II
Kilka dni później, zgodnie z tym, co mówił Zeke, w domu Jaegerów urządzono wielką uroczystość z okazji podwójnych urodzin. Daty Grishy i Carli wypadały podobnie, dlatego zdecydowali się rozganizować wspólne święto.
Zostało trochę czasu zanim goście zaczęli przychodzić, a obsługa jeszcze wszystko poprawiała. Eren ubrany w szare spodnie w kratkę do kostek i w idealnie białą koszulę, której rękawy miał podwinięte, właśnie stał przy białym filarze, przy schodach, jakby z ukrycia obserwował przygotowania do uroczystości. Nagle podszedł do niego Zeke ubrany trochę odświętniej niż młodszy brat.
- Denerwujesz się? - zaśmiał się blondyn.
- Czym? - szatyn westchnął arogancko, chowając dłonie w kieszenie eleganckich spodni - Zawsze tak robię przed spotkaniami...
- Nawet nie wiesz jak wygląda. Nie boisz się, że ci się nie spodoba?
- W tym momencie już mnie to nie obchodzi. Zaliczyłem twoich byłych, których część mi się podobała, a część nie. Ten cały Levi nic nie zmienia. Potrzebuję go tylko do zaliczenia.
- Jesteś zbyt pewny siebie jak na niego... - powtórzył przyjacielski śmiech - Mogłeś chociaż się lepiej ubrać dla niego...
- Po co mam się dla niego specjalnie ubierać, jeśli zaraz będę się rozbierać?
- Widzę, że wciąż jesteś przekonany, że zdobędziesz go za pierwszym razem?
- Oczywiście. Co może pójść nie tak?
- Z Levi'em cała masa rzeczy może pójść nie tak... - poklepał go po ramieniu - Uwierz mi, Eren, wiem, co mówię. Uważaj, co przy nim mówisz...
- Phi, nie będę miał czasu mówić...
Zeke tylko pokręcił głową, uśmiechając się pobłażliwie. Wiedział jak jest, ale rozumiał również, że Eren musi się sam przekonać, aby wyciągnąć z tego wnioski. Jego brat był uparty i zdeterminowany, żeby coś osiągnąć. Miało to swoje zalety, co było widać choćby po jego idealnie ułożonych, zadbanych włosach, ale także sama budowa jego ciała robiła wrażenie. To oczywiste, że Eren jako tancerz musiał dbać o postawę i sylwetkę, ale nikt nie kazał mu doskonalić mięśni na takim poziomie, na jakim on był aktualnie. Niestety miał skłonność do przesadzania, głównie w staraniach, przez co sam sobie szkodził. Ale to nic go nie uczyło i dalej robił swoje, żeby potem ponieść tego konsekwencje. Inną sprawą było to, że kiedy chłopak czegoś chciał, musiał to mieć. Nic nie mogło go powstrzymać. Prędzej dałby się pokroić niż by odpuścił...
Minęło trochę czasu, a goście zaczęli przychodzić. Każdy zachwycał się przestrzenią w domu Jaegerów, gdzie przeważała luksusowa biel. Największe wrażenie jednak robiły ogromne szyby, które służyły za drzwi na ogródek. Eren powoli rozglądał się za ludźmi, próbując samemu zgadnąć, kim jest ten cały Levi. Jednak żaden z ludzi nie wzbudził jego zainteresowania. Każdy pasował do towarzystwa ze strony matki, która prowadziła jeden z popularniejszych domów mody. Wśród nich chłopak miał jakieś ciotki, które dawniej chwaliły go, jaki to piękny chłopiec po mamie i w ogóle, ale on tylko uśmiechał się niewinnie i kiwał głową.
Szatyn właśnie popijał czerwony napój ze szklanki o nienaturalnym kształcie, opierając się o poręcz schodów, kiedy zaczepiła go jakaś kobieta. Była to jedna z tych, które doceniały urodę najmłodszego Jaegera.
- Eren, ale wyrosłeś! - zauważyła blondynka.
- Trochę... - zaśmiał się uroczo chłopak.
- Ja pamiętam jak byłeś taki mały... - zaczęła pokazywać dłonią wysokość - A teraz już mężczyzna! Pewnie masz jakąś dziewczynę...
W tym momencie Eren prawie się udławił piciem. Wprawdzie on siebie w pełni akceptował i swoje biseksualne zapędy z naciskiem na tę samą płeć uważał za normalne. Zwykle tego nie ukrywał i mówił bezpośrednio jak jest, ale akurat były urodziny jego rodziców, a jeszcze im obiecał, że nie będzie robił zamieszania. Nie wiedział jak prawie obca kobieta może zareagować na informację, że ten słodki Erenek jest już dorastającym chłopakiem, który rucha innych chłopaków.
- Wiesz, ciociu... - zaśmiał się chłopak w szklankę, patrząc przed siebie - Akurat nie mam...
