12.

„ this is my brother"

Nie zastanawiała się, ile czasu spędziła na zimnej podłodze w korytarzu. Uniosła schowaną twarz w zgięciu kolan i rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu. Zdawało jej się, że minęły długie chwilę od zostawienia blondyna w pokoju. Odetchnęła głęboko, prostując nogi i podnosząc się, przesuwając plecami po zimnej w dotyku ścianie. Starała się uporać z żywymi obrazami wspomnień pod powiekami, nie potrzebowała teraz strachu, który czuła zawsze, gdy jej wspomnienia związane z jej ojcem, powracały z jej podświadomości. Przystanęła przed pokojem, z zamiarem wejścia do niego, jednak zaciekawiły ją ciche odgłosy pochodzące z dolnych pomieszczeń. Podeszła bliżej stromych schodów, na tyle cicho by nie wystraszyć nikogo, kto mógł się tam znajdować. Jednak odgłosy które słyszała, nie pochodziły z mieszkania, tylko z zewnątrz, tuż przy drzwiach. Głosy były niewyraźnie, na tyle że nie potrafiła zrozumieć słów, jednak mogła spokojnie stwierdzić, że nie należały do żadnego z chłopaków, którzy w ostatnim czasie próbowali ją, jak mówili, chronić. Mocne szarpnięcia za klamkę, obudziły ją z chwilowego zamyślenia. Odwróciła się i szybko wbiegła do pokoju, w którym na jej dużym łóżku, wciąż zajmował miejsce blondyn.

    - Ktoś chce wejść do mieszkania - wyszeptała, nabierając głębokiego oddechu.

    Blondyn zerwał się z miejsca i wybiegł szybko na korytarz. Po chwili wrócił i ciągnąc brunetkę za dłoń, wciągnął ją do niewielkiej garderoby zamykając mocno drzwi. Pomieszczenie było na tyle małe, że dziewczyna przywierała do niego każdym najmniejszym centymetrem ciała a z każdym oddechem, czuła ciepło wydychanego przez chłopaka powietrza, na swoich policzkach.

    - Co się dzieje? - wyszeptała, jak najciszej potrafiła, spoglądając w oczy Luka.

    - Mówiłem, że Cię szukają! - spuścił wzrok i wygrzebał z kieszeni telefon.

    Po wystukaniu kilku liter, schował go z powrotem do kieszeni, mocniej przyciskając brunetkę do swojej klatki piersiowej. Nie poruszała się, bała się zrobić najmniejszy ruch. Dotyk jego ciała sprawiał, że jej oddech stał się płytszy, jednocześnie paraliżując wszystkie kończyny. Przyglądała się jego błękitnym tęczówką, które analizowały każdy najmniejszy zakamarek jej twarzy. Wtedy we śnie, nie widziała tego błękitu. Doskonale pamiętała ciemny granat jaki nimi zawładnął, pamiętała ostre rysy twarzy, mocno zaciśniętą szczękę. Jego oczy miały w sobie tyle sprzecznych emocji, tyle samo ile chłopak nosił w sobie. Nie wiedziała w którą jego maskę ma uwierzyć. W jego bezwzględną, obojętną na jej osobę, czy tą, którą przyjął teraz. Był niespokojny, jednak jego dłonie, które bez namysłu, delikatnie masowały jej plecy, pozwoliły jej trochę się uspokoić. Nasłuchiwał tego, co działo się za drzwiami małej garderoby, nie mając czasu, aby myśleć o tym, kogo chce przed nią udawać. Był dla niej zbyt trudnym chłopakiem, ale miał w sobie coś co nie powalało jej o nim nie myśleć. Nie realny sen pobudził w niej coś, czego nie czuła już dawno. Jednak jak mogła myśleć w taki sposób o kimś, kogo nie obchodził w żaden możliwy sposób. Gwałtownie przygryzła dolną wargę, do momentu gdy poczuła nieprzyjemne mrowienie. To pozwoliło jej myślom wrócić na właściwy tor i oderwać spojrzenie od błękitnych oczu chłopaka. Odsunęła się na tyle ile pozwalała jej ściana za plecami, by nie czuć paraliżującej bliskości blondyna. Usłyszała tylko cichy dźwięk jego śmiechu i poczuła dłoń która ponownie przysunęła ją do niego.

