Jungkook

Zanim położyłem się spać jeszcze dobre kilka minut wpatrywałem się w ścianę w swoim pokoju zastanawiając się co się tak naprawdę wydarzyło.
Nie miałem pojęcia w co mam wierzyć i czy przypadkiem to wszystko nie było tylko wytworem mojej wyobraźni. Jednak czy byłybym w stanie tak realistycznie wyobrazić sobie mężczyznę, którego nigdy w życiu nie wiedziałem na oczy. Poza tym dotknąłem go, więc nie był tylko iluzją wytworzoną przez mój umysł.

Nie wiedziałem, jednak czy powinienem mu wierzyć. Byłem za stary na tego typu bajeczki, które zawsze rodzice opowiadali dzieciom, ale gdy ten chłopak o tym mówił wyglądał jakby naprawdę się na tym znał i mówił zupełnie poważnie. Poza tym czajniki w domach raczej nie lewitują sobie od tak po prostu od czasu do czasu. Przyznam, że przez chwilę naprawdę myślałem, że wariuje.

Jednak, gdy nagle zobaczyłem tego tajemniczego chłopaka w swojej kuchni ubranego na biało to zacząłem się zastanawiać czy ze mną aby na pewno wszystko jest w porządku.
Naprawdę wyglądał jak anioł i przez chwilę zastanawiałem się gdzie są te piękne, białe skrzydła, ponieważ właśnie tak wyobrażaliśmy sobie te istoty. Niezwykłe, magiczne i zniewalająco piękne.

Nie wierzyłem jednak w to, że chciał mi pomóc. Nie znał mnie i nie wiedział kompletnie nic o mojej sytuacji. Nie potrzebowałem niczyjej pomocy. Dzisiejsza sytuacja była wyjątkiem i dopilnuje, żeby się nie powtórzyła.
Nie mogłem pozwolić na to, żeby ktoś znów zaczął wtrącać się w moje życie. Sam potrafiłem o siebie zadbać. Byłem kompletnie samowystarczalny. Mimo, iż ten chłopak zrobił na mnie duże wrażenie i naprawdę byłem mu wdzięczny za pomoc, ale nie mogłem pozwolić mu ingerować w moje życie.

***

Obudziło mnie z samego rana głośne pukanie do drzwi. Mruknąłem powoli otwierając oczy i spoglądając na leżący na stoliku nocnym zegar. Czułem jak ogarnia mnie wściekłość, gdy zobaczyłem godzinę 5:30. Wiedziałem, że zabije tego kto budzi mnie o tej porze. Założyłem na siebie koszulkę po czym ruszyłem powoli, żeby otworzyć drzwi. Osoba, jednak która znajdowała się po drugiej stronie nie miała zamiaru odpuścić i cały czas mocno uderzała w drzwi w nadziei, iż pojawi się w nich właściciel mieszkania.
Najchętniej bym został w łóżku i zignorował tego ktokolwiek chciał się ze mną zobaczyć, ale domyślałem się kim była ta osoba i wiedziałem, że jeśli nie otworzę to prędzej czy później wejdzie do środka sam.
Otworzyłem powoli drzwi i zobaczyłem przed sobą twarz Namjoon'a.

- Co ty tutaj robisz o tej porze?! - zapytałem gromiąc go wzrokiem.
- Ciebie również miło widzieć. - odparł po czym po prostu przeszedł obok mnie.

Wszedł do środka po czym zajął miejsce na kanapie.
Podążałem za nim wzrokiem, a następnie wiedząc, że nic już nie zrobię po prostu zamknąłem drzwi wzdychając ciężko.
Namjoon był naprawdę uparty, prawie tak bardzo jak ja, więc nie było z nim żadnych dyskusji. Robił zwykle to co chciał, a mnie próbował ustawić do pionu. No właśnie próbował.

- Pytam po raz drugi, co ty tutaj robisz o tej porze?
- Przyszedłem cię odwiedzić. - odparł z uśmiechem.
- Doprawdy? Jakże się z tego powodu cieszę. - mruknąłem po czym podszedłem do kuchenki wstawiając w czajniku wodę na kawę.

