Rozdział 14

Poczucie tego, że wszystko było stosunkowo normalnie prawdopodobnie powinno sprawić, żeby Louis czuł się spokojny, ale zamiast tego był przewrażliwiony, że w jakiś sposób czegoś mu brakowało i wszystko się popsuje. Właściwie niewiele zmieniło się od jego rozmowy z Harrym, co alarmowało Louisa bardziej, niż wszystko inne, bo był całkiem pewny, że weszli w jakiś rodzaj luźnego 'półzwiązku' i to powinno sprawić, że ciśnienie Louisa podnosi się, ale kiedy o tym myślał czuł się dobrze.

Następnego dnia poszedł do kuchni podczas swojej przerwy, widząc go, gdy cicho podśpiewywał, podczas gdy napełniał rękawy cukiernicze zielonym i białym lukrem. Louis podszedł, stukając go w ramię, kiedy wskoczył na blat, jak robił to każdego innego dnia i Harry zaoferował mu swój zwyczajny uśmiech na przywitanie. To wszystko było zaskakująco zwyczajne. Jedyną zmianą w ich rutynie było to, kiedy Harry wyjmował swoje słuchawki, by stanąć między nogami Louisa, gdzie zwisały z krawędzi blatu.

Powoli się pochylił, zerkając na drzwi od kuchni, by upewnić się, że wciąż byli sami, zanim delikatnie złączył ich usta. To nie było przerażające zważając, że Louis wyobrażał sobie Harry'ego w tej pozycji od pierwszego dnia, kiedy tam usiadł, ale nacisk jego ciepłych dłoni na jego udach był odrobinę przytłaczający. Przypadkowo wydał z siebie dźwięk przez sposób, w jaki Harry zassał jego dolną wargę i złapał za jego jeansy. Louis odsunął się z zaróżowioną twarzą. 

"Więc." Uśmiechnął się Harry. "Przyplątałeś się tutaj, żeby mi pomóc, czy tylko patrzeć?" 

Louis doszedł do siebie, zerkając na narzędzia do lukrowania i tak właściwie chciał mu poasystować. Zazwyczaj Harry zmuszał go do pomocy, nie ważne czy chciał, czy nie, ale dzisiaj nie miał nic przeciwko pobrudzeniu sobie rąk. "Pomogę." 

Jego wzrok był żartobliwy, kiedy Harry dźgnął go w bok. "W tym przypadku, do zlewu." Rozkazał, wskazując kiwnięciem głowy w tamtejszym kierunku. Odsunął się, by Louis mógł zeskoczyć. Mógł poczuć jak Harry patrzył na niego przez cały czas, kiedy mył ręce. 

Kiedy Louis wrócił, Harry zademonstrował rysowanie liści i płatków kwiatów przy pierwszym piętrze ciasta. Położył paczkę lepkiego lukru na dłoni Louisa i obserwował go jak ćwiczył rysowanie kilku płatków. Louis uśmiechnął się do siebie, kiedy nie wyglądały okropnie. 

Harry lekko dźgnął go łokciem, gdzie ich ramiona się dotykały. "Jeśli twoja druga książka nie odniesie takiego sukcesu jak pierwsza, przynajmniej mógłbyś tutaj pracować." Droczył się. "Dni są długie i gorączka ślubów może stać się trochę szalona, ale to doskonała droga kariery." 

Uśmiechnął się, rysując więcej kwiatków, by Harry je zaakceptował. "Jakby moja książka kiedykolwiek nie odniosła sukcesu." Louis dźgnął go łokciem za to, że w ogóle o tym żartował. Harry zatwierdził jego ostatniego kwiatka. Louis zaczął rysować go na ciście, praktycznie wstrzymując oddech, żeby tego nie spieprzyć. Odsunął się, by podziwiać swoją pracę, kiedy skończył.  

"Myślę, że jestem całkiem ustawiony ze swoją pracą, jednak nie miałbym nic przeciwko pomaganiu w piekarni od czasu do czasu."

Harry spojrzał na niego, starając się ukryć uśmiech, który powoli rozciągał się na jego twarzy. "Chciałbyś wrócić i pomóc nawet po tym, jak skończysz swoją książkę?"  

