Nie normalny powrót do domu

-Hej, nie ignoruj mnie!-Niech pomyślę.. Jak przestanę cię ignorować to wszyscy zobaczą że gadam do powietrza. Więc nie, nie przestanę cię ignorować.-Larwo! Wiem że mnie słyszysz! Ugh! Przestań mnie ignorować!- Chłopak i latająca dziewczynka w końcu doszli do klasy, Ethan szybko usiadł pod oknem i czekał na rozpoczęcie zajęć, mała natomiast przelatywała od ucznia do ucznia i ochłonęła lekko.

Hmmm... Mało ich, z szesnastu. Dobra zobaczmy. Tę trójkę znam, robak który się mną opiekuje jest tu, ciekawe jaka jest reszta, mam nadzieje że są bardziej interesujący od mojego opiekuna, kto wie może nawet mnie rozbawią te robale. Cóż zaraz się chyba przekonam. Zadzwonił dzwonek, cała klasa usiadła na miejscach, nauczyciel przyszedł kilka chwil po dzwonku.

-Dzień dobry.-powiedzieli uczniowie wchodzącemu profesorowi. Był to starszy pan noszący okulary. Na przywitanie tylko skiną głową do klasy i nic nie mówiąc zaczął pisać na tablicy.

Jak na staruszka to całkiem szybko piszesz.-Hej, wiem że mi nie odpowiesz ale możesz chyba pisać z brzegu strony odpowiedzi na moje pytania?-Chłopak odpisał przecząco.-Bardzo śmieszne...

Nauczyciel wreszcie usiadł po zapisaniu krótkiej notatki i przeszedł do czytania obecności.

-Julia.-powiedział lekko zachrypniętym głosem.

-Jestem.-Odezwała się wysoka czarnowłosa dziewczyna.

Okej ty to Julia, hm... Nic ciekawego, wysoka, szczupła, a po wzroku twoich kolegów wnioskuję że dla robaków jesteś ładna.

-Draco.

-Jestem.-Ciebie znam.

-Weronika.

-Jestem.-Hmmm... Niska, brązowe włosy związane w kok, koszulka, długie spodnie, widzę krzyżyk na szyi. Chyba wierząca, po za tym nic specjalnego.

-Damian.

-Jestem.-Ty siedzisz obok Weroniki. Czarne włosy, jestem w stanie zauważyć że jesteś wysoki. Nie wyglądasz na silnego. Znowu nic ciekawego.

-Patrycja

-Jestem.-Ty siedzisz koło Juli. Blond włosy związane w warkocz, za dużo makijażu, a te ubrania mają poskreślać twoje walory jak mniemam. Używasz tego małego prostokąta, jak mu tam było... Nie ważne. Ty chociaż odrobinkę się wyróżniasz. Ale nadal, na pierwszy rzut oka jesteś nudna.

-Diego

-Jestem

-Rick

-Wcale mnie tu nie ma!

-Ethan

-Obecny

-Wiktoria

-Jestem...-Hmm... Czarne długie włosy, jesteś niska, nosisz sweter, długie spodnie, jesteś dość zasłonięta, wnioskuję że też skryta, siedzisz z Ethanem. I z tego co widzę, to się nie wyróżniasz za bardzo.

-Emilia.

-Jestem.-Kolejna z za dużą ilością makijażu, rozpuszczone długie blond włosy, lekko prześwitująca koszulka, krótkie... To są spodnie!? Jak dla mnie to bardziej majtki. Eh... Czemu wasz ubiór się tak szybko zmienia...

-Asia.

-Jestem.-Czarne długie włosy, mało makijażu, nosisz sukienkę, jako jedyna z dziewczyn.

-Michał.

-Jestem.-Blond krótkie włosy, nosisz okulary i jesteś chudy, po za tym nic ciekawego.

-Marcin.

-Obecny.-Siedzisz obok Michała. Trochę przypominasz Draca, tylko ty masz włosy.

-Kamila.

-Obecna.-Zielone krótkie włosy, jaskrawe ubrania, bardzo krótka spódniczka, a pomyśleć że parę lat temu z takim wyglądem nie wpuściliby jej do szkoły, chyba powinnam częściej odwiedzać ziemię, strasznie szybko się tu zmienia.

-Ivan.

-Obecny.-Rosyjski akcent, widzę że wysoki i silny, koszula, długie spodnie, króciutkie brązowe włosy. Ty się wyróżniasz, ale tylko z pochodzenia.

-Natalia.

-Jestem.-Rude długie włosy, jesteś niska, ubrana w spódnice i koszulę. Nic ciekawego. Ale ta klasa nudna.

-Sto procent frekwencji, jestem pod wrażeniem.-Wypowiedział nauczyciel.-Dobrze przejdźmy do tematu. Porozmawiamy o przekazywaniu genów.-Nauczyciel zaczął tłumaczenie tematu, uczniowie robili notatki przez jakiś czas, ale po chwili większość wyjęła telefony, zaczęły się rozmowy, ciche śmiechy.

