Rozdział 11
Następnego dnia Louis stara się jak tylko może, by nie udusić Harry'ego wstążką do pakowania i nie zamknąć go w zamrażarce. Louis nie był tu nawet pół godziny, zanim w jakiś sposób został wciągnięty do pomocy w kuchni. Wszystko zaczęło się w porządku, z tym małym, opiekuńczym momentem pomiędzy nim i Harrym zeszłej nocy, co wciąż wisiało w powietrzu, ale wystarczyło kilka komentarzy, by to znikło i teraz Harry udawał, jakby Louisa wcale tu nie było, kiedy pracował, odwrócony do niego plecami. Taka szkoda, naprawdę. A szło im tak dobrze.
Louis spojrzał przez ramię na ignorującego go Harry'ego, kiedy czyścił narzędzia i słuchał muzyki. "Dlaczego nie mogę pomóc Liamowi na sklepie?" Spytał wystarczająco głośno, by Harry usłyszał go przez swoje słuchawki. "Nie rozumiem tego, że zawsze tkwię tu z tobą." Krzyknął. Harry nie dawał żadnych oznak, że go usłyszał, więc Louis skończył swoją jednostronną rozmowę i wymamrotał, "dupek" w jego kierunku.
Kiedy Harry w końcu odwrócił się w jego stronę, pierwszą rzeczą, którą zauważył Louis były jego słuchawki, które zwisały wzdłuż jego pasa. Drugą rzeczą, którą zauważył był ten głupi uśmieszek, który rozprzestrzenił się na twarzy Harry'ego.
"Przepraszam. Mówiłeś coś, Lou?"
"Wiesz, że mówiłem i prosiłem cię, żebyś tak na mnie nie mówił." Przypomniał mu przez zaciśnięte zęby.
"Ty właśnie powiedziałeś na mnie gorzej bez żadnych powodów." Zauważył Harry. Jego ciało otarło się o ramię Louisa, kiedy położył narzędzia na blacie. Ponownie się uśmiechnął, kiedy Louis się od niego odsunął.
"Ignorowałeś mnie. To wystarczająco powód."
Harry pokazał mu kabel od słuchawek, który nie był podłączony do niczego, jakby to był dowód w ich kłótni. Uśmiechnął się przez kwaśną minę Louisa. "Możesz być najbardziej dramatyczną osobą, którą kiedykolwiek spotkałem." Louis patrzył się na niego tak długo, że Harry wybuchł śmiechem. Wciąż chichotał do siebie, kiedy skończył chować narzędzia, których używał. "Idę na sklep." Nagle ogłosił Harry, po tym jak umył swoje ręce, chociaż reszta tego ciała wciąż była bałaganem. Zostawił Louisa tam, gdzie wciąż stał.
Zamierzał być uparty i udawać, że nie obchodziło go to, że Harry go tu zostawił, ale nie szczególnie chciał być sam w kuchni. Zajęło to zaledwie kilka sekund, by Louis podbiegł do zlewu, by umyć własne ręce, zanim podążył za Harrym.
Louis wszedł za nim kilka sekund później, zauważając rozbawiony wyraz twarzy Harry'ego, kiedy zobaczył Louisa. Przy wystawie stała para, która czynnie słuchała Liama, który mówił do przyszłego pana i panny młodej o projekcie ciasta. Louis zajął się przeglądaniem katalogu tortów, podczas gdy Harry podszedł do grupy, by zajrzeć Liamowi przez ramię.
Wszyscy podnieśli wzrok i uśmiechnęli się, kiedy Harry się z nimi przywitał, zanim szybko ponownie skupili się na Liamie. Wszyscy, oprócz jednego mężczyzny, którego wzrok utkwił na twarzy Harry'ego. Poza oczywiście pary, Louis zbytnio nie zwrócił uwagi na resztę grupy, jednakże ten mężczyzna się wyróżniał, jego oczy podążały za każdym ruchem Harry'ego. Liam poprosił Harry'ego o podanie mu katalogu i mężczyzna obserwował jego każdy krok. Harry w końcu zauważył parę oczu na sobie, kiedy nagle podniósł wzrok, powodując, że mężczyzna uśmiechnął się i szybko odwrócił wzrok.
Louis miał nadzieje, że jego wewnętrzny odruch wymiotny był słyszalny, kiedy patrzył na tę obrzydliwą scenę.
Kilka minut później Liam skończył i wszyscy wyszli na zewnątrz, oprócz mężczyzny, który bardzo wyraźnie został tu, bo miał nadzieję, że porozmawia z Harrym. Mężczyzna chwycił swoją szansę, kiedy Liam wyszedł.