"Jeśli będziecie chcieli tego z Li, oczywiście. Pracowanie w domu może stać się trochę nudne. Bardzo chciałbym przychodzić i spędzać tu czas, kiedy w piekarni nie byłoby zbyt dużego ruchu. No wiesz, by moje dekoracyjne umiejętności nie zanikły." 

Harry wyglądał na zadowolonego na wizję Louisa, który chciał spędzać czas w piekarni bez żadnych ukrytych celów. "Zgaduję, że możemy ci pozwolić, byś nas denerwował w wolniejsze dni." Westchnął, niemal jakby to było kłopotem, ale jego krzywy uśmiech mówił Louisowi coś innego. 

"Brzmi idealnie. To bardzo życzliwe z twojej strony." Louis odwzajemnił uśmiech. 

~~~

Był w drodze do swojego samochodu, kiedy odtwarzał ten dzień w swojej głowie, zatrzymując się, by przeanalizować każdy moment, który spędził z Harrym. 

Niewiele zmieniło się pomiędzy nimi, z wyjątkiem okazjonalnych przejawów sympatii, ale Harry odważył się na pocałowanie go już kilka dni temu, kiedy wciąż byli przyjaciółmi. Louis powiedział, że spróbuje i dopuści do siebie Harry'ego, ale wciąż nie był do końca pewny na co się zgodził, odkąd wszystko było praktycznie takie same.  

Louis sięgnął, by otworzyć drzwi, kiedy usłyszał jak ktoś wołał jego imię z drugiego końca ulicy. Spojrzał przez ramię i zauważył Harry'ego, który biegł w jego stronę, jego długie nogi przyprowadziły go do samochodu o wiele szybciej, niż te Louisa.  

"Podniosłem wzrok i ciebie nie było." 

"Tak." Louis zamrugał na jego oświadczenie. "Zobaczyłem, że kończyliście z Liamem w kuchni. Pożegnałem się z wami, pamiętasz?" 

Na ustach Harry'ego widniał mały, nieśmiały uśmiech. "Cóż, tak, ale myślałem, że zostaniesz trochę dłużej. Ja uh... chciałem zapytasz czy masz plany co do obiadu. To w porządku, jeśli masz." 

Dźwięk przejeżdżającego samochodu omal nie zagłuszył słów Harry'ego, ale stał tak blisko, że Louis i tak je wyłapał, zdając sobie sprawę, że obiad był zdecydowanie nową i inną rzeczą od tych, które robili. 

"Nie mam żadnych planów." Potwierdził Louis. "Również w swoim mieszkaniu nie mam nic innego, oprócz kawy i herbaty, więc cieszę się, że mnie zatrzymałeś." 

"Gdzie jest twoje jedzenie?" Spytał rozbawiony.

"Nie mogę robić zakupów, gotować i kończyć książki w tym samym czasie. Jestem jedynie zwykłym śmiertelnikiem i w dodatku gardzę gotowaniem." Ostatnią częścią zarobił dramatyczne przewrócenie oczami. 

"Oh Boże. Nie mów mi, że jesteś jednym z nich. Kiedy ostatni raz jadłeś coś, co nie było z torebki, albo dostarczone pod twoje drzwi?"

Louis mruknął, opierając się o swój samochód, kiedy starał się sobie to przypomnieć. "Hmmm... Nie wiem. Jakiś miesiąc temu?" 

"Miesiąc?" Krzyknął, a jego mina ukazywała niedowierzający grymas. "Twój biedny brzuch." Louis zaczął mówić o wszystkich swoich ulubionych, pysznych, zbyt drogich posiłkach na dowóz i zanim się spostrzegł, Harry powiedział mu, żeby podążał za nim do domu, podając mu kierunki, żeby dla odmiany zjadł 'prawdziwego jedzenia'.  

Mieszkanie Harry'ego znajdowało się jedynie dziesięć minut jazdy od piekarni, w tę samą stronę, gdzie mieszkał Louis. Zaparkował za Harrym i podążył za nim do wejścia do ceglanego budynku. Minęli kilkoro drzwi, dopóki nie dotarli do jego i Harry zaprosił go do środka.

Było schludnie i uporządkowanie, wszędzie były białe ściany, oprócz w kuchni, która pokryta była cegłą. Było tu więcej mebli, niż w mieszkaniu Louisa i niemal na każdej powierzchni stał piękny bukiet kwiatów w pastelowym wazonie. To było całkowite przeciwieństwo tego, czego się spodziewał i w jakiś sposób zdawało się to idealnie do niego pasować. 

