XXXII
Eren obudził się, leniwie rejestrując otoczenie, jeszcze tuląc się do wielkiej poduszki, która teraz była wyjątkowo przyjemna w dotyku. Dlatego też chłopak zaraz wtulił się w nią mocniej, automatycznie opuszczając powieki, a przy tym westchnął krótko.
Nagle jego ciało podskoczyło na dźwięk masakrycznie głośnego budzika aż gwałtownie otworzył oczy. Chwilę analizował godzinę, po czym wstał w pośpiechu i zaczął szukać ubrań, które równie szybko zakładał. Ledwo wsunął beżowe spodnie, a już wziął się za jakąś koszulkę, a na to bluzę. W takim stanie, z plecakiem na jednym ramieniu, wybiegł z pokoju, a potem ze schodów, trafiając do przedpokoju.
Kiedy chłopak pośpiesznie zakładał buty, podeszli do niego rodzice. Grisha chwilę spoglądał na syna, po czym rzekł z lekką konsternacją:
- Zaraz spadną ci spodnie.
- Co?! - skierował na niego zaskoczony wzrok.
- Masz rozpięte spodnie, Eren... - westchnął.
- Co, kurwa?! - warknął, spoglądając na swój rozporek, który od razu zaczął zapinać.
- Eren! - skarciła go oburzona matka - Nie mów tak brzydko!
- No przepraszam! - spojrzał na nią ze skołowaniem - Ale jestem zdenerwowany, bo się spóźniłem...
- Gdybyś nie wracał po nocy to byś się nie spóźnił... - warknął pod nosem Grisha.
- Co? - Carla zmarszczyła brwi, patrząc na męża ze zmartwieniem.
- Yy... - mężczyzna otworzył szerzej oczy, drapiąc się w kark. Zaczął wymyślać na poczekaniu - Miałem na myśli, że zamiast spać, chodził gdzieś po domu...
- No właśnie! - Eren zaśmiał się z zakłopotaniem w głosie - Dokładnie tak było! Ale byłem głodny, wiesz, mamo...
- Dobrze, dobrze - westchnęła, kręcąc głową z politowaniem, po czym zmieniła temat - Wróć dzisiaj do domu zaraz po szkole.
- Po co?
- Mamy dzisiaj ważne spotkanie rodzinne, na którym musisz być.
- A kto przyjdzie?
- Niewiele osób, ale na przykład... - szatyn jej przerwał.
- Dobra, dobra, wiem... - przewrócił oczami - Idę i nie wiem kiedy wrócę.
- Eren - warknął Grisha.
- Dobra, wrócę po szkole. Nara.
Szatyn postanowił, że dzisiaj pójdzie do szkoły pieszo, szczególnie, że była taka ładna pogoda. Taka ładna, że można by zaprosić Levi'a na randkę. Eren uśmiechał się, myśląc o tym, a kiedy to pojął, otworzył szerzej oczy i zawstydził się przed samym sobą, co z kolei wywołało w nim szok. Zmarszczył brwi, nie chcąc zaakceptować własnej reakcji. Zresztą czemu miałby zapraszać bruneta, jakby ten znaczył dla niego coś więcej... Wciąż łączyła ich jedynie relacja czysto fizyczna, a Levi sam nie mówił o niczym więcej. Bo przecież on był starszy i to on powinien wyciągać pierwszy rękę, to on miał być tym poważniejszym w kwestii ich znajomości. Dlaczego niby Eren miał to robić... Przecież mu Ackermann imponował tylko własnym ciałem, które lubił dotykać i przez które chciał być dotykany. Co takiego mężczyzna miałby mieć w sobie, żeby ktoś taki jak Eren Jaeger lubił go bardziej niż resztę swoich łóżkowych przygód. Wprawdzie brunet przestał być zwykłą przygodą, bo oni weszli w dłuższą przyjaźń, z której żaden nie zamierzał się wycofać. A co, jeśli Levi dawał mu znaki, że może śniadoskóry jest mu już trochę bliższy, tylko Eren tego nie zauważał, skoncentrowany na sobie... A zresztą, nadal go to nie obchodziło. On nie oczekiwał od mężczyzny niczego poza seksem ani nie planował się zakochiwać. Nigdy tego nie czuł i nie zamierzał czuć, a na pewno nie do Levi'a. Ten mu się faktycznie podobał, ale nie na tyle, aby chłopak miał mu oddawać serce.
Mimo wszystko te myśli drażniły Erena i nie mógł się ich pozbyć, dlatego też chodził naburmuszony i wściekły. Ciągle zastanawiał się nad słowami ojca, nad własnymi uczuciami, a do tego wciąż gdzieś tam przewijał mu się sam Levi. Szatyn nie wiadomo dlaczego, zaczął wspominać każdy z ich stosunków wraz z szczegółami. W głowie ciągle odtwarzał każdy jęk bezbronnego Levi'a, który tak dojrzale przeżywał wszystko, co czuł przez młodszego. Pamiętał każdą jego minę, a przede wszystkim to ciągłe niezadowolenie na twarzy, jakie w pewnym stopniu rozczulało chłopaka. Widząc to, miał ochotę albo jeszcze bardziej wkurzać bruneta, albo zamieniać naburmuszenie na radość, jaką nie pamiętał, czy kiedykolwiek widział u mężczyzny. Jednak w jego fantazji uśmiech Levi'a był warty więcej niż wszystkie rzeczy, które chłopak posiadał. Z kolei na tę myśl, poczuł przypływ ambicji, a oczy niemal mu zabłyszczały z pragnienia uszczęśliwienia Ackermanna. Zaraz znowu zmarszczył całą twarz w złości, że w ogóle myśli o takich rzeczach. Warknął sam do siebie, zabraniając sobie myśleć o Levi'u i rzeczach związanych z tym...
W szkole Jaeger nie uważał na lekcji, zresztą rzadko kiedy to robił. Jednak teraz był kompletnie we własnym świecie, uważając na to, gdzie krążą jego przemyślenia. Starał się zwracać uwagę na wszystko inne, co nie kojarzyło mu się wiadomo z czym. Tak bardzo się tym przejął, że nawet zmienił wyraz twarzy na bardziej neutralny, tym samym uspokoił się.
Jean zauważył, że z Erenem dzisiaj nie do końca jest wszystko w porządku, dlatego też od razu spytał:
- Co jest, stary?
- Co? - szatyn spojrzał na niego zaskoczony - A nie, nic. Co miałoby być niby?
- Widzę, że coś jest. Znam cię.
- Zajmij się swoją Mikasą, dobra? - niespodziewanie warknął, marszcząc brwi.
