zamknął go, szybko wsiadła na miejsce pasażera i zapięła pasy. Musiała porozmawiać z blondynem, a tylko w ten sposób mogła to zrobić. Wiedziała, że gdy tylko dojadą na miejsce, Luke ponownie będzie jej unikał i nie będzie chciał rozmawiać, a teraz nie miał już wyjścia. Gdy blondyn wrócił do samochodu, zaskoczony spojrzał na brunetkę, jednak ona nawet nie spojrzała w jego stronę. Starała się ignorować jego wzrok, wciąż w niej utkwiony, wiedząc, że gdy tylko odezwie się, chłopak każe jej wysiąść z jego samochodu. Luke położył na jej kolanach podstawkę z dwiema kawami, które Calum podał mu przez uchylone okno i odpalił silnik. Ciepła ciecz lekko parzyła skórę brunetki, jednak dziewczyna uporczywie milczała, czekając aż Luke wyjedzie z powrotem na główną drogę. Kiedy chłopak wrócił już na drogę ekspresową, Lively odwróciła się w jego stronę, obserwując profil blondyna. Usta mocno zaciskał w wąską kreskę, a na linii szczęki mogła dostrzec niewielki zarost, który dodawał mu trochę męskości, przy jego wciąż młodzieńczych rysach. Uporczywie wpatrywał się w drogę przed nim, szybko wymijając kolejne samochody. Mimo większej prędkości niż ta, z którą jechał Ashton, Lively nie odczuwała jej. Odetchnęła głęboko gdy Luke sięgnął po kubek z kawą i delikatnie dotknął jej odkrytej skóry na udzie. Po jej ciele rozeszła się przyjemna fala ciepła, ale pożałowała szybko swojej gwałtownej reakcji, widząc na ustach Luke'a uśmiech pełen satysfakcji. Luke dobrze wiedział jak działa na brunetkę, ale przeklinał cicho w duchy, że brunetka działa na niego z taką samą siłą. Pod uśmiechem próbował zatuszować zdenerwowanie, jakie przysparzała mu swoją obecnością. Upił kilka łyków gorącej kawy i odstawił kubek na swoje miejsce, jednak tym razem unikając dotyku skóry Lively. Nie wiedział co takiego ta dziewczyna ma w sobie. Nie był to jego pierwszy kontakt z osobą przeciwnej płci, jednak czuł, jakby to wszystko było czymś nowym. Obydwoje nie znali się, nie zamienili zbyt dużo słów, a jednak ich ciała reagowały na siebie w sposób, którego żadne z nich, nie mogło zrozumieć. Lively również była przerażona, tym co działo się nie tylko z jej organizmem, ale również tym co działo się w jej głowie. Nigdy nie przypuszczałaby, że ktokolwiek będzie pojawiał się w jej myślach tak często jak Luke, mimo że nie znała go, był dla niej obcym człowiekiem.

    - Dokąd jedziemy? - Lively przerwała panującą w samochodzie ciszę, którą lekko zagłuszała muzyka lecąca z radia.

    - Wsiadłaś tu, aby tylko o to zapytać? - Luke spojrzał w jej stronę, unosząc z zaciekawieniem jedną brew do góry. Lively wywróciła oczami, co nie uszło uwadze chłopaka, który ciągle ją obserwował.

    - Zabijesz nas ! Patrz na drogę! - krzyknęła głośno spanikowana brunetka, widząc że Luke wpatruję się w nią, zamiast na drogę. Blondyn wrócił spojrzeniem na obszar przed sobą, śmiejąc się z reakcji dziewczyny, ukazując przy tym małe dołeczki w policzkach. - Chce porozmawiać.

    - O czym? - Luke szybko zmienił bieg, zatrzymując dłoń na drążku, blisko kolan Lively. Brunetka szybko rozprostowała nogi, aby przypadkiem dłoń chłopaka nie dotknęła ponownie jej ciała.

    - Dlaczego mój ojciec chce was zabić? - pyta po chwili, przygryzając delikatnie dolną wargę, zastanawiając się czy Luke odpowie na jej pytania. Blondyn zacisnął mocniej dłonie na kierownicy i drążku, a z jego twarzy zniknęły wszystkie emocję.

    - Stare sprawy. To nie Twój interes - Luke ponownie zacisnął usta w wąską kreskę, nie spoglądając już ani raz w stronę brunetki.

