XXXV

Eren szybko wbiegł do domu, a kiedy zobaczył swojego starszego brata, od razu zaczął go męczyć:

- Musisz mnie dzisiaj zabrać do Jeana!
- Kiedy? - zaśmiał się Zeke.
- No jakoś po 20...
- No spoko.
- Tak łatwo się zgodziłeś? - zdziwił się.
- A czemu miałbym się nie zgodzić?
- No wiesz... Ja i imprezy...
- Nie jestem tatą, on by się nie zgodził. Ale ja miałbym ci odmówić... - zaśmiał się - Przecież jesteś moim małym braciszkiem!
- No nie takim małym... - burknął.
- Jesteś młodszy, to wystarczy.
- Młodszy, ale sprawniejszy... - uśmiechnął się wymownie.
- A ty wciąż myślisz tylko o jednym... - przewrócił oczami, kręcąc głową z pobłażliwym uśmiechem - Dobra, idź się szykować zanim zmienię zdanie.
- Dzięki, kocham cię! - zaśmiał się, po czym uciekł do swojego pokoju.
***

Czas minął bardzo szybko, podczas którego szatyn zdążył odpocząć i zrobić się na bóstwo. To znaczy założył jakieś ładne ubrania, a wcześniej wziął prysznic i wypsikał ciało jakimiś ładnymi perfumami, żeby inni mogli go jeszcze bardziej podziwiać i żałować, że nie mogą podbić. Znaczy mogą próbować, ale serce chłopaka było zamknięte z wiadomych powodów, które jeszcze chciał wypierać. Teraz jednak o tym wcale nie myślał, bo zajęty był nastawieniem na imprezę u swojego przyjaciela z powodu jego urodzin. Zresztą Jean nie brał pod uwagę innej opcji, Eren musiał tam być i tyle. Nawet, jeśli nie rozmawialiby ze sobą dużo, to mimo wszystko szatyn był jedną z najważniejszych osób w życiu blondyna, więc chciał go mieć blisko siebie.

Śniadoskóry właśnie zszedł na dół, gdzie już czekał brat z kluczykami w dłoni. Widząc młodszego, uśmiechnął się trochę wrednie i spytał:

- Dla kogo się tak wystroiłeś, co? Levi'a tam nie będzie.
- Ej! - zmarszczył brwi.
- Myślałem, że to, że się w nim bujasz, to już fakt.
- Nie bujam!
- Przecież się przyznałeś już.
- To, że z nim spałem wiele razy, to nic nie znaczy.
- No właśnie to znaczy dużo w twoim przypadku. Zresztą spójrz tylko na siebie. Gdybyś nic do niego nie czuł, nie reagowałbyś tak...
- Bo mnie denerwujesz! - warknął - Jedziemy już czy nie?
- Dobra, chodź - zaśmiał się głośno, idąc do drzwi.

Mimo, że Eren unikał tematu wiadomego bruneta, to jednak sam zaczął, kiedy byli w trakcie jazdy.

- Weźmy ze sobą Levi'a - rzekł zwyczajnie chłopak.
- Levi nie lubi imprez - blondyn odpowiedział bez zawahania - Poza tym czemu nagle przyszedł ci taki pomysł do głowy? - uśmiechnął się złośliwie - Myślałem, że Levi jest ci potrzebny tylko w jednym celu...
- Pomyślałem, że to będzie lepsze niż jego ciągła nauka. Jest piątek, a on siedzi tam w domu, całkiem sam z książkami...
- Martwisz się o niego?
- Nie! - warknął - Ale i tak impreza jest lepsza niż nauka.
- Nawet dla kogoś, kto woli naukę niż imprezy?
- Tak! On tego nie wie, ale woli imprezy!
- Znam go tyle czasu i nigdy w życiu nie zauważyłem, żeby go ciągnęło do tego...
- Bo ja go znam lepiej!
- No tak, to oczywiste.
- Sugerujesz coś?!
- Ja nie mogę... - zaśmiał się głośno - Idealnie do siebie pasujecie. Nawet tak samo reagujecie na ten jeden temat. Eren, przyznaj w końcu, że nie chodzi ci o to, żeby Levi nie był sam, a o niego samego. Chcesz, żeby był z tobą...
- Niby czemu? - burknął, czując, że blondyn go przejrzał.
- Bo go kochasz - powtórzył śmiech.
- Kogoś takiego można kochać w ogóle? - rzekł złośliwie.
- Ja się w nim kiedyś zakochałem. Teraz ty... Jak widać, można. Wiem, że to dla ciebie trudne, bo... - chłopak mu przerwał.
- Nie ma dla mnie rzeczy trudnych!
- Więc możesz mu powiedzieć, co czujesz.
- Mogę, ale nie chcę!
- Czyli coś czujesz.
- No ja pierdole! Jak wy to robicie?

