56."Chris, proszę wstań.."
Zapraszam was na moje nowe opowiadanie pt. "zemsta"
I skoro to kończę to pomyślałam o kontynuacji gówniara co o tym myślicie???
- Proszę...zostaw - szepnęłam. - Ja nie chce, to boli. - kontynuowałam.
Nic to nie działo, bo Chris zamiast się odsunąć zaczął poruszać się we mnie, a po chwili rozpinał już swój rozporek, a ja zaczęłam błagać, żeby ktoś przyszedł i zabrał go ode mnie, albo żeby to wszystko się już raz na zawsze skończyło...
- Luna, szaleje za tobą - szepnął prosto do mojego ucha. - Nie mogę znieść tego, że mnie nie chcesz...
- Robisz mi krzywdę nie widzisz tego? - zapytałam płaczliwie, a on przestał wykonywać jakikolwiek ruch.
Upadł przede mną na kolanach, a ja pierwszy raz widziałam go w takiej rozsypce.
- Chris, proszę wstań..- szepnęłam, bo ten widok łamał moje serce.
- To nie tak miało być..nie tak - kręcił głową, a ja usiadłam obok niego. - Miałaś mnie znienawidzić..strzelić mi w pysk i powiedzieć, że nie chcesz mnie więcej widzieć na oczy..
- Dlaczego? - wtrąciłam się zaciskając mocniej powieki.
Chris wpatrywał się przez dłuższą chwilę we mnie poczym starł kciukiem ostrożnie wszystkie moje łzy.
- Chris, powiedz mi - powiedziałam pewnie głosem nie znoszącym sprzeciwu. - Co się dzieje, kochanie? - drążyłam dalej temat.
Oparł czoło o mnie przymykając oczy i mocno mnie do siebie przytulił. Siedzieliśmy w takiej niewygodnej pozycji do czasu, aż mu się oddech uspokoił, a potem odsunął się ode mnie na tyle, żeby mógł zobaczyć moją twarz.
- Tyle razy przeze mnie płakałaś..tyle razy cię zraniłem, upokarzałem, i nawet po dzisiejszym razie..potrafisz usiąść obok mnie i zapytać co się dzieje ze świadomością, że będę miał dziecko z inną kobietą..z twoim wrogiem jak to jest możliwe, że wciąż mnie nieznawidziłaś? - zapytał i poprawił mój kosmyk włosów za ucho.
- Po prostu cię kocham Chris..kocham cię całym sercem będąc świadoma tego, że będę musiała dzielić się tobą z inną kobietą..
- Z Jessiką łączy mnie tylko dziecko nic więcej, kochanie..
Przerwał, kiedy jego telefon zaczął dzwonić. Podniósł się z podłogi i odebrał, a ja próbowałam podsłuchać o czym rozmawia, ale wyszedł do innego pomieszczenia na co westchnęłam, a kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi podskoczyłam do góry ze strachu i poszłam otworzyć posyłając po drodze słaby uśmiech Chris'owi, który ze skupieniem słuchał drugiej osoby.
- Lucas? - zapytałam zdziwiona widokiem blondyna z krwawiącym nosem i szybko wpuściłam go do środka. - Co się stało? Gdzie Maita? Dlaczego ty krwawisz? Mój ojciec coś zrobił, prawda? - zasypywałam go pytaniami.
- Twój ojciec jest nienormalny - stwierdził i usiadł na kanapie spoglądając na Chrisa, który w ogóle nie zwrócił na niego uwagi będąc pogrążony w rozmowie. - Uderzył mnie przy mojej siostrze tylko dlatego, że ubzdurał sobie, że ja i Samantha..oskarżył nas o romans, rozumiesz? - zacisnął szczękę. - Maita się przestraszyła..wiesz ciągle ma przed oczami naszego ojca gdy bije nas..- urwał i wziął głęboki oddech. - Luna, przepraszam, ale oddałem twojemu ojcu..
- Lucas, daj spokój - wtrąciłam się. - Wiem, że należało się mojemu ojcu. Nikt nie ma prawa rzucać się na ciebie z pięściami, a już zwłaszcza przy małym dziecku - próbowałam dać mu do zrozumienia, że nie jestem zła. - Gdzie Maita? - ponownie spytałam i przyłożyłam mu zimny okład na kark.
- Samantha z nią została..
- Jak to? Myślałam, że Samantha została z moim ojcem i..
- Ostro się pokłócili na środku ulicy poczym zabrała moją siostrę i powiedziała, że się nią zajmie, a ja mam wrócić do stanu przed..napadem, a potem wrócić do kina. - zaśmiał się.
- Lucas? - zdziwił się Chris i przywitał męska piątką. - Co ci się stało? - zainteresował się.
- Można powiedzieć, że..
- Mój ojciec go uderzył, bo pomyślał, że ma romans z Samanthą. - wyjaśniłam.
- A nie masz? - zapytał z głupkowatym uśmieszkiem na co uderzyłam go w bok. - Przecież widzę jak na nią patrzy..prawie tak samo jak na ciebie. - puścił mi oczko.
- Chris, masz zdecydowanie za dużą wyobraźnię.. dlatego zostawię was samych - poruszył zabawnie brwiami i wstał z kanapy. - Lecę do siostry..
- I sarkastycznej blondynki - dokończył brunet na co ponownie dostał ode mnie w bok. - Kochanie, musisz mnie tak bić? - zapytał i usiadł obok mnie wtulając się we mnie po wyjściu blondyna.
- Lucas pasował by do Samanthy..
- Może..- mruknął i zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Z kim rozmawiałeś? Nie to, żebym była ciekawska, ale zdecydowanie po rozmowie poprawił ci się humor..
- Jesteś ciekawska - wtrącił na co ponownie dostał w bok. - Powiem ci jak będę miał sto procent pewności, dobrze? - odparł na co pokiwałam powoli głową.
- Mam się bać?
- Możliwe..
- Chris!
- Powiem ci, ale jeszcze nie teraz.
Po tych słowach wstał i poszedł do kuchni nalał do dwóch szklanek soku pomarańczowego i jeden podał mi, który po chwili przyjęłam czując łzy w oczach. Naprawdę się bałam, że to będzie coś złego..coś związanego z jego chorobą, ale mimo wszystko nie odezwałam się ani słowem tylko wtuliłam do jego boku czując dziwną pustkę, a przecież on wciąż tutaj jest i to przerażało mnie.
Pov. Lucas
- Maita, nic mi nie jest. - kolejny raz próbowałem przetłumaczyć siostrze, że czuje się dobrze po bujce z ojcem Luny.
- Tata..tata też cię tak bił. - wychlipała przytulając się do mnie.
- Posłuchaj - zaczęłem i odsunąłem ją tak, żeby widzieć jej załzawioną twarz. - Ojciec nigdy więcej nie wróci do nas i to jest pewne, a ten facet..on po prostu się zdenerwował, ale nigdy więcej tego nie zrobi, rozumiesz dzieciaku? - przekonywałem.
- Ale przecież.. Samantha..ona..
- Maita, ten człowiek już dla mnie nie istnieje - wtrąciła się Samantha na co spojrzałem na nią jak na wariatkę. - Teraz będę miała więcej czasu na spotykanie się z tobą, słońce. - przyznała na co mała blondynka przytuliła ją.
- I dla Lucasa, prawda? - dopytywała?
- I dla Lucasa. - zgodziła się posyłając mi uśmiech, który odwzajemniłem.
Miał być wcześniej, ale nie miałam jak wstawić teraz jest dziś będzie jeszcze jeden! Jak myślicie o co chodzi Chrisowi? Jaka tajemnica?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top