Louis patrzył na tę obrzydliwą scenę: nieśmiałe, lecz urocze przedstawienie się, nerwowe ruchy, podczas niepewnego flirtowania i jak przewidział Louis, Harry wyglądał na zachwyconego, że podszedł do niego nieznajomy. Każda cząstka Louisa mówiła mu, żeby nie robił tego, co zamierzał, ale tak naprawdę nigdy nie był dobry w słuchaniu swojego wewnętrznego głosu i poza tym, ten koleś wyglądał zbytnio... jakoś jak na gust Louisa i nie zgadzał się, by Harry spotykał się z dupkiem, nawet jeśli Harry sam nim był.
Wstał by odłożyć katalog, który przeglądał i kiedy usłyszał, że ich rozmowa zmierzała w kierunku wymianu numerów, Louis wykonał swój ruch, udając, jakby właśnie sobie przypomniał o czymś, o co musiał zapytać Harry'ego.
"Oh! Hej, Harry." Wtrącił umiejętnie. "Wiesz o której twój chłopak wpadnie dzisiaj do piekarni?"
Harry wyglądał na zaskoczonego, powoli mrugając na Louisa, jakby nie mógł uwierzyć, że był prawdziwy. Louis spojrzał na mężczyznę i musiał zmusić się, żeby złośliwie się nie uśmiechnąć na jego zagubiony wyraz twarzy. Harry wciąż nic nie powiedział, więc Louis wypełnił ciszę za ich obu. "Nie wiem czy Sam miałby coś przeciwko, ale mógłbyś go poprosić, żeby przyniósł kawę również dla mnie? Powiedz mu, że byłby naprawdę wdzięczny. Uratowałby mi życie, naprawdę."
Mężczyzna spoglądał pomiędzy oniemiałym Harrym, a zadowolonym z siebie Louisem. Zdawał się wyglądać na zawstydzonego. Posłał im obu ciasny uśmiech. "Powinienem, uh, prawdopodobnie iść i złapać pozostałych... miło było cię poznać, Harry." Mężczyzny nie było, zanim Harry mógł w ogóle odpowiedzieć.
Louis spodziewał się, że Harry zrobi coś odważnego, jak pośle mu gniewne spojrzenie, albo przynajmniej na niego nakrzyczy, przyglądał się Louisowi spokojnym i wyważonym spojrzeniem. "Dlaczego to zrobiłeś?"
Louis przybrał ten sam, nieświadomy ton, którego Harry zawsze używał wobec niego. "Hmm? Zrobiłem co?"
Harry przewrócił oczami. "Udajesz, jakbym wciąż spotykał się z samem, kiedy wiesz, że tak nie jest."
"Nie wiedziałem o tym." Louis udawał ignorancję. "Nigdy wcześniej nic o tym nie mówiłeś."
Harry posłał mu znudzone spojrzenie. "Wiem, że Liam ci powiedział i nie mogę sobie przypomnieć ostatniego razu, kiedy Sam był w piekarni i ty również." Harry uniósł brew, czekając na wyjaśnienie, którego nigdy nie dostanie.
Louis zmienił temat. "Jeśli jesteś zły, bo myślałeś, że był twoją bratnią duszą czy cokolwiek, powinieneś tak właściwie mi podziękować."
"Powinienem ci podziękować?" Zaśmiał się Harry. Louis nie wiedział dlaczego. Jeśli już, Harry powinien być zły, że zrujnować mu okazję na uprawianie seksu w najbliższej przyszłości.
"Wiem, że wierzysz w przeznaczenie i to wszystko, ale wszechświat nie pozwoliłby ci być bratnią duszą z kimś, kto nosi tak ohydne buty." Wymamrotał Louis. "Wyświadczyłem ci przysługę, stary."
Harry ponownie przewrócił oczami, kiedy poszedł z powrotem do kuchni. "Jeśli byłeś zazdrosny, mogłeś powiedzieć." Zniknął w korytarzu, ponownie pozostawiając Louisa samego, z wyjątkiem tego, że tym razem Louis nie był tak chętny do pójścia za nim. Tym razem myślał, że Harry mógł mieć rację.
~~~
Niall uniósł wzrok, kiedy skończył przeglądać nowe rozdziały. Cisza była torturą, a nawet gorzej było czekać, aż coś powie. "Więc?"
"Wciąż udajemy, że nic nie dzieje się pomiędzy tobą, a Harrym?"
"Zamknij się."
