XV

Nadszedł czas, żeby wrócić do szkoły po feriach świątecznych. Zeke właśnie zerkał przez okno, co zauważył zakładający buty Eren. Z jakiegoś powodu zainteresował się tym, dlatego podszedł do blondyna i sam zaczął analizować. Za chwilę zmarszczył brwi w lekkiej irytacji i postanowił potwierdzić swoje przypuszczenia.

- Co robisz? - spytał oschle Eren, krzyżując ręce na torsie.
- Sprawdzam, czy Levi już nie wychodzi - jego odpowiedź brzmiała tak swobodnie.
- Chcesz iść z Levi'em za rączkę do szkoły? - prychnął cynicznie szatyn, wyśmiewając tym starszego.
- Za rączkę nie... Ale nie powinien sam chodzić do szkoły... Ani w ogóle wychodzić z domu bez drugiej osoby.
- Levi nie jest małym dzieckiem - warknął szatyn, marszcząc brwi jeszcze bardziej.
- Jednak jest atrakcyjny - przyznał z tym swoim pewnym spokojem, jaki doprowadzał Erena do szału w tym momencie - Nie wiadomo kiedy jakiś pajac zacznie do niego podbijać. Dlatego lepiej, żebym był obok.
- Sądzisz, że Levi nie da sobie rady sam? - wycedził przez zęby, po czym uśmiechnął się wrednie - Chyba nie znasz go tak dobrze...
- Znam go doskonale - uśmiechnął się na siłę, zakrywając irytację, a przy tym spojrzał na brata z pogardą - I dlatego wiem, że najczęściej lepią się do niego sami amatorzy wiejskich podrywów...
- Przykro ci, że mają u niego większe powodzenie niż ty? - zasugerował prosto z mostu, po czym złapał się za usta niby, że powiedział za dużo. Tutaj również nie ukrywał swojego aroganckiego spojrzenia wraz z uśmiechem.
- Jakie powodzenie? - wyśmiał go - Levi nie bierze byle czego. O, właśnie wyszedł...

Blondyn szybko odszedł od okna, po czym wręcz wybiegł z domu. Wtedy Eren zmarszczył brwi, nie zamierzając pozwalać starszemu na zrealizowanie planu. Za chwilę sam wybiegł i natychmiast stanął przy brunecie i jakimś idiocie o imieniu Zeke.

Levi patrzył na dwójkę z dołu, marszcząc brwi przez swoją codzienną irytację. Myślał, że dzisiaj będzie miał dobry dzień, ale już z rana dostał wystarczający powód, żeby zmienić zdanie. Miał przed sobą dwójkę braci, z czego jeden z nich zajmował specjalne miejsce w jego sercu. To jednak teraz nie miało znaczenia, bo szatyn i blondyn wkurzali go tak samo mocno w tym momencie.

- Nie potrzebuję ochrony, żeby dotrzeć bezpiecznie do szkoły - rzekł oschle, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Lepiej, żebym poszedł z tobą, Levi - zaczął Zeke, patrząc na Erena jak na wroga - Wtedy unikniesz niekomfortowych sytuacji...
- A ja lubię twoje towarzystwo, Levi - Eren posłał brunetowi zalotny uśmiech, co na moment onieśmieliło starszego.

Zeke spojrzał groźnie na szatyna, ale ten mu tylko pokazał język. W końcu Levi westchnął cicho i poszedł przed siebie, ignorując dwójkę. Wtedy Eren i Zeke spojrzeli na siebie przelotnie, po czym natychmiast dołączyli do bruneta po jednej i drugiej stronie. Kiedy blondyn westchnął ciężko i postanowił spokojnie iść bez zwracania uwagi na młodszego brata, wtedy szatyn zaczął znów zaczepiać dłoń Levi'a swoimi palcami. A przy tym sam patrzył przed siebie z neutralną miną, jak gdyby nic. Brunet spojrzał na profil śniadoskórego, mając już na twarzy nieznaczne, subtelnie urocze wypieki. Sam w środku odczuwał ciepło prosto z jego serca, a przy tym ten przyjemny stan wypełniający całe jego ciało, szczególnie brzuch. W pewnym momencie na chwilę z własnej inicjatywy chwycił dłoń chłopaka, a wtedy ten wzmocnił uścisk. Levi zauważył również, że w tamtych sekundach na twarzy szatyna zaistniał lekki uśmiech, prawdopodobnie satysfakcji. Eren musiał teraz poczuć swoją dominację w walce z Zeke'iem o uwagę Levi'a, co niesamowicie karmiło jego ego. Być może brunetowi się wydawało, ale rysy młodszego Jaegera, jakby wyostrzyły się... W tym momencie był tak niesamowicie przystojny i męski, że to aż onieśmieliło Ackermanna.

W szkole Zeke nie spuszczał z Levi'a wzroku, a dodatkowo wszędzie z nim chodził. To było dla bruneta wyjątkowo irytujące. Nie, żeby blondyn wcześniej go nie kontrolował, ale teraz już naprawdę przesadzał. Z drugiej strony Ackermann zauważał uważny wzrok Erena, który tylko pilnował, czy jego starszy brat przypadkiem nie robi czegoś niewłaściwego. No, samo interesowanie się Levi'em Ackermannem to było już wystarczająco, żeby Eren czuł niebezpieczeństwo w kwestii bycia tym lepszym... Nie podobało mu się to, że Zeke ma się za jakiegoś wielce ważnego opiekuna Levi'a. Eren był przekonany o tym, że w jego ramionach brunet czułby się o wiele bardziej bezpieczny niż przy jakimś marnym Zeke'u. Pomijając, że młodszy nie ograniczałby wolności Ackermanna ani nie traktowałby go jak małe dziecko. I nie obchodziło go w ogóle, że dwójka starszych znała się od zawsze i prawdopodobnie znali swoje sekrety, o jakich nie wiedział nikt, nawet sam szatyn. Nagle Levi zatrzymał się i spojrzał na blondyna z rozdrażnieniem:

- Idę do łazienki.
- I co? - spytał blondyn, jak gdyby nic.
- Tam też masz zamiar za mną łazić?
- Nie łażę za tobą - uśmiechnął się - To przypadek, że idziemy w tym samym kierunku.
- Zeke... - westchnął z irytacją - Chcę zostać sam, rozumiesz?
- Hmm... - spojrzał w kierunku czającego się Erena i posłał mu jednoznaczne spojrzenie, na co ten uśmiechnął się z wyższością i pokazał środkowy palec. Blondyn warknął niewyraźnie pod nosem, przygryzając dolną wargę - Dobra...