-Hahaha.-zaśmiała się bogini.-Gdybyś tylko widział to co ja Ethan!-Chłopak tylko odwrócił się na parę sekund żeby zobaczyć dokąd poleciała dziewczynka. Wisiała nad Julią i Patrycją. Hmm... Z czego się śmiejesz?
Lekcja minęła szybko z perspektywy chłopaka, natomiast dla bogini bardzo się dłużyła.

-W końcu!-Wykrzyknęła dziewczynka gdy zobaczyła że wszyscy się zbierają.-Robaku, mam kilka pytań.-Ethan tylko na nią spojrzał i kontynuował marsz na kolejną lekcję.-Jak ty wytrzymujesz na tych lekcjach!? Są okropne!-Ethan nie odzywał się.-Cały czas mnie ignorujesz!? Ehh... Czyli pogadamy po szkole, czyli...-Chwila, on mówił że wróci po szesnastej, a to oznacza... Że jeszcze będziemy to, jakieś osiem godzin! Ugh! Czemu tu za nim poleciałam... Załamała się.

Ethan usiadł przed salą, na ławce, reszta klasy jakby mijała go specjalnie. Siedział sam a reszta siadła w grupkach.

Hmm... Julia, Patrycja, Emilia, Kamila i Natalia stoją razem i o czymś gadają. Weronika obok Damiana. Ivan siedzi z Asią. Wiktoria siedzi sama. Diego, Draco i Rick chyba rozmawiają z Marcinem i Michałem. Nie wygląda to zbyt przyjaźnie.

Gdy tylko to pomyślała chłopcy zaczęli się bić. Nikt nie zwrócił na to uwagi. Bogini tylko podleciała bliżej. Wreszcie coś się dzieje. Uśmiechnęła się i jeszcze dokładniej obserwowała walkę. Można powiedzieć że była fair. Diego i Draco walczyli z dwójką chłopaków, a Rick stał z boku i zagrzewał obie strony do walki. Po paru minutach Marcin i Michał zostali położeni.

-No.-odezwał się Diego.-Niech to będzie dla was lekcja! Następnym razem pomyślcie zanim cokolwiek zrobicie, albo będziecie mieli o wiele większe kłopoty!

-Szef mówi, że po tym co wam zrobimy wasze dupy będą bardziej rozjebane, niż już są od waszych chuji, pedały! Chociaż, nie oszukujmy się, pewnie macie tak małe, że ledwo coś czujecie jak w siebie wchodzicie!

-Obrzydliwe Rick.-Odezwał się Draco-Ale dobrze gadasz tym małym chujkom.-Chłopak spluną na leżących na podłodze i poobijanych chłopaków.

Dobra, każdy na korytarzu załapał, wieźcie ich wreszcie dobijcie! Wyrwijcie serca, obedrzyjcie ze skóry, zjedzcie, obetnijcie palce, czy co tam w waszej kulturze robi się z pokonanymi! Paczka Diega oddaliła się po chwili wyzwisk i zajęła się sobą.

-Naprawdę!?-Wydarła się bogini.-Tak ich zostawicie!?-Zadzwonił dzwonek i cała klasa ruszyła do sali. Bogini też tam poleciała ale dopiero po chwili. Wleciała i zawisła nad Ethanem.

Cóż, pozostaje mi on jako rozrywka...
-Nie rozumiem... Czemu ich nie dobili? Gdzie tu logika?-Chłopak cicho westchną.-Bo wiesz kiedyś takie walki kończyły się trupami, a teraz, takie coś!? Żałosne! Po za tym, masz bardzo nudną klasę, wiesz? Wszyscy jesteście tak bardzo nudni. Nic ciekawego tu się nie dzieje, nie spodziewałam się wiele po ludziach, ale to już lekka przesada, wiesz!? Nudny ubiór, nudne zachowanie, praktycznie cały czas na tych waszych małych urządzeniach, których nazwy teraz nie pamiętam. Nawet jak już działo się coś ciekawego, to skończyło się tak żałośnie. Twoja klasa jest żałosna, ty jesteś żałosny, całe to miejsce...-Ethan wzniósł rękę i nie czekając na zezwolenie szybko wystrzelił.

-Czy mogę wyjść do toalety?-wszyscy spojrzeli na Ethana, jego prośba była dziwna dla reszty klasy, on nigdy wcześniej nie spytał o nic takiego, przez całą pierwszą klasę, a tym bardziej nie wypowiedział się bez zezwolenia nauczyciela.

-Tak, tylko szybko.-Uśmiechnęła się nauczycielka, była mała i miała rude, długie do ramion, włosy, z postury przypominała bardziej uczennice niż nauczycielkę. Ethan wyszedł, bogini poleciała za nim, wszedł do ubikacji i zamkną się w kabinie.

-Jesteś tu mała?

-Tak, za drzwiami.