"Więc tak..." Wymamrotał pod nosem Niall. "Cóż, poza faktem, że masz obsesję na punkcie jednego z twoich źródeł, jest świetne! Muszę powiedzieć, że nie myślałem, że dasz radę w tak krótkim czasie, ale naprawdę sobie poradziłeś, Lou." Niall rozejrzał się po całkowitym wraku kuchni, w której siedzieli i szybko się poprawił. "Cóż, w większości... wyglądasz jakbyś spał w ciągu ostatniego tygodnia, więc to jest progres."
Louis spędził większość poprzedniej nocy na pisaniu swojej książki i odpisywaniu na smsy Harry'ego, dopóki ten idiota w końcu nie usnął. Było po północy, kiedy wiadomości przestały przychodzić, ale ku zaskoczeniu Louisa, nie miał problemu z zaśnięciem, po tym jak z Harrym dyskutowali o wszystkim, od ułożenia rankingu smaków lodów do tego, czy koty były geniuszami zła. Co było bardziej szokujące, ani razu się ze sobą nie pokłócili.
Niall zachęcił Louisa, by kontynuował to, co zbliżało go do skończenia jego książki, kiedy wyszedł. Louis subtelnie przypomniał mu, że nie miałby książki, gdyby nie Harry i Liam. Spojrzenie, które posłał mu Niall było znaczące, ale na szczęście nie wspomniał o fakcie, że w większości miał na myśli Harry'ego.
~~~
Harry zerkał na niego, odkąd zaczęli razem mieszać ciasto. Louis starał się to uważać za bardziej irytujące, niż to naprawdę było. "Mogę ci w czymś pomóc?" Zapytał tak sarkastycznie, jak tylko mógł.
"Jaki jest twój ulubiony kolor?"
"Aż tak ci się nudzi?" Zaśmiał się Louis.
Harry również się zaśmiał, jego twarz była pokryta mąką. Louis wciąż nie wiedział jak zrobił taki bałagan. Czasami wciąż musiał zwalczać chęć wytarcia go. "Powiem ci mój, jeśli powiesz mi swój. To niebieski."
Louis zdecydowanie nie powiedział pierwszego koloru, który przyszedł mu do głowy. Nie potrzebował tego, by Harry zdał sobie sprawę, że zieleń jego oczu urzekła go od pierwszego dnia. "Zgaduję, że lubię pomarańczowy."
Harry zrobił zaskoczoną minę. "Pomarańczowy? Nie ma mowy, że to twój ulubiony."
Prychnął na przypuszczenie Harry'ego. "Myślę, że wiem jaki jest mój ulubiony kolor, dziękuję bardzo."
"Cóż, myślę, że kłamiesz. Nie jesteś typem osoby, która lubi pomarańczowy..." Harry przestał mieszać drewnianą łyżką, by przyjrzeć się mu bardziej uważnie. Stali tak blisko siebie, że Louis wziął mały krok w tył. Już się tego spodziewał, kiedy Harry podążył za nim, stawiając krok bliżej, ze ich ręce ponownie się dotykały. "Nie..." Ponownie się odezwał. "Zdecydowanie nie jesteś tym typem. Zatem jaki jest twój ulubiony?"
Louis wzruszył ramionami, nagle czując się zaatakowany. "Nie wiem, Harry? Kogo to obchodzi?"
"Ubierasz dużo zieleni. Pomyślałbym, że lubisz ten kolor."
"Lubię wszystkie kolory. Nie ma żadnych zasad mówiących, że mam mieć swój ulubiony."
Harry uśmiechnął się i mszysty kolor jego oczu zalśnił, kiedy Louis w nie spojrzał.
"Tak, ale uważam, że masz ulubiony." Louis starał się skupić gdzie indziej, niż na głębi spojrzenia Harry'ego. Odwrócił wzrok trochę niżej i jego puls przyśpieszył, kiedy zdał sobie sprawę, że patrzył się wprost na wargi Harry'ego. Wykrzywiły się w znaczącym uśmiechu i tym razem Louis spojrzał na masę na ciasto. Upewnił się, by przez resztę dnia się powstrzymywać, chociaż mógł wyczuć jak Harry go obserwował.
~~~
W piątek wywiady szły raczej gładko. Był w biurze, kiedy wszedł Liam, mając na sobie marynarkę i krawat. "Widziałeś moje klucze? Odłożyłem je i teraz nie pamiętam gdzie."
Louis rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nie widział ich. "Wybacz, nie widziałem ich." Liam zmarszczył brwi, kiedy kontynuował swoje poszukiwania. Louis zauważył jak ładnie wyglądał na nim ten strój. Zazwyczaj był ubrany zwyczajnie, jak do pracy. "Dlaczego się tak wystroiłeś?"
Harry odpowiedział za swojego przyjaciela, kiedy wszedł do biura. "Zrobiliśmy tort na ślub naszego przyjaciela! Zamykamy godzinę wcześniej, żeby zdążyć na przyjęcie."