- Ej - zaśmiał się - Spokojnie, Eren... Serio, co się stało?
- Przecież mówię, że nic!
- Gdyby było nic, miałbyś wyjebane. A ty wyraźnie nie masz wyjebane... Chyba wiem, o co ci chodzi...
- Tak? To mnie oświeć, bo ja najwyraźniej nie wiem!
- Wkurzasz się, bo myślisz o Levi'u... - uśmiechnął się.
- Co?! - wyśmiał go - W życiu!
- Eren - spojrzał na niego, uśmiechając się z politowaniem - Myślisz, że nie wiem, jak to jest być zawstydzonym, bo jest się zakochanym?
- Pojebało cię! - warknął jeszcze głośniej - Ty się chyba zmówiłeś z moim ojcem! Obydwu was pojebało!
- Czyli nie tylko ja to zauważyłem...
- Coś sobie wymyśliliście, nie wiadomo skąd...
- Gdzie wczoraj byłeś? Chociaż patrząc na twoją szyję to...
- Co cię to bchodzi? - burknął pod nosem.
- Przecież wy już zachowujecie się jak para...
- Nie! - wściekł się.
- Nie wiem komu chcesz mydlić oczy, Eren, ale ja jestem twoim przyjacielem, widzę, co się z tobą dzieje - teraz wyznał szczerze i poważnie.
- Ja... - chwilę wykrzywiał twarz, po czym jęknął przeciągle z rezygnacją - Ja nie chcę..!
- Spokojnie, stary... - objął go po przyjacielsku i poklepał po ramieniu - Każdy musi przez to przejść prędzej czy później... Wiesz, mogłeś trafić gorzej... Przynajmniej zakochałeś się w porządnym człowieku, a nie w jakimś frajerze jak Floch... - westchnął.
- Nawet tak nie mów!
- Przepraszam... - zaśmiał się - Ale to prawda. Nie wypieraj tego, to może nie będziesz tak tego przeżywał.
- Przecież ja nic nie przeżywam! - nagle wyśmiał go - I nie pocieszaj mnie, bo nie ma takiej potrzeby!
- Przecież...
- Daj spokój! Już mi przeszło!
Jean tylko patrzył na szalonego szatyna, kręcąc głową. On wiedział jak jest i Eren też wiedział, ale nie chciał się z tym pogodzić. Za to blondyn nigdy nie pomyślałby, że jego przyjaciel tak będzie przeżywał zwykłe zakochanie. W końcu chłopak zaliczył tyle łóżek, że mógłby spokojnie otworzyć sklep z meblami. Miał za sobą różnych ludzi, starszych od siebie, młodszych, o różnej pozycji społecznej i wiele, wiele innych. Kto by pomyślał, że ktoś taki przejmie się stanem podobnym do chwilowego zachwytu drugą osobą, chociaż to trwało dłużej... Ogólnie powinno to być przyjemne, ale szatyn wypierał uczucia, dlatego męczył się...
Po lekcjach Eren zgodnie z prośbą rodziców, od razu ruszył do domu, a zanim tam dotarł, prowadził ze sobą dialog, w którym przekonywał siebie, że wszyscy się mylą, a jego nawet już nie obchodzi Levi i chyba nawet przestanie się z nim spotykać.
Chłopak stał już przed drzwiami, które zaraz otworzył, będąc w świetnym humorze. W końcu przyszedł na spotkanie rodzinne, a to wiązało się z rodzinnym obiadem, czyli dużo jedzenia. A chłopakowi apetyt dopisywał, więc dobrze się składało.
Kiedy Eren zdejmował buty, już słyszał rozmowy dochodzące z salonu, gdzie przygotowano ucztę na wielkim stole. Zaraz ostrożnie wyjrzał zza winkla, żeby szybko ocenić, kto przyszedł i jak ma się zachować. Chociaż tak naprawdę to nie miał za bardzo ochoty z nikim rozmawiać, wolał napychać usta różnymi ciekawymi potrawami. Jednak w jednej sekundzie jego plan został pogrzebany. Eren ledwie spojrzał, a jego wzrok natychmiast wylądował na gościu wyjątkowym. Serce zaczęło bić mu szybciej, a on otworzył szerzej oczy, czując obezwładniające go uczucie gorąca, chociaż skórę miał niemal lodowatą.
- O kurwa... - wyszeptał sam do siebie.
W jednej chwili zmienił się w definicję stresu, co musiał natychmiast jakoś odreagować. Z pozoru spokojnym krokiem wszedł do salonu, uśmiechając się grzecznie do matki Levi'a, a przy tym pochylił lekko głowę w geście powitania. To samo zrobił w kierunku dziadków. Na szczęście rodzice musieli coś załatwiać w innym pokoju, bo przy stole nie siedzieli... Chłopak starał się iść jak najluźniej, a przy tym pewnie jak na niego przystało, przy czym plan miał oczywisty. W tym wszystkim najbardziej starał się nie patrzeć na Levi'a, który jak na przekór, stale obserwował chłopaka z tym swoim uważnym spojrzeniem. Brunet widział na twarzy szatyna dziwne skupienie zlane z poczuciem zagrożenia, więc tym bardziej był pewny, że młodszy Jaeger coś kombinuje.
Właściwie to Eren improwizował, nie miał większego planu realizacji. Wiedział, że czas leci, a on musi działać, bo w każdym momencie może stracić okazję. Nagle do salonu wszedł Zeke, który miał w telefonie jakąś nowinkę, jaką musiał koniecznie się podzielić z innymi. Także wszyscy teraz skupili uwagę na blondynie, a śniadoskóry wiedział, że to ten moment... W przeciągu kilku sekund chwycił mocno butelkę alkoholu chłodzoną w srebrnym wiaderku i schował ją za bluzę, ledwo powstrzymując reakcję na zimne szkło blisko jego skóry, po czym równie szybko i sprytnie niczym ninja opuścił salon. Natychmiast pobiegł do pokoju, modląc się w duchu o to, aby nie spotkać rodziców, a szczególnie Grishy, który najprawdopodobniej domyśli się, co kombinuje Eren.
Ale udało się. Chłopak wbiegł do swojego pokoju, który zaraz zamknął, opadając plecami o drzwi i zsunął się na podłogę. Pośpiesznie wyjął spod bluzy butelkę, którą w tym samym tempie otworzył i wreszcie wziął mocny łyk, po czym westchnął gardłowo, spoglądając na etykietę butelki ze zmarszczonymi brwiami:
- Ja pierdole, jakie to mocne...
