Rozdział 1


Deszczowa noc spowiła Ame Gakure nikt z jej mieszkańców nie spodziewał się, że tej nocy zginie najlepszy wytwórca broni shinobi.

Dwie postacie biegły cicho, chowając się w cieniach. Miały na sobie długie czarne płaszcze. Jedyną rzeczą jaką można było dostrzec charakterystycznego w ich ubiorze to biało fioletowy kwiat Dature. Zabójczej rośliny.

Mają jeden cel. Zabić bez litości za zdradę.

W ich oczach widać żądzę mordu, jedyne uczucie którego mogą doświadczyć. 

Należą do elity. Dlatego mają wykonać tę misję, a przy okazji szerzyć chaos i piekło...

Zniszczyć całą wioskę. Dlaczego? Z czystej chęci zabijania... i patrzenia na błagania ludzi o litość, której i tak nie uzyskają.

Na świecie już krążyły plotki na temat ich wyglądu i umiejętności... O elicie która nie cofnie się przed niczym.

Wślizgnęły się cicho do sypialni mężczyzny.

Nie zastały go tam.

Wyszły z pokoju i zeszły po schodach.

Rozejrzały się i dostrzegły go siedzącego na krześle w pełnym uzbrojeniu. Z pewnością czekającego na nie.

-Oh, widzę, że już czekasz na swoje przeznaczenie... jak słodko - zacmokała i zaśmiała się mrocznie dziewczyna o włosach koloru krwi.

-Cieszę się, że dwa najlepsze pieski po mnie przyszły. - wymruczał - Cóż za zaszczyt.

-Będziesz cierpiał. A to - wskazała na jego uzbrojenie - na nic ci się to zda.

Milcząca dotąd postać zrobiła krok do przodu, wyjmując broń.

Czerwonowłosa usiadła na stole, obserwując swoją siostrę.

-Zniszcz go. - zaśmiała się psychopatycznie.

Młodsza dziewczyna przewróciła oczami i posłała mordercze spojrzenie swojej siostrze i zdjęła kaptur.

-Młoda albo ty się z nim pobawisz, albo ja.

Białowłosa westchnęła.

I w ułamku sekundy znalazła się obok mężczyzny, złapała go za gardło i przycisnęła go do podłogi. 

Nie zdążył nawet krzyknąć.

Bez najmniejszych uczuć zaczęła go obdzierać żywcem ze skóry.

Czerwonowłosa wyszczerzyła zęby, o nienaturalnie długich kłach. Jak by należały do psa, lisa lub kota.

Milcząca dziewczyna zaczęła powoli odcinać kawałek po kawałku jego skórę...

Mężczyzna zaczął wrzeszczeć.

-Oh jak piękna melodia dla moich uszu. - wyszeptała z uwielbieniem starsza z sióstr.

Po skończeniu zabawy białowłosa zaczęła zlizywać krew ze swoich rąk.

-Młoda... jeszcze pięć minut za nim zlecą się inni, a wiesz że nie mamy na to czasu, musimy jeszcze jedno miejsce odwiedzić.

Białowłosa spojrzała na swoją siostrę beznamiętnie i wzruszyła ramionami. Bez najmniejszego wysiłku podniosła nieprzytomnego mężczyznę i przyszpiliła go kunai'ami do ściany.

-Wiesz, że nienawidzę czekać! Rusz się! - krzyknęła Czerwonowłosa dziewczyna o dwu kolorowych oczach.

Ostatni kunai wbiła w głowę i wyszła.

Wszystko obserwował rudy osobnik ze swojej wieży i uśmiechnął się pod nosem.

Musi je poznać. Musi mieć jedną z nich...

Zawołał dwa zespoły i rozkazał przyprowadzić dziewczynę która z brutalnością zabiła tamtego mężczyznę.

Nie byli zachwyceni.

-Ciekawe czy jest coś warta... - powiedział pod nosem jeden z nich.

-Oddam ją w ofierze! - krzyknął inny.

-Nie. - powiedział spokojnie rudy osobnik. - Chcę ją żywą. - po chwili dodał - Może być poturbowana. I razem z nią jest jeszcze jedna. Też ją tu chcę. 

Dziewczyny biegły na spotkanie z resztą. Muszą się pośpieszyć. Starsza zauważyła, że ktoś je obserwował. Jest pewna, że będą kłopoty i na to liczy. A młodsza? Nie zauważa niczego co niebezpośrednio jej dotyczy.

Za murami wioski czekały na nie trzy inne osoby. Trzech mężczyzn z takimi samymi martwymi spojrzeniami.

-Młoda znów się zabawiała? - zapytał najwyższy.

-Taa... Niech się wyszaleje. Masz coś przeciwko? - warknęła czerwonowłosa.

Starsza dziewczyna i wysoki chłopak zaczęli się do siebie zbliżać. Obiekt ich rozmowy spojrzała na swoje starsze rodzeństwo i wyjęła broń. Pięć noży połączonych rękojeścią, do każdej ręki po jednym takim komplecie.

