Drugi dzień, po dwa razy
Ethan wstał wcześniej niż zwykle, zawdzięcza to małej bogini, która z jakiegoś powodu nie miała nic lepszego do roboty, niż go obudzić.
-Wstawaj!-Wykrzyknęła dziewczynka. Ethan podniósł się w wielkim szoku, spojrzał na dziewczynkę stojącą obok jego łóżka, po czym zerkną na budzik.
-Jezu, czemu mnie budzisz tak wcześnie.-Chłopak położył się z powrotem.-Mam jeszcze półtorej godziny snu!
-Wstawaj.-Mała zaczęła go ciągnąć za koszulkę.
-Co?! Czego ty chcesz!?-Wykrzykną zdenerwowany. Mała mam jeszcze półtorej godziny snu, jeśli budzisz mnie dla żartów to przysięgam... Przysięgam co? Że coś jej zrobię? Jest boginią, gówno mogę jej zrobić.
-Jestem głodna.-mała zaczęła tupać stopą. Ta... Nic nie mogę jej zrobić.
-Nie możesz wziąć czegoś z lodówki?-Powiedział już spokojnie.
-Nie.-Ty mnie próbujesz wkurzyć i niestety ci się udaje. Eh... Chłopak wstał, zaspanym krokiem doszedł do kuchni.
-Co mam ci zrobić?
-To zależy o co pytasz.-Naprawdę mała, naprawdę!? Kurwa nie możesz po prostu powiedzieć czego chcesz, tylko dawać mi jakieś pieprzone zagadki czy inne gówno!? Jak ja wczoraj z tobą wytrzymałem!?
-W jakim sensie, o co pytam?-Powiedział powoli, nie ukrywając swojego zdenerwowania.
-Oho, larwa się zdenerwowała.-No co ty nie powiesz?-A odpowiadając na twoje pytanie. Pytasz się czym bym się najadła, czy na co mam w tej chwili ochotę?-Ja pier... Eh... Spokojnie Ethan, tylko spokojnie.
-Czym byś się najadła?-Jezu jak mi się chce spać...
-Najem się zapiekanką z serem i szynką.-Eh...
-A na co masz ochotę?-Proszę, poproś o coś do czego nie jest potrzebny piekarnik...
-Na zapiekankę.-Ty mnie na serio próbujesz wkurzyć! Ethan szybko wyją bułki, masło, ser i szynkę.
-Ile chcesz?
-Dwie bułki.-uśmiechnęła się. Chłopak szybko wykonał zamówienie i wsuną kanapki do piekarnika.
-Dasz, chyba, radę je wyjąć, jak będą gotowe.
-Oczywiście, że dam radę, za kogo ty mnie masz? Za człowieka?-Zignoruję to, szczególnie, że budziłaś mnie, żebym ci zrobił jedzenie!
-Ta... Ja wracam do łóżka.-Wymamrotał zaspanym głosem i ruszył do pokoju. Chłopak wyłożył się na łóżku i szybko zasną, jego sen nie trwał jednak długo, po jakiś czterdziestu pięciu minutach znowu był na nogach. Szybko się umył i przebrał do szkoły, po czym sam sobie zrobił śniadanie. Mała bogini skończyła już swój posiłek, teraz siedziała w salonie.
-Masz jeszcze czterdzieści minut snu!-Krzyknęła, próbując przedrzeźniać głos Ethana, gdy tylko go zobaczyła.
-Tak, tak...-Jezu ile jeszcze? Nie wieżę, że chce mi się bardziej iść do szkoły, niż zostać w domu. Eh... Zaraz, zaraz Jezu? Jezus? Czy ty jesteś spokrewniona z Jezusem? Znaczy masz jakoś dziewięć lat, ale ciebie urodziła pani straszna gigantka, a jego Marta, Magda? Jakaś kobieta na "m" jak ona miała? Ma... Maria, chyba tak. Ethan przysiadł się do bogini.
-Co, jednak nie śpisz?
-Jak widać, nie. Mogę mieć pytanie?
-Eh... Skoro musisz.
-Jesteś spokrewniona z Jezusem?
-Nie.-Hmmm...
-Na pewno? Bo wiesz mówi się że to syn boży.
-Wy tak mówicie, a w wielu nazwach się mylicie.
-Czyli on nie jest synem bożym?