Wtedy Zeke poszedł w przeciwnym kierunku, a przy tym zahaczył o miejsce, gdzie stał szatyn. Zatrzymał się i spojrzał na młodszego kątem oka:

- Nie zbliżaj się do niego.
- Bo co? - spytał zuchwale, a jednocześnie brzmiał dość poważnie - Boisz się, że Levi woli tych twoich amatorów wiejskich podrywów niż poukładanych facetów takich jak ty?

Wtedy blondyn zacisnął pięść oraz przygryzł wargę, po czym po chwili odpowiedział:

- Jestem lepszym materiałem na chłopaka niż ty - warknął i odszedł.

Wtedy Eren otworzył szerzej oczy i przez chwilę odprowadzał wzrokiem brata, po czym zrobił grymas irytacji na twarzy. Nie... On był wściekły wręcz. Jak Zeke śmiał powiedzieć coś takiego... To ostatecznie przesądziło o jego kolejnym posunięciu. Szatyn z wyjątkową pewnością powędrował do łazienki, gdzie miał zamiar zastać swój obiekt pożądania. Chłopak agresywnie popchnął ręką drzwi, a wtedy jego oczom ukazał się Levi patrzący na siebie w lustrze i myjący ręce. Za chwilę skierował wzrok na szatyna, a wtedy momentalnie przewrócił oczami oraz zmarszczył brwi w irytacji. Zignorował młodszego, kontynuując płukanie dłoni. Jaeger podszedł do starszego, po czym objał go mocno od tyłu. Sam spojrzał w lustro, a wtedy brunet zadrżał. To dlatego, że ujrzał w oczach Erena coś mocnego, jego ciężki wzrok przenikał przez skórę Ackermanna.

- Eren... - speszony spuścił wzrok, ale oziębłym głosem próbował zachować poziom - Ktoś może tu wejść...
- Jak twoje nóżki, Levi? - zignorował słowa starszego - Nie bolą cię?
- A co?
- Bo chodzisz mi po głowie - uśmiechnął się i pocałował go krótko w kark, po czym odsunął się - A tak naprawdę w tym momencie... Ochh, pragnę cię bardziej niż tego, żeby Jean się potknął i rozwalił sobie głupi ryj...
- Nie - rzekł krótko, po czym poszedł i pociągnął chłopaka za koszulkę - Idziemy grzecznie na lekcje.
- Mógłbym przyjść do ciebie na korepetycje z biolki? Chyba nie potrafię zapamiętać działu Levi Ackermann... A przecież tyle się go uczyłem - udał zmartwionego.
- Z tego co mi wiadomo nauka nie sprawia ci problemów, a wręcz jesteś wybitnym uczniem. Więc nie potrzebujesz korepetycji.
- To może pomożesz mi zaliczyć jakiś test?
- Wszystkie testy jak do tej pory zaliczyłeś celująco.
- Mmm, czy ty właśnie przyznałeś, że jestem lepszy w łóżku od Zeke'a?
- Może...

Brunet posłał śniadoskóremu krótki uśmiech, po czym pierwszy opuścił łazienkę. Zaraz po tym złapała go dyrektor, a wraz z nią dwoje uczniów.
Chłopak patrzył pytająco na kobietę, próbując nie zwracać uwagi na jednego z chłopaków. Z pewnych powodów miał do niego ogromny żal.

- Levi - uśmiechnęła się dyrektor, wskazując na blondyna wśród dwójki - Od jakiegoś czasu chodzi do naszej szkoły Jean, być może zauważyłeś... Wciąż nie dołączył do żadnego klubu, a okazuje się, że ma talent plastyczny. Uważam, że powinieneś zapozować do obrazu Jeana...
- Ale... - zdążył tyle powiedzieć.
- Wiesz doskonale, jaki egzamin do klubu plastycznego jest trudny... A ty masz urodę po matce, jesteś idealnym modelem!
- Niestety wiem... - wycedził przez zęby, patrząc groźnie na przewodniczącego klubu plastycznego. Następnie znów spojrzał na kobietę - Niech będzie...
- Bardzo się cieszę, Levi! - uśmiechnęła się i wręcz zaklaskała - Także życzę wam miłego dnia chłopcy. I powodzenia, Jean - poklepała go po plecach, po czym odeszła.

Levi westchnął ciężko, kręcąc głową. Mimo, że był pupilkiem dyrektor, to również wymagano od niego posłuszeństwa. Przez to nie mógł się sprzeciwiać właśnie w takich momentach, a tak bardzo nie chciał tego robić. Nie lubił klubu plastycznego i wolał go omijać szerokim łukiem. Jean zauważył niezadowolenie starszego, dlatego szybko rzekł dojrzałym tonem:

- Przepraszam, że tak wyszło. Gdybym mógł sam wybrać, nie prosiłbym ciebie... Widzę, że nie podoba ci się to za bardzo...
- Nie przepraszaj - uspokoił go, mówiąc obojętnie, a jednak dość łagodnie - To nie twoja wina. Ty tylko rysujesz. Za to ty - wskazał na przewodniczącego, marszcząc brwi - Specjalnie nagadałeś jej. Nabijasz się ze mnie...
- Nie obchodzi mnie twoje wrażliwe serduszko, Levi... - rzekł obojętnie - Pogódź się wreszcie z tym, że nie umiesz rysować i dlatego cię nie przyjąłem. A owszem, zaproponowałem ciebie jako modela. Masz idealne proporcje i ładny koloryt. W tej szkole nie ma nikogo, kto mógłby być lepszym modelem do obrazu niż ty.
- O tym mówię! - warknął brunet - Doskonale wiesz, że tego nienawidzę!
- Pogódź się także z tym, że masz geny swojej matki i nie ukryjesz tego. Jak dla mnie powinieneś odłożyć aparat i zostać modelem.

