13.
„ i hate him"
Czuła, że wzrok każdego z chłopaków skierowany jest własnie na nią. Rozprostowywała nerwowo pięść, po chwili znów ją zaciskając. Czuła nieprzyjemny ból, spowodowany siłą uderzenia. Z wściekłością wpatrywała się w ciemne oczy bruneta. Jedyne czego pragnęła w tej chwili, to po raz kolejny móc wymierzyć tak celny cios. Poczuła dłoń Luke'a, na swojej. Spojrzała na niego zdezorientowana. Wiedziała, że w ten sposób chce zatrzymać ją przed kolejnym krokiem w stronę chłopaka na krześle. Przeklęła w myślach, blondyn zbyt dobrze potrafił odczytać z niej jej myśli i zamiary. Nabrała mocno powietrza do płuc i odetchnęła jeszcze raz głęboko. Uspokoiła swoje myśli jak i ciało i po raz kolejny skierowała swój wzrok na lekko uśmiechającego się bruneta.
- Jednak potrafisz uderzyć, siostrzyczko - uśmiechnął się krzywo i splunął na podłogę krwią, która ściekała z jego nosa wprost do ust.
- Nie pozwalaj sobie! - brunetka warknęła na niego. - Czego ode mnie chcesz?
- Ciebie! Może nie tyle ja co ojciec Cię potrzebuję - cofnęła się o kilka kroków.
Wyczuwała napiętą atmosferę, panująca dookoła. Wszyscy spoglądali po sobie zdezorientowani, jednak nie tym teraz się przejmowała. W jej głowie pojawił się obraz wysokiego, starszego już mężczyzny, który za wszelką cenę starała się zapomnieć, wyrzucić ze swojej głowy i życia. Przysunęła się bliżej chłopaka, wyrywając dłoń z uścisku Luke'a. Podniosła dłonią twarz Jack'a, tak by na nią spojrzał. Lekko uciskała jego skórę, by sprawić mu ból. Tego chciała, by poczuł ból, który ona czuła z każdym dniem gdy przebywała w ich domu.
- Po co jestem potrzebna ojcu! - wypowiedziała przez zaciśnięte zęby, przyglądając się jego rozbawionym tęczówką.
- Nie ma zabawki dla swoich pracowników. - brunet zaśmiał się przez zaciśnięte gardło, nie odrywając od niej swojego spojrzenia.
- Zamknij się! - krzyknęła głośno, a jej głos odbił się od pustych ścian pomieszczenia.
- Co? Nie podobało Ci się? - zaśmiał się jeszcze głośniej, lekko kołysząc się na krześle. Dziewczyna przymknęła powieki i zacisnęła mocniej dłoń, wbijając paznokcie w skórę na jego policzkach.
- Nie wrócę tam, rozumiesz! - po jej policzkach spłynęło kilka łez, które wypłynęły z jej zaszklonych oczu. - Nienawidzę go! Nienawidzę Ciebie i ich wszystkich!
- On i tak Cię znajdzie! Masz coś co jest mu potrzebne - brunet odchylił gwałtownie głowę do tyłu, tym samym sprawiając że jej wbite w jego skórę paznokcie rozdarły ją, na jego policzkach aż do linii ust. Przyglądała się chłopakowi z zaciekawieniem, czekając aż ponownie zacznie mówić. Odsunęła się kilka kroków, wciąż patrząc z pogardą na brata, który teraz mniej rozbawiony, marszczył brwi.
- Ty suko... - Jack splunął na ziemię krwią, która w coraz większych ilościach zbierała się w jego ustach.
- Nie zabrałam z domu nic!
- Jesteś naiwna Lively! Za dużo wiesz by mógł pozwolić Ci żyć, będziesz przy nim, a jeśli przeciwko niemu zginiesz! - chłopak po raz kolejny próbował wyszarpać dłonie z mocnego uścisku sznura, który Ashton zaciągał z każdym jego ruchem coraz mocniej.
- Nie wiem nic! O niczym mi nie mówił, a jego znajomi gdy się mną zabawiali też nie byli skorzy do rozmowy! - ostanie słowa wyszeptała blisko ucha bruneta, tak aby usłyszał je tylko on. Nie chciała by kto mówiłem usłyszał, najgorszą prawdę o jej życiu. Tajemnica która trzymała w sobie, dotyczyła tylko jej samej, nie potrzebowała współczujących spojrzeń ludzi, którzy i tak nie byli w stanie jej pomóc.
