Epilog: The Story Continued

~Dwa lata później~

'Szczęśliwe zakończenie. To jedno z tych wielkich, uniwersalnych pojęć. Takie, które jest w stanie trzymać się nas długo po tym, jak dorośniemy, przestaniemy czytać bajki i przestaniemy wierzyć, że takie rzeczy naprawdę istnieją. To fraza, która w tajemnicy kieruje wewnętrznymi pragnieniami każdego serca, nie ważne czy osoba wierzy w bajki, czy nie, albo, jeśli na tę chwilę cała magia się skończyła.

W moim przypadku magia skończyła się raz. Pozwoliłem, by mój gniew to wszystko pochłonął, aż nic nie zostało. Dopóki nie byłem pewny, że moje życie i moje szczęście już osiągnęło szczyt. Szybko się zakochałem, wolno się odkochiwałem i w jakiś sposób kontynuowałem myślenie, że wszystkie moje najlepsze dni były za mną; że nie miałem przyszłości. 

Jak ciężko mi było przyznać, bardziej mylić się nie mogłem. I osoba, która mnie od tego odwiodła? Cóż, on nie mógł być dla mnie bardziej właściwy. 

Harry, mój rycerz (który teraz domaga się, by go tak nazywać przynajmniej raz każdego dnia) pojawił się w samą porę i kiedy w końcu go do siebie dopuściłem, poczułem jak ciężar świata i wszystkiego innego, czego ukrywałem spada z moich ramion. Pojawił się w moim życiu i natychmiast pomyślałem 'tym razem to naprawdę jest to. Teraz, to jest moje szczęśliwe zakończenie.' Co nie było kłamstwem, jednakże myślę, że nawet wtedy wiedziałem, że moja historia, nasza historia się nie skończyła.  

Szczęśliwe zakończenie. To koniec. Końcowe i pożegnalne uczucie co do książki lub trudnego rozdziału w czyimś życiu. Teraz nie mogę sobie wyobrazić, żebym mógł być bardziej szczęśliwy, niż już jestem a i tak w jakiś sposób czuję, jakbyśmy byli jedynie w prologu.  

Nie jestem pewny jak wygląda szczęśliwe zakończenie, albo czy w ogóle istnieje poza bajkami i wyobraźnią beznadziejnych romantyków, ale coś mi mówi, żeby jeszcze nie zamykać książki dla mnie i mojego rycerza. Wciąż mamy kilka kartek do przewrócenia. Po prostu musimy dowiedzieć się czym będzie następna strona.'  

Louis wypuścił oddech, który zakończył się wielkim, pełnym ulgi uśmiechem, bo myślał, że będzie zamknięty w tym pomieszczeniu przez całe popołudnie, przygotowując wstęp do swojej nowej książki.

Spojrzał na godzinę w rogu ekranu i poczuł w klatce piersiowej falę dumy, bo osiągnięcie tego zajęło mu mniej, niż pół godziny. 

Zamknął swojego laptopa i podszedł prosto do drzwi, które zawsze zamykał, kiedy naprawdę musiał się skupić. Gdy tylko wyszedł na korytarz, poczuł znajomy zapach cukru i słodyczy i ciasta. Pozwolił, by to zaprowadziło go do kuchni, gdzie znalazł swojego chłopaka, który pracował odwrócony do niego tyłem, a czarny fartuch obwiązany był wokół jego talii.  

Wszędzie była mąka- żadna niespodzianka -ale Louis i tak wskoczył na blat, odrobinę zakakując Harry'ego, kiedy odwrócił się w stronę Louisa i wyjął swoje słuchawki. 

"Będę musiał kupić ci jeden z tych dzwoneczków dla kotów, to przestaniesz straszyć mnie na śmieć." Zaśmiał się. "Nie powinieneś pisać kolejnego best-sellera?" 

"Nope." Uśmiechnął się Louis. "Wszystko skończone."  

Harry przewrócił na to oczami. "Z pewnością nie wszystko? Byłeś w biurze jakieś, co, pięć minut?" Parsknął. 

Louis przewrócił oczami na uroczego idiotę w postaci jego chłopaka, który w jakiś sposób miał w brwiach mieszankę na ciasto. Z jakiś sposobów było to dla Louisa niezwykle gorące. Nie miał pojęcia co do cholery zrobił mu Harry. 

"Okej, byłem tam o wiele dłużej, niż pięć minut." Zaznaczył. "Ale moim jedynym celem na dziś było zaczęcie. To zawsze najtrudniejsza rzecz, więc teraz powinno pójść gładko." 

Harry uśmiechnął się na jego osiągnięcie. "Wow, kochanie. Gratulacje. To było naprawdę szybkie. Jestem z ciebie dumny." 

"Tak, cóż, łatwo jest pisać, kiedy jesteś zainspirowany przez taką wpaniałość." Louis uśmiechnął się, kiedy zanurzył swojego palca w górce mąki leżącej obok swojej nogi i przejechał nim po czubku nosa Harry'ego. 

Harry zrobił kwaśną minę, marszcząc nos, kiedy Louis zanurzył małego palca w u dłoni, by powtórzyć ten proces. "Dlaczego jestem zaszczycony twoją obecnością?" Jego chłopak się zaśmiał. "Nie chcesz denerwować Liama na przodzie?"   

"Nope. Chcę tylko przeszkadzać tobie. Jestem tu, by pomóc." Powiedział Louis, kiedy pokazał gestem na to, co robił Harry, zanim mu przerwał. 

"Oh Boże, obawiałem się, że to powiesz." Narzekał, wyglądając na całkowicie zadowolonego, że Louis zostanie w kuchni, by dotrzymać mu towarzystwa. "Więc dobrze. Jeśli masz mi pomóc, znasz zasady." Pochyił się, by szybko pocałować usta Louisa, co Louis ochoczo przyjął. "Do zlewu z tobą." Rozkazał.

"Tak, proszę pana." Louis zeskoczył z blatu, podciągając swoje rękawy. "Nie wrócę, dopóki te dłonie, nadgarstki i przedramiona nie będą czyste jak łza." Obiecał. 

Harry obserwował go, starając się wyglądać, jakby przejmował się Louisem, ale w zamian wyglądał na czułego i zakochanego. 

"Po prostu się pośpiesz." Zaśmiał się. "I nie porozlewaj wszędzie wody i mydła. Właśnie posprzątałem." 

Louis rozejrzał się po kuchni, która wyglądała jakby świeżo spadł tutaj śnieg przez bałagan, który zrobił Harry. 

"Prawie mnie zmyliłeś." Wymamrotał pod nosem." 

Wrócił i stanął przy boku Harry'ego, uważnie słuchając, gdy instruował Louisa co do techniki, której dzisiaj używał. Louis przytakiwał, w pełni się skupiając, kiedy powoli odwzorowywał kwiatka, którego Harry dał mu jako przykład.

"Więc, jak mi poszło?" Spytał, świadom bardzo krytycznego oka Harry'ego. Płatki, które zrobił były trochę krzywe na końcach, gdy ścisnął je zbyt mocno, więc kwiaty Harry'ego były zdecydowanie gładsze. Łodyga Louisa równiez była lekkko przekrzywiona, ale jeśli trzymał swojego kwiatka pod kątem było to niewidoczne. 

Podniósł wzrok, czekając na uznanie, kiedy skończył krytykować samego siebie zauważając, że Harry patrzył się nie na kwiatka, a na niego. 

Jego zielone oczy były wypełnione czymś tak delikatnym, że policzki Louisa zrobiły się ciepłe. Harry pochylił się, by lekko pocałować jego usta, zamiast powiedzieć mu, że źle mu poszło, jak prawdopodobnie powinien zrobić, wywołując motylki w brzuchu Louisa, które zawsze były obecne, kiedy Harry był w pobliżu. 