Blondyn uniósł kąciki ust w górę, domyślając się, co Eren ma na myśli, po czym przyznał:

- Wiesz, nie bez powodu byliśmy ze sobą. Myślimy podobnie. Mamy też podobne metody wyciągania z ludzi prawdy. Z tobą jest wyjątkowo łatwo.
- Zmówiliście się i teraz chcecie mnie dręczyć!
- Ale serio, Eren, załatw to w końcu. Po co przedłużać?

Szatyn już nie odpowiedział, spoglądając naburmuszony na okno. Blondyn rozumiał, że to wcale nie było takie proste dla chłopaka, ale mimo wszystko wiedział, gdzie to wszystko zmierza, dlatego też z troski o dwójkę radził jednemu z nich, aby w końcu to ze sobą wyjaśnili. Przecież obydwaj czuli to samo i coraz więcej osób o tym wiedziało. Szkoda tylko, że sami zainteresowani udawali, że problem nie istnieje.

Niedługo potem Zeke podjechał prosto pod blok bruneta, gdzie Eren szybko poleciał. Chwilę go nie było, ale w miarę szybko wrócił, ciągnąć za sobą niezadowolonego bruneta. Kiedy ten tylko zajął miejsce z tyłu samochodu, skrzyżował ręce na torsie i wrzasnął:

- Nie chcę nigdzie jechać!
- Nie marudź - rzekł szatyn - Nie będziesz się nudził sam w domu!
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić, frajerze!
- Warto się czasem oderwać od książek, Levi - wtrącił blondyn.
- Obydwaj jesteście nienormalni! Jak przez was nie zaliczę...
- O zaliczenie martwić się nie musisz - posłał mu niewinny śmiech.
- Każdego w tym samochodzie zaliczyłeś - dodał Eren, odwzajemniając śmiech.
- I żałuję! - wrzeszczał brunet.
- Nie złość się tak, bo złość piękności szkodzi, słońce.
- Więc ty musisz się ciągle wkurwiać!
- Czemu jesteś niemiły?
- Bo nie chcę tu być! Chcę iść do domu i się uczyć.
- Pewnie już wszystko przeczytałeś sto razy i wszystko znasz na pamięć. Levi, bycie lekarzem to nie oznacza, że masz rezygnować z życia. Musisz to oddzielić. A w ogóle doceń, że chcę cię zabrać do znajomych, bo inni pewnie by się wstydzili za takiego dzikusa jak ty...
- Ja jestem dzikusem? - wyśmiał go - Spójrz w lustro.
- Jestem tak piękny, że nie wytrzymałoby i by od razu pękło - zaśmiał się - Ale na ciebie mogę patrzeć cały czas.
- Nie możesz. Nie masz takiego pozwolenia.
- Uuu, to teraz trzeba mieć pozwolenie, żeby patrzeć na takie słodziaki?
- Zamknij mordę - zmarszczył brwi.

Zeke śmiał się pod nosem, słyszą rozmowę dwójki, za co zaraz dostał od Levi'a w tył głowy.

- Ej! - krzyknął blondyn, czując uderzenie - Za co to?
- Za bycie debilem. Natychmiast mnie odstaw do domu.
- Już jesteśmy za daleko...
- Ojej, jak mi przykro... - Eren w środku triumfował - Musisz pojechać z nami, Levi.

Brunet westchnął ciężko, dając do zrozumienia dwójce, że jest na nich obrażony i więcej się do nich nie odezwie. Blondyn i szatyn to zignorowali, znając już humorki bruneta za dobrze.