    - Więc po co do cholery to porwanie? To całe przekonywanie mnie do was, a teraz zapewnianie bezpieczeństwa! - zirytowana Lively wyrzuciła ręce w górę i założyła je na klatce piersiowej. Uporczywie wpatrywała się w sylwetkę chłopaka, który zacisnął mocniej  szczękę, rozpędzając samochód do jeszcze większej prędkości. Lively starała się nie pokazać po sobie, że prędkość ta przeraża ją, jednak gdy na liczniku wskazówka wskazała 200 km/h, przestraszona usiadła wyprostowana i zacisnęła dłonie na skórzanym materiale. Nie wiedziała co robić, ale czuła że za kilka chwil Luke zabije ich, rozwalając przy tym nowe auto. Wskazówka prędkościomierza przechylała się coraz szybciej, a strach zawładną ciałem dziewczyny.

    - Luke! - krzyknęła głośno i zacisnęła mocno powieki, nie chcąc patrzeć na to co stanie się za chwilę. Mocne szarpnięcie pozwoliło, aby pas bezpieczeństwa wbił się w jej klatkę piersiową, blokując na chwilę oddech. Nerwowo próbowała nabrać powietrza, aż w końcu zachłysnęła się nim. Zdenerwowana rozchyliła powieki, zauważając że samochód stoi w miejscu, zaparkowany na  piaszczystym poboczu. Luke oddychał płytko, opierając obie dłonie na kierownicy i uporczywie wpatrując się w obraz za szybą samochodu.

    - Twój ojciec chce byś do niego wróciła, nie wiem dlaczego. Chcesz tego na prawdę?

    - Nie - Lively odpowiedziała cicho i niepewnie, przymykając powieki.

    - Więc do cholery nie pytaj o nic więcej i ciesz się, że ryzykujemy własnym życiem, by chronić Ci tyłek - Luke powiedział przez zaciśnięte zęby i ponownie włączył się do ruchu. Nie czuł wyrzutów sumienia okłamując brunetkę, wmawiał sobie, że dziewczyna nie musi znać całej prawdy. Z drugiej strony nie potrafił przyznać się jej, że porwanie nie było przypadkowe. Obserwując ją jako świadka zabójstwa, dowiedział się że szuka ją inny gang. Nie interesowało go zbytnio dlaczego chcą ją złapać, liczyły się dla niego wtedy tylko i wyłącznie interesy. Teraz sprawy wyglądały inaczej. Mając Lively przy sobie, mógł raz na zawsze pozbyć się problemu jakim był gang Blackthorn'a. Jednak coraz trudniej było mu zachować spokój i obojętność w jej towarzystwie. Mimo, że irytowała go swoim zachowaniem nie raz, było coś jeszcze, co nie pozwalało mu przejść obok niej obojętnie i właśnie to uczucie starał się tłumić w sobie.

    Lively odwróciła głowę w stronę okna, zaciskając mocno ręce na klatce piersiowej, starając się już nie spojrzeć po raz kolejny w stronę Luke'a. Nie potrafiła zrozumieć ich tajemnic i zdecydowanie coś podpowiadało jej, że jej obecność wśród nich, nie jest wcale spowodowana tylko i wyłącznie, tak jak powtarzał blondyn, bezinteresownym chronieniem jej. Było coś jeszcze, co postanowiła odkryć. Przez całą drogę nie zamienili już ani jednego słowa, a gdy Luke zjechał w jedną z mniejszych dróżek pośród niewielkiego lasu, Lively odetchnęła szczęśliwa, że ich podróż dobiega końca. Samochód zatrzymał się pod jasno niebieskim domem, zdecydowanie mniejszym od tego, w którym mieszkali w Clovelly. W promieniu kilometra brunetka nie dostrzegła żadnych innych zabudowań, więc możliwość spędzenia czasu po za tym budynkiem od razu wykluczyła. Zabrała torbę z bagażnika Bugatti i ruszyła za Lukiem w stronę domu. Wchodząc po werandzie dostrzegła mały zadbany ogródek i niewielkie oczko wodne. Tuż za drzwiami znaleźli się w małym korytarzu, prowadzącym do salonu i dość dużej kuchni. Idąc śladami blondyna, Lively ruszyła w kierunku wysokich schodów, na końcu wchodząc do jednego z ostatnich pokoi na piętrzę.

    - To Twój pokój - oznajmił Luke, stojąc w progu. Lively nie dziękując, zatrzasnęła drzwi przed nosem chłopaka i rzuciła ciężką torbę na podłogę. Podeszła do okna i rozsunęła zasłonięte rolety. Uśmiechnęła się delikatnie na widok dużego jeziora, rozciągającego się za domem. 

                ***

    Lively przebudziła się słysząc dźwięk tłuczonego przedmiotu i przetarła dłonią zamknięte wciąż oczy. Ułożyła głowę wygodniej na poduszczę, myśląc że usłyszany dźwięk był tylko wytworem jej wyobraźni, jednak po chwili usłyszała kolejny już głośniejszy.

    - Kurwa! - ktoś w pokoju cicho przeklął, Lively gwałtownie podniosła się z łóżka, siadając na jego rogu i mocniej otulając się kołdrą.

