onde
Ponieważ wypadł mi trening na basenie (smuteczek) wstawiam rozdział!
Zaczynamy, joł!
*******
(POV Loki)
Minął tydzień odkąd poprosiłem Sygin, by poszła ze mną na bal. Teraz stałem pod drzwiami do komnat Sif (wojowniczka uparła się żeby zrobić dziewczynę na bóstwo) i czekałem. Z tyłu głowy miałem niepokojącą świadomość, że i tak jesteśmy już spóźnieni.
Ubrany byłem w wysokie, czarne buty, skórzane spodnie tego samego koloru i zieloną tunikę ze złotymi wstawkami, na którą nałożyłem tzw. wyjściową zbroję i płaszcz. Jakimś cudem udało mi się przekonać matkę, by zrezygnowała z co najmniej dziwnych projektów krawca.
Usłyszałem kroki, więc odwróciłem głowę w kierunku, z którego dochodził odgłos. Zza zakrętu wyłonił się Thor - równie wystrojony co ja, jednak z nieodgadniony wyrazem twarzy.
No tak. Thor zaprosił lady Sif. Jeśli mam być szczery, to gdybym miał się gdzieś z nią publicznie pokazać, to wyglądałbym nie za dobrze.
Blondyn stanął obok mnie i odchrząknął:
- Loki.
- Thorze.
Zadziwiające jak łatwo weszliśmy na oficjalny ton. Spojrzeliśmy na siebie z ukosa i oboje wyszczerzyliśmy się.
- Co u ojca? - zadałem nurtujące mnie pytanie
- Bez zmian. Matka podejrzewa, że Odyn obudzi się za miesiąc księżycowy.
- To dobrze.
Pamiętam, że chciałem zadać jeszcze jakieś pytanie ale nie było mi to dane, ponieważ nagle drzwi otworzyły się i na korytarz wyszły dwie kobiety. Sif wyglądała znośnie. Jednak tylko przemknąłem po niej wzrokiem, ponieważ całą moją uwagę przykuła Sygin.
Ubrana była w luźną, niebieską szatę do kostek, przepasaną złotą szarfą. Włosy miała upięte z tyłu głowy w misternego koka, z którego wychodziły pojedyncze kosmyki. Na jej szyi dostrzegłem wisiorek na delikatnej żyłce - agat - podkreślający niezwykłą głębię jej niebieskich oczu, którą dostrzegłem dopiero teraz.
Stwierdzenie, że wyglądała pięknie byłoby (delikatnie mówiąc) niedopowiedzeniem.
Gdy udało mi się otrząsnąć z lekkiego szoku, którego doznałem na widok dziewczyny zdołałem powiedzieć jedynie:
- Wyglądasz olśniewająco, lady Vinneren.
No tak. Nie Sygin, lecz lady Vinneren. Ja i osoby wtajemniczone widziałem jej prawdziwą postać jednak strażnicy i goście na dzisiejszym balu ujrzą w niej kogoś innego. Zamiast wysokiej brunetki o niebieskich oczach dostrzegą ciemnoskórą kobietę średniego wzrostu u mego boku.
- Ty książę również .
- Gotowa? - zapytałem podając jej ramię
- Gotowa - odparła Sygin ujmując je.
***
Z okazji wielkiego balu zjechali się wszyscy, którzy (jak to zgrabnie ujął Thor) coś znaczyli lub po prostu byli zbyt bogaci, by ich nie zaprosić.
Idąc na środek sali mijałem dziesiątki, jak nie setki twarzy i nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że każdy elf, którego dostrzegłem mógł być odpowiedzialny za krzywdy i cierpienia wyrządzone piękności, którą trzymałem za rękę. Że to on mógł być jej oprawcą.
- Dokąd idziemy? - usłyszałem pytanie
- Zrobić to co na balach robi się najczęściej, zatańczyć.
Jednak zanim dotarliśmy do wolnego fragmentu parkietu widok przesłonił mi (lekko wstawiony) Fandral, który wraz z dwoma chichoczącymi pięknościami podążał w kierunku komnat.
- Witaj Loki.
- Fandralu.
- Lady Vinneren.
- Fandralu.
- Zacząłbyś myśleć głową! - syknąłem jeszcze w jego kierunku, ale wojownik już tego nie słyszał.
Zaraz po wypowiedzeniu tego zdania spojrzałem na moją partnerkę i dostrzegłem jej rozbawione spojrzenie.
- Brzmisz jakbyś był zazdrosny.
- O co? O te kobiety? - pokręciłem głową. - Nie Po prostu mi ich szkoda. Sposób w jaki je traktuje, jak zabawki na jedną noc... Nieważne, bo teraz - spojrzałem Sygin w oczy i uśmiechnąłem się zadziornie (jak na boga psot przystało) - teraz to moja droga zatańczymy!
***
Orkiestra zmieniła utwór akurat, gdy znaleźliśmy się na parkiecie. Muzyka była żywsza, ale wznioślejsza.