Wszystko było w porządku, dopóki nie wydarzyła się pewna, nieoczekiwana sytuacja, jaka zirytowała blondyna.

- Kurwa... - szepnął pod nosem Zeke.
- Co jest? - spytał Eren.
- Zaraz skończy nam się paliwo...
- Zdążysz dojechać do stacji?
- Mogę spróbować, ale... - nagle wóz padł - No nie dojadę - uśmiechnął się przez złość.
- Kurwa... - westchnął - I co teraz?
- Albo pójdziesz pieszo albo idziemy po benzynę...

Szatyn spojrzał na tyły, bo coś za spokojnie tam było jak na tę nerwową sytuację, a wtedy delikatnie uniósł kąciki ust w górę, od razu pojmując, czemu Levi nie robił scen. Otóż brunet zasnął, opierając głowę o szybę samochodu i krzyżując ręce na torsie, co nawet rozczulało samego Erena. Widok bezbronnego kochanka totalnie go oderwał od aktualnego problemu, przez co zaraz poczuł szturchnięcie. Od razu spojrzał zniechęcony na brata, a ten, widząc minę brata, zaśmiał się wymownie:

- Rozumiem, że Levi jest piękny i w ogóle, ale musimy coś wymyślić.
- Spoko, pójdę - już zaczął odpinać pas.
- Jednak bez swojego ukochanego?
- Zeke! - warknął - Idę po benzynę.
- Nawet nie wiesz gdzie... - zaśmiał się, patrząc na młodszego z politowaniem.
- No i co z tego?!
- Dobra, daj spokój - zaczął rozpinać pas - Przypilnuj Levi'a, żeby go dzikie zwierzęta nie zjadły czy coś...
- Od razu rzucę go na pożarcie - odpowiedział złośliwie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- A chwilę potem podłożysz się za niego, prawda?
- Wypierdalaj!

Blondyn jeszcze zaśmiał się, ale w końcu poszedł, zostawiając śpiącego Levi'a i naburmuszonego Erena samych. Gdy tylko starszy odszedł na znaczną odległość, Levi niespodziewanie kopnął miejsce przed sobą, a przy tym zmarszczył brwi przez sen, mówiąc:

- Spierdalaj.
- Co? - zdezorientowany szatyn odwrócił głowę do tyłu.

Jednak wtedy zobaczył wciąż śpiącego bruneta, za to ten w rękach gniótł czarną bluzę, jakby coś bardzo przeżywał. Niedługo po tym z jego ust wyszło już mniej pewne:

- Eren, nie... Zaraz ktoś zobaczy...

Wtedy chłopak uśmiechnął się z zainteresowaniem, spoglądając uważniej na starszego. Zaraz uznał, że lepiej będzie podziwiać mężczyznę bliżej, także sprawnie przeszedł na tylne siedzenie, tuż obok Ackermanna, gdzie delikatnie dotknął jego dłoni, aby zbadać temperaturę.

- O cholera, gorący...
- Nie dotykaj mnie, debilu - warknął nagle brunet, przebudzając się.
- Myślałem, że śpisz... - posłał mu delikatny śmiech, spoglądając na niego.
- Spałem... - przetarł zaspaną twarz dłonią - Dopóki jakiś debil nie zaczął mnie dotykać.
- We śnie chyba też cię dotykałem...
- Co? - spojrzał na niego, marszcząc brwi.
- Słyszałem, jak mówisz przez sen, skarbie.

Wtedy bladoskóry otworzył szerzej oczy, czując jak czerwieni się ze wstydu. Natychmiast odwrócił ni to przerażony wzrok w bok, próbując wymyślić w miarę racjonalną odpowiedź. Jednak Jaeger zauważył te niepewność u starszego, dlatego przebiegle uniósł kąciki ust w górę i spytał:

- Co robiliśmy w twoim śnie?
- Nic - odpowiedział stanowczo.
- Nic to chyba na sobie nie mieliśmy... - zaśmiał się niewinnie.
- Nie zdążyliśmy się rozebrać, bo mnie obudziłeś... - burknął speszony.
- Naprawdę? To chyba powinienem cię uśpić od nowa...
- Nie chcę! - warknął, odwracając się w stronę okna.