"Piękny." W końcu powiedział, dodając kwiatka Louisa do innych. Louis spędził kolejną godzinę zastanawiając się czy Harry mówił o kwiatku, czy o nim. 

~~~

Była prawie północ, kiedy Louis oderwał wzrok od e-maila od Nialla, by unieść brew na tego kompletnego dzieciaka, który dźgał go w łydkę swoim palcem u nogi przez ostatnie dziesięć minut. 

Louis przyjął porażkę, kiedy odłożył komputer na szafkę nocną, razem ze swoimi okularami. Przesunął się, dopóki nie leżał twarzą w twarz ze swoim chłopakiem. 

"Mogę ci w czymś pomóc?" 

"Nie zwracałeś na mnie uwagi." Stwierdził Harry z uśmiechem i Louis po prostu chciał go pocałować. Jego włosy były pieprzonym bałaganem, co tak naprawdę nie było jego winą. Tylko Louisa. I wciąż był tak samo nagi jak godzinę temu, z nową serią ciemnych siniaków na ciele. Czemu również Louis był winny.

"Nie zwracałem na ciebie uwago, bo ty, mój drogi, zasnąłeś na mnie."  

"Nie zasnąłem." Wymamrotał Harry, obejmując ramionami Louisa, by przyciągnąć go bliżej, dopóki praktycznie nie leżał na nim. Zmarszczył brwi, kiedy przejechał palcami po materiale bokserek Louisa. "Kiedy je założyłeś?" 

"Hmm, nie wiem. Prawdopodobnie po tym, jak do cholery zasnąłeś na mnie." Zaśmiał się Louis. 

"Dobra, w porządku. Masz rację. Zasnąłem." W końcu przyznał. "Ale Lou, byłem wykończony."

"Czy ty naprawdę narzekasz?" Parsknął. Louis mógł lub też nie trochę wymęczyć swojego chłopaka. Kiedy ostatni raz sprawdzał, to nie było przestępstwem.

"Zaufaj mi, wcale nie narzekam. Po prostu staram się zwrócić przysługę." Powiedział, całując go po szyi. 

Louis zamknął oczy na ten dotyk, ale przed tym spojrzał na zegarek obok nich. "Jest po północy." Powiedział, chociaż druga runda brzmiała jak świetny pomysł. Jego oryginalny plan był taki, że będzie pisał do wczesnych godzin porannych, dopóki nie będzie tak zmęczony, że odleci, ale pomysł Harry'ego o wiele bardziej mu się podobał. 

"Więc co, że jest późno?" Cwaniacko uśmiechnął się Harry. "Kogo to obchodzi?" 

"Ciebie będzie, kiedy twój budzik zadzowni o piątej rano." 

To go wcale nie odstraszyło, kiedy zaczął ściągać bokserki Louisa. "Oczywiście, że nie. A nawet jeśli, upewnię się, żeby Liam jutro otworzył piekarnię. Powiem mu, że jestem chory." Jęknął, kończąc to fałszywym kaszlem i pociągnięciem nosa. 

Ich dwójka zawsze zdawała się śmiac. Robili to teraz, bo Harry był najgorszym aktorem na świecie, ale Louis i tak go kochał. Obecnie Louis jedynie szeroko się uśmiechał i zawsze było to odwzajemniane razem z dwoma, cudpwnymi dołeczkami. 

Wykorzystał krótką drzemkę Harry'ego, by przeczytać to, co dzisiaj napisał. Louis wierzył, że każdy dzień spędzony z Harrym był nową stroną dodaną do ich fantastycznej bajki. Szczęśliwe zakończenie mogło być, albo i nie prawdziwe, ale mógł przysiąc, że był w trakcie tego z idiotą, który trząsł się pod nim ze śmiechu. Nigdy nie kochał tak nikogo w całym swoim życiu. I pomyśleć, że niemal przegapił to wszystko przez bycie najbardziej upartą osobą. Był tak wdzięczny, że Harry go przekonał. 

"Oh, w porządku." Ustąpił, jakby pozwolenie Harry'emu, by postawił na swoim było jakimś wielkim kłopotem. Nie było. Ani trochę. "Ale lepiej nie wciągaj mnie jutro w swoje kłamstwa." Ostrzegł Louis, pozwalając Harry'emu, by przejeżdżał dłońmi po jego biodrach, udach i wszędzie, gdzie tylko chciał. 

"Nie śmiałbym." Louis przewrócił oczami, uśmiechając się, kiedy nagle wszystko się odwróciło i Harry położył go na plecach. "Nie będę musiał nawet kłamać. Pójdę rano do pracy. Zobaczysz."  

Louis widział. Albo raczej słyszał, kiedy budzik Harry'ego głośno rozległ się o piątek rano. Jęknął, jakby był torturowany i potem na ślepo szukał swojego telefonu, by zadzownić do swojego najlepszego przyjaciela i kłamać w żywe oczy.

"...Er- Nie, to nie ten rodzaj choroby. Jestem pewien, że za kilka godzin będzie w porządku. Wezmę jakieś leki i.... i wypoję herbatę. Tak, tą ziołową. Też o tym myślałem." Wymamrotał, fałszywie pociągając nosem. "Okej, dzięki Li. Jestem ci winien, stary. Zobaczymy się później." 

Harry rzucił swój telefon gdzieś na szafkę nocną i potem wtulił się z powrotem w objęcia Louisa z zadowolonym westchnięciem. 

"So...czy teraz to dobry czas, by powiedziec ci a nie mówiłem, czy powinienem poczekać, dopóki nie wypijesz swojej 'ziołowej herbaty'?"  

Harry odpowiedział Louisowi szczypiąc go w tyłek i śpiący uśmiech był przyciśnięty do jego skóry. "Zamknij się. Bądź dla mnie miły." Louis zaskomlał przez ten atak i potem tak bardzo się śmiał, że nie mógł wrócić do snu. 

W takich momentach Louis myślał, że dokładnie wiedział jaka powinna być następna strona w ich książce. To coś, o czym myślał od tej nocy dwa lata temu, kiedy myślał, że Harry chciał wystrzelić ich prosto do następnego rozdziału. W tamtym czasie było za wcześnie. Louis dopiero co wpuścił miłość z powrotem do swojego życia, ale teraz jego serce było nią tak przepełnione, że pierścionek na jego palcu nie wydawał się taki zły. Właściwie, to brzmiało idealnie.  

~~~

Louis przyszedł do piekarni tego samego dnia koło południa. Przyniósł ze sobą lekarstwa, by pomóc swojemu chłopakowi w jego fałszywym powrocie do zdrowia, ale głównie przyszedł tu dlatego, bo za nim tęsknił. Nigdy nie przyzna tego na głos nikomu, oprócz Harry'emu, oczywiście, więc kiedy Liam spytał co tutaj robi, Louis zmienił się w praktycznie certyfikowaną pielęgniarkę przez to, jak szybko poprawił samopoczucie Harry'ego. 

"Aww. Louis, jesteś dla niego taki dobry. On naprawdę docenia te wszystkie małe rzeczy, które dla ciebie robi. Mam nadzieję, że to wiesz." Uśmiechnął się Liam. 

Wszystkie małe rzeczy, które robił to na przykład przynoszenie mu lunchu i dużej kawy, kiedy miał kaca po seksie i kiedy narzekał cały ranek jak bardzo był zmęczony. 

Louis spojrzał ponad ramieniem Liama na swojego chłopaka, który pochylał się nad katalogiem razem z klientem. Liam uśmiechnął się, kiedy podążył za wzrokiem Louisa. 

"Cóż, właśnie szedłem do kuchni. Kazałem stanąć mu na kasie, odkąd się źle czuje, ale wiem, że będzie szczęśliwy, że cię widzi." Liam szybko go przytulił, zanim udał się do kuchni. Louis pomachał swojemu przyjacielowi na pożegnanie, zanim poszedł za ladę, jakby tutaj pracował. 

Louis trzymał się na uboczu, dla zabicia czasu przeglądając jakiś magazyn, kiedy czekał aż Harry skończy z tym mężczyzną. Louis był zajęty mentalnym klasyfikowaniem wszystkich wymyślnych ciast w kolejności od najbardziej pysznego, kiedy usłyszał rozmowę rozgrywająca się przed nim. 

"Wszystkie wyglądają naprawdę dobrze. Ugh, myślę, że jestem rozdarty pomiędzy nimi wszystkimi." Zaśmiał się blondyn. 

"To okej. Często to się zdarza." Uśmiechnął się Harry. "Na szczęście zawsze możesz podjąć decyzję innego dnia. Możesz trochę nad tym pomyśleć i porozmawiać ze swoim narzeczonym. Zobaczyć co on myśli." Zasugerował Harry.

"To prawda." Przytaknął. "Który wybrałeś na swój ślub?" Nagle spytał mężczyzna. 

Louis obserwował jak Harry nieśmiało pochylił głowę. "Oh, uh, właściwie to żadenego. Nie jestem po ślubie." 