Harry mówił do niego, ale Louis tylko w połowie słuchał. Nie mógł skupić się na tym co mówił Harry, kiedy jego ciemna marynarka tak ładnie opinała jego ramiona i jego koszula była w połowie rozpięta. Jego loki były rozpuszczone, okalając twarz i delikatnie opadając na ramiona i po raz pierwszy, odkąd znał go Louis, jego skóra była wolna od czegokolwiek związanego z ciastem.
Louis nie zdawał sobie sprawy, że się gapił, dopóki nie wyrwał go z transu głos Liama. "Jedziemy dostarczyć ciasto, kiedy znajdę swoje głupie klucze." Jęknął. Harry uśmiechnął się przez to, jak Louis wciąż zdawał się być oszołomiony jego wyglądem.
"Powinieneś pojechać z nami." Zasugerował znikąd. "Możesz być osobą towarzyszącą moją i Liama."
Liam błyskawicznie się odwrócił na te słowa. "Powinieneś! Nigdy nie spędzamy czasu poza piekarnią i pracujesz tu przez cały dzień! Mógłbyś skorzystać z przerwy... wszyscy moglibyśmy." Rozumował Liam.
Harry wciąż się do niego uśmiechał, starając się skusić Louisa do zgody, kiedy szczerze nawet nie musiał się tak bardzo starać. Louis został przekonany, kiedy wszedł mając na sobie te jeansy. "Nie jestem ubrany na ślub. Jesteście pewni, że mogę tak przyjść?" Louis wstał, by na siebie spojrzeć, ale Liam i Harry zapewnili go, że wyglądał w porządku.
"Możemy zatrzymać się u mnie i wziąć dla ciebie marynarkę, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej." Zasugerował Liam. "Jest po drodze."
Wielkie, brązowe oczy Liama patrzyły się na niego, kiedy podejmował decyzję. Louis spojrzał na Harry'ego stojącego w drzwiach, jego oczy były figlarne i lśniące, kiedy cierpliwie czekał na odpowiedź Louisa. Louis nie mógł zbyt długo na niego patrzeć. To sprawiło, że jego brzuch robił nerwowe rzeczy. "Cóż, lepiej znajdźmy te klucze, żebyśmy mieli czas pójść po marynarkę."
W powietrzu unosiło się podekscytowanie, kiedy przygotowywali się na swój wieczór z dala od piekarni, ale delikatny uśmiech Harry'ego był potwierdzeniem, którego potrzebował, że podjął dobrą decyzję.
~~~
Pomógł wznieść tort do kuchni w lokalu i położyć go na okrągłym wózku. Mogli usłyszeć gości w sąsiednim pomieszczeniu, śmiejących się i świętujących, gdy grała muzyka.
"Pójdę dać Jamesowi znać, że jesteśmy." Powiedział im Harry. "Zajmiesz mi miejsce?"
Patrzył wprost na Louisa. Był bezsilny, by zrobić coś innego, prócz przytaknięcia.
Pomieszczenie było wypełnione okrągłymi stołami, które przykryte były białymi obrusami, a to wszystko otoczone było prowizorycznym parkietem do tańca. Zostali zawołani do stołu blisko tyłów przez dziewczynę, która zdawała się znać Liama. Zajął wolne miejsce obok niej, a Louis obok niego. Louis upewnił się, że nikt nie siądzie po jego prawej stronie.
Dziewczyna, Jade, przedstawiła Liama i potem uprzejmie przedstawiła się Louisowi. Liam zaczął rozmawiać z ludźmi wokół nich, więc Louisowi ulżyło, kiedy Harry w końcu wrócił. Usiadł obok Louisa, stawiając przed nimi kilka kieliszków szampana.
"Ukradłem je." Uśmiechnął się, pchając jeden z kieliszków w stronę bliżej Liama. "Musimy nadrobić, jeśli zamierzamy tańczyć z innymi."
"Musiałbyś ukraść dla mnie mocniejszy alkohol niż to, żebym zbliżył się do tego parkietu." Louis spojrzał na gości, którzy już robili z siebie głupców. Nie chciał być jednym z nich.
Harry uśmiechnął się, biorąc łyk swojego drinka. "Czas pokaże."
Minęło kilka godzin i Louis nie radził sobie dobrze w liczeniu ile drinków wypił, ale w jakiś sposób wypił więcej, niż zostało mu to przydzielone i czuł ciepło w brzuchu. Obwiniał za to Harry'ego i za nagłą chęć do pójścia na parkiet za każdym razem, kiedy leciała znajoma piosenka.
