49."Chcę to zrobić na stole w salonie"
Faktycznie rozdział 48 był krótki, ale na pewno nie był pisany na siłę i na ostatnią chwilę. Może nic się w nim za bardzo nie dzieje, ale jak jesteście ze mną dłużej, to wiecie, że za każdym "spokojniejszym" rozdziałem będzie coś mocnego i naprawdę lubię postać Lucasa i chciałabym, żeby był częściej w tej książce, więc myślę, że fajnie by było jakbyście się przyzwyczaili do jego perspektywy, bo na pewno nie zniknie z książki, wręcz przeciwnie będzie go znacznie więcej i gwarantuje wam, że rozdziały z nim będą znacznie ciekawsze, a rozdział 48 był tylko wstępem...musiałam zacząć jakoś rozmowę między Samanthą, a Lucasem :)
Obiecuję wam, że rozdziały będą bardzo ciekawe.
Ale chcę wam też przekazać, że rozdziały będą różne. Raz krótkie zaledwie 500slow a raz właśnie takie jak ten do zoba❤️
Pov. Christopher
Ubrałem spodnie i zapiełem pasek patrząc na Lunę, która uważnie mi się przyglądała z uśmiechem na twarzy i potarganymi włosami na co ja również posłałem jej zadziorny uśmieszek.
- Musi wychodzić? - zapytała zachrypniętym głosem i gdyby nie fakt, że Lucas na mnie czeka pewnie rzuciłbym się na nią kolejny raz dzisiejszego dnia.
Odgoniłem bardzo sprośne myśli z mojego umysłu i skupiłem się na twarzy brunetki, która patrzyła na mnie uważnie z nadzieją w oczach.
- Niestety muszę, ale ty zostań...
- Nie mogę, bo jak twoi rodzice mnie zobaczą nagą w twoim pokoju, to...
- Mama będzie się cieszyć, a tata przerucha wzrokiem. - zażartowałem.
- Chris! - pisknęła i rzuciła we mnie poduszką na co się skrzywiłem, bo jak na tak małego skrzata ma bardzo dużo siły.
- No co? Jesteś piękna, a gust mam po ojcu, więc...
- Chris, przestań proszę. - nakryła się kołdrą na co pokręciłem głową z rozbawieniem.
Podeszłem do niej i usiadłem na brzegu łóżka odkrywając piękną twarz brunetki i posłałem jej głupi uśmieszek.
- Zostań, a jak wrócimy, to porozmawiamy o czymś ważnym dla mnie - zaczęłem, a ona zmarszczyła brwi w niezadowoleniu. - Ale oczywiście najpierw cię przerucham, żebyś zapamiętała mojego kutasa jak najdłużej, kochanie.
- Chris!
- No dobrze już dobrze, ale tak na poważnie, to zostań.
Brunetka przez chwilę się zastanawiała, ale w końcu pokiwała głową na tak i przyciągnęła mnie za kark łącząc nasze wargi w krótki pocałunek.
- Zostanę, ale się ubiorę, a ty wracaj szybko, dobrze? Nie chce być sama z twoimi rodzicami.
- Postaram się jak najszybciej załatwić sprawę.
Ostatni raz dałem jej buziaka i narzuciłem na siebie bluzę od razu zakładając na głowę kaptur na co dziewczyna posłała mi smutny uśmiech, a ja wyszłem.
Kwestia moich włosów jest dla mnie...jak czuły punkt. Odkąd pamiętam dziewczyny podczas seksu kochali mnie ciągnąć za włosy, a mama czochrała po głowie powodując u mnie złość z powodu rozwalenia fryzury i gdy po drugiej chemioterapii moje włosy zaczęły wypadać wpadłem w szał. Nie potrafiłem się z tym pogodzić, bo wiedziałem już, że nie mogę z tym nic zrobić dlatego zgodziłem się dla bliskich, żeby nie musieli widzieć jak szybko chorobą mnie atakuje i ściełem je.
