1.
"Thru these tears"
Poczuła przeszywający ból, w każdej najmniejszej części jej ciała. Otwarła wciąż zamknięte powieki, jednak szybko pożałowała, swojej decyzji. Szare, ciemnie pomieszczenie, w którym nadal się znajdowała, szybko powróciło jej myśli do rzeczywistości. Uniosła się ostrożnie na łokciach, by móc rozejrzeć się po słabo oświetlonym pomieszczeniu. związane ręce, uniemożliwiały jej nawet te najmniejsze ruchy. Jednak po długim i męczącym siłowaniu, zdołała usiąść w mniej więcej odpowiadającej jej pozycji. Sznur, którym obwiązana była już czwartą dobę, o ile dobrze liczyła mijający czas, wrzynał się w jej poczerwieniałe nadgarstki, sprawiając paraliżujący ból. Starała się swoje myśli odsunąć od tego uczucia, a skupić na tym wszystkim co działo się w okół niej. Nieśmiałe promyki słońca przedzierały się przez małe zakratowane okno, na drugim końcu pomieszczenia, oświetlając jedynie kawałek szarej, pustej podłogi. Zrezygnowana swoją bezsilnością i niemocą w znalezieniu drogi ucieczki, oparła się o zimną i lekko wilgotną ścianę. Przymknęła zmęczone powieki, starała się zrozumieć to wszystko, co zdarzyło się w przeciągu kilku ostatnich dni.
" Biegła ile sił w nogach, próbując dogonić, odjeżdżający już z przystanku autobus. Na marne, był godzina dwudziesta pierwsza i właśnie odjechał jej ostatni. Zrezygnowana przystanęła na chwilę, łapiąc kilka głębszych oddechów i poprawiła opadający z jej ramienia pasek małej torebki. Zrezygnowana bez zastanowienia ruszyła przed siebie, czując jak męczący będzie jej powrót do domu. Czekało ją cztery i pół kilometra marszu, na który nie miała już dziś najmniejszej ochoty. Marzyła jedynie o gorącej kąpieli i ciepłym wygodnym łóżku. A wszystko przez to, że kolejny raz zasiedziała się w kawiarni, którą w te dni musiała zamykać sama. Przeklinała w głowie, wizja samotnego powrotu do domu nie napawała ją radością. Po przejściu mniej więcej połowy swojej drogi, skręciła w mniej uczęszczaną uliczkę miasta, na której nie kręcili się już żadni wracający do domu ludzie. Jeden z zimniejszych podmuchów wiatru, zmusił ją do szczelniejszego okrycia się swoją skórzana kurtką. Jak na jeden z pierwszych sierpniowych wieczorów, było zbyt chłodno. W duchu dziękowała, że nie zdecydowała się wracać w swoich krótkich niebieskich szortach, miała na sobie długie czarne spodnie, które chociaż trochę chroniły ją od zimniejszych podmuchów. Opustoszała ulica przerażała ją, tym bardziej, że zapuszczała się w rejon miasta, który nie należał do najbezpieczniejszych. W duchu modliła się, aby jak najszybciej pokonać tą drogę i znaleźć się już we własnym domu, pod gorącym prysznicem, po prostu bezpieczna, zamknięta w swoich czterech ścianach.
Z marzeń o kąpieli wyrwał ją samochód, przejeżdżający z prędkością, łamiącą wszelkie dopuszczalne normy. Nie przykuła do niego jednak większej uwagi, pochłonięta była walką ze wzmagającym się wiatrem. Słyszała w oddali pisk opon, samochód gwałtownie zatrzymał się lecz nie to ją zaciekawiło. Odwróciła się gwałtownie, słysząc głośną rozmowę. Cztery wysokie osoby wysiadające z samochodu, których sylwetek z tej odległości nie potrafiła dokładnie dostrzec, zainteresowały ją. Był i ktoś piąty, lecz nie widziała go, słyszała zaledwie strzępki rozmowy.
