4 x

Jak żyć, kiedy ktoś, kogo się pokochało bardziej niż samo życie, odszedł na zawsze? Co robić, kiedy nieznośny ból rozsadza serce, kiedy dusza jest niczym pulsująca rana, wciąż na nowo rozdzierana przez wspomnienia i tęsknotę? Co wtedy człowiekowi pozostaje?


W "Uniqe" pracowałam już tydzień. Do tej pory nie spotkałam blondyna. Chris nie bywał często w pracy, więc została mi tylko Mia, która jest na prawdę miła. Relacje z dziadkami nie uległy zmianie. Nie zauważanie mojego stanu. Całe dnie siedzę zamknięta, w moim pokoju z wyjątkiem, kiedy muszę iść do pracy. Moje życie jest nudne. Myślę, że nawet gdy ktoś to czyta, uważa mnie za totalną ofiarę losu. Ale niestety los nie jest łaskawy dla wszystkich. Inni mają cudowne życie, usłane różami, natomiast drudzy stąpają po kujących cierniach. Przeżywają wzloty i upadki, ale więcej upadków, niżeli wzlotów. Życie to jedno wielkie gówno. I dam sobie uciąć głowę, że jeszcze dwa miesiące wcześniej, nie byłam tą samą słabą, płaczliwą, beznadziejną osobą, którą jestem teraz. 

Mia zachorowała, a Chris gdzieś wyjechał. Musiałam zająć się klubem, co wiąże się z obowiązkiem wzięcia na siebie zmiany Mii. Nie uśmiecha mi się, być samej w klubie od 20.00 do 5.00. Chłopak, który mnie zaczepił, więcej się tam nie pojawił, zastanawiam się dlaczego? Może nie jest tam mile widziany? 

Większość klubu zajęta była, przez część obleśnych typów, którzy szukają panny na jedną noc. Ich ukradkowe spojrzenia w moją stronę, przyprawiają mnie o mdłości. Oczywiście, że są tu dwaj ochroniarze, ale ich profesjonalizm jest na poziomie, niższym od zera. Nie czuję się z  nimi bezpiecznie. 

Johna Collinsa  - chłopak w kapturze naciągniętym na głowę, usiadł przy barze. 

-Jasne - powiedziałam wymuszając uśmiech. Cały czas uczę się nowych drinków, przecież miałam je tylko roznosić. 

Zajęłam się przygotowaniem napoju, ale czułam na sobie nieustępliwe spojrzenie klienta. Ukradkiem spojrzałam w bok i zauważyłam, że chłopak nie miał już kaptura i bez problemu mogłam zobaczyć jego twarz. Cholera...to Troy, ten który jechał ze mną w pociągu.

-Nie wiedziałem, że tu pracujesz - powiedział gdy stawiałam drinka, przed jego nosem.

-Dlaczego miałbyś wiedzieć? Nie znam cię - powiedziałam zirytowana

-Tak ci się wydaje - powiedział cwanie się uśmiechając. - Co u Toma ? - moje serce zatrzymało się tak szybko, jak chłopak wypowiedział te słowa. 

-Skąd go znasz? - zapytałam bliska płaczu. 

-Kiedyś się kumplowaliśmy i to dość dobrze - powiedział popijając drinka. 

-On...on- nie umiałam tego wymówić, na całe szczęście chłopak widząc mój wzrok odpuścił. 

-Okej nie mów nic - powiedział lekko się uśmiechając.  - Więc mieszkasz u dziadków na stałe ? -zapytał niespodziewanie.

-Można by tak powiedzieć - mruknęłam pod nosem, tak by chłopak usłyszał.

- Przepraszam cię, ale mam dużo pracy - wskazałam na mężczyzn czekających na zamówienie. 

-Rozumiem - uśmiechnął się i zabrał alkohol znikając w tłumie. 

