V
Po długich męczarniach nadszedł wreszcie wyczekiwany piątek. Zeke wyglądał na podekscytowanego, podczas gdy Eren siedział z typowym dla siebie wyrazem twarzy. Nie rozumiał entuzjazmu blondyna, jakby jego młodszy brat miał nagle znów wrócić do internatu... Wtedy ten skakałby z radości. Szatyn jednak nie wybierał się nigdzie indziej niż do dobrze znanej wszystkim szkoły w tym miasteczku. Nagle do starszego Jaegera zadzwonił telefon, który ten od razu odebrał. Eren nadstawił ucho, jednocześnie dla zmyłki mieszał płatki w misce.
- Tak, tak... Miejsce mam załatwione - mówił Zeke - Stamtąd będzie dobrze widać. Ognisko? Czemu nie...
I właśnie w tym momencie szatynowi zaświeciły się oczy. On uwielbiał ogniska i w ogóle te klimaty. Już dawno nie miał okazji uczestniczyć w takim wydarzeniu, bo poprzednia szkoła mocno go ograniczała. Za to przepustki były za krótkie, żeby coś zaplanować nawet, a zresztą nie miał przyjaciół... Teraz wszystko było na wyciągnięcie ręki. Jednak jego cicha ekscytacja została zauważona przez szykującą się do wyjścia Carlę:
- Nie, Eren - rzekła stanowczo.
- Nie wiem o czym mówisz - odpowiedział obojętnie szatyn.
- Nie pójdziesz z Zeke'iem. Wiesz, że masz szlaban.
- Z Zeke'iem? - roześmiał się kpiąco - Nigdy w życiu! - po czym ułożył usta w niewinny uśmiech - Poza tym... Nie ufasz mi, mamo? Przecież jestem twoim najgrzeczniejszym synem.
- No, ja bym tak nie przesadzała z tym grzecznym...
Kobieta już miała wychodzić, kiedy jeszcze dodała:
- Eren, masz siedzieć w domu. Później odwiedzi cię babcia i mi powie czy nigdzie nie uciekłeś.
- O której?
- Jak przyjdzie to przyjdzie. Dlatego lepiej nie planuj nic. A teraz wychodzę i wrócę późno. Miłego dnia wam - po czym wyszła.
Eren westchnął głęboko, odchylając głowę do tyłu na krześle. Wtedy Zeke skończył rozmowę, szybko dokończył śniadanie i poszedł do przedpokoju, zupełnie ignorując młodszego. Ten jednak postanowił go podernerwować ze swoim głupim uśmieszkiem:
- Ej, Zeke!
- Nie mam czasu z tobą rozmawiać. Muszę jeszcze posprzątać na działce dziadków zanim przyjdzie klub, a wcześniej ustalić różne rzeczy... - mówił, zakładając buty.
- O... - szybko wychwycił cenną informację, po czym wrócił do swojej sprawy - Mogę dołączyć do klubu biologicznego?
- Nie ja jestem przewodniczącym, ale nie możesz.
- Dlaczego?
- Bo cię tam nie chcę - odpowiedział lakonicznie, poprawiając się. Następnie złapał za klamkę - Zresztą z tego, co mi wiadomo, zostałeś już przydzielony do klubu kulinarnego, więc powinieneś się cieszyć. Przecież lubisz gotować. Choć wątpię, że Niccolo dopuści cię do kuchni...
- Siedzenie w klubach jest nudne. Jakbym był w twoim mógłbym ci przeszkadzać, a gdybym był w fotograficznym...
- Jeszcze nie odpuściłeś Levi'a? - zabrzmiał z lekką, niewyjaśnioną irytacją.
- Całkiem dobrze mi idzie. Jeszcze trochę i...
- I się spóźnisz - rzekł sucho, po czym wyszedł.
Eren nic sobie nie zrobił z zachowania blondyna, totalnie go olał. Przecież to tylko głupi starszy brat. Jednak faktycznie, przyśpieszył swoje jedzenie i szykowanie się.
Za jakiś czas Eren już był w szkole. Nie miał nawet ochoty zaglądać do szafki, a jednak coś go podkusiło, żeby spojrzeć. Wśród różowych karteczek o różnym odcieniu leżała jedna czarna. Już to wydało się chłopakowi dziwne, dlatego szybko chwycił liścik. Ku jego zaskoczeniu na papierze widniał biały napis:
,,Strasznie mi się podobasz, ale nie mam śmiałości powiedzieć ci tego prosto w twarz >///< ~Twój Levi"
Eren wybuchnął śmiechem, czytając. Aż nie wiedział, co powiedzieć. Szybko zamknął szafkę, po czym od razu poszedł pod salę, gdzie klasa Levi'a miała zacząć lekcje. Wiedział to, ponieważ sprawdził plan lekcji ostatnich klas, a dokładnie tej jednej właściwej. Akurat zauważył Ackermanna siedzącego przy Zeke'u, który coś przepisywał:
- Oddawaj ten zeszyt, małpo! - wrzasnął brunet.
- No czekaj, tylko skończę! - odpowiedział blondyn, próbując coś przepisać.
- Mogłeś sam to zrobić.
- Ta, z Erenem urządzającym koncert.
Szatyn podszedł i już na wstępie pokazał dwójce czarny liścik, uśmiechając się przy tym podejrzliwie:
- Zeke, który twój kolega to napisał? Wiem, że to nie twoje pismo - zaczął Eren.
- Co to jest? - Levi przeczytał treść i od razu zmarszczył brwi w irytacji - Hanji..!
Dziewczyna podeszła z uśmiechem, spojrzała na kartkę, a następnie zrobiła złudnie zmartwioną minę:
- O nie! Pomyliłam karteczki... - Levi widział w jej oczach nieszczerość.
- Pomyliłaś? - zaśmiał się Eren - Co chciałaś mi napisać?
- Nie ja, tylko taki jeden znajomy... - uśmiechała się niewinnie, ukradkiem spoglądając na bruneta, jakby coś sugerowała Erenowi - Chciał ci przekazać miłe słowa, ale się wstydził...
- Ty idiotko - warknął Levi, wyrywając liścik z ręki szatyna.
- Nie denerwuj się tak, słońce - rzekł czule Eren, posyłając ciepły uśmiech brunetowi - Nie pomyślałem nawet, że ty to napisałeś. Jesteś na to zbyt dumny.
- Ty coś sugerujesz, gówniarzu?
- Nic nie powiedziałem - zaśmiał się - No chyba, że ty masz coś na myśli...
Levi zmarszczył brwi w irytacji, ale nie odpowiedział już. Za to wyrwał zeszyt zaskoczonemu Zeke'owi, widząc, że właśnie skończył przepisywać, po czym gdzieś odszedł z plecakiem. Zielonooki wzruszył ramionami i również poszedł, trzymając ręce w kieszeniach spodni.