Pan i panna młoda pokroili tort jakiś czas temu, więc przez ten cały cukier zmieszany z szampanem sprawił, że czuł się niespokojny siedząc na swoim miejscu. Liam rozmawiał z dziewczyną o imieniu Sophia mniej więcej odkąd przyjechali. Louisowi pogorszyło się i jeszcze bardziej się wiercił, kiedy odeszli od stołu, by potańczyć z innymi.
"Nikt nie każe ci tu siedzieć, no wiesz."
Louis przewrócił oczami na tego irytującego dupka obok niego. To jego wina, że był tak pijany. "To twoja wina." Powiedział mu.
Harry zaśmiał się, najwyraźniej alkohol również na niego działał. "Nie kazałem ci wypić tego wszystkiego. To ty piłeś. Ja to jedynie dostarczałem."
Louis zignorował go, w zamian obserwując jak Liam i Sophia tańczyli do wolnej piosenki.
"Znasz tą dziewczynę?"
Oczy Harry'ego przeskanowały tłum, dopóki nie zauważył swojego przyjaciela. "Mmm, poniekąd. Myślę, że przyjaźni się z Jade... czemu pytasz?"
Louis wzruszył ramionami, nie do końca pewny dlaczego chciał to wiedzieć. "Nie wiem. Byłem tylko ciekawy." Jeszcze chwilę obserwował ich jak tańczyli, zastanawiając się czy Liam dobrze się bawił, jak na to wyglądało. Zasługiwał na noc pełną zabawy.
Louis wziął kolejnego łyka i mógł poczuć jak Harry wciąż go obserwował. "Chodź ze mną zatańczyć." Trącił Louisa w bok swoim łokciem.
Louis prychnął. "Nie ma szans." Kwaśna mina Harry'ego i jego lamentowanie nie powinno sprawić, że Louis uśmiechnął się w ten sposób.
"Oh, no dalej, Lou! Patrz jak dobrze bawią się inni!"
"To nie jest zabawa, której jesteśmy świadkami, to nietrzeźwość i nie jestem na to wystarczająco pijany." Louis zauważył sposób, w jaki Harry gniewnie na niego patrzył. "Co?"
"Odpowiedziałem na wszystkie twoje pytanie i przeczytałem twoją pierwszą książkę."
"Więc?"
"Nawet nie poprosiłem cię o przeczytanie tego, co piszesz o mnie do swojej drugiej książki, pozwalam ci psuć moje kwiatki, kiedy pomagasz i jesteś irytujący jak cholera. Przynajmniej możesz zatańczyć ze mną do jednej piosenki." Miał powiedzieć Harry'mu, żeby szedł do diabła, ale wyglądał na tak niezadowolonego i bardziej poważnego. Louis wziął głęboki wdech, zszokowany, że rozważał to. "No dalej, no dalej, no dalej!" Błagał Harry, kiedy mógł zobaczyć niezdecydowanie Louisa. Louis go nienawidził.
"Dobra, w porządku. Zgodzę się tylko na jedną piosenkę. Potem będziesz musiał zmusić kogoś innego do tańczenia."
Harry zawiwatował na wygraną, wstając, by pociągnąć Louisa za sobą. Również zaoferował mu dłoń, na co Louis szybko odmówił. "Nie jestem tak pijany, Styles. Jezu."
Szli obok siebie, dopóki nie znaleźli małego miejsca na środku. Kilka sekund było niezręcznych, bo Louis nie do końca wiedział jak zamierzają to zrobić, ale Harry przejął inicjatywę, kładąc dłoń na talii Louisa, kiedy zaczęli poruszać się do powolnej piosenki. Harry był blisko niego; zbyt blisko, naprawdę i Louis nie miał jak się odsunąć, więc próbował mówić, by ich rozproszyć. "Otrzymałeś tylko jedną piosenkę i wybrałeś taką ckliwą?" Narzekał.
"Lubię tę piosenkę."
"Dlaczego? Bo jest o miłości?" Louis zrobił znak cytatu za głową Harry'ego, gdzie jego dłonie spoczywały na jego ramionach.
"Nie." Powiedział, urażony. "Lubie ją, bo to dobra piosenka..." Przerwał. "I jest o miłości!" Uśmiechnął się. Louis nienawidził, gdy to robił. Również nienawidził, gdy tego nie robił.
Ucichli. Louis obserwował innych tancerzy wokół nich, zamiast patrzeć na Harry'ego. Kołysali się przez chwilę, dopóki Harry nie przełamał ciszy. "Jak ci idzie z książką?"
