❌koniec jesieni [110]❌

Samotny liść przykleił się do mokrego okna z cichym stuknięciem zdrewniałego ogonka. Jego kolor właściwie nie był już brązowy, tylko szary. Jesień w końcu zaraz miała się skonczyć, a po niej miała nastać zima. 

Długa, błękitna i lodowata.

Odwrócił wzrok od szyby i szczelniej owinął się grubym, puchatym kocem. Nie miał bladego pojęcia, jak on to przetrwa, skoro już teraz chorował raz za razem.

Nienawidził zimy. Co się przez te trzy miesiące zawsze namęczył, to jego.

Podniósł wzrok z podłogi, gdy usłyszał trzeszczenie desek tuż obok. Złapał podawany mu kubek w niebieskie kropki i przymknął oczy, kiedy chłodna ręka dotknęła jego czoła.

Tak, z nim właściwie nie było tak źle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top