Stanęła w pozycji do ataku i rzuciła się na kłócąca dwójkę. Oni się schylili, a dziewczyna wbiła broń w serce białowłosego mężczyzny z kosą. O dziwo nie umarł tylko się uśmiechnął.  

Starsze rodzeństwo spojrzało na to lekceważąco.  

A dwójka z nich nadal się kłóciła o wychowanie najmłodszej z nich.

-Przestań! Ma prawo do tego - czerwonowłosa wyszczerzyła swoje kły.

-Hę? Według mnie powinna zabijać z trochę większą finezją.

-Ważne, że wykonuje swoje obowiązki! Niech będzie sobą, a nie tobą!

-Ty chcesz z niej zrobić siebie. Jak już ma być do kogoś podobna to niech będzie do mnie nie do ciebie.

-Nie prawda ostatnio wcale nie zabijam. Daję jej wolną rękę.

-Ostatnio? Czyli od niedawna?

-Skończ, albo pożegnasz się z życiem.

Białowłosy mężczyzna, uśmiechnął się szerzej, złapał za ubranie dziewczynę i ja podniósł dwadzieścia centymetrów nad ziemię.

-Kłóćcie się dalej, a ja zabiorę tę małą. - mruknął 

-Zakład, że nie? - zapytała dziewczyna ignorując brata. - Zostaw ją, albo zginiesz w męczarniach gorszych niż sam Bóg Chaosu mógłby ci sprawić. - wysyczała.

-Oooo... Mogłoby być zabawnie...
Najmłodsza zaplotła ręce na piersi, uznając że wszytko ma gdzieś.

-Skoro tak ładnie prosisz, dupku. - Już miała skoczyć do ataku, ale ktoś ją powstrzymał.

-Ni  jū ichi stój... Nie wiemy czego od nas chcą. Zaczekaj chwilę. - wydał rozkaz najstarszy.

Czerwonowłosa warknęła na brata, ale posłusznie zaczekała.

-Czego chcecie? Mów - warknęła.

-Pobawić się. - powiedział przypominający rybę człek.

-Nawet mnie nie wkurwiaj! Wystarczy mi ta czwórka. - wskazała na rodzeństwo.

-Teraz grzecznie postaw Młodą... Zanim wpadnie w furię. - mruknął najwyższy.

-Za dużo potem sprzątania - dopowiedział zamaskowany.

-Więc Młody zabieraj Młodą, a my się tu zabawimy - wyszczerzyła się czerwonowłosa.

-A chcesz w ryj?! Starucho!? - wykrzyknął najwyższy.

-Nie szczekaj tyle Młody tylko zabieraj ją stąd! - warknęła.

Najwyższy zawarczał na czerwonowłosą i pokazał kły.

-Wypad stąd! Nie będę się powtarzać! 

Chłopka złożył ręce w pieczęć i krzyknął.

-Jinton! Uwolnienie prędkości! - zniknął a razem z nim białowłosa dziewczyna.

-W końcu. - westchnęła czerwonowłosa.

-Itachi? Co to za jutsu? - zapytał rybo podobny facet.

Dziewczyna zachichotała.  

-Ograniczona linia krwi... Myślę, że są z klanu Śpiewu. - powiedział czarnowłosy.

-I co z tego, że są z jakiegoś durnego klanu i tak ich oddam w ofierze! - zaśmiał się jak psychopata białowłosy.

-Najpierw trzeba ich złapać. - mruknął mężczyzna z chustką na twarzy. - Bardziej mnie ciekawi ile są warci.

-Chłopaki wiecie co robić. - wymruczała dziewczyna.

-Od kiedy ty tu wydajesz rozkazy? - zapytał chłopak w masce.

-Od teraz! Chcesz, żeby Młodego i Młodą złapali? - warknęła.

-Oboje się zamknąć. - warknął najstarszy - Oboje wiecie, że jak ta dwójka będzie ze sobą współpracować to nikt z nich nie dorwie. A teraz Ni  jū ichi unieruchom ich, a ty Yon jū yon...

-Hyōton: lodowa sadzawka! - krzyknęła dziewczyna i dotknęła ziemi. 

Ziemia pokryła się lodem tak jak nogi panów.

-Itachi? Czy oni mieli być z kalanu Śpiewu? - pytany pokiwał głową - Więc dlaczego ta dziewczyna używa kekkei genkai klanu Yuki? - zapytał rybowaty.

-Skąd mam wiedzieć? - prawie warknął Itachi.

-Ooo... wielki pan Uchiha nie zna odpowiedzi... ohh...ohh jak mi przykro... w sumie jednak nie... - wyszczerzyła ząbki.

-Dość pogaduszek. - powiedział spokojnie najstarszy.

-Psujesz zabawę... poczekaj mam wiadomość dla ich lidera. Przekażcie mu to ode mnie - rzuciła im grubą teczkę pod nogi.  - Informacje były bardzo przydatne, a jak nie chce, by takie coś wpadło w ręce innych powinien to lepiej ukryć. Z całuskami Ni  jū ichi. - zarzuciła włosami prosto w twarz Itachi'ego i odeszła do barci.

