VIII
Było przed ósmą. Przy autokarze już stał Levi z typową dla siebie postawą oraz miną. Miał dwa dni, żeby przygotować się do wycieczki, łącznie z dniem ogłoszenia tego, lecz wciąż nie potrafił znaleźć pozytywów wyprawy. W ogóle nie interesowała go natura, przecież miał we krwi zdolności do robienia zdjęć. Nie bez powodu dołączył do klubu fotogranicznego. Inną sprawą było, że w dwóch poprzednich go nie chcieli... To oni nie wiedzieli co tracą. Sam nie zauważył kiedy dołączyło dwóch jakże ulubionych przez niego braci. Eren wyglądał na znudzonego i niewyspanego, co pokazywał wyraźnie na twarzy. Nawet nie udawał tego idioty, jakim zwykle był. Brunet poczuł nadzieję, że będzie spokój z szatynem. Jednak chłopak potrafił odczytać myśli starszego na podstawie ruchu jego ciała. Uśmiechnął się subtelnie mimo zmęczenia i powiedział:
- Królewna cieszy się z mojego widoku, widzę - wiedział, że rzecz w czym innym, ale droczył się.
- Prędzej cieszyłbym się, jakbyś nie przychodził w ogóle - westchnął z niezadowoleniem.
- Nie chciałem go zabierać - wyznał Zeke równie zirytowany zachowaniem brata - Ale kazali mi...
- Sam bym przyszedł - Eren zabrzmiał dość twardo, patrząc na blondyna - Wciąż mam sprawy z moją królewną - uśmiechał się arogancko, patrząc starszemu prosto w oczy - Muszę ją uwolnić od przydupasów... To znaczy ochroniarzy!
Szatyn przeszedł obok bruneta, zdecydowanie łapiąc go za rękę i już chciał iść, lecz Levi nie odwzajemniał uścisku. Zaskoczony chłopak spojrzał na starszego, a ten prawie zabił go swoim zirytowanym spojrzeniem:
- Nie mamy żadnych spraw.
- Wiesz... - zaczął Eren - Myślałem, że może... - patrząc odważnie Zeke'owi w oczy, wyszeptał coś brunetowi na ucho, na co ten poczuł wypieki na twarzy, a przez to jeszcze bardziej zmarszczył brwi w złości.
Oczywistym faktem było to, że Eren chciał sprowokować obrońcę Levi'a oraz udowodnić, że tak naprawdę nic nie może zrobić. Młodszy Jaeger mógł spokojnie zarywać do bladoskórego i Zeke na to nic nie poradzi, choćby bardzo tego chciał. Szatyn jeszcze spojrzał na Ackermanna znacząco, po czym zniknął w autokarze, zostawiając dwójkę starszych w złych humorach... Bardziej po prostu ich zdenerwował, co zrobił specjalnie z uśmiechem na twarzy.
Za jakiś czas wszyscy powoli zaczęli wsiadać, aż zostały tylko dwa wolne miejsca. Levi zirytował się tym faktem, bo Zeke też nie miał miejsca, przez co musieli usiąść razem. Brunet marudził coś pod nosem, jednak poszedł zająć miejsce przy oknie. Zaraz obok niego usiadł blondyn, jakby to było dla niego zupełnie naturalne. Levi przez chwilę wiercił się, próbując przybrać wygodną pozę, ale ciągle coś mu przeszkadzało. Dokładnie ktoś uderzał w fotel. Zirytowany brunet szybko wyjrzał do tyłu, a wtedy poczuł, że za chwilę wyjdzie z siebie. Gdy jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem Erena, chłopak przestał uderzać i uśmiechnął się niewinnie:
- Widzę, że słonko już wstało. Chyba muszę założyć okulary, bo mnie oślepisz swoim blaskiem...
- Ja z tobą nie wytrzymam... - zamarudził z bezsilnością, zauważając kątem oka wzrok Zeke'a skierowany w wiadome miejsce. Szturchnął go mocno, aż ten drgnął - Przestań się gapić!
- Przecież się nie gapię! - krzyknął Zeke.
- No, właśnie, Zeke...Tylko ja mogę - Eren rzekł spokojnie, jakby nic. Blondyn rzucił młodszemu gniewne spojrzenie, ale szatyn z łatwością odpowiadał jeszcze większym przekonaniem o swojej racji.
- Obydwaj jesteście nienormalni! Idźcie się leczyć! - wrzasnął Levi, siadając na swoje miejsce, a przy tym zmarszczył brwi i krzyżował ręce na torsie jak to miał w zwyczaju. Swój wzrok skierował na okno, tam przynajmniej nie było Jaegerów.
- A zostaniesz moją pielęgniarką? - Eren zabrzmiał ciut kokieteryjnie.
Levi tylko odpowiedział mu środkowym palcem, na co szatyn uśmiechnął się. a A widząc natrętny wzrok starszego brata, pokazał mu język. Mimo, że umiał złapać przewagę, to ciągły krok Zeke'a przy Levi'u irytował śniadoskórego. Ackermann nie miał w ogóle wolności, jakby potrzebował czyjejś pomocy.