- Nie tak się umawialiśmy - zdołała wyłapać kilka słów. Wyostrzając wzrok, chciała dostrzec coś więcej, lecz przez panujący pół mrok na ulicy, nie mogła zauważyć tego co działo się kilkaset metrów od niej. Nerwowo zaciskając dłoń na pasku torby, zrobiła kilka kroków w tył, tak aby skryć się w cieniu jednej z witryn sklepowych. Kiedy nareszcie, jedna z lamp znajdujących się obok zdarzenia, które obserwowała, zapaliła się zamarła, a kolana ugięły się pod ciężarem jej przerażonego ciała. Teraz widziała wyraźnie grupkę czterech mężczyzn, na oko w jej wieku. Jej zdenerwowanie przerodziło się w strach. W dłoni jednego z nich dostrzegła broń, która skierowana była prosto, w młodego chłopaka. Nie słyszała już żadnej rozmowy. Po chwili w okół niej rozległ się głuchy wystrzał. Przerażona widokiem bezwładnie opadającego ciała, nie kontrolowała tego co robi. Z jej ust wydał się głośny okrzyk przerażenia, po chwili sparaliżowanymi dłońmi zakryła szybko, lekko rozchylone wargi. Przeklinała w głowie, swoją naturalnie wrodzoną gwałtowność. Widząc jak z prędkością światła, wszystkie cztery sylwetki odwracają się w jej stronę, z przerażenia a nawet i strachu nie potrafiła się poruszyć. Przez jej głowę przewijały się wizję tego, co może się za chwile stać, jeśli jak najszybciej nie zniknie z tego miejsca.
- Łapać ją! - usłyszała głośny wrzask chłopaka z bronią w dłoni, co natychmiastowo przywróciło krążenie w jej dolnych kończynach. Mając niedużą przewagę, ruszyła biegiem wzdłuż mniej oświetlonej strony ulicy. Słyszała głośne bicie swojego serca i słabnące z każdym pokonanym metrem, odgłosy biegu za nią. Przystanęła w za rogiem ulicy, nie słysząc już za sobą żadnych kroków. Jej przełyk palił, a płuca zdawały się wyraźnie zmniejszyć swoją objętość. Próbowała jak najskuteczniej wyrównać swój oddech, mając nadzieję, że nikt jej nie znajdzie, że na dobre ich zgubiła.
Z kieszeni kurtki wyciągnęła swój telefon, odblokowała go z zamiarem zadzwonienia do kogoś, kto mógł by jej pomóc. Spoglądając na jasny ekran, zdała sobie sprawę, że niema nikogo, że jest kompletnie sama. Z bezradności schowała urządzenie z powrotem na poprzednie miejsce i potarła nerwowo roztrzęsione dłonie. Była kompletnie zagubiona, znajdowała się w okolicy, której w ogóle nie znała. Dookoła otaczała ją ciemność, której zawsze się okropnie bała, jednak teraz nie to napawało ją strachem. Czuła, że gdzieś za rogiem może kręcić się czwórka kompletnie obcych jej facetów, którzy być może ją również chcą pozbawić życia. Zbyt wiele widziała by mogli jej odpuścić, wiedziała, czuła gdzieś w środku, że nie odpuszczą.
Rozglądając się dookoła, postanowiła po dłuższej chwili, wyjść z jej małej kryjówki. Nie widząc nic przez otaczającą ją ciemność, spowodowaną brakiem jakiejkolwiek działającej lampy, ostrożnie i jak najciszej potrafiła starała się dotrzeć do głównej ulicy, by móc zorientować się gdzie jest. Słysząc za plecami delikatny szelest, na jej ciele pojawiły się ciarki, czuła że jest obserwowana. Przystanęła w miejscu, delikatnie odwracając się, gdy nagle poczuła czyjąś dłoń, oplatającą ją w okół tali, a drugą wędrującą na jej usta, zakrywając je i uniemożliwiając wydobycie się z jej gardła okrzyku przerażenia. Osoba, która pociągnęła ją na bardziej oświetloną ulice, znacznie górowała nad nią wzrostem. Szarpiąc się ocierała mocno plecami o klatkę piersiową jej oprawcy, jego dłonie, które skutecznie uniemożliwiały jej najmniejszy ruch, były znacznie większe od jej drobnych. Po dłuższej wciąż nieskutecznej walce, postanowiła odpuścić, wiedziała, że nie jest w stanie wygrać z chłopakiem o wiele silniejszym od niej. Rozglądała się w panice dookoła. Przed jej przerażonymi oczami, pojawiła się pozostała trójka, obserwowanych przez nią chwile wcześniej chłopaków. Wyraźnie wyróżniał się między nimi zielonowłosy, stojący na ich czele. Ponowną fale dreszczy wywołała u niej, trzymana w jego dłoni broń, którą mimowolnie podniósł, celując w jej stronę, uśmiechając się przy tym blado.