Gdy przewodniczący to powiedział, wzruszył ramionami. Jeszcze wytłumaczył co i jak w kwestii egzaminu, na co brunet zdenerwował się jeszcze bardziej. Nagle usłyszeli huk otwieranych drzwi łazienkowych, z których wyszedł Eren. Chłopak szybko podszedł do reszty i marszcząc brwi wrzasnął:

- Nie!
- Eren... - rzekł Levi, patrząc na niego jak na wariata.
- Idź stąd, dzikusie - odezwał się Jean.
- Nie będziesz rysował Levi'a - warknął do blondyna, czując narastający gniew. 
- Eren... - Levi miał proszący ton - Nie mieszaj się w to...
- Dlaczego niby? - tu wszedł przewodniczący z tą swoją bezwzględnością. Patrzył na Erena, unosząc jedną z brwi do góry oraz krzyżował ręce na torsie.
- Jean w ogóle nie powinien być w klubie plastycznym, tylko ja! Ten idiota oszukuje wszystkich, a mnie prowokuje i jeszcze niszczy moją ciężką pracę!! - zaczął się wydzierać, a przy tym wręcz zaczął drżeć i szybciej oddychać. Był bliski amoku.

Levi przez chwilę obserwował jak z Erena wychodzi jakaś kompletna rozszalała bestia, po czym stanął na palcach i porządnie uderzył szatyna w twarz z otwartej dłoni. Chłopak otworzył szerzej oczy w szoku, łapiąc się za miejsce uderzenia, a także od razu spojrzał na bruneta. Wtedy ten ułożył dłoń na ramieniu wyższego, po czym sam spojrzał mu głęboko w oczy:

- Uspokój się - rzekł Levi.

Dyszący Jaeger w tym momencie nie do końca pojmował, co się dzieje dookoła. Znaczy niby wiedział, a jednak przed chwilą zawładnęły nim emocje, które wytrąciły go z równowagi. Teraz powoli odzyskiwał stabilność, patrząc w oczy Levi'a. To dlatego, że brunet miał w sobie dużo spokoju, przynajmniej w tym momencie. Tak, jakby teraz cały zapas zgromadził, żeby przekazać go młodszemu. To trwało chwilę, aż przerwał im przewodniczący. Eren podniósł wzrok zza bruneta, uważnie patrząc na głównego członka klubu plastycznego. Levi za chwilę również odwrócił głowę, lustrując starego znajomego.

- Jeśli tak ci zależy, możemy urządzić konkurs. Ten, który lepiej narysuje Levi'a, zostanie przyjęty - rzekł przewodniczący.
- Ta baba nigdy mnie nie dopuści do żadnego konkursu - warknął, marszcząc brwi. Levi na wszelki wypadek zaczął go głaskać po karku, żeby ten znów nie wpadł w ten swój idiotyczny szał.
- Może odpuść, Eren... - rzekł brunet spokojnie.
- Co? - spojrzał na niego, jakby nie zrozumiał.
- Nie zabijaj w chłopaku ambicji - wtrącił przewodniczący - Podoba mi się twój upór ymm... Eren? - nie był pewny imienia potencjalnego, nowego członka - Nie martw się o dyrkę, ugadam ją.
- Ona niezbyt mnie lubi... - zaśmiał się szatyn, a przy tym podrapał się w głowę - Nawet sama przydzieliła mi mój aktualny klub.
- Nieważne - machnął ręką - Jestem dla niej prawie jak Levi. Powiem co trzeba i cię dopuści.
- O Boże, naprawdę? - aż zaświeciły mu się oczy. Od razu podszedł bliżej przewodniczącego, ignorując bruneta.
- Tak, tak. Nawet pójdziemy razem.
- Ej no! - wrzasnął Jean.
- Cicho tam, koniomordy - odpowiedział mu Eren.

Szatyn teraz przypominał podekscytowanego małego chłopca, który ma dostać swoją ulubioną rzecz. Aż cały drżał na myśl, że będzie mógł konkurować z Jeanem. Zapomniał o całym świecie, a liczyło się tylko to, żeby wygrać. Już z góry zakładał, że przewodniczący załatwi sprawę.

Dwójka właśnie weszła do gabinetu, gdzie dyrektor akurat przeglądała jakieś papiery. Gdy spojrzała na uczniów, natychmiast zmarszczyła brwi w głębokiej irytacji:

- Co zrobił? - spytała.
- A nieee... - zaśmiał się przewodniczący - Eren to chodzący aniołek.
- Przepraszam, co? - chwilę nad tym myślała, po czym wybuchnęła śmiechem.
- Nie rozumiem pani reakcji - wtedy kobieta natychmiast spoważniała - Eren po prostu potrzebuje odpowiedniego zajęcia, żeby się uspokoić.
- Czy ten diabeł wie co to spokój... - rzekła dyrektor. Eren uśmiechnął się na to, ale wzrok przewodniczącego przywołał go do porządku.
- Chciałbym go wziąć do swojego klubu. Sama pani wie, jakie panują tam zasady - uśmiechnął się subtelnie - To uspokoi Erena.

Kobieta przez dłuższą chwilę patrzyła na swojego drugiego najlepszego ucznia, a potem na chwilę zerknęła na szatyna. Ten wiercił się niespokojnie, jakby go nosiło. To było tak bardzo w jego stylu. Jednak zauważyła w nim też to, że chyba mu naprawdę zależało. Przewodniczącemu jeszcze bardziej, jego wzrok przekonywał niesamowicie bardzo. W końcu dyrektor westchnęła:

- Jeśli Niccolo wyrazi zgodę... I Eren - spojrzała uważniej na szatyna - Jeśli tylko zobaczę...
- Erotyczne treści? - chłopak nie mógł się powstrzymać. Za to musiał hamować śmiech. Aż przewodniczący był pod wrażeniem zachowania młodszego. Nikt nigdy nie był tak śmiały przy tej kobiecie.
- Erotyczne treści - uśmiechnęła się na siłę, a jej dolna powieka znów zadrgała - Jeśli je zobaczę to zawiadomię rodziców o twoich dziwnych zainteresowaniach... Zresztą ciągle pracujesz, żeby nie wylecieć ze szkoły.
- Proszę się nie martwić - uśmiechnął się niewinnie - Rodzice wiedzą, że uprawiam seks. Poza tym chronią mnie dobre oceny. Nie wywali mnie pani, bo podnoszę poziom szkoły. W ogóle się to pani nie opłaca, jeśli wylecę.

