L

Minęło kilka miesięcy, aż wreszcie przyszła wiosna. Przez cały ten czas Eren i Levi już w ogóle nie mieli kryzysów. Bardzo dbali o swój związek, a jednocześnie starali się pracować nad zazdrością. W końcu obydwaj potrafili mieć pretensje o najmniejsze drobne gesty, które nic nie znaczyły... Mimo wszystko obydwaj rozwijali swój związek, udowadniając swoje oddanie. Już nikt nie mógł im zaszkodzić, bo oni się kochali i ufali sobie.

Pewnego razu para postanowiła wybrać się na krótkie wakacje. Ostatnio obydwaj mocno angażowali się w swoje zajęcia, przez co było gorzej z kontaktem, a poza tym zmęczyli się ciężką pracą. W ośrodku wypoczynkowym przebywali już od kilku dni, przez co zdążyli się zaklimatyzować. Szczególnie Eren, który nie potrafił odpuścić sobie alkoholu. Ten wieczór był jednym z tych, podczas których chłopak pieścił podniebienie trunkami. Tym razem jednak w miarę kulturalnie pił, mając na uwadze ukochanego siedzącego obok. Levi także czegoś się napił, aby już nie robić z siebie takiego drętwego. Obydwaj spędzali razem czas w miłej stmosferze, kiedy nagle szatyn zauważył jakiegoś swojego starego kolegę. Od razu ożywił się, widząc, że ten podchodzi.

- Eren! - zawołał chłopak z podekscytowaniem i radością - Co ty tu robisz?
- Hejka! - odpowiedział Jaeger, od razu wstając - A przyjechałem. Boże, tak dawno cię nie widziałem...
- Bez kitu... Słuchaj, musimy pogadać!
- Koniecznie!
- Czekaj, czekaj... A to jest? - uśmiechnął się, wskazując na bruneta.
- A! - sam zwrócił uwagę na ukochanego, któremu za chwilę ułożył dłoń na ramieniu dla otuchy - Jak mogłem zapomnieć... To Levi, mój chłopak.
- Miło poznać - uśmiechnął się życzliwie, po czym wrócił do Erena - Pójdziesz ze mną na chwilę do barku to sobie coś zamówię?

Szatyn automatycznie spojrzał na Levi'a, a ten kiwnął głową na tak z delikatnym uśmiechem. Wtedy Jaeger uniósł kąciki ust ku górze, czule cmoknął starszego w czoło, po czym poszedł ze starym kolegą. Podczas drogi zaszła między nimi ogólna wymiana zdań. Kiedy usiadli przy barku, wtedy zaczęli rozwijać tematy. Dyskutowali o swoich dawnych przygodach, ale takich kumpelskich, nic z dawnych podbojów Erena. Jeśli już o tym mowa, do tego też doszli:

- I co? - zaśmiał się chłopak - W końcu zapomniałeś o tamtym dupku i przełamałeś się? Dawniej Eren tylko raz zaliczał, a potem leciał dalej. Był tak szybki, że nawet nie dawał sobie czasu na zakochanie...
- Nawet mi nie przypominaj... - odwzajemnił śmiech - Levi jest inny niż reszta. Na początku zdawał się taki zimny i obojętny...
- Co to dla ciebie...
- No wiedziałem, że działa na niego mój urok. Ale potem zrozumiałem, że to dla niego mało istotna sprawa. On jest dobrym człowiekiem z zasadami. Nawet dla mnie był wyzwaniem...
- Co? - zdziwił się - Przecież ty rozkochujesz w sobie ludzi w pięć minut!
- Jego nie mogłem... - uśmiechnął się na myśl o wspomnieniach - Ale kiedy to się stało i już byliśmy razem, zjebałem i go zraniłem... - przygryzł wargę z żalem - Byłem takim idiotą, że zerwałem z taką cudowną osobą przez jakiegoś typa, o którego byłem zazdrosny...
- Ale... Mówiłeś, że to twój chłopak i poza tym... Przecież jesteście tu razem...
- Tak, bo mi wybaczył i wróciliśmy do siebie... Ale ja wcale na to nie zasługiwałem... Kogoś takiego jak Levi nie wolno tak traktować, a potem jeszcze wykorzystywać jego dobroduszność... - zmarszczył brwi, układając dłoń w pięść. Drugą złapał za kolejny kieliczek, na który wcześniej nie zwracał zbytnio uwagi. Było, to pił.
- Widocznie cię kocha... - uśmiechnął się ciepło.
- Nie wiem jak może kochać takiego debila... Nie zasługuję na taką cudowną osobę.
- Eren - poklepał go po plecach po przyjacielsku - Tak pięknie o nim mówisz aż miło słuchać. Oczywiście, że zasługujesz na osobę, która odwzajemni twoje uczucia. Bo nie uwierzę, że ty jego nie kochasz...
- Kocham go najmocniej na świecie.
- No właśnie... Ciesz się, że masz przy sobie Levi'a. Przecież zawsze ci o to chodziło. Chciałeś tylko trochę ciepła i miłości, a tamten drań to wykorzystał...
- Nie porównuj do niego Levi'a! - niemal jęknął, czując napływ emocji. Już miał łzy w oczach przez swoją nadwrażliwość spowodowaną zbyt dużą ilością alkoholu we krwi - Levi jest aniołem! Tak bardzo go kocham... On jest dla mnie zbyt dobry... A ja... - otworzył szerzej oczy, tracąc mowę.
- No co, co?
- Chcę... Chcę mu się oświadczyć... - wyszeptał z wyraźnym wstydem.
- O Boże, Eren... - sam był zaskoczony - Jesteś pewien?
- Myślę o tym od kilku miesięcy... Zawsze, gdy chciałem mu powiedzieć, nagle nie mogłem... Levi próbował się dowiedzieć, co się ze mną dzieje, ale ja nie mogłem się przyznać. Tak bardzo mi wstyd... A ty pytasz czy jestem pewien...
- Jejku... - uśmiechnął się, czując, że stary znajomy go rozczula - Eren, myślę, że to już czas. Jeśli do tej pory nie zerwaliście, a ty wciąż o tym myślisz, to sprawa jest jasna. Tylko się denerwujesz. Tak naprawdę chcesz to zrobić.
- Masz rację... - westchnął, patrząc w stronę samotnie siedzącego bruneta, a na ten widok jeszcze się uśmiechnął - Jest taki piękny...
- Idź teraz i mu powiedz. Nie ma na co czekać.
- Dobra!

Szatyn chwilę tak siedział w ciszy, myślał, po czym chwycił za butelkę wódki i zaczął pić bez opamiętania, aż leciało mu ciurkiem. Chłopak obok spojrzał na Erena z szokiem, a potem irytacją. Pokręcił głową, czując zawód nim. Nie mógł uwierzyć, że ten potrafił w tak prymitywny sposób znów uciec... W końcu Jaeger puścił butelkę, a potem ją odstawił. Teraz zrobił grymas na twarzy, po czym schował twarz w ramionach, kładąc je na blacie. Zaczął cicho i niewyraźnie marudzić, jakby uwierały go uczucia. Nagle do dwójki podszedł brunet z zatroskaną miną. Spojrzał na nieznajomego chłopaka i spytał, zmieniając nagle ton na ciche poirytowanie, ale dostosowanre do takiego stanu rzeczy: 

- Co znowu mu się stało?
- Nic! - zawołał Eren.
- Miałeś nie pić za dużo... - spojrzał w bok.
- Przecież jestem trzeźwy! - nagle wstał, próbując usilnie stać prosto.
- Ta, widzę... - odpowiedział oschle - Dobra, wracamy.
- Tak, lepiej go zabierz zanim spije się do nieprzytomności - przyznał chłopak, po czym podszedł do Erena i mu wyszeptał do ucha - A ty przestań uciekać od odpowiedzialności, idioto... Powiedz mu to w końcu, a nie uciekasz jak jakiś dzieciak - znów spojrzał życzliwie na bruneta - Do zobaczenia, Levi. I powodzenia z tym tu...
- Do zobaczenia - odpowiedział równie przyjaźnie śniadoskóry - No, przyda się...

Przez całą drogę do pokoju Levi i Eren nie zamienili ani jednego słowa ze sobą. Głównie przez to, że brunet był trochę zły na ukochanego, a sam winowajca zbyt bardzo się wstydził swojego zachowania. Po prostu niczym grzeczny chłopiec szedł obok Ackermanna, który próbował nie dać okazać za bardzo szatynowi, że jest rozgniewany. Zdawał sobie sprawę, że samemu Jaegerowi już głupio i wie, że zrobił źle, więc brunet nie chciał go frustrować jeszcze bardziej.