Od razu powróciły do mnie wspomnienia z wczoraj, a przed oczami miałem postać tego tajemniczego chłopaka o ciemnych, brązowych oczach.
Nie wiem czemu, ale zastanawiało mnie to kim był naprawdę. Twierdził, iż jest aniołem, ale jakoś nie mogłem w to uwierzyć. Mimo, iż dosłownie się przede mną pojawił to mój mózg szukał jakiegoś logicznego wyjaśnienia. Poniekąd chciałem go znów spotkać i zadać te wszystkie pytania, które nie dawały mi od wczoraj spokoju, ale z drugiej strony nie mogłem pozwolić, żeby wtargnął do mojego życia. Już wystarczył mi ten jeden facet siedzący właśnie na mojej kanapie.

Przyłapałem się na tym, iż przez chwilę wpatrywałem się w stojący na gazie czajnik zastanawiając się czy tym razem także zacznie lewitować. Miałem oczywiście nadzieję, iż tak się nie stanie, jednak mimo wszystko mój mózg nie myślał zbyt trzeźwo zwłaszcza o tej porze.

- Wszystko w porządku Jungkook?

Odwróciłem się, gdy usłyszałem głos Namjoon'a.

- Oprócz faktu, iż obudziłeś mnie przed szóstą rano to tak. - odparłem uśmiechając się do niego sztucznie.
- Pytam poważnie. Wyglądasz jakbyś był myślami na zupełnie innej planecie.
- Jak raz na jakiś czas nad czymś pomyślę to nic mi się nie stanie. Tobie też polecam.

Namjoon tylko się zaśmiał. Odwróciłem się znów w kierunku kuchenki, żeby nalać wody do swojego kubka oraz tego bruneta.
Wziąłem do rąk naczynia po czym usiadłem na kanapie podając chłopakowi kubek. Odetchnąłem po czym upiłem łyk.
Wiedziałem, że zaraz będę musiał się zbierać do pracy, więc chciałem się jeszcze nacieszyć tą chwilą spokoju.
Nie miałem w swoim życiu zbyt wielu okazji, żeby się po prostu zrelaksować i niczym nie przejmować, więc korzystałem z każdej nadarzającej się chwili.

Nagle znów przeniosłem spojrzenie na siedzącego obok mnie chłopaka.

- Namjoon...
- Tak? - odparł spoglądając na mnie pytająco.
- Zdarzyło Ci się kiedyś coś... Dziwnego? - zapytałem dość niepewnie nie będąc pewnym czy powinienem go o to pytać.
- W jakim sensie dziwnego?
- Może inaczej... Wierzysz w... Jakieś... Dziwne istoty?
- Oprócz ciebie? - zaśmiał się upijając łyk kawy.
- Bardzo śmieszne. Chodzi mi o nadprzyrodzone istoty. - odparłem już lekko zirytowany i zakłopotany tą sytuacją.
- Cóż... Niegdyś uważałem, że wszystko jest możliwe. Jako dziecko wierzyłem w istnienie elfów, wróżek i tak dalej, ale teraz dorosłem Jungkook.
- Czyli... W anioły też? - zapytałem ostrożnie spoglądając na przyjaciela.
- Zadajesz dzisiaj bardzo dziwne pytania. Anioły to duchy, w które wierzą ludzie, ale nie ja. - zaśmiał się Namjoon.

Natychmiast przypomniałem sobie o wczorajszym spotkaniu z rzekomym aniołem. Wcale nie był duchem. Byłem w stanie go dotknąć. Każdemu anioł prędzej skojarzył się z dobrym duchem niż z fizyczną istotą, która może być niewidzialna dla ludzi.
Nie wiedziałem jak mogę wytłumaczyć to co wydarzyło się wczoraj w moim mieszkaniu, jednak nie zamierzałem sobie tym za bardzo zaprzątać głowy, ponieważ istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że już nigdy go nie spotkam.

Jednak czemu nie byłem w stanie wyrzucić z głowy obrazu jego ciemnych oczu?