-Nie, nie jest, z resztą nie mógłby być. Ludzka kobieta nie przeżyłaby ciąży z bogiem, chyba że z bogiem w ludzkim ciele, ale wtedy dziecko byłoby człowiekiem, a nie pół Bogiem. Czy jak to nazwałeś, synem bożym.
-Ale jego ojcem byłby Bóg, więc?
-Teoretycznie dałoby się go nazwać synem bożym, ale nie posiadałby żadnych boskich zdolności. Zero chodzenia po wodzie, wskrzeszania zmarłych, leczenia chorych dotykiem, o zamianie wody w wino nie wspominając. Ale wracając do twojego oryginalnego pytania. Nie jestem spokrewniona z Jezusem, a on z żadnym z nas. Był człowiekiem, można go nawet nazwać mądrym, jak na tamte czasy i oczywiście w skali takich robaków jak wy.
-Czyli Jezus nie jest synem bożym, nawet teoretycznie?
-Nie jest.-Szach mat chrześcijanie.-Co, wiara zniszczona?-Uśmiechnęła się do Ethana.
-W zasadzie, nie. Zanim poznałem ciebie i twoich rodziców byłem ateistą. Ale czegoś nie rozumiem, Jezus istniał, prawda?-Mała kiwnęła głową.-Ale nie miał boskich zdolności, więc jak to się stało że robił te wszystkie cuda? Czy może biblia się po prostu myli?
-Biblia myli się w wielu sprawach, ale to rozmowa na inny dzień. Wracając do Chrystusa, jak myślisz, jak dokonywał tych cudów?
-Nie wiem.
-Odpowiedz jest bardzo prosta, mój tata, potem zwany przez chrześcijan Bogiem Ojcem, mu pomagał.-Cooo?!
-Aha?
-Coś taki zdziwiony?
-Twój ojciec mu pomagał.
-I?
-Jakby... czemu?
-O to pytaj mojego ojca.-Chłopak nagle jakby sobie przypomniał o obowiązkach szkolnych, szybko sprawdził godzinę i przyśpieszonym krokiem ruszył do drzwi.-Coś się tak zerwał?
-Szkoła, muszę iść, wrócę koło szesnastej, poczekaj na mnie w domu, trzymaj się!-Powiedział w niezwykłym pośpiechu i wybiegł z domu.
Około szesnastej? Jest piąta ileś, mam na niego czekać jedenaście godzin!? W tej chwili żałuję że nie umiem przyspieszać czasu. To, co... pozostaje mi czekać... Mała położyła się na kanapie i zaczęła skakać po kanałach. Jednak szybko zaczęło ją to nudzić. Ugh! Ile jeszcze, czuję się jakby minęła wieczność. Ile minęło czasu, tak w zasadzie? Piętnaście minut!? Ugh! Głupi robak! Głupia szko... Chwila, chwila... Skoro on nie może wrócić wcześniej, a ja nie zamierzam czekać na niego wieczność, to... Czemu by go nie odwiedzić w tej całej szkole? Mała zaczęła świecić i po chwili nie była już w domu Ethana, a przed drzwiami szkoły. Ale on się zdziwi, tak, to będzie bardzo zabawne...
Po kolejnych czterdziestu minutach Ethan w końcu dojechał do szkoły. W końcu, pieprzone korki. Ethan szybko podszedł do swojej szafki, która znajdowała się na końcu głównego korytarza. Chłopak szybko ją otworzył przebrał buty i zostawi nie potrzebne mu, w tej chwili książki. Chciał już odejść ale zatrzymała go ręka, która uderzyła w szafkę obok, tuż przed jego twarzą.
-Witam, witam.-Odezwał się głos z za jego głowy. Ethan szybko rozpoznał kto mówi, był to Diego, zwany też Szefem. Wysoki, prawie dwu metrowy chłopak o czarnych włosach i lekkim zaroście, zazwyczaj ubrany w czarną bluzę z futrzanym kapturem. Szybko obrócił Ethana twarzą do siebie. Po jego prawej stał Draco, zwany Łapą, chłopak, który zatrzymał Ethana ręką. Napakowany, łysy, odrobinę niższy od Diega, ubrany w koszulkę z krótkimi rękawami i krótkie spodnie. Po lewej stał Rick, któremu nie nadali do tej pory przezwiska. Wkurzający, niezbyt silny, niziołek, w porównaniu do reszty paczki, ubrany w białą koszulę, i niebieskie długie jeansy. Trójka chłopaków, którzy nigdy nie przepadali za Ethanem.
