XI

Październik dobiegał końca, a Eren zdążył już się zadomować w nowej szkole. Nie miał nawet problemu z nowymi znajomościami. Przez większość był kojarzony jako coś w rodzaju szkolnej gwiazdy. Dużo osób chętnie zbijało z nim piątkę, nawet same o to prosiły. On nie odmawiał, bo lubił być w centrum uwagi. Ogólnie to nie narzekał na problemy i być może to go nudziło, ale przecież nie mógł za bardzo rozrabiać jak w poprzedniej szkole... A nawet jak już coś się stało to było to dość niewinne albo on w ogóle nie został złapany jak do tej pory.

Szatyn właśnie opierał się o ścianę i patrzył przed siebie, mrużąc oczy oraz krzyżując ręce na torsie. Jeśli ktoś by się przypatrzył, uznałby, że chłopak nie jest w najlepszym humorze. Jego najlepszy przyjaciel od razu zauważył, a nawet nie musiał tego robić, bo doskonale znał powód irytacji śniadoskórego. Sam właśnie przy nim stał z miną ni to skupienia, ni zmartwienia.

- Eren... - zaczął błagalnie blondyn - Długo jeszcze będziesz obrażony? Wiesz, to trochę dziecinne...
- Dopóki nie zerwiesz z tym wieśniakiem... - stwierdził sucho.
- Jean nie jest wieśniakiem - zaśmiał się - On ma wiele zalet, naprawdę... Gdybyś chciał go poz...
- Nie chcę go poznawać - przerwał mu - Już wystarczająco mi pokazał.
- Raz cię pokonał w konkursie plastycznym... To nie znaczy, że jest zły...
- Żartujesz?! - wyśmiał blondyna, kierując na niego wzrok - Ten koński ryj zniszczył mój rysunek, dlatego miałem mniej czasu na kolejny! Nie zdążyłem zrobić drugiego tak dobrego...
- Eren... - zaśmiał się - Byliśmy wtedy dziećmi... I tak wasze prace nie były zbyt staranne...
- Jak możesz tak mówić, Armin?! - naburmuszył się i znów spojrzał przed siebie - Jesteś moim przyjacielem, a trzymasz jego stronę... Widzę, że jesteś totalnie zapatrzony i nie widzisz rzeczywistości... Nawet tego, że on zaczyna zawsze...
- Kocham go. To normalne, że mówię o nim dobrze - uśmiechnął się z dobrocią - A ty jesteś zazdrosny, bo Jean kogoś ma, a ty nie...
- Ja?! - wyśmiał go znów - Po co mi związek, kiedy mam wolność? Mogę się skupiać wyłącznie na sobie, a przy tym nikt nie zarzuca mi, że może mam kogoś na boku...
- Nie wszyscy są tacy jak twój były, Eren - uznał z przyjacielską troską - Tobie nie chodzi o to, że nie masz kogoś... Tobie chodzi o konkretną osobę - uśmiechnął się znacząco.
- Ta, niby kogo?
- O Levi'a.

Wtedy Eren znów spojrzał na blondyna ze zdziwieniem i pokazał mu, żeby popukał się w czoło. Następnie już odszedł od chłopaka, a na odchodne dodał:

- Najgorsze, w co mógłbym się wpakować.