Mężczyzna, na którego Louis jedynie zerknął gdy tu przyszedł posłał Harry'emu spojrzenie, które sprawiło, że Louis zmrużył swoje oczy. "Naprawdę? Mężczyzna, który jest tak czarujący i piękny włóczy się sam? Trochę ciężko mi w to uwierzyć." 

Harry z zakłopotaniem przystąpił z nogi na nogę, dyskomfort widoczny był w jego głosie, kiedy wyjaśnił to. "Mam chłopaka." Odpowiedział. 

Mężczyzna przytaknął, przyswajając nową informację, ale wcale jej nie rozumiejąc. "To dobrze, że kogoś masz. I jak wiesz, mam narzeczonego." Powiedział, jakby to słowo wcale nic nie znaczyło. "Więc, jak długo jestście razem? To nie może być zbyt poważne." Naciskał mężczyzna z większym zainteresowaniem, niż Louis mógł znieść. Ten dupek powinien wybierać tort na swój ślub, a nie próbować poderwać jego pieprzonego chłopaka. 

"Jesteśmy razem z dwóch i pół niesamowitych lat. I nie, on nie 'włóczy się sam', bo nie jest bydłem." Wtrącił Louis, również stając przy blacie. 

Harry zagryzł uśmieszek, zanim przedstawił go blondynowi, który wyglądął jakby właśnie zobaczył ducha. "To jest Louis, ten, o którym ci mówiłem." 

"Jego chłopak." Powtórzył Louis na wypadek, gdyby ten idiota nie załapał za pierwszym razem kim był. 

Mężczyzna zignorował ton Louisa sztucznym uśmiechem. "Miło cię poznać, Louis. Chociaż myślę, że zaszło tu małe nieporozumienie. Tylko ucinałem pogawędkę. To nic nie znaczyło." Twierdził. 

Louis dokładnie wiedział co to kurwa znaczyło. Miał mu to właśnie powiedzieć jak i to, żeby spierdalał, ale Harry dyskretnie ścisnął jego dłoń. "Hej, kochanie?" Harry odwrócił się do niego. "Skończę zamówienie i wrócę do ciebie do biura, okej? To zajmie tylko miniutkę." 

Ostatnią rzeczą, którą chciał zrobić Louis to zostawić tutaj swojego chłopaka z tym obrzydliwym człowiekiem, ale to prawdopodobnie było dobrą rzeczą, odkąd Louis właśnie wyobraził sobie jak głowa tego gościa spotyka się ze szkłem oszklonej gabloty. 

Harry pocałował go na pożegnanie, w usta, by dodać nacisk na uwagi Louisa. Louis cwaniacko uśmiechnął się, kiedy pomachał mężczyźnie na pożegnanie, czując jak jego zazdrosne oczy wypalały dziury w jego plecach, gdy odszedł.  

Dziesięć minut później Harry zajrzał do biura, by upewnić się, że Louis tutaj był. Wszedł do środka i zamknął drzwi z uśmiechem, jego oczy rozświetliły się z rozbawienia.  

"Ktoś nie był zbyt miły." Droczył się. 

"Pieprzyć bycie miłym." Prychnął Louis. "Ma szczęście, że nie doszło do rękoczynów przez sposób, w jaki ciebie potraktował." 

Harry przeszedł przez pomieszczenie i odwrócił Louisa, który siedział na krześle obrotowym. Ich usta spotkały się we właściwym pocałunku, o wiele lepszym od tego, z którym Harry odesłał go do biura. Louis próbował się w nim zatracić, ale potem znowu pomyślał o tym dupku i zrujnował dla siebie ten moment. 

"Boże, nienawidzę tego gościa. Masz numer jego narzeczonego?" Spytał Louis w chwili inspiracji. "Powinienem zadzwonić. Zostawię anonimową wiadomość i ostrzegę go przed tym czubkiem, z którym na skończyć na zawsze."  

Louis chciałby, by ktoś ostrzegł go przez Isaackiem. Oszczędziłoby mu to wiele pieprzonego bólu serca. Był całkiem pewny, że jego były zaczął zdradzać go w ten sam sposób. Jedyną różnicą było to, że osoba, do której uderzał połknęła haczyk. 

Harry smutno pokręcił głową. "Nie mam jego numeru. Ale nawet jeśli bym miał, to nie miałoby znaczenie. To nie nasze miejsce, by zrobić coś takiego, kochanie." 

Louis całkowicie się nie zgadzał. Wiedział z pierwszej ręki, że to ludzie jak tamten facet sprawiali, że innym trudno jest zaufać. 

Harry przyciągnął go do kolejnego pocałunku, który Louis przerwał, kiedy przypomniał sobie jak ten koleś wyglądał na podekscytowanwego, kiedy dowiedział się, że Harry nie był po ślubie; co najwyraźniej w jego definicji znaczyło niezobowiązany

"Kochanie, co jest?" 

"Nic. Jest w porządku, przysięgam. To tylko... kurwa. Byłem taki zły, wiesz?" 

Światełko w oczach Harry'ego zgasło tak szybko, jak nadzieja w tym mężczyźnie, kiedy Harry go pocałował. Jednakże na twarzy Harry'ego widoczna była niepewność i bół, a nie zazdrość. 

"Ale nie na mnie, racja?" Spytał cicho. Louis chciał siebie uderzyć. 

"Nie, kochanie. Oczywiście, że nie na ciebie." Szybko poprawił Louis. "Byłem wściekły na tego idiotę za to, że nie respektował ciebie, ani tego co powiedziałeś. Nie powinieneś musieć się tłumaczyć, albo robić aluzję, żeby się odwalił więcej, niż raz. Widział, że byłeś zakłopotany, a i tak naciskał. Chciałem oderwać tą jego pieprzoną głowę." 

Nowy uśmiech zaczął formować się na ustach Harry'ego. "Cóż, w takim razie cieszę się, że chciałeś bronić mojego honoru. Dziękuję, Louis." 

"Nie, to nic." Wymamrotał Louis, jego policzki były znacznie cieplejsze, niż wcześniej. "Cieszę się, że byłem tam by powiedzieć temu dupkowi żeby spieprzał." 

Harry zaśmiał się na to. "Tak, ja też. Ale w końcu sam bym mu powiedział, żeby spierdalał, klient, czy też nie. Musiałem być całkiem niegrzeczny i otwarty dla niektórych osób w przeszłości. Nienawdzię tego robić, ale zrobię, jeśli muszę."

"Oh." Oczy Louisa rozszerzyły się na tą nową informację. "Więc takie rzeczy przydarzają ci się często?" 

"Poniekąd. Nie bardzo." Harry wzruszył ramionami. "Ten koleś nie był pierwszym dupkiem, na którego się natknąłem i niestety, prawdopodobnie nie będzie ostatnim." 

"Harry, jak często to się zdarza?" Spytał, niepewny czy naprawdę chciał znać odpowiedź. 

"Nie wiem. Nie liczę. Jak powiedziałem, to nic wielkiego." Wzruszył ramionami. "Natychmiast spławiam każdego. Nie masz się o co martwić." 

Louis delikatnie ujął jego twarz i pocałował go. Wiedział, że nie miał się o co martwić. Ufał Harry'emu nad życie. 

"Nie musisz się bronić. Wiem, że ich spławiasz, kochanie. To wcale nie to, co sugerowałem. To tylko... nie miałem pojęcia, że dostajesz tyle gówna od innych ludzi przez cały czas. Przepraszam." Louis nie miał pojęcia ilu ludzi chciało dla siebie Harry'ego. Cóż, to kłamstwo. Louis widział sposób, w jaki mężczyźni i kobiety go obserwowali i sposób, w jaki ludzie cieszyli się jego uwagą. Po prostu to nigdy wcześniej nie sprawiało, że Louis czuł się dziwnie. Tak kurwa zazdrosny. Harry nie był jego własnością. Jak powiedział temu facetowi, nie był bydłem, ale wciąż, Louis nie mógł nic poradzić, ale czuł się trochę zaborczy zdając sobie sprawę, że jego chłopak był tak pożądany.  

Harry musiał zauważyć jego zaciśniętą szczękę, bo zaśmiał się, najwidoczniej schlebiało mu to. "Cóż, niech ci nie będzie zbyt przykro z mojego powodu. Mimo wszystko, to do ciebie wracam do domu, więc myślę, że całkiem cholernie mi się poszczęściło." Podniósł Louisa z krzesła, by je ukraść. Pokierował Louisa, żeby usiadł na jego kolanach i pocałował go tak, że Louis nie mógł się wyrwać, nawet jeśli by próbował.  

