IV

Kiedy tylko Eren wyszedł, Levi zjadł coś i usiadł do nauki. W końcu był na studiach medycznych, przez co uczenie się prawie weszło mu w nawyk. Zresztą tyle już osiągnął na medycynie, że nie miał zamiaru tego marnować. Właśnie tak spędził dzień, gdzie ten przeminął, a on nadal siedział nad książkami. Dopiero domofon go wybudził z transu. Szczerze zdziwiony spojrzał na przedpokój, po czym poszedł tam. Szybko odebrał, a wtedy jedyne, co usłyszał to znajomy głos mówiący: ,,wpuść mnie", jednak był tak niewyraźny, że brunet nie miał pojęcia kto to. Mimo to odruchowo otworzył dzwoniącemu, jak gdyby nic. Chwilę myślał, zastanawiając się nad tym, co właśnie zrobił, po czym poczuł w środu lekką panikę, co było widoczne na jego twarzy. Dlaczego tak bezmyślnie pozwolił komuś wejść na klatkę...

Nie było odwrotu. Jedyne, co mógł zrobić Levi, to poczekać przy drzwiach na gościa i spojrzeć przez wizjer, czy może jednak zna tego kogoś. Minęła dłuższa chwila, a brunet usłyszał na klatce podejrzane szuranie. W lekkim stresie spojrzał, kto tam się czai, a wtedy natychmiast zmarszczył brwi w irytacji i przeklnął pod nosem. Czego ten gówniarz szukał...

Tymczasem Eren na klatce schodowej próbował złapać równowagę, co raz szło mu lepiej, raz gorzej, na pewno nie szedł zupełnie prosto. Mimo wszystko bardzo się starał. Przez jego obecny stan droga od windy do mieszkania Levi'a trwała o wiele dłużej. Szczególnie, że chłopak jeszcze musiał się tradycyjnie wywalić, co było bolesne, a on aż zastękał. Ale o wiele ciszej niż przeklnął na samego siebie, a do tego zaczął siebie samego ochrzaniać za to, że znowu to zrobić.

- Ty debilu... - bredził chłopak, próbując wstać - Znowu się upiłeś... A obiecałeś rodzicom, że więcej tego nie zrobisz... No debil...

W końcu szatyn jakoś wstał, a wtedy nawet doszedł do drzwi bruneta. Teraz zaczął narwanie szukać czegoś po kieszeniach, aż w końcu wyciągnął kluczyki. To właśnie nimi za chwilę próbował odblokować zamek, chociaż wcale w niego nie trafiał, jedynie stukał metalem o metal. Chwilę to trwało, aż drzwi same się otworzyły, a w nich stał zniecierpliwiony i rozzłoszczony Levi. Eren odruchowo uśmiechnął się na widok mężczyzny, po czym zmarszczył brwi, patrząc w pustą przestrzeń:

- Chwila... Co robisz w moim domu?
- To nie jest twój dom.
- Jak to nie? Przecież wiem, gdzie mieszkam!
- Jesteś tak pijany, że sam nie wiesz, gdzie idziesz... - westchnął.
- Oczywiście, że wiem! - upierał się - Szedłem tak jak zawsze... Nie wiem, czemu trafiłem do ciebie...
- Bo jesteś idiotą.

Szatyn przez chwilę mrużył oczy, zastanawiając się nad nie wiadomo czym, po czym o dziwo silnym ruchem przesunął bruneta, żeby móc swobodnie wejść do jego domu. Zdezorientowany Ackermann nie pojmował, co się dzieje. Jakiś dzieciak właśnie tak sobie po prostu wszedł do jego mieszkania. I to nie pierwszy raz...  Zaczął się zastanawiać, co z Erenem jest nie tak...

Śniadoskóry pierwsze, gdzie się skierował, to łazienka i nawet nie trudził się z zamykaniem drzwi, przez co bladoskóry był zdegustowany, ale nie zdziwiony. W końcu co pijanego Erena może obchodzić prywatność czy inne, podobne terminy... Kiedy skończył wylewać z siebie nadmiar płynów, oczywiście nie zapomniał umyć rączek, a następnie poczłapał do salonu. Tam po prostu opadł na sofę, a zrobił to na tyle głośno, że brunet to doskonale usłyszał. Od razu poszedł do gościa, ale wtedy zauważył, że czegoś mu brakuje.

