Noc i poranek

Gdy już byłam w łóżku, szybko udało mi się zasnąć. Niestety film nie dawał mi spokoju i miałam koszmar. W końcu obudziłam się z krzykiem. "Mam nadzieję, że nie obudziłam Erika" - pomyślałam. Niestety bądź stety Erik od razu przybiegł na górę do mnie.

- Co się stało? - Spytał przestraszony.

- Nie, nic. Tylko zły sen... Przepraszam, że cię obudziłam. - Rzekłam zawstydzona.

- Zły sen? Jeśli to Ci pomoże, mogę położyć się tutaj z tobą. - Chwila ciszy. - Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko... - Powiedział lekko zarumieniony.

- Nie, skąd, nic nie mam przeciwko. - Zrobiłam się czerwona, ale szczęśliwa. Mam nadzieję, że on tego nie zauważył.

Położyłam się więc prawie, że na ścianie, by było więcej miejsca dla Erika, a on skorzystał z tej samej "techniki" i położył się na samym skrawku, raczej jeszcze troszkę, i by spadł. Oczywiście leżeliśmy odwróceni do siebie plecami. Przez około godzinę tak leżeliśmy, bo nie wiem, czy on spał, mi udało się usnąć. Ale nie na długo. Po chwili znów nawiedził mnie ten koszmar. Teraz już nie krzyknęłam, ale... Mocno od tyłu przytuliłam Erika! Trochę później on odwrócił się do mnie, nadal przytulonej, i uśmiechnął się. Spaliśmy tak do rana, gdy się czegoś bałam, po prostu mocniej się do niego ściskałam, na szczęście spał, nie budziłam go. Ta noc była cudowna!

Rano obudziłam się, Erika już nie było. Dlaczego? Czy to był sen?... Zeszłam więc na dół, nadal w piżamie. W kuchni zobaczyłam Erika, już ubranego i pijącego herbatę. 

- Herbatka dla ciebie. - Podał mi drugi kubek z herbatą.

- Dziękuję, to bardzo miłe, długo już nie śpisz? - Spytałam się biorąc herbatę.

- Chwilkę, nie zdążyłem zrobić Ci śniadania. - Zrobił smutną minkę.

- No ojej, już nie przesadzaj. - Zachichotałam. 

Chłopak zaśmiał się razem ze mną. Wypiłam herbatę i poszłam się ubrać i umyć. Gdy wyszłam z łazienki, on poszedł po mnie. Chwilę później uznaliśmy, że nie ma sensu siedzieć w domu więc wyszliśmy na dwór. Zadecydowaliśmy, że pójdziemy razem na miejsce, gdzie chodziliśmy razem jako dzieci. Gdy doszliśmy na miejsce, pierwsze co, spojrzeliśmy na drogę, na której Erik miał wypadek. Obydwoje posmutnieliśmy.

- To miejsce wcale się nie zmieniło. - Erik próbował nie myśleć o tym zdarzeniu.

- Tak, jest tak samo. - Ja nadal byłam smutna.

- No już, przecież tutaj jestem cały i zdrowy, nie smutaj mi tu. - Położył rękę na moim ramieniu. Od razu zrobiło mi się lepiej.

Po chwili lunął deszcz. Biegliśmy więc jak najszybciej do domu. Erik okazał się szybszy, więc aby mi pomóc przyśpieszyć złapał mnie za nadgarstek. Na szczęście, po powrocie do domu nie byliśmy zbyt mokrzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top