IV

Ranek. Promienne słońce zawitało na niebie. Większość lipca właśnie tak wyglądała i nic nie zwiastowało zmiany. Czarnowłosy poczuł na twarzy przyjemne ciepło, które dopełniało przyjemność pobudki. Jednak głównym zasięgiem ciepła był sam nagi tors chłopaka, który poprzedniej nocy przyszedł zmoknięty. Udawał, że jest potrzebujący. Ackermann odruchowo prychnął w zamyśleniu. Nie mógł jednak skłamać przed samym sobą, że objęcia młodszego nie są przyjemne. Spojrzał na śpiącą twarz szatyna, a wtedy poczuł w brzuchu dziwne uczucie... Czyżby to motylki w brzuszku? Sam nie wiedział. Nigdy nie sądził, że się zakocha. Swojego chłopaka szanował, a Zeke nie był jakiś obrzydliwie brzydki, miał też mnóstwo zalet i dbał o Levi'a. Dlatego Ackermann uznał, że mógłby wnieść w życie starszego Jaegera trochę szczęścia, skoro ten właśnie tego potrzebował. Problem polegał na uczuciach, co nieraz uprzykrzało życie młodego mężczyzny. Kiedyś ciągle myślał, czy postępuje właściwie, czy to w porządku... Potem jednak doszedł do wniosku, że i tak nikt nie zdobędzie jego serca, więc Zeke jest bezpieczny. 

I tak było, aż do teraz... Kiedy to zielonooki Eren Jaeger odważył się zbliżyć do bielizny starszego. Nie oszukujmy się, właśnie tak się poznali. Jak na razie ich znajomość opierała się tylko na stosunku, ale im to nie przeszkadzało, jeszcze. 

Nagle brunet ocknął się, wynurzając z myśli. Chłopak obok niego dalej spał i dalej wyglądał tak samo rozkosznie i przystojnie. Levi westchnął głęboko, po czym delikatnie wyrwał się spod sideł młodszego, następnie wstał z łóżka i poszedł od razu wziąć poranny prysznic. Nie zajęło mu to wiele czasu, a zaraz po tym już ubrany w szare, luźne ciuchy zszedł na dół, do kuchni. Postanowił zrobić śniadanie, jakże oryginalny pomysł o poranku. Nikt tak nie robi przecież...

Wybór padł na jajecznicę. Czarnowłosy wyjął z lodówki jajka i masło. Na palnik położył czerwoną patelnię, którą wcześniej oczywiście zdjął ze ściany, na której wisiała. Następnie wyłożył na nią kawałek masła. Zaraz po tym włączył gaz. I tutaj przyszedł czas na jajka, które po kolei rozbijał, a one wpływały na patelnię. Wszystko działo się bardzo szybko, dlatego młody mężczyzna cały czas mieszał potrawę i w międzyczasie troszkę posolił. Gdy danie było gotowe, odłożył patelnię na drugi, nieaktywny palnik. Teraz zajął się kromkami oraz warzywami jako dodatek, oczywiście wcześniej to wszystko wyjmując. Spokojnie kroił te małe pomidorki, kiedy nagle poczuł za sobą kogoś wyższego. Wiedział o czyjejś obecności też dlatego, bo ten ktoś trzymał swoje dłonie na jego biodrach oraz usta na szyi. Levi doskonale wiedział, że to Eren się przymila. Już miał na sobie swoje wczorajsze ciuchy, co nie było zbyt przyjemne. 

- Czego, baranie? - odezwał się, jakże przyjemnie.
- Chciałem się przywitać - uśmiechał się jak, gdyby nic. 
- To skoro już to zrobiłeś, to teraz możesz się odczepić. 

Szatyn mimo wyraźnej niechęci starszego, dalej lepił się do niego. Nawet oparł brodę o głowę czarnowłosego, co dla Levi'a było bardzo irytujące. Jednak jeszcze miał trochę tolerancji dla idiotów, którzy nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji niemądrych zachowań....

Nagle Eren dostał wiadomość od Historii. Napisała, że zaprasza wszystkich na kolejną imprezę u niej, wieczorem. Chłopak nie ukrywał, jak bardzo napawa go to optymizmem. Przecież uwielbiał imprezy. Uśmiechał się szeroko, od razu potwierdzając swoją obecność. 

- Czego się cieszysz? - wyczuł to po młodszym.
- Impreza u Historii dzisiaj - odsunął się od niego i zaczął iść w stronę przedpokoju. - Muszę szybko wrócić na chatę, bo mnie matka nie wypuści. - Zaczął zakładać buty.
- Nareszcie.
- Też się cieszę, że spędziliśmy razem noc. Do zobaczenia na imprezie, Levi! O ile Historia zaprosi też Zeke'a. Paaa! - pożegnał się, po czym wyszedł i zamknął za sobą drzwi. 

Brunet kontynuował robienie jedzenia, nie przejmując się zbytnio wyjściem Jaegera. 
Gdy skończył, wziął się za jedzenie. Dodatkowo nalał sobie kubek kawy, który zdawał się koniecznością. I tak siedział ze śniadaniem oraz przeglądał internet na telefonie. Nagle dostał wiadomość od swojego chłopaka na temat imprezy:

Z: Chciałbyś ze mną pójść do Historii? Dzisiaj jest impreza, ale chyba nie mam ochoty...
L: Znasz odpowiedź.
Z: Nie chcę, żebyś coś robił wbrew sobie, żeby mi było dobrze. Cały czas tak jest i ja się czuję przez to złym chłopakiem.
L: Jesteś najlepszym chłopakiem, jaki może być. Nie martw się o to. To ja najchętniej zakopałbym się w domu i nigdy nie wychodził. Jeśli pójdę to korona z głowy mi nie spadnie.
Z: No dobra. To przyjdę po ciebie o 18.
L: Dobrze. 

Tymczasem Eren właśnie wrócił do domu. Delikatnie otworzył drzwi, a po wejściu je zamknął. Teraz pragnął tylko wziąć prysznic oraz się przebrać i pospać. Mimo wszystko Levi zabrał mu część nocy, a raczej to on zabrał Levi'owi, ale to szczegół. Nie było mu dane spokojnie wykonać te czynności, gdyż złapała go mama. 

- Powiesz mi, dlaczego nie wróciłeś na noc? Znowu chlałeś? 
- Jestem trzeźwy, mamo. I wczoraj też byłem. Tak lało, że nie mogłem wrócić i się zatrzymałem u znajomego. 
- Mogłeś zadzwonić. 
- Tak, ale... Miałem rozładowany telefon - oczywiście skłamał. Po prostu zapomniał.
- Eren... 
- Wszystko dobrze. Nie mam problemów. Kocham cię - mówiąc to przytulił ją i pocałował w policzek, po czym poszedł do swojego pokoju. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top