-Co jest Ethan?-Odezwał się niski.- Zapomniałeś języka? Szef się przywitał, odpowiedz mu!-A miałem nadzieję, że was jeszcze dzisiaj nie będzie.
-Cześć Diego, Draco, Rick.
-No, jednak umiesz mówić, a już myślałem że język zostawiłeś w dupie starego jak go prosiłeś o hajs.-Stare Rick, bardzo stare, a po za tym, pierdol się.
-Gęba, zejdź z Ethana.-Odezwał się Szef. Gęba? No, w końcu dali ci jakieś przezwisko.-Nowy rok mamy, nie? Nie ma co po nim jechać za poprzedni. O ile...
-Tu jesteś!-Wyrwał się głos małej dziewczynki z za trójki chłopaków. Jeszcze ciebie tu brakowało... Wszyscy natychmiast się odwrócili i lekko odsunęli od Ethana.-Wiesz ile szkół przelatałam, żeby cię znaleźć!?- Ethan szybko złapał dziewczynkę i odciągną ją trochę na bok. Trójka chłopaków zaczęła się śmiać.
-Co ty tutaj robisz?-Mała wyrwała się z chwytu Ethana.
-Mówiłam, że masz mnie nie dotykać!
-A ja mówiłem żebyś na mnie poczekała w domu.
-Hej, Ethan!-Mężczyźni podeszli do nich.-Wyjaśnisz nam to.-Diego wskazał na dziewczynkę. Szybko Ethan, myśl!
-T... T... To jest... Moja kuzynka.-Uśmiechną się.-Która...
-My nie jesteśmy spokrewnieni.-Przerwała mu. Mała, kurwa mać, mogłabyś współpracować, wiesz?!
-Nie spokrewnieni?-Ruszył Diego.-Co Ethan, porwałeś ją, czy jak?
-Nie, nie jetem porwana, zostałam z nim z własnej woli.-Trójka zaczęła się śmiać.
-Już wszystko kumam panowie. Ethan rozwiną u tej małej suczki syndrom sztokholmski i teraz pewnie obrabia mu drąga, jak jej karze.-Trójka zalała się śmiechem, bogini też zaczęła się śmiać, jednak jej śmiech był o wiele głośniejszy i brzmiał trochę maniakalnie. Mężczyźni szybko zamilkli, małej zajęło to parę chwil.
-Przezabawne, wiesz?-Cholera, to nie zapowiada się dobrze.-A teraz, słuchaj ty podrzędna larwo.-Diego uśmiechną się na to wyzwisko.-Masz mnie przeprosić, w tej chwili! Po nim sobie jedź ile chcesz!-Wskazała na Ethana.-Ale po mnie, nie radzę!-Ta... Dzięki mała.
-Bo?-Szef paczki zacisną pięści. Ethan szybko zasłonił dziewczynkę własnym ciałem. Może i jesteś wkurzająca, ale mam się tobą opiekować, on nic ci nie zrobi.
-Diego, nie musisz...-Chłopak szybko poleciał na szafki od jednego ciosu Diega. I tyle było z mojego bohaterowania.
-Zamknij dupę Ethan! Tej małej suce należy się lekcja.-Diego spróbował uderzyć dziewczynkę jednak ona uniknęła ciosu.-Niezły refleks.-powiedział wyprowadzając kolejne ciosy, jednak bogini z łatwością ich unikała, strojąc jeszcze różne miny, żeby jeszcze rozzłościć napastnika.-Stój w miejscu!-Rozwścieczony Diego zaczął wymierzać ciosy z niezwykłą szybkością. Mała bogini zamiast po prostu przesuwać się spod jego ciosów, teraz skakała od ściany do ściany, od szafki do szafki. Pomagierzy Diega stali w szoku podziwiając zdolności małej akrobatki, nawet Ethan leżał zszokowany widząc jej popisy.
Miałam rację że będzie zabawnie, ale te piruety i wyskoki zaczynają mnie męczyć. Hmmm... W sumie, to po co, w ogóle unikam jego cisów? Jestem boginią, a on ludzką larwą!
Bogini zatrzymała się na środku korytarza, Diego zmęczony bieganiem za nią, dyszał i chodził niezwykle powoli, ale mimo wszystko szedł w stronę dziewczynki.