Szatyn tylko wzruszył ramionami i obejrzał się dookoła. Nic interesującego. Dopiero przez szybę w samochodzie dostrzegł, że niebo nabrało pomarańczowej barwy przez zachodzące słońce, co było naprawdę ładne. Aż uśmiechnął się z zachwytu, ale właśnie wtedy kątem dostrzegł coś znacznie piękniejszego. Szybko przeszedł wzrokiem na twarz bruneta, na której widniał delikatny jak piórko uśmiech, przez co poczuł szybsze bicie serca. Do tego oblało go dziwne uczucie, jakie już kojarzył, lecz wciąż tak samo go zgniatało, jakby z nieznajomości. Poczuł także, że jego ciało ogarnia dziwne, ciągnące ciepło. Właśnie wtedy został zmuszony, aby jego wzrok zszedł niżej, na nieznacznie rozchylone wargi starszego, a wtedy uderzyła w niego dzika żądza, od której aż otworzył szerzej oczy, oddychając szybciej.

Nagle chłopak silnym ruchem złapał bruneta za ciepły kark, po czym zachłannie wpił się w jego wargi, na co ten zdążył zaledwie wybełkotać coś niezrozumiale. Eren całował mocno, przesuwając dłoń bliżej szyi starszego, a potem i policzka, przy czym wciąż pogłębiał dziką rozmowę ich warg. Zdezorientowany Levi jedynie zacisnął dłoń na ramieniu młodszego, czując masakrycznie szybszy puls, przez co nagle odepchnął od siebie szatyna i zaraz zaczął uspokajać oddech, patrząc w martwą przestrzeń. Na jego policzkach już tańczyły naturalne rumieńce, jakie musiał nabyć od ogólnego ciepła w powietrzu, wszak zapowiadała się całkiem przyjemna pogoda na wieczór.

Równie skołowany Jaeger także patrzył gdzieś bezmyślnie, zastanawiając się nad własnym zachowaniem. Dlaczego nie potrafił nad sobą zapanować, jakby był dzikim zwierzęciem, które po prostu rzuciło się na swoją ofiarę... Gorsze jednak było to, że jego ciało wcale nie chciało powrócić do normalnego stanu. Teraz nawet poczuł drżenie całej skóry, a w nim rosła ekscytacja, jaka miała swoje źródło na jego pulsujących po pocałunku wargach. Chłopak oddychał ciężko, ukradkiem spoglądając na starszego i nieco przechylając głowę w bok. Przechodziła przez niego tajemniczo pobudzająca energia, jakby specjalnie płynęła przez wszystkie jego strefy erogenne, na co on nie miał żadnego wpływu.

- Levi... - wyszeptał szatyn z mimowolnym uśmiechem - Chyba znowu...
- Co? - znów spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Wstyd się przyznać, ale... - szybko chwycił dłoń starszego i ułożył na swoim kroczu.
- Eren! - wrzasnął, otwierając szerzej oczy. Chciał zabrać dłoń, ale chłopak mu nie pozwolił.
- Zrób z tym coś... - zaśmiał się niewinnie, jakby oczarowany przy wpół przymkniętych powiekach.
- Ale... - wzdrygnął się, widząc rozluźnioną twarz śniadoskórego - Tutaj?
- Chcesz czekać, aż wróci Zeke? - teraz jego śmiech był bardziej intrygujący przez dominujące w nim podniecenie - Nie wiedziałem, że lubisz takie rzeczy...
- Przestań! - skrzywił twarz w przypływie stresu.

Chłopak przewrócił oczami, po czym szybko odpiął pas mężczyzny, a następnie złapał go mocno, przyciągając prosto na swoje kolana. Brunet zadrżał od tego ruchu, czując pod sobą twardą męskość szatyna przez materiał, o którą niespecjalnie zdołał się otrzeć. Wtedy Eren westchnął ciężko i narwanie, nieco unosząc podbródek do góry przy wciąż do połowy opuszczonych powiekach. Za chwilę bezczelnie uniósł kąciki ust w górę, samemu przyciągając wargi bruneta do swoich, w które zaczął dyszeć, a zaraz i mówić ze zniecierpliwieniem:

- To ty przestań i pozwól mi wreszcie sprawić ci przyjemność - patrzył mu w oczy ze swoim figlarnym zdecydowaniem, jakie onieśmielało starszego.
- Skąd... - wydyszał niepewnie - Skąd wiesz, że tego chcę?
- Jeśli nie chcesz - zabrał ręce i ułożył je gdzieś luźno, a przy tym zadziorny uśmiech nie schodził mu z twarzy - zejdź ze mnie. Zapomnimy o tym, a ja pójdę gdzieś w drzewa załatwić to szybko.