-Mam do ciebie prośbę. Zamknij się do jasnej cholery! Nie słyszę własnych myśli, jak tak nawijasz! Wiem że nie lubisz tego miejsca, ale jest łatwiejszy sposób, niż narzekanie, po prostu stąd wyjdź! A jak chcesz zostać to się zamknij! Przestań nawijać, mam dość!

-Więc teraz mnie nie ignorujesz?

-Mała, czy to teraz na prawdę ważne!? Mogę rozmawiać, gdy nikt nas nie słyszy w ten sposób nikt nie weźmie mnie za jeszcze większego dziwaka! Więc proszę, bądź już cicho i nie odzywaj się!

-Dwie sprawy robaku. Pierwsza, nie masz nade mną władzy, więc będę robiła co zechcę! Druga jak ty tu na mnie krzyczałeś to wszedł tu Rick i chyba słyszał część twojej wypowiedzi. Lekko się pośmiał teraz wycisną gąbkę i wyszedł.-Kurwa mać!- Jeszcze w sumie trzecia rzecz, jeszcze raz na mnie krzykniesz, a obiecuję ci że będziesz mnie błagał o śmierć! Widziałeś ułamek moich mocy jak walczę, ale tobie zaprezentuję sto procent i wież mi, nie będą przyjemne. Sprawię żebyś nie mógł umrzeć, wtedy będę mogła zadawać ci niewyobrażalny ból w kółko i w kółko! Więc dobrze radzę, nie, krzycz, na, mnie!-Okej gdyby ktokolwiek to powiedział to bym to zlał, ale widziałem jak to ujęła ułamek jej możliwości, a pełnych wolę nie poznawać!

-Dobra przestanę na ciebie krzyczeć, ale proszę, daj mi się skupić na lekcjach.

-Przemyślę to, ale na nic bym na twoim miejscu nie liczyła!- Pff... Teraz prosisz? Arogancki, głupi robal. Nie zamierzam być cicho! On powinien znać swoje miejsce, a zdaje się że zapomniał!

Oboje wrócili na lekcję, gdy tylko przekroczyli próg Draco i Rick przywitali Ethana lekkim śmiechem. Chłopak zignorował to i usiadł w ławce. Bogini znowu nad nim zawisła.

-To co, chciałeś żebym była cicho, tak?-Zgaduje, że to znaczy, że nie będziesz cicho. Eh...-Ale wiesz, ja nie zamierzam być cicho. Co tam piszesz, notatka z tablicy? Byłaby wielka szkoda gdyby ktoś ci zasłonił widok.-Powiedziała zlatując przed Ethana.

Super, teraz nic nie widzę, dobrze że siedzi ze mną Wiktorią. Chłopak odwrócił wzrok i przepisywał notatkę od koleżanki.

-Pff... Pewnie myślisz, że jesteś sprytny, co?-Nagle głowa Ethana sama skierowała się w stronę dziewczynki, nie mógł jej obrócić mimo że bardzo chciał.-Zapomniałeś, że masz do czynienia z boginią?- Dziewczynka trzymała go w tym stanie przez dłuższy czas, ale w końcu odpuściła i wzleciała z powrotem w powietrze. Ethan błyskawicznie chciał wrócić do pisania notatki, ale litery rozbiegały się spod jego wzroku. Uciekały to w lewo to w prawo i to nie tylko te na tablicy, te w zeszytach również, nawet te na ubraniach jakby unikały wzroku Ethana. Nikt poza chłopakiem jednak tego nie widział. Super, bardzo śmieszne mała.

-Co jest robaku? Czemu nie piszesz?-Prześmieszne mała!-Jak mi powiesz o co chodzi to może nawet ci pomogę...-A więc ty dalej o tym, że cię ignoruję. Nie ma mowy mała, nie przestanę!
-Czyli nic się nie dzieje... Okej.-Ethan mimo wszystko pozostał cicho, lekcja dobiegła końca, wszyscy uczniowie zostali jednak w sali, ponieważ mieli tu następną lekcję. Nauczycielka musiała jednak wyjść, ale miała na tyle zaufania do klasy, że pozwoliła im zostać w sali. Wiktoria, Weronika, Diego i Damian również wyszli, reszta klasy została. Gdy tylko Diego wyszedł z sali Rick i Draco podeszli do Ethana.

-Cześć Ethan.-Zaczął Rick.

-Nie mieliście mnie zostawić?-Niski parskną śmiechem.

-Przecież nic ci nie robimy.-Kontynuował niski.-Chcieliśmy tylko z tobą pogadać.-Klasa zaczęła się zbliżać do ławki Ethana, każdy spodziewał się bójki, a raczej tego że Ethan dostanie po twarzy.-Zapraszam klaso, zapraszam. A w dzisiejszym programie.-Udawał że trzyma mikrofon.-Porozmawiamy z Ethanem, którego ostatnio nawiedzają duuuuchyyy...-Eh... Zaczyna się...-Powiedz Ethan, od kiedy nawiedzają cię dusze zmarłych.