Minęło trochę czasu, podczas którego Eren zdążył przedyskutować z Arminem trochę spraw. Jeszcze parę razy powkurzał Levi'a uderzaniem w fotel, żeby tylko zobaczyć jego urocze spojrzenie, które chciało zabić. Kiedy brunet już chciał trzepnąć chłopaka w głowę za to, niestety nie sięgał, a Eren niewinnie uśmiechał się, opierając o swój fotel oraz krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zniósł też kilka upomnień Zeke'a, które irytowały go coraz bardziej. Szczególnie, jak mówił za samego Levi'a...
W końcu Eren uśmiechnął się perfidnie i postanowił wrócić do pytania z wczoraj:
- Levi...
- Czego znowu? - westchnął.
- Z kim było... - Levi gwałtownie podniósł się i spojrzał na zadowolonego z siebie szatyna, przerywając mu pytanie.
Teraz brunet patrzył na chłopaka błagalnie, wskazując oczami Zeke'a, a przy tym przygryzał wargę. Właściwie nie chodziło tylko o blondyna, Levi nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział o ich chwili słabości. To mogłoby dotrzeć do osób, które niekoniecznie powinny wiedzieć. Młodszy Jaeger patrzył na starszego, jakby się z nim drażnił. Sam się zastanawiał, czy spełnić prośbę bruneta... W końcu jednak spojrzał tak, że Levi przestraszył się, a jego serce zaczęło bić szybciej...
- Z kim byłoby ci przyjemniej spacerować? - oczywiście wciąż nawiązywał do oryginalnej treści pytania. Nawet zaakcentował pierwsze pięć słów, prowokując lęk bruneta.
- Eren... - warknął cicho, czując, co chłopak chce zrobić - Wolałbym samotnie spacerować.
- Samotnie? - uśmiechnął się zaskoczony - Może i tak jest dobrze... Ale zawsze warto mieć dodatkową parę rąk do pomocy. Wtedy można więcej osiągnąć...
- Nie jestem wymagający.
- Coś mi mówi, że ze skromności bierzesz wszystko na swoje barki. A niepotrzebnie. Ze mną lepiej byś na tym wyszedł...
- Nie muszę konkretnie ciebie brać do pomocy.
- Nie, ale ja mam najlepsze narzędzia i umiejętności - wyszeptał, żeby tylko Levi usłyszał - o czym już się przekonałeś.
Levi prychnął pod nosem, czując wypieki na twarzy. Następnie odwrócił się, udając, że nic się nie stało. Armin siedział obok Erena i doskonale rozumiał tę rozmowę, przez co sam już czerwieniał ze wstydu. Eren wyłapał odpowiedzi czas, kiedy akurat Zeke miał słuchawki na uszach, więc nie wiedział, o czym rozmawia jego brat z Levi'em. Gdyby wiedział, pewnie sam zrozumiałby ukryty sens.
Niedługo potem Eren zaczął odczuwać senność, ponieważ w nocy z jakiegoś powodu nie spał. Nie musiał czekać długo, aż oczy same mu się zamknęły, a on miał głowę lekko odchyloną do tyłu. Levi zainteresował się sytuacją z tyłu, ponieważ nie słyszał choćby ruchów Erena. Przecież miał być "opiekunem". Z ciekawości zerknął, a wtedy zobaczył niewinnego śniadoskórego szatyna z ciut chłopięcym zarysem na twarzy i z ładnie ułożonymi ustami. Dało się też wyczytać zadziorność chłopaka, ale przy dłuższym spojrzeniu. Na pierwszy rzut oka śpiący Eren w ogóle nie przypominał siebie z charakteru, co nieco zawstydziło Levi'a. Speszony odwrócił głowę, próbując zapomnieć o stanie.
Tymczasem młodszy Jaeger przechylił głowę w bok, gdy zatrzęsło w autokarze. Policzkiem opadł na ramię Armina, któremu to przeszkadzało, ponieważ czuł dyskomfort. Jednak nie chciał zrobić Erenowi krzywdy, dlatego delikatnie go szturchnął. Niestety ciało chłopaka wiedziało lepiej i przy lekkim dotknięciu przez Armina poleciało w drugą stronę, a Eren trochę zmarszczył brwi podczas snu. W efekcie czego śniadoskóry uderzył w szybę, co go natychmiast obudziło oraz przyciągnęło uwagę większości:
- Ała! - krzyknął, prostując się gwałtownie i otwierając oczy - Co jest...
- Przepraszam, Eren... - rzekł niepewnie Armin siedzący obok - Chciałem cię tylko obudzić, ale sam poleciałeś w drugą stronę...
- Ah... - westchnął cicho, jakby wiedział o co chodzi - Jestem bardzo wyczulony podczas snu... Dlatego nie powinno się mnie wtedy dotykać - podrapał się w potylicę, po czym uśmiechnął się zadziornie - No, Levi może...