Brunet nie wiedział, co zrobić. W głowie kłębiły mu się myśli, od których można było zwariować, tyle ich było. Tymczasem on wciąż siedział na erekcji szatyna, który dobrze grał rozluźnionego, ale bladoskóry dobrze czuł, jak ten niecierpliwie czeka na uwolnienie się z frustrującego napięcia. Wręcz zaciskał pięści i przygryzał wargę, chcąc nad sobą zapanować jeszcze przez chwilę. Mimo, że trząsł się z oczekiwania, to jednak wciąż z oddaniem czekał na decyzję starszego. Nie miał zamiaru go do niczego zmuszać ani zachęcać, bo uznał, że brunet musi sam do tego dojść. Jednak podniecenie zaczęło się przebijać przez granicę jego samokontroli, przez co w końcu zacisnął mocno dłonie na udach bladoskórego, od czego ten aż napiął mięśnie, wydając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Spojrzał pytająco na chłopaka, ale ten odpowiedział mu swoją typową miną przy ściągniętych brwiach.

Wreszcie Levi zszedł z szatyna, powodując w nim jeszcze większe pożądanie do tego, co jeszcze chwilę temu przyjemnie go przygniatało, aż mu skoczyło tętno. Jednak w tym samym czasie zgrabna dłoń bruneta wylądowała na rozgrzanym karku chłopaka, którego spragnione wargi zostały zamknięte w gorącym pocałunku. Wszystko trwało tak szybko. Zaskoczony Eren ulegle podążał za językiem Levi;a w swoich ustach, kiedy ten już prowadził dłoń młodszego pod swoją bluzę. W tym samym czasie sam pośpiesznie rozpinał swoje spodnie, wzdrygając się od zwinnych palców chłopaka na swojej klatce piersiowej. Ledwo opuścił swoje spodnie i bokserki do kolan, a już wypluł język szatyna, przykładając jego dłoń do swojego krocza. Wtedy także podciągnął górną odzież, odkrywając swoje blade ciało, do którego młodszy przylgnął wargami. Obcałowywał go z pasją i najwyższą namiętnością, jakiej zdołał się kiedykolwiek nauczyć, w czasie, gdy jego ręka dziko sunęła po przyrodzeniu starszego, powodując w nim zadyszkę i nagłe, narwane ruchy, szczególnie, kiedy palcami wędrował jeszcze niżej i niżej. Przy tym wszystkim mężczyzna czuł ogarniające go pragnienie, jakie nadciągało niespodziewanie i bardzo szybko, aż miał widoczne wypieki na policzkach. Sam wystękiwał coś załamanym głosem, kiedy czuł na swoim ciele szaleńczy rytm języka Jaegera, któremu także było ciężko oddychać i jemu kolory na twarzy nie były obce.

Nagle brunet odepchnął go od siebie, a wtedy szybko ściągnął nogawki ubrań z jednej nogi, kiedy już rozpinał rozporek młodszego. Ten mu pomógł, szybko odkrywając swoje nabrzmiałe krocze. Wtedy brunet pośpiesznie wskoczył z powrotem na kolana chłopaka, zaczynając ocierać się o niego, przez co obydwaj zaczęli wzdychać narwanie przy każdym ruchu. Ich płonące ciała także drżały i niemal podskakiwały, a szczególnie skrajnie napalonego Erena, który znowu tracił władzę... Właśnie podporządkowywał się starszemu, ulegając ogromnej fali rozkoszy, jakie zalewało go od stóp do głów. Nie mógł wytrzymać aż odchylił głowę do tyłu, przymykając do końca oczy, kiedy brunet w wykrzywioną od doznań twarzą sięgał do kieszeni młodszego po saszetkę z żelem, którą ten ukradł starszemu, gdy przyszedł go uprowadzić. Uznał, że zawsze musi być przygotowany, a Ackermann nie wiedzieć czemu, miał tego zapas.

