Wspomnienie 13, cz.2

Sara mogła powiedzieć o Sebastianie wiele rzeczy. Był gniewny, zamknięty w sobie i do bólu opanowany, lecz wystarczyła jedynie niewielka iskra, by zburzyć ten pozorny spokój i sprawić, by wybuchł niczym wulkan wrzącej, niszczycielskiej energii. Był też dobry, empatyczny, niósł pomoc, mimo że nikt go o to nie prosił. Wziął na siebie ciężar gniewu Kreatora, by uchronić przed nim resztę Panteonu. Był przy tym wciąż dostojny, opanowany i skryty.

Nie spodziewała się jednak, że ruch, jaki wobec niego wykonała, obudzi w nim niesamowite pokłady namiętności. W jego głębokich pocałunkach było coś pierwotnego i dzikiego, za czym w pierwszej chwili nie była w stanie nadążyć, lecz już po kilku sekundach odnalazła ten sam rytm. W niej też coś się otworzyło, coś, co wcześniej majaczyło gdzieś na krawędzi jej jestestwa, ale brakowało jednego elementu układanki, by mogła poczuć to w pełni.

Tylko refleks Sebastiana uchronił ich przed runięciem na zimną posadzkę, kiedy w okamgnieniu przenieśli się do nieznanej Sarze komnaty. W ostatniej chwili jedną ręką objął ją w talii, a drugą chwycił za krawędź regału. Wyprostował się, po czym obrócił Sarę plecami do mebla i ponownie przywarł do niej ustami. Całował ją z pasją, jakiej do tej pory nie doświadczyła. Ich języki plątały się, ręce błądziły po rozgrzanych ciałach, badały wszystkie te miejsca, do których wcześniej nie było dane im dotrzeć.

Kątem oka, między nierównymi, przyspieszonymi oddechami, Sara dostrzegła połyskującą zieleń pościeli tuż ponad ramieniem Gniewu. Pchnęła go w tamtą stronę, próbując na oślep pozbawić go koszuli. Zrobił kilka kroków w tył, zanim rozplątał pasek, przytrzymujący szatę Sary w jednym miejscu. Materiał opadł, odsłaniając zgrabne ciało. Wyswobodził ręce z mankietów i objął ją z powrotem, ciągnąc za sobą na miękki materac.

Zsunął dłonie niżej, na pośladki bogini, pociągnął ją na swoje kolana, zatapiając palce w jędrnym ciele. Przylgnęła do Sebastiana niemal całkowicie, spragniona jego żarliwego dotyku. Odchylił głowę, kiedy bez grama subtelności przygryzła jego wargę. Z gardła bóstwa wyrwał się złowrogi pomruk.

Sara poczuła szarpnięcie, chwilę później jej plecy gładko przylegały do chłodnego materiału pościeli. Odchyliła głowę, kiedy Sebastian obsypywał gorącymi pocałunkami jej szyję, choć miała wrażenie, że cała płonie. Esencja gotowała się w jej wnętrzu, spływając bolesną kaskadą w okolice trzewi. Drżała przy każdym dzikim pocałunku, wiła się, kiedy język mężczyzny sunął po jej wrażliwych piersiach.

– To był zły pomysł – sapnął między kolejnymi, niecierpliwymi pocałunkami. Jego chłodne palce sunęły powoli po wewnętrznej stronie ud bogini.

– Bardzo zły – mruknęła, ostatkiem sił powstrzymując jęknięcie, wywołane tą niespodziewaną, delikatną pieszczotą. – Lubię złe pomysły.

Ciche parsknięcie wyrwało się z jego ust. Ukrył twarz w jej włosach, muskając delikatnie wargami płatek ucha bogini. Przez jej ciało przeszedł elektryzujący dreszcz, wygięła się w łuk, nie spodziewała się, w ogóle tak potrafi. Emocje szalały w niej niczym burza, ich esencje mieszały się ze sobą, jakby były parą stęsknionych kochanków, czekających całe eony na to, by spotkać się ponownie.