- Powiedz mi mała, co ja mam teraz z Tobą zrobić? - przyglądał się jej swoimi mocno zielonymi tęczówkami, w których dostrzegła chęć zabicia jej. Jego dłoń mocniej zacisnęła się na broni, powodując mimowolne zawroty głowy u dziewczyny. Gdyby nie dłonie, które trzymały ją w jednej pozycji, już dawno opadłaby na zimny asfalt. Za nim dostrzegła również dwóch, tak samo młodych mężczyzn. Brunet, lekko odróżniający się od tej dwójki, spoglądał na nią z dziwnym wyrazem twarzy, którego nie potrafiła rozszyfrować. Nie wiedziała czy to współczucie, czy może zdenerwowanie, jednak wyraźnie był poruszony tym co się działo. Wyższy od niego blondyn, wydawała się jej być niewzruszony całą sytuacją, tak jakby to nie pierwszy raz jego przyjaciel celował, do kompletnie mu obcej dziewczyny. Chłopak odblokował broń, przytrzymując palec wskazujący na jej spuście. Do jej oczu gwałtownie napłynęły pierwsze łzy, które już bez przeszkód spływały po jej policzkach, zatrzymując się na dłoni chłopaka trzymającego ją na jej ustach. Coraz mocniej uderzała ją świadomość, że za chwile zginie.
- Nie rób tego! - jak przez mgłę usłyszała nad sobą głos. Chłopak rozluźnił delikatnie swoje dłonie, które tak mocno oplatywał w okół jej klatki piersiowej, pozwalając nabrać jej jednego z głębszych oddechów. - Po co Ci to?
- Hemmo zwariowałeś? - stojący na przeciw niej zielonooki, spojrzał z zaskoczeniem na trzymającego ją chłopaka. Nie opuścił jednak broni, wciąż trzymając ją na wysokości jej klatki piersiowej. - Przecież ona do cholery widziała wszystko!
- Chcesz kolejnej ofiary? Myślisz, że jak ją teraz zastraszysz, ona powie co widziała komukolwiek? - nie docierało do niej, że chłopak broni ją, próbuję ratować jej życie. Była tak przestraszona, że z ledwością wyłapywała rozmowę, która toczyła się w okół niej. Wiedziała, że chodzi o jej życie, jednak widok broni wycelowanej prosto w nią, paraliżował jej ciało i umysł do granic możliwości.
- Od kiedy Cię to interesuję przecie.... - zielonowłosy nie skończył zdania, słysząc pierwsze sygnały, informujące o nadjeżdżającej policji. - Kurwa, ktoś musiał nas widzieć! - odwrócił się w stronę słyszanego dźwięku, opuszczając celowaną w nią broń.
Nagłe poruszenie, sprawiło że mężczyzna trzymający ją, rozluźnił uścisk dłoni na jej ciele. Przez chwile nie docierało do niej, co tak na prawdę się dzieję. Uciekaj! - krzyczała jej podświadomość. Mocno odpychając od siebie wyższego chłopaka i uderzając go z całej siły, wyrwała się z jego uścisku i zerwała się biegiem w jedną z bliższych uliczek. Nie odwracała się, nie próbowała nawet sprawdzać co dzieje się za nią, chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim co prawda pustym, lecz bezpiecznym domu. Potykając się o kilka schodów, znajdujących się przed wejściem, z drżącymi dłońmi próbowała otworzyć zamknięte drzwi. Gdy uporała się z zamkiem wpadła do środka, zatrzaskując je za sobą, przekręcając kilka razy zamek, chcąc mieć pewność, że napewno je zamknęła. Z bezradności osunęła się plecami po mahoniowym drewnie. Dłonie zacisnęła w pięści i wybuchła głośnym, przenikającym każde pomieszczenie płaczem. Teraz docierało do niej, co właściwe przed chwilą się stało, że w ułamku sekundy mogła stracić życie. Powoli rozumiała, że jej życie nie jest pisane, ze szczęśliwym zakończeniem. "
Słysząc odgłos rozmowy na korytarzu, delikatnie rozchyliła przymknięte powieki. Dźwięki głosów i kroków nasilały się, kiedy rozmówcy zbliżali się do drzwi pomieszczenia, w którym ją trzymano. Poprawiła się delikatnie z niewygodnej pozycji, przyciągając kolana blisko klatki piersiowej. Słysząc dźwięk przekręcanego zamka, ponownie ogarnął ją strach. Otwierające się szeroko drzwi, wpuściły sporą ilość światła z korytarza. Dostrzegła, że pomieszczenie, które początkowo pomyliła z pokojem, tak na prawdę było niewielką piwnicą.