Po lekcjach Eren zgodnie z planem ruszył obojętnie do klubu kulinarnego, nie oczekując niczego ciekawego tam. W końcu tam nie miał co robić ani nikogo nie znał. Spokojnym krokiem przeszedł przez drzwi pracowni, a wtedy w oczy rzucił mu się widok trochę, jakby zirytowanego blondyna, który wszystkim mówił, co mają robić, przynieść itp. Sam był w trakcie gotowania czegoś, co w sumie miało potencjał. W całej sali pachniało dość intensywnie, co spodobało się Erenowi. Jego czuły węch przeżywał teraz rozkosz, choć nie bardziej niż przy waniliowym aromacie Levi'a. Nagle ktoś go zawołał, na co on spojrzał pytająco w tamtą stronę.
- Ty jesteś Eren, tak? - spytał blondyn, podchodząc.
- No tak - odpowiedział szatyn - Co mam robić?
- Skoro trafiłeś tu za karę, to pewnie nie lubisz gotować... - zrobił minę, jakby się zastanawiał.
- Lubię, nawet potrafię - zaśmiał się.
- Tak? - uniósł kąciki ust z nadzieją - To dobrze wróży, wezmę to pod uwagę! Ale teraz chciałbym, żebyś udekorował babeczki. Dasz radę?
- Nie ma problemu - odpowiedział pogodnie.
- Przy okazji, jestem Niccolo, przewodniczący tego klubu. Jak nie będziesz czegoś wiedział, śmiało pytaj mnie albo innych. Mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze czuł.
Eren kiwnął głową. Następnie zrobił wszystko zgodnie z zaleceniami przewodniczącego, po czym rozpoczął dekorowanie. Zadanie nie przewyższało jego możliwości, więc szło mu sprawnie. W pewnym momencie wpadł na wspaniały pomysł. Choć zajęło mu to trochę więcej czasu, to w końcu na jednej z babeczek stworzył czekoladowe kontury układające się w twarz Levi'a. Wtedy również zwrócił uwagę na przewodniczącego w towarzystwie jakiejś szatynki, która pieszczotliwie go zaczepiała. Do tego usilnie starała się podjeść jego potrawę, choć ten ją odganiał, unosząc radośnie kąciki ust wyżej. Wyglądali na zakochanych aż na twarzy szatyna zaistniał rozczulający uśmiech. Zaraz do pracowni wszedł zupełnie niespodziewany gość, czyli sam książę fotografii. Podszedł do Niccolo i z nim rozmawiał, kiedy zauważył na sobie bezwstydny wzrok śniadoskórego idioty... Zaraz i przewodniczący spojrzał, a następnie zaśmiał się i wrócił spojrzeniem do bruneta:
- Nie bądź taki niedostępny, Levi... - rzekł rozbawiony blondyn - Chłopak się stara...
- A ja go nie chcę - burknął.
- Dobra, dobra - nie mógł się powstrzymać od śmiechu - Sprawdź, czy sobie radzi, a ja powstrzymam Sashę przed zjedzeniem zamówienia...
Levi spojrzał na Niccolo złowrogo, potem westchnął bezsilnie i faktycznie podszedł. Zaczął patrzeć Erenowi na ręce w sposób bardzo natrętny, jakby chciał go zdekoncentrować. Jednak dłonie chłopaka jak zwykle były bardzo pewne i zwinne. To nawet było bardziej widoczne, gdy szatyn wyczuł obok siebie ten charakterystyczny, waniliowy zapach. Zupełnie, jakby się popisywał. Levi zmarszczył brwi, zauważając na jednej z babeczek swoją twarz:
- Co to ma być, Jaeger? - spytał oschle.
- Co? Ten rysunek? - uśmiechnął się figlarnie i zbliżył wargi do ucha starszego, po czym wyszeptał - Ciekawe czy smakuje tak dobrze jak ty... Dasz mi porównać?
- Nie za dużo sobie pozwalasz? - westchnął ciężko, odpychając go - Masz bitą śmietanę na twarzy, brudasie.
- Wiesz, że ty też? - nie przestawał uśmiechać się w ten swój sposób.
- Więc podaj mi chusteczkę.
- A może chciałbym sam ją z ciebie zlizać?
- Tylko spróbuj...
Eren patrzył na Levi'a zadziornie, jakby znów walczył z nim na dominację. W dodatku w jego oczach tańczyła jakaś emocja, której obawiał się brunet. Do tego chłopak posyłał mu przekorne spojrzenie, chcąc go tym podjudzać i mylić... Im bardziej Ackermann próbował racjonalnie odejść od spojrzenia młodszego, tym bardziej ten go testował. Sprawiał wrażenie, jakby nie było ucieczki od jego dzikiego wzroku, co zaczęło frustrować samego bruneta. Gdy chciał odejść, Eren złapał go za ramiona i szybkim ruchem przejechał językiem po jego policzku, zabierając trochę bitej śmietany. Zaraz po tym oparł się o blat, jakby nic. Z niewinnością na twarzy obserwował kolejny atak irytacji starszego, któremu towarzyszył leciutki rumieniec na twarzy. Eren domyślił się, że to ogólna reakcja skóry na kontakt z obcym ciałem. A może Levi'owi spodobał się ten dotyk, aż go onieśmielił i speszył...
- Mmm, ale jesteś pyszny - stwierdził Eren - Aż mam ochotę na więcej...
- Nigdy... - wysapał ze złością w głosie - Nigdy w życiu!
Brunet spojrzał groźnie na zadowolonego z siebie szatyna, po czym wymaszerował z pracowni takim krokiem, że każdy zszedł mu z drogi.
Jakoś pod wieczór do Levi'a zadzwoniła Hanji. Oznajmiła mu, że jest w drodze, bo musi mu coś ważnego powiedzieć. Ten niechętnie się zgodził, a 20. minut później do białych drzwi zapukała przyjaciółka bruneta, za to on jej szybko otworzył. Ta weszła do środka, nie czekając nawet na pozwolenie niższego, co go trochę zirytowało, ale przyzwyczaił się już.
- Słuchaj, musimy pojechać! - zawołała z ekscytacją kasztanowowłosa.
- Gdzie?
- Takie świetne miejsce! Zrobimy tam piękne zdjęcia! - spojrzała na elegancki strój swojego przyjaciela - A ty co taki wystrojony?
- Miałem spotkanie "służbowe".
- Znów mama ci załatwiła? - zaśmiała się.
- Ta... - westchnął z irytacją - To idziemy?
- Nie przebierzesz się?
- Tak mi wygodnie.
- No jak chcesz. To chodź.
I za chwilę faktycznie wyszli, gdy przyjechała już taksówka zamówiona przez Levi'a. Nie lubił jeździć komunikacją miejską, zresztą tak był wychowany. Mógłby zrobić własne prawo jazdy, jednak szczerze bał się prowadzić samochód. Ale nikt nie musiał o tym wiedzieć...
Za jakiś czas dwójka dojechała gdzieś na jakieś zadupie, tak uznał Levi. Jednak za namową przyjaciółki poszedł dalej w jakieś zielone tereny. Mimo wszystko coraz mniej podobał mu się ten pomysł i przeczuwał, że Hanji jednak coś knuje. Za chwilę przekonał się, że miał rację. Jego oczom ukazał się obraz przyjemnego ogniska, przy którym siedzieli ludzie z dwóch klubów tak jak kojarzył Levi. Były to biologiczny oraz astrologiczny, za czym Ackermann nie przepadał. Nie lubił ludzi stamtąd po prostu. Spojrzał na Hanji z irytacją:
- Oszukałaś mnie.