Za chwilę wziął kolejny łyk, a raczej kilka za jednym razem, mocno uruchamiając przy tym swoją grdykę. Nie żałował ani kropli, lał w siebie bez opamiętania, jakby naprawdę chciał utopić własne uczucia w z pewnością drogim alkoholu. Nie zwracał za bardzo uwagi na smak, bo nie o to mu chodziło. Nie planował się upić, ale na pewno nie zamierzał pozostać zupełnie trzeźwym. I nie zważał na to, że właśnie jest rodzinne spotkanie, gdzie są dziadkowie i pani Ackermann, na której powinien wręcz robić dobre wrażenie. Szczególnie po akcji z rysunkiem na tablicy. Ale on miał to wszystko gdzieś w tym momencie. Nic innego się nie liczyło, tylko to, aby nie reagować na obecność bruneta.
W końcu Eren skończył z połową płynu w sobie, a druga pozostała jeszcze w szklanej butelce. Chłopak ze zmęczeniem przechylił głowę w bok, odkładając butelkę gdzieś w pobliżu. Kiedy magiczny eliksir przechodził przez jego ciepłe i nieco mokre ciało, przejmując nad nim kontrolę, Jaegerowi zachciało się płakać, ale jednocześnie śmiać. Sam nie wiedział, co ma robić... Dopiero teraz pojął, że pod wpływem alkoholu mógł być jeszcze bardziej szczery w uczuciach, przez co mógłby także niechcący wyznać za dużo i to niekoniecznie przed osobami, które powinny wiedzieć...
Nagle usłyszał pukanie do drzwi, przez co serce zabiło mu szybciej, a on podniósł powieki wyżej, czując uderzenia stresu, chociaż tak bardzo chciał się go pozbyć. Mimo to, niepewnie wstał i otworzył, starając się jak najbardziej utrzymać równowagę. Na jego nieszczęście, przed nim stał Grisha, który już nawet nie złościł się na niego, tylko spoglądał z politowaniem, co coraz częściej miał w zwyczaju. Widząc swojego syna, od razu stwierdził:
- Piłeś.
- Tak.
- Masz szczęście, że to nie była ostatnia butelka i udało się ją dorzucić bez zamieszania - rzekł z cierpliwością, po czym zabrzmiał już jego twardszy głos - Mogłeś zaczekać aż wszyscy wyjdą.
- Nie zrozumiesz! - warknął, marszcząc brwi.
- Też byłem młody, Eren - westchnął - Naprawdę rozumiem, że masz teraz swoje miłosne problemy, ale... - chłopak mu przerwał.
- Nie zakochałem się!
Po czym wyminął mężczyznę, kierując się na schody. Grisha tylko obejrzał się za synem, kręcąc głową. Tymczasem chłopak ostrożnie szedł po schodach, marszcząc brwi, chcąc samemu sobie udowodnić, że wcale nie jest taki pijany... Lecz kiedy zaczął iść w stronę salonu, zakręciło mu się w głowie, przez co chwilę szedł aż runął na podłogę wraz z wielkim hukiem. Lecz nie poddał się i równie szybko wstał, po czym znów zaczął iść.
W salonie wszystkie oczy zostały zwrócone na niego, ale on tylko podszedł do stołu i ciężko opadł na krzesło, którego ledwo nie zniszczył. Bez żadnego słowa wytłumaczenia i z naburmuszeniem na twarzy zaczął brać jedzenie na swój talerz, ale wszystko znikało w mgnieniu oka. Zdezorientowani goście przez chwilę jeszcze obserwowali każdy ruch najmłodszego, po czym zajęli się swoim jedzeniem.
W międzyczasie wrócił Grisha i od razu usiadł obok żony, po czym szybko i krótko wytłumaczył jej na ucho, co się stało z ich synem. Carla zrobiła zmartwioną minę i bez przemyślenia spytała z troską:
- Wszystko dobrze, Eren?
- Nie jestem zak... - ugryzł się w język, czując zalewającą go kompromitację - Nie jestem pijany! - po czym kontynuował zachłanne spożywanie dań.
Chłopak nie miał za bardzo świadomości, że właśnie siedzi obok osoby, przez którą się upił. I nigdy by się tego nie domyślił, gdyby nie kaszlnięcie, od którego przeszły go dreszcze. Kątem oka spojrzał obok, a wtedy wpadł w panikę, od której w jego oczach zatańczyło przerażenie. Tym samym poczuł, że się zaczął pocić bardziej niz wcześniej.
- Ale się zrobiło gorąco, co? - zaśmiał się niepewnie, wietrząc wnętrze bluzy. Zaraz wstał, oznajmując - Muszę na chwilę odejść, ale zaraz wrócę, przysięgam!
Już miał iść, kiedy niechcący jego wzrok zetknął się ze wzrokiem Levi'a. Wprawdzie brunet spoglądał na niego z podejrzeniem, ale Eren widział tylko niewinność i czystość, jakie onieśmielały go jeszcze bardziej. Chwilę wymieniał uważne spojrzenie, po czym gwałtownie odwrócił ciut zirytowany wzrok i odszedł już pewniejszym krokiem. Nie zdążył zauważyć, że ten ruch z jego strony spowodował, że brunet sam spojrzał w dół z jakimś smutkiem. Nagle brunet przestał jeść, a zaczął skubać widelcem w jedzeniu, chociaż wcześniej też z jakiegoś powodu nie miał za bardzo apetytu.
Minęło jakieś dziesięć minut, a wszyscy już w tym czasie pojedli i popili, rozmawiając na wiele tematów, ale Levi nie chciał mówić za wiele. Właściwie już od jakiegoś czasu siedział trochę przygnębiony, za to wszystkim tłumaczył, że ma po prostu zły dzień. Uwierzono mu, bo takie zachowanie wcale nie uchodziło za dziwne w jego przypadku. Jednak nikt nie wiedział, przez co tak naprawdę Ackermann przeżywa akurat taki stan... A właściwie to mężczyzna czuł się całkiem dobrze, dopóki nie przyszedł Eren i nie zrujnował mu całego humoru. Kiedy brunet tylko zobaczył tego pajaca, od razu dotknął tej części siebie, jakiej nie chciał nigdy więcej rozbudzać. Ledwo zasypał miejsce po Erwinie, a tuż obok już hodował nowy dół, w którym miałyby kiełkować uczucia do Erena. Levi czuł do chłopaka coś więcej i wiedział o tym, ale nie chciał tego mówić... Nie chciał znowu przechodzić przez tę samą drogę. Szczególnie, że szatyn był młody, jeszcze nawet nie skończył szkoły... Mógł zmieniać zdanie tysiąc razy, a na pewno nie planował niczego poważnego. Za to Levi potrzebował kogoś dojrzałego i kogoś, kto mógłby mu zapewnić ognisko domowe. Eren sprawiał wrażenie silnych ramion, w których można się schować, ale Ackermann nie mógł mu zaufać na tyle, aby ujawniać przed nim tak poważną sprawę. Zresztą to była jakaś głupota i sam siebie za to karcił. Jak mógł zakochać się w jakimś głupim licealiście, który nawet nie wiedział jeszcze, co chce robić w życiu... Wprawdzie Eren wiedział doskonale, czego chce w tej kwestii, ale nigdy nie rozmawiali o tym za bardzo, więc skąd brunet miał wiedzieć... Z drugiej strony, skąd szatyn brałby taką sprawność fizyczną jak nie z tańca...