Szatyn wciąż nie pogodził się z Ackermannem i żadne z nich nie wyciągało ręki do drugiego. Tak, jakby zapomnieli o swoim istnieniu... Ale to nieprawda, bo oni regularnie patrzyli na siebie. Spojrzeniami przekazywali, że czekają na przeprosiny, ale obydwaj unosili się dumą i nie zamierzali spełnić życzenia tego drugiego. Przecież winna była druga strona. Choć Erenowi wydawało się, że jest zadowolony, że już ma z głowy Levi'a, bo przecież już zaliczył, to Armin widział, że Erenowi wcale nie przeszło. Chłopak był trochę rozdrażniony, chociaż udawał, że wcale nie. Dobrze grał, za to jego przyjaciel wiedział więcej niż reszta. Przecież znał go tyle lat... W dodatku świeżo po kłótni Jaeger przyznał, że denerwuje go zachowanie bruneta i to, że ten nie może po prostu przeprosić, jakby cała wina leżała po stronie szatyna. Później stwierdził, że już mu to obojętne, bo mu przeszło i da sobie spokój z szukaniem obiektu pożądania... Eren tego się trzymał, ale nie z chęci odpoczynku i Armin to wiedział doskonale. Przy czym zielonooki wcale nie odpuszczał i dalej oczekiwał, że zostanie przeproszony. Oczywiście głośno tego nie przyznał...

Ponieważ było po lekcjach, młodszy Jaeger ruszył do swojego, jak się okazało, ulubionego klubu. Tam zawsze miał co robić, a Niccolo na wszystko mu pozwalał, bo wiedział, że Eren nic nie zepsuje tak jak NIEKTÓRZY go ostrzegali...

- Czeeeść - zawołał szatyn, wchodząc do pracowni - Co dzisiaj robimy?

Gdy tylko zobaczył dobrze mu znanego bruneta, otworzył szerzej oczy, po czym chciał wyjść ze złością na twarzy. Jednak Niccolo złapał go za tył kołnierza i pociągnął:

- Nie - rzekł blondyn.
- Niech on stąd pójdzie - młodszy skrzyżował ręce.
- Nie możesz unikać każdego miejsca, gdzie Levi się pojawia.
- Musi tu przychodzić, bo tak marudzi, że nikt nie chce się z nim przyjaźnić! - wrzasnął.

Levi to usłyszał i jedynie prychnął pod nosem, odwracając się tyłem do nich. Oczywiście na pewnej odległości, bo dwójka w tym momencie nie stanęłaby obok siebie za nic. Jednak po dłuższym zastanowieniu Ackermann postanowił wyjść, a Eren aż się za nim obejrzał. Blondyn, widząc to, uśmiechnął się znacząco.

- Czego?! - warknął ostro szatyn.
- Widziałem - zaśmiał się - Dobra, Eren... Bierz się do roboty, później będziesz wzdychał do Levi'a.
- Ja wcale nie...!

Niccolo tylko posłał mu niewinny uśmiech, wzruszając ramionami, po czym wyszedł prawdopodobnie za Levi'em.

Blondyn złapał przyjaciela kierującego się do łazienki, gdzie wszedł razem z nim.

Levi właśnie starannie mył dłonie, kiedy Niccolo opierał się o parapet i mówił:

- Tak właściwie to twoja wina, Levi...
- Nie! To wszystko jego wina! - wrzasnął, agresywnie machając rękoma. Przez to oblał wyższego, przy czym spojrzał na niego rozszerzonymi oczami.
- Nie doceniasz go... - zaczął się wycierać ręcznikami papierowymi - Chciał być miły...
- Ty nie wiesz wszystkiego! Dał mi do wypicia środek pobudzający, potem... - zawahał się, czując wypieki.
- Wiedziałem...
- Co?
- Kiedy wychodziliście z imprezy, miałeś jego bluzę... Musiałeś być zdesperowany, że sięgnąłeś po to... - uśmiechnął się wymownie i dodał - Prędzej czy później wylądowalibyście w łóżku...
- Po której jesteś stronie, co?! - warknął.
- Po twojej - posłał mu przyjacielski uśmiech, po czym poklepał go po ramieniu - I dlatego widzę, że Eren ci się podoba... Pomyśl o tym.

