35."Ty...ty nie jesteś wściekła na mnie?"
Po drugiej wspólnej nocy spędzoną z Lucasem w końcu wróciłam do domu, ale widok, który tam zobaczyłam przeraził mnie, bo płacząca Samantha siedząca na podłodze była niepokojąca, a pierwsza myśli była taka, że mój ojciec z nią zerwał, a ja od razu poczułam, że ją zawiodłam, bo nie było mnie przy niej w najtrudniejszym momencie jej życia
- Samantha, co się stało? - zapytałam od razu i usiadłam obok niej na podłodze. - Mój tata z tobą zerwał?
- Nie. - odpowiedziała niemal od razu wycierając rękawem mokre policzki od łez, a mi kamień spadł z serca, bo naprawdę się do niej przywiązałam i nawet nie umiem sobie wyobrazić co by było gdyby jej zabrakło w moim życiu.
- To co takiego?
Nie odpowiedziała, a jedynie podała mi...pieprzony test ciążowy na co jak głupia pisknełam ze szczęścia, bo od zawsze chciałam mieć rodzeństwo chociaż może nie aż tak młodsze ode mnie, ale i tak się cieszę.
- Jestem w ciąży, ale...Edward nie będzie się cieszył. Dzisiaj rano próbowałam mu powiedzieć o dziecku, ale on powiedział mi, że nie chcę mieć więcej dzieci.
- Cholera...mogłam w dziesiąte urodziny pomyśleć inne życzenie - mruknełam pod nosem. - Ale ja się cieszę...od zawsze chciałam mieć rodzeństwo choć przyznaje, że nie takie młodsze, ale to oznacza, że marzenia się spełniają i myślę, że powinnaś prosto z mostu powiedzieć tacie, że zostanie ojcem.
- Ty...ty nie jesteś wściekła na mnie?
- No coś ty! Tylko nie myśl sobie, że będę nianczyła gówniarza, albo gówniare, bo nie przepadam za dzieciakami przez Maite...to jest okropny potwór i mam nadzieję, że mój brat, albo siostra będzie taka grzeczna jak ja.
- Powiem mu dziś wieczorem...będziesz na kolacji?
- No pewnie, że tak nie przegapie takiej okazji, żeby zobaczyć minę mojego ojca gdy dowiaduje się, że zostanie ponownie ojcem...mam nadzieję, że po raz ostatni.
Potem przez resztę ranka rozmawialiśmy o jej ciąży, dzięki czemu spodziewałam się, że jest chyba w trzecim tygodniu i robiliśmy zakłady czy będzie dziewczynka czy chłopiec, a kiedy usłyszałam klakson samochodu pożegnałam się z Samantha i wyszłam z domu z uśmiechem na twarzy wpadając na kolejny świetny pomysł widząc blondyna, którego po chwili czule pocałowałam w usta.
- Ktoś tu jest w dobrym humorze. - zauważył i ruszył w strone szkoły.
- Co robisz dziś wieczorem? - zapytałam.
- W zasadzie to miałem w planach iść pływać, ale skoro chcesz mnie zaprosić na randkę, to nie krępuj się.
- Zgadłeś...Samnatha robi kolacje i chcę...
- Chcesz mnie zaprosić, żeby oficjalnie potwierdzić nasz związek przed twoją rodziną?
- Dokładnie tak.
- Twój ojciec mnie nie lubi.
- Uwierz mi, że nasz związek, to jego najmniejsze zmartwienie.
- Co?
- Dowiesz się jak przyjdziesz.
- W takim razie lepszy będzie krawat czy mucha? Muszę kupować Samanthcie kwiaty i wódkę dla teścia czy wystarczy mój szczery uśmiech?
Pokręciłam z rozbawiwniem głową, bo to zdecydowanie będzie najciekawszy wieczór w moim życiu, a w szczególności dla mojego taty, który zapamięta ten dzień do końca życia, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Nie masz ani krawatów ani muchy, więc wystarczy elegancka koszula i nie musisz nic kupować.
I przez całą drogę do szkoły nie stresowałam się, ale kiedy tylko znaleźliśmy się na szkolnym parkingu, to czułam się jakbym miała conajmniej stracić przytomność i tu nawet nie chodziło już o mnie, albo chociażby o całe to jebane zdjęcie, które wrzucił Christopher tylko o Lucasa, któremu nie chcę zjebać do końca życia w szkole, ale on jak gdyby nigdy nic wysiadł z auta, więc zrobiłam dokładnie to samo.