Ale cała sprawa była idiotyczna, wszak Jaeger dzisiaj już mu dał wyraźnie do zrozumienia, kim starszy dla niego jest. Zimny wzrok śniadoskórego oznaczał wiadomą rzecz, a Ackermann musiał to akceptować. W końcu nie mieli nawet żadnej umowy, a na pewno nic ich nie zobowiązywało... Obydwaj robili to z własnej woli za zgodą tego drugiego i nie było żadnej gwarancji na wypadek nieprzewidzianej sprawy. Na szczęście nie mogli wpaść, ale nikt nie mówił, że spędzanie ze sobą czasu nie odbije się na ich uczuciach, a na uczuciach Levi'a na pewno się odbiło...
Nagle wrócił Eren już w bardziej ogarniętym stanie, przy czym musiał po drodze zgubić bluzę, bo teraz miał na sobie białą koszulkę. Grisha tylko spojrzał na syna kątem oka, a od razu poczuł zażenowanie, co przeszło na jego twarz, ale próbował być dyskretny. Tymczasem Carla ostrożnie wstała i delikatnie odciągnęła syna na bok, gdzie wyszeptała mu na ucho:
- Eren, spodnie.
Chłopak szybko spojrzał w dół, a wtedy bez opanowania wrzasnął:
- No kurwa! - zmarszczył brwi, szybko zapinając rozporek.
- Eren! - matka spojrzała na niego ze złością - Co cię dzisiaj ugryzło? Cały dzień chodzisz jakiś naburmuszony...
- Przecież tata ci wszystko powiedział - warknął, robiąc minę małego chłopca, przy czym skrzyżował ręce na torsie.
- Powiedział tylko, że to ty zabrałeś tę butelkę ze stołu i wypiłeś połowę, dlatego teraz taki jesteś...
- Co? - spojrzał na nią zaskoczony - Czyli nie powiedział ci, że... - ugryzł się w język.
- O czym?
- O tym, żee... Pokłóciłem się z nauczycielem!
- Znowu? - zmarszczyła brwi - No dobrze, porozmawiamy o tym później. Teraz wróćmy do gości i postaraj się być grzeczny i miły - poklepała go po ramieniu.
- Dobra!
Eren wrócił do stołu, siadając niczym pan i władca, na co Levi otworzył szerzej oczy, czując blisko siebie obecność chłopaka. Aż płochliwie odsunął krzesło, żeby być trochę dalej od młodszego, ale ten natychmiast zwrócił na to uwagę. Spojrzał na mężczyznę, marszcząc brwi ze zdziwienia, po czym chwycił kawałek siedzenia od krzesła i przysunął z powrotem, a może i jeszcze bliżej siebie, na co Levi zareagował skołowaniem. Mimo to zmarszczył brwi z zawziętością i postanowił znowu się odsunął, ale nie wychodziło mu to, bo chłopak trzymał za mocno, jeszcze zablokował krzesło własną nogą. Przy tym patrzył gdzieś przed siebie lub w talerz, a na pewno nie na bruneta.
Ackermann spojrzał śniadoskóremu w twarz z irytacją, a wtedy zauważył, że ten sam marszczy brwi oraz przygryza wargę, jakby aktualna sytuacja także mu działała na nerwy. Prawdą było to, że Eren nie chciał, żeby brunet nagle dystansował się, jakby byli już wrogami. Zresztą czemu mężczyzna miałby go tak traktować, jeśli ten nie dał mu ku temu żadnych powodów. Nie powiedział głośno, że to przez Levi'a zachowuje się jak baran, który nad sobą nie panuje...
Nagle Carla wstała, stukając w kieliszek, na co wszyscy skupili na nią uwagę, nawet Eren i Levi. Kobieta uśmiechnęła się życzliwie i zaczęła:
- Dobrze, nadszedł czas, aby wam coś powiedzieć. Niektórzy mogli się już tego domyślać od dłuższego czasu, ale dzisiaj powiem wam to oficjalnie. Kuchel została moją wspólniczką i od teraz razem będziemy projektować! Do tego jutro lecimy wszyscy do Francji na nasz pierwszy pokaz mody!
- Co?! - wrzasnęli Eren i Levi jednocześnie.
- To dlatego zaprosiłaś panią Ackermann wraz z jej synem... - rzekła babcia Erena i Zeke'a.
- Od dawna się znamy z Ackermannami, są nam prawie jak rodzina - zaśmiała się Carla, spoglądając na męża.
- No tak, Levi jest jednym z moich najlepszych uczniów... - przyznał mężczyzna z szacunkiem.
- Czy on w ogóle ma czas na naukę... - rzekła starsza kobieta z dezaprobatą, spoglądając uważnie na bruneta.
Ten z początku nie rozumiał uprzedzenia kobiety wobec niego i uznał, że po prostu stare baby tak mają, ale zaraz otworzył szerzej oczy, czując ogarniający go wstyd, aż odruchowo, nerwowo przejechał dłonią po ciekawie ozdobionej szyi. Eren nie mógł się powstrzymać i uniósł kąciki ust w górę, widząc reakcję starszego. Ale tutaj zaśmiała się Kuchel, wyjaśniając z życzliwością:
- Levi to młody chłopak. To normalne, że ma życie towarzyskie i się bawi zamiast tylko siedzieć z nosem w książkach. Nawet się cieszę, bo już myślałam, że nigdy się nie wyrwie z tej nauki...
- Mój wnuk nie lepszy... - tutaj babcia skierowała wzrok na szatyna, który spojrzał na nią, jakby ta posądzała go niesłusznie, bo on jest tylko niewinnym chłopcem.
- Co ja niby robię? - spytał Eren z wyrzutem.
- Obydwaj mają tylko głupoty w głowie... - westchnęła kobieta, machając ręką - Dobrze, że Zeke wyrósł na ludzi. On nigdy nie miał czasu na takie rzeczy...