- Nie - zaśmiała się - Zobacz jakie piękne miejsce, Levii!
Zeke zauważył dwójkę i od razu podszedł, jakby również nie był zadowolony. Bez przywitania rzekł:
- Nie chcę tu tej marudy - miał na myśli Levi'a.
- A ja nie chcę tu być - burknął brunet pod nosem, patrząc gdzieś w bok, po czym spojrzał na dziewczynę - Po co właściwie tu przyszliśmy?
- Żebyś się rozluźnił. Ciągle chodzisz i narzekasz na wszystko - powiedziała już poważniej.
- Mam się rozluźniać w tym cyrku? - wskazał na grupę - To ja już wolę chodzić z matką na pokazy mody. Tam nie ma ludzi, którzy mnie wkurzają...
- Ciebie wszyscy wkurzają, Levi - dodał Zeke.
- Morda. Dzieci i małpy głosu nie mają - szturchnął blondyna, niechętnie idąc do grupy.
Tymczasem Zeke z nieskrywaną irytacją ciągnął:
- Nie chcę go tu. Klub fotograficzny nie był zapraszany.
- Mamy swój wkład w wasze sprawy - uśmiechnęła się, jakby trochę groźnie - Chyba możemy brać udział w imprezie w ramach klubu, hm?
Zeke długo patrzył Hanji w oczy, próbując z nią wygrać. Nieskutecznie. W końcu westchnął i machnął rękę, odpuszczając.
Tymczasem Levi z naburmuszoną miną zerkał to na jednego, to na drugiego z typowym dla niego sposobem siedzenia. W ogóle nie podobało mu się tam. Kłoda była niewygodna i zbyt twarda, a ogień nawet nie ogrzewał. Jeszcze gorzej, że ciemność ogarniała całe otoczenie wokół. Na szczęście tu te nieszczęsne ognisko miało zastosowanie, bo było na tyle jasne, że wygrywało walkę z nocą. Pomagało mu kilka lamp ogrodowych. Brunetowi z nikim nie chciało się gadać, a pech chciał, że akurat rozładował mu się telefon. Więc tak nudził się przez dłuższy czas, kiedy nagle wśród towarzystwa wybuchło poruszenie. Na ognisku pojawił się... Eren ze swoją najdroższą kochanką, gitarą. Ze swoim głupkowatym uśmiechem witał się ze wszystkimi, choć widział ich pierwszy lub drugi raz w życiu. W końcu z tymi klubami nie miał nigdy do czynienia. Ale to w niczym mu nie przeszkadzało, ponieważ posiadał wielką charyzmę i urok osobisty. Zresztą ci ludzie jakoś kojarzyli go z bycia tym seksownym modelem oraz ze zmysłowej gry na gitarze. Dopiero z Arminem zbił piątkę jak ze starym dobrym przyjacielem. Gdy Levi zauważył swojego podrywacza poczuł nagłe, niewyjaśnione szybsze bicie serca, przy czym otworzył szerzej oczy, a następnie szybko przesunął się gdzieś na koniec kłody, z nadzieją, że szatyn go nie zauważy.
W tym samym momencie Erena zaczepił Zeke:
- Co ty tu robisz? - spytał ze złością - Masz szlaban i co z babcią... Zresztą, nie chcę cię tu.
- Powiem ci po kolei - uśmiechał się do niego zuchwale - Zacznijmy od tego, że robię co chcę. Babcia już była i jeszcze pogłaskała mnie po główce, mówiąc jaki jestem grzeczny. I ostatnie, mam to gdzieś.
- Jak się rodzice dowiedzą...
- Dam ci zadzwonić ode mnie, chcesz?
Blondyn tylko westchnął z irytacją i odpuścił, widząc w oczach Erena zdecydowaną arogancję, z jaką chyba nikt jeszcze nie mógł wygrać. Wciąż przekonywał się, jak okropnego młodszego brata ma. Postanowił go po prostu zignorować, żeby sobie nie psuć dobrego humoru. Wtedy szatyn podszedł do ogniska i już miał siadać, kiedy w oczy rzucił mu się ledwie zauważalny chłopak w sposobie siedzenia podobnym tylko do jednej osoby. Z tym, że brunet teraz się nieco garbił i wyglądał na naburmuszonego bardziej niż zwykle. Eren szybko podszedł właśnie tam i usiadł obok, dbając, żeby nic nie stało się jego kochanej lśniącej gitarze. Ze śmiałością lustrował profil bladego chłopaka, czekając, aż ten zareaguje. Jednak Levi stosunkowo szybko nie wytrzymał:
- Przestaniesz? - warknął, uderzając pięścią o kolano i przekręcając głowę w stronę szatyna.
- Dlaczego mam przestawać? Lubię patrzeć na ładne rzeczy. Nawet, jeśli są takie skrzywione, jakby były obrażone na cały świat.
- Coś ty powiedział?
- Powiedziałem właśnie, że mi się podobasz - uśmiechnął się niewinnie.
- Nie obchodzi mnie to - burknął - Nikt cię tu nie zapraszał.
- Z tego, co mi wiadomo, ciebie też. Widzisz? Obydwaj siedzimy tu, wpraszając się. Powinniśmy trzymać się razem.
- Nie chcę tu być, Hanji mnie zmusiła - wyznał szczerze.
Nagle dosiadło się o wiele więcej osób, zajmując właściwie całe miejsce. Bardzo chcieli być bliżej tego słynnego Erena i nie przegapić ani chwili, gdy był na spotkaniu. Ktoś krzyknął, żeby młodszy Jaeger coś zagrał, a za tym głosem poszło wiele innych. Przez chwilę namawiali Erena, ale to nie trwało długo, bo on to uwielbiał. Jako muzyk grający na gitarze uważał ognisko za wspaniałe miejsce do prezentowania swojego niesamowitego talentu, którego miał świadomość. To był również jeden z jego sposobów na podryw, nawet dość skuteczny. Jakby musiał się bardziej starać, bo jego uroda nie wystarczała... Dopiero przy pewnym niskim brunecie okazało się, że samo bycie Erenem Jaegerem to za mało, by stopić z czyjegoś serca lód. Jednak śniadoskóry mistrz uwodzenia nie należał do osób lubiących łatwe wyzwania, a wręcz przeciwnie. Jego ambicje rosły, a przy tym uwolniły w nim jeszcze więcej energii potrzebnej do podbojów.