-Okej...-Wydyszał.-Ty pieprzona ninjo! Złapał dziewczynkę za koszulę.-Teraz dostaniesz za swoje!-Ethan natychmiast ruszył by osłonić boginię, ale został położony przez Draca.
-Nie ma!-Zakrzykną łysy. Diego jednym szybkim ruchem ręki uderzył boginię w twarz. Jednak mała nawet nie drgnęła od jego ciosu. Diego natomiast padł na ziemię wyjąc z bólu, nikt nie był przekonany co się stało, dopóki nie zobaczyli jego ręki. Była złamana, połamane kości prawie przebijały się przez skórę. Jego ręka przypominała teraz powyginaną, w dwie strony, literę "L".
-Szefie!-Wrzasną Draco i sam ruszył w stronę dziewczynki. Spróbował uderzyć małą, jednak ona z łatwością złapała jego rękę, zatrzymując ją. Draco od razu próbował wyrwać się z uścisku, jego twarz zalała się czerwienią, widać było że nie może wyrwać swojej dłoni, mimo że wkładał w to dużo siły. Łysol nagle zaczął się pomniejszać. Ubrania po paru chwilach, były na niego za małe i spadły z niego wszystkie, oprócz koszulki, która jakimś cudem się jeszcze trzymała się na jego pomniejszonym, nowym ciele. Ciele małej, kilkuletniej, dziewczynki.-Coś ty mi zrobiła!?-Wykrzykną dziecięcym głosem, bogini tylko się uśmiechnęła, chwyciła, teraz dziewczynkę, obiema rękami i miotnęła nią o szafki, tak, że się wygięły, w prawie idealny kształt człowieka. Rick, który do tej pory nic nie zrobił, teraz rzucił się do ucieczki. Jednak mała to zauważyła wyprzedziła go serią skoków.
-Wybierasz się gdzieś?-Spytała stojąc parę centymetrów od niego. Niziołek od razu zawrócił, jednak przed dalszą ucieczką zatrzymała go ręka bogini, która chwyciła jego koszulę. Dziewczynka uniosła go nad swoją głowę i jednym szybkim rzutem, wpakowała do śmietnika, twarzą w dół, po czym teatralnie ukłoniła się do Ethana i reszty gapiów, którzy przyszli w międzyczasie.
Wow, ja... Ja po prostu nie mam słów... Wow. Jak ja się cieszę, że ja cię nie wkurzyłem. Cholera jak ta mała umie takie rzeczy, to boję się przekonać co potrafi jej matka... A raczej co mi zrobi jak się o tym wszystkim dowie... Cholera! Ethan podszedł do małej.
-Co? Wyglądasz jakbyś był w wielkim szoku.
-Bo jestem, ale to nie jest w tej chwili ważne, musimy stąd spadać zanim...
-A co się tutaj dzieje!?-Super, sprzątacz, a dopiero miąłem mówić, zanim sprzątacz się skapnie... Eh...
-Ethan! Znowu robisz bałagan na korytarzach?-Pewnie połamałem Diega i zlałem jego pomagierów, nie wspominając że jeden z nich to teraz mała dziewczynka. Czy ja ci wyglądam na jakiegoś ucznia hogwartu? Kurwa, przecież wiadomo że ja nawet tego niskiego bym nie powalił!
-On tu idzie.-Odezwała się dziewczynka. Ethan się odwrucił, szybko zaóważył garbatego, starca.-Mogę mu zrobić krzywdę?
-Nie.-Szepną-Żadnego krzywdzenia!
-Czemu?
-Bo będziemy mieli jeszcze większe kłopoty.
-Chciałeś powiedzieć, że to ty będziesz miał kłopoty.
-Mała proszę...
-Teraz się dograłeś chłopcze... Co to za dziecko?
-To jest...
-Jestem jego kuzynką.-Teraz? Serio? Teraz!? A parę minut temu to nie łaska!? Cholera teraz współpracujesz!? Jebać że sam cię o to poprosiłem, czemu teraz, a nie wcześniej!?-I jeśli dobrze zrozumiałam to mam syndrom... sztokholmski.-Ethan uderzył się w czoło. Zajebiście, pogrążaj nas dalej, powiedz jeszcze że cię porwałem od rodziców.