Brunet rzucił mu tylko krótkie, groźne spojrzenie zza ramienia.
W końcu dotarli. Kierowca zaparkował przy jakiejś dróżce niedaleko lasu. Wszyscy szybko wybiegli z autokaru z wyjątkiem Erena i Levi'a. Dwójka właśnie prowadziła jakże poważną dyskusję, w której brunet wcale nie chciał brać udziału:
- No idź! - Levi podnosił ton przez zaciśnięte zęby.
- Ty pierwszy - Eren uśmiechał się delikatnie.
- Jestem opiekunem, muszę iść za tobą...
- Jestem dużym chłopcem, nie potrzebuję opieki. Za to jak patrzę na ciebie to myślę, że ktoś powinien zająć się tobą.
- Zająć mną? - wyśmiał go - Słuchaj no...
- Może byś przestał tak marudzić wreszcie - po prostu to powiedział, jakby bez zastanowienia. To nie tak, że chciał być wredny czy coś, w ogóle.
- To ty jesteś zbyt dziecinny, żeby zrozumieć, co mówię - warknął i w końcu zaczął iść pierwszy, a idący za nim Eren skierował spojrzenie na jego pupę.
- Są też rzeczy - przyśpieszył kroku, łapiąc bruneta za pośladek i wyszeptał mu do ucha - na które nie jestem zbyt dziecinny... - wyprzedził starszego, przez co też wyszedł pierwszy.
Levi znów zmarszczył brwi w irytacji, mając już dość luźnego zachowania Erena. Nie dość, że za dużo sobie pozwalał to w dodatku dekoncentrował Ackermanna, przez co ten powoli przestawał skupiać się na swoich sprawach. Nie mógł, bo musiał odpowiadać na zaczepki.
Główny opiekun szybko wyjaśnił grupie co i jak, po czym ruszyli po już wydeptanej drodze. Eren z daleka obserwował Levi'a, który wciąż się denerwuje na Zeke'a i go odtrąca. Szatyn nie rozumiał tej relacji... Z rozmyślań wyrwał go Armin:
- O czym myślisz, Eren? - zapytał blondyn.
- Nic szczególnego - skierował wzrok na przyjaciela - Po prostu zawiesiłem się... A właśnie... - spojrzał na nadgarstek chłopaka i uśmiechnął się wymownie - Masz inicjały na bransoletce...
- Co?! - szybko zakrył ozdobę, uśmiechając się z zakłopotaniem - Nieprawda!
- Widziałem. Powiedz miii kto too... - zawołał błagalnie.
- Nie mogę!
- To ktoś kogo znam?
- Nie powiem!
- Ale jesteś, Armin... - powiedział z zawodem w głosie, szturchając go w ramię.
Eren nie miał już co rozmawiać z blondynem i obraził się na niego za trzymanie tajemnicy dla siebie. Dlatego też postanowił powkurzać królewnę obrażoną na świat. Levi tak wyglądał już kiedy szatyn do niego podszedł, ponieważ wcześniej starszy Jaeger zdążył podziałać mu na nerwy. Teraz Zeke poszedł gdzieś do młodszych, żeby ich pilnować.
- Ojej, a co to za smutna królewna? - rzekł przerysowanym tonem Eren.
- Nie jestem smutny, tylko wkurwiony - warknął Levi - Muszę spacerować po jakimś zadupiu i to jeszcze z bandą dzieciaków...
- Już jestem przy tobie - uśmiechnął się - Możesz opanować nerwy.
- Ty jesteś rzeczą, która najbardziej mnie wkurza na tej wycieczce.
- Myślałem, że Zeke...
- Obydwaj jesteście idiotami! - wrzasnął - Odczep się wreszcie!
Brunet przyśpieszył kroku, żeby być dalej od swojego adoratora, ale Eren wymyślił coś innego. Uśmiechnął się sprytnie, po czym zaczął powoli odchodzić od grupy i zerkał czasem zza ramienia, czy nikt go nie obserwuje. Levi odruchowo spojrzał do tyłu, a wtedy zrozumiał, że szatyn gdzieś poszedł. Musiał wyjść z grupy, żeby się rozejrzeć, ale wtedy szybko znalazł obiekt poszukiwań. Brunet krzyknął imię chłopaka, lecz Eren, jakby nie reagował, a nawet przyśpieszył kroku. Levi za nim pobiegł.
Kiedy Ackermann dogonił Erena, złapał go za materiał kurtki na plecach, po czym pociągnął na drzewo. Teraz wsunął buta między buty szatyna oraz chwycił jego kołnierz tak, żeby ten nie mógł się wyrwać. Jednak Jaeger nie wydawał się być przerażony, dalej patrzył tymi swoimi aroganckimi oczami, które w tym momencie szczególnie denerwowały bruneta:
- Tobie już kompletnie odbiło?! - wrzasnął.