Była godzina 0:00 a moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Musiałam się chwile przewietrzyć, ilość osób w klubie zmalała, ale nadal było tłoczno, zamówienia ustały na chwilę więc postanowiłam wyjść na zewnątrz. Tylne wyjście było poprzedzone ciemnym długim korytarzem. Nie lubiłam go. Otwierając drzwi poczułam czysty podmuch powietrza. Wzięłam głęboki wdech. Zapach papierosów i alkoholu, to nie moja ulubiona mieszanka. Na ulicy było pusto, jakby nikt tu nie mieszkał. Ten obraz zakłócili pijani bywalcy naszego klubu. Nie mogłam pozwolić sobie na długą przerwę, ponieważ ludzie pijani, to ludzie źli. Zaśmiałam się gorzko do siebie i weszłam do klubu. 

Idąc ciemnym korytarzem, czułam się inaczej, jakby ktoś mnie obserwował. Nie myliłam się. Zza ściany wyszła postać, był jak cień, ale już stąd mogłam poczuć zapach alkoholu, marihuany i mięty. To było coś nowego w tym klubie. Chciałam przejść obok chłopaka, jak mniemam obojętnie, ale strach spowodował paraliż mojego ciała. Głupia Aria, jesteś żałosna to tylko, klient, który może chciał skorzystać z toalety? Tsaa w korytarzu dla personelu? Nie powinnam była wychodzić. 

Chłopak był coraz bliżej, a ja cofałam się do tyłu. Gdy odbiłam się od ściany złapał mnie za nadgarstek i przycisnął do niej. Pisnęłam z przerażenia. Poczułam coś zimnego i metalowego na szyi. On mnie całował ! Starałam się go odepchnąć, ale to było przyjemne. Nie wiem dlaczego ale miałam wrażenie, że to dobre. Chłopak odsunął się na chwilę i teraz widziałam jego twarz. Tak bardzo perfekcyjną w każdy możliwy sposób. Blond kosmyki opadały niesfornie na czoło, a powiększone źrenice, zakrywały ten piękny ocean, który miał w oczach, gdy w nie spoglądałam, za każdym razem gdy go widziałam. 

-Niall, co ty robisz? 

Chłopak tylko się zaśmiał i pocałował brutalnie moje usta. Świat zawirował a w moich oczach zebrały się łzy. Nienawidzę tego ! Zaczęłam okładać blondyna w klatkę piersiową, żeby przestał, ale on sobie nic z tego nie robił. Rękę, którą miał na moich biodrach, opuszczał coraz niżej. Z moich ust wymknął się cichy szloch. Chłopak natychmiast przestał i cały się spiął. Jakby dotarło coś do niego. Odsunął się i uderzył z całej siły pięścią, w ścianę obok mojej głowy. Odszedł przeklinając coś pod nosem,  zostawiając mnie w osłupieniu  i totalnie rozstrojoną. Szybko otarłam łzy i na lekko chwiejnych nogach, wróciłam za ladę. Moje ciało całe się spięło, gdy zauważyłam  Nialla siedzącego z Troyem, jego wzrok skierowany był wprost na mnie, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. 

Przez resztę czasu starałam się skupiać wyłącznie na swojej pracy, ale wzrok chłopaka wręcz parzył moje dłonie, z których co chwilę wypadała to nowa szklanka. Rozcięcia na moich dłoniach, nie robiły na mnie większej różnicy. Można powiedzieć, że mam wprawę . Przeszłość dała o sobie znać , po raz kolejny.

Dochodziła godzina 5:00, a ja niemalże skakałam z radości, że to już koniec. W klubie nie było już nikogo, nawet Niall i Troy już wyszli. Zabrałam ze spokojem swoje rzeczy i szykowałam się do wyjścia, jednak, gdy chciałam już wyjść z klubu, ktoś brutalnie przyparł mnie do drzwi. 

-Nie tak szybko - warknął. 

Ciemno, jak nocne słońce
Dym czarny jak węgiel,
Wypełnia się w naszych słabych płucach,
Kiedy nasze demony przychodzą,
Tańczymy w cieniach,
Dopóki nie przyjdą, możemy być jedyni.
____________________________

Nowy rozdział ! Jak wam się podoba? Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać ale miałam na głowie bierzmowanie i tak trochu było brak czasu :D więc przepraszam :) 

rozdział nie sprawdzony. 

czytasz=komentujesz/gwiazdkujesz 

xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top