07

Grali w butelkę już przez dobre półtorej godziny; w tym czasie Bokuto zdążył pozbyć się prawie wszystkich swoich ubrań i i urządzić sobie małą przebieżkę po ulicy w samych bokserkach.


Akaashi natomiast miał na sobie ubranie Hanamakiego (a w zasadzie Matsukawy), który był teraz w spódniczce należącej do siostry Oikawy.

− Coś czuję, że pora kończyć tę grę − westchnął Iwaizumi, pochylając się, jednak zatrzymał go krzyk Tooru. − Cholera, o co ci chodzi, Oikawa?! − warknął, próbując nie pokazać po sobie, iż niespodziewany wrzask ze strony przyjaciela go lekko wystraszył.

− Zagrajmy jeszcze tylko jeden, ostatni raz − zawołał chłopak, wznosząc swój palec wskazujący ku górze.

− Dobra, kto kręci?

− Ja − odezwał się Issei, po czym zakręcił butelką, która stopniowo zaczęła spowalniać, a razem z nią jakby cały świat. Wylądowała na Takahiro. Obaj chłopcy spojrzeli po sobie. − Okej, ale skoro ty wybierasz mi wyzywanie, to ja zadecyduję na czym będzie polegać.

− Huh?

− Musisz... mnie pocałować − odpowiedział Matsukawa z cwanym uśmiechem, a serce różowowłosego nastolatka zaczęło bić szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.

− Serio?

− Serio − potwierdził Issei, powoli zbliżając się do swojego przyjaciela, chcąc zbudować odpowiednie napięcie. Położył dłoń na policzku Hanamakiego, nieśpiesznie przysuwając swoją twarz do jego. Takahiro zamknął oczy, delektując się chwilą, gdy ich usta nareszcie się zetknęły w pocałunku. Który został jednak przerwany kilka sekund później przez Oikawę.

− Okeeeej, wy dwaj − zaczął. − Co to ma być? Jakieś gejowskie show dla ubogich?

− Najwyraźniej − parsknął wyraźnie rozbawiony Kuroo.

Różowowłosy poczuł niespodziewane uderzenie gorąca na swoich policzkach, gdy spojrzał na Matsukawę, który nie odrywał od niego swojego wzroku z delikatnym uśmiechem na twarzy. Uśmiechem tak nie podobnym do tych wszystkich jego cwaniackich uśmieszków. Tak bardzo chciał znów go pocałować.

Iwaizumi zabrał butelkę.

− Dobra, robi się trochę późno, więc... Może zagłosujemy co dalej? Chce ktoś iść do parku czy coś w tym stylu albo obejrzeć jakiś film w salonie? − zapytał, patrząc na swoich znajomych.

− Chodźmy do parku − powiedział Issei do Takahiro, który oczyma wyobraźni widział już jak leży na trawie z brunetem, obserwując razem niebo a może nawet zachód słońca, po czym skinął głową.

− Chodźmy do tego parku − poparł pomysł przyjaciela, na chwilę zawieszając wzrok na jego wargach, które przyprawiały go o lekkie rumieńce. Miał wrażenie jakby nadal czuł ich dotyk na swoich ustach.

− Chce ktoś jeszcze do parku? − Większość zgromadzonych podniosła ręce do góry, poza Akaashim i nadal śpiącym Bokuto. − No to idziemy − zadecydował Hajime, podnosząc się, a razem z nim reszta towarzystwa.

− Czekajcie, ale chyba nie idę w tym, nie? − zapytał Hanamaki, spoglądając na białą, plisowaną spódniczkę do gry w tenisa, którą miał teraz na sobie i która najprawdopodobniej należała do siostry Tooru.

− Idziesz − zaszczebiotał radośnie Tooru, chwytając za skrawek rzeczonej spódniczki i unosząc go lekko do góry, za co dostał po rękach od różowowłosego chłopaka.

− Oikawa! − pisnął Takahiro, robiąc krok w tył.

− Ups − odpowiedział ze śmiechem.