Następnie Niccolo wyszedł z łazienki, zostawiając bruneta w konsternacji i zawstydzeniu.
***

Dochodziła godzina siedemnasta, a przez to za oknem było już całkiem ciemno. Levi siedział sam w sali, gdzie robił swoje rzeczy. Musiał coś uporządkować przed wyjazdem, ponieważ nie lubił zastawać bałaganu po powrocie. Nagle usłyszał dźwięki mocniejszej gitary i jakoś nie miał problemu z odgadnięciem, kto odpowiada za tę grę. Autor był też do rozpoznania po sposobie, w jaki wydobywał melodię. Takie coś mogły tworzyć tylko zwinne palce Erena Jaegera. Levi'a przeszły dreszcze, kiedy przypominał sobie o tych konkretnych częściach ciała chłopaka oraz o ich ruchu. Teraz szatyn musiał wyjątkowo czule pieścić instrument, który za to dawał mu śpiew tak samo piękny jak oddanie Jaegera do czynności. Jeszcze pewnie miał te swoją minę... Brunet przez chwilę zawiesił się, wyobrażając sobie aktualny wygląd Erena, ale za chwilę wrócił do rzeczywistości. Kiedy układał jakieś rzeczy, poczuł zażenowanie swoją osobą przez zachowanie sprzed chwili...

Za jakiś czas skończył, a wraz z tym wziął plecak na jedno ramię i wyszedł z klasy. Nie dziwiło go, że korytarz świeci pustkami, w końcu było po lekcjach. Nauczyciele też pewnie już powychodzili, ale jeszcze powinni zostać jacyś woźni. Spokojnie podszedł do kącika, gdzie zawsze ktoś siedzi, ale teraz tam nikogo nie było. Chłopak pomyślał, że pewnie gdzieś się kręcą. Ignorując to, chciał wyjść ze szkoły. Jednak okazało się, że drzwi budynku są zamknięte. Teraz uderzyła w niego lekka panika, przez co otworzył szerzej oczy. Nie miał pojęcia, co zrobić... Jednocześnie nie mógł przyjąć do wiadomości najbardziej logicznego wyjaśnienia sytuacji. Postanowił pójść do sali, gdzie zostali jeszcze inni. Wiedział, że Niccolo zawsze zostaje do późna, dlatego właśnie tam powędrował. Nerwowym krokiem wpadł do pracowni i od razu podszedł do przyjaciela:

- Zostaliśmy zamknięci!
- Co? - zaśmiał się blondyn - Co ty mówisz? Przecież szkoła powinna być otwarta do 22...
- Drzwi są zamknięte. Nigdzie też nie ma żadnego woźnego...
- Jesteś pewien? - teraz zapytał poważniej, zastanawiając się - Dobra... Musimy powiedzieć innym. Przecież nie zostaliśmy tylko ty, ja i Sasha...
- No słyszałem...
- Co słyszałeś? - zaśmiał się - Twojego chłopaka?
- To nie jest mój chłopak - warknął, choć na to skojarzenie na moment poczuł coś w środku.
- Dobra, dobra... Ale i tak musimy iść im powiedzieć... - tutaj zwrócił się do brunetki patrzącej właśnie na coś w małej lodówce - Kochanie, wiesz co robić... I nie podjadaj! - rzekł łagodnym i ciepłym tonem. Sasha posmutniała, ale pokiwała głową.

Niccolo wraz z Levi'em podeszli do otwartej sali, w której właśnie trwał jakże ekscytujący koncert. Śniadoskóry chłopak siedział na ławce i z przejęciem szarpał za struny, jakby testował brzmienie, a przy tym opuszczał powieki oraz przygryzał wargę. Wokół niego unosiła się taka przyjemna, ciepła aura... Wtedy Ackermann poczuł nagłe, silne uczucie ogarniające jego ciało. Zrobiło mu się gorąco i zimno jednocześnie, a serce zaczęło bić szybciej przy oczach szeroko otwartych w szoku na drżący stan. Jemu samemu trochę, jakby zeszło pewności, co Niccolo od razu zauważył. Ułożył dłoń na ramieniu niższego, żeby go wesprzeć, bo domyślał się, co właśnie dotyka duszę jego przyjaciela...