Nagle jednak Eren zwrócił uwagę na swojego ukochanego. Powoli sunął po nim, zaczynając od wygolonej części na głowie chłopaka, po czym zszedł na kark. Nagle zrobiło mu się na ten widok gorąco, aż poczuł szybsze bicie serca. Dalej szedł przez plecy, potem pośladki... Z każdą sekundą rosło w nim napięcie, które oznaczało tylko jedno...

Kiedy brunet otworzył drzwi, został prawie, że wepchnięty do środka. Za chwilę zamknął je swoimi plecami, będąc popchniętym na nie. Nie miał za bardzo czasu na zrozumienie sytuacji, bo już czuł na wargach zachłanne pocałunki, którym mimowolnie uległ zaraz po otworzeniu oczu ze zdziwienia. Odruchowo zaczął sunąć dłońmi po wyraźnie drżącym ciele młodszego, które dociskało go do kawałka drewna. Za to Jaeger łapczynie i chaotycznie błądził rękoma po całym brunecie, drażniąc przy tym każdy odcinek jego ciała. Ackermann właśnie ulegał gorącemu pocałunkowi francuskiemu, kiedy jednocześnie jego ciało ruszało się w rytm tarcia nogi śniadoskórego o jego krocze. Po dłuższej chwili Jaeger niespodziewanie językiem zjechał przez kącik ust starszego, lądując na jego szyi, którą zaczął pieścić w swój wspaniały sposób. Wtedy brunet szybko złapał go za barki, nie otwierając nawet oczu, a przy tym odchylił głowę do tyłu i tylko co jakiś czas zastękał cichutko. Jego ciało momentalnie robiło się gorące od doznań, jakich dostarczał mu Eren w tym momencie.

- Eren... - powiedział nierównym tonem - Nie... Jesteś pijany...
- Nie jestem... - wyszeptał, kontynuując pieszczoty - Znaczy trochę jestem... Ale wraz z tym... - chłopak złapał dłoń ukochanego i przyłożył do swojego krocza.
- Twardy... - przyznał brunet.
- No właśnie... Więc czy nie miałbyś może ochoty? Bardzo by mi to ułatwiło sprawę...
- Z przyjemnością pozbawię cię problemu, ty mój głupi dzieciaku.