Eren uśmiechnął się uroczo, postanawiając spełnić wspólne pragnienie grupy. Ułożył swoje zwinne palce w odpowiednich miejscach na gitarze, po czym zaczął uwalniać piękny dźwięk z instrumentu. Tak samo przygryzał wargę ze skupieniem na twarzy i uważnie obserwował swoje dłonie. Palcami znów wodził po strunach, drażniąc je. Levi chcąc, nie chcąc również uważnie obserwował, co szatyn robi. Czuł, że robi mu się ciepło od wyczynów Erena. Ten najpierw był dość delikatny w ruchach, a potem, jakby przyśpieszał, żeby następnie trochę stonować, potem wręcz bezczelnie ciągnął za struny, wydobywając ze swojej kochanki jeszcze głębsze dźwięki. Później zaczął ruszać palcami bardzo szybko i z nieokiełznaną elastycznością, co było zasługą ich długości. Brunet oglądał to, a jego twarz atakowały gorące wypieki, których nijak nie mógł uspokoić. To przez te skojarzenia, jakie szatyn bezwstydnie mu podsuwał i jeszcze pozostawał przy tym taki pozornie grzeczny. To było drażniące, a jednocześnie... pociągające. Po takim wysiłku Eren nagle zmienił ruch na skrajnie delikatny w porównaniu do tego, co było przed chwilą, a przy tym westchnął ciężko. Za chwilę skończył grać, po czym nastąpiły wiwaty. Brunet przyjrzał się twarzy młodszego Jaegera. On... też był trochę zaczerwieniony na twarzy i jakby zmęczony... To nie dziwne po tak intensywnej grze, ale wyobraźnia bruneta już działała w swój sposób. Na szczęście Eren zdawał się narazie nie interesować wrażeniami bruneta, inaczej byłoby źle... Znaczy jak dla kogo. Chłopak nie miał teraz na to czasu, bo publika prosiła o coś jeszcze. On łasy na uwagę nie potrafił odmówić. Chwilę odpoczął, po czym znów zaczął grać. Tym razem już zdawał się tak nie skupiać na grze, a melodia była trochę łatwiejsza, za to on zaczął cicho podśpiewywać. A ponieważ jego głos był czysty i przyjemny, jeszcze bardziej podbił serca zgromadzonych. W pewnym momencie wkradła się chrypa, ale to tylko dodało mu uroku. Teraz Eren przypominał wrażliwego chłopaka o niewinnej duszy artysty, który kocha muzykę. To mąciło w głowie Levi'a. Śniadoskóry przedstawiał zbyt wiele odcieni swojej natury, a brunet nie umiał tego złączyć w jedną osobę, którą by po prostu odtrącił z przyzwyczajenia.
Wreszcie szatyn miał chwilę na odpoczynek, co wykorzystywał na dzielenie ciszy razem z czarnowłosym. Spodziewał się, że ten musi mieć nieźle pomieszane w głowie po tym pokazie i nie chciał go już więcej męczyć. Jednak teraz to Levi zaczął:
- Co one w tobie widzą? - nawiązywał do dziewczyn szepczących między sobą i obserwujących szatyna.
- Widzą ruch moich palców po strunach. Pewnie same chciałyby być gitarą... A ty?
- Ja co?
- Chciałbyś być gitarą, na której bym grał?
Eren uśmiechnął się ukradkiem, badając reakcję Levi'a. Ten sprawiał wrażenie, jakby się zawiesił. W końcu jednak ze swoją typową miną odpowiedział:
- A umiałbyś wydobyć ze mnie najpiękniejsze dźwięki?
- Oh... - potarł wargę palcami lekko zaskoczony nagłą zmianą Levi'a - O tak, mam dość zwinne palce, wiesz?
- Nie wierzę na słowo.
- Mogę ci to pokazać.
- Tak? - spojrzał na niego z zaciekawieniem.
Wtedy Eren chwycił gitarę i zaczął grać, na co brunet otworzył szerzej oczy, a następnie złapał się za czoło i kręcił głową. Dawno nie czuł takiego upokorzenia. I wcale nie chodziło o niego, tylko właśnie o Erena. Ten zaczął śpiewać jakąś wiejską balladę o niebieskich oczach i bawił się przy tym doskonale, jakby trochę wypił. Wyraźnie nawiązywał do koloru oczu swojego obiektu pożądania. Aż sam Zeke poczuł zażenowanie, że jest spokrewniony z takim pajacem. Za to chłopak grał dość skocznie, ale nie ruszał palcami tak uwodzicielsko jak wcześniej.
Niedługo potem Levi zaczął się lekko trząść, na co szatyn od razu zwrócił uwagę i przestał grać. Nie pytając nawet Levi'a o zgodę, wyjął z dużej kieszeni bluzy zawinięty liliowy koc, którym za chwilę przykrył starszego. Brunet momentalnie chwycił okrycie, jakby otulał się nim mocniej. Nie przejmował się nawet tym, że to od Erena.
- No co ty, tak ci zimno? - spytał zaskoczony szatyn.
- Nie chcę tu być - znów burknął - Tu jest niewygodnie i zimno, i beznadziejnie.
- Mogę cię zabrać do ciepłego miejsca. Zrobię ci herbatki czy coś... - tutaj brzmiał dość łagodnie, z subtelną troską.
- Daleko od tego cyrku.
Eren wstał, trzymając gitarę w ręce, a drugą wyciągnął do bruneta. Ten faktycznie wstał, ale ignorując dłoń młodszego. Chłopak tylko wzruszył ramionami, obserwując jak niższy idzie przed siebie. Za chwilę dołączył do niego, narzucając kierunek drogi.
Nim Levi się zorientował, szedł przez jakiś mały lasek z niewieloma drzewami. Za to pod nogami wyczuwał aż za dużo korzeni, a nawet kłód. Zaczął na to jawnie narzekać, na co Eren odpowiadał śmiechem oraz drobnymi docinkami na temat wygodnictwa Ackermanna. To dlatego, że sam szatyn dobrze znał miejsce i wiedział jak się tam poruszać, w dodatku on został nauczony życia w trudnych warunkach, choć był z zamożnej rodziny. Levi za to od zawsze miał zapewniane wszystko najlepsze, co niekoniecznie należało do tanich. Przez całe życie był wychowywany w komforcie i dostatku, co wytworzyło w nim wygodnictwo, jakie zarzucał mu Eren. Nagle poczuł jak traci równowagę, zahaczając stopą o jakiś pień. Już wiedział, że spadnie, ale jednak nie... Młodszy Jaeger zdążył go chwycić ręką w pasie, co dla bruneta było dość zagadkowe. Skąd chłopak miał tyle siły, żeby złapać go tak mocno, a w dodatku zatrzymać upadek... Ale tym razem szatyn, jakby nic sobie z tego nie robił i zwyczajnie pomógł stanąć niższemu równo, po czym go puścił i poszedł dalej.
W końcu dwójka dotarła pod starą chatkę wyglądającą na przytulną. Levi natychmiast poczuł niechęć do tego miejsca, ale Eren chwycił go za rękę i wprowadził do środka. Tam Levi zaczął się rozglądać z obrzydzeniem, kiedy szatyn zapalił jakąś słabo świecącą lampę. Sam wystrój pozostawiał wiele do życzenia, choć dało się wytrzymać.
- Co to za okropne miejsce? - zapytał Levi.
- Domek moich dziadków - odpowiedział Eren, siadając na łóżku przy ścianie. Poklepał miejsce obok.
- Strasznie mało przestrzeni - rozejrzał się jeszcze, po czym także usiadł, przytulając koc.
- Wciąż ci zimno? - zaśmiał się - Może chcesz się ogrzać w moim blasku, hm?
- Chyba śnisz.
- Jeszcze nie zdarzyło mi się o tobie śnić, ale żywię nadzieję, że wkrótce to nastąpi. Ale tak serio, przytul się do mnie. Będzie ci cieplej. Poza tym wiem, że chcesz - uśmiechał się ciepło.