Naprzeciwko Erena, Yelena z ekscytacją obserwowała grę chłopaka. Nie wyglądała na zakochaną czy coś, zwyczajnie podziwiała szatyna. Kiedy zauważyła dwójkę raczej nieproszonych gości, od razu podniosła na nich wzrok:

- O co chodzi?
- Eren, starczy tej przerwy - uznał blondyn z mimowolną troską wobec młodszego członka jego klubu.

Szatyn przestał grać, po czym spojrzał w kierunku dwójki. Wtedy nieznacznie zarumieniony brunet automatycznie odwrócił wzrok, ale Eren tego nie zauważył. On wyraźnie spoglądał na przewodniczącego, jakby Levi'a tam nie było:

- Czemu? - zamarudził Eren - Tak dobrze mi się tu siedzi...
- Tak właściwie to... - zaczął Niccolo, szukając słów - Chyba będziesz miał dużo czasu, żeby posiedzieć w tej sali... W ogóle w szkole...
- Co? - zmarszczył brwi, koncentrując się na słowach starszego.
- Zostaliśmy zamknięci...
- Coo? - otworzył oczy ze zdziwienia, po czym uśmiechnął się po swojemu - Zostaniemy tu na noc?
- Nie możemy... Przynajmniej Levi nie może, bo jutro wyjeżdża.

Szatyn, jakby zignorował już te słowa i wyciągnął telefon. Szybko zadzwonił, po czym rozpoczął rozmowę:

- Czego chcesz, Eren? - w słuchawce zabrzmiał głos Zeke'a - Jestem zajęty...
- Szkoła jest zamknięta - powiedział to tak spokojnie, nawet trochę obojętnie.
- Co?!

Zeke rozłączył się. Za chwilę wpadł do pracowni i zaczął patrzeć na wszystkie strony, aż zatrzymał się na Erenie:

- Co ty mówisz? - zapytał Zeke.
- Niccolo mówi, że zostaliśmy zamknięci - uśmiechnął się, wskazując brodą na przewodniczącego.
- Tak mi Levi powiedział - rzekł Nicco.
- Levi... - Zeke spojrzał na bruneta - Ty nie żartujesz, prawda?
- Daj mi spokój - warknął Ackermann, po czym schował się za Niccolo, krzyżując ręce.

W końcu wyszło na to, że grupa uczniów musi zanocować w szkole, bo nie było innego wyjścia. Niektórym kończyła się bateria w telefonie bez możliwości podładowania, bo nikt nie miał ładowarki. Ale to nie jedyny problem, bowiem sygnału też nikt nie mógł złapać. Ostatecznie wszyscy siedzieli w pracowni klubu kulinarnego z faktu, że był najbliżej wyjścia, a poza tym tak uznał Levi. Nikt nie miał siły ani chęci się z nim kłócić, a Niccolo to nawet pasowało. Za to Erenowi było wszystko jedno co do tej kwestii, chociaż miał nadzieję na jakieś ciekawe przygody. Kiedy wszyscy próbowali jakoś zabić czas, siedzący na ławce szatyn uśmiechnął się chytrze i rzekł:

- Znacie jakieś mroczne historie o tej szkole?
- Co? - Zeke spojrzał na swojego brata jak na idiotę i zabrzmiał, jakby go to wyraźnie zirytowało z jakiegoś powodu - Historii o duchach ci się zachciało teraz?
- Czemu nie... - był szczerze natchniony, a przy tym unosił wysoko kąciki ust - Może jakiegoś dzisiaj spotkamy...
- Ja znam! - Yelena odezwała się z ekscytacją.