-Komedia Rick, bardzo śmieszne, ale ja nie mam ochoty na żarty.

-No ja również, rozmawiamy totalnie na poważnie.

-Pewnie...

-Błagam cię, cały dzień spoglądasz w powietrze, jakbyś kogoś widział i jeszcze ta rozmowa w kiblu. "Bądź już cicho i nie odzywaj się!" "Mogę rozmawiać, gdy nikt nas nie słyszy." Co, chyba mi nie powiesz, że do własnego chuja gadałeś?-Część gapiów się zaśmiała.

-Łazisz za mną do kibla? Nie wiedziałem że wolisz chłopców.-Klasa stanęła w szoku, nikt nigdy nie przypuszczał że Ethana stać na postawienie się komukolwiek.

-No robaku, zadziwiasz mnie.-Rick zacisną dłoń w pięść.

-Rick...-Powiedział cicho Draco.

-Prześmieszne Ethan, ja wiem że byś chciał, ale wolę dziewczynki.-Uspokoił się.

-Patrząc na niego można się łatwo pomylić.-Odezwał się jeden z gapiów, dziewczyna, ale nikt nie był pewny która.

-To jaki duch się ci objawia, dziwaku?

-Rick skończ.-Odezwała się Julia.

-Bronisz tego dziwaka?

-Przesadzasz Rick, Ethan mógł rozmawiać przez telefon, ktoś mógł do niego wydzwaniać od rana i w końcu się wkurzył.

-Dzwonił od rana? Do niego? Niby kurwa, kto? Przyjaciel? Przecież on żadnego nie ma. To, co może reklama? Jak raz nie odbierzesz to dzwonią za parę godzin, albo wcale. Może Ojciec? A nie czekaj, zapomniałem, że on też ma Ethana w dupie. To w końcu kto? Jego matka? Sucz, która się pieprzy na prawo i lewo, która nawet nie chciała żeby Ethan żył, i w sumie dobrze, byłoby jednego nic nieznaczącego śmiecia mniej!-Chłopak nie wytrzymał i walną Ricka w twarz. Ten stracił równowagę i runął, na ziemię. Szybko się jednak podniósł i wywlókł Ethana z ławki do przejścia między ławkami i miotną nim o ziemię. Następnie naskoczył na niego i zaczął okładać po twarzy.

-Co się tutaj dzieje!-Krzykną Diego.-Łapa zdejmuj tego idiotę z Ethana! Reszta rozejść się!-Wszyscy niemal od razu się rozeszli, Diego zawsze umiał ustawić klasę. Draco posłuchał się Szefa i odciągną Gębę na bok. Ethan chciał od razu rzucić się z powrotem na Ricka jednak Ivan przytrzymał go ręką.

-Spokój.-Powiedział Rosjanin. Diego rozmawiał w tej chwil ze swoją paczką, wyglądał na zdenerwowanego. Bogini wisiała obok Ethana, wyglądała na rozbawioną całą tą sytuacją. Po chwili Diego podszedł do Ethana, Ivan jednak cały czas stał przy chłopaku. Diego jakby przeraził się Rosjanina i  staną w miejscu, jednak po chwili znowu ruszył w przód.

-Słuchaj śmieciu, to że mamy umowę, nie oznacza, że nie będziemy się bronić jak nas zaatakujesz! Spróbuj jeszcze raz...

-Ethana sprowokował ten mały.-Usprawiedliwił Ivan.

-Nie do ciebie mówię!

-Da, ale ja do ciebie. Pilnuj bardziej małego.

-Czy to groźba Ruski?

-Niet. Ale nie wiń Ethana, za czyny swojego przyjaciela.

-Ruski, nie wkurzaj!

-Lepiej ty, nie wkurzaj mnie!-Diego stał i nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Po czym odwrócił się i ruszył z powrotem do Draca i Ricka.

-Dzięki Ivan.

-Drobiazg, ale ty lepiej nie denerwuj Diega. To jak wyrok śmierci.

-Nie będę.

-Wszyscy mają być cicho, tu nic nie zaszło!- Wrzasną Diego, po chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy usiedli w ławkach, jakby nic się nie stało. To nie było dla nich nic nowego, gdy coś się działo każdy wiedział, że należy siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i nawet nie próbować donosić nauczycielom, jeśli nie chcą kłopotów. Po chwili wrócili uczniowie i nauczycielka. Ethanowi przestały uciekać litery spod oczu.

-Powiem ci że mnie zdziwiłeś.-Odezwała się bogini.-Nie spodziewałam się, że cokolwiek odpowiesz, a ty mu przywaliłeś! To było nawet zabawne, ale przyszedł krzykliwy i tyle było z zabawy.-Zabawy, co? Kurwa, ja, jak usłyszałem Diega to myślałem że dostanę taki wpierdol... W myślach byłem już po drugiej stronie!