- Jak to możliwe? Taki ładny chłopak...
- Pozwól, ciociu - nagle pojawił się Zeke, łapiący brata za ramię, a przy tym uśmiechał się życzliwie - że porwę Erena.
Szatyn spojrzał na starszego pytająco, marszcząc brwi, ale ten odpowiedział mu znaczącym spojrzeniem, a wtedy ten:
- Aaa... No tak, mamy coś do załatwienia!
- Dokładnie. Dlatego już pójdziemy...
- Jasne, jasne... - kobieta odwzajemniła śmiech - Trzymajcie się, chłopcy...
Dwójka uśmiechnęła się delikatnie, lekko kiwając głowami, po czym szybko odeszli gdzieś dalej. Zeke zabrał Erena do Jeana, Armina i Niccolo, którzy czekali właśnie na niego.
- Co? - spytał szatyn, patrząc na przyjaciół.
- Levi już jest - rzekł Niccolo.
- Co? Gdzie? - zaczął się rozglądać.
- Przy oknie stoi niski brunet z kieliszkiem, widzisz? O tam - Zeke wskazał odpowiedni kierunek.
Eren spojrzał we wskazane miejsce, chwilę lustrował mężczyznę przy oknie, aż przyznał:
- Niezły...
- Myślałeś, że ten najtrudniejszy będzie byle jaki? - rzekł starszy Jaeger z uśmiechem.
- Ej, nie powiedziałem, że jest jakiś idealny...
- Widzę to spojrzenie, Eren. Już ci się spodobał, prawda?
- Powiedzmy... - powiedział to z takim opanowaniem, że ledwo można było się domyślać jego prawdziwych myśli.
- Dobra, masz na odwagę - wręczył mu kieliszek z szampanem.
- Dzięki, ale - szybko wypił całą zawartość naczynia - to tylko dla smaku. Odwagi mi nie brakuje.
Chłopak wytarł usta ręką, oddał kieliszek starszemu, a następnie ruszył do ataku. Wszyscy zaśmiali się na słowa szatyna, ale zaraz skupili na nim wzrok, ciekawi jak mu pójdzie.
Eren nie śpieszył się, ale mimo to szedł pewnie z wysoko podniesioną głową. Na szczęście nie musiał chodzić daleko, więc po paru krokach znalazł się tuż obok tajemniczego bruneta. Ten wydzielał dziwną, niecodzienną aurę, ale wcale nie straszną. Od razu było czuć, że mężczyzna nie rozmawia o byle czym, ale również nie z byle kim. Miał dość bladą skórę, która kontrastowała z jego malinowymi wargami. Jaeger od razu dostrzegł wyjątkowość urody Levi'a, co go nawet intrygowało. Uśmiechnął się z zainteresowaniem, lustrując bruneta. Tymczasem ten spojrzał na niego neutralnie, choć z nutą wyższości:
- Szuka pan czegoś? - zapytał jakże lodowatym głosem, aż chłopaka przeszły dreszcze, ale nie dał po sobie poznać.
- Zgubiłem tu gdzieś swoje serce... - zaśmiał się niewinnie, dotykając klatki piersiowej.
- Nie będę brał udziału w tej waszej zabawie.
- Jakiej zabawie? - spytał z udawaną naiwnością.
- Zostałem ci jako ostatni, żebyś zaliczył wszystkich byłych Zeke'a.
- Ty... - był szczerze zaskoczony - Jesteś bardzo inteligentny, wiesz?
- Wiem. I co z tego?
- Inteligentne osoby wiedzą, że warto się ze mną zaprzyjaźnić - uśmiechnął się w tym swoim stylu.
Brunet westchnął, przewracając oczami, napił się i rzekł:
- Daj mi spokój.
- Noo, Leviii, chodź się ruchać! - powiedział już trochę niecierpliwie niczym dziecko.
- Odczep się, Jaeger.
- Skąd wiesz jak się nazywam? - uśmiechnął się pewnie.
- Jesteś bratem Zeke'a - westchnął - A poza tym, popatrz na siebie. Wyglądasz jak twój ojciec, tylko ładniejszy i młodszy.
- Powiedziałeś, że jestem ładny... - zaśmiał się niewinnie.
- Oczywiście, chłopcy zawsze są ładniejsi od mężczyzn.
- Więc uczyń mnie mężczyzną...
- Jeśli wcześniej się nie udało, ze mną też się nic nie zmieni...
- Jesteś wredny.
- Nowość - obojętnie spojrzał w okno, popijając napój w kieliszku.