Zaczęliśmy tańczyć. Był to mój ulubiony taniec. Szybki ale i prosty, polegający głównie na wirowaniu i uważaniu na stopy partnerki. Myślałem, że temat kobiet został już zamknięty i zdążyłem już o nim zapomnieć, ale Sygin zaczęła pytać dalej.
- Miałeś kiedyś kogoś? - zapytała gdy muzyka zwolniła i wreszcie mogliśmy złapać powietrze.
Alarm! Alarm! Czerwona lampka! Alarm! Alarm!
- Raz - przyznałem.
Alarm! Alarm! Zamknij się, idioto! Alarm Alarm!
- Kochałeś ją? - pytanie zawisło w powietrzu.
Dlaczego zacząłem się jej wtedy zwierzać? Nie mam pojęcia.
- W pewnym sensie. Ale to nie było do końca tak. Byłem młody i byłem nią cholernie zauroczony.
- Jak się nazywała?
Nie dosłyszałem pytania, ponieważ znaleźliśmy się zaraz obok kontrabasu i muzyka zagłuszyła jej słowa. Dopiero, gdy Sygin ponowiła pytanie mogłem odpowiedzieć.
- Amora.
- Jeśli mogę spytać, co się z nią i tobą stało..?
- Okazała się zdrajczynią - powiedziałem twardo. - Została stracona, a jej dusza tkwi uwięziona w Niflheimie, gdzie czeka na Ragnarok. - Gdy wypowiedziałem ostatnie słowa pożałowałem ich.
Byłem zły. Niby dlaczego miałem opowiadać o swoich życiowych problemach dziewczynie, którą znałem ledwie kilka tygodni? Dlaczego miałem zwierzać się komukolwiek?
Dalszą rozmowę uniemożliwił nam dźwięk jaki wydaje kieliszek, gdy uderza się o niego łyżeczką. Ucichła muzyka, ucichli goście, którzy swoje twarze skierowali w stronę piedestału z tronem. Ja z Sygin również się owdróciliśmy. Na podwyższeniu stał Thor.
- Goście z dalekich krain, światów lub też mieszkańcy Asgardu! - zaczął. - W imieniu Odyna Wszechojca władcy Dziewięciu Światów mam zaszczyt powitać was i życzyć dobrej zabawy!
- Nie powinieneś być obok niego? - zapytała szeptem Sygin
- Teoretycznie powinienem - odparłem cicho. - Ale akurat w takich sytuacjach jak ta, cieszę się, że jestem tym młodszym. Nie muszę przemawiać, czy witać się z tymi wszystkimi ambasadorami i lordami... Wystarczy, że się pokażę, no i nikt nie czepia się, gdy nie będę obok brata.
- Jesteś nieśmiały, czy po prostu uważasz tych wszystkich lordów i ambasadorów za idiotów? - brew Sygin podjechała do góry.
Wybuchnąłem śmiechem, spowodowanym niesamowitą trafnością jej słów i przez dłuższą chwilę nie mogłem wydusić ani słowa. Po chwili jednak udało mi się opanować i nie odpowiedziawszy Sygin na pytanie, porwałem ją do tańca. Gniew, spowodowany jej nadmierną ciekawością gdzieś uleciał.
Moja ręka na jej talii...
Jej usta wygięte w kącikach ku górze...
Nasze oczy wpatrzone w siebie...
Jej dłoń trzymająca materiał mojego płaszcza zaczepionego na moim ramieniu...
Czyjś wzrok na mnie...
Uniosłem nieznacznie głowę i dostrzegłem Thora wpatrującego się we mnie intensywnie. Wskazał wzrokiem na Sygin, a potem bezgłośnie wyszeptał:
- Uważaj na nią.
Skinąłem głową na znak, że zrozumiałem po czym w całości oddałem się tańcu.
***
- Jak się bawisz, Sif? - Zaczepnie zapytałem wojowniczkę siedzącą chwilowo samą na jednej z wielu ław.
- Bywało lepiej...
- Thor nie okazał się wybitnym tancerzem? - zadrwiłem.
- Loki! - Zganiła mnie Sygin, która trzymała mnie pod ramię
Sif jednak, co nie było do niej podobne, roześmiała się:
- Nigdy nie widziałeś tańczącego Thora, prawda? Bo wcale nie jest taką łamagą za jakiego go masz.
- No na moim poziomie to on nie jest - mruknąłem sam do siebie i odwróciłem się do Sygin.
Spojrzałem na nią. Była wesoła i spokojna. Wiedziała, że nikt nic by jej nie zrobił gdy była pod moją pieczą. Miała rację.
Usiadłem na ławie obok Sif i sięgnąłem do stołu po trzy kieliszki. Jeden dałem Sygin i Sif, a sam wziąłem trzeci.
Nagle do naszego stolika podszedł wysoki mężczyzna o delikatnej i wręcz androgenicznej urodzie. Miał długie, jasne włosy i oczy dziwnego, srebrnego koloru. Skóra była blada i bez skazy, a gdy się uśmiechnął odsłonił proste uzębienie, pozbawione kłów. Cechy typowo elfie ale jakieś takie... przygniecione, matowe. Pewnie mieszaniec. Jegomość skłonił się przed Sif, podał jej rękę i zaprosił do tańca. Szybko zniknęli w tłumie tańczących, z którego wyłonił się inny delikwent. Był to niezaprzeczalnie czystokrwisty elf. Posiadał długie srebrne włosy i niebezpieczne oczy w kolorze białej perły. Nie dało się określić jego wieku ale przypuszczałem, że był starszy od elfa, z którym poszła Sif.