- Wiem, ale to przez to, że miałem osobliwy sen. Kompletnie niewiarygodny.
- Rozumiem, ale wiesz czasami sny się spełniają. - odparł i uśmiechnął się w moim kierunku.
- Mam nadzieję, że w tym przypadku tak nie będzie. - mruknąłem po czym wziąłem kolejny łyk kawy.
- Cóż, ja mam w każdym razie nadzieję, że mimo wszystko w końcu przydarzy ci się coś dobrego i ktoś sprawi, że przestaniesz się pakować w kłopoty. - zaśmiał się kończąc pić kawę.
- Bardzo zabawne. - prychnąłem po czym zabrałem mu kubek i podniosłem się z kanapy.

Włożyłem brudne naczynia do zlewu, a następnie ruszyłem do pokoju. Przebrałem się po czym wróciłem do salonu gdzie cały czas przebywał Namjoon czekając na mnie i wpatrując się w ekran telefonu.
Spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze jakieś 20 minut, żeby przygotować się do pracy. Stwierdziłem, iż zdążę jeszcze skoczyć do kawiarni po duże Americano, więc włożyłem kurtkę i ruszyłem do wyjścia.

- A ty dokąd?! - zawołał Namjoon zrywając się nagle z kanapy i biegnąc za mną.
- Do pracy. - odparłem zamykając drzwi mieszkania.
- Dzisiaj też pracujesz? Jest przecież niedziela. - zapytał zdziwiony.
- Wziąłem dodatkową zmianę. Nie lubię siedzieć bezczynnie w mieszkaniu.
- Podrzucę cię.
- Nie dzięki. Przejdę się. - odparłem oschle po czym ruszyłem na dół schodami.

Mimo wszystko mogłem skorzystać z oferty Namjoona i przed sekundę chciałem się zgodzić.
Jednak oczywiście musiałem być samowystarczalny i odrzuciłem ją jak za każdym razem. Miałem w zwyczaju odrzucać od siebie wszystkich. Niestety urazy z przeszłości nie dawały mi spokoju i nie pozwalały nikomu ufać. Darzyłem Namjoona zaufaniem w jakimś stopniu, ale nie mogłem tego nazwać pełnym zaufaniem jakim niegdyś kogoś darzyłem.

Wpadłem do kawiarni i szybko kupiłem sobie duże Americano po czym ruszyłem do pracy. Oczywiście wypiłem je jeszcze w drodze, więc do budynku wszedłem już z pustymi rękami. Od razu moją uwagę przykuł chodzący po kawiarni z uśmiechem Mark. Poczułem wyrzuty sumienia przypominając sobie jak go wczoraj potraktowałem. Jednak jak zawsze postanowiłem zachowywać się tak jak gdyby nic się nie stało.
Przeszedłem przez sale po czym wyciągnąłem zza lady fartuch i przewiązałem go sobie w talii.

- Hej Jungkook! Jak się dzisiaj czujesz?

Odwróciłem się, gdy usłyszałem znajomy głos.
Obok mnie pojawił się Mark z tacą w rękach gotów odebrać następne zamówienie. Zdziwiło mnie to, że w ogóle się do mnie odezwał, a jeszcze bardziej to, że się uśmiechnął jak zawsze promiennie w moim kierunku. Odchrząknąłem po czym poprawiłem koszule.

- Dobrze. - odparłem po prostu spoglądając na blondyna.
- To najważniejsze. Mamy dzisiaj duży ruch, więc mógłbyś mi pomóc. - zaśmiał się biorąc od Kai'a dwie filiżanki.
- Racja, ale najpierw Jungkook skocz do magazynu po więcej kawy. Już prawie mi się skończyła, a zapomniałem rano ją uzupełnić.
- Jasne szefie. - odpowiedziałem po czym ruszyłem w kierunku magazynku.

Wszedłem do średniej wielkości pomieszczenia po czym zamknąłem za sobą drzwi, żeby nikt spoza personelu nie wszedł do środka.
Zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu owej kawy. Nie miałem pewności o którą dokładnie mu chodziło, więc stwierdziłem, iż wezmę ze sobą kilka rodzai. Najwyżej każe mi odnieść niepotrzebne artykuły z powrotem.
Wziąłem do ręki jedną torebkę i przeczytałem znajdującą się na niej nazwę.

