51."Zostanę...ojcem"

Tak jak obiecałam jest kolejny :) który bardzooo mi się podoba ;) no więc jeżeli pięknie odpowiecie mi na pytania na dole, które tak bardzo motywują to jutro pojawi się kolejny rozdział a teraz akcja dopiero się rozkręca kochani 🤍 więc do dzieła.


Kiedy tylko wróciłem do domu byłem cholernie zmęczony tym wszystkim i po prostu rzuciłem się na swoje łóżko, ale jak na złość sen nie przychodził, a myśli krążyli przy zielonookiej i dziecku, więc tak jak szybko się położyłem tak jeszcze szybciej wstałem i wyciągnęłem teczkę na biurko, a kiedy usiadłem wygodnie na czarnym krześle i zapaliłem lampkę nocną zaczęłem czytać i naprawdę z każdym kolejnym zdaniem czułem, że dobrze zrobiłem zgadzając się na aborcję, bo z badań wynika, że dziecko ma chore serduszko na co sam poczułem w pewnym stopniu ucisk i przestałem czytać.

Podeszłem do okna i otworzyłem na całą szerokość, żeby po chwili wyciągnąć paczkę papierosów i odpalić jednego chociaż miałem nie palić, to jednak w takiej sytuacji ciężko jest rzuć nałóg.

W tym momencie pomyślałem o Samanth'cie, która straciła swoje dziecko w dodatku nigdy nie będzie mogła mieć swoich, a ja tak po prostu bez żadnego mrugnięcia zgodziłem się na usunięcie i może faktycznie jestem potworem w tym momencie, ale uważam, że byłbym jeszcze większym skurwielem gdybym pozwolił przyjść na świat dziecku z chorym serduszkiem i ze świadomością, że może nigdy nie poznać ojca przez moją chorobę, a Jessika...na pewno nie jest typem kobiety, która wychowa i pokocha za nas obojga dlatego najlepszym dla wszystkich wyborem będzie zabieg.

Zmęczony tym wszystkim wyrzuciłem odpałek do ogródka z nadzieją, że rodzice jednak nie zobaczą go i ruszyłem do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic.

Wszedłem nagi do kabiny i odkręciłem ciepłą wodę. Oparłem się o szybę i ciężko oddychałem próbując wyrzucić z myśli wszystko czego się dowiedziałem i po prostu zapomnieć o całej tej sprawie.

Po piętnastu minutach wyszedłem z łazienki ubrany jedynie w bokserki i ruszyłem do swojego pokoju gdzie zobaczyłem mamę czytającą dokumenty z białej teczki.

Cholera.

Momentalnie zrobiło mi się gorąco i nie mogłem złapać oddechu, kiedy moja rodzicielka spojrzała na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami z cholernymi łzami na co jedynie spuściłem głowę w dół i usiadłem na łóżku ubierając czarną koszulkę.

Patrzyłem się na nią błagając, żeby się odezwała do mnie, ale ona tylko milczała i co chwilę wycierała łzy płynące po jej policzkach.

Byłem na nią wściekły za czytanie moich prywatnych dokumentów, ale z drugiej strony gdybym nie zostawił tego otwartego na biurku nic by nie wyszło na jaw.

- Mamo, wiem, że jesteś...zawiedziona mną, ale za trzy dni będzie już po kłopocie. - powiedziałem powoli, a ona wstała ze swojego miejsca i posłała mi ostrzegawcze spojrzenie.

- Christopher - zaczęła, a ja już wiedziałem, że jest na mnie wściekła. - Co masz na myśli mówiąc "będzie po kłopocie"?

- Nie chcę tego dziecka i uważam, że najlepiej będzie jeśli go...nie będzie. - odparłem, ale wcale nie byłem już taki pewien jak na początku pod czujnym okiem mamy.

Nagle poczułem pieczenie na prawym policzku, za który złapałem się automatycznie i spojrzałem na kobietę, która cała się trzęsła przez płacz.

