XIX


Rano Levi zaraz po obudzeniu się poszedł do kuchni w celu przygotowania śniadania. Jego zasady nakazywały mu podać jedzenie gościowi, bo ten nie powinien sam gotować. W końcu był właśnie gościem... Brunet w ciszy smażył, kiedy poczuł na swoich biodrach i plecach przez ubranie ciepły dotyk pewnego upartego szatyna. Wiedział, że to Eren. Nic sobie z tego nie robił, tylko dalej gotował. Zareagował dopiero, gdy wyższy zaczął czule całować go po karku:

- Eren, uspokój się...
- Nie podoba ci się? - uśmiechnął się, kontynuując.
- Podoba, tylko... Nie jesteśmy sami.
- Wstydzisz się mnie?
- Jakże bym mógł... Przecież jesteś najspokojniejszym człowiekiem na świecie - mówił z ironią.

Eren zaśmiał się na to. Lecz wtedy do kuchni wszedł wyspany i już gotowy do wyjścia Niccolo. Z uśmiechem oglądał, jak jego szef nieświadomie odwzajemnia uczucie, które wręcz biło od śniadego chłopaka bez koszulki. Blondyn poruszył krzesłem, a wtedy dwójka skierowała na niego wzrok. Eren szybko przywitał go szerokim uśmiechem i podszedł, po czym wyciągnął dłoń:

- Cześć!
- Witam - blondyn odwzajemnił uśmiech - To ty jesteś tym upartym chłopakiem, który zawrócił Levi'owi w głowie... Miło się na was patrzy.
- W końcu jestem jego chłopakiem - wyznał pewnie.
- Nie jesteś moim chłopakiem! - Levi walnął Erena w ramię aż ten sam odruchowo wypchnął je do przodu.
- Jeszcze... - dodał szatyn.

Niccolo i Eren usiedli przy stole i zaczęli luźno rozmawiać. Byli w podobnym wieku, więc szybko się dogadali. W końcu temat zszedł na ten, który nie spodobał się Levi'owi. Szczególnie, gdy Niccolo powiedział trochę za dużo na temat przeszłości bruneta:

- Kiedyś Levi jak był pijany opowiedział mi o tym, jak...
- Niccolo! - wrzasnął Levi.
- Ah, przepraszam... Myślałem, że Eren wie...
- Opowiedz mi, Levi - poprosił chłopak z ciekawskimi oczami.
- Kiedyś się zakochałem... - spojrzał w bok z zawstydzenia, choć twarz miał bladą jak zwykle.
- I to taki sekret?
- Nie rozumiesz, Eren. Zakochałem się w mężczyźnie, który sam nie był gejem...

Levi wziął głęboki wdech i wydech, po czym usiadł razem z nimi przy stole. Chwilę się nie odzywał, po czym kontynuował:

- Odpycham cię właśnie przez tamto wydarzenie... Byłem jego przyjacielem, więc byłem także ważnym gościem na jego ślubie. Bolało mnie to... - schował twarz w ręce oparte o stół - Na weselu piłem, żeby nie myśleć o tym wszystkim... Potem pojawił się jakiś zupełnie mi obcy chłopak... Poszedłem z nim do łóżka...
- Zrobiłeś co chciałeś i nikogo nie skrzywdziłeś... - uznał Eren.
- Eren... Dla ciebie to coś naturalnego, ale ja...

Nagle Niccolo wstał, po czym poklepał Levi'a po ramieniu. Wyjaśnił, że już będzie uciekał i to nawet lepiej, bo dwójka chyba powinna zostać sama i sobie wyjaśnić niektóre rzeczy. Brunet był mu za to szczerze wdzięczny. Gdy blondyn wyszedł, Levi kontynuował:

- Ja złamałem swoje zasady wtedy. Zawsze wierzyłem, że mogę kochać się jedynie z osobą, którą kocham. I tamto to nie było kochanie... To było pieprzenie się bez uczuć, żeby tylko się wyżyć. Tamtej nocy robiliśmy to kilka razy na różne sposoby... Nawet czułem z tego satysfakcję, i co z tego? Nie znałem nawet jego imienia... Nie zdążyłem nawet ocenić, czy go lubię...
- Levi... - szatyn był zszokowany, aż nie wiedział co powiedzieć.
- Po tamtej sytuacji brzydziłem się sobą za to... Nie chcę pamiętać tamtego siebie. Za dużo piłem i paliłem... To obrzydliwe - westchnął z pogardą - Z czasem nabrałem obojętności na to, jednocześnie przestałem patrzeć na innych jak na potencjalnych partnerów. Przecież mogło być z nimi tak samo jak z moim przyjacielem lub tamtym chłopakiem...
- Przepraszam, Levi...

Zszokowany Levi z tysiącami uczuć na twarzy, a szczególnie w oczach, spojrzał na chłopaka. Sam był oszołomiony, że zdradził komuś te wydarzenia z przeszłości, które najchętniej usunąłby ze swojej pamięci.

- Za co, Eren?
- Zaciągałem cię do łóżka, jakbyś był jedną z tych łatwych idiotek... Sam narzucałem ci ponowne łamanie zasad. Potraktowałem cię tak źle...
- Spokojnie - nagle złapał pewnie dłoń chłopaka swoją dłonią - Ja tego chciałem. To tylko moja wina, jeśli dałem się uwieść. Zresztą jestem starszy... - spojrzał w bok z zawstydzeniem - Najwyraźniej też głupi, bo uległem tobie...
- Żałujesz? - jego serce zaczęło szybko bić, a sam poczuł ogarniający go stres. Złapał dłoń bruneta mocno, jakby nie chciał jej puszczać.
- Nie.

Szatyn uspokoił się nieco. Przecież on naprawdę się zakochał i nie chciał tracić ukochanej osoby, znowu... Nagle otworzył szerzej oczy, po czym spojrzał z przejęciem na starszego:

- Levi... Też chciałbym ci coś powiedzieć. Tak naprawdę nie uwodziłem tych wszystkich dziewczyn dla zabawy... Widzisz, sam byłem zakochany dwa razy... Raz w jednej dziewczynie... Miała na imię Historia... Byłem gotowy zrobić dla niej wszystko. Niestety okazało się, że ona kocha inną dziewczynę. Potem zaprzyjaźniłem się z Flochem...
- Z Flochem? - zdziwił się Levi - To dlatego tak dziwnie się zachowywałeś, gdy go zobaczyłeś?
- Zakochałem się w nim, ale bałem się mu to wyznać... Gdy próbowałem, zawsze coś przeszkadzało. Potem znów czułem lęk... W końcu on wyjechał, a ja musiałem zapomnieć. Zacząłem wykorzystywać fakt powodzenia u dziewczyn i będąc z nimi powoli traciłem uczucia do Flocha... W końcu mi przeszło, ale nawyk zdobywania został... Robiłem to już z przyzwyczajenia...
- Eren, przepraszam, ale... Powiedziałem ci dużo i teraz chciałbym zostać sam...
- Oczywiście, tylko... Poradzisz sobie?

Levi pokiwał głową. Ciężko było mu mówić, bo czuł aż za dużo... Nie chciał jednak, aby Eren widział go takiego... Eren również poklepał ramię bruneta, po czym szybko wyszedł, gdy znalazł resztę ubrań i buty. Martwił się, ale ufał Levi'owi. W końcu to był mężczyzna, który musiał dużo znosić i jeszcze się nie załamał.

Gdy drzwi za Erenem zamknęły się, Levi odetchnął z ulgą. Razem z tym po jego policzkach spłynęły drobne łzy. Przypomniał sobie ten cały żal do przyjaciela i jego żony, do siebie i do świata... Kilka lat temu był osieroconym zdolnym studentem, który jedynie szukał ciepła po stracie matki... Myśl o przyjacielu przez jakiś czas wystarczała, potem jednak chciał więcej... Nie mógł tego dostać. Potem już zatracił się w pracy, byleby nie kochać, byleby nie czuć tego wszystkiego ani nie pamiętać. Po tym wszystkim, kiedy osiągnął sukces i był na pewnej pozycji zawodowej, zjawił się o wiele młodszy chłopak próbujący stopić lód z jego serca. Nawet to mu wyszło. Ale przecież Levi wciąż bał się... Nie chciał znowu tak cierpieć ani pogrążać się przy używkach.