Przewodniczący szybko chwycił Erena i wyprowadził z gabinetu, widząc, że kobieta zaraz nie wytrzyma i wyjdzie z siebie. Gdy tylko wyszli, chłopak spojrzał z uśmiechem na szatyna:

- No, no... Już wiem, dlaczego nie pała do ciebie sympatią... - nagle zmienił ton na poważniejszy - Ale wiesz, ja nie żartowałem z tymi zasadami.
- Myślisz, że się uspokoję? - posłał mu uśmiech.
- Szczerze nie wiem za bardzo co odwaliłeś do tej pory... Słyszałem coś o klubie fotograficznym, że się rozebrałeś przed Levi'em...
- Od razu rozbierałem... - przewrócił oczami, mówiąc ironicznie - Po prostu nie miałem na sobie majtek, kiedy pozowałem. Ale ubrany jakkolwiek byłem.
- Levi'owi się podobało? - uśmiechnął się wymownie.
- Nie wiem, nie wiem - posłał mu niewinny uśmiech, wzruszając ramionami - Sam go zapytaj.
- Coś mi mówi, że na tej sesji się nie skończyło...
- Kto wie... - zaśmiał się.

Przewodniczący już nie drążył tematu.

Po lekcjach Eren szybko wybiegł z klasy i od razu pobiegł do sali, gdzie lekcje miał Levi. Zanim doszedł pod same drzwi, zauważył znowu tego debila kręcącego się obok bruneta. Wtedy zmarszczył brwi i wręcz aroganckim krokiem podszedł do dwójki, a wtedy mocno zadarł nos. Posłał bratu znaczące spojrzenie, a przy tym chwycił nadgarstek bruneta i rzekł:

- Chodź, mamy sprawę do załatwienia.
- Jaką sprawę?! - zapytał Zeke, czując ogarniającą go zazdrość.
- Niech cię to nie interesuje - Eren uśmiechał się  wrednie, patrząc blondynowi w oczy z satysfakcją.
- Też chcę przy tym być!
- Nie praktykujemy trójkątów - rzekł tak spokojnie. Zrobił to specjalnie, żeby sprowokować starszego.
- Co?!
- Uspokój się, Eren - warknął Levi, wyrywając się spod uścisku młodszego - Muszę iść pozować w klubie plastycznym... Eren będzie mnie rysował.
- Będę robił Levi'a - dodał szatyn, specjalnie akcentując pierwsze słowa - na płótnie.
- Eren... - warknął Zeke, czując tę prowokację za mocno.
- Zamknij się już i chodź - Levi walnął Erena w ramię, po czym pociągnął go za koszulkę i poszedł w długą.
- Już idę, słońce.

Podczas drogi młodszy chłopak nakierował ich na pracownie, gdzie były zajęcia w klubie kulinarnym. Brunet wciąż nie puścił koszulki Erena, a ten nic z tym nie robił tylko uśmiechał się niewinnie. W ten sposób weszli przez drzwi, gdzie od razu zauważył ich Niccolo. Uśmiechnął się znacząco do szatyna, po czym zwrócił uwagę na przyjaciela:

- Tak sobie go wytresowałeś już?
- Co? - Levi spojrzał na Erena, a wtedy zauważył, że go trzyma za materiał. Od razu puścił i znów spojrzał na blondyna - Ten debil szuka wrażeń i teraz muszę iść im pozować...
- Nie, nie, nie - zaśmiał się szatyn - Pozować musisz tak czy siak...
- A ty musiałeś się dołączyć, bo ci coś odwaliło...
- Oj, Levi... - Nicco posłał mu uśmiech - Nie chcesz pozować dla Erena? Jestem pewien, że jemu będzie przyjemnie, jeśli to dla niego zrobisz.
- Szkoda, że nie może nago... - pomyślał młodszy.
- Zawsze możecie popracować poza klubem...

Levi obserwował jak Eren i Niccolo świetnie się bawią, żartując z wiadomej relacji. Dla niego samego jednak to nie było takie zabawne... Bo on naprawdę czuł coś do Erena i gdyby to wszystko było takie proste... Jednak szatyn narazie tylko się bawił, co było rozkoszne dla Levi'a. Nie chciał, żeby chłopak spoważniał lub odrzucił go...

Finalnie Levi zmarszczył brwi, po czym chwycił mocno nadgarstek Erena, na co ten aż spojrzał zaskoczony na niższego. 

- Eren, do rzeczy - warknął brunet.
- A, tak. Więc... - zaczął szatyn - Czy mogę iść do klubu plastycznego na konkurs, który oczywiście wygram i wtedy dołączę tam?
- Stracę cennego członka, ale jeśli tobie tam będzie lepiej, to nie mam nic przeciwko. Jednak dalej będziesz mógł tu przychodzić, jeśli będziesz chciał - uśmiechnął się Nicco - Lubię, jak gotujesz, a poza tym jesteś świetnym partnerem do rozmów.
- O, dziękuję - szatyn odwzajemnił uśmiech.
- Świetnie, to idziemy - uznał brunet, ciągnąć Erena.
- Tak się śpieszysz, Levi... - zauważył przewodniczący klubu - Na pewno idziecie do klubu, a nie gdzieś indziej?
- No właśnie, Levi - zaśmiał się Eren.
- Zamknijcie się!

Levi szybko wyprowadził młodszego z pracowni, po czym tak samo władczo jak na niego zaprowadził chłopaka do pracowni plastycznej. Szatyn tylko posłusznie szedł za brunetem, uśmiechając się przy tym w swój sposób.