- Nie tak cię wychowaliśmy!

- Mamo, proszę uspokój się...

- Dziecko, to dar od Boga, a nie jakiś "kłopot"! Nie rozumiem synu...naprawdę Christopher nie rozumiem dlaczego podjęłeś taką decyzję wiedząc jak bardzo wszyscy przeżyliśmy śmierć Ley! Oddała bym życie, żeby uratować moją małą córeczkę, a ty tak po prostu chcesz pozbyć się własnego dziecka!

Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach.

- Christopher, nie pozwolę tobie popełnić największego błędy w życiu! Skoro nie chcecie tego dziecka, to ja z ojcem je wychowam, ale na pewno nie pozwolę na zabicie!

- Mamo, a co ja mam innego zrobić?! Moja sytuacja jest gorsza niż przypuszczałem, a ty mówisz mi, że mam nie popełniać błędu?! Błędem będzie jeśli dziecko się urodzi i będzie musiało wychowywać się bez ojca! Poza tym...ono i tak jest chore na serce!

- Christopher, do cholery! Dopóki ja żyję nie pozwolę na to, rozumiesz?! Może teraz patrzysz na to wszystko inaczej...ale gwarantuje ci, że jeżeli zobaczysz dziecko, to pokochasz i zamiast myśleć o najgorszym, to trzeba się skupić na zdrowiu maleństwa i jak najszybciej pomóc!

- Mamo, ja...nie dam rady.

- My z ojcem pomożemy wam - odpowiedziała i usiadła obok mnie. - Chris, damy radę razem, a ojciec Luny na pewno prędzej czy później też nam pomoże...

- Co? Przecież to Jessika jest w ciąży, a nie Luna.

Mama patrzyła się na mnie w szoku, ale po chwili zerwała się z miejsca i znów wzięła do ręki papiery, które zaczęła czytać.

- To teraz wszystko wyjaśnia kto namówił cię na ten głupi pomysł - uśmiechnęła się słabo. - Synu, w co ty się wpakowałeś? Miałeś już piękna i mądra dziewczynę, a teraz...będziesz musiał powiedzieć Lunie całą prawdę przed przyjazdem Jessiki.

Pov. Luna

Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi o pieprzonej trzeciej w nocy wystraszyłam się, że to jakiś złodziej, ale z drugiej strony złodziej by nie pukał tylko po prostu wszedł do mieszkania i ukradł wszystko, a na koniec zabił mnie, więc kiedy ponownie usłyszałam walenie do drzwi ostrożnie wstałam z ciepłego łóżka i zeszłam powoli po schodach, żeby się nie wywrócić po tym jak zapaliłam światło w przed pokoju otworzyłam drzwi i z całych sił zostałam popchnięta na ścianę mocno przyciągnięta do klatki piersiowej mężczyzny, którego doskonale znałam.

Nie zdążyłam nic powiedzieć jedynie zaciągnęłam się jego cudownymi perfumami, które dostał ode mnie kilka tygodni temu, bo spodobał mi się zapach i chciałam, żeby zaczął używać i ku mojej radości używa sprawiając mi tym niesamowitą frajdę, bo zawsze chciałam, żeby mój chłopak pachniał zwyczajnie, ale powalająco.

Jego usta zderzyły się z moimi. Całował zachłannie i agresywnie nie pozwalając na chwilę oddechu, ale nie przeszkadzało mi to. W jednej chwili odsunął się ode mnie i spojrzał głęboko w oczy, a ja byłam w szoku widząc jego łzy.

- Chris, co się stało? - zapytałam z czułością jak nigdy i położyłam dłonie na jego policzkach, a on oparł czoło o moje zamykając powieki i ciężko oddychał. - Dobrze się czujesz?

- Luna, tak kurewsko cię przepraszam - zaczął i znów złączył nasze usta w krótki pocałunek. - Kochanie, jak zwykle znów wszystko spieprzyłem i nie wiem jak mam to naprawić.