Szatyn spojrzał zaskoczony na bruneta, ale ten szybko go pocałował, pociągając na łóżko. Przez chwilę wymieniali ślinę, ocierając się o siebie, po czym nagle Levi odsunął od siebie chłopaka i usiadł przed nim. Uśmiechnął się krótko, przejeżdżając dłonią po ciepłym policzku szatyna, po czym dołożył drugą i obydwiema zaczął rozpinać guziki od czarnej koszuli chłopaka. Przy tym wszystkim pieścił szyję ukochanego, wywołując w nim nagłe spięcie mięśni i mimowolne, ciche jęki co jakiś czas. Eren również dość znacząco drżał, ulegając pobudzeniu. Kiedy Ackermann doszedł do trzeciego guzika, wtedy oderwał się na chwilę, aby ściągnąć z siebie białą koszulkę. Wtedy Eren przejął kontrolę i sprawnie popchnął starszego na pościel, po czym zaczął zalewać go gorącymi łańcuchami pocałunków po ciepłym ciele. Dosłownie, Jaeger wielokrotnie powtarzał już mokre ściężki, a z każdym razem coraz mocniej naciskał na pobudzoną skórę ukochanego. Skorzystał na tym, że, gdy był językiem poniżej pępka starszego, sprawnie rozpiął jego rozporek. Potem podniósł się, pociągając za sobą ręce Ackermanna. Ułożył je na swoim torsie, dając znaki, żeby ten kontynuował swoją poprzednią czynność. Przy tym uśmiechał się z dzikim pożądaniem do chłopaka, jakby czerpał wyjątkową satysfakcję. Wtedy Levi po prostu coraz szybciej rozpiął całą koszulę młodszego, od razu zaczynając wędrować dłońmi po gorącym, śniadym brzuchu szatyna, gdzie nie brakowało mięści. Brunet nie ukrywał, że to nawet mu sprawiało przyjemność. Coraz zachłanniej ocierał ręką o skórę ukochanego, a jednocześnie dobrał się do jego rozporka. Kiedy szybko go rozpiął, wtedy zaczął po prostu masować wyraźne wybrzuszenie w spodniach chłopaka. Eren zastękał cicho, poruszając biodrami oraz marszcząc brwi nieco. Teraz zaczął zwracać uwagę na ciepło pod oczami, które odkrywało jeszcze większą część jego pragnienia. W końcu brunet zdecydował się pozbawić chłopaka najpierw koszuli, a potem spodni, co ten mu nawet ułatwił. Następnie to Eren znowu przejął główne dowodzenie. Drugi raz postanowił pochodzić wargami po przyjemnej skórze bladego, zaczynając od nadgarsków. Tam przez dłuższą chwilę oddawał przyjemność, po czym przelotnie szedł wzdłuż ramienia, jeszcze dopieszczając bruneta w zgięciu łokcia, aż dotarł do ramienia. Tam był najczulszy, czym Levi mu dziękował swoimi niespokojnymi reakcjami. Kiedy szatyn przygryzał, a potem lizał delikatną skórę ukochanego, ten gwałtownie wypychał biodra do przodu, drażniąc tym dolne okolice Erena. To go pobudzało bardziej niż regularne pieszczoty. Potem zjechał niżej, prosto na sutki. Dopiero wtedy Levi zrozumiał, jak istotną częścią są te dwa punkty. Eren bezczelnie je drażnił wargami, kolczykiem i językiem, będąc wyjątkowo intensywnym. Jednocześnie dłonią jeszcze pocierał jak najdelikatniej o krocze chłopaka, jakby to nie dostało wystarczająco. Na te czyny Levi odchylał głowę do tyłu, dając się zapomnieć. Z przymkniętymi powiekami cicho mruczał, a przy tym odważnie poruszał ciałem oraz błądził dłońmi między włosami a karkiem i barkami młodszego. Po dłuższej chwili Eren zszedł jeszcze niżej, a przy tym szybko chwycił za kołdrę i sprawnie narzucił ją na nich. Teraz zanurkował prosto pod spód tak, żeby brunet nic nie widział. Tam powoli zsuwał z bruneta dolną garderobę wraz z bielizną, dzięki czemu Levi wyraźnie czuł się coraz bardziej wolny od zbędnego odzienia. Zaraz z łóżka wyleciały resztki ubrań starszego, ale ten nie mógł zauważyć. Właśnie ulegał sprawnym narządom mowy Erena, który wiedział doskonale co robić. Aż kołdra była w ruchu od jego sprawnych posunięć, od których brunet zaciskał palce we włosach młodszego oraz zginał kolana. Levi był tak narażony na przyjemność, że wręcz z jego ust kilka razy wyleciało imię jego najcudowniejszego chłopaka. Potem niespodziewanie szatyn użył jednej ze swoich taktyk, aby pobudzić osobę pod sobą do granic możliwości. Nagle przeszedł z ostrego ruchu, na ten bardzo subtelny i dookoła centrum, omijając  jeden punkt na ciele Levi'a. Obcałowywał gorące uda, łydki, nawet kostki brunetq, ale za nic nie zbliżał się do wcześniej już pieszczonego członka. Ackermann czuł od tego nagłe prądy podniecenia na ciele, które przychodziły niespodziewanie. Na to wszystko drżał niespokojnie, czując własną frustrację... Potem nagle Eren znów zaczął jeździć intensywnie językiem po przyrodzeniu ukochanego, czując jego brak opanowania. Brunet przez krótki czas ulegał temu z grymasem na twarzy i poruszając biodrami, po czym w końcu odruchowo wepchnął całego penisa Erenowi do ust, wyjękując głośno. Wtedy chłopak chwilę kontynuował zabawę na całą długość, po czym nagle oderwał się. Szybko wyciągnął rękę po coś z szafki, po czym ułożył się za brunetem. Zaczął mu gorąco szeptać coś w kark, bezwstydnie ocierając się o jego gorące plecy, na co brunet tylko przymykał oczy, ulegając temperaturze swojego ciała i dzieląc ją ze swoim ukochanym. Nagle otworzył szerzej oczy, po czym je trochę przymknął, czując, że Eren podniósł jedną z jego nóg, po czym zaczął drażnić wejście bruneta mokrymi palcami. Przy okazji ocierał się kroczem jeszcze przez materiał bokserek. Za chwilę zaczął wsuwać palce, na co Levi odruchowo wypinał się nieco, a przy tym nie zamykał ust. Przez nie oddychał głośniej, ale zaraz także wystękiwał. Zarumieniony Levi już tracił zmysły, czując taniec palców szatyna w sobie... Było mu tak dobrze, a przy tym był cholernie podniecony... W tym czasie wyższy chłopak zdążył pozbawić się bielizny, którą też rzucił gdzieś poza łóżko. Zaraz po tym złapał Levi'a pod kolanami, umieszczając biodra między jego nogami. Jeszcze chwilę czekał, aż zdecydowanie wszedł w bruneta, przygryzając wargę i marszcząc brwi. Przez chwilę ruszał się szybko, każąc tym być głośno brunetowi, ale szybko zrezygnował. Wolał chwilę poświęcić w ciepłym wnętrzu starszego, pozwalając się zrelaksować ciału. Tak więc teraz poruszał się płynnie niczym fala, a przy tym oddychał ciężko. Opuścił powieki koncentrując się na rosnącej rozkoszy. Tymczasem brunet robił podobnie, chociaż on dłońmi trzymał się gdzieś ramion chłopaka. Jednak po pewnym czasie Eren pociągnął obydwie ręce ukochanego tak, aby te wylądowały na pościeli. Wtedy wsunął palce między palce Levi'a, a jednocześnie przyśpieszył. Zaczął o wiele szybciej oddychać, czując szybciej nadciągające zmęczenie. Za to Ackermann pogłębił swoje odgłosy, zaczynając wystękiwać nierówno imię ukochanego. Sam ruszał się niespokojnie, przylegając mocno nogami do szalonych bioder młodszego.