- Podobno byłaś całkiem dobra - chłopak po raz kolejny zaśmiał się, jednocześnie krztusząc się krwią.
- Nie zrobiłeś nigdy nic! - Lively mocno spoliczkowała go, wkładając w to uderzenie, całą siłę jaką jej jeszcze pozostała. - A tyle raz prosiłam Cię o pomoc - szeptała z coraz większą ilością łez, zbierających się na jej policzkach.
- Dlaczego to miałem zrobić? Ojciec pozwalał na to wszystko.
- A ty byłeś w niego ślepo zapatrzony, z resztą nadal jesteś - zaśmiała się cicho z pogardą w głosie. - Nie wiem nic o jego interesach, nie wiem nawet czym się zajmuję.
- Nie udawaj mała. Tyle razy zakradałaś się do piwnicy, że wystarczająco wiele widziałaś.
- Nie wzięłam stamtąd nic, wiec czego szuka? - próbowała wyciągnąć z chłopaka jak najwięcej informacji. Wiedziała, że w ten sposób pomoże sobie, jak i chłopakom.
- Nie wyciągniesz ze mnie tego tak łatwo. Myślisz że jestem naiwny, że nie wiem co się za chwilę stanie ? - Jack sporzyła na dziewczynę, mróżąc oczy.- Jeśli mam za raz zginąć, to przynajmniej ze świadomością, że do końca życia Ci nie pomogłem.
- Cieszę się, że za chwilę się to stanie - Lively odsunęła się od niego na bezpieczną odległość i otarła mokre policzki. - Jesteś śmieciem większym niż nasz ojciec, nigdy nie byłeś dla mnie bratem. Nie pozwolę ci umierać z tą myślą, właśnie mi pomogłeś Jack.
Lively doskonale wiedziała, że słowa brata, zbyt mocno jej nie pomogły, jednak nie chciała dać mu tej satysfakcji, był to jej ostatni raz, kiedy mogła się na nim wyżyć, ten jeden w życiu. Wiedziała też, że jeśli jest w posiadaniu czegos, co jej ojciec potrzebuje, nie będzie musiała długo szukać. Uciekając z domu nie zabrała zbyt wielu rzeczy, tylko ubrania w które tego dnia była ubrana, oraz plik pieniędzy z sejfu. W myślach próbowała przypomnieć sobie, ten jeden z lepszych dni jej życia, drobne szczegóły, które nakierowałyby ją na jakiś trop. W jej oczach pojawił się obraz srebrnego łańcuszka, w kształcie koniczyny, na którym wygrawerowane było jej imię. Drobna pamiątka, którą jako jedyna zatrzymała, aby przypominała jej o tym co przeszła.
- Mój naszyjnik - szepnęła, patrząc na reakcje Jack'a. Podniósł on swój wzrok, w którym Lively od razu odkryła zaskoczenie. Widziała że to to, że trafiła w punkt. - Naszyjnik który od niego dostałam, tego szuka ojciec - Lively już nie pytała, wiedziała że to to w jego nienawistnym spojrzeniu.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, każdy z chłopaków przyglądał się jej. W oczach Calum'a dostrzegła niezrozumienie, wiedziała że gdy tylko wyjdą z tej piwnicy, będzie musiała opowiedzieć im swoją historię, której nienawidziła. Jednak teraz wszystko to co widziała w jej rodzinnym domu, układało się w całość.
"Zamknęła za sobą jak najciszej potrafiła, ciężkie metalowe drzwi. Pomieszczenie w którym się znalazła, tonęło w ciemności, a ciężki, nieprzyjemny zapach zgnilizny drażnił jej zmysły. Słabe światło latarki, którą zdążyła wziąć ze sobą, oświetlało jedynie podłogę pod jej stopami. Miała niewiele czasu, za nim ojciec zorientuję się że wyszła z pokoju. Niepewnym krokiem przesunęła się w głąb pomieszczenia, dostrzegając w jego głębi wielki sejf na przeciwnej ścianie. Podbiegła do niego, omijając wszystkie ustawione po drodze przeszkody. Ustawienie pomieszczenia znała niemalże na pamięć. Próbę otwarcie wielkiego sejfu, podejmowała już nie jeden raz, za każdym jednak ktoś jej przeszkadzał. Jednak tego dnia była pewna, że jej się uda. Szybko wystukała na małym urządzeniu, ciąg cyfr który znalazła zapisany w notatniku ojca, schowanym w jego sypialni. Odczekała kilka sekund, kiedy usłyszała cichy dźwięk, pociągnęła mocno za metalową rączkę. Ciężkie drzwi uchyliły się, szybko przyświeciła słabym światłem w głąb sejfu. Jej oczom ukazało się kilka paczek wypełnionych białym proszkiem, broń i niezliczone banknoty pieniężne. Przyglądała się przez dłuższą chwilę całej zawartości, próbując ułożyć w głowie wszystko co tylko widziała."