- Eren, gdzie twoja kurtka? - spytał Levi.
- Co?! - zaczął błądzić rękoma po bluzie - O nie... Zgubiłem...
- I tak szedłeś przez całą drogę?
- Nie pamiętam, kiedy ją zdejmowałem...
- Nie było ci zimno?
- A tam... - machnął ręką z uśmiechem - Ty jesteś mroźniejszy niż zima...
- Możesz być przez chwilę poważny?
- Pytasz mnie, czy mogę być poważny w takim stanie... - chwilę na niego popatrzył, po czym wybuchnął śmiechem.
- Eh... - zmarszczył brwi w irytacji - Jesteś dość świadomy jak na kogoś, kto jest pijany i cuchnie wódą...
- Jak na ciebie spojrzałem to od razu otrzeźwiałem, bo taki piękny jesteś. Jak anioł normalnie... - próbował zrobić poważną minę, a przy tym przyłożył dłoń do torsu - Przysięgam!

Levi patrzył na zadowolonego z siebie Erena z przerażeniem, czując, że w środku znów panikuje. Chłopak prawdopodobnie średnio wiedział, co mówi, chociaż robił wrażenie lekko wstawionego. A przynajmniej bardzo dobrze udawał, że wcale nie wypił aż tak dużo. Chociaż czasem powiedział coś już totalnie bez sensu, co jeszcze bardziej przerażało bruneta.

- Dzwonię do twoich rodziców - rzekł Levi z irytacją, a jednocześnie strachem w głosie.
- Nieee! - chłopak zawołał z przejęciem - Tylko nie mów moim starym, że jestem pijany! Odetną mnie od kasy!
- Co ja mam zrobić z pijanym nastolatkiem?!

Wtedy szatyn uśmiechnął się wymownie, mówiąc ciut szorstkim, niższym tonem: 

- Spraw, by z nastolatka, stał się mężczyzną...
- Mężczyzna nie zachowuje się tak nieodpowiedzialnie jak ty!
- A czy jakiś inny mężczyzna potrafiłby cię tak pocałować?
- Jak? - odruchowo spytał.

Mimo to nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bo Eren już ruszył do prezentacji. Nagle jego pijany krok zniknął, a on stał na równych nogach. Pewnie zbliżył się do bruneta, łapiąc mocno jego ramiona, co zaskoczyło starszego. Skąd chłopak miał tyle siły w takim stanie... Teraz Jaeger jeszcze spojrzał starszemu głęboko w oczy, wyrażając swoją pewność siebie, jaka onieśmielała bruneta. Wiedział, że chłopak pewnie właśnie testuje jego odporność na presję, ale on nie potrafił grać w tę grę. W tym momencie skupiał uwagę na zieleni, jaka przepływała przez wyjątkowe oczy młodszego. Chłopak w ogóle posiadał niezwykłą urodą, co Levi właśnie dostrzegł, aż rozchylił wargi w zadziwieniu. Tymczasem Eren szybko opuścił powieki i zaczął zdecydowanie zbliżać wargi do ust Ackermanna.

Levi czuł szybsze bicie serca na myśl o tym, co ma się zaraz wydarzyć. Już przyjmował po młodszym jego ciepłe, które osadziło mu się na policzkach, powodując wypieki. Przez całe jego ciało przechodziły różne ciepłe i nagłe odczucia, jakich już dawno nie doświadczał. Im bliżej był chłopak, tym szybciej brunet oddychał.

Levi już prawie poczuł otarcie warg Erena o jego usta, kiedy nagle głowa młodszego opadła wraz z całym jego ciałem. Eren zwyczajnie zasnął, obejmując przejętego Ackermanna. Po jego ciele wciąż krążyły dzikie impulsy, pobudzające jego zmysły. Mężczyzna poczuł pocałunek Erena zanim ten zdążył cokolwiek zrobić.

Chwilę zajęło, kiedy Levi zorientował się, co się właściwie dzieje. Jego ciało drżało w mimowolnym odprężeniu i napięciu jednocześnie, a policzki prawie płonęły. Aż otworzył szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć, że tak zareagował na zaloty jakiegoś głupiego dzieciaka, do tego pijanego. Tego, który właśnie go obciąża...