Po raz pierwszy mogła przyjrzeć się ostatniemu chłopakowi z całej czwórki. Wysoki blondyn, z włosami delikatnie zaczesanymi do góry, wydawał się jej być podobny do reszty. Umięśnione ciało i pewne ruchy, sprawiały wrażenie opanowanego, ale za razem pewnego siebie mężczyzny. Wiedziała, że tak jak cała reszta jest niewiele starszy od niej, zdradzały to jego wciąż młodzieńcze rysy twarzy, lecz jednak miały w sobie zarys opanowania i pewności górowania nad innymi. Zamkną za sobą drzwi, by po chwili zbliżyć się do jej małego materaca i postawić przy nim talerz z kilkoma kanapkami oraz wodę. Wiedziała jak bardzo jest spragniona, jednak gotowa była, jak każdego poprzedniego dnia, odmówić sobie jedzenia. Nie widziała przenikającego spojrzenia jakim obdarzył ją chłopak. Swój wzrok po raz kolejny skupiła na plamce słabego słonecznego światła, wiedziała, że jej spojrzenie zdradzi to jak bardzo jest wyczerpana, ale również jak bardzo się boi. Jednak nie chciała dać im tej satysfakcji, że doprowadzili ją do takiego stanu, jakiego oczekiwali. Blondyn przybliżył się do niej, a ona jeszcze mocniej przywarła do ściany, o którą się opierała. Bała się każdego gestu, dotyku z ich strony. Nie wiedziała czego od niej chcą, dlaczego nie zabili jej już wcześniej, teraz tylko sama zabijała się czekaniem z myślą o nadchodzącej śmierci. Chłopak widząc jej przerażenie, wyciągnął dłoń i delikatnie przysunął jej ciało bliżej niego. Całą swoją uwagę skupił na sznurze, owiniętym w okół jej dłoni, po to aby po chwili delikatnie go rozwiązać i uwolnić jej obolałe ręce. Rozmasowała poczerwieniałe nadgarstki, lekko sycząc, czując ból spowodowany własnym dotykiem.
- Musisz coś zjeść, nie chcesz chyba umrzeć z głodu - usłyszała delikatny głos chłopaka, jednak nie zdecydowała się odpowiedzieć. Może jednak chciała umrzeć z głodu? Prędzej czy później i tak czekała ją śmierć, wizja tej z głodu wydawała się jej być łagodniejsza, niż obraz zielonowłosego chłopaka z bronią, wycelowaną w jej serce. Wdziała zrezygnowanie na twarzy chłopaka, który wyraźnie miał nadzieje, że chociaż tak nakłoni ją do rozmowy z nim. Odkąd znalazła się tutaj nie wypowiedziała ani jednego słowa, mimo nieustających pytań z ich strony. - Nie jesz nic od sześciu dni - blondyn widząc, że i tak nic nie da jego jednostronny monolog, wstał z jej szarego materaca i skierował kroki w stronę zamkniętych drzwi. Widziała, jak jeszcze ostatni raz odwraca się w jej stronę, jego usta lekko się uchyliły, ale w ostatniej chwili powstrzymał się od wypowiedzenia kolejnych słów. Pozostawił tylko ślad jego niebieskiego spojrzenia na jej sylwetce i zamknął ją kolejny raz samą. Brunetka spojrzała na swoje dłonie, które były wolne, by po chwili ukryć w nich swą twarz.
~*~
A więc akcje czas zacząć ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top