-Starczy tych żartów!-Powiedział zachrypniętym głosem.-Za kogo ty się uważasz!?-Za boginię i nie radzę jej wkurzać.-Idziecie do dyrektorki, oboje!-Sprzątacz chwycił Ethana, mała odskoczyła saltem w tył, gdy próbował też ją złapać.
-Proszę mnie nie dotykać, sama potrafię iść.
-Radzę jej posłuchać.-Powiedział niepewnie chłopak. Sprzątacz dość niechętnie przystał na warunki, po tym jak zmęczył się próbami złapania małej akrobatki, doprowadziła oboje do gabinetu i zostawił ich, na łasce dyrektorki.
-Siądźcie.-Odezwała się młoda dyrektorka. Miała długie, rozpuszczone, proste, blond włosy. Była wysoka, zawsze nosiła sukienki, wyglądała dość niewinnie, dla większości uczniów była nawet bardzo atrakcyjna. Jednak każdy wiedział że z dyrektorką nie ma żartów, szczególnie jeśli chodzi o bójki.
-Więc Ethan...-zaczęła spokojnie.-Doszły mnie słuchy że złamałeś koledze rękę, a drugiego wrzuciłeś do śmietnika.
-Eee... Na pewno była mowa o mnie?-Dyrektorka spojrzała na chłopaka morderczym wzrokiem.
-Osoba która mi o tym doniosła, próbowała mi wcisnąć bajkę, że zrobiła to, ta mała dziewczynka. Oczywiście było to kłamstwo, żeby cię ukryć, ja pamiętam że ty oraz pan Czarnowski, zawsze się spieraliście. Jednak dzisiaj miarka się przebrała, łamanie rąk, oraz inne akty przemocy nie będą akceptowane w mojej szkole!-Ta... A co z tymi wszystkimi czasami, gdy to ja obrywałem!? Zajebista szkoła...-Została już wezwana policja.-Kurwa!-Jesteś już pełnoletni, więc odpowiesz za swoje czyny jak pełnoletni. O wyrzuceniu cię ze szkoły, chyba nie muszę wspominać.-Za swoje czyny... Pewnie, bo to ja to zrobiłem, dobrze że są kamery... Kurwa źle, nawet bardzo źle, kurwa zobaczą nagrania i... Ja pierdolę, jak mnie nawet nie posadzą, to jak się rodzice małej dowiedzą... Ja pierdolę, to już chyba lepiej dać się prze-ruchać w dupę bez wazeliny, w więziennym kiblu. Kurwa! Po chwili rozległ się dźwięk, zbliżających się do szkoły, syren. Ja pieprze, tak szybko!? W sumie minęło trochę czasu na ganianie tej małej... Świetnie, wybornie! Policja szybko doszła do gabinetu dyrektorki, zebrali materiał dowodowy, przesłuchali uczniów oraz aresztowali Ethana i boginię. Wpakowali ich do radiowozu i ruszyli. Świetnie, po prostu kurwa świetnie!
-Coś taki przestraszony, co?-Odezwała się dziewczynka.
-No nie wiem, czemu!?
-Cicho tam z tyłu!
-Powinniśmy szeptać.-wyszeptała.
-Ja wale, to drugi dzień tego roku, a tu takie bagno i to twoja wina!
-Moja wina!? To wina tej larwy która mnie obraziła!-Ethan odwrucił się od dziewczynki.-Ale spokojnie, wiem jak to odkręcić.
-Co niby zrobisz? Wymażesz wszystkim pamięć? Teleportujesz nas gdzieś daleko? Zabijesz wszystkich którzy wiedzą? A może przejmiesz kontrolę nad ich umysłami?
-Niezłe pomysły, ale ja mam lepszy.
-No to mnie zaskocz...- Odwrucił się spowrotem
-Najpierw musisz powiedzieć, że jesteś głupią ludzką larwą i że błagasz żebym ci pomogła.-Dlaczego mnie to nie dziwi...
-Jestem głupią ludzką larwą, proszę, a wręcz błagam, żebyś mi pomogła.-powiedział jakby czytał z kartki.
-Coś brzmisz mało błagalnie.-Mała, ty weź mnie nie...-Może nie powinnam ci pomagać... ja zawszę mogę się teleportować, a moi rodzice z chęcią się dowiedzą w co nas wpakowałeś - Mała zaczęła lekko świecić.