- Sporo tutaj tego macie w zapasie.

Podskoczyłem i upuściłem kawę, którą trzymałem w ręku. Odwróciłem się za siebie i zobaczyłem jego. Znów stał przede mną, a pojawił się znikąd zupełnie tak jak wczoraj. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, więc przez chwilę po prostu stałem w miejscu wpatrując się w niego. On natomiast uśmiechał się do mnie szczerze. Tym razem miał na sobie tylko białą koszulkę, kamizelke, spodnie i buty w tym samym kolorze. Biła od niego ta sama jasna i przyjemna aura.
Jednak ja postanowiłem pozostać obojętny.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałem podnosząc torebkę z kawą z ziemi.
- Przecież mówiłem już. Jestem tutaj, żeby Ci pomóc. - odparł uśmiechając się jeszcze szerzej.
- A ja mówiłem, że nie potrzebuję pomocy.
- Tak wiem, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć.

Prychnąłem po czym przewróciłem oczami, wziąłem jeszcze dwie torebki kawy i wyszedłem z magazynku. Słyszałem za sobą kroki, więc domyśliłem się, że idzie za mną. Stanąłem za blatem i położyłem na nim torebki. Kai'a nigdzie nie było, więc domyśliłem się, że poszedł do kuchni.
Tajemniczy chłopak stanął obok mnie przyglądając się leżącym na ladzie kartką. Przeniosłem na niego wzrok.

- Masz zamiar teraz tak za mną chodzić? - zapytałem lekko zirytowany.
- Dokładnie tak. Jako twój anioł stróż mam w obowiązku ci pomagać i pilnować, żebyś nie pakował się w kłopoty. - odpowiedział uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Świetnie. W takim razie rób co musisz, ale nie wchodź mi w drogę, bo muszę pracować. - odparłem oschle.
- Jungkook! Może zamiast gadać do siebie to mi pomożesz! - zawołał Mark krzątając się po lokalu.

Do siebie?

Przecież właśnie obok mnie stoi chłopak ubrany na biało i twierdzi, że jest moim aniołem stróżem.
Gdyby ktoś to usłyszał to zapewne zaczął by się śmiać. Zastanawiałem się czy ja nie powinienem.

Wziąłem do ręki notes i długopis po czym zacząłem zbierać zamówienia od ludzi siedzących przy stolikach. Musiałem pomóc blondynowi, który sam nie radził sobie z ilością klientów, którzy odwiedzili naszą kawiarnię.
Po chwili zobaczyłem jak Kai znów staje za ladą i zajmuje się przygotowywaniem zamówień. Zwinnie przyjmowałem kolejne zachcianki klientów zanosząc je do szefa i odbierając gotowe napoje.

Spojrzałem nagle w kierunku lady zapisując zamówienia siedzących na kanapie kobiet. Zobaczyłem tego chłopaka krążącego po lokalu. Zatrzymał się przy stoliku przy którym siedziała młoda para. Spojrzał na małego chłopca siedzącego na kolanach matki. Na oko mógł mieć nie więcej niż roczek. Dziecko przeniosło wzrok na nieznajomego. Blondyn uśmiechnął się do niego szeroko po czym pomachał do niego. Chłopczyk powoli zaczął się coraz bardziej uśmiechać aż w końcu śmiał się wymachując rączkami i wyciągając je w jego kierunku. Matka chłopca wyglądała na zaskoczoną, ale także uśmiechnęła się szeroko.

Zastanawiało mnie to czemu pozwala nieznajomemu zbliżać się do dziecka. Jednak nie podniosła nawet na niego wzroku tylko cały czas wpatrywała się w syna. Ta cała sytuacja zaczęła mnie coraz bardziej zastanawiać i szczerze mówiąc miałem ochotę wypytać o wszystko tego chłopaka.

Otrząsnąłem się nagle i ponownie wziąłem się do pracy.
Po kilku godzinach w lokalu zrobił się mniejszy ruch, więc miałem chwilę, żeby odpocząć. Stanąłem przy ladzie po czym nalałem sobie do kubka kawy. Po chwili obok mnie stanął ten chłopak.
Spojrzałem na niego biorąc łyk napoju.