- Dlatego jej szukałeś? - do Jacka podszedł Michael, mocno ciągnąc go za włosy. Brunet zawył cicho z bólu, jednak z jego twarzy wciąż nie znikał uśmiech, który coraz bardziej irytował Lively.
- Ta mała szmata powinna wrócić gdzie jej miejsce - brunetka próbowała po raz kolejny podbiec do chłopaka, jednak odciągnięta została przez Calum'a, który łapiąc ją w pasie uniemożliwił jej jakikolwiek ruch. Jednak cios, który ona zamierzała oddać, wymierzył Luke. Brunet zakołysał się na krześle od mocy uderzenia, a przed upadkiem uratowało go, podtrzymywanie krzesła przez Ashton'a.
- Przeproś ją! - warknął na bruneta.
- Nie jest tego warta! - Jack splunął na podłogę po raz kolejny, wciąż z pogardą w oczach wpatrując się tylko w nią.
- Skończ to Mike, nic więcej się nie dowiemy - blondyn posłał chłopakowi ostatnie spojrzenie pełne nienawiści i odwrócił się w stronę brunetki.
Chciała wyrwać się z uścisku Calum'a, jednak widząc broń w dłoni Michael'a, zaprzestała swoim ruchom. Chłopak wycelował nią w bruneta, który z tym samym uśmiechem wpatrywał się ciągle tylko w nią. Luke stanął przed nią, chcąc w ten sposób zasłonić swoim ciałem, sylwetkę bruneta. Lively jednak wyrwała się z uścisku Calum'a, twardo wpatrując się w oczy swojego brata. Odgłos wystrzału odbił się echem w pomieszczeniu, a bezwładne ciało opadło na krześle. Nie odwróciła wzorku. Przyjrzała się bezwładnej sylwetce chłopaka. Z jego ust wydobywała się cienka stróżka krwi, a koszula przesiąkała czerwoną cieczą, tworząc plamę w okolicy serca. Po jej bladych i zmęczonych policzkach spłynęła jedna łza i nie była to łza smutku. Odwróciła się w stronę przyglądającego się jej Calum'a i skinieniem głowy poprosiła, aby wyprowadził ją z tego pomieszczenia.
- Przykro mi - usłyszała na korytarzu jego cichy szept pełen skruchy, gdy prowadził ją do pokoju.
- Nie powinno - odparła bez emocji. - Nienawidziłam go.
- Nie dlatego Lively - chłopak spojrzał na nią z wyraźnym współczuciem w oczach. Lively nie do końca zrozumiała jego słowa, lecz targające nią wewnętrzne emocje, nie pozwoliły jej zapytać o co chodzi.
Jack był ziszczeniem jej największych koszmarów. Nie potrafiła od długich lat uważać go za brata. Krzywdził ją każdego dnia, nie podał jej pomocnej dłoni, kiedy prosiła o to niejeden raz. Przed tym aby ją skrzywdzić tak jak inni, powstrzymywały go tylko więzy krwi i świadomość, że jest jego rodzoną siostrą.