Wreszcie dotarli. Eren, gdy tylko zobaczył Jeana, od razu zaczął na niego patrzeć groźnie. Ogólnie cały zaczął drżeć z ambicji, ale wtedy Levi znów zaczął go uspokajać w swój czuły sposób. Wiedział, że słabym punktem Erena jest właśnie szyja, dlatego dłońmi sunął w tamtych okolicach. I Erenowi teraz nie było w głowie reagować flirtem na dotyk bruneta, bo on był skupiony na osiągnięciu celu. Sam sposób Ackermanna faktycznie go odprężał i uspokajał, ale nie szukał w tym żadnego podtekstu. Nie myślał o tym, że to robi akurat jego obiekt pożądania. A brunetowi wcale to nie przeszkadzało. Taki Eren wyglądał dla niego jak uroczy, uparty mały chłopiec zapatrzony w swój cel. Cieszył się, że ciało Jaegera reaguje na jego masaż w odpowiedni sposób.

Kiedy poczuł, że chłopak już sobie poradzi sam, poszedł usiąść na środku pracowni naprzeciwko sztalug. Jean już był gotowy i tylko czekał na bruneta, a teraz mógł zaczynać. Za chwilę na swoje miejsce przyszedł szatyn i od razu zaczął skicować, próbując nie reagować na chłopaka obok siebie z pewnej odległości. Za to brunet niespecjalnie się starał, po prostu siedział ze swoim znudzonym wyrazem twarzy. Nikomu to nie przeszkadzało, bo tak naprawdę w rysowaniu nie chodziło o dobrą pozę, a o odpowiednie oddanie emocji modela czy modelki. Przynajmniej w teorii przewodniczącego. Ten co jakiś czas zerkał to na jedną, to drugą pracę. Szczerze podziwiał zaangażowanie Erena, bo chłopak naprawdę wręcz zatracał się w pracy, a przy tym marszczył brwi w skupieniu i często przygryzał dolną wargę. Do tego jego wzrok był dość ostry... Ackermann też to widział, kiedy zielonooki przyglądał mu się. Teraz jednak musiał kontrolować swoje odczucia, bo patrzyło na niego co najmniej trzy osoby. Reszta grupy raczej zajmowała się innymi, swoimi sprawami.

W końcu Eren odczuł zmęczenie, więc postanowił się napić. Uważnie obserwował swoją pracę oraz Jeana czy ten nie szuka tylko okazji, żeby znowu zrobić to co kiedyś. Kiedy potwierdził, że to bezpieczne, szybko pobiegł po picie do plecaka. Jak wrócił, otworzył szerzej oczy i nie mógł uwierzyć. Jego obraz... to wyglądało, jakby ktoś specjalnie rozmazał wszystko, a przez to powstała szara plama.

- Jean! - wrzasnął Eren.
- Czego? - spytał oschle - Jestem zajęty.
- Znowu to zrobiłeś!! - zaczął nieokiełznanie ruszać rękoma, a przy tym drżał.
- Hm... - spojrzał na płótno Erena, a wtedy uśmiechnął się delikatnie i wrednie, po czym wrócił do rysowania, jak gdyby nic.

To rozdrażniło szatyna na tyle, że przestał nad sobą panować, a Levi nie miał czasu zatrzymać go. Chłopak agresywnie kopnął sztalugę Jeana, a ta zaraz upadła z trzaskiem. Blondyn zmarszczył brwi, wstając i spoglądając na niższego z wyrzutem. Wtedy Jaeger złapał go mocno za kołnierz, no i zaczęło się. Dwójka mierzyła się spojrzeniami, jakby walczyli o dominację. Potem poszło kilka ciosów, a przy tym wydawali dźwięki niezrozumiane nawet przez nich samych, najczęściej po prostu dosłownie warczeli jak wściekłe psy lub wrzeszczeli. W końcu Eren niechcący potknął się i przez to wylądował z hukiem w sztalugach oraz innych przyborach plastycznych. Jednak mimo bycia przygniecionym przez drewniane stojaki, nie zamierzał odpuszczać. Ruszył mocno nogą tak, że sam Jean również wywalił się, choć nie tak tragicznie jak szatyn.

Levi przez całą bójkę otwierał szeroko oczy i nie wiedział co zrobić, jego serce wręcz drżało ze stresu. Ale teraz natychmiast podbiegł i zaczął zachłannie ściągać wszystkie rzeczy z drżącego ciała śniadoskórego, zupełnie ignorując drugiego chłopaka. W tym czasie do pracowni wrócił przewodniczący i sam nie wiedział co ma zrobić, od razu ich ochrzanić czy najpierw rozpłakać się nad bałaganem... Do sali również wbiegł Armin wiedzący, że tam jest Jean. Szybko zaczął pomagać ukochanemu.

Tymczasem Eren ledwo podniósł się, po czym skrzyżował ręce na torsie. Na twarzy miał grymas nie obolałego chłopaka, tylko obrażonego chłopca. Levi samoczynnie zaczął oglądać, czy szatynowi nie stało się nic poważnego. Wyglądało jednak na to, że ten musiał jedynie być mocno poobijany, chociaż on sam nie wyglądał na przejętego.

- Eren, co ty robisz? - brunet zmarszczył brwi, czując już przypływ irytacji.
- Nic - odpowiedział sucho, nie zmieniając nastawienia ani postawy. Po dłuższej chwili jednak wskazał drżącą ręką na blondyna w lepszym stanie i wrzasnął - To przez tego debila! Znowu to zrobił! - machał rękoma i nogami na wszystkie strony.

Armin spojrzał na Jeana z wyrzutem, szybko pomógł mu wstać i razem wyszli. Do pracowni weszła zaraz dyrektor i higienistka z jakimiś rzeczami. Kobiety rozejrzały się, po czym szybko podbiegły do Erena, a pielęgniarka od razu powtórzyła to, co wcześniej Levi. Tylko, że teraz szatyn gwałtownie odsunął rękę i zaczął sam wstawać. Chociaż go strasznie bolało, to jednak udało się.

- Może lepiej zadzwonić po rodziców - rzekła dyrektor ze szczerą troską w głosie, a bardziej szokiem.
- Nie chcę! - warknął, po czym poszedł po swój plecak - Nie dzwońcie po nich! Sam sobie dam radę! - marszczył brwi i po dłuższej chwili dochodzenia do drzwi, wyszedł. 