Levi rozerwał opakowanie, którego zawartość rozprowadził na drżących palcach, po czym od razu zbliżył się nimi do swojego wejścia. Bez zbędnego zapoznawania po prostu wsunął dwa palce, jakimi rozciągał się w przyśpieszony sposób, a przy tym wyginał ciało w łuk i cicho wyjękiwał drobne odgłosy rozkoszy. Jednak niespodziewanie, mocno odchylił głowę do tyłu, szeroko rozchylając wargi, z których wypadł przydługi, melodyjny stęk, gdy poczuł w sobie dodatkowe dwa palce szatyna poruszającego nimi z jak największą satysfakcją. Levi wypinał się jeszcze bardziej, czując, że jego ciało zyskuje nowe strumienia rozkoszy, bo czuł je w kilku miejscach. Wszystko dlatego, że chłopak jeszcze pieścił jego sutki jedno po drugim mokrymi palcami, a dla większego efektu nawet je lekko ciągnął.

- Ah, Eren... - wystękał drżącym oddechem brunet - Jeśli będziesz to robił dalej, to zaraz dojdę...
- Dojdziesz dzisiaj od mojego chuja, nie palców.

Po czym gwałtownie wyjął z mężczyzny palce oraz zostawił jego tors, a zamiast tego złapał go mocno w biodrach, na których zacisnął palce i wtedy nabił go na siebie. Levi jęknął donośnie, odchylając głowę do tyłu, a szatyn zacisnął wargi, tłumiąc własne reakcje głosowe, do tego zmarszczył brwi, uważnie patrząc na starszego.

Levi zaraz po własnej reakcji rozpoczął narwany ruch, za którym podążał jego szybki i głęboki oddech, z którego przebijały się bezwstydne odgłosy rozkoszy, a przy tym wszystkim mocno zaciskał palce na barkach młodszego tak jak ten niezmiennie na biodrach starszego. Jaeger poruszał ciałem niespokojnie, czując, że ktoś odważnie, a wręcz prawie niebezpiecznie testuje jego wytrzymałość, czemu nie potrafił się oprzeć. Jedynie resztkami sił przygryzał dolną wargę, ale to nie hamowało chłopaka przed jego własnymi dźwiękami satysfakcji.

Chłopak ulegle obserwował równie pobudzonego bruneta skaczącego na nim, a wtedy niespodziewanie uniósł powieki, na ile tylko mógł, czując przypływ nowych emocji. Widząc zaczerwienionego Levi'a, jak ten z wielką determinacją walczy o koniec, poczuł nowy rytm serca. Zresztą wszystko w nim zagrało inaczej, jakby świat się zatrzymał. Wtedy wydyszał, wydobywając z siebie resztki własnego, twardego głosu:

- Kocham cię, Levi.
- Przestań, debilu! - warknął brunet, czując, że jest coraz bliżej.
- Jestem debilem, który cię kocha...

Nagle obydwaj drgnęli. Levi zacisnął powieki, wydobywając z siebie najgłębszy ze stęków, za to Eren otwierał szeroko oczy przy napiętej twarzy, a przy tym rozchylał szeroko wargi, z których wyszło jedno twarde westchnięcie.

Drżący Levi opadł ze zmęczeniem na równie wykończonego chłopaka, dysząc głośno razem z nim. Obydwaj tak jak zawsze próbowali uspokoić tętno, ale Eren nie zamierzał czekać.

- Levi.. - wydyszał niepewnie szatyn - Mówiłem poważnie...
- O czym? - udawał, że nie wie o co chodzi.
- No błagam, nie każ mi tego powtarzać.
- Przecież ty nic nie mówiłeś...
- Przepraszam, że wtedy cię oszukałem.
- Ehh... - westchnął, podnosząc się - To nie o to chodzi... - spojrzał w bok.
- To o co?
- O to, że ja ciebie też... - wciąż patrzył w bok, jakby już speszony.
- Więc w czym problem?
- Związek... - wzdrygnął się z obrzydzeniem.
- Ze mną będzie ci jak w raju - zaśmiał się - Nie jestem nudny, ale to już wiesz.
- Nie chcę, żeby cokolwiek się zmieniało między nami...
- No dobra. Mogę być dalej pajacem, który próbuje ci zaimponować i przychodzi tylko, gdy chce ruchanie.