Szatyn zmrużył oczy i przygryzł wargę, analizując starszego. Ten sprawiał wrażenie, jakby w ogóle mu nie przeszkadzało, że jakiś wysoki gówniarz się w niego wgapia, wręcz karmił się tym spojrzeniem. Jeszcze subtelnie ocierał wargi o brzeg kieliszka, że niby pił, ale tak naprawdę ledwo moczył usta. Tylko raz na sekundę podniósł wzrok na szatyna, na co ten poczuł gwałtowny, przygniatający wzrost temperatury, przy czym ogarnęło go chwilowe odrętwienie. Ledwo Eren zdążył zauważyć, a brunet już dalej patrzył w okno, kiedy młodszy otwierał szerzej oczy i nieco rozchylał wargi. Był zdezorientowany, co się przed chwilą stało... Zaraz jednak zmienił wyraz na bardziej figlarny, nie odpuszczając.
- Nie udawaj takiego trudnego. Przecież obydwaj dobrze wiemy, że i tak pójdziesz ze mną do łóżka.
- Nie usprawiedliwiaj swojej nieudolności moim byciem trudnym.
- Nie jestem nieudolny, tylko mnie do siebie nie dopuszczasz.
- I nie dopuszczę. Dobra, idź sobie już, jestem zajęty.
- Czym możesz być zajęty na imprezie urodzinowej? - zaśmiał się ze zdziwieniem - I tak jedyne co robisz to patrzysz w okno, jakby tam było coś ciekawego.
- Jest, bo nie ma tam ciebie. Naprawdę, idź już... Dobra, tak naprawdę próbuję się ciebie pozbyć. Teraz rozumiesz?
- Mnie pozbyć? - uśmiechnął się krzywo, czując już wewnętrzny szok, a jednocześnie irytację - Bo?
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nie, nie w tym momencie. Ogólnie. Nie interesujesz mnie.
- Co? - zaśmiał się, nie dopuszczając do siebie tych słów - To niemożliwe...
- A jednak. Nie jesteś w moim typie.
- Jestem w typie każdego! Wszyscy mnie kochają!
- Ojej, ktoś uraził twoją dumę? Jakże przykro...
Szatyn nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Był zszokowany, że ktoś w ogóle śmiał do niego się tak odzywać. Nie dochodziło do niego, że właśnie ktoś go odrzucił, a był przekonany, że będzie inaczej... Chwilę patrzył na Levi'a, który jeszcze dyskretnie posłał mu ledwie zauważalny, pełen złośliwości uśmiech, co już przelało czarę goryczy. Eren odszedł od bruneta, mocno stawiając kroki, a na jego twarzy malowała się bliżej nieokreślona mina. Niby był zły, ale jednocześnie zdziwiony, może jeszcze się uśmiechał... Grupa przyjaciół od razu zauważyła nagłą zmianę śniadoskórego i od razu za nim pobiegli, mimo słyszalnego trzasku drzwiami od łazienki.
- Eren, wszystko dobrze? - spytał Zeke, pukając w białe drzwi.
- Nie jestem w jego typie! - wrzasnął Eren przez drzwi, po czym zaczął się śmiać jak szaleniec.
- O co chodzi? - spytał Jean ciszej, marszcząc brwi w zastanowieniu.
- Nie wiem, ale pewnie Levi dał mu kosza...
- Kto by się spodziewał... - Niccolo przewrócił oczami, uśmiechając się delikatnie.
- Znasz Erena - kontynuował Zeke - Musi być jak on chce, a jak się nie uda, to jest wściekły...
- Wściekły? - zdziwił się ciemny blondyn - Brzmi, jakby wyśmiewał Levi'a...
- Nie dopuszcza do siebie, że może się komuś nie podobać, dlatego zrzuca winę na Levi'a i go wyśmiewa. Ale tak naprawdę jest na niego wkurzony.
- Pewnie jest taki rozjuszony, bo Levi mu przeszkadza w wykonaniu zadania... - przyznał Armin.
- Tak, prawdopodobnie tak... - dodał Zeke.
Tymczasem goście zastanawiali się, co za zwierzę Jaegerowie trzymają, że wydaje takie głośne dźwięki. Każdy zaczął o tym mówić, co zaczęło martwić Carlę, bo chciała, żeby uroczystość była udana. Za to Grisha wzdychał z irytacją, domyślając się, kto jest tak mądry, żeby drzeć się na cały dom, mimo że prosiło się go o bycie normalnym chociaż przez czas imprezy. Przypadkowo stanął obok swojego studenta, który wyraźnie wyrażał niezadowolenie.
- Przepraszam cię, Levi - rzekł Grisha.
- W porządku - odpowiedział brunet z szacunkiem - Co się dzieje?
- Nic, tylko - spojrzał w górę - mój syn dorasta i czasem nad sobą nie panuje.
- Często się tak drze bez powodu? - doskonale wiedział, jaki jest powód wrzasku Erena, ale promotor nie musiał o tym wiedzieć.
- On robi różne rzeczy bez powodu... - westchnął, mając w głowie każdy wybryk Erena, za który konsekwencje ponosił on i Carla, bo szatyn jest niepełnoletni - Nie wiem po kim on to ma...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top