- Nie rozumiem czegoś. - zacząłem przyglądając się nieznajomemu.
- Czego? - zapytał przenosząc na mnie wzrok.
- Co tak naprawdę tutaj robisz i czemu za mną chodzisz?
- Już Ci mówiłem. Jestem...
- Tak wiem, ale jakoś nie mogę w to uwierzyć. - przerwałem mu po czym wziąłem kolejny łyk kawy.
- Cóż nie oczekuję, że od razu twój umysł zaakceptuje ten fakt, ale taka jest prawda. - odparł krzyżując ręce na piersi.
- Oczywiście... Czyli to z moim umysłem jest coś nie tak? - prychnąłem spoglądając na stojącego obok mnie chłopaka.
- Nie, to dość normalne. Dorosłym nie jest tak łatwo jak dzieciom uwierzyć. Zwłaszcza w tak jak to mówią absurdalne rzeczy. - zaśmiał się.
- Padam z nóg. - westchnął Mark siadając naprzeciwko mnie.

Przeniosłem wzrok na chłopaka po czym wziąłem do ręki drugi kubek.

- Kawki? - zapytałem.
- Chętnie. - odpowiedział kładąc na ladzie tace oraz notes.

Podałem blondynowi naczynie po czym wróciłem do picia swojej.

- Mogę cię o coś zapytać?
- Nie, ale jak musisz to dawaj. - odparłem przewracając oczami.
- Z kim ty cały czas rozmawiałeś?

Spojrzałem na niego zaskoczony po czym przeniosłem wzrok na stojącego obok mnie blondyna.
Czy on miał mnie za idiote?

- On mnie nie widzi. Pamiętaj to ja decyduje kto może mnie zobaczyć, a kto nie. - odparł z uśmiechem chłopak.

Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem na co blondyn uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wróciłem po chwili spojrzeniem do Mark'a, który oczekiwał odpowiedzi.

- Z nikim. Czasami mówię sam do siebie.
- Oh... Wiesz, bo wyglądało jakbyś rozmawiał z kimś niewidzialnym czy coś w tym stylu. - zaśmiał się biorąc łyk kawy.
- Tak wiem czasami jestem dziwny. - westchnąłem dolewając sobie napoju.
- Każdy z nas jest, ale jak to mówią tylko wariaci są coś warci. - odparł uśmiechając się w moim kierunku.

Na mojej twarzy mimo wszystko także pojawił się delikatny uśmiech. Zdziwiło mnie to, że po tym co się wczoraj stało on wciąż ze mną rozmawiał. Na jego miejscu miałbym już serdecznie dość, ale on mimo wszystko wciąż się uśmiechał. Jak gdyby nic się nie stało.

- Nie sądzisz, że powinieneś go przeprosić za wczoraj.

Przeniosłem ponownie wzrok na blondyna, który wpatrywał się we mnie oczekując jakieś odpowiedzi. Uniósł po chwili brew i kiwnął zachęcająco głową.
Westchnąłem po czym wróciłem wzrokiem do Mark'a.
Nie sądziłem, że kiedykolwiek to zrobię, ale nie wiem czy to za sprawą blondyna, ale poczułem potrzebę wyjaśnienia tej sytuacji z przyjacielem.

- Mark. - zacząłem niezdecydowanie.
- Tak? - odparł podnosząc na mnie wzrok lekko zaskoczony.
- Ja chciałem... No... Przeprosić. Za to co powiedziałem wczoraj. Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć. Przepraszam.

Blondyn w tamtym momencie nie wierzył w to co słyszy. Przez chwilę zapewne zastanawiał się czy dobrze usłyszał i czy na pewno mówię do niego. Albo może czy już do końca zwariowałem. Jednak po chwili znów się uśmiechnął.

- Nie przepraszaj. Nic nie szkodzi. Nie powinienem być wścibki. To twoje sprawy i twoje życie. - odparł podnosząc kubek do ust.
- Tak, ale nie powinienem reagować w taki sposób. Wiem, że jestem trudny.
- No jesteś, ale może to dobrze. - zaśmiał się.
- Może... - odparłem unosząc delikatnie kącik ust.