Louis planował, żeby posiedzieć w piekarni, żeby dotrzymać towarzystwa Harry'emu i Liamowi przez resztę popołudnia, ale po ich rozmowie Louis popędził prosto do domu, do swojego laptopa.

Otworzył go i zaczął pisać, jego umysł pędził milion kilometrów na godzinę. 

'Każda historia posiada czarny charakter. Przeciwnika, który sprawia, że to niemal niemożliwe dla głównego bohatera, by zwyciężyć. Jedynym celem jest by zrujnować wszystko, co zbudował i na co pracował ten bohater, ale w mojej bajce nie ma miejsca dla przeciwnika; albo przeciwników, będąc bardziej dokładnym.  

Jedynym sposobem, by przezwyciężyć zło jest odpowiadanie dobrocią i światłem, że nie będzie mogło to dłużej przetrwać w bajkowym świecie. Czasami to oznacza czekanie na idealny moment, by uderzyć, a czasem to znaczy, by wszystkich zaskoczyć, wliczając w to siebie poprzez napisanie nowych stron, których nigdy byś się nie spodziewał.' 

Ponownie przeczytał to, co szybko napisał, uśmiechając się do siebie, kiedy sięgnął po telefon, by zadzownić do swojego asystenta. 

"Louis! Właśnie miałem do ciebie zadzwonić, stary." Przywitał go Niall. "Chcę wpaść, by sprawdzić co już napisałeś. Wydawcy chcą znać kierunek, w którym tym razem zmierzasz i tym podobne rzeczy. Wiesz jak jest." Wyjaśnił.  

To zazwyczaj sprawiało, że Louis panikował, bo niemal zawsze czuł się nieprzygotowany na jego wizyty. Był w całkiem dobrym miejscu ze swoją obecną książką, więc jego nerwowość nie była wywołana odkładaniem spraw na później. Nie. Serce Louisa biło zbyt szybko i dziwnie oddychał, bo dzisiaj nie potrzebował Nialla, by przeczytał jego pracę. Potrzebował go, by pomógł mu wybrać pierścionek. 

Zdecydowanie się na oświadczenie się Harry'emu było najprostszą decyzją w życiu Louisa. Nie był gotowy, by rozmawiać o spędzeniu z kimś reszty życia blisko trzy lata temu, kiedy się poznali, ale teraz był. I tym kimś, kogo wybrał była najlepsza osoba, którą Louis kiedykolwiek poznał.  

Louis już był raz zaręczony i chociaż ten związek okazał się kompletą klapą, oświadczyny były w porządku. Louis był zakochany (ale tak myślał) i gotowy, by oddać się komuś, komukolwiek, że nie zauważył tych wszystkich czerwonych flag, które krzyczały jak złe to wszystko było. 

Nie czuł niczego takiego z Harrym. Nawet momentu zawahania. 

Louis był w nim tak zakochany, że był szalony i nie słyszał żadnych ostrzegawczych alarmów w swojej głowie, które próbowałyby go od tego odwieść. To prawda, że Louis raz omal nie dostał zawału, kiedy myślał, że Harry wyskoczy z tym pytaniem, ale od tego czasu dojrzał. Obaj dojrzeli i to dało mu odwagę i pewność, by spytać Harry'ego czy spędzi z nim resztę wieczności.  

Tylko musiał się upewnić, że tego nie spieprzy. 

"Harry, kocham cię bardziej, niż wszystko inne i sprawiasz, że jestem najszczęśliwszy na świecie. Wyjdziesz za mnie?"  

Louis dał swoim słowom minutę, by się osiedliły. Przemyślał je kilka razy, zanim pokręcił do siebie głową.  

To wciąż nie było dobre. 

"Harry. Jesteś światłem mojego życia- i- i-" I nie. Louis zatrzymał tę katastrofę, zanim mogła się w ogóle zacząć, bo wiedział, że o czymkolwiek nie zacznie bredzić, również nie będzie dobre. Mógł zrobić to lepiej.  

Połowa rzeczy, którą mówił brzmiała niesamowicie znajomo, jakby jego umysł robił plagiat każdej komedii romantycznej, którą kiedykolwiek oglądał. Przez następne dwadzieścia minut przerobił tak wiele ckliwych wariacji 'jesteś moją brakującą częścią' i 'nie wiedziałem czym była miłość, dopóki nie odnalazłem ciebie', dopóki nie mógł poprawnie myśleć. 

Nakładał na siebie dużo presji. Spieprzenie tego nie było opcją. To ich zaręczyny. To będzie pierwszy i jedyny raz Harry'ego. Louis nigdy by sobie nie wybaczył, jeśli nie zrobiłby tego dobrze. 

Wziął głęboki wdech, by ponownie się skupić. Otworzył usta, by jeszcze raz spróbować, ale natychmiast je zamknął, kiedy usłyszał jak frontowe drzwi od ich mieszkania się otwierają i zamykają piętnaście minut wcześniej, niż zazwyczaj. 

"Louis? Kochanie, jesteś tutaj?" 

"T-Tak!" Odpowiedział Louis. "Jestem tutaj!" 

Louis gramolił się, by włożyć pierścionek z powrotem do pudełeczka, niemal go nie upuszczając do pieprzonego zlewu z tego pośpiechu. Teraz zdał sobie sprawę, w najbardziej nieodpowiednim momencie kiedykolwiek, że pudełeczko było zbyt duże, by nie zostało zauważone w jego kieszeni w jeansach, jak miał nadzieje. Mógł usłyszeć, jak do łazienki zbliżały się kroki Harry'ego, kiedy szybko włożył pokryty diamentami pierścionek do swojej lewej kieszeni. Nie miał gdzie ukryć pudełeczka, więc zrobił najlepszą rzecz, o której mógł pomyśleć i wyrzucił je przez okno.   

Harry otworzył drzwi, mierząc wzrokiem Louisa z ciekawością, kiedy zobaczył, że stał po środku pomieszczenia, ręce niezręcznie zwisały po jego bokach. 

"Co robiłeś?" 

"Nic." Odpowiedział Louis zbyt szybko. "Właśnie się ubierałem." 

"W łazience?" Parsknął Harry. 

"Tak. Czy coś w tym złego?" Louis uniósł brew. 

"Cóż, nie." Odpowiedział Louis, wciąż podejrzliwie patrząc na Louisa. "To tylko trochę dziwne, to wszystko. Gdzie te ubrania, które zdjąłeś?" 

Kurwa. Louis spojrzał na pustą podłogę, starając się wymyślić realną wymówkę. "Oh, ja, uh... zostawiłem je w sypialni." 

"Naprawdę?" Powiedział Harry, jego czoło zmarszczyło się w zdezorientowaniu. "Nie leżały tam  żadne ubrania, kiedy-" 

"Okej, może byłem nagi. Proszę. Jesteś szczęśliwy?" 

Harry jedynie zamrugał, wyglądając na jeszcze bardziej zdezorientowanego. Louis naprawdę nienawidził jak czasami był tak pieprzenie spostrzegawczy. Dlaczego nie mógł po prostu kupić kłamstwa, które Louis tak desperacko chciał wsadzić mu do gardła. 

"Hej, mam pomysł." Ogłosił, kiedy ujął dłoń Harry'ego w swoją. "Chodźmy na mały spacer. Cały dzień czekałem aż wrócisz do domu." 

Harry czule się uśmiechnął, całując Louisa w czoło, zanim nie oparł się o drzwi od łazienki z westchenienim.

"Aww, kochanie. To słodkie i brzmi jak dobra zabawa. Ale właściwie jestem dość zmęczony po pracy." Przeprosił. "Po prostu nie mogłem się doczekać, by spędzić tu z tobą trochę czasu. Myślałem, że może mogliśmy obejrzeć film i zamówić pizzę, czy coś?" 

Ponownie się uśmiechnął i serce Louisa się roztopiło, błagając, żeby się poddał i po prostu powiedział tak wielkim, zielonym, szczenięcym oczom jego chłopaka, ale nie mógł tego zrobić. To była jedyna pieprzona noc ich życia, nie mogli leniuchować na kanapie. Louis miał wielkie plany na ten wieczór i żeby to poszło dobrze, potrzebował, żeby jego chłopak się obudził i ruszył swój tyłek.

"To również brzmi dobrze." Przyznał Louis. "Ale naprawdę liczyłem na to, że dzisiaj wyjdziemy. Tylko na chwilkę, tak? Proszę? I potem obiecuję, nie, przysięgam, że możemy wrócić do domu i być tak leniwymi jak tylko chcesz." 