Levi zaraz wybiegł za nim, nie myśląc o tym, że dyrektor mogłaby coś zauważyć. Na szczęście szatyn teraz nie szedł tak szybko, więc brunet dogonił go bez problemu. Spojrzał na młodszego z irytacją, po czym walnął go mocno w ramię. Wtedy Eren drgnął i zasyczał, próbując jak najbardziej zahamować jęk z bólu.

- Przestań - rzekł surowo brunet.
- Co? - spytał dość niegrzecznie śniadoskóry.
- Udawać, że cię nie boli.
- Nieważne - burknął.

Kiedy ubrali się w kurtki itp, Levi szybciej, Jaeger wyszedł ze szkoły i zupełnie zignorował idącego obok bruneta. W tym momencie był obrażony dosłownie na cały świat i z nikim nie chciał rozmawiać, chciał zostać sam. Miał problem, bo Levi nie potrafił teraz myśleć o niczym innym niż o wypadku Erena oraz skutkach. W dodatku widział wyraźnie, że chłopaka dręczy przegrana. Nie wyobrażał sobie pójścia spać ze świadomością, że jego ukochana osoba cierpi fizycznie i mentalnie... Owszem, uważał Erena za kompletnego idiotę i miał zamiar mu to okazywać, jednak w środku bardzo się o niego martwił.

Eren już miał zamiar iść w swoją stronę, kiedy brunet złapał go za rękę. Szatyn spojrzał pytająco tym swoim aroganckim wzrokiem, ale teraz Levi postawił się temu. Sam spytał ze skrywaną pod maską obojętności, troską:

- Gdzie ty się wybierasz?
- Do domu - odpowiedział oschle.
- Nie będziesz szedł na nogach takiej drogi w takim stanie - uznał stanowczo.
- Dziękuję za troskę, ale nic mi nie jest - powiedział cynicznie, marszcząc brwi.
- Mówiłem ci coś, idioto - warknął, samemu również robiąc typową dla siebie minę, przy czym walnął chłopaka w brzuch.

Wtedy Eren już nie umiał powstrzymać jęku, a przy tym skulił się nieco i mocno zacisnął powieki. Następnie spojrzał na starszego z wyrzutem, a ten odpowiedział pewnym i stanowczym wzrokiem.

- Więc jak mam wrócić? - spytał, wzdychając z desperacji.
- Taksówką - odpowiedział zadowolonym głosem.
- Nie lubię taksówek - stwierdził krótko.
- Masz problem. Trzeba było się nie nawalać.
- No, ale..! Przecież..! Sprowokował mnie!
- Ty zacząłeś bójkę.
- Nie mogłem się powstrzymać... - zaczął się tłumaczyć jak małe dziecko - Tak się do mnie uśmiechał, że miałem ochotę mu przywalić w ten jego głupi koński ryj...

Levi tylko przewrócił oczami, ignorując już słowa Erena. Teraz szatyn zaczął gadać o tym, jak bardzo nie lubi Jeana i że ten go zawsze prowokuje, i ogólnie te wszystkie rzeczy jak zwykle... Tymczasem Ackermann zdążył zadzwonić po taksówkę, która szybko przyjechała.

Brunet pomógł zniechęconemu młodszemu ostrożnie wejść do auta, choć nie obyło się bez dźwięków z ust obolałego chłopaka. Jednak zastękał naprawdę głośno dopiero, gdy usiadł. Choć na wierzchu Levi marszczył brwi w irytacji, w środku sam bardzo przeżywał ból Jaegera. Bardzo chciał coś zrobić, żeby tylko śniadoskóry poczuł ulgę. Podczas samej jazdy Eren już był raczej spokojny, a bardziej wciąż obrażony. Obojętnie patrzył w okno, zupełnie ignorując starszego. Chociaż, kiedy poczuł jego dłoń na swojej, tak jak zawsze zamknął je w mocnym uścisku. Jednak przez swoją arogancję przegapił właśnie moment, kiedy Levi uśmiechał się delikatnie wraz ze swoimi wyblakłymi rumieńcami. Gdyby chłopak to zobaczył, sam pewnie zawstydziłby się od tego widoku, bo brunet wyglądał teraz naprawdę cudownie.

Po jakimś czasie taksówka dojechała na miejsce. Levi chciał znów pomóc szatynowi, ale ten odrzucił jego ręce. Sam zaczął wychodzić, przygryzając wargę oraz marszcząc brwi, żeby tylko nie zastękać. Nie czekając na niższego, zaczął ciężko iść do siebie. W ogóle to podświadomie wiedział, że jest teraz gburowaty i w ogóle okropny, dlatego chciał zniechęcić do siebie Ackermanna. Nie konkretnie jego, ale ten akurat spędzał z nim czas, a Eren chciał być sam i wiedział, że osobie obok niego w tym stanie może się niechcący oberwać. Chociaż na wierzchu to wszystko wyglądało, jakby był zwyczajnie zbyt zapatrzony w siebie i swoje aktualnie zranione ego. Mimo Levi nie odpuszczał i uparcie szedł z chłopakiem, nie robiąc sobie nic z jego fochów niczym u małego chłopca. I Eren chyba nie był aż tak chamski, bo jednak pozwolił starszemu wejść do środka. Samemu od razu opadł luźno na kanapę, udając, że nic go nie boli. Mimo to automatycznie przymknął oczy i próbował wyrównać oddech. Ackermann w tym czasie szybko pobiegł do kuchni i zaczął szukać jakiegoś lodu czy czegoś, żeby przyłożyć do najbardziej obolałego miejsca na ciele młodszego. W końcu znalazł jakąś paczkę kostek lodu i z tym od razu pobiegł do szatyna.

- Gdzie cię boli najbardziej? - spytał Levi.
- Nie boli - odpowiedział obojętnie.
- Bo zaraz ci coś zrobię... - warknął.
- Boli mnie porażka.