- Chris, ja nie rozumiem o czym ty do mnie mówisz. Co zrobiłeś? Na pewno jakoś damy sobie radę...

- Nie chcę cię stracić, wiesz? Kocham cię bardziej niż sam siebie i choć pokazuje, to w dziwny sposób i ciągle ranie, to pamiętaj o tym, że jesteś całym moim pieprzonym światem i to się nie zmieni nigdy, rozumiesz? - zapytał, a ja sama nie mogłam powstrzymać łez i rozpłakałam się na dobre, bo to co powiedział było po prostu piękne i wzruszające, ale też straszne, bo wiem, że musiało się coś stać i to nie jest nic dobrego.

- Chris, co zrobiłeś? To jest związane z twoim dzisiejszym wyjazdem?

Christopher pociągnął mnie za rękę i podał kurtkę, którą ubrałam bez żadnego pierdolenia i razem opuściliśmy mój dom, żeby chłopak mógł wziąć oddech i uważnie na mnie spojrzał, żeby po chwili przyciągnąć do siebie i znów złączyć nasze wargi.

Tym razem ten pocałunek był inny niż wszystkie. Był przepełniony...strachem i czymś w rodzaju tęsknoty.

- Zostanę...ojcem.

Patrzyłam się na niego czekając na jakikolwiek ruch z jego strony, który będzie sugerował, że to jakiś pieprzony żart, ale nic takiego nie było.

Christopher był całkowicie poważny, a ja powoli odsunęłam się od niego i stanęłam w bezpiecznej odległości czując obrzydzenie i cholerne łzy pod powiekami.

- Luna...

- Nie podchodź do mnie! - krzyknęłam, kiedy brunet chciał złapać mnie za rękę. - Zaufałam ci, kiedy każdy ostrzegał mnie przed tobą! Dawałam tyle cholernych szans, że zliczyć już ich nie mogę i kiedy już myślałam, że będzie dobrze, to ty zadajesz mi cios prosto w serce!

- Kochanie, ale ja przysięgam ci, że nie wiedziałem nic o ciąży przed naszym związkiem...będąc z tobą naprawdę blisko nigdy cię nie zdradziłem - zaczął się tłumaczyć. - Dowiedziałem się dopiero kilka godzin wcześniej...

- Musisz je wychować. - szepnęłam tak cichutko, że nie było mnie słuchać, ale on usłyszał i podszedł do mnie łapiąc za dłonie, żeby złożyć na nich kilka mokrych pocałunków.

- Mogę mieć dziecko i mogę się spotykać z tobą - przekonywał, a ja spojrzałam na niego i chciałam mu uwierzyć, bo tak bardzo kochałam tego idiotę. - Jessika, jakoś to zrozumie...

Wyrwałam ręce z jego dłoni i analizowałam słowa chłopaka w głowie.

Jessika i Christopher przez pewien czas się spotykali ze sobą.

Nagle Jessika bez żadnego powodu zrezygnowała ze szkoły i wyjechała z miasta.

A teraz...jest w ciąży z Chrisem.

O mój boże.

Zakryłam usta dłonią, żeby nie pisknąć. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę, ale wszystko się zgadza.

- Luna...

- Nie, to dla mnie jest za dużo - zaczęłam się cofać do tyłu. - To koniec, Chris.

Odwróciłam się i weszłam do domu słysząc tylko:

- Luna, nie poradzę sobie bez ciebie, rozumiesz?! Bez ciebie nie ma mnie, słyszysz?

Oparłam się o drzwi i zaczęłam głośno płakać słysząc jego szloch.

A w mojej głowie wciąż była tylko jedna myśl "to koniec" rozrywająca mi serce na milion kawałków.


No cóż...co ja mogę powiedzieć?

Jak podoba wam się rozdział?

Jak dalej potoczą się losy Luny i Chrisa?

Co dalej z ciążą Jessiki?

Czy Jessika zgodzi się wrócić do miasta z brzuchem?

Kiedy chcecie następny rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top