Na te słowa Levi zmarszczył brwi ze zdziwieniem, za to blondyn zachłynął się piciem, a Eren uśmiechał się wymownie, widząc reakcje dwójki. Jednak nie wszystkim podobała się krytyka kobiety akurat wobec szatyna, dlatego też Grisha za chwilę rzekł z pełną powagą:
- Eren doskonale tańczy. Od dziecka był ruchliwy, szczególnie przy muzyce.
- Co to za zawód, tancerz... - odpowiedziała z wyższością - To niepoważne. Jak z tego wyżyć...
- Znam swoich synów i wiem, że obydwaj poradzą sobie w życiu - westchnął z cierpliwością, która była teraz mocno testowana przez kobietę - Nawet Eren, który robi dużo głupich rzeczy, ale tak naprawdę nie jest głupi, tylko uparcie szuka wrażeń. Ale kiedyś mu przejdzie i wtedy, nie martw się - uśmiechnął się do niej ze sztuczną życzliwością - nie zginie. Tak samo jak Zeke, który jest zaradny i wie co robi.
Ciemnowłosa odpowiedziała mu tylko jakimś cynicznym westchnięciem, ale już nie odzywała się. I dzięki Bogu, bo Grisha ledwo ją znosił. Ogólnie jej nie lubił, a gdy ta zaczynała prawić swoje morały, wtedy już totalnie wariował. Ocenianie Erena było tylko pretekstem, bo ona zawsze sobie znajdywała jakiś cel, ale tym razem przesadziła. Jaeger wiedział, że Eren ma swoje za uszami, ale w żaden sposób nie zasługiwał, żeby jakaś stara krytykantka mu mówiła, co ten ma robić i czy w ogóle robi to dobrze. Zresztą wcześniej też tak gadała mężczyźnie, ale ten już wyrobił sobie mechanizm obronny na nią, za to szatyn był młodym chłopakiem, którego coś mogło mimo wszystko ruszyć mocniej i jego ojciec o tym wiedział. Naturalnym odruchem było, że chciał go bronić. Doceniał każdego z synów i w nich wierzył, ale kobieta uderzyła akurat w młodszego, więc ten musiał stanąć w jego obronie. A Eren z początku faktycznie zmarszczył brwi w irytacji, słysząc zarzuty w swoją stronę, ale szybko się uspokoił, czując wsparcie ojca i aż uśmiechał się znacząco, widząc, że jego babcia traci na sile słowa, gdy pan domu jej odpowiadał.
- Eren, gdzie twój kluczyk? - nagle spytała Carla z uśmiechem - Nigdy nie chcesz powiedzieć, od czego jest...
- Znudził mi się! - oznajmił narwanie, odpowiadając uroczym uśmiechem, a speszony Levi automatycznie ułożył dłoń w miejscu, gdzie pod ubraniem znajdował się kluczyk.
Tymczasem Zeke od jakiegoś czasu obserwował dwójkę, ale tak dyskretnie, żeby nikt nie nabrał podejrzeń. A szczególnie Levi, który mógłby to źle odebrać, a przecież Zeke nie miał zamiaru nigdy więcej użerać się z tym jakże uroczym i słodkim brunetem. Jednak mimo wszystko zauważył, że między jego bratem a byłym istnieje jakaś dziwna atmosfera, w której ci żyli z dala od innych. W pewnym sensie, nie widzieli świata poza sobą. Blondyn aż uśmiechnął się, widząc jak ci dwaj wymieniają gniewne spojrzenia i odpowiadają sobie na zaczepki, a kiedy jeden z nich nie patrzył, drugi spoglądał na pierwszego z nieoczywistą przyjemnością.
Nagle brunet drgnął i od razu spojrzał z wyrzutem na chłopaka obok siebie, kiedy poczuł, że ten obejmuje dłonią jego kolano. Eren tylko posłał mu krótki, niewinny uśmiech, po czym przerzucił wzrok gdzieś indziej, włączając się do rozmowy reszty. Specjalnie pochylił się tak, aby wyglądało to na naturalne, a jednocześnie, aby ukryć ruch swojej ręki. W tym czasie zaczął powoli jeździć po udzie bruneta, gniotąc je zdecydowanie w dłoni, od czego niższy niespodziewanie podskakiwał, gdy tylko poczuł mocniej palce chłopaka. Czynność wyraźnie go stresowała i denerwowała, dlatego automatycznie wykrzywił twarz w złości i próbował odciągać dłoń chłopaka, ale nieskutecznie. Nawet go uderzał dyskretnie, ale to nijak nie działało, a ten był coraz bliżej wrażliwej strefy, od czego oddech starszego przyśpieszał, a na twarzy już miał lekki zarys wypieków.
Szatyn nie odpuszczał, aż wylądował na kroczu Levi'a, o które zdecydowanie pocierał dłoń. Ten aż napiął mięśnie i zacisnął dłoń w pięść, czując, co się z nim dzieje. Nagle oznajmił niespokojnym głosem, który próbował jak najbardziej opanować:
- Zaraz wracam! - po czym wstał i czym prędzej opuścił salon.
Levi chciał się jak najszybciej schować, dlatego też uciekł do kuchni, gdzie akurat nikt nie grasował. Tam od razu zauważył na blacie całą paczkę papierosów, skąd wyjął jednego w przypływie chwili. Zaraz znalazł także zapalniczkę, dzięki której zapalił, od razu zaciągając się.
Stanął przy otwartym oknie, przy którym brał bucha jednego po drugim szybko i narwanie, czując jak jego nerwy walczą z opanowaniem. To wszystko go przerastało. Był na oczach tylu ludzi, siedziała tam nawet jego własna matka, która domyślała się, co jej syn robi... Miał tyle chwil, w których wszyscy mogli się wszystkiego dowiedzieć, a ten pajac tylko dalej kusił los... Nagle zachciało mu się zabaw pod stołem, a wcześniej tak ohydnie olewał starszego. Ackermann nie wiedział już, co ma myśleć... Czemu szatyn tak lekką ręką mieszał jego uczuciami bez żadnych konsekwencji, jakby mógł robić co chce...
Nagle brunet usłyszał kroki, dlatego czym prędzej zgasił papierosa i wyrzucił przez okno, ostatni raz wypuszczając z ust dym, do tego jeszcze poruszał ręką narwanie, jakby to miało coś zmienić. Tymczasem przez drzwi przeszedł szatyn z jednoznacznym uśmiechem, a w rękach miał brudne talerze. Szybko je odstawił, po czym od razu stanął przed brunetem, opierając dłonie na blacie po dwóch stronach jego bioder. Zdenerwowany mężczyzna patrzył w bok, marszcząc brwi, jakby wcale nie zauważył obecności chłopaka. Za to Eren przez chwilę przyglądał się twarzy starszego z tym swoim wymownym uśmieszkiem, po czym spytał:
- Co, palimy sobie?