Brunet cicho westchnął, po czym usiadł obok chłopaka i zaczął powoli przejeżdżać po całym jego ciele. Ogólnie Eren lekko drgał z bólu, ale jak do tej pory dobrze to ukrywał. Kiedy jednak bladoskóry dotknął jego łopatek, wtedy ten aż zasyczał i nieznacznie wypiął tors do przodu. To był znak dla Levi'a, żeby właśnie tam umieścić zimne opakowanie, co zrobił. Na co Jaeger jęknął przeciągle, odchylając głowę do tyłu i mrużąc powieki. Nie spodziewał się, że starszy zrobi coś, co wywoła w nim takie natychmiastowe ukojenie. Eren uległ uczuciu i po prostu dawał Ackermannowi kontynuować, a sam napawał się przyjemnymi doznaniami przy opuszczonych powiekach. Levi obserwował zachowanie młodszego i czuł w środku szybciej bijące serduszko oraz wiadome emocje wypełniające go całego. Teraz patrzył na Erena tak ciepło i z takim oddaniem, co chciałby Zeke czuć na sobie. Ale blondyn był przyjacielem i nie mógł być niczym innym... Za to Eren miał w sobie coś, co osłabiało bruneta coraz bardziej. Wiedział, że jest zakochany, ale młodszy chłopak sobą samym codziennie pogłębiał to tylko i nawet o tym nie wiedział.

Po dłuższej chwili Levi odzyskał świadomość, a wtedy z troską przyznał:

- Eren, powinieneś się położyć w łóżku. Kanapa nie jest wystarczająco wygodna.
- Mi wystarczy - przyznał krótko, wzdychając cicho - Nie jestem taki delikatny jak ty. Spałem już w gorszych miejscach, jakie tobie nie przyszłyby w ogóle do głowy, królewno.
- Masz się położyć w łóżku.
- Ymm... Nie chce mi się.
- Ja ci pomogę.

Levi'owi trochę zajęło ściągnięcie marudzącego Erena, ale udało się. Teraz chłopak już nawet nie starał się udawać, że go nie boli. Całym sobą dawał do zrozumienia brunetowi, że ten sprawia mu jeszcze większy ból, co niesamowcie irytowało niższego. Miał ochotę jeszcze pogorszyć stan młodszego, ale teraz musiał znosić jego ciężar na swoich barkach i koloryzowanie cierpienia. Oczywiście, że Erena musiało bardzo boleć, ale on miał ten swój prowokujący ton. Był tak zaangażowany w irytowanie starszego, że chyba zapomniał o swoim realnym stanie.

- Oczekujesz, że cię stąd zrzucę? - warknął Levi.

Jednak Eren zignorował to pytanie, chociaż przynajmniej już przestał na siłę cierpieć. Wtedy brunet sprawnie zaciągnął go do jego własnego pokoju, a w środku szatyn oderwał się już od starszego i po prostu opadł na swoje łóżko. W tym momencie również wydał z siebie jaki bolesny dźwięk, że to znów zmartwiło bruneta i nie wiedział co zrobić. Bez namysłu wszedł na łóżko obok szatyna i zaczął go masować w kark, a czasem też schodził niżej. Śniadoskóry przez chwilę cicho postękiwał na ten dotyk, po czym szybko ściągnął nogami kołdrę i się nią okrył. Za chwilę także wciągnął tam bruneta, ale na tyle, żeby móc się wtulić w jego tors.

- Eren... - rzekł niepewnie Ackermann.
- Cicho - przymknął oczy, wtulając się mocniej.

Levi nie bardzo wiedział, jak ma na to reagować. Jednak po chwili zauważył, że chłopak już zasnął, więc plan ucieczki raczej nie wchodził w grę. Teraz szatyn wyglądał tak niewinnie, co aż rozczuliło starszego. Odruchowo ułożył dłoń na ciepłym policzku Jaegera i dopiero teraz sobie przypomniał, że przecież Eren jest bardzo wrażliwy podczas snu. Śniadoskóry zmarszczył brwi, przez co Ackermann otworzył szerzej oczy z leciutkiej paniki. Nie chciał przecież obudzić obolałego chłopaka, dlatego pośpiesznie zsunął dłoń na równie ciepłą szyję młodszego, gdzie zaczął nią ostrożnie jeździć. Dzięki temu uspokoił nieco mimikę szatyna i teraz znów wjechał na jego policzek. Chłopak już się nie denerwował, więc brunet zaczął spokojnie głaskać go po twarzy. Z czasem wsunął dłoń w jego włosy i tam też chwilę się pobawił, po czym opuszkami palców powoli badał całą głowę młodszego. Kiedy tak mu się przyglądał, nawet uśmiechnął się lekko. Przy okazji okrył Erena kołderką na tyle, żeby ta zakrywała nawet połowę jego twarzy. W końcu chciał, żeby chłopakowi było cieplutko. Potem Levi już tylko lustrował młodszego i czasem pogładził go po włosach lub twarzy.

Po jakiejś godzinie Eren poruszył się, łapiąc mocniej bluzę starszego, a przy tym otarł nos o materiał. Następnie leniwie podniósł wzrok na starszego, próbując wyostrzyć sobie obraz. Już chwilę później widział wystarczająco dobrze, żeby zauważyć opiekuńcze spojrzenie bruneta. Jednak to szybko zmieniło aurę na bardziej niezadowolone, kiedy tylko zauważyło te zielone tęczówki.

- Jesteś zły, Levi? - spytał Eren.
- Tak - na te słowa młodszy już chciał się odsuwać, ale brunet przytrzymał go za potylicę.
- Nie rozumiem, Levi...
- Nie jestem zły o to. Jestem zły, bo mnie wkurzasz... - westchnął, po czym postanowił zająć się bardziej istotnymi sprawami - Jak się czujesz?
- Już jest dobrze - uśmiechnął się ciut na siłę.
- Na pewno nie jest - stwierdził, podnosząc się na łokciu - Przestań zgrywać twardego, bo cię skopię tak, że nie będziesz w stanie poruszyć ręką.
- To nie moja wina, że tak szybko dochodzę do siebie - warknął, marszcząc brwi. Do tego skrzyżował obolałe ręce na klatce piersiowej zaraz po tym jak usiadł. Wciąż go bolało, ale już nie tak masakrycznie.
- Przed kim ty się tak popisujesz, co?
- Przed nikim. Po prostu tłumaczę ci, że już mi dobrze - dodał twardo, po czym postanowił wstać. Jednak już przy próbie nie umiał powstrzymać najcichszych stęków i posykiwania.