-Nie, proszę! Jestem okropnie głupią ludzką larwą, uniżenie błagam o twoją pomoc!-Wykrzyczał Ethan w ataku paniki.
-Powiedziałem, cicho tam!- Dziewczynka przestała świecić, jej twarz ozdabiał uśmiech. Ethan szybko pozbierał się do kupy, po lekkim zawale.
-Zadowolona?
-Mhm. Teraz musisz tylko, przybić mi piątkę.-Wyciągnęła do chłopaka rękę, którą jakimś cudem oswobodziła z kajdanek.
-Czy czasem, nie kazałaś mi się, nie dotykać?
-Tak, ale w tym wypadku, masz moje pozwolenie na dotknięcie mnie przez sekundę.
-Ale, czemu mam ci przybić piątkę?
-Ugh! Po prostu to zrób, zaufaj mi. Czy ja cię kiedyś zawiodłam?-Tak, dzisiaj. Ale dobra, przybiję ci tę piątkę już i tak gorzej nie będzie... chyba... Chłopak lekko dotkną ręki bogini.-Nie, tak! Musisz przybić mi piątkę, tak żeby było słychać!-Chłopak posłuchał się prośby bogini, tym razem przybił mocno. Nagle wszystko zalało się czernią i lekkimi niebieskimi przebłyskami. Co tu się kurwa dzieje!? Po kilku chwilach ciemności, Ethan znów był w stanie widzieć, był spowrotem w swoim łóżku, bogini stała tuż obok niego.
-Widzisz? Mówiłam żebyś mi zaufał.
-Co?
-O nie... Tylko nie mów że dostałeś amnezji.-Mała zaczęła trząść Ethanem.-Czy pamiętasz jak masz na imię!?-Wydarła się do niego.
-Jezus, nie mam amnezji! Moje uszy...
Ale nie rozumiem, czemu, jak? Co my robimy u mnie w domu?-Chłopak przypadkiem spojżał na budzik.-Czemu, mam jeszcze półtorej godziny snu?-Co do kurwy nędzy? Dziewczynka uśmiechała się.-Co ty zrobiłaś?
-Naprawdę? Myślałam, że tego się akurat domyślisz. Najwyraźniej nie powinnam zakładać, w zwiąsku z ludźmi, niczego pozytywnego.
-Mała, ja nie mam siły myśleć w tej chwili, to wszystko jest zbyt dziwne... Najpierw poszłaś do mojej szkoły, pobiłaś trzy osoby, prawie wpakowałaś nas... Mnie do więzienia, a teraz jesteśmy tu! Jak!?
-Cofnęłam czas.
-Co!? Że, co!?-To ty tak umiesz!?
-Cofnęłam czas!-Krzyknęła mu do ucha.-Co ty, wady słuchu się nabawiłeś, czy jak?
-Nie mam, żadnej wady słuchu. Ale, co!? Ty tak możesz!?
-Tak, mogę. Możemy o tym porozmawiać, ale przy śniadaniu, jestem głodna.-Mała zaczęła tupać stopą.
-Dobra, daj mi tylko trochę czsu na przebranie się i kąpiel.-Dziewczynka wyszła z jego pokoju. Ethan szybko się wziął prysznic, przebrał się, po czym pędem ruszył do kuchni.
-Zapiekankę?-żucił z wejścia.Bogini tylko kiwnęła głową. Chłopak szybko zrobił kanapki i włożył je do piekarnika.
-Zrobiłeś więcej niż poprzednio.
-Też jestem głodny, wiesz?
-Mhm... To co, wnioskuję że chcesz posłuchać o cofaniu czasu?
-Tak. Jakim cudem i czy umiesz też przyspieszać czas?
-Jakim cudem? Po prostu to potrafię, bardziej dokładnie ci nie powiem, bo i tak nie zrozumiesz. Nie, nie potrafię przyspieszać czsu.
-Jest jakaś różnica, że potrafisz tylko cofać czas?
-Eh... Dobra, ujmę to najprościej jak się da, tak żebyś zrozumiał. Tak, jest różnica. Gdy cofam czas to cofam ruchy wszystkich, ludzi, zwieżąt, zanieczyszczeń, planet, bogów i tak dalej. Ruchy które sami zrobili, nie muszę nic kombinować, wystarczy tylko wszystko cofnąć do pewnego momentu, w płaszczyźnie czasu, a potem puścić dalej. Jednak przyspieszanie czasu jest cięższe, musze sama pokierować wszystkim w przód, niby nic wielkiego, ale przez to wasze mrowisko, stało się to bardziej skomplikowane i jeszcze płaszczyzna czasu...