Louis dołączył uśmiech, który sprawił, że Harry nawet bardziej zmrużył na niego oczy i na jego strój, który prawdopodobnie wyglądał zbyt ładnie jak na rutynowy spacer wokół bloku. Patrzył się na Louisa przez dłuższy czas, ale jakby nie mógł się domyślić dlaczego był taki podejrzliwy co do niego.  

"Zachowujesz się mega dziwnie." Nagle zdecydował. 

Louis zaczął się wiercić. Nie miał pojęcia co miał zrobić ze swoimi dłońmi. "Wcale nie." 

"Tak. Dosłownie odmówiłeś leniwego wieczoru z pizzą." Zaśmiał się. "Ale okej." Wzruszył ramionami. "W porządku. Będę współgrał, jeśli to jest to, czego chcesz. Nawet jeśli to jest przypadkowe. I dziwne." 

"Masz na myśli, że wyjdziesz ze mną?" Ucieszył się Louis. 

"Jasne, kochanie. Co tylko zechcesz." Zgodził się, ponownie całując go w czoło. "Przebiorę się w coś, co nie pachnie jak piekarnia. No wiesz, w naszej sypialni. Gdzie mieszkają wszystkie ubrania. Gdzie to normalne." 

Louis zignorował jego sarkastyczną uwagę. Kogo obchodziło, że Harry zachowywał się jak gnojek, jeśli współpracował? "Mhmm. Tak, okej kochanie. Idź to zrobić." Powiedział Louis, kiedy wyciągnął z kieszeni swój telefon. "Daj mi znać, kiedy będziesz gotowy!"  

'Właśnie wrócił do domu! Niedługo wychodzimy!' Napisał, czując w żyłach adrenalinę. 

Minutę później otrzymał wiadomość od swojego przyjaciela, która sprawiła, że brzuch Louisa robił dziwne rzeczy, bo to się działo. 'Świetnie! Wszystko jest gotowe! Powodzenia i gratulacje :)' 

'Dzięki!' Odesłał Louis, zanim sobie przypomniał o czym właśnie jęczał jego chłopak. 'Właściwie, Ni, czy mógłbyś zrobić mi jeszcze jedną małą malutką przysługę? Pozbądź się tego jedzenia. Haz chce pizzę. Wegetariańską.' 

Tym razem odpowiedź otrzymał o wiele szybciej. 'Louis, co do kurwy? Jeśli pójdę do zrobić, kto będzie pilnował miejsca, dopóki tu nie przyjdziesz? Przykro mi, ale nie dostanie pizzy. Jestem pewien, że zrozumie.' 

To nie podziała.

'Niall, jesteś NIESAMOWITYM asystentem. Najlepszym! Wymyślisz coś. Nie wiem, zadzwoń po kogoś do pomocy, ale po prostu zrób dla mnie tą JEDNĄ rzecz i przysięgam, że nigdy nie poproszę cię o nic innego tak długo, jak będę żyć. Proszę? PROSZĘ? PROSZĘ?!!' 

Wszystko, co w zamian otrzymał Louis to: 'W porządku, ale jeśli po tym wszystkim się rozwiedziecie, zamorduję was obu.' 

Louis przewrócił oczami na tę pustą groźbę, bo z Harrym nigdy się nie rozwiąda. Byli bratnimi duszami. To była prawda. Byli w tej rzeczy na całe życie... albo przynajmniej będa.  

Słońce zaczynało zachodzić, malując niebo na piękne odcienie różu i pomarańczy, kiedy wyszli na ulicę. Harry nie zadawał więcej pytań o ten wieczór, ale ciągle skanował wzrokiem Louisa jakby wiedział, że coś się święci. 

Inne pary spacerowały po krętej ścieżce, kiedy skręcili do Grant Parku. Był najbliżej ich mieszkania i miał mały, drewniany most, który Harry kochał. Spędzili tam wiele romantycznych wieczorów, patrząc razem na mały strumyk. Kiedy Louis próbował wymyślić miejsce, gdzie zapytać Harry'ego, by za niego wyszedł, ten park natychmiast przyszedł mu do głowy. Był mały, nierzucający się w oczy i cichy, ale wiedział, że przez to Harry będzie bardziej cenił ich wyjątkową chwilę.

Zboczyli z ich zwyczajnej trasy po parku, by dojść do mostu i Louis mógł usłyszeć dźwięk wody delikatnie uderzającej o kamienie za drzewami. Jednakże to nie było tak głośne, jak burczący brzuch Harry'ego, kiedy byli blisko celu. 

"Głodny?"

"Bardzo." Zaśmiał się Harry. "Sklep był dzisiaj naprawdę zatłoczony. Nie miałem zbyt wiele czasu na lunch."

"Aw. Przykro mi kochanie, ale tak właściwie to idealnie." Uśmiechnął się Louis.  

Harry zmarszczył brwi, dopóki nie spojrzał na to, co znajdowało się za drzewami i zauważył Nialla stojącego obok małego pikniku dla ich dwójki na środku trawnika. 

Szeroko się uśmiechął, kiedy się zbliżali i zauważył dużą pizzę czekająca na nich na środku koca, razem z bukietem różowych róż, Louis zmusił Nialla, żeby przeszukał całe miasto dla nich, bo Harry najbardziej je lubił.

"Więc to dlatego byłeś taki dziwny!" Zawołał. "Aww, Louis, nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś." 

Louis ochoczo przyjął głęboki pocałunek, do którego przyciągnął go Harry. Był odrobinę oszołomiony, kiedy Harry go w końcu puścił, jego wargi łaskotały od dotyku jego chłopaka. Musiał poświęcić sekundę, by dojść do siebie i przypomnieć sobie zadanie, więc nie skończą obściskując się na trawie jak nastolatkowie przez jego asystentem. Miał plan do cholery i był zdeterminowany, by się go trzymać, nie ważne jak bardzo obecnie fantazjował o tym, by Harry przyszpilił go do tego koca.  

"Hej, Ni." W końcu powiedział Harry, przypominając sobie o jego obecności w tym samym czasie, co Louis. "Bardzo ci dziękuję, że pomogłeś w tym Louisowi. Jesteś dla nas takim niesamowitymm przyjacielem." 

"Tak, dzięki Ni. Nie mógłbym zrobić tego bez ciebie, stary." Powiedział Louis. Harry szybko przytulił jego asystenta i Louis po cichu błagał go, by już poszedł. I tak był wystarczająco nerwowy bez swojego najlepszego przyjaciela, który obserwował jego każdy ruch. 

Niall jedynie został przez kilka minut, przytulając Louisa ciaśniej, niż to konieczne, jakby wysyłał go na wojne, a nie zostawiał go tam, by oświadczył się swojemu chłopakowi. 

Razem z Harrym rozłożyli się na kocu i Harry przez cały czas się do niego uśmiechał. 

Serce Louisa pędziło, kiedy pił szampana, które powinno pasować do risotto, którego Niall zdołał się pozbyć na czas. Ciągle macał się po lewej kieszeni, przejeżdżając po krawędzi pierścionka ukrytego tam, podczas gdy Harry opowiadał o swoim dniu, całkowicie nieświadomy, że Louis naprzeciwko niego tracił swoje zmysły.

Siedzieli tam długo po tym, jak skończyli jeść, głownie dlatego, że Louis był zbyt nerwowy, by się ruszyć. 

Robiło się późno. Słońce niemal całkowicie zniknęło za drzewami, barwiąc słońce w ciemne odcienie różu i fioletu, kiedy złapał dłoń Harry'ego i zaprowadził go za most nad strumykiem. 

Harry oparł się jak zawsze, by spojrzeć na wodę, jego uśmiech przypominał Louisowi o każdej bajce, którą kiedykolwiek słyszał. 

"To było takie idealne, Louis. Dokładnie to, czego potrzebowałem po dniu taki, jak ten dziś." Uśmiechnął się. "Tak bardzo cię kocham." 

Louis wypuścił drżący oddech, wiedząc, że to był ten moment. Sięgnął do kieszeni po pierścionek, upokorzony, kiedy wypadł mu z rąk. 

Harry pośpieszył, by go podnieść, kiedy zobaczył że Louis chciał złapać ten przedmiot, zanim mógł wpaść do wody; jego oddech stanął i wzrok złagodniał kiedy zdał sobie sprawę z tego co trzymał. 