Louis był wdzięczny za to rozproszenie uwagi. "Prawie skończyłem, tak myślę. Mam jeszcze tydzień do wysłania jej." Louis nigdy nie sądził, że będzie mógł powiedzieć te słowa. Również nie sądził, że będzie tak blisko z Harrym Stylesem, ale.
"Jest tak samo dobra jak pierwsza?"
Louis zaśmiał się na jego sztuczne pochlebstwo. "Nienawidziłeś ją."
"Nie doceniałem treści twojej pierwszej książki. Samo pisarstwo było świetne." Zaśmiał się. "Nie mogę się doczekać aż przeczytam to, nad czym pracujesz. Jestem pewien, że odwaliłeś dobrą robotę." Louis był tym zaskoczony. Był pewny, że Harry nie chciał mieć nic wspólnego z jego pisarstwem.
"Cóż, ta książka nie jest taka... wściekła, tak myślę. Tym razem nie ma żadnego Księcia z Bajki, więc musiałem pisać o innych rzeczach."
Wyraz twarzy Harry'ego zmienił się na wspomnienie o Isaacu. Przez kilka sekund wyglądał na rozdartego, zanim przemówił. "Mogę zadać ci o nim pytanie?" Czekał na pozwolenie Louisa, zanim kontynuował. "Co się dokładnie stało? Dlaczego nie doszło do ślubu?"
Louis odchrząknął, kiedy jego gardło było ciaśniejsze, niż zazwyczaj. "Oh... nie chcesz, żebym cię tym zanudzał." Próbował się uśmiechnąć.
Harry zatrzymał ich, jego oczy były łagodne i szczere, kiedy utrzymywał spojrzenie Louisa. "Chcę wiedzieć."
Louis wzruszył ramionami, nie do końca chętny tego wieczora na kłótnie przez coś tak głupiego jak to. Nie do końca chciał opowiedzieć Harry'emu historii o swojej tragicznej miłości, ale pytał o to.
"Zaręczyliśmy się po siedmiu miesiącach znajomości. Wiem." Louis westchnął widząc sposób, w jaki Harry zmarszczył brwi. "Wszystko z Isaackiem zawsze było naprawdę szybkie i jednego dnia po prostu szliśmy ulicą, rozmawiając i śmiejąc się. Nagle odwrócił się w moją stronę i spytał czy chcę wziąć ślub. Powiedziałem tak, myśląc, że po prostu rozmawiamy, jak zawsze, no wiesz, jakby o przyszłości i te sprawy, ale następnego dnia obudziłem się i na palcu miałem pierścionek. Byliśmy tacy szczęśliwi..." Louis uśmiechnął się na to wspomnienie. To szybko znikło. "To stało się zbyt szybko. Wiem, że tak było, ale to było czuć tak dobrze, że nie chciałem by to się kończyło."
Jeszcze nie mógł stwierdzić co myślał sobie Harry. Przetwarzał to przez kilka sekund, potem poprosił go o kontynuowanie. "Potem co się stało? Jak zaszliście od tego, do..."
"Buchania nienawiścią w książce?" Louis zaśmiał się, chociaż nie było w tym nic śmiesznego. Harry zmarszczył brwi. "Wszystko było dobrze przez kilka miesięcy. Nigdy tak naprawdę nie ustaliliśmy daty ślubu. Po prostu zacząłem planować tą wielką, ogromną rzecz w swojej głowie. Po jakimś czasie wiedziałem, że stało się trochę dziwnie, kiedy nasze narzeczeństwo trwało o wiele dłużej, niż nasz związek przed nim." Louis nienawidził mówienia tego na głos. Już nie bolało go mówienie o tym, ale sprawiało, że był smutny przez to, że był tak głupi. "Byliśmy zaręczeni przez niemal dwa lata i potem wszystko zaczęło się kończyć. Nigdy go już nie było, nie wracał prostu do domu po pracy, cały czas kłamał i zakradał się. Wiedziałem, że nie chciał tam być, a i tak wciąż przekonywałem siebie, że będzie z nami w porządku."
"Bo go kochałeś."
Tym razem Louis nie miał energii, by się z nim kłócić. "Jednego dnia wróciłem do domu z pracy i wiedziałem, że coś było na rzeczy, bo był tam przede mną. Zamówił jedzenie i rozstawił je dla nas na stole. Myślałem, że może próbował nas naprawić... być romantyczny, ale potem usiadł i powiedział mi, że zakochał się w kimś innym. Powiedział, że poznał tego gościa i nie chciał się zakochiwać, ale nie mógł poradzić nic na to, co chciało jego serce. Najwyraźniej to już nie byłem ja, więc odszedł."
Stali kompletnie bez ruchu na samym środku. Mógł zobaczyć jak współczucie formowało się w oczach Harry'ego i nie chciał tego. "Jest w porządku, Harry."