    - Kto tu jest? - zapytała, próbując dostrzec coś w ciemnościach, panujących w pokoju. Z podłogi podniósł się Luke, rozmasowując obolałą kostkę, którą uderzył w niewielką komodę, stojącą obok drzwi. Lively spojrzała na niego niepewnie, jednak skrzywiła się, widząc jak chwiejnym krokiem chłopak podchodzi do jej łóżka.

-Luke jesteś pijany! - pociągnęła chłopaka za dłoń, tak aby usiadł na jej łóżku. Na ustach blondyna pojawił się uśmiech, a oczy błyszczały dziwnie. Lively nie wiedziała czy działo się tak, ze względu na alkohol w jego krwi, czy było coś innego, co tak rozpalało niebieskie tęczówki Luke'a.

    - Lively.. - Luke zbliżył się do dziewczyny, kładąc nie pewnie dłoń na jej kolanie. Brunetka przyglądała się jego ruchom i przymrużyła powieki. - Przepraszam Cię.

- Za co?

    - Za to, że chciałem oddać Cię ojcu - wybełkotał nie pewnie, a kciukiem pogładził odkrytą skórę jej kolana. Lively przerażona tym co usłyszała, strąciła dłoń chłopaka i podniosłą dłonią jego podbródek, tak by mógł na nią spojrzał.   

- Co chciałeś zrobi? - zapytała cicho.

    - Ale ja tego nie zrobię, obiecuję. - złapał jej dłoń, przesuwając na swój policzek i wtulając w niego swoją twarz. Odurzony Luke wydawał się być bezbronny i szczery. - Ten dupek Cooper chciał Cię zabrać, ale skopałem mu dupę. Nie oddam Cię.

    Lively układała w głowię jego słowa. Tak jak przypuszczała, porwanie i ochrona jej były dla Luke'a tylko interesem, który chciał załatwić z jej ojcem. Chociaż nie wierzyła nigdy w szczere intencję blondyna, coś pękło w jej sercu, mała nić zaufania, którą go obdarzyła. Szybko zabrała dłoń z policzka chłopaka, co spotkało się z cichym jękiem nie zadowolenia z jego strony. Przeniósł obie dłonie na talie Lively, przyciągając ją bliżej siebie i chowając twarz w jej włosach.

    - Lively... - zamruczał do jej ucha, sprawiając że po jej ciele rozpłynęło się przyjemne uczucie.

    - Luke, śmierdzisz wódką! - odepchnęła go od siebie, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.

    - I tak Ci się podobam - szybko zabrał jej dłonie, mocno przyciągając do siebie i brutalnie wpijając się w jej usta. Zaskoczona brunetka poczuła chłodny metal kolczyka, który niemalże palił zimnem jej wargę. Luke całował ją zachłannie, tak jak by ten pocałunek miał być jego ostatnim. Początkowo Lively oddawała wszystkie pocałunki, jednak szybko świadomość wróciła do niej i wyrwała dłonie z uścisku chłopaka, ponownie odpychając go od siebie.   

-Luke przestań! - szepnęła przymykając powieki. - Idź już spać!

    - Dobrze - blondyn uśmiechnął się zadziornie i ponownie zamykając dziewczynę w mocnym uścisku, położył się na jej łóżku. Przyciągnął ją mocniej do swojej klatki piersiowej i odgarnął z ucha jej długie włosy. - Dobranoc Lively - złożył krótki pocałunek na jej skroni i ułożył głowę na poduszce obok niej.

    Lively próbowała wyrwać się z mocnego uścisku, jednak chłopak za każdym razem zaciskał mocniej dłonie. Poddała się, nie widząc szans na wydostanie się i wsłuchiwała się w oddech Luke'a. Gdy ten tylko unormował się, a Lively upewniła się że chłopak śpi, odsunęła jego dłonie i szybko podniosła się z łóżka i wyszła z pokoju. Nie potrafiła spędzić z Lukiem tej nocy, tym bardziej zdając sobie sprawę, że jutro nie będzie pamiętał ani swoich słów, ani tego co wydarzyło się w jej pokoju. Sama chciała je również zapomnieć. Przetarła dłonią usta, chcąc tym zmazać z nich smak warg Luke'a. Ten pocałunek nie był tym, czego pragnęła. Nie mogła być tak blisko blondyna, nie chciała. Przerażał ją, a gorzka prawda, którą usłyszała z jego ust, sprawiła że również powoli zaczynała go nienawidzić. Głos w jej głowie cicho szeptał, że od początku miała rację, a głupotą było zaufanie im.

                                   *.*

Jak myślicie co teraz zrobili Lively po usłyszeniu prawdy od pijanego Luke'a.?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top