Lekcje mijały polski i matematyka minęły bez większych problemów, bogini odpuściła Ethanowi na tych lekcjach, a paczka Diega trzymała się od niego z dala. Przyszła pora na piątą lekcję tego dnia, religię. Ethan jak zwykle usiadł na ławce przed salą.
-Co teraz?- Spytała dziewczynka, jednak chłopak nadal nie odpowiadał. -No weź, nikogo tu nie ma! Jedno słowo wystarczy!

-Religia.-Odpowiedział jak najciszej.

Religia mówisz, dziwne że zrobili z tego przedmiot szkolny. Eh... Ludzie, gdyby tylko wiedzieli że żadna ich religia nie jest zgodna z prawdą w stu procentach. Założę się że to byłoby bardzo śmieszne. To mi w sumie podsuwa pewien pomysł... Oj będzie zabawnie.

Religii uczyła katechetka, starsza kobieta z ogromnym oddaniem religijnym, większość klasy za nią nie przepadała. Lekcja mijała nawet szybko, rozmowa o Bogu, modlitwy, typowa lekcja religii. Ethan jak zawsze się nie udzielał, mała latała w kółko po sali. Potem przyszedł czas na angielski, ostatnią lekcje tego dnia. Gdy tylko się skończyła, bogini promieniała z radości. Wreszcie, ile można! Myślała. Oboje wyszli ze szkoły i ruszyli w stronę domu. Mała przestała latać, teraz szła obok Ethana.

-To co, odpowiesz mi teraz na moje pytania?

-Ta... Tylko zrób się widzialna dla wszystkich.-Szepną.

-Już to zrobiłam, jak myślisz dlaczego chodzę?

-To co chcesz wiedzieć?

-Najpierw o co chodzi z tymi trzema?

-Draco, Diego, Rick?

-Mhm.

-Jak to o co z nimi chodzi?

-No bo ciebie atakowali w zeszłym roku, a teraz macie umowę, którą zawarli dla pieniędzy, ale czemu tamtych dwóch dzisiaj pobili? I czemu Diego boi się Ivana?

-Tamtych biją... Chyba dla zabawy, a Ivan położyłby ich trzech jedną ręką. Podobno raz się bili i od tamtego czasu boją się nawet podejść do Ivana.

-Mhm. Okej, to teraz opowiedz o Ivanie.

-Co chcesz wiedzieć?

-On, nie jest stąd?

-Nie, pochodzi z Rosji.

-Tego się domyśliłam.

-Jego ojciec był Rosjaninem, a matka była polką. Jego ojciec umarł, ale do końca nie wiem jak. A on z matką przeprowadzili się tu.

-A czemu on jest dla ciebie, nawet miły?

-Jest miły dla każdego, ale przeważnie nie wtrąca się w konflikty.

-Rozumiem, a teraz Julia.

-Najmądrzejsza dziewczyna w klasie, potrafi bronić innych, ale w moich kłótniach z innymi jej zdanie nie robi nikomu różnicy. Wielu uważa że jest również najpiękniejsza.-Wielu co? Wliczając w to ciebie.

-Tylko tyle?

-Eee... Ta...

-Proszę Cię, na pewno możesz coś jeszcze o niej powiedzieć, widziałam jak na nią patrzysz.-Ethan jakby się zmieszał.

-Nie wiem o czym ty mówisz...

-Ta, jasne. Wiesz że nie musisz się bać o tym mówić. To normalne dla zwierząt, że czują pociąg seksualny do osobników przeciwnej płci, tego samego gatunku, gdy są w odpowiednim wieku.-Ethan spojrzał na dziewczynkę ze zdziwieniem.-Co?

-Wiesz, przez to ciało zapomniałem że jesteś boginią.

-Co, mój język cię zdziwił?

-Tak.-Pff...

-No, to opowiadaj o niej.

-Nie...

-Eh... Dobra... -I tak dowiem się wszystkiego czego chcę. Prędzej, czy później. Nie śpieszy mi się.-To o tych dwóch co dostali po twarzy.

-Marcin i Michał. Oni są kumplami, mnie nie lubią i nie wiem o nich zbyt wiele.-A ktokolwiek cię lubi?

-A ta dziewczyna z którą siedzisz?

-Wiktoria? Zamknięta w sobie... Pisze, z tego co mi wiadomo... Nie odzywa się praktycznie i jest córką jednego z moich nauczycieli.

-A o co chodziło Rickowi jak mówił o twojej matce?-Ethan jakby stracił całą radość po usłyszeniu tego pytania.

-Moja... Matka... Ona mnie... nigdy nie chciała, tylko Ojciec odciągną ją od aborcji... Po tym jak się urodziłem wszystko było w porządku. Żyliśmy jak normalna rodzina, ale po paru latach coś zaczęło się psuć...-Mhm... Interesujące... Pewnego dnia moja matka opuściła nasz dom, krzycząc jeszcze na mnie że mnie nienawidzi...-Chłopak przetarł oczy.