Brunet aż zaśmiał się, a wtedy i młodszy uniósł kąciki ust w górę:

- Jesteś śliczny, kiedy się uśmiechasz.
- Nie jestem - gwałtownie odwrócił wzrok w bok. Zaraz w ogóle zszedł z chłopaka i zaczął się ubierać - W ogóle to, że mnie kochasz, nie daje ci prawa, by mnie zawstydzać - warknął.
- Och, teraz będę to robił jeszcze częściej. Tak długo aż się we mnie nie zakochasz do tego stopnia, że będziesz chciał ze mną być.
- Debil!
- Ale teraz już tylko twój, Levi.
- Zamknij się.
***

Trójka w końcu dotarła na imprezę, która już trwała w najlepsze. Kiedy Jean zobaczył szatyna, od razu tam podbiegł, wołając:

- Mój przyjacieluuu! - objął go mocno, mówiąc smutno - Co tak długo?
- Widzę, że już było pite... - zaśmiał się Eren, odwzajemniając serdeczny uścisk - Mieliśmy mały problem, ale udało się to jakoś załatwić i jesteśmy...

Blondyn odsunął się od niższego i od razu zaczął lustrować osoby towarzyszące, a wtedy rzekł z zastanowieniem:

- Zeke rozumiem, że cię tu przywiózł, ale Levi...

Wtedy szatyn szybko wyszeptał coś na ucho przyjacielowi, na co ten pokiwał głową z wymownym uśmiechem, a brunet, widząc to zmarszczył brwi z irytacji i z całej siły kopnął szatyna w piszczel, na co ten jęknął z bólu, wykrzywiając ciało:

- Ej no! Za co? - spojrzał na Ackermanna.
- Za twoją brzydką mordę - warknął, idąc sobie gdzieś.

Zeke szybko pożegnał się z bratem i jego przyjacielem, a następnie wrócił do swojego samochodu, zostawiając dwójkę samą. Ci także poszli gdzieś w głąb imprezy, lecz zamiast się bawić, wzięli sobie po butelce piwa i odeszli na bok w cisze miejsce, żeby pogadać.

- Więc - zaczął blondyn, biorąc łyk napoju - mówisz, że jesteś z Levi'em, ale nie będąc z nim?
- No.
- Ale... jak to? - zaśmiał się - I co to ma wspólnego z tym, że tutaj jest?
- Więc to wygląda tak: Ja lubię Levi'a, Levi lubi mnie. Ale nie chce ze mną być. A jest tutaj, bo... - spojrzał w górę z niewinnym uśmieszkiem - Grzecznie go poprosiłem, żeby ze mną przyszedł.
- Rozumiem - pokiwał porozumiewawczo głową - A on z radością się zgodził...
- No właśnie tak było!
- Coś mi mówi, że zapierał się rękami i nogami, a ty go siłą wyciągnąłeś z domu... - zaśmiał się znów.
- Nie no, aż tak to nie...
- Więc co dalej zamierzasz? Trochę to dziwne, ta wasza relacja...
- Kiedy ślub z Mikasą?
- Ej no! - zaprotestował - Dopiero skończyłem osiemnastkę, a ty już chcesz mnie żenić?!
- No, a na co czekać? - uśmiechnął się wrednie - Przecież się kochacie i w ogóle!
- Narazie chodzenie z nią mi wystarczy. Jak będę chciał się oświadczać to nie martw się, będziesz pierwszym, kto się dowie o tym.
- Nawet przed nią samą?
- No stary... - zaciągnął głos - To moja dziewczyna, ale ty jesteś moim przyjacielem. Najpierw muszę się ciebie poradzić, potem będę mógł robić.
- Zawsze krytykujesz moje pomysły - burknął, niby obrażony.
- Ta, ale zanim się zdecyduję na oświadczyny, to może zmądrzejesz...
- Ty chuju!