- Wcale nie...
- Daj spokój, widziałem - zaśmiał się.
- Gdybym nie zapalił, to bym zwariował... - westchnął.
- Przecież ty nie palisz.
- Zobaczyłem, zapaliłem. Rozumiesz?
- Ojej, nieładnie kraść, maluszku, wiesz? Aż tak cię już zdemoralizowałem, że robisz takie niegrzeczne rzeczy? Znam inne niegrzeczne rzeczy, w jakich sprawdziłbyś się lepiej...
Brunet tylko westchnął, przewracając oczami, a wtedy chłopak niewiele myśląc musnął zmysłowo dolną wargę bruneta, po czym przesunął się niżej, docierając do szyi młodego mężczyzny, który w reakcji na czułe pieszczoty westchnął głęboko, mrużąc oczy, a przy tym ułożył dłoń na ciepłym karku młodszego, po którym delikatnie sunął. Jednak po dłuższej chwili szatyn przyznał:
- Ale śmierdzisz tymi petami...
- A ty wódą - westchnął z niezadowoleniem.
- Ja już wytrzeźwiałem, skarbie - zaśmiał się uroczo.
- Ale ja zapaliłem raz, a ty chlejesz bez przerwy, alkoholiku.
- Zaraz mogę się upić jeszcze raz, ale tym razem tobą - przeniósł jedną z rąk na plecy bruneta, dzięki czemu przyciągnął go mocno do siebie, a przy tym zaczął pieścić jego szyję w bardziej namiętny sposób.
- Eren... - rzekł wyższym tonem, próbując oderwać go od siebie - Zaraz ktoś tu wejdzie...
- Już się tak nie bój. Wszyscy są zajęci. Nikt nawet nie zauważy, że tak długo nas nie ma... Może nawet zdążymy zrobić coś więcej... - zaśmiał się chytrze.
- Eren...
Chłopak spojrzał starszemu prosto w twarz w taki sposób, który speszył niższego. Tylko bezbronnie patrzył w te zielone tęczówki, w których płynęła dzika rozkosz, jaka uderzała prosto w serce bladoskórego. Eren w tym momencie wydał mu się jeszcze urokliwszy niż był zwykle. Jeszcze te jego gorące wargi, które teraz układały się w słodki uśmiech... Levi tak bardzo chciał ich spróbować, że kiedy poczuł pod żuchwą ciepłą dłoń, automatycznie opuścił powieki i rozchylił wargi, gotowy się oddać.
Za chwilę szatyn faktycznie go pocałował, a zrobił to w wyjątkowo czuły sposób. Nie śpieszył się, nie pogłębiał, jakby cieszyła go sama chwila bycia z brunetem sam na sam. Do tego wolną dłonią wjechał gdzieś na bok starszego, po którym powoli sunął.
Lecz nagle szatyn bezczelnie wsunął starszemu język prosto w usta, a przy tym przeniósł dłoń na jego potylicę, za to drugą zjechał niżej. Zaczął bezwstydnie masować kroczę mężczyzny w czasie, gdy językiem namiętnie go zdobywał.
Nagle usłyszeli, że ktoś wchodzi, dlatego reakcja była natychmiastowa. Levi z wiadomych przyczyn uciekł do łazienki, zostawiając rozbawionego Jaegera samego z kimś z obsługi.
Niedługo potem chłopak wrócił do reszty, jak gdyby nic, ale na szczęście wszyscy byli zajęci innymi sprawami. Jednak chłopak nie mógł zaznać spokoju, gdyż za chwilę na miejscu Levi'a usiadł Zeke. Młodszy spojrzał na niego z niepokojem, popijając sok.
- Jesteś z Levi'em, prawda? - blondyn uśmiechnął się wymownie.
Wtedy Eren zakrztusił się napojem, będąc zszokowanym i czując niepewność w obecności starszego brata. Ciężko było mu przyjąć do wiadomości, że jednak ktoś zauważył ich sekretny romans. Po usłyszeniu tego pytania, powoli odłożył szklankę i z uśmiechem spytał:
- Czemu o to pytasz?
- Obydwaj macie na sobie jednoznaczne dowody. Do tego widzę, że coś między wami jest...
- Nic nie ma - zaśmiał się - Po prostu mu dokuczam, a on mi odpowiada.
- Tak to się teraz nazywa, tak?
- Nie jestem z nim, dobra? - westchnął - Tylko tego mi brakuje, żeby jakiś krasnal mnie pouczał, bo może.
- Ale byliście w łóżku?
- Żeby to raz...
- Wiedziałem - zaśmiał się.
- Ej! - zmarszczył brwi.
Za chwilę do Erena zaczęły przychodzić co chwilę wiadomości, jakby ktoś mu robił spam. Zaskoczony chłopak spojrzał na ekran, a wtedy wszystko stało się jasne.
Levi: *wysłano zdjęcie*
Levi: NIENAWIDZĘ CIĘ
Levi: Idioto
Levi: Widzisz co zrobiłeś???
Levi: Jak ja mam teraz stąd wyjść
Eren: *wysłano link*
Eren: Nie ma za co <3
Levi: Czy ty właśnie wysłałeś mi poradnik do masturbacji?
Eren: Jak czegoś nie zrozumiesz, to ci mogę wytłumaczyć xD
Levi: Masz tu natychmiast przyjść!
Eren: Nie mogę, jestem zajęty. Przepraszam, kochanie :(
Levi: JESTEŚ BEZNADZIEJNY
Eren: A ty wspaniały, słodziaku <3
Levi: Więcej się do mnie nie odzywaj, frajerze.
Szatyn już nie odpisał na to, ale na twarzy wciąż miał głupi uśmieszek. Wiedział, że Levi jest właśnie w niekomfortowej i stresującej sytuacji, ale jakoś nie potrafił się nie śmiać. Zresztą on sam był czasem w takiej i też musiał sobie jakoś radzić...
Tymczasem przy stole temat przeszedł na nieobecność samego Levi'a, co już było ciut niepokojące. Bo co, jeśli ktoś go pójdzie szukać, kiedy on będzie w trakcie szybkiej jazdy. Wiadomo było, że ostatnio widziano go w kuchni, a Eren dopowiedział wcześniej informatorowi, że ten źle się poczuł, więc chłopak pozwolił mu się położyć u siebie w pokoju.