"Więc zgaduję, że naprawdę lubisz kwiaty." Wywnioskował Louis, zdejmując swoje buty po tym, jak zobaczył że Harry zrobił to samo. Podążył za nim do kuchni, siadając na stołku przy blacie kuchennym, zamiast siadać na nim, jak zrobił to w piekarni. 

"Są dobrym źródłem inspiracji. O wiele łatwiej jest tworzyć kwiaty, kiedy masz dobry punkt odniesienia. Staram się naśladować sposób, w jaki prawdziwe kwiaty są ukształtowane, więc wyglądają jak prawdziwe na naszych tortach."

"To ma sens. To by wyjaśniało dlaczego moje kwiaty są zawsze krzywe. Nie sądzę, że kiedykolwiek miałem kwiaty w swoim mieszkaniu." 

"Zawsze możemy to naprawić." Harry uśmiechnął się, otwierając swoją zamrażarkę. Szperał tam, dopóki nie znalazł tego, czego szukał, wrzucając steki do zlewu. Louis rozszerzył oczy, kiedy Harry otworzył lodówkę i wyjął świeże warzywa. 

"Robisz steka?" 

"Czy to okej? Pomyślałem, że jakikolwiek stek z torebki nie jest tego wart, więc chcę ugotować coś dobrego. Mimo wszystko mam randkę, której muszę zaimponować." To słowo wywołało dziwne uczucie w jego brzuchu, ale to szybki minęło, kiedy Harry zerknął ponad swoim ramieniem, by uśmiechnąć się do niego. 

Louis mógł poczuć świeżą zieloną paprykę i cebulę smażącą się na patelni obok steków blisko godzinę później, kiedy ich rozmowa o tym, co kwalifikuje się do dobrej muzyki osiągnęła temperaturę wrzenia. Harry zaczął wyciągać sztućce, rozpraszając się w połowie i skierował swoją uwagę z powrotem na jedzenie.

"Potrzebujesz pomocy?" Spytał Louis, zeskakując ze stołka, by grzebać w szafkach Harry'ego. 

"Czy to będzie jak wtedy, kiedy 'pomagasz' w piekarni?" Cwaniacko się uśmiechnął. 

Louis znalazł dwa talerze w szafce blisko kuchenki. 'Przez przypadek' walnął Harry'ego łokciem w głowę, kiedy je zdejmował, odwzajemniając uśmiech. 

"Whoops." Harry posłał mu spojrzenie, masując dłonią swoją głowę. Louis zadrwił. To nie tak, że mocno go walnął. To było bardziej jak szturchnięcie, naprawdę. "Bądź bardziej dramatyczny." Wymamrotał. 

"Bądź bardziej pasywno-agresywny, kochanie." 

Instynktownie zrobił minę, by pokazać niezadowolenie, kiedy usłyszał to zdrobnienie. "Proszę, nigdy mnie tak nie nazywaj. To takie odrażające." Zadrżał. 

"Naprawdę? Ja uważam, że to miłe." 

"Nie myślałbyś tak, jeśli to ty byłbyś nazywany czymś pretensjonalnym." Kłócił się.

Harry uśmiechnął się do siebie, umieszczając na każdym z talerzy wielkiego steka i warzywa. "Mój dziadek nazywał moją babcię wszystkim po trochu, kiedy żył. Każde zdrobnienie sprawiało, że jej cała twarz się rozświetlała, nawet jeśli byli po ślubie ponad trzydzieści lat. Zawsze uważałem, że to było urocze." 

Zazwyczaj Louis rozpocząłby kłótnie o cokolwiek, co powiedział Harry, ale jego nostalgiczny wyraz twarzy był zbyt bezcenny, by go zepsuć. Louis nie powiedział nic złośliwego, w zamian chociaż raz się z nim zgodził. "Brzmi na to, jakby byli ze sobą naprawdę szczęśliwi. Byli szczęściarzami." 

"Tak." Uśmiechnął się. "Byli." 

~~~

Jedzenie było niesamowite, a rozmowa była nawet lepsza. Louis nie mógł sobie przypomnieć kiedy ostatni raz usiadł z kimś do posiłku i po prostu cieszył się byciem w ich obecności. Isaac był jego partnerem podczas posiłków, dopóki nie zaczął wracać późno do domu i wymyslając wymówki, by wcale nie wracać. Słyszenie ciepłego śmiechu Harry'ego po drugiej stronie stołu było komfortowe, kiedy jedli i uśmiechali się w swoim towarzystwie. 