"Czy to- Czy to jest to co myślę?" Spytał. 

"Um...to zależy. Myślisz, że co to jest?" Louis nerwowo zażartował. 

Harry nie odpowiedział na jego żart, jego wzrok był o wiele poważniejszy, niż Louis kiedykolwiek widział. 

"Oświadczasz się?"

Louis zamknął swoje oczy, zakrywając twarz dłońmi w porażce. Nie mógł uwierzyć, że tak bardzo spieprzył. "Cóż, tak, miałem to zrobić. Dopóki nie rzuciłem tego cholernego pierścionka pod swoje nogi." Wymamrotał. 

Uśmiech Harry'ego był tak szeroki i czuły, kiedy Louis w końcu odważył się spojrzeć mu w oczy. 

"Wciąż zamierzasz to zrobić, racja?" Uśmiechnął się. Harry podał Louisowi pierścionek, w jakiś sposób wciąż przyglądając się Louisowi z podekscytowaniem, nawet jeśli niespodzianka została zrujnowana. Nigdy nie przestaje zadziwiać Louisa tym, jak całkowicie cudowny był. 

Louis położył pierścionek na grubym oparciu przy moście gdzie był bezpieczny, nie ufając sobie, by ponownie go dotknąć, dopóki nie nadejdzie czas, by Harry go nałożył. 

"Nie jestem taki świetny ze słowami." Zaczął Louis, kiedy ujął obie dłonie Harry'ego w swoje. 

"Jesteś dosłownie przyszłym trzykrotnym najlepiej sprzedającym się autorem." Zaśmiał się Harry. "Ale okej." 

Louis zarumienił się, uśmiechając od ucha do ucha. Kochał, kiedy Harry tak dumnie wyliczał jego osiągnięcia. "Dobra, nie jestem dobry w mówionych słowach." Zaśmiał się. "Chciałbym oświadczyć ci się w książce. Jeśli ktoś poprosiłby mnie, żebym wyraził w piśmie co dla mnie znaczysz, musiałbym rozwinąć te kartki nawet dalej, niż znajduje się niebo, bo nigdy nie byłbym w stanie przestać. Mógłbym napiać o tobie miliard rzeczy, że jesteś moją ulubioną osobą i pomysły wciąż by się nie skończyły. Mogłem napisać dla ciebie mowę, by ją dzisiaj wyrecytować, ale nie chciałem czytać dla ciebie z kartki. Chcę do ciebie mówić. Prosto z mojego serca, więc proszę poczekaj, podczas gdy będę próbował?" 

Oczy Harry'ego były ciężkie od nieuronionych łez, kiedy przytaknął. "Poczekam." Obiecał. "Ale dla ścisłości, już uważam, że robisz niesamowitą robotę." 

Ulżyło mu słysząc to. Louis nie miał planu, ale kochanie Harry'ego było rzeczą, w której był najlepszy. Wiedział, że cokolwiek dzisiaj powie, to będzie bezpośrednie odzwierciedlenie jego serca. Kogo obchodzi to, czy będzie to elokwentne, tak długo jak Harry wiedział bez wątpliwości, że jest kochany? 

"Pierwszym razem, kiedy się spotkaliśmy doprowadziłeś mnie do takiego szaleństwa, że przyszedłem do twojej pracy, by zamówić tort na nieprawdziwy ślub mojej ciotki, żebym mógł z tobą porozmawiać. Powiedziałeś mi, że dla mnie miłość się nie skończyła. Że moja osoba, moja bratnia dusza wciąż tam była, czekając na mnie i- nienawidziłem cię przez to. Każdego dnia sprawiałeś, że byłem taki wściekły. Wracałem do domu i pisałem te wszystkie okropne rzeczy o tobie, bo dostałeś się pod moją skórę, do mojego serca. Sprawiłeś, że zacząłem czuć rzeczy, których nie chciałem czuć, ale jestem tak wdzięczny, że to zrobiłeś." 

Louis ścisnął dłonie Harry'ego, przypominając sobie jak bardzo chciał pocałować Harry'ego nawet w tych dniach, kiedy denerwował Louisa głównie tym, że ciągle uparcie twierdził, że należeli do siebie. Miał rację. Louis wiedział, że to była prawda. 

"Prwdopodobnie mi nie uwierzysz, ale kocham cię od momentu, w którym cię zobaczyłem; po prostu nie mogłem tego jeszcze przyznac. Wiem, że to głupie i banalne, bo czytałeś mojego książki setki razy, ale naprawdę jesteś rycerzem w lśniącej zbroi, który mnie uratował. Uwierzyłeś w nas, kiedy ja nie mogłem i nawet teraz sprawiasz, że jestem najsilniejszy i najszczęśliszy, niż kiedykolwiek wcześniej byłem." 

Louis wziął pierścionek i delikatnie wsunął go na palec Harry'ego. Był prosty, a i tak pasował do niego idealnie w sposób, w jaki mienił się w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. 

"Sprawiłeś, że uwierzyłem w niemożliwe. Sprawiłeś, że ponownie uwierzyłem w miłość i przez ciebie nasza historia jest niezaprzeczlanie najlepsza, którą ktokolwiek opowiedział. Zrobiłeś już tak wiele, ale chcę cię poprosić, żebyś zrobił dla mnie jeszcze jedną rzecz, jeśli to nie jest zbyt wiele." Powiedział, zanim wziął głęboki wdech. "Proszę spraw, że będę najszczęsliwszym mężczyzną na świecie i powiedz, że za mnie wyjdziesz?"  

Spodziewał się, że usłyszy konretne tak, albo nie, ale nie oczekiwał sposobu, w jaki Harry pocałuje go, jak tylko pytanie opuści jego usta. Przyparł Louisa do oparcia mostu, złączając ze sobą ich czoła, kiedy szeptał tak znowu i znowu, dopóki Louisowi nie zabrakło oddechu przez to, jak jego głos brzmiał tak pewnie i po prostu tak szczęśliwie. 

Ponownie pocałował usta Harry'ego, zanim wytarł jego załzawione policzki. Pierwszym razem, kiedy Louis się zaręczył był zbyt zaślepiony tym, czym myślał że była miłość by zauważyć, że coś było nie w porządku. Tamtego dnia nawet nie można porównać do tego dnia i tego, jak niezwykle dobrze było to czuć. Z Harrym, Louis nie musiał się zastanawiać czy ich miłość będzie trwać. Był tego pewien. 

~~~

Wieści o tym, że ślub sławnego Louisa Tomlinsona się zbliżał rozprzestrzeniły się jak pożar. Na początku z Harrym powiedzieli tylko ludziom, którzy musieli wiedzieć, jak ich przyjaciele i rodzina, ale po jakimś czasie trzymania ich zaręczyn w tajemnicy, Louis po prostu nie mógł się powstrzymać przed mównieniem o swoim cudownym nowym narzeczonym każdemu, kto słuchał; do czego również zaliczały się jego dwa miliony obserwujących na Twitterze. Whoops.  

Ogłoszenie jego trzeciej książki i ich zaręczyn przyciągnęły uwagę świata. Z Harrym byli całkiem normalni według standardów, ale dla wszystkich innych Louis był tym, który raz był największym cynikiem na świecie i Harry był cudotwórcą, który go nawrócił. 

Był zaskoczony, kiedy wziął przerwę od pisania i pewniego dnia sprawdził swojego e-maila. Znalazł jeden od Nialla, nie pytając o proges dotyczący jego trzeciej książki, ale o prawdopodobieństwo zgody Louisa na wielką promocję. 

Louis przeczytał wiadomość kilka razy, zanim odebrał od niego telefon. 

"Więc co myślisz?" Spytał Niall, jego głos był pełen entuzjazmu, że brzuch Louisa trzepotał.

"Nie wiem, Ni. To zdecydowanie inne od tego, co robiliśmy do innych książek." 

"To dlatego, że żadna z innych książek nie zyskała takiego zainteresowania tak szybko. Wyczucie czasu jest idealne. Moglibyśmy podwoić sprzedaż, jak nie potroić. Wydawca nie mówi, że musisz to robić, oczywiście. Po prostu chcą, żebyś nad tym pomyślał." 

Louis spojrzał na swoją małą, pisarską półkę w salonie, którą Harry sam tam zainstalował. Obie książki Louisa były tam wystawione, każda reprezentowała inny etap jego życia. Jego trzecia również będzie tam wystawiona, kiedy ją skończy. Jak dotąd wygląda na to, że będzie kolejnym, wielkim pamiętnikiem o jego miłości do Harry'ego.  

Sprzedaż nie miała znaczenia dla Louisa. Nie bardzo. Wszystko, o co dbał to to, żeby jego pisarstwo było szczere, prawdziwe i przedstawiało jakim szczęściarzem był, że znalazł miłość swojego życia. Promocja była na drugim miejscu. Pierwszy był Harry. 

"Najpierw muszę z nim o tym porozmawiać." Odpowiedził Louis. "Nie zrobię tego, jeśli nie będzie czuł się z tym całkowicie komfortowo. To wszystko jest dla niego nowe." To taka dziwaczna sytuacja. Nie sądzi, że Harry na to pójdzie, ale i tak spyta. 

"Oczywiście, Lou. Kompletnie rozumiem. Porozmawiaj z Haz i zwróć się do mnie, jeśli będziecie mieć ciężki czas myśląc nad tym." Louis zgodził się, niezbyt wierząc w to, że Harry zrobi to samo. 