Levi przez dłuższy czas patrzył w bok, jakby czuł się urażony. Potem jednak spojrzał przelotnie na szatyna, a następnie niepewnie go objął i położył głowę na jego ramieniu. Od razu wyczuł przyjemny aromat na ubraniu, a sam śniadoskóry pachniał czekoladowo. Aż brunetowi nie chciało się odrywać. Faktycznie było mu cieplej, a także poczuł zaskakujące bezpieczeństwo. Tymczasem Eren obserwował Levi'a, który samoczynnie się ocierał, jakby szukał jeszcze więcej ukojenia. To ruszało szatyna i czuł to aż za bardzo, przez co nieznacznie przygryzał wargę. Jego wzrok automatycznie zleciał na malinowe wargi starszego, a wtedy uderzył w niego impuls... Zdecydowanie chwycił podbródek Levi'a, po czym pocałował go. Bez uprzedzenia wsunął język prosto w usta Ackermanna, a w tym samym czasie zjechał dłonią pod jego żuchwę. Bezczelnie zaczepiał język starszego, zmuszając go tym do odpowiedzi. I Levi faktycznie odwzajemniał, czując kolczyk Erena. Sam przed sobą przyznawał, że to mu się podoba, podobało mu się już, jak zobaczył go pierwszy raz. Ale szatyn nie musiał tego wiedzieć, zresztą brunetowi też było z tym głupio... Jednocześnie wjechał dłonią prosto pod bluzę oraz koszulkę młodszego, na co ten odruchowo napiął mięśnie, a brunet to doskonale odczuł. Sam drgnął. Dalej opuszkami palców delikatnie szedł do góry po ciepłej skórze, aż natknął się na czuły punkt zielonookiego. Zebrał całą swoją złośliwość w palcach, po czym ścisnął jego sutek, za co został gwałtownie ugryziony w dolną wargę. Po tym Eren oderwał się, ale radość nie zeszła mu z twarzy, wręcz uśmiechał się z tą swoją wkurzającą śmiałością:
- Pokazujemy pazurki?
- Bo mnie pocałowałeś - podniósł ton, marszcząc brwi.
- Bo sam tego chciałeś. Zresztą zamiast się po prostu oderwać, ty zmusiłeś mnie do tego. Mmm, czyżbym ci się podobał?
- Nie w tym świecie - odwrócił się plecami do chłopaka.
- Daj spokój, Levi - zbliżył wargi do jego karku, po którym zaczął składać czułe muśnięcia. Jednocześnie rękoma już błądził gdzieś po całym brunecie, szepcząc - Co ci szkodzi? Przecież obydwaj tego chcemy.
- Ja nie chcę... - opuścił powieki, odchylając głowę do tyłu i poddając się.
- Chyba sam w to nie wierzysz - zaśmiał się z lekką ironią.
Za chwilę Levi przekręcił ciało tak, aby móc patrzeć Erenowi prosto w oczy. Patrzył na niego niepewnie, jakby szukał odpowiedzi właśnie w spojrzeniu młodszego. Jednak Jaeger bez przedłużania zachłannie pocałował bruneta, łapiąc jego nadgarstki, w efekcie czego razem opadli na pościel. Jego język znów prowokował język Ackermanna, na co ten odpowiadał, czując pierwsze fale pobudzenia. Może też przez to, że szatyn ocierał się o jego ciało, co zmuszało Ackermanna do tego samego. Choć było mu dobrze, nie potrafił przestać myśleć o jednej rzeczy, która w tym momencie również go dotykała. Nagle zabrał usta od warg chłopaka, odwracając głowę w bok i zrobił swój typowy grymas. Eren domyślił się, że brunetowi znów coś się nie podoba, ale postanowił uzyskać potwierdzenie u samego niezadowolonego. Pewnym, a jednocześnie delikatnym głosem spytał:
- Co ci nie pasuje? - puścił jego nadgarstki, podnosząc się.
- Łóżko... - skrzyżował ręce na torsie - Jest niewygodne... I skrzypi...
- Proszę mi wybaczyć, królewno - uśmiechnął się - Gdybym wiedział, że zaszczycisz mnie swoją obecnością, przygotowałbym się lepiej.
- Nabijasz się ze mnie? - spojrzał na niego złowrogo.
- Jakże bym śmiał... - znów zbliżył wargi do szyi starszego i wyszeptał gorąco - Skoro jesteś taki delikatny, to będziesz mnie czuł dostatecznie dobrze, a przez to będziesz jeszcze głośniejszy...
Levi'a przeszły ciarki, gdy to odczuł przez już ciepłą skórę. W tym samym miejscu na szyi za chwilę Eren się zassał, a później zrobił to samo gdzieś w pobliżu, czym zmusił bruneta do zmrużenia powiek i podniesienia brody. Do tego bladoskóry wsunął dłoń we włosy chłopaka, jakby przyciągał go mocniej. Jego druga ręka zaczęła błądzić gdzieś pod ubraniem szatyna, co Erena mimowolnie pobudzało. Tym razem to Levi zainicjował ruch ich ciał, jaki teraz wydał się jeszcze bardziej podniecający. Nagle poczuł chęć pocałowania młodszego, więc przyciągnął go do swoich warg, lekko ciągnąc za włosy. Eren najpierw uśmiechnął się z ekscytacją, patrząc brunetowi prosto w oczy tym swoim figlarnym spojrzeniem, po czym sam wtargnął zwinnym językiem do wnętrza ust starszego. Ocierał się o jego język, jednocześnie dłońmi gorączkowo błądził po torsie Ackermanna, zatrzymując się na miejscu nabrzmiałych sutków. Tam zaczął ledwie pocierać opuszkami palców przez materiał czarnej koszuli, na co Levi napiął mięśnie oraz zastękał prosto w usta śniadoskórego, czując nagłą falę podniecenia. Wtedy również ścisnął mocniej dłoń we włosach chłopaka, lecąc drugą ręką prosto na jego krocze, na co ten drgnął. Nagle Eren oderwał się od ust starszego, po czym wydyszał z pożądania:
- Chodź... - oderwał się od Levi'a, łapiąc jego dłoń i pociągnął go wraz ze sobą.
Teraz brunet opierał się plecami o ścianę i pogłębiał zaczęty przez Erena żarliwy pocałunek, błądząc dłońmi po jego policzkach i szyi. Nogi trzymał luźno rozłożone po obu stronach bioder chłopaka. Przez ten czas szatyn zachłannie rozpinał guziki koszuli Levi'a, a potem zaczął jeździć lekko drżącymi dłońmi już po nagim torsie bruneta.