Zeke automatycznie spojrzał na przygaszonego Levi'a siedzącego w jakimś kącie. Nic dziwnego. W środku ten był zdenerwowany, bo na następny dzień miał samolot, a nawet nie zdążył się przygotować. Szczerze bał się, że w ogóle przepadnie mu ten wyjazd, a był dla niego ważny. Choćby dlatego, że to sprawy, które on sam załatwił, a nie jego matka. Nagle brunet wstał i wyszedł prawie niezauważalnie. Blondyn chciał już za nim iść, ale Nicco go zatrzymał:

- Zostań - uśmiechnął się z przyjacielskim ciepłem - Lepiej, żeby pobył sam...
- Ale... - chwilę pomyślał, a następnie pokiwał głową - Masz rację.

I tak minęły dwie godziny. Okazało się, że Yelena zna całkiem dużo historii o szkole, chociaż większość wcale nie była straszna. Mimo wszystko Eren z zaciekawieniem słuchał jej z braku lepszych zajęć. Zeke niby też, a jednak on wydawał się być nieobecny, a przy tym, jakby coś go martwiło... Szatyn to widział, ale zupełnie nie potrafił odgadnąć, co gryzie jego brata. Nie był nawet bliski odkrycia powodu blondyna, a jednocześnie jego to też dotyczyło w pewnym sensie... Nagle Sasha wtuliła się w Niccolo i zaczęła marudzić:

- Jestem głodnaa...
- Moje biedactwo... - blondyn spojrzał na nią z czułym uśmiechem, głaszcząc dziewczynę po potylicy - Myślę, że możemy już wyjąć ciasto. Oczywiście, jeśli ci to wystarczy... Jeśli nie, mogę coś ugotować. Powiedz tylko, czego sobie życzysz.
- Może być ciasto... - spojrzała na niego, odwzajemniając uśmiech - Jesteś kochany...
- Po prostu dbam o ciebie - zaśmiał się i pocałował ją w czoło.

Eren to zauważył i zamiast zareagować jak ostatnio, on prychnął cicho i odwrócił wzrok. Tym razem wcale nie podobało mu się, że ktoś może się szczerze kochać. Przecież to takie głupie... Yelena jednak próbowała jakoś rozbawić chłopaka, na co ten reagował pozytywnie dość szybko. Wkrótce dwójka dostała po kawałku, a szatynowi szczególnie zasmakowało. Aż pochwalił przewodniczącego, na co ten skromnie podziękował, nie kryjąc pozytywnego nastawienia. Jednak niedługo potem pociągnął Erena gdzieś na bok, dając mu dodatkowy talerzyk.

- Idź do Levi'a - zaczął Niccolo z troską w głosie - Znając go, pewnie jest głodny, ale tego nie powie...
- Nie chcę - burknął szatyn - Lepiej, żeby Zeke poszedł...
- Zeke nie jest z nim pokłócony - spojrzał z lekką irytacją - Przestań uciekać, Eren. I tak w końcu będziecie musieli pogadać.
- Nie wiem, gdzie go szukać nawet.
- Prawdopodobnie siedzi przy ścianie blisko schodów - uśmiechnął się - To jego miejsce...

Eren jeszcze posłał blondynowi gniewne spojrzenie połączone z czymś w rodzaju focha, ale Niccolo jedynie poklepał go po ramieniu i poszedł do swojej dziewczyny. Wtedy szatyn niechętnie opuścił pracownię, a potem poszedł szukać Levi'a.

Brunet faktycznie siedział w miejscu wskazanym przez Niccolo, a przy tym wyglądał na jakiegoś obrażonego, nic nowego. Eren na to skojarzenie automatycznie chciał się uśmiechnąć, ale umiał to powstrzymać. Zamiast tego opuścił nieco powieki z irytacji, westchnął cicho, po czym wszedł po schodach i usiadł tuż obok bruneta. Ten, widząc Erena, zamknął oczy i nieznacznie skierował twarz w przeciwnym kierunku. Młodszy na to przygryzł wargę, powstrzymując się przed jakimś niegrzecznym komentarzem. Kiedy już udało mu się zapanować nad nerwami, rzekł w miarę spokojnie:

- Czemu wyszedłeś?
- To moja sprawa - burknął chłodno.