- Na twoim punkcie - odpowiedział zadowolony z siebie Eren.
- Czy tobie się to nie znudzi... - westchnął ciężko, puszczając chłopaka - Wracamy do grupy.
- Obawiam się, że - zaśmiał się beztrosko, a jednak niewinnie - zapomnieli o nas...
- Bzdura. Zaraz ich dogonimy.
Levi złapał Erena za rękę i poszedł stanowczym krokiem, jakby miał kogoś zaraz pobić. Szatynowi wydawało się to dosyć rozkoszne, biorąc pod uwagę delikatność oraz wzrost starszego, jednak postanowił się podporządkować.
I tak przeszli drogą, którą Levi uznał za prawidłową. Chociaż Jaegerowi wydawało się, że już powtórzyli parę razy kilka dróg, a nie jedną. Wolał jednak nie zabijać entuzjazmu starszego, bo ten jeszcze wpadnie w szał...
Po jakiejś godzinie Levi nagle stanął, zrobił swój grymas i wrzasnął:
- Gdzie oni są do cholery?!
Za chwilę niefortunnie potknął się na kamieniu, przez co upadł. W tym samym momencie załamał głos w krótkim jęku, przy którym także syknął, czując jak szkło wbija mu się w skórę przez materiał spodni. Zszokowany Eren otworzył szerzej oczy, od razu podbiegając do bruneta. Odruchowo wziął go na ręce, żeby ten niepotrzebnymi ruchami nie wbił sobie tego jeszcze gdzieś.
Levi jak zwykle krzyżował ręce na klatce piersiowej i wyrażał niezadowolenie, kiedy Eren go niósł. Pomijając fakt, że go bolała rana, nie lubił też być noszony. Nie lubił w ogóle, jak ktoś przesadnie się troszczył, dlatego Zeke go irytował... Jego matka też od zawsze przesadnie na niego dmuchała i tak było do tej pory. Ackermann nienawidził bycia zależnym od kogoś, a teraz wyraźnie musiał polegać na największym idiocie na świecie.
- To wszystko twoja wina! - Levi walnął Erena pięścią w tors.
- Nie wierć się, bo cię upuszczę - rzekł spokojnie, choć zdecydowanie.
- Chcę iść sam.
Szatyn zgodnie ze słowami starszego postawił go na ziemi, a dokładniej na trawie. Właściwie zrobił to tylko dlatego, że właśnie doszli do dużego kamienia. Brunet od razu na nim usiadł, zdejmując z siebie plecak. Wyjął z niego apteczkę, w której zaczął grzebać. Wtedy to Eren zdecydowanie wyrwał opakowanie z rąk Ackermanna, któremu znowu nie podobało się zachowanie młodszego. Lustrował go właśnie takim spojrzeniem.
- Nie patrz się tak - zaczął Eren, wyjmując rękawiczki, nożyczki, wodę utlenioną i bandaż - Będzie wygodniej, jeśli ja to zrobię. Ty sobie teraz odpoczywaj i już lepiej się nie ruszaj.
Brunet tylko burknął coś pod nosem, ale pozwolił Erenowi robić swoje. Nie protestował, kiedy szatyn zaczął wyjmować niezbyt głęboko umieszczony kawałek szkła. Jednak jego ciało zadrżało, a on cichymi stękami okazywał, że go boli. Jednak mimo wszystko starał się bardziej syczeć, przygryzając dolną wargę. Jaeger uśmiechał się mimowolnie, widząc jak Levi próbuje być dzielny. Potem Eren rozciął nogawkę spodni starszego, a następnie skrócił, żeby materiał nie przeszkadzał. Po tym przyszedł moment na najmniej przyjemną część, odkażanie rany. Śniadoskóry wyjął z apteczki jeszcze trochę waty, polał ją wodą utlenioną, po czym przyłożył go skaleczonej skóry czarnowłosego. Teraz dopiero Levi zareagował, a przy tym uderzył Erena w ramię. Chłopak udał, że nic nie poczuł. W końcu miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie niż fochy osoby, której pomaga. Ignorując Levi'a, dokończył usuwanie krwi, po czym zawinął część uda Ackermanna w bandaż. Po skończeniu brunet odruchowo założył nogę na nogę, krzyżując ręce na torsie. Eren jeszcze pogłaskał materiał i spojrzał na starszego zwyczajnie:
- Gotowe. Byłeś bardzo dzielny, aż jestem dumny.
- Miałem gorsze wypadki... - prychnął Levi.
- Współczuję twojemu przyszłemu chłopakowi.
- Będzie lepszy od ciebie.
- No na pewno będzie miał więcej cierpliwości do takiej marudnej królewny...
Levi zignorował szatyna i postanowił pomyśleć, przyglądając się liściom na ziemi. Tymczasem Eren skorzystał z okazji, kiedy może się popisać, i wskoczył na drzewo naprzeciwko bruneta. Gdy był już na stabilnej gałęzi, stanął i krzyknął do starszego:
- Patrz, jestem Zeke! - po czym zaczął udawać małpę i wydawać takie dźwięki.