"Nie jest." Powiedział Harry wściekłym głosem i Louis nigdy wcześniej go takim nie słyszał. "Ten dupek nie powinien był ci tego zrobić. Powinien powiedzieć ci wcześniej."
"Cóż... obaj powinniśmy byli zrobić wiele rzeczy. Teraz jest zaręczony z tym gościem i jest szczęśliwy, więc-"
"Ale ty nie jesteś szczęśliwy." Przerwał mu Harry. "On zakochał się dwa razy, zostawił cię i teraz ma narzeczonego i weźmie ślub? To nie tak powinno być."
"Mam z tego bestsellera, więc nie wyszedłem z pustymi rękoma... Nie potrzebuje już żadnej z tych rzeczy. Powiedziałem ci, że tego nie chcę." Czasami Louis myślał, że mógł wciąż tego chcieć... "To za bardzo boli."
Uścisk Harry'ego zacieśnił się wokół jego talii. "To nie boli, kiedy jesteś z kimś, kto jest dla ciebie dobry, Lou."
Nie mógł patrzeć na Harry'ego bez ryzyka rozpłakania się, więc spojrzał na podłogę. Ta rozmowa była dla niego zbyt ciężka. Tańczyli o wiele dłużej, niż jedna pieprzona piosenka i Louis naprawdę musiał znaleźć toaletę, zanim jego pęcherz eksploduje.
Ostrożnie wycofał się z uścisku Harry'ego. "Nie musisz być wściekły na Isaaca w moim imieniu. Już ci powiedziałem, że lepiej mi bez niego... bez kogokolwiek. Jest w porządku, przysięgam." Próbował posłać Harry'emu przekonujący uśmiech, by pokazać, że naprawdę było dobrze, ale już wiedział, że Harry mu nie wierzył. Nigdy nie wierzył w nic, do czego próbował przekonać go Louis.
Odniósł sukces w ucieczce, poszukując łazienki. W tym czasie próbował dojść do siebie i przestać opłakiwać coś, co stało się tak dawno temu. Kiedy wyszedł, by dołączyć do innych, został zatrzymany przez Harry'ego, który stał na korytarzu.
"Powiedziałem ci, że ze mną w porządku, Harry. Nie musiałeś za mną iść."
Oczy Harry'ego nie były tak smutne jak wtedy, gdy Louis zostawił go na parkiecie, ale były zdecydowanie bardziej zdeterminowane. "Nie jest z tobą w porządku. Przestań tak mówić, bo wiem, że tak nie jest, Lou."
Westchnął, opierając cały swój ciężar o ścianę. "Poprosiłem cię, żebyś tak na mnie nie mówił. Nigdy mnie nie słuchasz." Louis jęknął.
"Cóż, ty udajesz, jakbyś nie miał uczuć, albo mówienie o Isaacu cię nie bolało. Potrzebowałeś mojej pomocy, żeby dokończyć książkę, ale nie chciałeś przyjść i spytać wprost i teraz udajesz, jakbyś nic do mnie nie czuł." Louis zamrugał, jego usta już formowały kłamstwo, by temu zaprzeczyć, ale Harry mu przerwał. "Nie jesteś tak dobry w kłamaniu jak myślisz, Louis."
"Harry, ja nie, ja nie... O czym ty mówisz?" Louis próbował obrócić to w żart, odpychając się od ściany, by uciec. Będzie musiał przejść obok Harry'ego, by wrócić na przyjęcie, więc w zamian wybrał przeciwną drogę, mając nadzieje, że prowadziła do innego pomieszczenia, a nie do wyjścia. Harry podążył za nim.
"Gdzie idziesz?"
"Wychodzę. Najwyraźniej obaj wypiliśmy za dużo. W ten sposób zaczniemy się kłócić. Złapię taksówkę."
Harry stanął przed nim i zablokował mu drogę. "Nie kłócilibyśmy się tyle, jeśli chociaż raz powiedziałbyś prawdę. Widzę sposób, w jaki na mnie patrzysz. Świat się nie skończy, jeśli coś z tym zrobisz." Jego słowa straciły na sile, kiedy dokończył. "Pocałowanie mnie nie byłoby najgorszą rzeczą, którą mógłbyś zrobić."
To było tak pułapka. Jego oczy powędrowały do ust Harry'ego, tak różowych i pięknych. Wyobraził sobie ich słodki smak, jeśli by się tylko pochylił, ale obraz próżnego, aroganckiego uśmieszku Harry'ego po pocałunku powstrzymał go od poruszenia się. "Użyjesz to przeciwko mnie!" Powiedział mu Louis. "To wszystko to dla ciebie żart."