Eren chwilę się zastanowił, po czym kontynuował:

- Chodzi o te historie o duchach? - Levi drgnął.
- Nie...
- Jeśli się boisz, mogłeś powiedzieć.
- Nie boję się - warknął, marszcząc brwi - Po prostu ich nie lubię...
- Dobra, dobra... - spojrzał na talerzyk, z którym przyszedł - Przyniosłem ci ciasto od Niccolo...
- Nie mam ochoty.
- Słyszałem, że to twoje ulubione...

Levi ledwie otworzył oczy i spojrzał na ciasto, ale za chwilę znów opuścił powieki i burknął niewyraźnie, a przy tym skrzyżował ręce na torsie. Eren zauważył apetyt bruneta i dlatego mimo jego sprzeciwu wziął kawałek łyżeczką, a następnie przyłożył do ust starszego i powiedział:

- No masz.

Bladoskóry, nie otwierając oczu, posłusznie wziął do ust łyżeczkę, zbierając jej zawartość. Za chwilę Jaeger powtórzył sytuację, ale teraz skupił większą uwagę na ustach bruneta. Coś poczuł, ale nie wiedział co. To było coś miłego w środku... Dał Ackermannowi jeszcze trochę łyżeczek, po czym znów spojrzał na jego usta. Pomijając, że Levi oblizywał je w rozkoszny dla szatyna sposób, to teraz wydały mu się wyjątkowe słodkie, ale nie przez ciasto...

Za chwilę Levi poczuł, że jego dolną wargę obejmują ciepłe wargi Erena. Przy czym chłopak dłonią czule przylegał do szyi starszego. Szatyn delikatnie muskał usta bladoskórego, a ten odwzajemniał równie spokojnie, ręką spoczywając na policzku śniadoskórego. Pocałunek nie był zachłanny ani wielce namiętny, za to bardzo przyjemny w swojej zmysłowości. Żaden z nich nie śpieszył się, tylko powoli smakowali swoich ust. Przez ich ciała przepływało teraz jakieś magiczne ciepło, które kazało im kontynuować, jakby zatracali się w swoim dotyku. Zaraz Levi, nie przerywając, zwinnie znalazł się nad podbrzuszem szatyna, który nieco zsunął się ze ściany, a przy tym chwycił starszego gdzieś w talii. Wtedy ten subtelnie wsunął język do ust młodszego, gdzie został dobrze przyjęty. Dodatkowo zaczął spacerować dłońmi po przyjemnie ciepłej skórze chłopaka gdzieś w okolicach policzków, żuchwy, szyi i ramion. Tymczasem ręce Jaegera szukały przyjemności na karku, plecach i po bokach bruneta. I mimo zmiany pocałunku, dalej kierowali się bardziej uczuciowością niż namiętnością. Nie potrzebowali być zachłanni w swoich ruchach, kiedy emocjonalna delikatność wydawała się w tym momencie rozkoszą nie do opisania. Przy okazji szatyn nie mógł nie zwrócić uwagi, że niższy celowo wciąż zaczepia o kolczyk, jakby zabawa nim satysfakcjonowała go.

Tymczasem Niccolo zauważył, że dwójki nie ma dość długo, a przynajmniej Erena. Ze zwyczajnej troski o przyjaciela i o członka swojego klubu postanowił sprawdzić, czy dwójka jeszcze się nie pożarła ze złości na siebie. Jednak ledwie minął kolejny schodek, a wtedy zauważył parę w objęciach. Równie szybko wychwycił wzrok Erena i jego gest ręką, którym wyraźnie dawał do zrozumienia, że blondyn ma sobie iść, bo on i Levi są teraz zajęci. Blondyn uśmiechnął się ze zrozumieniem, po czym tym razem próbował zejść jak najciszej, żeby tylko Levi tego nie zauważył.