Brunet przez chwilę lustrował chłopaka z irytacją, ale niedługo potem na jego twarz sam wkradł się mimowolny, lekki uśmiech. Eren go rozmieszał, po prostu. Przy dłuższym patrzeniu na chłopaka, poczuł w brzuchu specyficzne uczucie, uderzyło tak nagle. Przez to też i jego serce zaczęło bić trochę inaczej. Levi otworzył szerzej oczy, po czym natychmiast spuścił wzrok z Jaegera. Kiedy młodszy odczuł brak uwagi, również skoczył z drzewa i podszedł do bruneta, wyciągając do niego rękę. Levi odruchowo złapał dłoń śniadoskórego, wstając. Sam Eren się zdziwił, nawet jeśli Ackermann za chwilę gwałtownie odsunął się.
Dwójka ruszyła, idąc gdzieś po zielonych terenach. Starali się szukać drogi, gdzie jest niewiele drzew, choć w lesie o to trudno. Podczas tej wędrówki szatyn uważnie obserwował twarz bruneta, próbując ją lepiej poznać. Widział na niej już trochę emocji, ale wydawało mu się, że to nie były wszystkie. W dodatku aktualnie niższy chłopak miał lekkie wypieki na twarzy, za co Jaeger winił pogodę. Może Ackermannowi zrobiło się jeszcze zimniej, w końcu ten często narzekał na niską temperaturę. Za to sama jego mina wyrażała wyjątkową złość połączoną z przytłumionym cierpieniem. Tutaj Eren również nie mógł się powstrzymać:
- Kto był lepszy w łóżku?
- Nie pamiętam - burknął brunet.
- Nieładnie kłamać - uśmiechnął się.
- Gdybym kłamał - stanął, po czym ciut agresywnje chwycił wyższego za kołnierz i spojrzał mu prosto w oczy - powiedziałbym, że ty.
Za chwilę Levi puścił Erena, idąc dalej i patrząc gdzieś w bok. Szatyn przez chwilę myślał, po czym znów uniósł kąciki ust w górę. Wzrok starszego był niepewny, chciał jak najszybciej go przenieść na neutralny obraz, bo zielone tęczówki Jaegera stanowczo takie nie były. One prowokowały i dominowały, a do tego czarowały. Tak, że patrząc na nie, nie dało się przestać, choć zawstydzenie rosło. Zadowolony z siebie szatyn postanowił kontynuować:
- A kto ma większego?
- Co? - spojrzał na niego ze zdziwieniem połączonym z czymś w rodzaju obrzydzenia.
- Po prostu powiedz - uśmiechał się.
- Takich rzeczy się nie mówi. Zresztą... Naprawdę interesuje cię rozmiar twojego brata?
- Ciebie musiał, jeśli pozwoliłeś mu...
- Nie kończ, Eren - szybko zakrył mu usta dłonią - Ale ja nie jestem jego rodziną... I tak rozmiar nie ma znaczenia.
- Faktycznie - spróbował go podpuścić - Przecież jesteś taki mały, że za dużo się nie zmieści... Więc Zeke nie musiał mieć problemu.
- A co jak ci powiem, że miał problem? - spojrzał na młodszego równie prowokująco, czując rosnącą irytację.
- Więc Zeke ma większego?
Brunet zmrużył oczy, patrząc na szatyna zabójczo. Denerwowało go, że nie może uciec od odpowiedzi, bo Eren doskonale wiedział jak ułożyć pytanie oraz co zrozumieć, żeby uzyskać pożądaną odpowiedź. Levi'owi zostało ostatnie wyjście... Stanął w swojej typowej pozie i rzekł:
- Ponieś mnie.
- Wcześniej ci się to nie podobało... - Eren skierował wzrok na starszego, śmiejąc się.
- Przez ciebie boli mnie noga, więc masz robić, co chcę.
- Jak będę chciał - spojrzał pewnie.
Teraz Levi rzucił na Erena wyjątkowo groźne i ciężkie spojrzenie, co jednak tym razem Jaegera zirytowało. Jak ktoś w ogóle śmiał podnosić na niego oczy o takim charakterze... Zmarszczył brwi, od razu postanawiając zostawić Levi'a samego w lesie. Jednak brunet nie przestawał na niego natrętnie patrzeć, jakby czekał na wykonanie polecenia. Szatyn chwilę odwzajemniał spojrzenie z bezsilną irytacją, po czym zgodnie z życzeniem starszego podniósł go. Z tym, że teraz Ackermann chciał, aby chłopak niósł go na plecach. Dlatego Eren czuł rozdrażnienie, bo Levi bezkarnie dmuchał w jego kark lub szyję, albo ocierał się o te miejsca. Brunet nie robił tego, żeby prowokować młodszego, choć ten tak myślał. W końcu czemu by nie podrażnić skóry osoby uległej na cielesne przyjemności... Tak naprawdę Eren był ciepły i to przez to Levi się tak układał, po prostu było mu dobrze na plecach śniadoskórego. W końcu jednak brunet uznał:
- Chcę odpocząć.
