vitser
Zawaliłam. Na całej linii. Mae kulpa, mae kulpa, mae maxima kulpa (*uderza się ręką w pierś i pokornie schyla głowę*). Przepraszam was za to, że rozdziału nie było tak jak obiecałam w weekend...ale koniec tych smutasów :D
Joł, zaczynamy!
-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•
(POV Loki)
Na pewno nie zgadniecie kto mnie wsypał. Pomyślcie... Wiecie?
Thor.
A potem siedział rozwalony na moim łóżku, nawet nie zdjąwszy butów i robił do mnie dziwne miny, podczas gdy ja byłem poddawany wyrafinowanej torturze jaką niewątpliwie jest przymierzanie pierdyliona szat. Miarka przebrała się gdy miałem miałem na sobie chyba pięćdziesiątą tunikę z rzędu. Kiedy gromowładny mnie w niej zobaczył zachłysnął się wodą (wodą z mojego dzbanka, której nikt mu nie pozwolił!) i zaczął się krztusić ze śmiechu. Dyskretnie pokazałem mu obraźliwy gest i odwróciłem się frontem do ogromnego lustra.
Szczerze? W tym momencie dziwić się mojemu bratu. Wyglądałem jak pajac. Dół był w porządku: wysokie buty i ciemne, skórzane spodnie. Problem stanowiła góra. Tunika miała idiotycznie wysoki kołnierz i tak samo idiotycznie duże wycięcie z przodu. Rękawy były długie; wąskie przy nadgarstkach, ale rozszerzające się ku górze tak, że przy ramionach wyglądało to jakbym ubrał na siebie spodnie krasnoluda z (delikatnie mówiąc) nadwagą. Komicznie.
Jednak śmiechem wybuchnąłem dopiero gdy zobaczyłem płaszcz.
Był on (według obowiązującej mody) na jedno ramię i sięgał tylko linii bioder, ale kto, na Yggdrasil, postanowił ozdobić go frędzlami?! Wyglądałem jak niedożywiony kurczak.
Matka zganiła mnie wzrokiem, a następnie spojrzała na speszonego krawca
- Jutro dam ci znać, który model wybieramy. Loki - zwróciła się do mnie - przebierz się.
Gdy tylko za matką zamknęły się drzwi odwróciłem się w stronę Thora i posłałem mu lodowate spojrzenie
- Wy... wyglądałeś w tym... jak... jak koza, która wytaplała się w żywicy! - powiedział ciągle się śmiejąc.
Nagły przypływ testosteronu nakazał mi stanąć w obronie własnego honoru, dlatego rzuciłem w niego tym co pierwsze nawinęło mi się pod rękę - poduszką.
- Zamknij się! - ryknąłem
W odpowiedzi blondyn chwycił zagłówek leżący na moim fotelu i zaatakował mnie krzycząc:
- To oznacza wojnę!
***
Gdyby ktoś postronny wszedł wtedy do komnaty i jakimś cudem zdołał przebić się wzrokiem przez fruwające wszędzie pióra, poduszki i okrzyki bojowe ujrzałby dwóch młodych mężczyzn, książęta Asgardu, tarzających się po ziemi i okładających się nawzajem poduchami i wyzwiskami. Fajnie, nie?
- Ty kutwo...!
Loki...
Zamarłem. Machinalnie otoczyłem się barierą (czym odepchnąłem Thora) i zerwałem się na równe nogi.
Loki...
Głos w mojej głowie znowu przemówił
Frigga - odetchnąłem z ulgą - Na boga, matko. Dlaczego zastosowałaś uderzenie myślowe?
Chodzi o Sygin.
Co z nią? - Wystraszyłem się; matka rozmawiała ze mną mentalnie tylko wtedy gdy było to naprawdę konieczne, ponieważ wysyłanie myśli było niesamowicie wyczerpujące.
Odynowi udało się dostać do jej wspomnień i odtworzyć Projekcję...
Zagotowało się we mnie.
Jakim prawem?!
Sam go zapytaj... - głos w mojej głowie ucichł, a ja stanąłem twarzą w twarz z Thorem
- Idziemy - powiedziałem
- Po co? Do twojej śpiącej królewny?
Przewróciłem oczami i wymamrotałem zaklęcie dzięki któremu chwilę potem moja komnata wyglądała mniej więcej tak jak przed konfliktem zbrojnym z udziałem artylerii ciężkiej (poduszek); kolejne zaklęcie i mój wygląd wrócił do normalności. Rzuciłem Thorowi spojrzenie pełne wyższości i wybiegłem na korytarz.
Mój cały dobry nastrój diabli wzięli. Byłem wściekły. Na podstawie jakiego prawa Odyn zaczął grzebać Sygin we wspomnieniach?! Gdyby okazała się osobą spoza Asgardu próba Projekcji skończyłaby się postradaniem zmysłów dziweczyny.
Ale jest z Asgardu - wyszeptał jakiś wredny głosik w mojej głowie - gdyby nie była, Wszechojcu nigdy nie udałoby się uruchomić tej całej przeklętej Projekcji, ba! Pewnie by nawet nie próbował... Wiesz o tym tak dobrze jak nikt inny...
Zatrzymałem się przed drzwiami prowadzącymi do komnaty, w której znajdowała się Sygin. Wziąłem głęboki oddech. Za tymi drzwiami kryły się odpowiedzi na moje niezadane pytania. No i Odyn, któremu zamierzałem wygarnąć kilka pochopnych decyzji, ale to tak na marginesie.
Popchnąłem dwuskrzydłe wrota i znalazłem się w zupełnie innym świecie...
-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•-•
Update pojawi się w piątek (przysięgam) bo inaczej kolega mnie zabije xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top