41."Już od dawna jestem cały twój, kochanie"
Już jutro nowy rozdział dlatego zostaw tu bardzo dużo komentarzy!!!
O której jutro chcecie nowy rozdział? Aleee o takiej normalniej porze 😅
Teraz trochę pytan na które liczę że odpowiecie!!!
Który rozdział do teraz podobał wam się najbardziej i dlaczego?
Kto z bohaterów podobał wam się najbardziej i dlaczego?
Zapytaj o cos:
Luna
Chrisa
Lucasa
Samantha
Edward( tata Luny)
Justin
Jessika
O cokolwiek zapytaj bohaterów a ja będę odpowiadać w miarę możliwości :) kocham was i liczę że będzie duuuuzo pytań bo to motywuje do pisania rozdziałów 🥺
Kiedy następnego dnia rano Lucas wyszedł ja siedziałam na balkonie paląc kolejnego papierosa i co chwilę wycierałam rękawem łzy.
"Lucas, chcę cię tylko zaliczyć i nic więcej"
Wzięłam głęboki oddech i weszłam w konwersacje z nieznajomym, żeby dowiedzieć się coś więcej.
Ja: kim ty do cholery jesteś?
Nieznajomy: nie zrób tylko głupstwa.
Ja: skąd wiesz o tym...wszystkim?
Nieznajomy: za dużo chciałabyś wiedzieć, ale zapytaj się go po prostu, a jak chłop ma jaja, to sam się przyzna.
Ja: może się spotkamy i ty mi powiesz wszystko?
Dość długo czekałam na jego odpowiedź, ale takiej nie dostałam, więc kiedy tylko usłyszałam, że ktoś wszedł do domu, to szybko poszłam do łazienki, żeby nałożyć na twarz podkład i korektor, żeby nie było widać jak fatalnie wyglądam, ale tak szczerze, to gówno to dało.
- Cześć! Byłam u ginekologa i najprawdopodobniej będzie dziewczyna, a ja już nie mogę doczekać się, kiedy mała będzie z nami tylko nie mogę zdecydować się jakie imię wybrać, bo podoba mi się Nena, ale też Nayla, a tobie? - zapytała. - Luna, słuchasz mnie w ogóle? - dodała, więc spojrzałam na nią i kiwnełam głową chociaż tak naprawdę nie słyszałam ani jednego słowa jakie do mnie powiedziała. - Tak? To o co spytałam?
- Na co mam ochotę na obiad?
- Luna, co się dzieje?
- Nic. Jestem po prostu zmęczona i idę do Christophera sprawdzić jak się czuje, więc nie wiem kiedy wrócę.
Bez słowa wstałam z kanapy i szybkim krokiem wyszłam, żeby nie zobaczyła moich łez, a kiedy tylko dotarłam do szpitala postanowiłam zmienić technikę i zamiast błagać lekarza o pozwolenie, to sama weszłam do jego sali.
- Cześć, jak się czujesz? - zapytałam od razu, żeby nie skomentował moich czerwonych oczu i usiadłam na krześle obok szpitalnego łóżka.
- Luna, co się stało? - zapytał i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Nic po prostu martwię się o ciebie i jesteś dla mnie cholernie ważny...cholera!
Nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym płaczem, a Chris szybkim ruchem przyciągnął mnie do swojego ciała tuląc mocno, a ja czułam się jak idiotka, ale te wszystkie emocje skumolowały się, bo z jednej strony sprawa z Lucasem, z którym się przespałam po czym dostałam tą cholerną wiadomość i Christopher, z którym nie wiem co się dzieje i tak bardzo boję się, że go stracę i po prostu nie dałam rady trzymać tego wszystkiego w sobie przez to było mi strasznie głupio.
- Spokojnie. Zaraz mi wszystko opowiesz, ale najpierw musisz się uspokoić, bo inaczej nic nie zrozumiem, mała. - szeptał mi do ucha i głaskał po plecach wycierając kciukiem moje łzy.
- Wyglądam strasznie, prawda?
- Zawsze wyglądasz strasznie, więc nie zrobiło to na mnie zbytnio wrażenia.
- Jak ty się czujesz?
Odsunełam się od niego i starałam się mokrą chusteczką wytrzeć rozmazany makijaż.