- Świetnie, bo ja też... - westchnął Eren.
Szatyn szybko znalazł jakieś dobre miejsce, żeby się zatrzymać. Z przyjemnością puścił Levi'a, pozwalając mu rozłożyć kocyk gdzieś przy dużej skale. Zauważył, że starszemu wciąż przeszkadzało zimno, a on nie miał już czym się okryć. Więc sam odruchowo zdjął z siebie kurtkę, po czym oddał Ackermannowi, mówiąc:
- Masz.
Jego głos był tak zupełnie neutralny, jakby wcale się przed chwilą nie irytował. Przez to Levi ciut niepewnie przyjął ubranie, po czym przykrył się nim. Kurtka Erena pachniała chłopakiem, czyli bardzo ładnie. Wyobraźnia Ackermanna kazała mu myśleć, że to sam Jaeger go przytula, przez co czuł wypieki na twarzy, gdy wtulał się w okrycie. Szatyn w ogóle nie zwracał na to uwagi, tylko siedział obok i przekręcał źdźbło trawy, które wcześniej zebrał, a przy tym rozglądał się i lekko marszczył brwi w skupieniu. Samo miejsce bardzo mu się podobało, pomijając, że utknął tam z największą marudą na świecie.
Za jakiś czas Levi wyciągnął jabłko z plecaka i zaczął je jeść, co Eren zauważył kątem oka. Postanowił to wykorzystać do swoich celów. Kiedy Levi zdążył ugryźć kolejny kawałek i odsunąć owoc od swoich ust, chłopak zdecydowanie nachylił się i sam wziął kęsa.
Levi spojrzał na niego z wyrzutem:
- Spieprzaj od mojego jabłka!
- Musisz mnie nakarmić, Levi - przyznał spokojnie.
- Niby czemu?
- Bo jesteś moim opiekunem - zaśmiał się niewinnie - Jak umrę z głodu, to będzie twoja wina...
- Możesz iść. Złapiesz sobie jakieś zwierzę czy coś...
- A może chciałbym złapać i ukarać pewną królewnę, która nie chce się ze mną dzielić?
Levi poczuł ciarki na plecach, słysząc ton Erena. Musiał jednak spróbować jakoś to wytrzymać:
- I co niby jej zrobisz?
- A mogę dużo zrobić językiem...
Levi spojrzał na Erena z ciekawością, której nie mógł powstrzymać. Czuł, że jego ciało reaguje pobudzeniem, które właśnie go popychało do kontynuowania:
- Co na przykład?
Eren przez chwilę patrzył na Levi'a, jakby go tym zmuszał do odwzajemniania spojrzenia. Za chwilę jednak złapał jego jabłko, po czym zaczął lizać z każdej strony i robił to w dość chamski sposób. Levi zmarszczył brwi, patrząc na to. Nie mógł uwierzyć, że znów dał się wkręcić... Za chwilę Eren podał starszemu owoc, na co ten odpowiedział z pogardą:
- Zjedz sobie. Nie chcę obślinionego jabłka.
- Wolałbyś język?
- Nie! - spojrzał w bok.
I w taki sposób Eren upolował sobie jedzenie, które zresztą zjadł. Tymczasem Levi patrzył przed siebie, przytulając mocniej kurtkę młodszego. Robiło się coraz zimniej, a on totalnie nie był przygotowany. Rozglądał się dookoła, aż wzrok zatrzymał na samym szatynie. Szybko się w niego wtulił, przymykając oczy z kurtką chłopaka na sobie. Zaskoczony Eren objął starszego ręką, nie rozumiejąc jego zachowania. Przestraszył się czegoś czy co... Zaraz jednak pojął, że chodzi o zimno.
- Levi... - wyszeptał dość ciepło - Wiesz... Żebym mógł cię wystarczająco ogrzać, musimy być bez ubrań.
- Nie! - wrzasnął, marszcząc brwi, ale nie odsuwając się.
- Nie, nie! - chciał go uspokoić - Ja poważnie mówię, bez żadnych podtekstów.
Levi nie ufał Erenowi w tej kwestii i patrzył na niego z uprzedzeniem. Za to chłopak, jakby zachowywał profesjonalizm, nawet nie uśmiechał się. Jednak patrzył na bruneta pytająco, nie chcąc działać wbrew jemu. W końcu Levi kiwnął głową ze sceptycznym nastawieniem, a przy tym ściągnął kurtkę i podwinął swoją bluzkę do góry. Wtedy Eren usiadł przed brunetem, po tym jak ten rozłożył nogi dla komfortu ruchów, a potem zdjął z siebie górną garderobę, ukazując tym swoje plecy. Levi poczuł coś w środku, patrząc na nagi tors młodszego, jednak nie chciał tego mu zdradzać...