Szatyn szturchnął wyższego w ramię, kiedy ten się śmiał. Potem dwójka wróciła na imprezę, gdzie spędzili trochę czasu razem oraz z innymi. W końcu jednak Eren zmęczył się, a wtedy postanowił poszukać Levi'a, jaki sobie gdzieś uciekł, nie zważając czy Eren będzie się o niego martwić, czy nie. Ale chłopak wcale tego nie robił, bo wiedział, że brunet jest dużym chłopcem, a poza tym nic złego nie może mu się stać u Jeana. A nawet gdyby, ten umie się doskonale obronić, więc pełny luz.

Jednak szatyn wcale nie musiał długo szukać, ponieważ znalazł go dokładnie tam, gdzie domyślał się, że ten pójdzie, a dokładnie na dach, gdzie rodzice Jeana prowadzili ogród. Było tam cicho i pięknie, dlatego Eren wiedział, że bladoskóry znajdzie sobie miejscówkę właśnie tam.

Chłopak szybko podbiegł do stojącego przy krawędzi bruneta, a wtedy objął go od tyłu, mówiąc mu ciepło do ucha:

- Czemu się nie bawisz, kochanie?
- Nie mów do mnie tak - warknął brunet.
- Przepraszam, słodziaku - uśmiechnął się.
- Jeszcze raz, a...
- A co? - sprawnie go odwrócił przodem do siebie, a wtedy spojrzał mu w oczy pewnie.
- A... - zmarszczył brwi w niepewności, zawieszając się w spojrzeniu chłopaka.
- A dasz mi buzi, tak?
- Nie dam! - ze złości odrzucił wzrok.

Wtedy chłopak sprawnie chwycił ciepły policzek starszego, a przy tym i jego dłoń, wsuwając palce między jego palce. Jeszcze spojrzał przelotnie w oczy bruneta, po czym uśmiechnął się i pocałował go czule w czoło. Lecz korzystając z nieuwagi Ackermanna, zaraz zniżył wargi, prosto na jego usta, które objął swoimi, a mężczyzna wcale go nie odrzucał, za to odwzajemniał. Nawet, kiedy młodszy wsunął mu język w usta...

Po dłuższej chwili Eren skończył, a wtedy oderwał się od zawstydzonego bruneta. Ten natychmiast odwrócił się z powrotem, spoglądając na widok na dole. Wtedy chłopak kontynuował dokuczanie starszemu, ponownie zbliżając usta do jego ucha, a wtedy rzekł cicho z niewinnym uśmieszkiem:

- Jednak mi dałeś buzi.
- Sam sobie wziąłeś - burknął.
- Ja tylko biorę to, co moje.
- Jak sobie kupisz.
- Nie stać mnie - zaśmiał się - Na ciebie nie wystarczy żadnych skarbów tego świata.
- Za to ciebie kupić jest cholernie łatwo.
- No, mało wymagam. Wystarczy, że powiesz - przybrał specjalny ton - ,,kocham cię, Eren''.
- Nie kocham! - zmarszczył brwi.
- Spokojnie, jeszcze pokochasz... Poczekaj tylko - mówił z pełną powagą i pewnością.
- W twoich snach.
- W moich snach mówisz bardziej wulgarne rzeczy.
- Eren!
- No co? - zaśmiał się - Jestem szczery. To nie moja wina, że mam o tobie fantazje. Mogłeś być jakiś gorszy czy coś...
- Robię wszystko, żebyś się ode mnie odczepił.
- A, to... Widzisz, chyba tak działa zakochanie.

Brunet przewrócił tylko oczami, a Eren czekał na odpowiedni moment, aż skradł mu kolejny pocałunek w policzek, co oburzyło bruneta na tyle, że chłopak zaczął uciekać przed goniącym go wściekłym Levi'em. Finalnie obydwaj wylądowali w jakimś wielkim krzewie, co niesamowicie rozśmieszyło Erena i nie mógł się uspokoić. Dopiero silny cios bladoskórego w brzuch zmusił go do większej powagi.

Koniec. __________________________________

Patreon: patreon.com/user?u=81889227

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top