-Czyli umiesz przyspieszać czas, skądś musiałaś się o tym dowiedzeć.
-Nie, nie umiem, o przyspieszaniu mówiła mi matka, ja po prostu tego nie potrafię zrobić. Nawet moje podróże w przeszłość nie są doskonałe, nie mogę podróżować dalej niż gdy już byłam na świecie.
-Czyli są jakieś ograniczenia waszej mocy.
-Nie, rodzice mówią że jeszcze nie opanowałam swoich mocy w pełni.-Mała zamilkła na dłuższą chwilę.-Zapiekanki.
-Wiem, wiem.-Chłopak wyciągną jedzenie z piekarnika, rozłożył na tależe i razem z boginią ruszył do salonu.-A czym jest płaszczyzna czasu?
-Trochę ciężko to wytłumaczyć. To... Takie nie materialne coś, dzięki temu jest czas, w sensie, że to pozwala się poruszać w przyszłość i przeszłość.
W przeszłości zapisuje co się stało, dzięki czemu można cofnąć czas tylko trzeba poruszyć wszystko w tył. W przód jest trudniej, bo płaszczyzna się wygina i rozciąga, jeśli nie opanujesz wszystkich czynników to... Nie wiem, Trzecia Rzesza wróci na ten świat z Hitlerem na czele, ale będzie miała broń laserową, słońce wybuchnie, czy coś. Ogólnie będzie bałagan na skalę wszechświata.-Okej... Ciekawie?
-Powiedziałaś że jeszcze nie opanowałaś swoich mocy w pełni, co to znaczy?
-Że jeszcze nie umiem robić wszystkiego, co powinnam umieć. Jak to moi rodzice powiedzieli z połączenia dwóch potężnych bogów, powstaje jeszcze potężniejszy bóg. Mój wujek zawsze wtrąca w tym momencie...-Twój wujek, czyli jest więcej bogów, ciekawe ilu?-Dlatego powinnaś mieć dziecko ze mną. Moja mama się wtedy śmieje, a mój ojciec i jego brat czasem się pokłucą, ale nic poważnego. Wujek też mówi że jestem potężniejsza niż oni razem wzięci.
-Mhm.-Mam przesrane...-A ilu jest bogów tak w zasadzie?
-Ja, moi rodzice i wujek.-Co? Tylko wasza czwórka?
-Coś taką minę zrobił?
-Spodziewałem się, że będzie was więcej niż czterech. Moment, to oznacza że jesteś pierwszą z nowego pokolenia bogów, prawda?
-Mhm.-Kiwnęła głową.
-Nie czujesz się samotna? Wiesz, nie masz żadnych rówieśników?
-Nie czuje się samotna, mam rodziców i wujka, oni mi wystarczą. A do zabawy...-Zrobiła ręką znak cudzysłowia.-Służycie mi wy.
-Przecież cię brzydzimy...
-Tak, ale jesteście zabawni, jak walczycie o byle co, jak cierpicie.-Mała tobie by się przydał psycholog, psychiatra!
-A jak nie walczymy i nie cierpimy?-Mała uśmiechnęła się.
-Bardzo łatwo mogę to zmienić.-Ta... Nie dbasz o ludzi, ale w takim razie czemu cofnęłaś czas?
-Wyjaśnisz mi coś jeszcze?
-Co takiego?
-Czemu cofnęłaś czas, przecież ja cię nie obchodzę.
-To prawda, nic dla mnie nie znaczysz.-Może to już wiedziałem, ale nie powiem, zabolało jak to powiedziałaś.-Ale pomyślałam że moi rodzice, trochę by się na mnie zdenerwowali, gdyby znowu musieli mi szukać opiekuna, a wujek nie może, jest czymś zajęty. A wróciłam razem z tobą bo śmieszą mnie twoje reakcje.-Dziewczynka spojżała na zegar.-Nie musisz iść?
-O jasna!-Ethan zerwał się szybko wzią swój plecak i szybko ruszył na przystanek, na autobus zdążył na styk.