- W skrócie, to żadna chemioterapia mi nie pomoże, ani tymbardziej leki i szczerze mówiąc jest gorzej niż przypuszczałem, a lekarze ciągle powtarzają, że trzeba spróbować chociaż chemioterapii, a potem nie wiem...czas pokaże, ale wiesz co? Nie boję się tego, że umrę, bo wiem, że Lea na mnie czeka, a ty...masz Lucasa, który kocha cię całym sercem i wiem, że będzie Ci z nim dobrze...
Nie dokończył, bo znów zalałam się łzami i tak cholernie było mi wstyd, że nie potrafiłam się opanować.
- A...ale Chris co ty wygadujesz? Jaka śmierć? Przecież nie możesz mi tego zrobić, bo ja cię...potrzebuje.
- Kochanie, nie płacz. Przecież wiesz dobrze, że to nie ja o tym decyduje i sam do końca nie wiem jak to dalej będzie, ale widzę lekarzy, którzy patrzą się na mnie ze współczuciem, więc co ja mam o tym wszystkim myśleć?
Przytulił mnie, a ja oparłam głowę o jego ramię zamykając oczy.
Między nami zapadła głucha cisza, bo ja jak głupia szlochałam i nie wiedziałam co powiedzieć, a Christopher też gdzieś odpłynął myślami, bo siedział cicho jednak po chwili do sali wszedł lekarz wraz z rodzicami bruneta, więc szybko wstałam z łóżka.
- A co panienka tu robi? - zapytał lekarz. - Christopher, nie mam dla ciebie zbyt dobrych wiadomości...- zaczął, ale kiedy sobie o mnie przypomniał znów przerwał. - Panienka, niech zaczeka na korytarzu...
- Luna, tu zostaje.
Nie wiedziałam czy dam radę usłyszeć straszne wieści i chciałam wyjść, ale kiedy poczułam jak Chris łapie mnie za rękę i mocno ściska, to wiedziałam, że po prostu muszę tu zostać dla niego.
- Naprawdę robiliśmy wszystko co było w naszej mocy, ale niestety Chris twój organizm nie reaguje na leki, które dostajesz i jest źle.
Zamarłam po prostu zapomniałam jak się oddycha i opadłam na łóżko cały czas trzymając za rękę Chrisa, który wygląda jakby słowa doktora nie zrobiły na niego żadnego wrażenia, albo tak jakby w ogóle ich nie usłyszał.
- Jak bardzo jest źle? - zapytał ojciec chłopaka.
- Niestety taka sama sytuacja jak z pańską córką i zostało może kilka miesięcy życia, ale to wszystko zależy od ciebie od twojego podejścia do życia i może to zabrzmi głupio, ale chłopie spełniaj marzenia...
- Nie, to nie może się tak skończyć! Przecież musi być jakieś wyjście kurwa ty musisz coś zrobić, wylecz go do chuja! - krzyknęłam i podeszłam do lekarza, bo miałam nadzieję, że może to jakiś pieprzony żart, albo zrobi mu się mnie żal i powie cokolwiek co da mi pieprzoną nadzieję, że będzie dobrze.
- Jest jeszcze chemioterapia, ale jak już mówiłem Chrisowi nie wiadomo czy cokolwiek to da, a ty nie pomagasz mu tą gadką, a jeżeli chcesz mu pomóc, to zrób wszystko, żeby te ostatnie miesiące spędził z uśmiechem na twarzy i nie żałował, że niczego nie zdążył zrobić.
I wtedy po tych słowach cały mój pieprzony świat się zawalił, a ja upadłam na kolanach i żałośnie płakałam, bo to wszystko nie miało tak wyglądać, to nie mogła być prawda.
- Kochanie, damy radę...
Nie dokończył, bo załączyłam nasze usta w pocałunek nie zwracając uwagi nawet na jego rodziców.
- Damy jeśli będziesz mój. - wyszeptałam.
- Już od dawna jestem cały twój, kochanie. - odparł i znów połączył nasze usta.
I właśnie na tym momencie skończyłam, a jutro będzie nowy rozdział, którego jeszcze nigdy nie widzieliście na oczy i w którym tak bardzo wiele się wydarzy i chyba zmieni wszystko...zostaw mi tu jakiś komentarz co może się wydarzyć dalej, a jeśli zgadniesz, to zostaniesz dedykacje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top