Harry wybuchnął śmiechem, ale było to bez humoru. "Zerwałem ze swoim chłopakiem dla ciebie, Lou. Wiedziałem, że nie byliśmy dla siebie dobrze, ale my możemy być."
Louis jęknął, przewracając oczami. "Nie zaczynaj znowu z tym gównem związanym z bratnimi duszami. Już ci powiedziałem, że to nie istnieje, bo nie ma takiej rzeczy jak-" Nie dokończył swojego wywodu, bo Harry dał krok do przodu i pocałował go.
To było tak obce uczucie, że Louis zamarł, niepewny co zrobić z taką ilością Harry'ego na raz. Mógł posmakować szampana na jego języku i poczuć sposób, w jaki jego dłonie złapały go za biodra, kiedy oparł je o ścianę. Jego wargi były ciepłe i chociaż nie byli piekarni, Louis wciąż mógł poczuć jej zapach w jego włosach i na jego ubraniach. Było to oszałamiające, jedynie wdychanie go.
Ruchy Harry'ego zwolniły i odsunął się wystarczająco, by spotkać spojrzenie Louisa. Louis mógł wciąż poczuć jego lekkie oddechy, które uderzały w jego skórę, kiedy Harry szukał znaków natychmiastowego bólu na jego twarzy. Nie było żadnego, bo uwierz lub nie, Louis był oniemiały.
Nie zaprotestował, kiedy Harry przyciągnął go z powrotem, te miękkie usta, o których tyle śnił było czuć milion razy lepiej, niż sobie kiedykolwiek wyobrażał. Tym razem to Louis się odsunął, starając się ukryć swój rumieniec, kiedy wytarł swoje usta. Harry nawet nie trudził się, by ukryć jak bardzo mu się to podobało, opierając się o ścianę, by tylko go obserwować.
Stali tam przez chwilę, na nowym terytorium, kiedy Louis starał się rozgryźć jak mają się zachowywać, kiedy Harry przekroczył granicę. Powiedział pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy. "Zamierzasz powiedzieć Liamowi?" Wiedział, że Harry był nikczemny, ale nie sądził, że zrobiły coś, by go zranić, jak na przykład użycie momentu słabości przeciwko niemu.
Harry zmarszczył brwi. "Nie, Lou... tylko jeśli chcesz, żebym to zrobił. Nie musimy mówić nikomu." Louis przytaknął, przynajmniej wdzięczny za to. "Ale musisz obiecać mi, że przestaniesz kłamać o tym, czego chcesz. Jeśli chcesz nienawidzić Isaaca, zatem w porządku, nienawidź go. Jeśli chcesz mnie pocałować, to to zrób. Przestań cały czas udawać. To nie jest zdrowe."
Pierwszym instynktem Louisa było powiedzenie Harry'emu, żeby spierdalał, ale tak właściwie słuchał tego, czego mówił i zdał sobie sprawę, że mógł mieć rację, znowu. Zadrżał na tę myśl, ale przytaknął.
Poprawił swoją marynarkę, odchrząkając. Nie wiedział co do cholery robił. "Więc co teraz?" Spytał Louis, niepewny. Ledwo mógł wymyślić jak radzić sobie z Harrym, kiedy byli rywalami. Jak do cholery powinien zachowywać się, kiedy oni byli... czymkolwiek byli teraz? Przyjaciółmi? Na pewno nie.
Harry wzruszył ramionami z małym uśmiechem na twarzy,. "Nie wiem... muzyka wciąż gra... Mógłbym potańczyć do kolejnej piosenki, albo dwóch, jeśli ty też."
"Tylko dlatego, że się pocałowaliśmy to nie znaczy, że nagle lubię tańczenie." Harry uśmiechnął się na irytację w jego głosie.
"Tak, ale to znaczy, że lubisz mnie." Był próżnym dupkiem, sięgnął, by ująć dłoń Louisa w swoją. Louis nie pozwolił mu się nawet zbliżyć, kiedy okrążył go.
"Zatańczę, ale nie będę trzymał twojej dłoni."
"Bo to ma jakiś sens. Będę trzymał cię za biodra, Louis. Co to za różnica, jeśli zaprowadzę cię na parkiet?"
"Nie wiem, ale dla mnie to ma znaczenie." Louis wzruszył ramionami, wymijając go. "Masz dwie piosenki. Decydujesz się, czy nie?" Usłyszał, jak Harry wydał z siebie westchnienie wyrażające frustrację. Uśmiechnął się, kiedy usłyszał za sobą kroki próbujące za nim nadążyć.
Koniecznie dajcie znać co myślicie!! xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top