Siadł z tyłu, w autobusie nie było dużo osób. Ethan jeszcze dysząc wyłożył się na fotelu, kiedy nagle z siedzenia na przeciwko niego wyłoniła się znajoma tważ bogini.
-Cześć.-Co do jasnej cholery!
-Co ty tu robisz?-powiedzał szeptem- Czemu przenikasz przez to krzesło?
-Uspokuj się.-Ja ci dam uspokuj się, zaraz ktoś cię zobaczy i będą kłopoty, znowu!-Stwierdziłam że nie ma sensu czekać na ciebie w domu, stwierdziłam też, że nie mogę tak poprostu za tobą iść.-To dłaczego tu jesteś!?-Więc zrobiłam się niewidzialna i niesłyszalna, dla wszystkich, oprucz ciebie.-Mała wzeciała w powietrze i zatrzymała się w nim jakby leżała. Super. Nie no, po prostu bomba, nawet w szkole nie będę miał spokoju! Chociaż w sumie... Z nią, czy bez niej i tak bym nie miał...
Autobus dojechał na przystanek, Ethan, ze swiją kompanką, która latała mu nad głową ruszyli do szkoły. Chłopak szybko ruszył do swojej szawki, przebrał buty, zostałwił niepotrzebne mu książki.
-Cześć Diego, Draco, Rick.-Powiedział bez zastanowienia. Szef szybko odwrucił chłopaka.
-Witam, witam Ethan.
-Subany, jak on nas usłyszał?
-Bo za bardzo tupiesz łysy.-Zaśmiał się Rick.
-Czego chcecie?-Spytał niepewnie.
-Czego chcecie!?-Krzyknęła bogini, Ethan szybko spojżał w jej stronę.-Robaku, nie załamuj mnie, to było bardzo żałosne, wiesz!? Jakbyś się sam prosił o kłopoty!
-Co jest Ethan, ducha zobaczyłeś, czy jak?-Odezwał się Rick. Super zaraz będzie coś w stylu "Ej klaso Ethan widzi duchy" albo "Ej Ethan poproś duchy żeby sprawiły żeby tej i tej nauczycielki nie było." Ugh! Kurwa... Ethan spokojnie, graj. Graj i może coś ugrasz...
-Nie wiem o czym mówisz.-Rzucił z lekką niepewnością w głosie
-Ta jasne, wpatrywałeś się w tę ścianę tak bez przyczyny, jeszcze kumam jakby coś chociaż tam było. Ale tam nic nie ma.
-Gęba, stul dziub!-Odezwał się Diego.-Co to kogo obchodzi czy widzi duchy, czy nie!? Nie po to tu przyszliśmy!-Rick wyglądał na poważnie przestraszonego. Dzięki Diego?-Dobra Ethan...-Powiedział już spokojnie.-Przychodzimy do ciebie z propozycją. Pamiętasz poprzedni rok, nie?-Jak mógłbym zapomnieć?-Założe się, że nie chcesz powtórki w tym! Mam rację?-Ethan nic nie zrobił przez dłuższą chwilę.-Zadałem ci pytanie!
-Nie chcę...
-No. To się dogadamy, okej? Masz nam przynosić hajs, za... Ochronę... Nie no, nie róbmy tego mafijnego gówna. Płacisz nam, a my cię nie ruszymy, czaisz?
-Czaję...-Bogini spojżała na niego jakby się czymś zawiodła.
-Dwieściepiędziesiąt, na łepka, co piątek.-Kurwa... Diego przygwoździł Ethana do szawki.-Spróbuj nie przynieść, a gwarantuje, że sam sobie nawet dupy nie podetrzesz po tym co ci zrobimy.-Stary groziła mi wielka kobieta, rzeczami gorszymi od piekła, w porównaniu z nią twoje groźby są słabe, ale z drugiej strony, nie jestem isiotą...
-Spoko, czaję.-Diego puścił chłopaka.
-No, to narazie Ethan.-Trójka poszła w swoją stronę.
-Jesteś żałosny.
-Hm?
-Mogłeś się im postawić! Nic byś nie zyskał, ale przynajmniej byłoby śmiesznie.-Chłopak ruszył w stronę klasy. Ehh... Ta, niczego innego się po tobie nie spodziewałem. Byłoby śmiesnie... No, kurwa, bardzo! Cóż to będzie bardzo długi, i bardzo męczący dzień...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top