ROZDZIAŁ XXVIII - PRACA
- Sergiej jest na obozie szkolnym. Wraca jutro o trzeciej po południu. - powiedziałam do kolegi, przenoszącego drabinę spod półek z farbami, pod półki ze sprzętem malarskim.
- To może umówilibyśmy się dziś wieczorem na jakąś herbatę i ciasto? - zaproponował. - Przyjechałbym po ciebie o siódmej.
Propozycja Bartka była całkiem fajna. Kolega był miły, przystojny i już prawie się zgodziłam, gdy przypomniał mi się stary Ivanov, ojciec Borysa. Nie chciałam im podpaść, poza tym, nie czułam się dobrze flirtując z innym mężczyzną. Może zwyczajnie byłam już skazana na samotność? Zamiast skupiać się na sobie, powinnam była skupić się na Sergieju i bieżących sprawach:
- Wiesz co? Nie wiem czy to dobry pomysł. Mam trochę spraw do załatwienia i...
- Rozumiem... - uśmiechnął się, kryjąc zawód.
- To znaczy... Cieszę się, że to zaproponowałeś i gdyby nie moja cholernie zła sytuacja, to na pewno bym z tobą wyszła, ale... Nie mogę się z nikim spotykać. - westchnęłam ciężko.
- Chodzi o ojca twojego syna? Grozi ci?
- Nie, nie... - zaśmiałam się pod nosem. - Po prostu nie chcę się z nim kłócić. Myślę teraz tylko o Sergieju.
- Rozumiem, nie musisz mi się tłumaczyć. Jakbyś miała jakiś problem to wal śmiało. Pomogę.
Wiem, że czuł się średnio. Wyjechał z tym spotkaniem, a potem dostał zimną wodą na ogarkę, ale co miałam mu powiedzieć? Przecież nie mogłam się z nim umówić, a potem tego żałować, bo "zrobiłam nadzieję, bo Borys się dowiedział". Nie był mi potrzebny żaden mężczyzna, a tymbardziej nie teraz, kiedy Sergiej dorastał.
Cały dzień w pracy, myślałam tylko o tym, co dalej. Po szóstej do mojego domu miała przyjechać Pani architekt, a ja mimo czwartej babrałam się w siatkach ogrodzeniowych. Chciałam mieć własną garderobę z obiecanym miejscem dla Borysa, chciałam nieco większy pokój dla Sergieja z miejscem na jakiś kąt hobbistyczny i kuchnę z wysepką. Ze swojej pracy nigdy by mnie na to nie było stać, więc z jednej strony cieszyłam się, że Borys i jego ojciec zajęli się budową, ale byłam ostrożna. Swoje mieszkanie na wszelki wypadek wolałam wynająć.
Praca w markecie budowlanym nie była dobrym pomysłem, szczególnie nie w moim przypadku. Kasę miałam od Borysa, pracować nie musiałam, ale na siłę chciałam im pokazać, że jestem samodzielna plus chyba nawet lepiej czułam się z myślą, że nie jestem w stu procentach od nikogo zależna. Średnio radziłam sobie z towarem i chyba nawet lepiej czułam się na kasie w zwykłym sklepie. Z każdym dniem coraz poważniej zastanawiałam się nad zmianą pracy:
- Nie radzisz sobie z tymi metalami... - zaśmiała się jedna z kasjerek - Patrycja, podchodząc bliżej, by pomóc.
- Nienawidzę tej roboty, a szczególnie roboty na ogrodniczym. - oznajmiłam, siłując się przy zwijaniu.
- A myślisz, że ja lubię? Że ktokolwiek? Trzeba zapierdalać, to się zapierdala i już.
- Trzeba, ale ja to się już od dłuższego czasu zastanawiam, czy nie odejść. Albo zmienię, albo całkowicie odejdę i będę siedzieć na dupie w domu. - przetarłam rękawem czoło, kiedy wreszcie udało mi się uporać z tą cholerną siatką.
- Ty to masz dobrze. Alimenty, bogaty teść, a ja nie mam innego wyjścia, jak zapierdalać od poniedziałku do soboty.
Odłożyłyśmy siatkę na półkę, dokleiłyśmy cenę i odeszłyśmy w stronę magazynu, by dokończyć wykładanie towaru, a także kontynuować rozmowę dotyczącą naszej przyszłości:
- Alimenty i bogaty teść to nie wszystko...
- A Borys? Będziecie jeszcze razem?
- Nie planuję do niego wracać, chociaż ciągle coś czuję. To jedyny mężczyzna, który zadomowił się w moim sercu na tak długo. - uśmiechnęłam się.