Po bardzo długiej chwili Levi oderwał się od Erena i dysząc, patrzył mu prosto w oczy, a przy tym sam podnosił wyżej powieki, nie mogąc ukryć swojego zawstydzenia:

- Eren, ja... Przepraszam... - wyszeptał, spuszczając wzrok.
- Nie, to ja przepraszam - sam rzekł ciszej, lecz na pewno pewniej. Przy czym uśmiechnął się ciepło i chwycił obydwie dłonie starszego, a następnie przyłożył do swoich warg i ucałował ze szczególnym szacunkiem.

Potem ostrożnie przeniósł starszego znad swoich bioder na miejsce obok, a wtedy rzekł równie przyjemnie:

- Wracaj do nich, bo się wszyscy martwią... Zeke też - teraz uśmiechnął się trochę wrednie. Następnie wstał i zaczął gdzieś iść.
- Eren... - onieśmielony odprowadził go wzrokiem.

Jakiś czas później szatyn wrócił do pracowni, gdzie ponowało raczej ogólne zmęczenie. Na pewno ogarnęło Sashę i Niccolo, którzy spali gdzieś przy ścianie, a przy tym blondyn z tą swoją troską tulił do siebie brunetkę. Yelena spała samotnie w jakimś kącie, ale nie wyglądała na niezadowoloną. Pozostali tylko Levi i Zeke. Szatyn skierował wzrok w pewnym kierunku, a wtedy zauważył, że jego brat nie śpi. Za to na ramieniu blondyna opierał się bezbronny w tym momencie Levi z niewinnie opuszczonymi powiekami, a przy tym jak zwykle krzyżował ręce. Widok takiego bruneta rozczulił Erena. Jednak chłopak nagle poczuł zazdrość uderzającą w całe ciało... Aż zmarszczył brwi, a jego serce zaczęło bić szybciej. Nie mógł tak po prostu na to patrzeć, musiał działać.

Pewnie przeszedł przez całą pracownię, a następnie po chamsku i gwałtownie opadł na miejsce obok, cały czas patrząc na Zeke'a ze złością. Narazie blondyn był zajęty czytaniem czegoś. Eren na tym skorzystał i dotknął Levi'a w taki sposób, że ten opadł głową na drugą stronę, a dokładnie na ramię szatyna. Zeke od razu to zauważył i skierował zirytowane spojrzenie na brata, a ten odpowiedział mu tak jak zwykle, czyli pokazując język. Za chwilę jeszcze dołożył do tego swój pełen arogancji uśmiech.

Kiedy bracia toczyli bitwę na spojrzenia, Levi się przebudził. Podniósł powieki tylko odrobinę, wyczuwając policzkiem ciepło należące tylko do jednej osoby. Sam dobrze wiedział, że uwielbia uczucie bycia przy tym chłopaku, dlatego postanowił poudawać, że dalej śpi, ewentualnie zasnąć znowu.

Gdzieś nad ranem w końcu udało się skontaktować z dyrektor. Ta szybko zawiadomiła kogo trzeba i niebawem grupa mogła wracać do domu. Levi już miał wychodzić, kiedy Eren pociągnął go gdzieś w miejsce, gdzie będą tylko sami.
Brunet pytająco patrzył na szatyna, a ten zaczął:

- Zanim wyjedziesz, muszę coś wiedzieć...
- Co?
- Szczerze, podobam ci się?

Wtedy brunet przez chwilę patrzył na chłopaka, po czym przyłożył do swoich ust dwa palce i je pocałował. Następnie dotknął nimi zazwyczaj ciepłych warg Erena i jeszcze uśmiechnął się bardzo delikatnie. Następnie spuścił wzrok i w lekkim zawstydzeniu odszedł od poruszonego Jaegera. Śniadoskóry nawet chyba poczuł motyle w brzuchu...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top