Eren zbliżył ciało do starszego, a wtedy Levi poczuł nagłą falę gorąca od samej skóry szatyna. Chłopak powoli ocierał się, unikając krocza starszego. Jednak brunet tego nie potrzebował... Nawet teraz przymykał oczy, czując powstające wypieki oraz szybszy puls. Do tego trzymał dłoń na gorącym barku śniadoskórego. Faktycznie było coraz cieplej, ale Akcermann czuł, że nie tylko to u niego rośnie... Oliwy do ognia dodawał równie kojący i przyjemny oddech Erena, który docierał do ucha bruneta. Kiedy sam zaczął poruszać ciałem, nagle drgnął, a przy tym poczuł krótki, pobudzający dotyk. Jaeger niechcący dotknął jego krocza, ale szybko się wycofał. Jednak brunet miał inny pomysł... Ułożył dłoń na ciepłym boku młodszego, po czym zjechał nią na jego dolne plecy. Ciało chłopaka samo zadrżało, ale ten postanowił to zignorować, nie chcąc wzbudzać podejrzeń u starszego. Tymczasem Levi przyciągnął biodra Erena tak, aby ich krocza dotykały się. Automatycznie ocieranie przeszło także niżej, co obydwaj od razu odczuli. Eren zaczął oddychać ciężej i nie potrafił zatrzymać ruchu, jego ciało lubiło tę przyjemność. W przypływie adrenaliny chwycił rumiany policzek bruneta, po czym pocałował go. Ku jego zdziwieniu, język Levi'a aktywnie odwzajemniał każdą akcję, jaką szatyn mu przedstawiał swoim językiem. Dodatkowo Levi chyba upodobał sobie kolczyk chłopaka, bo w międzyczasie także bawił się nim. Kiedy Jaeger nieco oprzytomniał, oderwał się od starszego, patrząc na niego uważnie. Do tego nie potrafił ukryć szybszego oddechu spowodowanego podnieceniem.
- Levi, co to ma znaczyć?
- Po co przerywasz? - również dyszał.
Eren otworzył szerzej oczy, będąc onieśmielonym takim widokiem. Jeszcze nigdy nie widział tak ładnie zarysowanego podniecenia, nikt nie patrzył na niego w taki sposób. Levi nie był zbyt uległy, ale oczami wyraźnie przekazywał, że chce to robić tu i teraz. Nawet nie walczył z pobudzeniem, on je wręcz uwalniał. Aż Jaeger sam poczuł na twarzy ciepło, ale nie tylko tam...
Brunet sam ułożył dłoń na karku Erena, przyciągając go do swoich ust. Jednocześnie chwycił jego rękę i ułożył na swoim torsie. Teraz wraz z dłonią szatyna jeździł po swojej skórze, docierając do wrażliwego punktu. Zmusił palec młodszego, żeby ten zaczął pocierać o jego sutka, na co zareagował napięciem mięsni oraz jęknięciem w usta chłopaka. Sam Eren sprawnie kontynuował pieszczenie swoim własnym ruchem już palców, a jednocześnie zsunął się wargami na żuchwę starszego. Zalał ją czułymi muśnięciami, kiedy brunet odchylił głowę do tyłu bez podnoszenia powiek. Oprócz tego jego ręce zaczęły błądzić gdzieś we włosach, na karku i plecach szatyna. Nagle Eren oderwał się od Levi'a tylko po to, żeby zachłannie usunąć z niego bluzkę. Zaraz po tym przylgnął spragnionymi wargami do bladej szyi, układając dłoń po drugiej stronie. Wolną ręką błądził wszędzie, gdzie się dało po ciele bruneta. Tymczasem pieszczony Ackermann cały w rumieńcach znów przymykał oczy, przechylając głowę tak, aby śniadoskóry miał więcej miejsca. To jednak nie przeszkadzało mu w naciskaniu na rozpaloną skórę chłopaka, jeżdżąc po niej. Erena to podniecało na tyle, że zaczął drżeć, przechodząc językiem na grdykę Levi'a, co z kolei dało starszemu nagłe uderzenie podniecenia. Stamtąd szatyn zjechał językiem na tors starszego, zostawiając po sobie mokry ślad. Bez chwili odpoczynku zaczął drażnić sutek Levi'a, robiąc to jak najczulej, na co brunet wypychał klatkę piersiową do przodu oraz cicho stękał. Rękoma wciąż błądził wszędzie gdzie mógł po Erenie. Gdy poczuł jego aktywną dłoń w swoich spodniach, jęknął nierówno. Jednocześnie sam poruszał biodrami, pogłębiając swoją przyjemność.
