❌póki śmierć was nie rozłączy [100]❌
Była nocą. Poezją pełną niedomówień. Krakowską szkołą obrazu z Matejką na czele. Małgorzatą tego miasta i królową mego balu z wycałowanym kolanem. Była skarbem skrytym u korzeni góry.
— Nie możesz się ciągle zadręczać. To nie twoja wina.
Była moim Lisem. I moją Różą, której nie dało się nie kochać. Była jak Londyn Pod. Nie mogłam jej zostawić.
— Nigdy nie było z nią dobrze, przecież wiesz.
Ale zrozumiałam to za późno. Spóźniłam się. Wróciłam po północy i nie zastałam już Kopciuszka. Zostały po niej tylko Martensy w różowe kwiatki.
— Musisz sobie jakoś poradzić.
Jak ma sobie poradzić Mistrz bez swojej Małgorzaty?
❌1/3❌
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top