Sygin zajęta poprawianiem bransolety zauważyła go dopiero, gdy skłonił się przed nią i zapytał:
- Czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i zatańczyła ze mną, pani?
Zmroziło mnie. Znałem ten głos. Niski, głęboki i czysty. Lekko przedłużający samogłoski w aroganckim brzmieniu. To był On.
W tym przekonaniu utwierdził mnie dźwięk kieliszka roztrzaskującego się o marmurową posadzkę i szok na twarzy Sygin.
-To on - wyszeptała.
***
Zareagowałem instynktownie. Zerwałem się na równe nogi, połączyłem umysł z matką nakazując jej odnaleźć Thora oraz Zaprzysiężonych Wojowników i sprowadzić ich do lochów po czym jednym susem pokonałem odległość dzielącą mnie od nic niespodziewającego się elfa i zanim ten zdążył zareagować unieruchomiłem go zaklęciem, złapałem Sygin i używając maksymalnej koncentracji przeniosłem nas do lochów.
***
Plany zdetronizowania Odyna przy użyciu czarnej magii...
Torturowanie niewinnych...
Przygotowywanie ciał dla demona...
Smród jaki wydobywał się z porzuconych przez Ciemność zwłok...
Masowe mogiły...
Radość płynąca z widoku cierpienia na twarzach niewolników...
Duma, gdy syn (co prawda mieszaniec) nauczył się zabijać wykorzystując siłę ciemności...
- Winny! - oznajmił Thor po zobaczeniu wspomnień Gelma'ara.
Nie mogłem na elfie odtworzyć Projekcji, więc zdecydowałem się na bardziej drastyczne kroki. Włamałem się do jego umysłu, pokonując wiele skomplikowanych elfich uroków, a następnie połączyłem się z Thorem i matką i udostępniłem im wspomnienia więźnia.
Zabrałem rękę ze skroni brata i matki.
- Znaleźć jego syna i uwięzić - rozkazał bez emocji, po czym skierował się do klęczącego więźnia. - Dobra, Gelma'arze, czy jak tam cię zwą. Masz ostatnią szansę na to aby wyjaśnić co to ta cała Ciemność i dlaczego robiłeś to co robiłeś!
Zapadła chwilowa cisza, a potem elf uśmiechnął się.
- Zginiecie. Wszyscy. Nasza wina, że laleczka nam uciekła - nienawistny wzrok spoczął na Sygin - ale już nie nasza, że będzie waszą zgubą - jeden ze strażników kopnął więźnia tak, że ten upadł.
- Nie! - głos Thora był spokojny. Pozwól mu mówić.
Śmiech Gelma'ara był pięknym złem. Czysty, dźwięczny i szalony. Piękną istota o obrzydliwym wnętrzu. Drgnąłem.
- Nadchodzi coś, czego się nie spodziewacie, pomimo tego, że wiecie, że nadejdzie. Dzielicie się, spieracie o nic, gdy potrzeba jedności. Żadna moc nie ocali was przed Ciemnością, która zapadnie. Padniecie jak muchy w morowym powietrzu, a ja będę żył! Pożywię się waszymi duszami i będę świętował.
- Mów! Rozkazuję Ci mówić wprost, bez zagadek! - Thor poczerwieniał.
- Pierdol się, skurwysynie - odparował elf, po czym napluł gromowładnemu pod nogi.
- Niech tak będzie - rzekł Thor z kamiennym wyrazem twarzy. Był nadzwyczaj opanowany. - W imię Odyna Wszechojca, ja Thor Odynson namiestnik władcy Dziewięciu Krain i strażnika pokoju skazuję ciebie Gelma'arze Hilarsonie na śmierć i zapomnienie. Niech twoja dusza gnije w Helheimie do Ragnaroku!
Niech twoja dusza gnije w Helheimie do Ragnaroku!
To samo słyszała Amora przed śmiercią...
Wiedziałem co się zaraz stanie dlatego obróciłem Sygin twarzą do siebie:
-Nie patrz - wyszeptałem, po czym przytuliłem ją do piersi.
W tym samym momencie rozległ się nieprzyjemny dla ucha dźwięk, a powłoka chroniąca celę przed ucieczką więźnia zamigotała pod wpływem ciała, które ześlizgnęło się po niej na ziemię.
Głowa elfa poturlała się aż pod moje nogi.
****************
Jak wam się podoba?
Nie wiem czy spełniłam wasze oczekiwania, w stosunku do balu ale koniec końców jestem w mierę zadowolona z efektów.
Uzębienie elfów -brak kłów - zaczerpnęłam od genialnego, cudownego i niesamowitego Andrzeja Sapkowskiego.
Rozdział dedykuję pewnej rudej osobie... :***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top