Louis pomógł mu posprzątać i nawet zaoferował, że zrobi to sam, ale Harry nalegał, że chociaż trochę pomoże.

Pod koniec ich wieczora odprowadził go do drzwi, delikatnie złączając ich palce podczas tej wędrówki.

"Dziękuję, że zmusiłeś mnie do zjedzenia 'prawdziwego jedzenia'." Uśmiechnął się. "To było bardzo miłe z twojej strony." 

"Oczywiście, Lou. Jestem pewien, że twój brzuch jest zdezorientowany dlaczego nie było to pokryte tłuszczem, więc cieszę się, że mogłem pomóc." 

Obaj nerwowo się zaśmiali, czekając, aż któryś powie coś jeszcze, albo przynajmniej spojrzy w oczy. Harry inicjował każdy pocałunek, który dzielili, więc Louis oczekiwał, że w każdym momencie pochyli się, by złapać go z podbródek jak zawsze, ale minęło kilka sekund i co dziwne, nic się nie działo. 

Wciąż tam stali i w końcu Louis zniecierpliwił się czekaniem, by ponownie poczuć usta Harry'ego. Z głębokich wdechem stanął na palcach, by przycisnąć pocałunek do kącika jego ust, trafiając w policzek i połowę jego ust. To ledwie było czymś, nawet ledwo muśnięciem ich ust, kiedy Louis odsunął się, czując swoje własne usta i żałując, że nie zrobił tego z odrobinę większą gracją.  

Harry delikatnie się uśmiechał, jego brwi powędrowały do góry z przyjemnym zaskoczeniem, kiedy Louis złapał go za ramiona, by się podtrzymać i ponownie się podniósł, zdeterminowany. Tym razem lekko docisnął swoje wargi do tych Harry'ego, na początku zaczynając powoli i potem wystarczająco się zrelaksował, że ścisnął Harry'ego za biodro, jego palce błądziły po jego plecach. 

Nie zamierzał tego zrobić, ale po kilku sekundach stracił równowagę. To szarpnięcie sprawiło, że popchnął Harry'ego na drzwi, ale uśmieszek Harry'ego, który poczuł dał mu znać, że nie miał nic przeciwko. Po tym jego nerwy zostały rozwiane i pozwolił, by jego dłonie poczuły każde zagłębienie w ciele Harry'go. Miał się właśnie odsunąć, kiedy język Harry'ego delikatnie wsunął się do jego buzi, nakłaniając go, by poszli na kanapę. 

Harry położył się pierwszy, kierując Louisa, by się na niego wspiął i splatał ze sobą ich nogi, więc mógł wygodnie usadowić się na ciele Harry'ego. Było to łatwe i elektryzujące, kiedy Harry wsunął swoje ciepłe dłonie pod jego koszulkę, przejeżdżając wzdłuż jego kręgosłupa i potem po brzuchu i klatce piersiowej Louisa. 

Louis podtrzymywał się na łokciu, wolną ręką nakierowując usta Harry'ego tam, gdzie tego chciał. To było niesamowite w ten sposób, jego umysł był pusty, za wyjątkiem zaznajomienia się z chłopakiem pod nim. Nie zdawał sobie sprawy jaki był zrelaksowany, dopóki nie poczuł jak dłoń Harry'ego zsunęła się niżej, niż się tego spodziewał, mając bezpośrednio kontakt z półtwardym Louisem. Louis pchnął biodrami w te Harry'ego powodując, że oderwali się od siebie, by ostro zaczerpnąć powietrza.  

Louis zatrzymał się, patrząc w dół i zobaczył, że jeansy Harry'ego również były ciaśniejsze, a jego dłoń przestała wędrować po jego ciele.  

Uśmiechnął się do Louisa z przepraszającym wzrokiem, delikatnie całując go pod szczęką. 

"To był wypadek. To zależy od ciebie, ale dla mnie pocałunek na dobranoc jest w porządku, jeśli dla ciebie także." 