- A wiesz...? Co ci szkodzi dać mu drugą szansę? Wydaje mi się, że jeśli starał się przez tyle lat, to naprawdę coś zrozumiał. Normalnie, chyba każdy już by się wycofał. To znaczy... każdy, kto nie czułby do ciebie czegoś więcej.
Pomyślałam chwilę i westchnęłam:
- To nie jest takie łatwe. Mimo tego czasu ja nadal mam przed oczami ją i jego, a na samą myśl, że było mu z nią dobrze, nawet przez chwilę, mam ochotę go rozszarpać.
- Największy problem jest w tym, że ciągle żyjesz przeszłością. Owszem, zrobił chujowo, ale zapewne już to zrozumiał. Sama mówiłaś, że średnio interesuje się córką. To źle, ale na pewno coś znaczy, tak? Pomyśl, gdyby chciał, to wróciłby do byłej zamiast oddawać się do więzienia.
- Wiem, wiem... - zacisnęłam zęby. - Nie potrafię, naprawdę. Wiem, że się zmienił, doceniam to, ale nie potrafię.
- Sama musisz to przezwyciężyć, a przedewszystkim pożegnać przeszłość i zamknąć za sobą drzwi, bo niepotrzebnie przez nie przechodzisz.
Patrycja miała rację, ja o tym wiedziałam. Powinnam była już dawno temu zapomnieć o przeszłości. Powinnam była przestać wypominać rodzicom ich działania, na pewno powinnam była przestać ciągle wypominać Borysowi jego zdrady, ale ilekroć zapominałam i podnosiłam się z łóżka mając w głowie prosty plan i swoje własne obietnice "nigdy więcej nie będę się tym martwić, od dziś uśmiech i pewny krok" zaraz znów widziałam Majkę, Borysa razem z nią i z dzieckiem. Miałam chyba obsesję, albo zbyt mocno leżało mi to na sercu:
- Jak tam na obozie? Mam tylko nadzieję, że nie zjadłeś wszystkich słodyczy, które dał ci dziadek. - zapytałam do słuchawki, opierając się o auto.
- Nie... - odparł jakby cichnąc. Czułam, że kłamie.
- Sergiej? Zeżarłeś całą reklamówkę słodyczy.
- Nie, nie zjadłem.
- Prosiłam cię... Masz dziewięć lat, a ważysz ponad pięćdziesiąt kilo. - rozejrzałam się.
- Tato mówił, że też tyle ważył i nic mu nie było.
- Ale twój tato się potem zmotywował i schudł jedząc warzywa i owoce. Ty ani na jedno, ani na drugie nie możesz patrzeć.
- Oj, mamo. To potem nie będę jadł - jęknął.
- Dobra, mów jak na tym obozie.
- Dobrze. Byliśmy rano nad jeziorem, pływaliśmy w wodzie i poszliśmy na obiad pod takie budki z parasolami.
- Co zamówiłeś?
- Kurczaka z tymi okrągłymi ziemniakami i mizerią i naleśniki z dżemem. - odparł.
- Mam nadzieję, że nie wydałeś wszystkich pieniędzy od dziadka. Odkładaj do skarbonki na tapety do nowego pokoju... - zaśmiałam się.
- Mam już odłożone pięćset i dziadek mówił, że zabierze mnie na zakupy i sam sobie wybiorę wszystko do pokoju.
- Odmawiaj czasami temu dziadkowi, co? To, że ci proponuje, to nie znaczy, że na wszystko masz się zgadzać.
Sergiej był jeszcze mały. Nie rozumiał, że dziadek czasami przesadza z tymi swoimi propozycjami i rozpieszcza go, powodując, że młody przestaje się starać, przestaje pracować i rzuca obowiązki, bo wie, że zaraz ktoś zrobi to za niego. Ja wolałam żeby sam odkładał. Wtedy wiedziałby, że na wszystko trzeba zarobić i nie ma nic na już, ale stary Ivanov znów krzyżował mi plany. Postanowiłam, że porozmawiam o tym z Borysem. On wiedziałby jak rozmawiać z ojcem, by go nie urazić.
Po powrocie do domu, od razu wyjęłam telefon i przydzwoniłam do prawnika ojca Borysa. On bardzo szybko załatwiał Borysowi rozmowy telefoniczne, a ja nie chciałam czekać kolejnego miesiąca, by go o coś poprosić.
