11.

„ we can't go home"

Prędkość z którą się poruszali, już dawno przekroczyła dopuszczalną normę. Nerwowo wbiła paznokcie w skórzany fotel, przytrzymując się mocnej, gdy po raz kolejny Luke gwałtownie skręcał. Nie wiedziała przed czym starał się tak uciec, nie zauważyła nikogo, kto mógł by ich gonić. Jednak powstrzymała się od pytań, chciała bezpiecznie dojechać na miejsce, w które spieszył się blondyn. Widziała, że jakiekolwiek pytania mogą wyprowadzić go z równowagi, a tego w tej chwili naprawdę nie potrzebowała. Okolica w której aktualnie się znajdowali, wydawała się jej znajoma. Pas bezpieczeństwa mocno wbił się w jej klatkę piersiową, gdy chłopak zatrzymał gwałtownie samochód. Nie widziała nawet, kiedy wysiadł z niego i otworzył drzwi po jej stronię. Przez chwilę jeszcze wyrównywała swój oddech, jednak ponaglona przez spojrzenie blondyna, odpięła pas i wysiadła niepewnie na chodnik. Jej nogi były jak z waty, nie była przyzwyczajona do szybkiej jazdy, a tym bardziej prędkości z jaką samochód prowadził Luke. Zdezorientowana, przyglądała się okolicy i niewielkiemu domu, pod którym zaparkowali. Nie miała jednak czasu na myśli, Luke zamknął czarne Bugatti, które należało do Ashton'a i ruszył w stronę domu. Domyślała się, że na pewno pożyczył samochód od przyjaciela, z jego samochodu po wybuchu nie zostało nic. W duchu winiła za to siebie, teraz gdy wiedziała, że ta bomba podłożona była przez jej obecność z nimi. Wyrwana z myśli, szybko ruszyła za chłopakiem, widząc że ten otwiera drzwi. Wbiegła do środka, zatrzymując się gwałtownie na środku pomieszczenia.

- Ja...Jak? - rozejrzała się po pokoju. Dopiero w tej chwili zrozumiała, że mieszkanie, w którym obecnie się znajdowała, należało do niej. Spojrzała zdezorientowana na blondyna, który zamykał drzwi od środka, przekręcając dwa razy zamek.

- Nie myśl, że zostaniemy tu dłużej - rzucił pęk kluczy na niewielką komodę i ściągnął z ramion skórzaną kurtkę.
Wszystko w mieszkaniu wyglądało tak samo, jak przed porwaniem jej. Tylko niewielki kurz osiadł się na meblach, z racji tego że od tygodni nikt nie odwiedzał tego domu. Przejechała dłonią po skurzonym kuchennym blacie i usiadła na nim. Uwielbiała tak robić, zawsze gdy potrzebowała chwili na przemyślenie paru spraw, parzyła kubek gorącej herbaty i wskakiwała na blat, z którego miała widok na ulice. Tym razem wielkie okno przysłaniała ciemna roleta, wiedziała że ktoś inny musiał ją zasunąć, sama nigdy tego nie robiła.

- Dlaczego mnie tu przywiozłeś? - zapytała, widząc jak Luke, sięga do lodówki po butelkę wody.

Domyślała się, że pewnie inne produkty nie nadają się już do spożycia, jednak nie to teraz najbardziej ją interesowało. W głowię pojawiało się coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi. Sytuacja w sklepie stwarzała kolejne zagrożenie, którego się bała. Niski głos wciąż odbijał się echem w jej głowie, próbowała przypomnieć go sobie, jednak  nie potrafiła. Zamazany został przez inne wspomnienia i wydarzenia, jednak była pewna, że nie był jej obcy.

- Nie możemy wrócić do domu. Chłopaki mają sprawę do załatwienia, a tamci dalej cię szukają - upił łyk wody z butelki i zakręcił ją z powrotem.

- "Tamci" to znaczy kto? - złapała butelkę, którą rzucił jej chłopak i przytknęła ją do ust. Połykała wodę łapczywie, nawet nie wiedziała, że jest tak spragniona.

- Nie jest to w tym momencie, dla Ciebie istotna informacja - odpowiedział oschle i wyszedł z pomieszczenia, kierując się schodami na wyższe piętro.

Brunetka zeskoczyła z blatu i szybko ruszyła za nim. Widziała, jak chłopak znika za drzwiami pokoju, który był jej sypialnią. Popchnęła drzwi i weszła do pomieszczenia, tuż za nim. Pomieszczenie również zostało nie naruszone. Kilka obrazków nad łóżkiem i niewielka komoda, wciąż miały w nim swoje miejsce. Jedynie gitara, którą przeważnie trzymała zamkniętą w szafie, oparta stała o ścianę, tuż obok łóżka. Domyślała się, że blondyn był w jej domu już nie jeden raz, poruszał się po nim naprawdę swobodnie, znając każdy najmniejszy kąt.

