19.
Kilka następnych dni mija mi pod znakiem zapytania. Nie potrafię rozgryźć wielu rzeczy, gubię się w najprostszych konkluzjach, jakbym krążył po labiryncie albo korytarzu z ogromem wejść i wyjść, a każde z nich wygląda jak poprzednie, każde kończy się tą samą ślepą uliczką. Odbijam się od ścian i grzęznę w kątach, przyczajony jak zaszczute zwierzę. Dochodzi do tego, że zaczynam bać się własnego cienia. Podskakuję przy najcichszych dźwiękach, kulę się na znajome odgłosy. Chodzę na palcach i udaje, że nie istnieje. Mam się na ciągłej baczności, żeby tylko nie mrugnąć w nieodpowiedni sposób, żeby tylko nie uruchomić lawiny zdarzeń, co jest głupie, ponieważ ona i tak mnie w końcu dopadnie. Ponieważ choćbym nie wiem jak próbował, nie potrafię zapomnieć o tym, że dzielimy z Naruto wspólną przestrzeń, mijamy się w łazience o rozmiarach małego kwadratu, ramię w ramię szorujemy zęby przy jednej umywalce, jemy wspólne śniadania jak dawni przyjaciele, wymieniamy się spojrzeniami i jego zawsze jest zadumane, odległe zupełnie tak, jakby od dłuższego czasu nad czymś bardzo gorliwie myślał i wnioski wymykały mu się przez palce, moje natomiast ucieka jak rażone prądem, ilekroć natrafi na jego.
Nie mam pojęcia, co Naruto zamierza zrobić.
Nie mam pojęcia o czym myśli.
Nie mam pojęcia czy też nie potrafi zapomnieć o moich ustach tak, jak ja nie potrafię zapomnieć o jego. Z pewnością nie. Z pewnością ma to gdzieś i jestem jedynym głupcem na tym tonącym statku.
Ostatnio w ogóle rzadko miewam pojęcie o czymkolwiek i czuję się tak, jakbym rozwiązywał krzyżówkę niemożliwą do rozwiązania. Próbuję odgadnąć hasło i nie potrafię. Próbuje przetrzepać pamięć w poszukiwaniu kluczowych słów, ale tego tez nie potrafię. Naruto za to nagle ze szczególną troską dotrzymuje obietnic. Nie wraca do tematu, daje mi przestrzeń i zaledwie kilka neutralnych zdań na dzień dobry i dobranoc, nie dręczy mnie dwuznacznościami, jest nienaturalnie cichy i zdystansowany, przepuszcza mnie w drzwiach, gdy widzi, że próbuje przez nie szybko czmychnąć i odczekuje kilka sekund, zanim sam postanowi przez nie wyjść.
Naruto nie zachowuje się jak Naruto.
Wydaje się zamyślony. Nerwowy. Obdarty z energii, przeraźliwie zmęczony, jakby na barkach nosił dziesięciolecia historii. Patrzy na mnie, ale mnie nie widzi. Zamyka się w swojej głowie i godzinami nie wyściubia z niej nosa.
A ja wciąż chodzę na palcach i wstrzymuje oddech, ponieważ tak przecież powinno być.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top