Tak, tak dotarło, miałeś smutne dzieciństwo, o jak mi przykro...-Odeszła bo mój ojciec ją przyłapał na zdradzie. Od tamtej pory mieszkałem z Ojcem i macochami, to nie było przyjemne.-Dotarło, skończ się już użalać.- Żadna z nich nie była moją matką, i nie ważne jak próbowały i jak bardzo były lepsze od mojej biologicznej matki to nie potrafiły wypełnić...

-Starczy! Zadałam ci proste pytanie i oczekiwałam prostej odpowiedzi, a nie historii życia!-Chłopak popatrzył na boginię z czymś w rodzaju przerażenia, zmieszanego ze smutkiem, po czym wbił swój wzrok z powrotem w chodnik, po raz kolejny przetarł oczy i kontynuował marsz.

-Ojoj, czyżby robaczek chciał popłakać?-Wypowiedziała to jakby powstrzymując śmiech.

-Nie... Po prostu wracajmy do domu.

-Dokładnie to robimy.

-Wstąpimy jeszcze do sklepu... okej?-Ehhh...

-Dobra. Byle szybko, po za tym mam jeszcze kilka pytań.

-Ja też mam jedno.

-Oooo. Niby jakie?

-Z czego się śmiałaś rano?-Ty to jeszcze pamiętasz?

-Z tego jacy ludzie są żałośni, i jak bardzo skupiacie się na sobie.

-Z czego to wnioskujesz?

-Julia używała tego waszego małego urządzenia i tam widziałam jak jakiś mężczyzna prosił o... Lajki? Jako wsparcie dla swojej twórczości. Czy to nie jest żałosne? Jakieś piksele jako wsparcie. Że niby to jakaś motywacja? Naprawdę zaniżyły się wasze standardy.

-Tu masz rację, dla mnie też to jest głupie.-I co czujesz się przez to lepszy? I tak jesteś żałosny.

-A czemu Diego krzykną na Ricka, wtedy jak się biliście?

-Bo Rick już kilka razy mnie atakował, Diego miał przez to kłopoty. Rick zrobi wszystko żeby uratować swoją skórę, nawet jeśli będzie musiał kablować na Diega.-Mhm.

-Nie oberwał za to?

-Nie... Diego myśli że to ja kablowałem... A ja nie mam dowodów na Ricka...

-W takim razie skąd wiesz że to on?

-Słyszałem jak kablował, jak raz zostałem wezwany do dyrektorki.-W końcu doszli do sklepu. Ethan szybko poprowadził dziewczynkę między alejkami. Szybko chwycił butelkę cydru jabłkowego i ruszył do kasy. Stała tam dość długa kolejka.

-Ty chyba sobie żartujesz.-Powiedziała Bogini widząc sznur ludzi.

-Uroki sklepów.-Westchną chłopak. Dziewczynka złożyła ręce na siebie i lekko zdenerwowana ustawiła się w kolejce.

-Co to?-Spytała wskazując na butelkę.

-Cydr.

-Co to?

-Taki napój.

-Dasz spróbować?

-Nie. Alkohol można spożywać od osiemnastego roku życia.-Zaśmiał się chłopak, dziewczynka utrzymała natomiast kamienną twarz.

-Mam, pięć tysięcy sześćset osiemdziesiąt trzy lata, trzy miesiące, dwanaście dni, czternaście godzin, dwadzieścia dwie minuty, i szesnaście sekund, licząc w czasie ziemskim.-Chłopak staną jak wryty. Nie wiem co mnie dziwi bardziej, czy fakt że pamiętasz ile masz lat z taką dokładnością, czy to że nikt inny w kolejce tego nie słyszał, albo chociaż nie rzucił jakiegoś komentarza.
Po chwili chłopak lekko oprzytomniał i odpowiedział dość naciąganym śmiechem.
I na gówno się śmieję? Przecież nikt nie zareagował na jej wiek, kurwa Etan zamknij mordę.

-Nie żeby coś ale zatrzymałam czas jak mówiłam swój wiek, nikt go nie słyszał. Wyszeptała bogini.-Twój śmiech natomiast wszyscy.-Uśmiechnęła się. Ethan poczuł się lekko upokorzony ale, nie przejmował się tym zbyt długo, nie było tu nikogo z klasy, więc nie dbał o to co pomyślą o nim inni klienci. W końcu przebił się przez kolejkę, zapłacił za cydr i wyszedł razem ze swoją małą towarzyszką ze sklepu.

-To co będzie z tym cydrem?

-Nie. Jesteś jeszcze dzieckiem, nie dbam o to, że boginią.-Mała tylko przymrużyła oczy.-Po za tym alkohol szkodzi.

-Więc czemu ty pijesz?

-I tak cię to nie obchodzi. Jestem tylko robakiem...-Bogini przewróciła oczami.

-To na co czekasz? Pij.

-Chcę wypić w domu, ale najpierw do lodówki, chłodny jest lepszy.