Powiedziałam, że muszę z nim porozmawiać i chciałabym to zrobić jeszcze tego samego dnia, a on bez problemu mi to załatwił. Borys miał do mnie zadzwonić punkt ósma, zaraz po siłowni.
Zrobiłam pierogi na obiad, a potem je zamroziłam. Zawsze tak robiłam, gdy nie chciałam codziennie gotować. Rano je wyciągałam i na trzynastą wrzucałam do mikrofalówki. Sergiej był najedzony, a i ja zadowolona.
Potem posprzątałam, wypiłam kakao i weszłam do wanny, czekając na telefon. Chciałam się wyluzować, trochę odprężyć i zastanowić czy dobrze robię, prosząc Borysa o rozmowę z ojcem. Nie chciałam wyjść na niewdzięcznicę czy coś takiego. Usiadłam na pralce owinięta w beżowy ręcznik i czekałam:
- Halo? - zapytałam przykładając słuchawkę do ucha.
- Cześć - powiedział Borys ze słyszalnym uśmiechem. - Chciałaś o czymś pogadać...
- Tak - westchnęłam. - Chciałam porozmawiać o twoim ojcu, a właściwie o tym, co wyprawia.
- To znaczy?
- Przed obozem dał Sergiemu reklamówkę słodyczy i sporo kasy do ręki. Wiesz jaki mam do tego stosunek? - zapytałam.
- To trzeba było mu powiedzieć...
- Nie słucha mnie. Borys... Nie wychowuję Sergieja na dzieciaka, który na kiwnięcie palcem dostanie to, czego chce. Kiedyś nas zabraknie, on będzie musiał radzić sobie sam, a manna mu z nieba spadać nie będzie. Sam sprząta, pomaga w domu, ale zaczyna sobie folgować.
- Porozmawiam z nim, jak przyjdzie i powiem, że ma mu nie dawać kasy ani tak dużo słodyczy. Okej? Nie martw się o to i niczym nie stresuj. Była architekt? - zapytał.
- No właśnie. Czekałam, czekałam i nikogo nie ma do tej pory. Ja nie wiem, ona zapomniała?
- Zadzwoń jutro do ojca i mu powiedz, dobra? Podeśle kogoś innego. - oznajmił pewnie.
- Zadzwonię rano i wszystko mu powiem. Ty powiedz lepiej, co u ciebie.
- Dobrze. Stoję w korytarzu, dopiero wyszedłem z siłowni. Zaraz prysznic i do celi po szamę. A u was? Sergiej zadowolony z obozu?
- Tak. Byli nad wodą, jedli obiad, gdzieś pod jakimiś budkami i więcej nie chciał mówić, bo wiesz jak to dzieciaki. Zaraz pewnie pobiegli na plac zabaw.
- A ty? - zapytał ciszej.
- A ja? Siedzę na pralce. Dopiero wyszłam spod prysznica, naszykowałam pierogi na jutro. Sergiej pewnie wróci głodny. - zaśmiałam się. - Jak budowa? Młody zbiera na tapety.
Borys westchnął głośno:
- Na budowie będzie pracować na zmianę dwieście osób. Dom będzie gotowy za dwa miesiące. Wszystkie formalności urzędnicze zostały załatwione. Budowa zaczyna się za tydzień, a zakończy dwa dni przed moim wyjściem. Dopilnuj porządku, gdy ojciec nie będzie mógł i rzuć tę robotę, na litość boską! Przecież dostajesz ode mnie sporo kasy.
- Nie chcę być całe życie na twoim utrzymaniu, poza tym, zobacz jak to będzie wyglądało. Twój ojciec daje na budowe, daje Sergiejowi, kupuje mu, a i jeszcze mi miałby płacić? Nie ma mowy.
- To wolisz zapierdalać w tym kurwa sklepie? Chociaż na razie rzuć to w pizdu, a jak wyjdę to załatwię ci normalną pracę, w twoim fachu. - dodał szeptem.
- Jak to w moim fachu? Przypominam, że mam wyrok i roboty w swoim fachu już nigdy nie znajdę.
- Zaufaj mi. Skoro mogę przyjść do pudła i wyjść z niego kiedy chcę, to mogę ci też załatwić pracę. Będziesz pracowała jako kurator. Zawsze chciałaś do tego wrócić...
- Zawsze chciałam...
W moich oczach pojawiły się delikatne łzy szczęścia. Nie chciałam tego okazywać, ale bardzo się cieszyłam, że będę mogła znów być kuratorem. Zastanawiałam się tylko, jak on tego dokona, skoro wyroku sądu raczej zmienić nie mógł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top