Sebastian wplótł ponownie dłoń w jej włosy. Spojrzał jej w oczy i znów dostrzegła tę miękkość, której tak bardzo Sarze brakowało w ostatnim czasie i dzikie pożądanie, którego nigdy wcześniej nie widziała. Wściekłość opuściła rysy twarzy mężczyzny całkowicie, błogi uśmiech majaczył w kącikach jego ust. Badał każdą krzywiznę jej ciała, jakby dotykał ją po raz pierwszy. Pocałunki stały się jeszcze bardziej tęskne i spragnione, oddawała je w szaleńczym tempie, próbując łapać kolejne oddechy, a on kradł je tak, jakby od zawsze należały do niego.

A kiedy ich ciała złączyły się, równie mocno co usta, Sara poczuła, jak ucisk w jej klatce piersiowej zanika, zastąpiony błogim spokojem. Chłodne, smukłe palce wodziły po krzywiźnie jej ciała, zatrzymały się przy biodrach, po czym przesunęły na pośladki. Sebastian uniósł jej ciało delikatnie do góry, zmieniając tym samym kąt, pod którym łączyły się ich ciała.

Z ust bogini wyrwał się niekontrolowany jęk. Przygryzła mocno wargę mężczyzny, czując nowe doznania. Przesunął jedną dłoń na jej szyję, położył kciuk pod brodą bogini i wyjątkowo brutalnym ruchem zmusił do odchylenia głowy. Sara wciągnęła powietrze w płuca ze świstem, palce Sebastiana zaciskały się coraz bardziej na jej delikatnej skórze. Przejechała językiem po ustach, dopiero w tamtej chwili poczuła na nich metaliczny posmak krwi.

Ruchy gniewnego bóstwa były coraz bardziej chaotyczne, gwałtowne jakby tracił nad sobą kontrolę. Chaos poczuła, jak mięśnie w jej wnętrzu zaciskają się coraz mocniej, a ją samą ogarnia fala przyjemności, jakiej jeszcze nigdy nie doznała. Przymknęła powieki, całe jej ciało zadrżało zalane błogim spokojem, choć serce obijało się o żebra jak szalone, jakby za chwilę miało wyskoczyć z piersi.

⋆˖⁺‧₊☽◯☾₊‧⁺˖⋆

Ciepłe promienie słońca musnęły ramię bogini. Przeciągnęła się niczym kot i wtuliła policzek w poduszkę jeszcze bardziej. Zamrugała kilkakrotnie, chcąc odpędzić nieświadomość na dobre, a jej oczom ukazało się spokojne, wciąż pogrążone we śnie oblicze Sebastiana. Ciężar dłoni bóstwa spoczywał na jej nagim pośladku. Uśmiechnęła się i przewróciła na bok, co spotkało się z niezadowolonym warknięciem. Sebastian przechylił się, po czym owinął ramieniem talię Sary i przyciągnął ją do siebie.

– Nie uciekaj – mruknął sennie, obejmując ją oburącz. Oparła brodę o spokojnie unoszącą się klatę piersiową Sebastiana.

Kiedy pył po namiętnych zbliżeniach opadł, Sara miała jedną, krótką chwilę, by jej głowę zalały niepożądane w tamtej chwili myśli, zanim pogrążyła się w spokojnym śnie, wtulona w ramiona Władcy Gniewu. Rozmawiali jeszcze długie godziny, zanim ich głosy stały się senne, a powieki ciężkie. Sebastian wciąż nie był wyjątkowo wylewny, jeżeli chodziło o niego samego, ale po tym, jak podzieliła się z nim własną mocą, nie miał oporów przed tym, by zaufać jej w innych, równie wrażliwych kwestiach.

– Nie zamierzałam nigdzie iść – szepnęła. Przesunęła delikatnie opuszkami po brzuchu mężczyzny. Jego mięśnie spięły się mimowolnie, choć wyczuła, że próbował opanować ten odruch.

Podniosła się z gracją i usiadła na nim okrakiem, przyciskając nagie ciało do miednicy. Sebastian natychmiast otworzył oczy, a jego ręce wylądowały na biodrach bogini i zacisnęły się mocno.