- Oh, Levi... - nagle wydyszał cicho Eren i jakby próbował być jeszcze bliżej ukochanego.

Para mocno starała się o jak najgłębsze doznania w czasie zdobywania szczytu, który nie chciał przychodzić, co ich frustrowało. Nie chodziło o to, że nie są w stanie, po prostu byli niecierpliwi, a ich ciała potrzebowały jeszcze więcej bliskości. W końcu Eren zaczął się ruszać już masakrycznie zachłannie, tracąc powoli nad tym kontrolę.

- Ah... mh... Er...Eren... Ja... - Levi ledwo wystękał.
- Czekaj, Levi... Jeszcz...eh... Jeszcze trochę... Zaraz...

Brunet zaczął odczuwać gwałtownie zbliżający się koniec, czemu ulegał totalnie. W końcu w jego biodrach zaistniała kompletna bezradność, głuche zagubienie, po którym chłopak doszedł, głośno wyjękując imię ukochanego. Eren nie musiał długo czekać na swoją chwilę osłabienia, bo zaraz to spotkało i jego, przy czym zastękał głęboko i nierówno. Natychmiast opadł na równie wymęczone ciało Levi'a, chwilę nie myśląc nic. Po dłużej chwili jednak zszedł z bruneta, od razu otulając go swoim ciałem. Za to ten podziękował mu krótkim pocałunkiem, który szatyn odwzajemnił.

- Kocham cię, Eren - wyszeptał brunet, wtulając się w tors młodszego.
- A ja ciebie, Levi... - odpowiedział szatyn, wsuwając nos we włosy starszego.

Mimo, że zasnęli razem, Eren tej nocy spał niewiele. O wiele więcej czasu myślał o swojej decyzji, a przy tym obserwował spokojny sen jednej z najważniejszych osób w jego życiu. Przecież był to mężczyzna, któremu chciał ofiarować całego siebie i to tak oficjalnie. Oczywiście Eren był już zajęty przez Levi'a w całości, ale mimo wszystko szatyn czuł potrzebę pogłębienia ich relacji. Był pewny uczuć jak nigdy, pragnął kiedyś zamieszkać z chłopakiem obok siebie i stworzeniu rodziny, nawet jeśli miałaby składać się tylko z nich we dwoje. Wprawdzie Eren nie lubił dzieci i nie za bardzo sobie radził, ale dla Levi'a mógłby spróbować się przestawić.