-Sama mogę ci to schłodzić.

-A niby czemu miałabyś mi to schładzać?-Bo chcę tego spróbować.

-Bo byłam dla ciebie bardzo nie miła, chcę przeprosić.-Uśmiechnęła się niewinnie.

-Ta jasne...

-Rozumiem że nie masz powodu żeby mi ufać, ale źle zaczęliśmy naszą znajomość, a mam tu spędzić z tobą dużo czasu, więc wolałabym nie być wrogami, aby mój pobyt tutaj nie był jedną, wielką walką. Więc w ramach nazwijmy to, propozycji pokoju, między nami chcę schłodzić ci napój.-Ethan patrzył się na boginie z niedowierzaniem, nie wypowiadając słowa, jednak coś w twarzy dziecka przekonało go, żeby jej zaufać, podał jej cydr.

-Masz racje, wybacz mała, też wolałbym żebyśmy nie walczyli tu cały czas.-Bogini złapała butelkę, po czym odepchnęła od siebie Ethana, strąciła kapsel z butelki jednym palcem i zaczęła pić. Ethan szybko z powrotem do niej podbiegł i zabrał jej butelkę. Bogini zaśmiała się z chłopaka i lekko zakaszlała.

-Ale to gorzkie... I pali mnie w gardło...-Chłopak patrzył na nią ze zdenerwowaniem.

-Co ty sobie myślałaś?-Ledwo powstrzymywał się przed krzykiem.

-To był jeden łyk, bez przesady, po za tym, już tego nie zrobię, to chyba najgorsze co w życiu piłam. Nawet ludzka krew nie jest tak ohydna jak to.-Ty piłaś ludzką krew? Chyba nie chcę wiedzieć w jakich okolicznościach.-Dobra, wracajmy już.-Oboje ruszyli, bogini szła przodem a Ethan powoli dopijał cydr idąc za małą.

Ja jebie, jak na razie robię świetną robotę w opiece nad nią... Po co ja jej w ogóle zaufałem? To oczywiste że nie chce się ze mną przyjaźnić, cholerne ciało dziecka... Dobra to był tylko łyk raczej nic jej nie będzie, po za tym ma ponad pięć tysięcy lat i jest boginią, ta butelka, nawet jakby wypiła całą, to by jej nie zaszkodziła.

Ethan spojrzał na boginię, szła lekko chwiejąc się na nogach.

-Mała?-Odwróciła się, nadal chwiejąc się na nogach. Była blada.-Wszystko gra nie wyglądasz za dobrze...

-Wszysko dbrze rybaku.-Nie nic nie jest dobrze! Czemu ona bełkocze i się zatacza? To był jeden łyk.

-Rybaku?-Odpowiedziała śmiechem.-Możesz iść?

-Pewni że mgę, patrz.-Przeszła się kawałek, o mało się nie przewracając. Zajebiście... Chłopak spróbował ją złapać i wziąć na ręce.

-Ni dotykaj mnie!-Wykrzyknęła jak tylko Ethan wyciągną rękę. Jednak to go nie zniechęciło, złapał dziewczynkę i wzią na ręce.-Pść mnie! Odłyż mnie na zimie! Bo jak nie... To... To... Rozwalę ci...-Mała wiła się i próbowała się uwolnić, jednak nie była zbyt silna w tej chwili, Ethan nawet się nie męczył w utrzymaniu jej.-Kidy ty sie tki silny zrobił?-Magia, przestań się wiercić.-Puść mnie! Ja chcę zjść.

-Okej, puszczę cię teraz.

-Nie!-złapała się mocno chłopaka.-Za wysoko... Ja nie umim latać.-Miło, a teraz się nie ruszaj. Szli dalej, po dłuższej chwili podszedł do nich bezdomny.

-Wspomoże dobry pan biedaka...

-Nie mam hajsu, ani czasu.

-Złotóweczkę chociaż, na... Na chleb.

-Chleb...-Powiedziała bogini, po czym ubranie bezdomnego zmieniło się w wielki bochenek, więżąc bezdomnego w środku, oraz w miejscu.

-Co to ma być!?-Dokładnie, o chuj chodzi?

-Chleb... Hehehe.-Zaśmiała się bogini.

-Co to za diabelska magia?