-Musimy teraz sprawdzić czy Hyaku zamordowała Młodego - wymruczał Yon jū yon.

-Albo mu przyjaciela ucięła - uśmiechnęła się uroczo dziewczyna. - Mała strata.

Bracia pokręcili ze zrezygnowaniem głowami i zniknęli w językach płomieni. Czerwonowłosa spojrzała na sardynę, pomachała mu i też zniknęła w językach płomieni.

W budynku głównym Akatsuki wściekli i zmarznięci panowie, stoją w gabinecie lidera z grubą teczką i czekają aż się rudzielec raczy zjawić.

Rudowłosy osobnik wszedł do swojego gabinetu z kubkiem kawy w ręce. Widząc zgraję od razu się zorientował, że nie przyprowadzili tamtej dziewczyn.

Jego humor momentalnie się popsuł. 

Postawił z hukiem kubek na biurku i usiadł na swoim ogromnym krześle.

-Gadać. Czemu ich tu nie ma.

-Bo było ich więcej. - odparł rybiasty.

-Ilu?

-Razem z nimi piątka.

-A was?

-No czwórka liderze. - powiedział po cichu białowłosy.

Itachi wciąż trzymał teczkę.

-A wy przypadkiem jesteście przestępcami klasy S? 

-Teoretycznie tak. - Rybiasty się wyszczerzył.

-A więc? - żyłka na czole rudego zaczęła pulsować.

-No nie wyszło bo tak jakoś nas zaskoczyli. - podrapał się po karku rybo podobny człek.

Lider zrobił się czerwony na twarzy.

-Itachi wyjaśnij mi proszę co się tam stało. - wysyczał przez zęby.

-Nasze przypuszczenia nie były trafne.

Rudy lekko się uspokoił.

-Jaśniej proszę.

-Chodzi o to, że przypuszczałem, że są z klanu Śpiewu... - zawiesił głos czarnowłosy.

-Ale?

-Ale jedna z nich posługiwała się uwolnieniem lodu liderze i kazała to przekazać. - podał teczkę rudemu.

Wziął teczkę i zanim ją otworzył zapytał.

-Wiecie jak się nazywała?

-Ta co dała teczkę? - zapytał głupio Hidan.

-Tak. - warknął lider

-Ni  jū ichi i też mówiła o jakiejś wiadomości.

-Co to za wiadomość? Radzę się pośpieszyć bo moja cierpliwość jest na wykończeniu! - ryknął.

-Cytując "Informacje były bardzo przydatne, a jak nie chce, by takie coś wpadło w ręce innych powinien to lepiej ukryć. Z całuskami Ni  jū ichi."

Rudy otworzył teczkę a to co w niej zobaczył doprowadziło go do furii.

-Kurwa! Szukałem tego bite trzy tygodnie! Co ta gówniara sobie wyobraża!? - ryknął na całą bazę.

-Co to jest liderze? - odważył się zapytać Kakuzu.

-Jak to co? Kurwa, ta gówniara wykradła nie wiadomo kiedy wszystkie dokumenty o organizacji, o jej celach, o demonach i ich nosicielach! -stawał się coraz to bardziej czerwony.

-A kiedy? - zapytał idiotycznie Hidan.

 -A  skąd mam to wiedzieć?! Ale to znaczy że ta druga też ma zdolności które mogą nam się przydać. Gówno mnie to obchodzi macie mi te dwie tu przyprowadzić! Jazda!! I nie wracać bez nich!! - po chwili dodał nieco spokojniej - przypomnijcie mi jak ma na imię.

-Ni  jū ichi.

Rudy zamrugał parokrotnie i szybko wyjął jakąś teczkę z pod biurka... 

-Ni  jū ichi. - wymruczał pod nosem - Czyli jesteś z wioski krwi... - uśmiechnął się paskudnie - i jesteś eksperymentem... ciekawe jakie umiejętności ma ta gówniara... A wy co się tak gapicie?! Wypad stąd! -wrzasnął.

-Ale co to za wioska? -zapytał szaro włosy.

 Paskudny uśmiech lidera się pogłębił.

-Wioska w której tworzono idealnych ninja... bez uczuć, czy sumienia... a wszystkie dzieciaki stworze w laboratoriach dostały jakieś geny... słyszałem kiedyś że jeden z nich posiada sharingan... ale to może być tylko plotka.

-Liderze co jeszcze o nich wiesz? - Dopytywał się dalej Hidan.

-Nic szczególnego... oprócz tego że uwielbiają zabijać... nie nie uwielbiają, tylko w tedy coś czują... żądze mordu. - zamyślił się.

Szarowłosemu oczka się zaświeciły. Zaś Uchiha ledwo panował nad gniewem wewnątrz siebie, w końcu ta gówniara śmiała mu przejechać włosami po twarzy.

-A i jeszcze jedno. -mruknął  rudy - Uważajcie na użytkownika uwolnienia mroku... nie wiadomo na co go stać. 

-Który to? 

-Nie wiem... jeszcze nikt nie przeżył spotkania z nim. A i jeszcze zwami idą Sasori i Deidara.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top