Rano Levi obudził się w cudownym humorze, ale był zdziwiony brakiem obecności Erena. Zwykle chłopak spał dłużej, a dzisiaj, jakby nie on... Jeszcze zaspany Levi leniwie podniósł się, po czym zauważył otwarte drzwi od balkonu. Zaskoczony szybko okrył się kołdrą, po czym poszedł sprawdzić, o co chodzi. Kiedy wyszedł na świeże powietrze, wtedy zauważył wyraźnie zamyślonego Erena patrzącego gdzieś przed siebie. Zdążył się już ubrać, ale nie wyglądał na super wyspanego, co zmartwiło bruneta.

- Czemu już nie śpisz, Eren? - spytał troskliwie.

Kiedy szatyn usłyszał głos Levi'a, natychmiast spojrzał na niego szerzej otwartymi oczami. Jego ciało zaczęło wariować, a jemu drżały ręce. Jeszcze, jakby odwracał wzrok ze wstydu...

- Nie miałem jakoś ochoty... - odpowiedział, ukrywając prawdziwy powód.
- Kłamiesz - tak po prostu stwierdził - Miałeś koszmary?
- Co? - zaśmiał się, drapiąc w potylicę - Nie to... Wiesz, od jakiegoś czasu dużo o czymś myślałem...
- O czym?

Szatyn chwilę milczał. Następnie wstał niepewnie, po czym stanął przed brunetem. Cały drżał na myśl o tym, co ma zamiar zrobić. Patrzył na niższego ze strachem, a ten na niego ze zdezorientowaniem. Zupełnie nie spodziewał się tego, co może chcieć zrobić Eren. W końcu szatyn zacisnął pięści i westchnął cicho, nie mogąc jednak pozbyć się  stresu. Uklęknął przez Levi'em, patrząc mu głęboko w oczy z dołu. Następnie wyciągnął z kieszeni niewielkie, czarne pudełko, które otworzył i wystawił przed ukochanym. W środku znajdywała się niezbyt oryginalna, męska obrączka. Teraz Eren przygryzł wargę, czując, że zaraz zemdleje ze stresu:

- Levi, czy... - zawahał się, po czym powiedział jednym tchem - Czy wyjdziesz za mnie?

Brunet nie miał pojęcia co powiedzieć. W końcu niecodziennie ktoś mu się oświadcza, właściwie to był jego pierwszy raz. W środku czuł lekką panikę, bo zupełnie nie spodziewał się takiej sytuacji. Patrzył w błagalne, w zmęczone oczy Jaegera, jakby tam szukał odpowiedzi. Jednak ten zwykle zbyt pewny siebie chłopak teraz wykazywał jeszcze większą niepewność. Nawet ręce mu się trzęsły... Za to Levi przecież kochał Erena, ufał mu jak nikomu i zresztą... Czuł do chłopaka coś innego niż do reszty jego poprzedników.

- T... Tak... - niepewnie rzekł brunet, nie wiedząc czy dobrze robi.

Wtedy Eren chwilę patrzył w osłupieniu, po czym otworzył szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć, że to się naprawdę stało. Zaraz wstał, a następnie mocno przytulił bruneta. Po dłuższej chwili odsunął się i wsunął pierścionek na palec ukochanego, stwierdzając:

- Uczyniłeś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Wiem, każdy tak mówi, ale tak się czuję... Boże, Levi... Kocham cię!
- Ja ciebie też, Eren... Tylko teraz idź się wyspać, bo nie mogę patrzeć na to, jak się męczysz.
- Nie ma mowy. Teraz nie usnę z ekscytacji.
- Jeszcze zdążysz się nacieszyć...
- Chcę pocałować moją przyszłą żonę.
- Żonę? - zaśmiał się - Jestem facetem, zapomniałeś?
- Królewny zostają żonami - uśmiechnął się głupio - Wiesz, jakieś wielkie białe suknie, welon, bukiety...
- Nie, Eren. Nawet o tym nie myśl...
- Nie umiesz się bawić!

Koniec.__________________________________

Patreon: patreon.com/user?u=81889227

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top