- Może trzeba sprawdzić, co z nim... - rzekła zmartwiona Carla.
- Zeke, pójdziesz? W końcu ty go znasz najlepiej... - Grisha spojrzał na starszego syna.
- Może Eren pójdzie? - blondyn zwrócił się do brata z wrednym uśmiechem.
- A ja niby czemu? - pokręcił głową, odpowiadając starszemu również uśmiechem.
- A co, jeśli źle się poczuł, bo Eren znowu mu dokuczał... - mężczyzna zmarszczył brwi, czując napływ irytacji, którą mimo wszystko ukrywał.
Zeke niepowstrzymanie zaśmiał się, słysząc to, za to szatyn jedynie niepewnie uniósł kąciki ust w górę, bo tylko oni znali ukryte znaczenie tych słów. Grisha nie rozumiał porozumienia między synami, ale Zeke zaraz przyznał:
- To pokój Erena, zresztą... - zaczął klepać się po brzuchu - Tak się najadłem, że chyba nie wstanę...
- Dobra, pójdę - westchnął szatyn.
- Ale żadnych numerów...
- Jakich numerów, tato... Spytam czy wszystko okej, ewentualnie pomogę, to wszystko...
Wstał, a kierując się na schody, jeszcze porozumiewawczo poklepał brata w ramię. I tylko oni wiedzieli, o co chodzi.
Eren szybko wszedł schodami na górę i tak samo zawędrował tuż pod drzwi łazienki. Wsłuchując się dobrze, zdołał usłyszeć niespokojny oddech bruneta, co go z jednej strony rozbawiło, z drugiej rozczuliło. Wszyscy teraz siedzieli sobie spokojnie przy rodzinnym obiadku, a w tym czasie Levi męczył się z erekcją tuż nad ich głowami, dzieliła ich zaledwie podłoga.
Szatyn powoli otworzył drzwi i wszedł do środka, szybko zamykając za sobą. Zaraz przekręcił się, a wtedy przeszły go dreszcze na widok zaczerwienionego bruneta ze spodniami spuszczonymi do kostek, bo bokserki ledwo schodziły z bioder. Do tego wszystkiego brunet mocno trzymał swoją nabrzmiałą męskość, dysząc głośno. W takim stanie spoglądał na zakłopotanego Erena, który przecież nie widział Levi'a pierwszy raz w tym stanie. Lecz nigdy przecież nie wchodził mu do łazienki, kiedy ten był w trakcie robienia sobie dobrze.
Zaraz pokręcił głową, po czym szybko podszedł do bruneta, podniósł go, a po opuszczeniu deski klozetowej, usiadł, umieszczając starszego na swoim udzie. Teraz spojrzał na niego cierpliwie i czule, zmieniając jego dłoń na swoją. Brunet napiął mięśnie, krzywiąc się od nowej energii na swoim członku, przy tym objął szyję chłopaka, patrząc na niego z wyrzutem:
- Zostawiłeś mnie...
- Nie masz mnie na wyłączność, kotku - uśmiechnął się niewinnie, profesjonalnie poruszając dłonią, od czego brunet szybko zaczął wzdychać bez opamiętania i poruszać ciałem niespokojnie.
- Ale to przez twoją rękę jestem teraz w takim stanie... - wydyszał, marszcząc brwi.
- Więc teraz tą ręką dokończę robotę.
- Nie pozwolę ci.
- Sam sobie już pozwoliłem - zaśmiał się zadziornie, po czym chwycił bruneta w potylicy, przyciągając do swoich ust.
Kiedy Eren rozpoczął gorący pocałunek, w tym czasie zwiększył intensywność ruchu, a brunet na to zadrżał skoczliwie, wyjękując coś prosto w usta młodszego. Kąciki ust szatyna poszły w górę, a w tym czasie przesunął biodra starszego tak, aby ten był do niego odwrócony tyłem, ale w pozycji pół leżącej. Teraz, gdy plecy bruneta opierały się o tors chłopaka, ten przeniósł i drugą dłoń, aby pieścić kochanka w pobliżu samej męskości, czym skutecznie pogłębiał doznania umierającego z rozkoszy mężczyzny.
W pewnym momencie oderwał się od jego drżących warg, z których wychodził gorący, nierówny oddech starszego. Ten ze słabością spoglądał na tajemniczo uśmiechniętego chłopaka spod pół przymkniętych powiek, które płonęły tak jak jego twarz cała w wypiekach. Eren także oddychał ciężej, stykając się z ustami mężczyzny, jakby jeszcze nie chciał ich opuszczać. Mimo to niespodziewanie jego wargi powędrowały po gorącej skórze bruneta, dochodząc do jego ucha, w które zaczął szeptać różne brzydkie rzeczy. Wtedy Levi jeszcze mocniej napiął podniecone ciało, samoczynnie odchylając głowę do tyłu, a przy tym złapał dłoń chłopaka na swoim kroczu, która tańczyła własnym rytmem. Nagłej fali mrowiącej rozkoszy, od której bladoskóry wygiął wygiął się w łuk, a nogi zgiął, ściskając palce u stóp i rąk, dostarczyły mu palce Erena wchodzące pod spód jego koszuli. Chłopak z jak największą delikatnością przeszedł pod białym materiałem, docierając do sutka mężczyzny, z którym zaczął robić rzeczy, jakich powinien się wstydzić. Ale on z perfidną satysfakcją pocierał o nabrzmiałą brodawkę, żeby zaraz robić wokół niej koliste ruchy, do tego naciskał ze szczególną starannością. Czasem też zsuwał się wargami niżej, aby posmakować skóry napalonego mężczyzny, który tak bezradnie wił się na jego kolanach. Nawet poczuł, że Levi łapie go w ramieniu, kiedy druga ręka wciąż bezskutecznie próbowała zapanować nad dłonią chłopaka między jego ciężko rozchylonymi udami.
Drżace ciało bruneta niemal falowało nad Erenem, ulegle podnosząc się i opadając, a to wszystko w rytm młodszego. Levi opierał głowę na wygodnym ramieniu chłopaka, opuszczając powieki nisko, za to wargi rozchylał wyjątkowo nisko. Rozszalały, goniący oddech bardzo mu utrudniał trzymanie ciszy, chociaż z jego ust musiał co jakiś czas wyjść jęk pod wpływem głębszej rozkoszy.
Ale Eren wiedział doskonale, że Levi musi pozostać cicho, więc wykorzystywał to dla własnej satysfakcji. Specjalnie prowokował starszego, testując jego wytrzymałość fizyczną wraz z chytrym uśmiechem.