~~~

"Będziemy w telewizji?!"

Louis zamrugał na swojego narzeczonego i na sposób, w jaki jego głos podniósł się o kilka decybeli. "Er- Cóż, nie, jeszcze nie, bo nie dałem im odpowiedzi. Powiedziałem, że pomyślimy nad tym. Oczywiście chciałem najpierw o tym z tobą porozmawiać." 

Sądząc po reakcji jaką otrzymał, Louis mógł od razu powiedzieć Niallowi tak. Harry wyglądał na podekscytowango. 

"Chcę!" Odpowiedział od razu. "To brzmi jak dobra zabawa. Co sądzisz, Lou? Chciałbyś taki wielki ślub? O mój Boże, nie mogę uwierzyć, że nawet nigdy wcześniej o tym nie rozmawialiśmy!" Uśmiechał się. Louis wolałby zostać pobity, niż rozmawiać o takich rzeczach, kiedy po raz pierwszy poznali się z Harrym. Śluby nie zjadowały się wysoko na liście Louisa rzeczy, o których lubił rozmawiać, ale teraz to było dla niego ważne. Dbał o mężczyznę, który obecnie promieniował obok niego podekscytowaniem, jakby ta oferta była najlepsza, jaką kiedykolwiek słyszał. 

"To nie ma dla mnie znaczenia, kochanie, tak długo, jak weźmiemy ślub. Rozmiar i koszt naszego ślubu jest nieistotny, tak długo jak będę cię miał." Powiedział szczerze Louis. 

Harry uśmiechnął się do siebie, zanim go pocałował. Było to odrobinę pośpieszne przez to, jak podekscytowany był, ale to i tak sprawiło, że serce Louisa przyśpieszyło. 

"To twoja książka, więc to twoja decyzja, ale będę cię wspierał i robił to, co sprawia, że czujesz się komfortowo." Powiedział Harry ze szczerym spojrzeniem. "To należy do ciebie."

Louis był tylko pisarzem. I to przypadkowym. Nie miał pojęcia do przyciągało ludzi do jego książek, albo jego związku z Harrym, ale wszyscy, w tym jego narzeczony zdawali się myślec, że transmitowanie ich ślubu będzie dobrą rzeczą, więc Louis również w to wierzył. 

"Jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko?" Upewnił się Louis. "To nie jest jak moje książki, gdzie ludzie otrzymują krótkie fragmenty z naszego życia, które wybieram, by im dać. Nie możemy ukryć się przed kamerami." Louis już wcześniej udzielał wywiadów i uczęszczał w talk show, ale nigdy wcześniej nie robił nic na taką skalę.  

"Zatem to dobra rzecz, że nie mamy nic do ukrycia." Powiedział Harry. "Więc..." Patrzył na Louisa z jasnym uśmiechem tak szerokim, że niemal zajmował jego całą twarz. "Oficjalnie będziemy w telewizji?" Spytał z niemożliwie szerokimi oczami, jak jego siostry, kiedy czegoś chciały. 