Czuł wypieki na twarzy oraz przepływające podniecenie, które przyśpieszało mu oddech. Niespodziewanie wargami zsunął się na żuchwę starszego, przez chwilę ją pieszcząc, a następnie łańcuchem muskań przeszedł przez podbródek, lądując na subtelnie wystającej krtani chłopaka. Tam wysunął język, którym zaczął wykonywać okrężne ruchy, na co Levi jeszcze bardziej napiął mięśnie, oddychając szybciej i wypuszczając z siebie kilka westchnień. Nagle nieco agresywnie oderwał od siebie Jaegera i bez tłumaczenia ściągnął z chłopaka bluzę wraz z jego koszulką, w czym niecierpliwy szatyn pomógł. Następnie Levi chwycił nagrzany kark śniadoskórego i przyciągnął go do swojego torsu, który wypychał do przodu. Eren przyjął zaproszenie i z bezczelną śmiałością zaczął drażnić jeden z sutków starszego, specjalnie wykorzystując do tego również kolczyk w języku. Jak zdążył szybko zauważyć, bruneta bardzo to podniecało, o czym świadczyły nagłe, narwane ruchy w momencie kontaktu właśnie z metalową kuleczką. Co nie znaczy, że nie wykorzystywał mokrego czubka języka, bo on również pragnął zabawy. Ackermann przymykał oczy i cicho pojękiwał z gorącymi rumieńcami na twarzy, na ile pozwalał mu szybszy oddech, przez który trzymał wciąż rozchylone wargi. Wtedy też chwycił jedną z rąk Erena i położył ją na drugiej stronie swojego torsu, po czym zaczął gładzić dłonią. W ten sposób prosił, żeby chłopak zajął się drugim sutkiem, ale zielonooki miał inny plan. Mocno naciskając na gorącą skórę starszego, zjechał ręką na jego krocze. Najpierw rozpiął rozporek spodni, po czym wsunął tam dłoń i zaczął masować. Nie bawił się w delikatność, robił to z pewnym naciskiem na krocze. Tutaj znów Levi odciągnął szatyna od siebie tylko po, aby kolejny raz przyciągnąć go do swoich warg, ale tym razem narzucając młodszemu przesunięcie się do ściany. Kiedy już obydwaj opierali się o ścianę, wymieniając ślinę, brunet zwinnie powędrował palcami na rozporek Erena. Szybko go rozpiął, a następnie także wsunął dłoń. Od razu wyczuł, że w spodniach szatyna coś się dzieje, więc postanowił jeszcze pogłębić jego doznania. Z pewnością masował, wyczuwając, że drżącemu Erenowi to się podoba. Nie spodziewał się jednak, że ten postanowi kontynuować swoje wyczyny, patrząc Levi'owi głęboko w oczy ze swoją arogancją. Dlatego aktualnie obydwaj toczyli walkę na dominację, który lepiej rusza ręką. Za to Ackermann nie umiał utrzymać swojej ręki w odpowiednim rytmie, mrużąc oczy i płonąc z podniecenia na twarzy. Z uległością opadł wargami na obojczyk śniadoskórego, który zaczął pieścić językiem, z czasem przenosząc się na szyję. Eren wyjął dłoń ze spodni starszego, a wsunął drugą. Z tym, że ta zjechała na pośladek Ackermanna, który szatyn ścisnął, czym wymusił na brunecie podniesienie bioder. Następnie drżącą z podniecenia dłonią wszedł jeszcze pod spód jego bielizny. Tam bezwstydne palce śniadoskórego znalazły wejście Levi'a, które zaczęły drażnić. Brunet na to zastękał trochę zaskoczonym tonem, ale za chwilę poczuł, że to go pobudza jeszcze bardziej. Przypadkowo zgubił też koszulę. Tymczasem Eren wolną ręką sięgnął do kieszeni swoich spodni, wyjmując stamtąd jakąś saszetkę. Otworzył ją, pomagając sobie zębami, a przy tym zsuwał z bioder starszego spodnie, zostawiając je gdzieś na kolanach. Następnie wysunął dłoń, żeby nalać na nią zawartość szasetki, po czym wyrzucił opakowanie gdzieś. Teraz ułożył obydwie dłonie na pośladkach Levi'a, pewnie zbliżając się do jego wejścia. Ku zaskoczeniu bruneta z grymasem gotowym na przyjęcie obcego ciała, szatyn jedynie zaczął rozprowadzać żel niezbyt głęboko. Robił to dość spokojnie jak na jego stan, chociaż ledwo się powstrzymywał. Ackermann z początku pomyślał, że Eren kłamał w kwestii swojego doświadczenia, ale sam poczuł, że to właściwie dość kojące... Z ciekawością spojrzał na ciepłą twarz szatyna, a wtedy ujrzał, jak ten trochę mruży powieki oraz rozchyla wargi, co świadczy o tym, jak bardzo jest już pobudzony. Nagle Eren zmarszczył brwi w skupieniu, a do tego przygryzł dolną wargę. W tym samym momencie Levi poczuł zmianę, przez co aż zadrżał i wypiął się nieco, wyginając ciało w łuk. Teraz śniadoskóry zaczął powolutku wchodzić palcem, a przy tym poruszał nim dość szybko i zdecydowanie, przy czym, jakby naciskał na skórę bruneta. Drugą ręką ściskał jego pośladek, robiąc sobie więcej miejsca. Zaraz nieco wysunął palec, do którego dołączył drugi, a wtedy zdecydowanie wszedł dwoma, przez co brunet jęknął. Szatyn właśnie ruszał nimi powoli, ale sprawnie i dokładnie. To zmuszało biodra Levi'a do ruchu, a sam on drżał, napinając mięśnie.
- Masz... - wydyszał ledwo starszy - Masz... tylko 16 lat... Skąd ty wiesz...
- Jak cię zadowolić? Wiesz... - uśmiechnął się zadziornie, dociskając do bruneta palce, po czym je nagle wyjął. Teraz popchnął go na łóżko, samemu zdejmując spodnie wraz z bokserkami, a następnie przylgnął mocno do bruneta i wyszeptał mu prosto do ucha swoim pobudzonym tonem - Byłem kiedyś bardzo niegrzecznym chłopcem... Poza tym mam 17, rok kiblowałem... A, zapomniałem ci czegoś powiedzieć - zabrzmiał tak spokojnie, jakby wcale nie drżał z podniecenia.
- Co? - zaniepokoił się.
- Dziadkowie mogą tu przyjść w każdej chwili.
- Co?!
- Ale raczej nie przyjdą o tej godzinie - zaśmiał się - Nie martw się, królewno. Nikt nas nie zobaczy. No chyba, że chcesz...
Levi zmarszczył brwi w złości, nie zauważając zupełnie jak dzięki rękom Erena gubi resztę ubrań. Nic go już to nie obchodziło, znów spojrzał w bok, krzyżując ręce na torsie.
- Znowu? - szatyn nie mógł powstrzymać śmiechu, podnosząc ciało - Co tym razem się nie podoba Waszej Wysokości?
- Zimno.
- Ach... - spojrzał na zdemolowaną pościel - W sensie, że chcesz to robić pod kołdrą, tak?
- Tak.
- Dlaczego nie możesz po prostu powiedzieć, że chcesz to robić pod kołdrą?
- Bo sam powinieneś to wiedzieć.
- Może jeszcze mam iść po świeczki, żeby było romantycznie i tradycyjnie?