Żałowałem jak cholera, ale zrobiłem to dla rodziców, żeby nie musieli na to patrzeć.
Zanim się obejrzałem znalazłem się na boisku przed blokiem Lucasa, który właśnie czekał na mnie na jednej z ławek.
Szedłem przez boisko nie kryjąc uśmiechu, który sam cisnął mi się na twarz. To właśnie na tym boisku zagrałem swój pierwszy mecz z blondynem i zostaliśmy przyjaciółmi, kiedy strzeliliśmy najwięcej goli ze wszystkich.
Jako dzieciak byłem bardzo dziwny i chciwy dlatego chciałem przyjaźnić się z osobą, która strzeli tyle samo goli ile ja...całe szczęście Lucas okazał się bardzo dobrym przyjacielem i nie żałuję wybranego przez siebie wyboru.
- Z czego ty się tak cieszysz, co? - zapytał i również próbował powstrzymać uśmiech na co po chwili oboje wybuchneliśmy cichym śmiechem.
- Przypomniałem sobie jak zostałeś moim kumplem. - wyjaśniłem.
- Może dlatego, że się dogadaliśmy? - zapytał ironicznie, a ja pokręciłem głową.
- Zostałeś moim kumplem, bo strzeliłeś tyle samo goli jak ja...
Przez chwilę blondyn patrzył na mnie poważnie, ale potem znów wybuchnął śmiechem.
- Jako dzieciak byłeś jeszcze gorszy niż teraz - odparł. - Lepiej mów o jaki wyjazd ci chodzi i dlaczego chcesz, żebym wrócił do pracy w barze?
- Moim błędem było zwalnianie cię z powodu Luny. Wtedy zachowałem się jak skończony dzieciak, który nie potrafił znieść, że ktoś ma lepszą zabawkę niż ja i po prostu cię wyrzuciłem - zaczęłem i usiadłem obok niego. - Ja...będę musiał wyjechać na jakiś czas załatwić jedną sprawę i chciałbym, żebyś wrócił do baru, ale nie jako barman czy coś podobnego, ale na moje miejsce.
- Co?
- Oczywiście na jakiś czas, bo ja muszę skupić się teraz na leczeniu i nie mogę robić dwóch rzeczy równocześnie i chodzić jeszcze do szkoły - kontynuowałem. - Potrzebuje kogoś zaufanego i kogoś kto choć trochę na tym się zna i ty byłbyś idealny na to stanowisko teoretycznie zgodziłeś się już, więc kiedy możemy podpisać umowę?
- Chris, nie. Owszem zgodziłem się, ale myślałem, że wrócę jako barman, a nie manager baru. Nie poradzę sobie z tym wszystkim przecież...poza tym gdy wróci Samantha, to będzie niezręcznie. - zaczął szukać wymówki.
- Lucas, potrzebuję cię.
Chciałem wziąć go na litość, bo innego wyjścia zbytnio nie miałem i byłbym spokojniejszy wiedząc, że to właśnie on zajmuje się barem, a nie jakiś kelner i też bardzo nie chciałbym zamykać.
- Jeżeli nie będę dawał rady, to będziesz musiał znaleźć sobie kogoś innego, jasne? - zapytał.
- Dasz sobie radę...
- Gdzie wyjeżdżasz? Luna jedzie z tobą? - zapytał w końcu o to, a ja wiedziałem, że chce od samego początku właśnie o to mnie spytać.
- Muszę załatwić jedną sprawę.
- Jaką?
- Opowiem ci wszystko gdy będę wiedział na czym stoję.
- Czyli? Chris, w co ty się znów wpakowałeś?
Spuściłem głowę w dół, ale tak naprawdę sam jeszcze nie wiedziałem czy zrobiłem coś złego dlatego nie chciałem mu jeszcze o tym mówić.