Kilka godzin później Levi postanowił iść na spacer. Jego skóra na twarzy miała jednoznaczne czerwone ślady świadczące o tym, że płakał dość intensywnie. Był zmarnowany i zmęczony. Pomyślał jednak, że trochę świeżego powietrza dobrze mu zrobi. Już schodził po schodach, kiedy z dołu szedł Eren. Gdy zobaczył bruneta, od razu zmienił wyraz twarzy na troskliwy. Z czułym uśmiechem zapytał:

- Jak tam, Levi? W porządku?
- Ym... Tak... Idę na spacer - niepewnie wyznał.
- Wiesz co? Kiedyś powiedziałem, że zabiorę cię na spacer... Może mogę ci towarzyszyć?
- Czemu nie...

Finalnie dwójka ruszyła razem. Kroczyli po ulicy bez większego celu. Levi wyglądał wciąż obojętnie, choć był nieco przygaszony. Eren domyślał się, że brunet musiał płakać. Nie wiedział jednak wszystkiego, dlatego też taka reakcja mężczyzny szokowała go. Szczególnie, że dla niego seks bez zobowiązań był kiedyś niemal codziennością. Jednak mimo wszystko szatyn miał także przeczucie, że Levi nie powiedział mu o właściwym powodzie takiej reakcji...

Robiło się ciemno. Wiatr też wiał silniej, drażniąc uwrażliwione policzki Levi'a. Ten jednak zdawał się nie zwracać uwagi na szczypanie. Jemu samemu było niezręcznie w towarzystwie Erena, a jednocześnie cieszył się jego obecnością. Tylko, że chłopak już wiedział o jednej z jego największych tajemnic i to zawstydzało Ackermanna. Wiedział, że dla chłopaka to nic takiego, ale mimo wszystko starał się zrozumieć starszego. Levi to zauważał i doceniał. Właściwie to... Przecież Eren tyle znosił, nie odpuszczał... Nawet teraz idzie z tym Levi'em, który łzami uwolnił z siebie emocje, a teraz jest zmęczony. Chłopak zdawał się opiekować mężczyzną, który jawnie go odtrącał. Sam nawet nie zauważył jak nagle przyzwyczaił się do tego zielonookiego szatyna, pozwalał mu na coraz więcej... Nawet wpuścił go do swojego serca i teraz, jakby nie czuł blokady... Czuł się dobrze przy nim.

- Eren... - rzekł spokojnie Levi.
- Hm? - skierował wzrok na niższego.
- Zakochałeś się we mnie...
- No... - uśmiechnął się, patrząc w dół - tak...
- A ja... Wiesz, naprawdę bałem się relacji z tobą...
- Rozumiem to, Levi - nagle zatrzymał się. Schował dłoń mężczyzny w swoje ręce - Nie mogę zmienić swoich uczuć... Ale mogę się pohamować. Nie będę już... - Levi mu przerwał.
- Ale ja nie chcę, żebyś się hamował. Eren, ja... Lubię cię...

Serce chłopaka zaczęło bić szybciej, a on sam otworzył szerzej oczy. Te słowa uderzyły w niego tak mocno, że nie potrafił nic powiedzieć. Nie wiedział nawet co... Miał przed sobą mężczyznę, który niechętnie wyznawał uczucia. Właśnie odwracał wzrok z grymasem, czując swoje poniżenie.

Eren postanowił uwolnić bruneta od tego, dlatego zdecydowanie chwycił jego policzek i wpił się w jego wargi. Levi po prostu odwzajemniał, niepewnie kładąc ręce na bokach chłopaka. Po dłuższym pocałunku, odsunęli się od siebie. Wtedy Levi wtulił się mocno w chłopaka, a ten tylko pogładził go po głowie z ciepłym uśmiechem na twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top