Epilog
Zimno mokrego głazu przeniknęło przez materiał spodni i kłującymi szczypcami wżynało się w skórę na moich kolanach. Uniosłem głowę; sklejone przez chłód włosy opadły mi na ramiona. Spojrzałem na drobną postać siedzącą na tronie składającym się z lodu i ludzkich kości.
Czarne jak noc włosy kończyły się na poziomie ostro zarysowanego podbródka, uniesionego dumnie ku górze. Postać zaśmiała się i obnażyła ostre, białe zęby, które w połączeniu z bladoniebieskimi ustami nadawały właścicielce wyglądu trupa.
Jednak największą moją uwagę przykuły oczy. Jedno stare, pokryte bielmem - wpatrzone w nikąd, a drugie intensywnie zielone - wpatrzone w identyczne - moje. Wtedy już wiedziałem.
Hel.
Na twarzy mojej córki wykwitł ten sam wredny uśmieszek, który niejednokrotnie rozcinał moją twarz.
- Witaj w Helheimie, ojcze. Witaj w królestwie Hel.
********
Mam wam tyle ważnych rzeczy do napisania i tyle osób do podziękowania, że poświęcę na to całą kolejną notkę.
Jak wrażenia?
POWODZENIA WSZYSTKIM NIESZCZĘŚNIKOM, KTÓRZY IDĄ JUTRO NA FRONT, BY ZMIERZYĆ SIĘ Z EGZAMINEM GIMNAZJALNYM!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top