Poczułem dziwne uczucie w środku. Takie osobliwe ciepło. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem. Pewnie dla innych było to zupełnie normalne i naturalne uczucie, jednak dla mnie było kompletnie nieznane.
Nigdy nie przepraszałem. Zawsze starałem się być zimny i obojętny. Odtrącałem każdego i czułem się lepiej samemu. W ten sposób przynajmniej nikt więcej nie mógł mnie skrzywdzić.
Spojrzałem dyskretnie znów w kierunku stojącego obok mnie blondyna i dostrzegłem szeroki uśmiech na jego twarzy. Kącik moich ust także powędrował w górę.
Jednak niech on nie oczekuje, że zrobię coś takiego ponownie.

- Co tak siedzicie panowie? - zapytał Kai stając przy ladzie.
- Udało nam się uporać ze wszystkim. Zostali tylko ostatni klienci. - odparł Mark.
- Faktycznie. Dobrze się spisaliście, naprawdę. W takim razie możecie urwać się wcześniej.
- Naprawdę?! - zawołał podekscytowany blondyn.
- Jasne. Do zobaczenia jutro. - odparł z uśmiechem po czym wyszedł na zaplecze.
- W takim razie do jutra. - stwierdził uradowany Mark i praktycznie wybiegł z kawiarni.

Zaśmiałem się po czym odłożyłem fartuch, zabrałem swoje rzeczy i poszedłem w jego ślady.
Przez całą drogę do domu słyszałem za sobą kroki. Domyślałem się, że to ten chłopak cały czas za mną podąża. Kai ułatwił mi sprawę, ponieważ teraz, gdy miałem więcej czasu dla siebie mogłem w mieszkaniu porozmawiać z moim rzekomym aniołem stróżem. Liczyłem, że uda mi się dowiedzieć od niego czegoś więcej.

Otworzyłem drzwi do mieszkania po czym wszedłem do środka. Blondyn zwinnie wślizgnął się za mną. Zamknąłem za nim i wziąłem głęboki oddech. Odwróciłem się i zobaczyłem tego chłopaka chodzącego po salonie. Zaskakiwało mnie to jak spokojny i opanowany był, a przy tym cały czas się uśmiechał.
Ruszyłem powoli w jego kierunku. Odłożyłem kluczyki na stół po czym stanąłem kilka metrów od niego. Chłopak po chwili przeniósł na mnie wzrok zaskoczony faktem, iż mu się przyglądam.

- Wciąż nie mogę pojąć dlaczego? - odparłem lustrując go wzrokiem.
- Daj sobie trochę czasu. Nie próbuj na siłę przekonać samego siebie. - stwierdził uśmiechając się delikatnie.
- Nie sądzę, że mój umysł kiedykolwiek zdoła pojąć fakt, iż jesteś aniołem.
- Cóż przynajmniej właśnie to przyznałeś. To już jest jakiś postęp. - zaśmiał się.
- Bardzo zabawne. Niestety nie jestem na razie w stanie znaleźć innego wyjaśnienia tej sytuacji, więc muszę przyjąć, iż masz rację i mówisz prawdę. - westchnąłem krzyżując ręce na piersi.
- Anioły nigdy nie kłamią.
- Dobrze wiedzieć. - prychnąłem.
- Ale skoro mamy spędzać ze sobą każdy dzień do momentu aż przydzielą mnie do kogoś innego to wypadało by się poznać.
- Cudownie...
- Więc witam, jestem Jimin. - odparł z uśmiechem po czym wyciągnął dłoń w moim kierunku.

Przez chwilę po prostu patrzyłem na niego zastanawiając się czy naprawdę mam jakiś inny wybór.
Jednak mimo wszystko westchnąłem po czym ująłem jego dłoń.

- Jungkook.
- Miło mi poznać. - odpowiedział uśmiechając się szeroko.

Ja jedynie prychnąłem, ale tak naprawdę skupiłem się na jego delikatnej skórze, której znów mogłem dotknąć, a w mojej głowie rozbrzmiewało cały czas jego imię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top