– Jeżeli chciałaś mnie obudzić, to ci się udało. – Podniósł się niespodziewanie i złączył ich usta w leniwym, namiętnym pocałunku. Sara poczuła, jak jej ciało zalewa kolejna fala pożądania.

– Chciałam tylko wrócić do naszej wczorajszej rozmowy – sapnęła między kolejnymi, szybkimi oddechami.

– Do której? Przeprowadziliśmy dwie, z czego do jednej nie potrzeba było słów. – Usta Sebastiana sunęły łapczywie po skórze szyi i dekoltu bogini.

Odchyliła głowę, chcąc dać mu lepszy dostęp, z jej gardła wydobył się zduszony jęk, kiedy mężczyzna poruszył się gwałtownie, uniósł jej biodra i bez ostrzeżenia wypełnił ją całą. Po kręgosłupie Sary przeszedł elektryzujący dreszcz, tuż za chłodnymi palcami Sebastiana, znaczącymi ścieżkę do dołu jej pleców.

– Do tej... w której zastanawiałam się, kim teraz dla siebie jesteśmy. – Ukryła twarz w zagięciu szyi bóstwa, jej ciałem szarpały niekontrolowane fale przyjemności przy każdym, kolejnym ruchu.

Sebastian płynnym ruchem przerzucił ją na materac. Przylgnął doń całym ciałem, jego dłoń wędrowała po krzywiźnie sylwetki Chaosu, pożądliwie zacisnęła smukłe palce na udzie pod pośladkiem, zmuszając boginię tym samym do uniesienia bioder. Jego usta znów odnalazły jej własne. Całował Sarę tak, jakby miał to być ich ostatni raz, łaknął jej całym sobą, badał każdy zakamarek jej ciała i duszy. Ich esencje mieszały się ze sobą, elektryzowały przestrzeń wokół, sprawiały, że cząsteczki powietrza przestawały drgać.

Żadne z nich nie mogło zaczerpnąć głębszego oddechu, ciszę przerywały jedynie krótkie posapywania i długie westchnienia, poprzedzane coraz śmielszymi ruchami ich ciał.

Delikatne muśnięcia skroni, palce zatopione w krótkich, śnieżnobiałych włosach, spragnione jej skóry dłonie Sebastiana, błądzące po piersiach, brzuchu i wzgórku łonowym. Paznokcie bogini, rozdzierające skórę na plecach mężczyzny. I te ciche, niekontrolowane warknięcia, kiedy dawał się pochłonąć jej cały i, być może, nawet przez chwilę tracił nad sobą kontrolę, kiedy pozwalał sobie łapać jej długie, srebrnobiałe włosy, i zaciskał na nich pięść, zmuszając ją tym samym do wygięcia szyi.

Sara czuła, że cielesne doznania to jedynie dodatek do tego, co między nimi się tworzyło. Więź, która przeplatała się między wierszami drobnych gestów i spojrzeń, w nerwowym drgnięciu kącików ust i niewypowiedzianych słów, których tak naprawdę nie potrzebowali.

Kolejna fala oszałamiającej rozkoszy zalała jej ciało, niemal w tym samym momencie, w którym dostrzegła drżenie ramion mężczyzny, którego składała w całość od niedawna, kawałek po kawałku. Ich oczy spotkały się po raz kolejny. Te Sebastiana błyszczały pragnieniem, takim samym, mimo dwóch różnych tęczówek.

Uważnie badał jej zaróżowioną twarz, składając na niej drobne pocałunki. Delikatnie odsunął włosy z jej czoła, nim jego oblicze na powrót stało się poważne, a nie takie, jak lubiła – rozmarzone i zrelaksowane.

– Myślę, że powoli stajemy się dla siebie wszystkim.

***

Uuuuuu 😏 a co nam tu się podziało :D żeby nie było — nie planowałam wrzucać tego rozdziału akurat w Walentynki, ale świetnie się złożyło w sumie! Pasuje idealnie 😏
Dajcie znać, jak Wam się podobało!
Jest sielankowo. A do końca jeszcze daleko 😂 także trzymajcie sie, Widzowie! Będzie się działo.
~ xoxo, Alex

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top