Levi spojrzał na niego jednoznacznie, utwierdzając się w racji. Za to Eren zmarszczył brwi jeszcze bardziej i niczym obrażony chłopiec wrócił na swoje miejsce, przekręcając się tyłem do bruneta, po czym wyznał:

- Masz rację. Boli... - warknął - A ja nie lubię tego... Wierzę, że jak przestanę o tym myśleć to przejdzie. A tak to muszę tu leżeć jak jakaś ofiara losu...
- Eren... - rzekł brunet dość czule, a przy tym przylgnął policzkiem do najbardziej obolałych łopatek chłopaka, a także zaczął je masować dłonią - Jeśli aż tak cię boli, mogę coś zrobić...
- Ta, ciekawe co...

Wtedy brunet uśmiechnął się delikatnie i przekręcił chłopaka na plecy, a sam delikatnie usiadł nad jego biodrami, nie chcąc pogłębiać nagłego bólu chłopaka na łopatkach. Rozgoryczony Eren był tak przejęty swoimi sprawami, że w ogóle nie wyczuł, gdzie to zmierza. Nawet ignorował zalotne spojrzenie bruneta, oddając mu te swoje obrażone. Levi przewrócił oczami ze świadomością, że szatyn już tego nie pojmie inaczej niż fizycznie, dlatego po prostu przeszedł do rzeczy. Zwinnie zanurkował pod kołdrę i od razu zajął się rozpinaniem rozporka Erena, oczekując reakcji. Wydawało się jednak, że to w ogóle go nie ruszyło, więc bladoskóry również zsunął z chłopaka nieco spodnie wraz z bielizną, a przy tym odkrył jego krocze.

Nagle Eren drgnął nieco, czując delikatną, bardzo subtelną, a jednocześnie nagłą przyjemność rozchodzącą się powoli po całym jego ciele. To uczucie wcale nie słabło, a właśnie utrzymywało się całkiem stabilnie. Chłopak przez chwilę analizował to, a przy tym patrzył spokojnie w sufit. Z czasem po jego ciele zaczęły przechodzić fale ciepła, które nie ominęły policzków, gdzie zostawiły przyjemne wypieki. W końcu Eren pojął, że Levi właśnie tańczy swoim językiem  oraz ustami na jego przyrodzeniu, co go natychmiast pobudziło.

Nagle gwałtownie ułożył dłoń na głowie bruneta przez kołdrę, a przy tym otworzył szerzej oczy, nieco uniósł brodę oraz rozchylił wargi przez szybszy oddech. Levi właśnie przeszedł na najczulszy punkt, który zaczął zachłannie pieścić najczęściej językiem, a czasem i zassał się. Jednak wszystko robił z takim oddaniem... Jeszcze rękoma subtelnie wędrował w okolicach całego krocza chłopaka. To połączenie ruchów mocnych i delikatnych szybko rozpalało Jaegera i sprawiało mu niesamowitą przyjemność. Jego powieki powoli opadały pod wpływem podniecenia wymalowanego na twarzy, a on nie mógł się powstrzymać i zajrzał pod kołdrę. Zobaczył tam niesamowicie seksowny widok bruneta w pełni zaangażowanego w oddawanie przyjemności obolałemu chłopakowi. Nagle starszy na chwilę się oderwał i zaczął dyszeć ze zmęczenia w nabrzmiałego już członka szatyna, a miał usta niesamowicie rozchylone, chyba całkowicie. To totalnie doprowadzało Erena do szaleństwa i jego ciało zaczęło drżeć z pożądania. On chciał jeszcze więcej, a oddech Ackermanna tylko drażnił i pogłębiał jego potrzebę... Sama zaczerwieniona przez ciepło pod kołdrą twarz starszego pobudzała jego wyobraźnię i on widział o wiele więcej... Przypominał sobie chwile, jak to brunet umiarał z rozkoszy... Przepadł totalnie, gdy zamglone spojrzenie Levi'a dotarło do uległych oczu młodszego. Za chwilę Ackermann, nie spuszczając wzroku z chłopaka, znów zbliżył ruchliwy język do jego najczulszych fragmentów krocza. Wtedy Eren nie wytrzymał i odchylił głowę do tyłu, a przy tym prawie, że wbił dłoń już we włosy bruneta. Dodatkowo do końca opuścił powieki oraz przygryzł wargę, chociaż niektórych stęków i tak nie umiał zatrzymać. O wiele bardziej napiął wszystkie drżące mięśnie, kiedy poczuł, że Levi bierze do ust jego całe przyrodzenie i mocno naciska na nim wargi. A przy tym wciąż pracował językiem, na ile miał możliwość. Śniadoskóry zaczął się wiercić niespokojnie, a przy tym oddychał szybko i wręcz ciągnął starszego za włosy. Już nawet nie przygryzał wargi, tylko swobodnie stękał coraz częściej, a w tym było również słychać jego szybsze tętno.  Rozpalone ciało chłopaka czuło już bliski koniec, przez co zmarszczył brwi i zacisnął wargi, próbując desperacko jeszcze zapanować nad sobą... Ale on tylko szedł w to głębiej i głębiej, aż nie wytrzymał i spuścił się przy swoim głębokim westchnieniu. Levi gwałtownie puścił przyrodzenie młodszego, przez co jego twarz została zalana przez białawą ciecz, a było jej naprawdę dużo.

Za chwilę brunet wysunął głowę spod kołdry, podnosząc się. Sam dyszał i w takim stanie spojrzał na wymęczonego szatyna, który odzyskiwał właśnie równy oddech. Kiedy zobaczył zdezorientowanego Ackermanna w swojej spermie, otworzył szerzej oczy i przez chwilę był oczarowany. Levi naprawdę sprawiał wrażenie zagubionego, a przy tym bezbronnego... Zaraz szatyn uniósł kąciki ust w górę, po czym podniósł się i zdjął z siebie bluzę wraz z koszulką. Tym drugim zaczął wycierać twarz starszego, a drugą ręką poczochrał mu włosy.

- Już dobrze, Levi... Już mi lepiej - mówił ciepło Eren.
- Na pewno? - Levi pytał z tą swoją troską.
- Mniej mnie nie boli - zaśmiał się - ale przez jakiś czas nie myślałem o tym i teraz jestem naprawdę odrężony...
- Podobało ci cię, Eren?
- Bardzo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top