Droga do pocałowania Harry'ego i tak była już wydarzeniem trwającym miesiąc. Louis nie sądził, że mógł zrobić jeszcze więcej w ciągu jednego wieczora. "Dla mnie to również w porządku." Zgodził się, ześlizgując się z Harry'ego, więc już nad nim nie górował.  

Harry usiadł z głupkowatym, szczęśliwym wyrazem twarzy i było to takie urocze, że Louis musiał pocałować go jeszcze raz tylko dlatego, bo mógł. Kiedy się odsunął, Harry podążył za nim, by go przyciągnąć go siebie. Trwali tak, całując się nawzajem, dopóki Louis wiedział, że robiło się późno. Wstał, pozostawiając grymaszącego Harry'ego na kanapie.

Harry wstał, by pójść za nim, ale Louis dźgnął go w klatkę piersiową, odpychając go. "O nie. Jeśli odprowadzisz mnie do drzwi, skończymy z powrotem na tej kanapie."  

"O to chodzi." Uśmiechnął się. Był uroczy, ale Louis trzymał się planu, nie ważne jaką władzę nad nim miały dołeczki Harry'ego. 

"Mogę się odprowadzić. Ty po prostu... zostań. Nie ruszaj się." Powiedział, wyciągając kluczyki z tylniej kieszeni. Harry położył się na kanapie i obserwował jak odchodził. 

"Czy to było łatwiejsze, niż myślałeś?"

Louis zaśmiał się. "Co? Zostawienie cię tu z widoczną erekcją?" 

Harry zwalczył uśmiech, przygryzając dolną wargę. "Nie. Mam na myśli pocałowanie mnie. Nie zrobiłeś tego nigdy wcześniej..." 

Louis rozważał skłamanie i powiedzenie, że całowanie Harry'ego było niczym. Zdecydował się na prawdę. "To było onieśmielające, całując kogoś ponownie w ten sposób." Przyznał Louis. "Ale było to warte... by spróbować ponownie." Louis westchnął. Ledwo mógł uwierzyć w rzeczy, do których przyznawał się na głos. "Przypuszczam, że jesteś tego wart." Dołączył ostatnią część, kiedy znaczące spojrzenie Harry'ego było skierowane wprost na niego.  

Zapomniał o poprzednim rozkazie Louisa, by został na kanapie, wstając, by delikatnie ująć jego twarz swoimi dłońmi, kciuk Harry'ego lekko przejechał po jego szczęce. To nie było przytłaczające, pocałunek, który Harry pozostawił na jego wargach, ale to uczucie w jego brzuchu było zdecydowanie alarmujące. To uczucie natychmiast sprawiło, że pomyślał o swojej pierwszej książce i ostrzeżeniu, które dał samemu sobie i wszystkim innym na świecie o tym, jak emocje biorą nad tobą górę, ale każdy delikatny dotyk warg Harry'ego błagał go, by to ignorował. 

Harry przeprowadził go pocałunkiem przez wszystkie czerwone flagi i wątpliwości, dopóki nie mógł złapać tchu i chwiejnym krokiem wycofał się przez drzwi, gdzie mógł oddychać. 

~~~

Z powrotem w swojej kuchni i przez laptopem, Louis przeskanował wzrokiem ostatnie kilka rozdziałów, które wysłał Niallowi, jego wargi wciąż go mrowiły. Brudnopis był w większości skończony, ale wciąż potrzebował jednej rzeczy, jakieś edycji, jakiegoś postanowienia, by złączyć ze sobą całość, bo do niedawna nie miał pojęcia jak to zrobić.

Teraz wiedział co napisać, jednakże fakt, że jego książka wciąż nie miała tytułu rozpraszała go od ruszenia dalej. Gapił się na samą gorę swojego dokumentu przez miesiące, czytając jego tymczasowy tytuł Książka Numer Dwa, zastanawiając się czy kiedykolwiek znajdzie inspirację, by go napisać. Nawet nie czuł, że coś pisze, dopóki nie skończył, wpatrując się w oficjalny tytuł jego książki, czuł podekscytowanie i dygotanie w brzuchu, kiedy wcisnął zapisz. 

Powtórzenie się Bajki: Doświadczenia i Uniwersalne Prawdy o Zakochiwaniu Się lśniło na jego ekranie. Gdy to zrobił, skierował swój kursor pod ostatni rozdział, który napisał, twarz Harry'ego widniała przed jego oczami, kiedy zaczął pisać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top