Wtedy Levi zmierzył Erena lodowatym spojrzeniem, ale tym razem go to nie ruszyło. Sam odwzajemnił spojrzenie, za to w jego oczach pływała ta już dobrze znana brunetowi dominacja i pewność siebie. Szatyn znów wyostrzył wzrok, co onieśmieliło Ackermanna. Za chwilę Jaeger zbliżył się do starszego w swoim zuchwałym stylu, mocno wbijając się w bruneta i trzymając go w biodrze, a przy tym przygryzł wargę i zmarszczył brwi. Levi natychmiast chwycił ramiona chłopaka, wydając z siebie długie jęknięcie przy gwałtownym odchyleniu głowy oraz spinając mięśnie. Jednak śniadoskóry chciał, żeby brunet patrzył mu w oczy, dlatego zdecydowanie wsunął wolną dłoń pod głowę niższego, po czym ją podniósł. Teraz ich twarze dzieliła niebezpieczna odległość, jaka zawstydzała samego Levi'a. Eren tak bezczelnie patrzył mu w okna duszy, a w tym samym czasie poruszał się w nim i wzdychał tak seksownie. Szatyn gdzieś przelotnie faktycznie złapał kołdrę i ich zakrył, choć sam nie czuł takiej potrzeby. Kiedy znudziło mu się patrzenie w oczy cicho pojękującego Levi'a, spuścił wzrok gdzieś na jego szyję, zdejmując dłoń z potylicy starszego. Do tego znów zrobił tę swoją minę skupienia, na co Levi zwrócił uwagę. To już kolejny raz, kiedy Eren tak marszczył brwi i przygryzał wargę. Nagle brunet otworzył szerzej oczy, a przy tym poczuł, jak jego wypieki czerwienieją jeszcze bardziej. Przecież chłopak robił taką minę zawsze, gdy grał na gitarze... Bez żadnego ostrzeżenia Ackermann jęknął długo, lecz narwanie, a wraz z tym znów gwałtownie odchylił głowę do tyłu, opuszczając trochę powieki. Bladoskóry wydawał dźwięki już tylko w takim tonie, czując jak Eren przyśpiesza, wykonując mocne pchnięcia, a przy tym i jemu zdarzyło się zastękać. Sam Levi poczuł napływające prądy w środku, które kazały mu podążać za młodszym. Za to zielonooki zauważył, że się już zbliża, a co za tym idzie, gubił rytm. Przez to też zaczął dociskać biodra do starszego, mocno dysząc. Jeszcze chwilę się ruszał, a przy tym wzdychał, aż zastękał, łamiąc głos. Właśnie doszedł. Brunet zaraz po nim.
Eren pośpiesznie wyszedł z Levi'a, po czym opadł na niego, wciąż dysząc głęboko. Zresztą oddech Ackermanna też nie należał do spokojnych.
Po jakimś czasie Levi, leżąc bezwładnie pod kołdrą, patrzył w sufit. Za to Eren w samych bokserkach, bo mu Levi zabronił być golasem, siedział przy ścianie i przeglądał coś na telefonie. Nagle brunet wstał do siadu i spojrzał na szatyna, jakby ten miał przeczytać z oczu bruneta.
- No co? - spytał chłopak.
- Chcę mi się pić.
- Tam - wskazał na część kuchenną połączoną z salono-sypialnią - powinnien być jakiś sok...
- Daj mi wina - zabrzmiał dość księżniczkowato, co nawet lekko zirytowało Erena.
- Masz nogi.
- Bolą mnie przez ciebie. Biodra też. Albo w ogóle boli mnie wszystko... - zmarszczył brwi - To wszystko przez ciebie.
Szatyn westchnął cicho z irytacji, ale przeszedł się w poszukiwaniu wymarzonego napoju dla marudnego gościa. Przeszukał wszystkie szafki, aż wreszcie znalazł jedną butelkę wina. Tak się tym faktem ucieszył, że niechcący upuścił szkło na podłogę, przez co te zbiło się. Chłopak przeklnął głośno, na co Levi znów zmarszczył brwi. Wstał z łóżka i podszedł.
- Odejdź lepiej, tu jest szkło - rzekł Eren.
- Nie jestem małym dzieckiem - warknął, krzyżując ręce na torsie - I masz nie przeklinać.
- Bo ty to dopiero pięknie mówisz - odpowiedział, nie kryjąc gorszego nastroju. Gdy zaczął sprzątać burknął pod nosem - I będę mówił, jak mi się podoba.
Brunet obserwował tylko jak młodszy się poniża drugi raz, bo pierwszy raz to zrobił, gdy rozbił butelkę. Już chciał przejść, kiedy Eren krzyknął:
- Głupi jesteś?! - zabrał szkło sprzed stopy Levi'a - Chcesz się skaleczyć?
- Jesteś taki utalentowany. Nie umiesz opatrzeć rany? - wiedział, że chłopak postąpił prawidłowo. Jednak nie mógł mu dać tego odczuć.
- Oczywiście, że umiem. Tylko pomyślałem może, że to niezbyt przyjemne, hm?
- To jest nieprzyjemne - wskazał na ścierkę nasiąkniętą winem.
- Mogę wycisnąć do szklanki, chcesz? - powiedział trochę złośliwie.
- Nie. Poszukaj nowego.
- Nie ma - zaśmiał się, powoli tracąc nad sobą kontrolę.
- To idź kup.
- Nie ma sklepu nigdzie w pobliżu! - wrzasnął - Poza tym nie masz pewności, że nie spytają o dowód!
- Nie podoba mi się to.
- Mam to w dupie! - posprzątał do końca, po czym poszedł do łóżka.
Levi tylko zmarszczył brwi w irytacji, nie rozumiejąc reakcji młodszego. Przecież nie powiedział nic, co mogłoby wyprowadzić z równowagi, tak uważał. Jednak postanowił poszukać czegoś do picia na własną rękę. Niestety z potencjalnego wina były nici, bo nie mógł dosięgnąć do żadnej z szafki, co go jeszcze bardziej zdenerwowało. Z desperacji znalazł sok jabłkowy, którego się napił, a potem także postanowił iść spać. Jeszcze zabrał Erenowi kołdrę, ale chłopak nijak nie zareagował, bo już spał. Tak więc Ackermann zawinął się w naleśnik i próbował odpłynąć do krainy snów.
****
Eren obudził się jakoś w nocy, bo było jeszcze ciemno. Zauważył, że kołdra leży na nim zupełnie byle jak, a na pewno nie tak jak on się nią przykrywał. Spojrzał na wyświetlacz w telefonie: godzina 3:15. Chłopak przejechał dłonią po twarzy, przeciągając się. Następnie wstał, zauważając Levi'a stojącego przy blacie w kuchni. Uśmiechnął się, ponieważ chłopak miał na sobie jego bluzę. Była trochę za duża, ale Levi'owi to chyba nie przeszkadzało. Szatyn podszedł tam i bez oporu objął bruneta od tyłu, kładąc głowę na jego ramieniu:
- Tak ci się podobam, że założyłeś moją bluzę?
- Jest cieplejsza od mojej koszuli... - odpowiedział spokojnie, jakby wcale się nie pokłócili wcześniej.
- Wciąż ci zimno? - wsunął dłonie pod ubranie na brunecie i zaczął się bawić paskiem od jego bokserek, a przy tym szepnął w jego kark - Może powinniśmy powtórzyć?
- Myślałem, że masz to w dupie... - odpowiedział złośliwie.