Mężczyzna szybko przeszedł ze śpiącym szatynem kawałek, po czym położył go na sofie. Zaraz zdjął mu buty, a potem znalazł też kocyk, którym go okrył. Następnie pobiegł do łazienki, żeby doprowadzić się do porządku. Ale zanim spojrzał w lustro, zauważył, że szatyn nie opuścił deski. Normalnie powinien go zrozumieć, przecież obydwaj są facetami i tak dalej, ale Levi nie lubił, kiedy coś było inaczej niż powinno. Dlatego też jedyne co mógł to westchnąć w irytacji, a następnie opuścić deskę za Erena. Teraz dopiero mógł zająć się sobą.

Spojrzał w lustro, a wtedy poczuł jeszcze większy wstyd. Już dawno nie widział na swojej twarzy tylu kolorów, ile w ciągu kilku sekund zdołał wywołać Jaeger. Nagle przygryzł wargę, spuszczając oczy nisko.
Poczuł do siebie żal, że może coś takiego robić swojemu narzeczonemu, który gdzieś tam ciężko pracuje... Mimo, że reakcja ciała była niezależna od bruneta, on czuł się odpowiedzialny za to. Uznał, że musi być naprawdę okropnym partnerem, jeśli nie potrafił zachować czystości uczuć. Gdyby nie stan Erena, on i chłopak mogliby dokonać pocałunku, co byłoby równoznaczne ze zdradą. Brunet aż zadrżał na tę myśl... Ale nie wiedział, czy przez wizję samej zdrady, czy jednak przez możliwość dotknięcia młodszego... Za chwilę zmarszczył brwi i zaczął moczyć twarz zimną wodą. Jak mógł w ogóle tak myśleć... On był dorosłym mężczyzną z ułożonym życiem, już planował ślub. Jak jakiś licealista mógł mu to wszystko burzyć. Nie było takiej możliwości. To była chwila słabości, nic więcej.

Po dłuższej chwili, kiedy Levi już doprowadził się do porządku, szybko zadzwonił po Zeke'a. Ten, słysząc o stanie brata, natychmiast przyjechał.

Długo śpi? - spytał blondyn, spoglądając na Erena.
- Nie wiem, może dwie godziny... - brunet odpowiedział obojętnie.
- Przepraszam cię, Levi... Nie wiem co się z nim stało...
- Głupi dzieciak, któremu się nudzi - prychnął, przewracając oczami - Zabieraj go. Mam dużo pracy.

Zeke pokiwał głową, po czym podszedł do szatyna i zaczął go ostrożnie budzić. Chłopak na początku tylko marudził, machając rękoma, że nie chce iść, bo chce spać. Takie cackanie się wkurzało bruneta. Uznał, że on zna lepszy sposób na obudzenie TEGO GŁUPIEGO DZIECIAKA. Zeke spojrzał na niego zdezorientowany i niepewny pomysłu byłego, ale mimo to pozwolił mu działać. Wtedy Ackermann niewiele myśląc, wylał na młodszego szklankę zimnej wody, na co ten natychmiast wstał, otwierając szerzej oczy:

- Co jest?!
- Levi... - syknął Zeke, patrząc na bruneta nieprzyjemnie.
- Nic mu nie będzie - odpowiedział obojętnie niższy - To tylko woda, a on jest pijany... To dla jego dobra.
- O ty chuju! - wrzasnął szatyn, patrząc na bruneta - Czemu mnie oblałeś? Też mam cię tak oblać?
- Tylko spróbuj... - rzekł Ackermann groźnie.
- Eren, uspokój się - powiedział blondyn - Levi jest rozdrażniony, bo ma dużo nauki, a ty mu przeszkadzasz... Chodźmy już do domu.
- Nie mogę...
- Bo? - westchnął starszy.
- Może wytrzeźwiałem trochę... Ale wciąż czuć, że piłem. Rodzice nie mogą się dowiedzieć.
- Akurat ich nie ma... Jak wrócimy i będziesz u siebie siedzieć, to nic nie zauważą.
- Czekam tylko aż stąd wyjdziecie i będę miał spokój - rzekł Levi.
- Możesz mieć teraz swój spokój, ale jak wyjdziemy, to będziesz o mnie myślał i nie będziesz mógł przestać - stwierdził Eren.
- Dlaczego miałbym o tobie myśleć? Mam o kim myśleć...
- Bo go nie kochasz, a ja jestem przystojny... - uśmiechnął się pewnie.

Levi już tracił siły na denerwowanie się, ale na szczęście Zeke szybko zabrał Erena, przez co ten mógł wreszcie odpocząć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top