Bladoskóry powoli tracił siłę i panowanie nad własnym ciałem, gubiąc się z rosnącej rozkoszy, której źródło pulsowało pod ręką szatyna. Levi nawet zaczął wystękiwać, że już jest blisko, ale to karmiło ambicję Erena, także wkładał jeszcze więcej wysiłku we własną pracę.
Nagle pocałował bruneta krótko, lecz mocno, po czym wyszeptał prosto w jego wargi:
- Powiedz, że jestem najlepszy.
- Co... - ledwo wysapał skaczącym głosem.
- I, że jestem najprzystojniejszy. I, że z nikim nie było ci tak dobrze jak ze mną. Że mnie pragniesz.
Levi przez chwilę patrzył na szatyna zaglonym, niewyraźnym wzrokiem, po czym to on pocałował chłopaka z równym wczuciem. Tym razem on prowadził język młodszego, jakby z nim w ten sposób rozmawiał.
Nagle brunet mruknął w usta bruneta, po czym gwałtownie oderwał się, oddychając bardzo szybko i głęboko, wpadając w drastycznie osłabiający go stan. Eren uśmiechał się parszywie, karmiąc swoje wygłodniałe i uważne oczy tym widokiem. Aż sam oddychał ciężej, widząc jak Levi odpływa w rozkosz. Jego ciało z takim napięciem oczekiwało końca, a w ostatnich sekundach szatyn znów zbliżył wargi do ucha starszego i ponownie szeptał mu:
- Levi, jak nie wstyd ci dochodzić z ręki syna swojego własnego promotora, który siedzi piętro niżej?
- Eren... Ah, Eren... Oh..! Eren..! Aahh...
- Bardzo niegrzeczny student z ciebie - śmiał się zalotnie - Jak powiesz mojemu ojcu, gdy zapyta, czemu jesteś taki zmęczony, a byłeś ze mną?
- Zamknij mordę! - warknął, czując, że jest już o krok od skończenia.
Ciało bruneta buzowało, tracąc wszelkie granice przyzwoitości i nie tylko. Bruneta już nic nie obchodziło w tym momencie, bo ekscytacja ciała zasłaniała każdą inną sprawę. Już spazmował w wielkim zagubieniu silnych doznań, kiedy nagle wygiął się w łuk, unosząc nieco głowę, a wraz z tym wylał z siebie starannie wyprodukowany płyn, jaki dosięgnął twarzy zachwyconego Erena. Ciecz wylądowała na jego policzku i przy ustach, ale on kompletnie nie zwracał na to uwagi teraz. Aktualnie przeżywał orgazm Ackermanna, którego tak wyczekiwał, jakby to on sam miał go doznawać.
Tymczasem brunet bezsilnie opadł na chłopaka, który przytrzymał go silną ręką. Eren czuł przez koszulkę, że brunet wciąż dyszy ciężko, dlatego nic nie mówił, a jedynie czekał, aż ten odzyska w miarę spokojne tętno. Nagle poczuł na swoim policzku słabą dłoń Levi'a, a wtedy spojrzał na niego z góry, kiedy ten opierał głowę o jego tors.
- Eren...
- Tak? - spytał z czułością, jakby trzymał w ramionach małe, słodkie zwierzątko.
- Jesteś najprzystojniejszy...
- I co dalej? - zaśmiał się.
- Więcej nie pamiętam...
- Dodaj, że nigdy z nikim nie było ci tak dobrze jak ze mną.
- Nie muszę tego mówić...
- Dlaczego?
- Bo ty to już wiesz. I to, że jesteś najprzystojniejszy też wiesz. Poproś o coś nowego.
- Co z tego, że wiem, że jestem przystojny? Chcę to słyszeć od ciebie. Tak samo chcę wiedzieć od ciebie, że to ze mną jest ci najlepiej. Chcę być najlepszym, co cię mogło spotkać w życiu.
Brunet niepewnie uniósł kąciki ust, kiedy to usłyszał, co z kolei wywołało w szatynie niespodziewane wypieki na twarzy i zmieszanie, aż odwrócił wzrok, marszcząc brwi. Zaskoczony mężczyzna podniósł się, po czym spytał, spoglądając na młodszego:
- Czy ty się właśnie zawstydziłeś?
- Nie - odpowiedział stanowczo.
- To czemu spojrzałeś w innym kierunku?
- Twój blask mnie oślepia - rzekł przerysowanym, przedrzeźniającym głosem.
- Masz mi coś do powiedzenia, Eren?
- Co? - wyśmiał go, niespodziewanie spoglądając na niego - Niby co?
- Mam wrażenie, że mnie dzisiaj unikałeś, potem nie chciałeś się odczepić, a teraz coś przede mną ukrywasz...
- Kto ci powiedział?! - nagle warknął, czując presję.
- Co? - zmarszczył brwi, nie rozumiejąc chłopaka - Powiedział o czym?
- O tym, że... - znów ugryzł się w język, po czym ze sprytnym uśmiechem przyznał - O nie, nie! Nie dam się na to nabrać! Wszyscy próbujecie to ode mnie wyciągnąć, ale nigdy się nie dowiecie!
- Dobrze się czujesz, Eren?
- Ja? Wspaniale! - zaczął wrzeszczeć jak szaleniec - A ty? Nic cię nie boli?
- Nie, ale... - mówił ze skołowaniem - Jestem trochę brudny... Przez ciebie.
- Ja ciebie pobrudziłem? - spojrzał na niego z oburzeniem.
- To zawsze twoja wina - warknął.
- No pewnie! To, że się zaaa... zatrzasnąłem kiedyś w piwnicy to też moja wina!
- No a czyja?
- Dobra. Zostań tu. Przyniosę ci jakieś ciuchy, a starym powiemy, że się oblałeś czymś tam czy coś...
- To ani trochę nie brzmi dziwnie, wiesz? - zabrzmiał ironicznie.
- Masz lepszy pomysł, geniuszu?
- Powiemy, że... Yy... Nie wiem! Dobra, ale weźmiesz to na siebie!
- To może dziwnie wyglądać jak będę się za ciebie tłumaczył...
- Powiesz, że to ty na mnie wylałeś!
- Ale co?
- Wymyśl!
- Dobra!
- Na co jeszcze czekasz? Nie mam całego dnia.
Eren spojrzał na Levi'a z wyrzutem, po czym odwrócił się i jeszcze go zaczął naśladować i mimo, że brunet to wiedział, to postanowił już nie zwracać uwagi na szczeniackie zachowania chłopaka, który jeszcze chwilę temu doprowadzał go do szaleństwa cielesnego. Wciąż dziwił się jak Eren może być takim bogiem seksu i głupim chłopcem jednocześnie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top