- Przepraszam... - muskał jego szyję i zaczął ściągać ze starszego bieliznę - Poniosło mnie... Już jestem grzeczny.
- Nie wiem.
- Daj spokój... - sprawnie zsunął jego bokserki do końca, a następnie zaczął jeździć ręką po męskości niższego.
- Nie... - rzekł z trudem, przymykając oczy. To dlatego, że oddawał się ręce chłopaka.
- Co ci szkodzi? I tak już nie masz na sobie majtek... - zaczął opuszkami palców pocierać coraz bliżej czubka, na co Levi szybciej oddychał i spinał mięśnie.
- Nie... - odchylił głowę do tyłu, kładąc dłoń na ręce Erena - Ale... Chcę na górze...
- Mmm, dobrze. Jak sobie życzysz, Wasza Wysokość.
- Ale nie masz nawilżenia...
- O to się nie martw. Mam ślinę.
Levi oderwał się od Erena i spojrzał na niego z irytacją w oczach. Ale chłopak zaśmiał się i wyjaśnił:
- Żartuję no - lekko szturchnął go w ramię - Zawsze mam ze sobą tyle, żeby było przynajmniej na pięć razy.
- Ile ty chcesz się pieprzyć w ciągu dnia? - spojrzał na niego jak na nienormalnego.
- No pięć razy, powiedziałem przecież.
Levi próbował przeanalizować w głowie, co szatyn powiedział, kiedy ten złapał go za rękę i pociągnął za sobą. Najpierw do łóżka, żeby wyciągnąć ze spodni szaszetkę z żelem, a potem zabrał Levi'a na fotel. Z tym, że szatyn usiadł pierwszy, a potem zaprosił bruneta na kolana. Levi nie chciał podejść, dlatego Eren sam złapał go za pośladek, a następnie przyciągnął mocno. Wtedy dopiero brunet grzecznie usiadł i ułożył ręce na ramionach śniadoskórego, przyglądając się jego twarzy.
- No i co mi pokażesz, królewno? - zaczął Eren, gładząc udo bruneta, a drugą ręką kontynuował pieszczoty na jego członku.
- Nie nazywaj mnie tak... - zastękał, czując szybko pojawiające się rumieńce.
- Królewna idealnie do ciebie pasuje - uśmiechnął się niewinnie, dotykając najczulszych punktów, dzięki czemu obserwował grymas Levi'a, a przy okazji sobie dostarczał przyjemności narwanymi ruchami starszego, przez co mówił trochę szybszym oddechem - Jesteś taki delikatny, marudzisz, masz piękne oczy... Dajesz dupy wieśniakowi, który postanowił podbić twoją twierdzę...
- Czy ty właśnie nazwałeś siebie wieśniakiem? - spytał, dysząc i drżąc.
- Kto powiedział, że mówię o sobie? Nie wiem co w nim widzisz... Zabawiasz się z nim, a on jedyne, co potrafi to wibrować.
- Jesteś zjebany... - westchnął, marszcząc brwi i patrząc w bok.
- Na szczęście twój król już tu jest i obroni cię przed wieśniactwem.
- Ty jesteś królem? - spytał kpiąco - Ciekawe czego?
- Twojej twierdzy.
- Skończ pierdolić, dobra?
- O, popatrz - znów się uśmiechnął - A kto to tak brzydko mówi, a innym zabraniał? Chyba należy się kara...
Levi popatrzył na Erena jak na idiotę, ale chłopak nie żartował. Za chwilę brunet jęknął z bólu, odruchowo wtulając się w szatyna. Tymczasem na pośladku bruneta pojawił się czerwony ślad, który Jaeger zaczął masować, jak gdyby nic.
- Ty masz coś z głową, idioto - warknął Levi ze zmartwieniem na twarzy.
- No, straciłem ją dla ciebie - zabrzmiał bardzo poważnie - A oto dowody na to, że jestem królem twojej twierdzy.
- Jakie?
W tym momencie Eren chwycił mocno biodra Levi'a, po czym nabił go na swoje wcześniej posmarowane żelem przyrodzenie. Bladoskóry znów jęknął, odchylając głowę do tyłu, a Eren patrzył na to ze swoim szatańskim uśmiechem, czując satysfakcję. Zaraz Levi spojrzał z wyrzutem i z rumieńcami na chłopaka, a wtedy ten chwycił jego policzek i go pocałował. Jednocześnie położył dłoń na biodrze starszego, zaczynając kontrolować jego ruch. Z początku brunet nie chciał za bardzo nic robić, ale później ożywił się przy ruchu Erena, na ile ten mógł sobie pozwolić. W końcu szatyn oderwał się od ust bruneta, czując znaczne podniecenie. Za chwilę zabrał też dłoń z biodra Levi'a, czując, że ten już radzi sobie sam. A Ackermann zdawał się bardzo angażować w stosunek, co prezentował całym ciałem. Aż doprowadził Erena do odrętwienia powiek, a on już czuł bliski koniec. Za to Levi z zamkniętymi oczami zaczął pojękiwać tak słodko, że szatyn aż przeżywał orgazm uszu.
W końcu Jaeger poczuł, że jest już blisko i lada chwila wybuchnie, a świadczył o tym jego głęboki stęk pojawiający się co któryś ruch bruneta oraz drżenie ciała. Ledwie dał radę mówić:
- Skacz, królewno, skacz! - uśmiechnął się delikatnie.
Choć Levi'a te słowa zdenerwowały, nie potrafił zareagować, a wręcz zastosował się do polecenia. Już tracił kontrolę nad biodrami, ale te biegły za spełnieniem, które lada chwila miało nadejść. Jeszcze chwilę ruszał się chaotycznie, aż krzyknął:
- Jaeger!
Gdy Eren usłyszał swoje nazwisko wypowiedziane takim pięknym językiem, również doszedł fizycznie, bo psychicznie to chyba dawno...
Levi zszedł z Erena i już chciał w ogóle iść, ale szatyn mu nie pozwolił. Złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie, po czym wyszeptał:
- Prawdopodobnie masz tak zmęczone biodra, że idąc, możesz upaść. Poczekaj trochę...
- Poradzę sobie! - wstał i miał zamiar iść, ale faktycznie poczuł bardzo nieprzyjemne mrowienie w biodrach i okolicach, co go przeraziło. Zdecydował się wrócić na kolana Erena.
- Ubrudziłeś moją bluzę... - zauważył szatyn - To bardzo niegrzeczne...
- Dobra, już się zamknij.
Siedzieli tak przez dłuższy moment, gdy Levi leżał głową na ramieniu szatyna. Niespodziewanie brunet rzekł:
- Udało ci się kiedyś te pięć razy?
- No... Prawie...
- Co? - podniósł się i spojrzał zaskoczony na chłopaka.
- Zrobiliśmy to dwa razy. Na resztę królewna była zbyt delikatna...
- Kurwa! - walnął Erena w ramię aż ten syknął z bólu.
- No dobra - zaśmiał się - Tak naprawdę to z tamtym chłopakiem zrobiliśmy to cztery razy. Ale potem nie miał już siły...
- A ty miałeś?
- A jak myślisz?
Eren uśmiechnął się znacząco, a Levi znów westchnął z zażenowania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top