rose

 Wróciłam i przepraszam ale organizowanie dnia nauczyciela i kocenia w gimnazjum trochę mi zajęły...

 Przed wami nowa część historii Lokiego!

 (Nie byłabym sobą gdybym nie napisała) ENDŻOJCIE!

**********

(POV Loki)

- Czy wyraziłem się jasno? -głos Wszechojca przełamał ciszę w pomieszczeniu. - Nie ma żadnych uwag? - Ponieważ nikt się nie odezwał Odyn kontynuował. - To jeszcze raz, Loki - zwrócił się do mnie - kto wie o Sygin?

- Ty, Ojcze, Thor, ja, Matka i czterej wojownicy. - Wypowiadając ostatnie słowa spojrzałem na Sif, która stała na przeciwko mnie i widząc jej lodowate spojrzenie dodałem - przepraszam, trzej wojownicy i lady Sif.

- Dobrze, dalej... Fandralu, jak zachowamy anonimowość Sygin na dworze?

- Loki użyje kilku swoich sztuczek - Fandral położył szczególny nacisk na to akurat słowo -  tak, aby zmienić jej wygląd zewnętrzny, a tytułować ją będziemy lady Vinneren - córką kuzyna lorda krainy, z której pochodzi królowa Frigga. - wojownik schylił lekko głowę w geście wyrażającym szacunek w stronę szczupłej kobiety, której choć twarz była uśmiechnięta to oczy wyrażały zaniepokojenie.

 Martwiła się. Musiałem z nią o tym porozmawiać.

- Bardzo dobrze! - Odyn zmierzał już ku puencie swojego niezwykle genialnego planu. - Resztą, czyli wytropieniem przestępców i ich ukaraniem zajmę się ja i wyznaczeni do tego ludzie. Jesteście wolni, możecie iść.

- Właściwie to chciałabym porozmawiać z Lokim - odezwała się matka.

 Posłałem jej pytające spojrzenie i przepuściłem Thora do wyjścia, odsuwając się w bok. Sprawa była poważna, skoro matka nie mogła zwlekać. Gdy zostaliśmy sami zapytałem co się stało, a odpowiedź, która padła dopiero po dłuższej chwili nie uspokoiła mnie. 

- Martwię się - Frigga podniosła na mnie spojrzenie swoich szarych oczu, a ja zauważyłem wokół nich więcej zmarszczek niż zapamiętałem. Dużo więcej.

- Martwię się o twojego ojca. O Odyna.

 Machinalnie zacisnąłem pięści.

- Dlaczego?

- Już długo nie zapadał w Sen, zamierzał zasnąć...

- Po balu. Tak, wiem.

- Tylko, że teraz on nie spocznie dopóki buntownicy nie zostaną złapani i osądzeni. Boję się, że może przecenić swoje możliwości. Brak snu po tylu latach życia może być zabójczy. Nawet dla tak potężnego Asa.

 Zmarszczyłem brwi.

- Dlaczego mi to mówisz? - byłem zaskoczony. - Przecież gdy Odyn zaśnie władzę przejmie Thor...

- No właśnie dlatego. Twój starszy brat jest... bardzo porywczym młodzieńcem.

 Prychnąłem, jednak Frigga nic sobie z tego nie zrobiła.

- Chciałam cię prosić o to żebyś był jego głosem rozsądku gdy będzie musiał podejmować ważne dla królestwa dyplomatyczne decyzje. Wiem co chcesz powiedzieć - kobieta uniosła dłoń - również będę starała się mu pomóc, ale jestem już zmęczona, stara i jestem jego matką. Dzieci mają to do siebie, że nie ważne jak mądrego mają rodzica, zawsze podejmą decyzję inną. Dlatego proszę cię, pomóż mu. 

 W jej oczach malował się żal. Nie mogłem odmówić matce, gdy tak mnie prosiła. 

-  Możesz na mnie liczyć, matko.

- Dziękuję, Loki - drobną dłonią dotknęła mojego policzka i uśmiechnęła się. - Możesz odejść.

 Odwróciłem się i nacisnąłem klamkę jednak zanim zdążyłem popchnąć drzwi usłyszałem:

- Przyjdź na bal. Proszę.

Wzniosłem oczy ku niebu i nie odwracając się zapytałem:

- Dlaczego?

