020113

Yoongi przeklnął siarczyście pod nosem i wydostał się z uścisku Hoseoka. Najszybciej jak potrafił, narzucił na siebie pierwszą lepszą bluzę i spodnie, po czym zbiegł na dół, szukając Jimina. Nie było go w domu, więc włożył buty i wybiegł ze środka. Rozglądał się, aż w końcu dotarł do parku, gdzie na jednej ławce siedział chłopak z rudą czupryną. Odetchnął z ulgą i usiadł obok.

- Jiminie - Zaczął, na co Park gwałtownie uniósł głowę i wstał, ocierając zaczerwienione policzki z łez.

- Zostaw mnie - Wyszeptał słabo i zaczął odchodzić. Zdenerwowany Yoongi również wstał i mocno chwycił nadgarstek przyjaciela, odwracając go w swoją stronę. Lekko poluzował uchwyt, by nie zrobić mu krzywdy.

- O co ci chodzi, Jimin?

Rudowłosy zaniósł się i drugą ręką poprawił włosy - O co mi chodzi? O co mi chodzi? Kurwa, nie wiem Yoongi, ja po prostu - Urwał i przygryzł wargę, znowu czując łzy napływające do jego smutnych oczu.

- Po prostu co? - Tym razem głos Mina był delikatny i spokojny, wywołujący przyjemne motyle w brzuchu młodszego.

- Po prostu mi się podobasz okej? Jestem w tobie boleśnie zakochany od... Bóg wie kiedy. To po prostu boli - Uśmiechnął się kwaśno, szarpiąc za swoją rękę.

A zszokowany Yoongi pozwolił mu odejść.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top