- Jeszcze nie wiem, ale obiecuję ci, że dowiesz się o wszystkim gdy ja się dowiem...
- Kurwa nie rozumiem.
- Nieważne - machnęłem ręką. - Lepiej powiedz jak w domu?
Po godzinie pierdolenia z Lucasem o głupotach i tych poważniejszych sprawa takich jak jego odwiedziny u Samanthy wróciłem do domu, żeby spełnić obietnice przed wyjściem i porozmawiać z Luną o moim spontanicznym wyjeździe, więc kiedy tylko przekroczyłem próg pokoju bez żadnego zbędnego słowa czy gry wstępnej przyciągnąłem ją do siebie i agresywnie wbijłem w jej cudowne usta.
- Chcę to zrobić na stole w salonie. - powiedziałem tylko tyle i pociągnełem ją za rękę na dół.
- Ale twoi rodzice...
- Nie ma ich jeszcze...na pewno zdążymy, kochanie nie odmawiaj mi przed wyjazdem, proszę. - zaczęłem składać pocałunki na szyi, ale odsunęła się ode mnie.
- O jakim wyjeździe ty mówisz? - zapytała, a ja westchnęłem.
- Porozmawiamy o tym później...
- Nie, teraz.
No i to było na tyle moich cichych fantazji, bo dziewczyna pociągneła mnie za rękę z powrotem na górę gdzie automatycznie rzuciłem się na łóżko patrząc w sufit.
- Muszę wyjechać na kilka dni...
- Gdzie?
- W sprawie...baru.
- Nie rozumiem.
- Luna, muszę po prostu coś załatwić, bo jakaś faktura się nie zgadza coś takiego zresztą nie wiem, ale wszystkiego dowiem się na miejscu.
Brunetka uważnie przyglądała mi się, a ja modliłem się, żeby uwierzyła w moje kłamstwo.
- Nie wierzę ci Chris ty znowu kłamiesz. - powiedziała i wstała z miejsca.
- Dokąd idziesz?
- Wracam do domu.
- Ale...
- Chris, dopóki nie powiesz mi prawdy, to nie mamy o czym rozmawiać.
- Czyli...to jest nasza pierwsza sprzeczka partnerska? - próbowałem trochę rozładować atmosferę.
- Związek w kłamstwie, to nie związek.
Po tych słowach po prostu wyszła z mojego domu, a ja wiedziałem, że po raz kolejny spieprzyłem sprawę, ale nie mogłem jej powiedzieć prawdy skoro sam jeszcze nie jestem pewien.
Ruszyłem do swojego pokoju i po spakowaniu najważniejszych rzeczy wyszedłem z domu pakując wszystko do samochodu.
Ja: kochanie, obiecuję ci, że za kilka dni wszystko ci wyjaśnię.
Po chwili dostałem SMS-a i kiedy już myślałem, że brunetka mi odpisała, to myślałem się cholernie.
Samantha: chce wrócić do pracy, żeby nie myśleć o stracie dziecka nie masz nic przeciwko?
Ja: wracaj, bo już stęskniłem się za twoim głupim ryjem.
I chociaż wiedziałem, że blondynka będzie wściekła wiedząc, że Lucas znów u mnie pracuje, to nie mogłem inaczej postąpić i myślę, że im obojga dobrze zrobi praca razem o ile się nie zabiją...
Samantha: jeszcze słowo, a nie będziesz miał czym posuwać Luny.
Pokręciłem z rozbawieniem głową i wsiadłem do auta, żeby po chwili odjechać z piskiem opon i dowiedzieć się na czym stoję...
Dobra kto się domyśla o co chodzi? I jak wpłynie to na związek Chrisa i Luny?
Czy Lucas poradzi sobie na na stanowisku menadżera baru i jak zareaguje Samantha gdy będzie musiała z nim pracować?
Rozdział ma prawie 1400slow, żeby nie było, że jest krótki 😜
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top