Usidła przy szklanym stole, opierając o niego łokcie, a w dłoniach schowała twarz. Calum postawił przed nią szklankę wypełnioną wodą, którą wypiła jednym dużym łykiem. Odstawiła naczynie z dźwięcznym uderzeniem o szklaną tafle, prostując się na krześle i odchylając głowę w tył, odetchnęła głęboko. Przetwarzała w głowie wszystkie słowa chłopaka, które usłyszała, analizując je krok po kroku. Czuła że Calum nie spuszcza z niej wzroku, jednak tym razem nie chciał na niego spojrzeć. Nie wiedziała czy dlatego, że bała się co zobaczy w jego oczach, czy bardziej tego czego nie zobaczy. Nie potrzebowała współczucia, jeśli by tak było, już dawno opowiedziałaby komukolwiek, o tym wszystkim co działo się w jej rodzinnym domu, jednak nigdy tego nie zrobiła. Była silna na tyle ile potrafiła, dzięki temu przetrwała te wszystkie lata w samotności, walcząc w pojedynkę ze swoimi demonami. Tym razem obawiała się, że ktoś będzie chciał jej w tym wszystkim pomóc, ale dla niej było już za późno. Zaskoczona była jednak swoim zachowaniem, kiedy to co robiła popadało z skrajności w skrajność. Dziś tępo, bez emocji, wpatrywała się jak po jednym dobrze oddanym strzale, ginie jej brat. A kiedy kilka tygodni temu, widziała jak ten sam chłopak, celuje do całkiem obcego dla niej mężczyzny, z drżeniem całego ciała i ogromnym strachem, ledwo utrzymywała się na nogach. To wszystko było dla niej tak nie zrozumiałe. Brzydziła się siebie i całego swojego ciała, jednak z czasem stawała się silniejsza i sama potrafiła się bronić. Spojrzała nieobecnym wzrokiem w stronę opierającego się o kuchenny blat bruneta, przywołując w głowie słowa Jacka. Nagle w jej głowie rozbłysła jedna myśl, niczym zapalająca się lampka.
- Zawieź mnie do mojego domu - odpowiedziała podnosząc się z miejsca.
- Nie jest tam bezpiecznie - Calum spojrzał na nią, w jego oczach mogła dostrzec troskę. Wiedziała, że po tym co usłyszał w piwnicy w jego głowie pojawiło się więcej pytań niż odpowiedzi, jednak nie miała teraz ochoty tłumaczyć tego co usłyszeli. Zaśmiała się cicho pod nosem, zdając sobie sprawę, że poczuli się teraz tak jak ona czuła się od początku jej pobytu z nimi.
- Muszę coś sprawdzić.
- Zawołam Luke'a, on ma klucze - wyminął ją w drzwiach i zbiegł do piwnicy, gdzie jak się domyślała reszta zajmowała się ciałem Jacka. Wzdrygnęła się na tą myśl, gdy przed jej oczami pojawiła się jego bezwładna sylwetka. Szybko odpędziła od siebie te myśli, zaciskając pieści i wbijając swoje długie paznokcie w wewnętrzną cześć dłoni. To przez chwilę pozwoliło jej się skupić na bólu, który sobie zadała.
Luke wyszedł z piwnicy, kierując na nią swoje zaniepokojone spojrzenie. To co stało się kilka minut temu, stworzyło w jego głowie całkiem inny obraz brunetki. Z bezbronnej dziewczyny, stała się silną i walczącą o siebie dziewczyną. Zaskoczyła go jej zmiana, gdy po raz pierwszy uderzyła bruneta. Mimo, że nie rozumiał nic z zaistniałe sytuacji, postanowił dać jej czas, wiedział że to będzie o wiele lepsze rozwiązanie, niż wyciąganie z brunetki prawdy, a ona sama wyjaśni im to gdy upora się z tym. Przysłuchując się ich rozmowie zrozumiał, że spotkało ją coś naprawdę złego, a sposób w jaki zwracał się do niej brunet sprawiał, że pałał do niego jeszcze większą nienawiścią. Widząc jej nieobecny wzrok, zaniepokoił się i podszedł do niej.
- Wszystko w porządku? - zapytał i delikatnie złapał za jej ramię, by na niego spojrzała.
- Tak - odpowiedziała beznamiętnie. Nie przywykła do troskliwego Luke'a, którego chłopak zgrywał przy niej pierwszy raz. Nie wiedziała czy to jego kolejna maska czy troska w jego oczach jest prawdziwa. Szybko odwróciła wzrok od jego niebieskich tęczówek, w które wpatrywała się za długo. - Po prostu zawieź mnie do moje mieszkania. Musze coś sprawdzić - odpowiedziała bez jakichkolwiek emocji w głosie i ruszyła w stronę drzwi, w celu opuszczenia domu.
~*~
pierwsze odkryte tajemnice za nami,
w wolnej chwili zapraszam na coś zupełnie innego,
historia o utracie szczęścia, o przyjaźni, która uczy nas jak znów stawiać kroki w życiu
"Falling 》 C.Hood "
znajdziecie na moim profilu
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top