02
– To pracownia stolarska, mamy jeszcze kilka łazienek... – Oikawa ciągle nawijał, opowiadając o każdej mijanej przez nich rzeczy, która według niego, mogłaby się okazać przydatna dla nowego ucznia. – Sala matematyczna pierwszorocznych – powiedział, wskazując na pomieszczenie po swojej lewej stronie. – Sala matematyczna drugorocznych – kontynuował, wskazując tym razem na prawo.
– O, a właśnie! – zawołał cicho szatyn. – Na jakim profilu jesteś? – zapytał, zwalniając tempo.
– Artystycznym – westchnął Takahiro, będący nie tyle co zirytowany, co zwyczajnie wyczerpany.
– Ooo~ – wymruczał nieco rozbawiony Tooru i zatrzymał się praktycznie w połowie całkiem opustoszałego korytarzu.
– O co ci chodzi z tym ,,ooo"? – mruknął Hanamaki, stając tuż obok swojego kolegi.
– Ooo nic~ – odrzekł niemalże śpiewnym tonem Tooru, a nowy uczeń wywrócił oczami słysząc taką odpowiedź.
– Serio? Masz dwanaście lat czy jak? – prychnął Takahiro, marszcząc brwi jednak jego wargi wygięły się w uśmiechu.
– W skali od jednego do dziesięciu – zadrwił szatyn, ruszając w stronę sali, o której jeszcze nie opowiadał. Jego towarzysz szedł tuż za nim, zgadując po jaskrawo pomalowanych ścianach oraz drzwiach, że mają przed sobą pracownię plastyczną. – O, a to pracownia plastyczna – oznajmił Oikawa takim tonem, jakby chłopak jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy.
– Domyśliłem się – mruknął Hanamaki,
– A tutaj mamy...
– Oikawa, nie musisz mi pokazywać wszystkiego – wtrącił Takahiro, wywracając oczami, chociaż zaraz parsknął śmiechem.
– Mattsuna – zakończył swój wywód Tooru, wskazując na coś (a raczej kogoś) za plecami swojego towarzysza. Hanamaki natychmiast się obrócił, po czym zobaczył rzeczonego Mattsuna. Wyglądał dokładnie tak jak na zdjęciu; czarne kędzierzawe włosy, cienkie, zadbane brwi i ten zadowolony z siebie wyraz twarzy, gdy zmierzył niewiele niższego od siebie chłopaka wzrokiem.
– O – bąknął Hanamaki, przygryzając wnętrze swojego policzka. ,,Cholera, naprawdę jest niezły. Jak teraz wyglądam? O czym on myśli? Czy on się właśnie na mnie gapi? Matko, powiedz coś, człowieku!".
– Cześć – przywitał się brunet, z typowym dla siebie uśmiechem na twarzy, unosząc lekko brwi.
– Heej – odpowiedział Takahiro nieco niepewnym tonem, którego Issei jednak nie zauważył. Oikawa zajął miejsce na końcu ławki i poklepał miejsce po swojej lewej stronie. Tym samym zwrócił na siebie uwagę Hanamakiego, który przez cały ten czas był skupiony na stojącym przed nim chłopaku.
Obrócił się w stronę Tooru i usiadł obok niego.
– Oikawa? – odezwał się nieco skonfundowany Mattsun, a nowy powiódł wzrokiem od niego do szatyna.
– No co? Jest nowy, weź sobie drugie krzesło czy coś – odpowiedział Oikawa niedbale.
– To twoje miejsce? – zapytał Takahiro, unosząc nieco brwi.
– Ta, ale spoko, siedź jak już siedzisz – odpowiedział brunet, sięgając po inne siedzisko.
– Właściwie to miałem powiedzieć, że to miejsce ssie – oznajmił mu beztrosko Makki, pochylając się trochę nad ławką i lekko przekrzywiając przy tym głowę na bok. Z chytrym uśmiechem obserwował jak Issei przysuwa się, siadając niedaleko niego.
– Och? – prychnął rozbawiony Mattsun, zaraz po tym wybuchając krótkim śmiechem i następnie z wręcz diabelskim uśmiechem dodał: – Ssie, co? W dobrym czy złym znaczeniu tego słowa? – Policzki Hanamakiego natychmiast poróżowiały, po raz kolejny rozśmieszając bruneta.
Oikawa uśmiechnął się, unosząc nieznacznie jedną brew.
– Wow, dobrze się dogadujecie, chyba już mnie dłużej nie potrzebujecie – stwierdził żartobliwym tonem.
– No, tak jakby – odpowiedział niedbale Mattsun, dłonią sięgając w stronę czupryny szatyna, który od razu nadymał policzki.
– Ale jesteś niemiły! – zawołał Tooru, krzyżując ramiona na piersi.
– Mam to po tatusiu – odpyskował brunet, a Oikawa natychmiast poczerwieniał, aż po koniuszki uszu.
– Zamknij się! Wiesz, że nienawidzę tego żartu i tylko ja mogę go tak nazywać...! – wymamrotał wyraźnie speszony chłopak.
– Woah woah, czekaj co? Kto jest twoim tatą? – spytał wyraźnie zdezorientowany Hanamaki.
– Nazywam Oikawę mamą, a Iwaizumiego tatą. Poznałeś go już? – wyjaśnił, opierając swój podbródek na dłoni.
– Yup.
– Cóż, mama – zaczął Mattsukawa, wskazując na szatyna. – Zawsze się strasznie rumieni, gdy nazywam Iwaizumiego tatusiem – powiedział, a na jego twarz wpłynął chytry uśmiech. – Ciekawe dlaczego~?
– Pewnie coś ciekawego się między nimi wydarzyło i dlatego~ – zasugerował Takahiro, uśmiechając się sugestywnie w stronę Tooru, którego policzki swym kolorem przypominały dojrzałego pomidora.
– No, no, nieźle, nowy – powiedział z uznaniem brunet, uśmiechając się z rozbawieniem. – Właśnie, jak w ogóle na ciebie mówią?
– Hanamaki Takahiro.
– Hanamaki... – zamyślił się przez chwilę. – Makki.
– Huh?
– Będę cię nazywał Makkim, okej? – Takahiro natychmiast poczuł ciepło na policzkach i powoli pokiwał głową.
– Ej, chłopaki, znowu mnie ignorujecie? – zawył Oikawa.
– Sorry, mamo – rzucił beztrosko Matsukawa.
– MATTSUN! – zawył Tooru, rzucając się w stronę przyjaciela i mocno go odpychając.
________________________
[notka od tłumaczki:]
*bije pokłony i błaga o wybaczenie, w szczególności pewne dwie niecierpliwe panny*
zawaliłam tak troszeczkę, przyznaję, ale w tym roku szkolnym szczególnie muszę przyłożyć się do nauki
i może też troszeczkę nie chciało mi się tłumaczyć
ale tylko troszeczkę
♥
rozdział betowała jak zwykle nieoceniona kirlej ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top