- Będziesz wypatrywał czegoś podejrzanego i swoim pojawieniem się odwrócisz uwagę zebranych od braku Wszechojca. No i... może kogoś poznasz? Jakąś ładną nimfę albo córkę któregoś z lordów...

  - Na pewno - mruknąłem pod nosem i jak najszybciej wymaszerowałem z komnaty.

 Wyszedłem. Wyszedłem no i co? Gdzie miałem iść żeby wszystko przemyśleć, ustawić po kolei? Nie chciałem iść do komnaty, tam każdy mógł mnie znaleźć. Oranżeria! Tam nikt nigdy nie chodził; mogłem liczyć na ciszę i spokój bez szkodzenia osobom postronnym. 

 Oranżeria. Tam też skierowałem swoje kroki.

***

 Oranżeria była dużym, przestronnym pomieszczeniem położonym w podziemnej części pałacu. Zbudowano ją na planie ośmiokąta, a liczne systemy luster odbijających światło sprawiały, że przez oszklony sufit można było dostrzec niebo. Można było, jeśli przebiło się wzrokiem przez niezbadane gąszcze różnorakiej roślinności, która pięła się aż po sufit.

 Spokojne miejsce.

 Spokojnie, ciche miejsce.

 Spokojne, ciche, przytulne miejsce...

 Idealne do chwilowej destrukcji.

 Przekroczyłem próg podziemnego ogrodu i odetchnąłem głęboko. Nawet gdy nie miałem w planach degradacji tego pomieszczenia lubiłem tu przychodzić. Mogłem być sam. Sam na sam ze swoimi przemyśleniami i planami. Odpowiadało mi to.

 Ruszyłem główną alejką do centralnego punktu ogrodu, w którym zamierzałem rozpocząć trening mocy. Jakież było moje zdziwienie gdy wyłoniłem się zza zakrętu i ujrzałem znajomą sylwetkę siedzącą na ławce tyłem do mnie. 

 Zanim pomyślałem odezwałem się:

- Sygin! Co ty tu robisz?

- Zapytałam Sif czy zna jakieś spokojne miejsce, w którym raczej nikt mnie nie zobaczy, a w którym mogłabym spokojnie poczytać i przyprowadziła mnie tutaj.

- No dobrze - odpowiedziałem przysiadając się do dziewczyny - co czytasz?

- Historię Asgardu.

- Nuda. Jak skończysz mogę polecić ci coś naprawdę dobrego, a nie to...

- O gustach się nie dyskutuje! - ucięła rozmowę. - A teraz nie przeszkadzaj sobie. Po coś tu przyszedłeś, prawda?

- Owszem, ale ponieważ ty tu jesteś nie mogę zrealizować moich planów w całości.

- Przepraszam.

 Machnąłem lekceważąco ręką i (do teraz się zastanawiam dlaczego wpadłem na te pomysł) postanowiłem trochę zaimponować Sygin. Przeszedłem kilka kroków do najbliżej rosnącego krzewu i zerwałem jego kwiat. Okazało się, że w ręce trzymałem jedną z odmian róży. Niebieską ściślej mówiąc. Chwyciłem ją między palce i prostym zaklęciem zacząłem zmieniać jej kolor. Najpierw na fioletowy, później przeszedłem w różowy. W tym samym czasie sprawiłem by pojedyncze płatki kwiatu to odmykały się, to zamykały.

 Kątem oka zauważyłem, że przykułem uwagę Sygin, która z zainteresowaniem spoglądała w moją stronę. Odwróciłem się do niej frontem i podałem jej kwiat lekko się kłaniając. Zarumieniła się ale przyjęła różę.

- Jak to zrobiłeś?

- Sekret.

- Mogę się tego nauczyć?

 Pokręciłem głową:

- Obawiam się, że nie.

Przez chwilę na jej twarzy malowało  się rozczarowanie ale potem uśmiechnęła się i powiedziała

- Trudno, może to i lepiej. Powiedz mi, zawsze się tak popisujesz?

 W momencie gdy posłała mi uśmiech, a moje serce zabiło szybciej zadziałałem instynktownie i niewiele myśląc zadałem jej pytanie:

- Poszłabyś ze mną na bal?

***

JEJ! Napisałam to! Kolejny raz proszę was o komentarze i przepraszam za tak długi brak aktywności. Jednak aby wam to wynagrodzić czeka was bonus (w kolejnym poście).

Całuski od Lokiego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top