    - Wiem że Ci się to podoba - wyszeptał wprost do jej ucha, tak jakby przed chwilą, wyczytał wszystko w jej oczach. Poczuła chłodny metal kolczyka, który znajdował się w jego wardze, gdy tylko oblizał wargi, wciąż trzymając głowę blisko jej ucha. Znów przybrał maskę, którą pokazał jej podczas jej próby ucieczki. Mimo, że jego oczy nie zmieniły koloru, tak jak w jej realistycznym śnie, widziała w nich, że w ten sposób pogrywa z nią. Cofnęła głowę, przestraszona jego gestem i kolejnym łamaniem jej przestrzeni. Nie potrafiła ukryć dziwnego uczucia, rozlewającego się ciepła w jej brzuchu, którego jeszcze nie rozumiała. Wiedziała że to co się z nią dzieje jest złe, stała się ofiarą własnego umysłu, który skołowany, nadal nie potrafił oddzielić dziwnych wydarzeń z jej otoczenia. Wiedziała również, że Luke potrafił doskonale wykorzystać jej słabość do niego, sam czerpiąc z tego korzyści. Na jego ustach pojawił się dziki uśmiech. Językiem bawił się swoim czarnym kolczykiem, co potęgowało jej dziwne uczucia. Odwróciła wzrok od jego twarzy, tuż obok drzwi usłyszała ciche odgłosy kroków. Dłoń Luke'a, mocno zacisnęła się na jej ustach, tak aby nie potrzebny krzyk, nie wydobył się z jej gardła. Mocniej przywarła ciałem do jego sylwetki, czując strach, zalewający ją od stóp, po czubek głowy. Klamka niewielkich drzwi poruszyła się kilka razy, przestraszona mocniej wbiła paznokcie w skórę dłoni chłopaka, którą trzymała. Czuła, że robi na jego ciele mocne czerwone znaki, jednak teraz kontrolę przejął nad nią strach. Drzwi ustąpiły, a do garderoby wpadło więcej światła, oświetlając ich przyciśnięte ciała.

    - Ale znaleźliście sobie kryjówkę! - przed ich oczami zawitała ciemna czupryna Calum'a.

    Odetchnęła głębiej, rozluźniając spięte ciało. Czuła, że Luke również się odprężył, zabierając dłoń z jej ust. Zgromiła wzrokiem bruneta, który wciąż stojąc w drzwiach uśmiechał się, widząc tą dwójkę, tak mocno ściśnięta w jednym malutkim pomieszczeniu. Jako pierwsza wysunęła się z garderoby, tuż za nią Luke.

    - Nie mogłeś nas zwołać?

    - Nie, tak było o wiele zabawniej - brunet zaśmiał się, jednak widząc mrożące spojrzenie przyjaciela, od razu zamilkł.

    - Złapaliście ich? - zapytał wymijając ich i kierując się na korytarz.

    - Jeden uciekł. Drugiego Mike zawiózł już do nas. - Cal podrapał się niepewnie po karku.

    - Więc my też tam jedziemy - wyszli z pomieszczenia, brunetka szybko ruszyła za nimi zbiegając po schodach. Luke założył swoją czarną kurtkę i zamknął za nimi drzwi.

       ***

     - Mogę iść z wami? - zapytała niepewnie, gdy kierowali się w stronę piwnicy. - Chce w końcu dowiedzieć się czegokolwiek.

    Luke nic nie odpowiedział, nawet nie spojrzał na nią. Wpatrywała się w jego sylwetkę, która zatrzymała się w połowie drogi.

    - To może być nieprzyjemny widok - spojrzał na nią przez ramię.

    - Chcę tam iść - powiedziała pewniej, zaciskając dłonie w pięści.

    - Więc, dobrze - dodał po chwili namysłu, a Lively ruszyła szybszym krokiem, wyrównując go z brunetem.

Tym razem z twarzy Calum'a znikły wszystkie emocje. Nie było już na niej drobnego uśmiechu, teraz jego rysy stały się ostrzejsze, a ciało lekko napięło. Zdała sobie sprawę, że każdy z tej czwórki ma dwa oblicza, jedno prawdziwe zwykłych mężczyzn, drugie które musieli w sobie wypracować. Bezwzględność i pewność siebie zmieniała ich diametralnie, kreując na złych ludzi, których zobaczyła pierwszego dnia.

    Drzwi do piwnicy, w której niedawno była przytrzymywana, były uchylone. W środku paliła się jedna żarówka, a na środku ustawione było krzesło. Przywiązany do niego brunet, nieskutecznie próbował rozerwać liny, które jednak był zbyt mocne, by ludzkie mięśnie mogły dać sobie z nimi rade. Weszła do pomieszczenia, w którym znajdował się już Michael, który oparty o ścianę wpatrywał się nieobecnym wzrokiem przed siebie. Tuż obok krzesła stał Ashton, szarpnął mocną głową bruneta, tak że teraz jego ciemne brązowe tęczówki wpatrywały się w nią. Ich ciemny blask przytłoczył ją, poczuła że jej nogi miękną, a w głowię kręci się. Złapała dłoń Calum'a i po raz kolejny spojrzała na przywiązanego do krzesła bruneta.

- Jack? - szepnęła, nabierając mocniej powietrza. Wszyscy w pomieszczeniu spojrzeli na nią zdezorientowani.   

    - Cześć mała suko - usłyszała niski głos chłopaka i cichy śmiech. Puściła dłoń bruneta i szybkim krokiem podeszła do chłopaka. Wymierzyła jeden celny cios, trafiając wprost w nos bruneta. Poczuła mocne pieczenia na kostkach, spojrzała na dłoń, która lekko zaczerwieniła się od mocy uderzenia.

    - Niezły cios - usłyszała za sobą głos Ashton'a, który w tamtym momencie zignorowała.

    - Znasz go? - Luke podszedł do niej, odciągając ją od śmiejącego się bruneta, któremu z rozbitego nosa ciekła krew.

    - To mój brat - wysyczała wściekle przez zaciśnięte zęby, posyłając chłopakowi jedno wrogie spojrzenie.

~*~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top