-Dar boży, chciałeś chleb i masz chleb, do widzenia.-Ethan szybko się oddalił, ignorując krzyki bezdomnego. Bogini zaczęła coś podśpiewywać i co chwilę się śmiać, okazyjnie zmieniając pewne rzeczy w inne. Psa zamieniła w żółwia, lampę uliczną w ogromny cukierek, auto w żelek, część drogi w czekoladę, skleiła do siebie paru ludzi i powiększyła szczura do rozmiaru średniego psa. Ale po tak niespotykanej podróży Ethan w końcu doszedł z małą do domu, ale on również wyglądał trochę inaczej. Miał królicze uszy i ogon psa. Mała bogini zasnęła mu w rękach jak byli już nie daleko domu. W końcu dom... Pomyślał chłopak. Kurwa... To był dopiero powrót do domu, wiedziałem że nie powinna pić alkoholu, ale po jednym łyku nawet ja nie spodziewałem się tego wszystkiego. Ale w sumie kto o zdrowych zmysłach pomyślałby że to będzie miało aż takie skutki? Chłopak w końcu wszedł do domu, ułożył boginię na kanapie i zajął się gotowaniem obiadu. I tak, nic nie zrobię ze swoim wyglądem puki ona śpi, więc chociaż nie będę marnował czasu. Ugotował obiad, nie wysilał się nad nim, był zmęczony.  Ugotował z trzy kotlety, i zrobił do nich makaron. Sam nie był zadowolony ze swojej kreacji kulinarnej, ale nie miał siły żeby stać przy garach, więc mimo że wolałby zjeść coś bardziej wyrafinowanego, stwierdził że dzisiaj zje takie pomyje, raz nie zaszkodzi. Siadł obok Małej i zjadł swoją porcję brzydząc się, jedyną smaczną rzeczą był kotlet. Po obiedzie odrobił lekcje, a bogini nadal spała. Ile ty możesz spać!? Eh... Na szczęście jutro nie ma szkoły. Ale ty sobie nie myśl mała dzisiaj przesadziłaś, mam nadzieję że będziesz się źle czuć, zasłużyłaś sobie. Nie dość że sobie ze mnie co chwilę żartujesz to jeszcze mnie nie słuchasz jak cię ostrzegam!

Nadszedł wieczór, chłopak miał się zabierać za robienie kolacji, gdy nagle Bogini się obudziła.

-No witam, jak się spało?-Uśmiechną się złośliwie. Był szczęśliwy w końcu mógł się na niej odegrać, jednak gdy już chciał ją lekko po wyśmiewać Bogini szybko wstała i wybiegła do toalety. Ethan pobiegł za nią, wymiotowała. Ojoj... To kara za nie słuchanie hehe... I kto teraz jest żałosny? Na jego twarzy malował się uśmiech, jednak po chwili znikł. Ja... Ja jestem... Kurwa to jest dziecko... A ja mam przyjemność z tego że cierpi? Kurwa, od początku miała o mnie racje, jestem żałosnym robakiem. Eh...  Chłopak odszedł od dziewczynki do kuchni i zaparzył jej herbatę. Po czym poszedł sprawdzić czy wszystko gra. Płukała sobie usta i nie wyglądała za dobrze. I co? Nadal chcesz się nabijać, zjebie?

-Wszystko gra?- W odpowiedzi tylko kiwnęła głową przecząco.-Choć do salonu, zaparzyłem ci herbatę, jest tam też koc, możesz się nim okryć.-Uśmiechną się czule. Mała szła za nim powoli, w salonie opatuliła się kocem i wzięła łyk herbaty.

-Co się z tobą stało?-Spytała chłopaka.

-Zmieniałaś co jakiś czas rzeczy w inne rzeczy. Mi również się oberwało.-Mała pstryknęła palcami.

-Już... Wszystko powinno być normalnie.-Ethan szybko położył rękę na głowie, uszu nie było i nie czół też ogona.

-Dzięki.

-Powinnam była cię posłuchać z tym napojem... To nie zmienia faktu że mnie nie powstrzymałeś, i jakbyś go nie kupował to nic by się nie stało!

-Gdybyś nie była taka ciekawska to nic by się nie stało, po za tym ostrzegałem że nie powinnaś tego pić.

-Tak wiem...-Nawet się aż tak bardzo nie kłócisz, tego się po tobie nie spodziewałem.-Ale ty też ponosisz odpowiedzialność! Jesteś moim opiekunem, powinieneś lepiej mnie pilnować!-Tak to sobie tłumacz. Po za tym jesteś boginią, co ja mogę?

-Oboje ponosimy winę, ale następnym razem się mnie posłuchaj, jak powiem że nie powinnaś czegoś robić.

-Ehh... No dobra...

-Głodna?

-Nie... Przed chwilą rzygałam, ostatnie czego chcę to jedzenie, dopiję herbatę i idę się położyć.

-Okej. Jakby coś się działo to mnie obudź.

-Na pewno twoja opieka medyczna coś pomoże...-Powiedziała sarkastycznie.-Muszę tylko odpocząć, ale na śniadanie cię obudzę, nie zamierzam czekać. A i nie myśl że ta mała przygoda cokolwiek zmienia, nadal jesteś...

-Żałosnym, głupim, robakiem.-Nie jestem na siebie zły, ale chciałem się zachować jak największy śmieć, ale teraz postaram się być lepszy. Bogini zamilkła na parę sekund.

-Dokładnie...-Dopiła herbatę i poszła spać, Ethan zrobił to samo, był zmęczony, a kto wie jakie przygody przyniesie jutro?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top