- Luke, dlaczego nie dacie mi odpowiedzi na moje pytania!  Gdybym wiedziała kto jest moim zagrożeniem, sama mogła bym się obronić, albo przynajmniej ukrywać. Nie musielibyście, przejmować się problemem, jakim dla was jestem - blondyn spojrzał na nią i cicho roześmiał się. Zacisnęła mocniej pięści, czując napływając irytację. Coraz bardziej denerwowało ją to, że uważają ją za bezbronną dziewczynkę, która nie potrafi o siebie zadbać. Była silna i potrafiła walczyć o swoje życie. Nie był to jej pierwszy raz, kiedy myślała o siebie walczyć, o swoje życie, które mogła stracić już dawno. Nie znali piekła, które już przeżyła.

- Nie wiesz z kim chcesz walczyć - blondyn opadł na łóżko, zakładając ręce pod głowę i wciąż się jej przyglądając.

- Nawet nie wiesz z kim już walczyłam - szepnęła cicho, bardziej do siebie niż do chłopaka.

" Krzyknęła głośno, gdy rzucona została o podłogę. Przycisnęła dłoń do biodra, które pulsowało od bólu. Zaklęła cicho pod nosem i podniosła się z ziemi, wciąż przyciskając dłoń do bolącego miejsca. Wysoki mężczyzna pokonał szybko odległość która go dzieliła od brunetki, wywracając wszystkie krzesła, które stały na jego drodze. Światło jasnej żarówki, jedynej w pomieszczeniu, odbijało się w jego ciemnych, wręcz czarnych tęczówkach. Ciemne włosy okalały bladą twarz, sprawiając, że wyglądał jeszcze bardziej niebezpiecznie. Wrażenie to potęgowały ciemne ubrania i kilka tatuaży na ramionach, które zdążyła dostrzec. Wyglądał młodo, niczym nie różnił się od poprzednich współpracowników jej ojca. Wciąż nie wiedziała, czym on się zajmował, jednak była coraz bliżej poznania prawdy, gdyby czarnowłosy jej w tym przeszkodził.

- Czego tu szukałaś mała? - zawarczał niskim głosem, przez zaciśnięte zęby, mocno łapiąc ją za ramie. Pisnęła po raz kolejny, czując mocny ból, jednak nieugięta milczała.

Mężczyzna widząc, że nie chce z nim współpracować, pociągnął mocniej jej ciało i uderzył nim z całą siłą w ścianę. Osunęła się na podłogę, czując metaliczny smak krwi w ustach. Dotknęła lekko dłonią wargi, na której powstało niewielki rozcięcie.

- Powiesz wreszcie, czym mam użyć całej siły? Więc jak mała? - znienawidziła tego określenia, jakie używał brunet. Podniosła się chwiejąc się na nogach i spojrzała wprost w ciemne oczy mężczyzny.

Wiedziała, bardziej przeczuwała, że to czym zajmuję się jej ojciec było czymś niebezpiecznym, skoro tak bardzo chcieli aby nikt nie miał wstępu do piwnicy w ich domu. Znalazła się tu, tylko dzięki nieuwadze jej ojca i reszty jego znajomych. Przeglądając szybko wilgotne pomieszczenia znalazła liczną broń i wielki sejf, którego mimo prób nie potrafiła otworzyć. Tajemnice, które skrywał ojciec, były brudne i z chwilą zejścia tu zaczynała bać się go coraz bardziej. Splunęła prosto w twarz mężczyzny, stojącego na wprost niej, nie odwracając spojrzenia. Odsunął się od niej na niewielką odległość i wytarł dłonią mokry ślad na policzku. Złapał mocno za jej włosy i szarpnął do przodu. Zawyła z bólu, jednak starała się wyrwać z mocnego uścisku.

- Pożałujesz tego! - rzucił nią po raz kolejny o ścianę, jednak tym razem na tyle mocno aby straciła przytomność."

- Lively, dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. Na razie tak jest lepiej - blondyn wyrwał ją z myśli, niebezpiecznie wędrujących po wspomnieniach. Nie miała sił po raz kolejny tłumaczyć mu, że ich tajemnice wcale nie są dla niej dobre. Szybko odwróciła się od niego,  znikając za drzwiami pomieszczenia.

Oparła się o zimną ścianę korytarza, przymykając powieki. Na jej czole pojawiły się kropelki potu, wywołane nieprzyjemnym wspomnieniem. Oddychała niespokojnie, czując jak jej serce mocniej uderza w jej piersi. Wspomnienia wciąż były trudne i bardzo wyraźne, mimo że tak bardzo starała się od nich uciec. A jeśli odpowiedzi na jej wszystkie pytania, dawno już znała?

                                    ~*~

dziękuję,

tylko tyle chce wam dziś powiedzieć,

dziękuję za wszystko

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top