− Oikawa − odezwał się tym razem Iwaizumi, stojąc w drzwiach. Z domu wyszli już wszyscy poza nim, tymi dwoma i Isseiem.

− Już idę! − zawołał, pochodząc do swojego przyjaciela z dzieciństwa, po czym z uśmiechem opuścił pokój.

− Wy też już chodźcie − zwrócił się Hajime do pozostałej dwójki.

− Zaraz, daj nam sekundę − odparł Matsukawa.

− Dobra, tylko nie siedźcie za długo. − I już po chwili w pokoju byli tylko Issei z Hanamakim.

− Here we are, all aloooone in this roooom, oooh, I don't knoow where to staaart or what we're gonna dooo* − zawył teatralnie różowowłosy nastolatek, szczerząc zęby w uśmiechu.

− Na wszystkie świętości, moje uszy, przestań błagam! − zawołał ze śmiechem Matsukawa. − Ale nie idziesz w tej kiecce, nie? − zapytał nadal lekko rozbawiony, wskazując na białą spódniczkę, którą miał na sobie jego przyjaciel.

− Aww, czyżby Matsu się o mnie martwił?

− Matsu? − Brunet uśmiechnął się przebiegle. − Uroczo i tak, mogę być nadopiekuńczy − zamruczał, podchodząc bliżej Takahiro, po czym chwycił za jego nadgarstek i przyciągnął chłopaka do siebie.

Hanamaki zachłysnął się powietrzem.

− Jezu, całe życie przeleciało mi przed oczami! Byłem pewny, że to mój koniec!

− Zamknij się na chwilę − uciszył go Issei, zaskakująco jak na niego poważnym, ale wciąż nieco rozbawionym głosem. − Niestety, kiedy wcześniej się całowaliśmy, nie miałem za bardzo okazji, żeby poczuć jak to jest z piercingiem i zastanawiałem się czy moglibyśmy to powtórzyć − mruknął cicho, z typowym dla siebie uśmieszkiem.

Serce różowowłosego nastolatka zaczęło bić co raz szybciej, a on sam mógł przysiąc, że odgłosy bicia były słyszalne nawet dla Matsukawy. Z rumieńcami na twarzy odpowiedział:

− S-spoko.

Issei pochylił się i bez zastanowienia pocałował Takahiro, z chwili na chwili co raz bardziej pogłębiając pieszczotę; wsunął język do ust niższego chłopaka, a czując jego kolczyk, był pewien jednego. Uczucie, które go ogarnęło było inne od tych, których doświadczył wcześniej, ale na pewno nie gorsze.

Przerwawszy pocałunek, nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu.

− Definitywnie muszę sobie zrobić piercing języka − mruknął, nieznacznie się cofając. − Okej, jak masz zamiar iść w tej spódnicy, to nałóż chociaż rajstopy. I nie pytaj dlaczego, ale tak się składa, że mam jakieś ze sobą − powiedział, podchodząc do swojej torby. Zaczął ją przetrząsać i w końcu wyjął z niej parę pończoch, do których dołączony był mały liścik z serduszkiem. Jednak szybko się go pozbył, rzucając pończochy w stronę swojego przyjaciela.

,,Co? To był mój pierwszy pocałunek, a mimo tego temat tak szybko został zmieniony na inny? Zachowuje się, jakby nic się nie wydarzyło. I o co chodzi z tym papierem? I dlaczego do cholery zachowuję się jak ostatni prawiczek? Dlaczego Mattsun jest taki pociągający, błagam... zEDRZYJ MOJE BOKSERKI I- nie, nie no, nie jestem jeszcze na to gotowy; dużo gadam, ale nic z tym nie robię".

− Makki? Wszystko w porządku? − zapytał brunet, machając dłonią przed twarzą swojego przyjaciela.

− Mhm, tak, tylko się zamyśliłem.

− A o czym tak myślałeś?

− Nah, nic ważnego.

− Okej.

__________________________________________
*Chris Brown - Take you down

[notka od tłumaczki:]

nie, ten rozdział to nie prima-aprilisowy żart 

(tym razem)

wesołego jajka!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top