Jaeger znów się oderwał, a wtedy zachłannie ściągnął ze starszego spodnie. Swoje również usunął z pomocą Levi'a, a następnie sam usiadł, opierając się plecami o skałę. Wtedy złapał Ackermanna i posadził na swoim kroczu tak, żeby ten mógł ruchem ciała pobudzić go jeszcze bardziej. Specjalnie trzymał mocno biodra starszego, dyktując mu sposób. W tym samym czasie zdobywał spojrzeniem Levi'a, który patrzył w jego podniecone oczy z grymasem pośród gorących wypieków. Brunet nie mógł tego znieść i wpił się w wargi młodszego, układając dłonie na jego policzkach po obu stronach. W czasie ich namiętnego pocałunku pełnego mimowolnych odgłosów z obydwu stron, Eren podniósł biodra starszego do góry i po prostu ściągnął z niego bieliznę. Następnie zaczął palcami luźno jeździć po jego pośladkach i wejściu, a drugą ręką sięgnął do spodni, z których wyjął znaną już Ackermannowi saszetkę. Nagle Levi oderwał się i opadł czołem na ramię Erena obok jednej ze swoich rąk, dysząc głęboko. Przez chwilę mógł odpocząć, aż zmarszczył brwi oraz przymrużył oczy, a do tego przygryzł wargę, próbując powstrzymać ciężki jęk, ponieważ szatyn zaczął rozciąganie. Było drażniące, a jednocześnie cholernie przyjemne... Levi wyobrażał sobie, że Eren znów ma tę swoją minę i przez to zawstydził się...
W końcu szatyn gwałtownie wyjął palce, po czym chwycił mocno nadgarstek Levi'a i popchnął go na kocyk. Teraz piekielnie podniecony Eren znów zaglądał w oczy równie napalonego bruneta, jakby go poznawał... Nagle obydwaj zrobili grymasy na twarzach, opuszczając nieco powieki, choć brunet nie powstrzymał jęku.
Śniadoskóry przez chwilę poruszał się szybko, ale niedokładnie, czym zmuszał bruneta do jęków, zresztą szatyn też stękał głęboko co jakiś czas. Jednak Eren szybko zamienił to na ruch stabilniejszy oraz dokładniejszy, co pozwoliło im wejść w wspólny rytm oraz odczuć ciągnącą się przyjemność, przy czym dźwięki rozkoszy bruneta także zmieniły ton. Teraz wyjękiwał coś spokojnie, ale łamiąc głos, a przy tym wolną ręką błądził mimowolnie po plecach młodszego. Poza tym samoczynnie poruszał ciałem, czując coraz bliższy szczyt. To powodowało u Jaegera nagłe fale przyjemności, które z kolei kazały mu coraz częściej wzdychać i stękać, a także powoli zbliżały go do końca. W miarę ich wspólnego tańca Eren puścił nadgarstek Levi'a, pozwalając jego ręce znaleźć się na śniadych plecach. Za to szatyn opuścił powieki oraz zmarszczył brwi w skupieniu, choć ust zamknąć nie mógł przez swoje ciężkie odgłosy. Brunet przez ledwo otwarte oczy widział tę minę i ta znów onieśmielała go... W takich chwilach uświadamiał sobie, że jest właśnie gitarą chłopaka, co wciąż go zawstydzało. Nie mógł dużo myśleć, bo poczuł gwałtownie przyśpieszenie pobudzające całe ciało, aż odchylił głowę do tyłu i zaczął wyjękiwać nieregularnie, ale dosyć głośno. Do tego mocno dociskał do siebie chłopaka, jakby chciał być jeszcze bliżej pulsującej rozkoszy... Jeszcze kilka pchnięć, aż obydwaj doszli w tym samym czasie, a przy tym zastękali głęboko, łamiąc głosy.
Dyszący Eren wyszedł z Levi'a w podobnym stanie, po czym ociężale opadł na plecy. Na jego twarzy wciąż jeszcze tańczyły kolory, a on próbował uspokoić ciało, wdychając świeże, popołudniowe powietrze. Obok niego brunet robił właściwie to samo, a u niego również nie chciały zniknąć wypieki. Nagle ułożył głowę na torsie szatyna, jakby szukał tam bezpieczeństwa.
- Przepraszam, Eren... - rzekł Levi zmęczonym głosem.
- Za co? - spytał zaskoczony szatyn.
- Zaciągnąłem cię do łóżka, a ty chciałeś mi tylko pomóc...
- Finalnie ogrzałem cię - uśmiechnął się delikatnie - A, właśnie... Jeszcze niedawno byłeś pewny, że możesz robić to tylko w łóżku...
- Cii... - przyłożył słabo palec do ust młodszego - Nie mów teraz o tym...
- A kto był lepszy? - mimo wszystko chciał ciągnąć poprzedni temat.
- Nie wiem... Nie chcę teraz myśleć.
Szatyn uszanował wolę Levi'a i już się nie odzywał. Teraz właściwie Ackermann nie był już tą naburmuszoną królewną, tylko naprawdę pięknym królewiczem o wyjątkowej wrażliwości na twarzy, jeśli się przyjrzeć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top