Louis czule przewrócił oczami na swojego narzeczonego, spodziewając się tego, jak Harry głośno zawiwatuje i rzuci się na niego, jak przerośnięty szczeniak, kiedy powiedział tak. Idiota.  

~~~

Zgodzenie się na filmowanie najważniejszego dnia w ich życiu tak naprawdę nie uderzyło w Louisa, dopóki to nie zaczęło szybko się zbliżać. Wpuszczenie tam świata i zaproszenie ich, by byli świadkami ich związku małżeńskiego wywołało o wiele większe zamieszanie, niż oczekiwał Louis. Ich ślub stał się większy i bardziej luksusowy z tymi wszystkimi ślubnymi firmami i projektantami, które praktycznie rzucały w nich towarem, by mieć szansę na darmową promocję.  

To było dwa dni przed ślubem, kiedy Louis był w sali bankietowej, której właściciel nalegał, by użyli jej za darmo. Louis razem z Niallem załatwiali różne sprawy przez cały tydzień, jego asystent stał się w jakiś sposób nieoficjalnym organizatorem ślubu w międzyczasie. Książki Louisa były zbudowane na pomyśle bajki i ta sala wyglądała jakby jedna do niej się przeniosła z tymi wszystkimi kwiatami wiśni i glicyniamii zwisającymi z sufitu. 

Został poproszony na stronę przez ich specjalistę od światła (Louis nawet nie wiedział, że to było rzeczą), by wybrał pomiędzy sześcioma różnymi ustawieniami, kiedy będą wygłaszać swoje przysięg. Louis nie widział pomiędzy nimi różnicy, więc powiedział mu, żeby zapytał Harry'ego. 

"Próbowałem, ale kiedy poszedłem go szukać, nie mogłem go znaleźć." Wyjaśnił mężczyzna. 

Louis rozejrzał się po pomieszczeniu zauważając, że również nie widział Harry'ego od jakiegoś czasu. Może był z Niallem, dyskutując o cieście, nad którym Liam zawzięcie pracował.  

"Przyślę go do ciebie, kiedy go zobaczę." Obiecał Louis, zanim usprawidliwił się, żeby nie musieć udawać, że wiedział czym do cholery był Ciemny Półmrok. 

Louis został wciągnięty do rozmowy z kilkoma ludźmi i każdy chciał, by zdecydował o tym lub wybrał to. Ten cały ślub był o wiele większy, niż oczekiwał. Cały świat będzie go oglądał i nie chciał niczego spieprzyć. Kiedy ludzie do niego podchodzili, odpowiadał 'powinieneś zapytać Harry'ego. Będzie wiedział.' A wszyscy szybko odpowiadali 'nie wiem gdzie on jest.' 

Po tym, jak usłyszał to po raz szósty, Louis udał się na misję, by znaleźć swojego asystenta, z którym Harry pewnie musiał być. Louis zmarszczył brwi, kiedy znalazł Nialla z dostawcą cateringu i Liamem, którzy rozmawiali o torcie, jego narzeczonego wciąż nigdzie nie było. 

"Hej, Ni. Hej, Li. Widzieliście Harry'ego?" 

Niall ledwo uniósł wzrok znad listy, o której rozmawiał z mężczyzną. "Nie. W każdym bądź razie nie od ostatnich trzysiestu minut. Myślałem, że jest z tobą."  

"Tak, ja też. Nie widziałem go." Powiedział Liam. 

Louis pokręcił głową. "Też go nie widziałem." Powiedział, teraz zaczynając panikować. "Nie-" 

Wyciągnął swój telefon z kieszeni, kiedy zawibrował. Poczuł ulgę w klatce piersiowej, kiedy zobaczył, że była to wiadomość od zaginionego, ale Louis zmarszczył brwi na swój ekran, mamrocząc szybkie "przepraszam" do wszystkich po tym, jak przeczytał co do cholery wyslał Harry. 

'Chcesz wziąż ślub? :)' 

Louis popedził na zewnątrz, z dala od hałasu, by zadzownić do swojego narzeczonego. 

"To był główny cel, kiedy dałem ci pierścionek." Powiedział, kiedy odebrał Harry. "No wiesz, powód dlaczego połowa świata przyjeżdża na tą wielką cereminię za dwa dni z tymi wszystkimi kwiatami i dziwnym religijnym gościem na przodzie?" 

Usłyszał śmiech Harry'ego przez słuchawkę. 'Tak, wiem. Wiem." Chichotał. "I jestem pewien, że to będzie piękna ceremonia, ale co jeśli po prostu ją pominiemy?"

Louis stanął jak wryty na środku skrzyżowania, przez które właśnie przechodził. Jego stopy nie poruszały się, nawet jeśli samochody na niego trąbiły i ludzie krzyczeli, żeby kurwa zszedł z drogi. Jego klatka piersiowa była tak zaciśnięta, że miał problemy z oddychaniem. Pominąć ich ślub?

"H-Harry. Co ty do cholery mówisz? Co ty robisz?" 

"Czekam na ciebie pod urzędem stanu cywilnego na Sixth Street." 

Louis spojrzał a tamtym kierunku, mentalnie kalkulując, że będzie musiał minąć dwa bloki, by tam się dostać, kiedy zaczał iść. 

Zauważył Harry'ego jak tylko zbliżył się do budynku. Wciąż był ubrany w starą koszulkę i podarte jeansy, tak jak wyszedł w mieszkania tego ranka. Wyglądał na zmęczonego. Obaj na takich wyglądali przez to, ile pracy włożyli w to całe wydarzenie, ale nawet wtedy Louis uważał, że wyglądał idealnie. 

"Hej." Uśmiechnął się, przytulając ciasno Louisa, gdy był wystarczająco blisko. 

Louis również miał powiedzieć cześć, ale wyszło to jako 'nie chcesz przez to przechodzić, prawda? Nie chcesz brać ślubu." 

Harry odsunął się, by natychmiast na niego spojrzeć. "Louis. Kocham cię. Dlaczego do cholery tak pomyślałeś?" Louis słyszał słowa, ale nie ufał im. Nie tak jak zazwyczaj. 

"Nie wiem. Dlatego, bo zniknąłeś z lokalu i potem powiedziałeś, że powinniśmy pominąć nasz ślub, który ma być za dwa dni i jesteśmy zmęczeni i ludzie zadają nad milion pytań- i- i-"

Louis wziął kilka pełnych oddechów, żeby nie udusił się na środku ulicy.  

Znacznie się uspokoił, kiedy Harry trzymał jego dłonie i zmusił go, żeby spojrzał mu w oczy. "Louis, nie. Nie miałem na myśli tego, że nie chcę cię poślubić. Nigdy nie chciałbym cię nie poślubić, kochane. Po prostu pomyślałem, że możemy zrobić to dzisiaj. Tylko ty i ja." Wyszeptał. "Przepraszam, że nie postawiłem sprawy jasno." 

Louis spojrzał na wysoki budynek przed nimi, nie chcąc nic innego, tylko uniknąć tego cyrku, który odbywał się kilka bloków dalej. "Ale co z salą bankietową? Zgodziliśmy się na kamery. Nie możemy się teraz wycofać."  

Czytelnicy Louisa obdarliby go ze skóry, nie wspominając o tym, co zrobiły jego wydawca. 

"Zgodziliśmy sie, żeby wspućić ludzi na nasz ślub i zrobimy to." Powiedział Harry. "Ale nasze małżeństwo? Jest dla nas. Nikt inny nie powinien się do tego wstrącać."

Im więcej Louis nad tym myślał, tym bardziej chciał zaciągnąć Harry'ego do budynku za tą zniszczoną koszulkę, by stał się jego mężem. 

"Poślubiłbyś mnie teraz?" Spytał Louis, sceptycznie unosząc brew. 

"Teraz. W tej sekundzie." Obiecał Harry i Louis wierzył w każde słowo. 

"Wyglądamy jak bezdomni. Mam na sobie bluzę. Twoją bluzę. Która jest za duża." 

"Wiem. I dobrze na tobie wygląda. Wyglądasz świetnie." Louis zagryzł uśmiech, bo wiedział, że Harry miał to na myśli. 

Spojrzał na godzinę i potem w stronę ich lokalu. "Ludzie się skapną, że nas brakuje."

"Zatem zgaduję, że lepiej powinniśmy się pośpieszyć i sekretnie wziąć ślub, zanim zauważą, że zniknęliśmy." Dołeczki Harry'ego były najgłębsze, jakie kiedykolwiek widział Louis, uśmiechając się i patrząc na Louisa, jakby nie obchodziło go nic innego na świecie, z wyjątkiem ich i tego momentu. 

Louis rzucił się w jego ramiona, mając największy uśmiech kiedykolwiek. "Boże, kocham cię. Jesteśmy tak nieprzygotowani na to." Zaśmiał się. "Nawet nie mamy naszych obrączek. Ci ludzie pomyślą, że właśnie się poznaliśmy." Harry uniósł palec i sięgnął do kieszeni jeansów. Wyciągnął dwie srebrne obrączki, które wybrali razem w zeszłym miesiącu. "Czy wspominałem, że cię kocham?" Spytał Louis.   

"Tak." Uśmiechnął się Harry. "Myślę, że mogłeś powiedzieć to raz, czy dwa." Pochylił sie, by ująć wargi Louisa, jego klatka piersiowa była lżejsza, niż czuł przez kilka miesięcy. Miał właśnie poślubić miłość swojego życia z zarostem na twarzy i jakimiś czterema godzinami snu, ale to jest to co sprawia, że bajki są tak piękne; z tą magią wokół, wszystko jest możliwe. 

~~~

Ich ślub był tym, o czym wszyscy mówili przez tygodnie. Każdy, kto przychodził teraz do piekarni wiedział kim był Harry i Louis był zatrzymywany do zdjęć częściej, niż wcześniej. Ich ślub, drugi ślub, był wielką sprawą dla wielu ludzi. Powiedzieli, że dał im nadzieje, że nie ważne jak może być źle, albo jak samotni mogą się czuć, tego jednego dnia również im się uda. 

Louis miał nadzieje, że pewnego dnia im się to spełni.  

Kiedy jego trzecia książka miała premierę, Szczęśliwe Zakończenie: Niekończąca się Przygoda, fani Louisa utrzymywali ją na szczycie listy bestsellerów przed osiem tygodni, ale zrezygnował z kolejnego tournee. Czuł, jakby dał tak wiele swoim czytelnikom przez te lata. Dzielił się Harrym i częścią ich życia przez tak długi czas, że wszystko, czego chciał to zatrzymanie swojego nowego męża całego dla siebie; w każdym bądź razie przynajmniej na chwilę.  

Louis krzyknął, śmiejąc się o wiele głośniej, niż powinien, kiedy Harry dyskretnie dźgnął go w brzuch, kiedy szedł po kolejny katlog. Próbował dźgnąć go jeszcze raz, kiedy wracał do klienta, ale Louis ukninął jego długich palców, przysięgając, że powali go na ziemie w ramach reważnu, gdy tylko ta kobieta wyjdzie.

Louis poprawił stertę ksiązek, którą Harry właśnie naruszył. Słuchał jak Harry przeprowadzał klientkę przez wielką listę opcji ciasta, które zamawiała. "Wszystkie wyglądają niesamowicie!" Powiedziała. "Myślę, że moja córka pokochałaby wszystkie, szczególnie te róże. Zawsze lubiła kwiaty. Wszystko różowe tak naprawdę." Uśmiechnęła się. "Ma pan dzieci?" 

Louis przestał układać katalogi, kiedy usłyszał jak Harry delikatnie się zaśmiał.   

"Um, nie, proszę pani. Z mężem nie mamy dzieci." Harry odwrócił się, by wyłapać jego wzrok i Louis poczuł w swoim brzuchu stado motyli, gdy dodał ciche "jeszcze nie "

Nawet nie byli rok po ślubie, więc Louis wiedział, że to nie wydarzy się jutro, ale serio, Harry musi powiedzieć tylko słowo. Kiedy to zrobi, Louis będzie tutaj razem z nim, gotowy na następne setki stron przygód, tym czasem miejmy nadzieje razem z kilkoma małymi księciami lub księżniczkami.  

Louis uśmiechnął się do siebie, jedynie wyobrażając sobie to. Wyobrażając sobie ich jako rodzinę. W jego głowie królewską rodzinę, bo ich bajka nigdy się nie skończy.... i zawsze mógłby skorzystać z kolejnego bestselleru. 

Koniec

Żegnamy się z kolejnymi losami Louisa i Harry'ego i jest mi tak smutno bo to chyba jedno z moich ulubionych opowiadań :( Możecie podzielić się wrażeniami i odczuciami, zawsze chętnie je czytam i mam nadzieje, ze wam się podobało!  Wybaczcie błędy ale większość tłumaczyłam dzisiaj.
All the love xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top