- Jesteś gotowa?
- Chyba tak.
Po tych słowach Lucas splecił ze sobą nasze palce i z mocną bijącym sercem ruszyliśmy do budynku po drodze mijając ciekawskich wieśniaków, którzy na mój widok wybuchli śmiechem, ale Lucas nie zwracał na to uwagi tylko dumnie z szerokim uśmiechem szedł przed siebie, ale zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy podszedł do nas jakiś chłopak z młodszego rocznika, który tak po prostu złapał mnie za cycki, a potem wszystko działo się tak szybko. Ja stałam w szoku i patrzyłam jak Lucas rzuca się na młodszego ucznia z pięściami i przyciska go do szafki.
- Przepraszam ja tylko chciałem sprawdzić czy są prawdziwe...
- Kurwa sprawdź czy masz mózg, a od mojej dziewczyny trzymaj łapy z daleka, bo inaczej ci je upierdole przy samej dupie! - odpowiedział i odszedł od niego, żeby po chwili złapać mnie za rękę i pociągnąć na schody obok biblioteki gdzie nie było nikogo oprócz nas, więc posadził mnie na swoich kolanach. - Wszystko w porządku?
- Przynajmniej wie, że są prawdziwe. - próbowałam jakoś sama siebie pocieszyć, ale czułam się dziwnie i sama nie wiem co mam o tym myśleć, bo to było obrzydliwe...obcy chłop podchodzi i dotyka moich cycków, żeby sprawdzić czy są prawdziwe, a ja byłam w takim szoku, że nawet nie zdążyłam zareagować.
- Szczeniak, pewnie do końca życia będzie pamiętał dotyk twoich cycków...- zażartował, a ja kiedy usłyszałam dzwonek na lekcje zeszłam z jego kolan. - Luna, gdyby to się powtórzyło to masz przyjdź do mnie, jasne?
- Jeżeli będę cały czas przychodziła do ciebie, to w końcu wyrzucą cię ze szkoły.
- Nie denerwuj mnie nawet i obiecaj mi, że przyjdziesz gdy to się powtórzy.
Nic nie odpowiedziałam tylko szybko cmoknełam go w usta i poszłam w strone klasy gdzie po chwili trochę spóźniona weszłam i usiadłam obok Christophera, który nawet mnie nie zauważył, bo głowę miał położoną na ławce, ale mimo wszystko miałam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy.
- Luna, świetnie ci poszły ostatnie testy - zaczęła nauczycielka od matematyki na co pod nosem się uśmiechnęłam, bo robił je Lucas, który wszystko przepisał z internetu. - Więc pomyślałam, że super by było jakbyś pomogła swojemu koledze z ławki, któremu niestety testy nie poszły najlepiej.
I wtedy Christopher w końcu podniósł głowę i spojrzał na mnie, a ja lekko się przestraszyłam widząc jego pobijana twarz przez Lucasa i zrobiło się go minimalnie żal.
- Ja...myślę, że w klasie są osoby, którym te testy poszły lepiej ode mnie. - odpowiedziałam no, bo co miałam jej powiedzieć, że nie chce mieć z Chrisem nic wspólnego po wczorajszym dniu, albo to, że testy w całości są przepisane z internetu, a ja nie potrafiłam zrobić nawet jednego zadania z tego?
- Luna, ostatnio pomagała świata Christopher'owi, więc myślę, że i tym razem dacie sobie świetnie radę, a za pomoc koledze podniose ci ocenę z zachowania na wyższą.
No i to by było na tyle rozmowy z nauczycielką, ponieważ po tych słowach wróciła do prowadzenia lekcji, a ja biłam się z myślami.
- Więc u mnie czy u ciebie? - zapytał w końcu z lekką chrypką na co przewróciłam oczami.
- Może być u ciebie może być u mnie mi to obojętnie.
- Jutro po szkole ci pasuje?
- Może być.
Nawet nie wiem dlaczego potym wszystkim się zgodziłam, ale z całą pewnością muszę poćwiczyć odmawianie ludziom, ale stwierdziłam, że jak dowie się, że ja także niczego nie potrafię, to szybciej się skończy wspólna nauka niż zaczęła.
Jak myślicie jak rozwine ciąże Samanthy w dalszych rozdziałach?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top