XIV

Dzień później Eren postanowił dać sobie spokój od Levi'a. Uznał, że już mu nawet mija to LEKKIE zauroczenie, jeśli w ogóle coś takiego było... Bliższy prawdzie był fakt, że Eren wciąż jeszcze negował swoje uczucia, które już nieraz próbował akceptować. Mimo to wciąż nie chciał przyjąć do wiadomości, że jest zakochany w mężczyźnie. Dlatego przyjął mechanizm obronny zakładający, że po prostu mu się znudziło...

Zadowolony chłopak wyszedł z domu w czapce z daszkiem z włosami upiętymi w niski kok, żując gumę i słuchając muzyki na słuchawkach. Miał zamiar wyjść na spacer, a może nawet popatrzeć na ładne dziewczyny w jego typie. Może jakąś by poderwał... W końcu tak dawno nie zdarzały mu się łóżkowe przygody z łatwymi dziewczynami uległymi jego urokowi. Zauważył nawet, że ostatnio przestał się za nimi oglądać, nie reagował w żaden sposób, nie dostawał impulsów... Najzabawniejsze w tym było to, że on nawet nie czuł tęsknoty za tym dawnym sposobem spędzania czasu. Nagle Eren minął się z Levi'em, który niechcący trącił go ramieniem. Mężczyzna w pośpiechu przeprosił go za to, na co ten zareagował drgnięciem. Za chwilę obejrzał się za brunetem, automatycznie kierując wzrok na jego kark. Jednak szybko zjechał niżej, lustrując całą sylwetkę bladoskórego. Poczuł ciarki na plecach, jakby zobaczył coś, czego bardzo pragnie. Na chwilę zawiesił się przy próbie przeanalizowania tego stanu, ale zaraz pokręcił przecząco głową. Nie chciał tego analizować, nie chciał rozumieć... Mimo wszystko zżerała go ciekawość, co Levi niesie. Było tego bardzo dużo i nie należało do lekkich na jego oko. Uznał to za pretekst i pośpiesznie podszedł, uprzednio zdejmując słuchawki.

Stanął przy Levi'u ze swoim niewinnym uśmiechem, na co ten spojrzał ze zdezorientowaniem. Nie był teraz w nastroju do rozmawiania z kimkolwiek, a szczególnie z chłopakiem:

- Nie mam czasu, Eren.
- Pomogę ci.

Brunet chwilę patrzył na szatyna pytająco, lecz ostatecznie pozwolił pomóc sobie. Eren dostał część, jak się okazało, opakowań z jakimś papierem. Patrzył na to ze zdziwieniem. Nie rozumiał, po co Levi'owi to potrzebne... Ale z drugiej strony, przecież nic go to nie obchodziło... Tak przynajmniej miało być.

Szybko znaleźli się w mieszkaniu Ackermanna. Mężczyzna polecił chłopakowi położyć papier na stole w kuchni, a sam uczył podobnie. Następnie przelotnie umył ręce w zlewie, po czym otworzył laptopa i zaczął coś tam klikać. Zupełnie ignorował Erena, jakby tego tak nie było... Za to zaciekawiony chłopak jak gdyby nic podszedł do skupionego Levi'a i objął go od tyłu, układając brodę na jego ramieniu. Dzięki temu mógł podejrzeć, co tam starszy robi. Jednak zauważył również, że na brunecie nie zrobiło to żadnego wrażenia, ani drgnął. Wtedy Jaeger uśmiechnął się chytrze, po czym ułożył wargi na wrażliwej szyi bladoskórego. Zaczął na niej składać drobne pocałunki, na co mężczyzna już zareagował:

- Nie ma mowy, Eren - rzekł stanowczo, a jednocześnie bez emocji - Odpuść sobie to dzisiaj, jestem bardzo zajęty.
- Co może być ważniejsze ode mnie? - mimo to wciąż drażnił jego skórę, czując, że Levi wytrwale walczy z reakcją swojego ciała.
- W tym momencie moja praca - nie przerywał swojego zajęcia.

Wtedy Eren powoli odsunął się od bruneta, ale na jego twarzy widniał uśmiech. Levi chyba nie do końca zdawał sobie nawet sprawę z tego, co powiedział. I nie chodziło wcale o chamski stosunek do młodszego. Otóż ten powiedział ,,w tym momencie". Zasugerował, że teraz jest ten wyjątkowy czas, kiedy Eren nie jest najważniejszy. Zatem kiedy indziej jest... Tak rozumował zielonooki i właściwie nie był daleki od prawdy...

- Levi - zawolał melodyjnie chłopak - Czyli mam próbować kiedy indziej?
- Tak. Teraz najlepiej wyjdź.

Podekscytowany chłopak nie mógł uwierzyć w słowa starszego. Ten wyraźnie dał do zrozumienia, że lubi Erena. Wyrażał chęć bliższego kontaktu bez lekkiej zachęty ze strony szatyna, lecz jednocześnie odrzucał go w tym momencie. Chłopak opuszczał mieszkanie starszego z uśmiechem na twarzy.

Zaraz po wyjściu dostał olśnienia. Przecież miał się trzymać planu, miał iść zarywać do łatwych dziewczyn... Przede wszystkim miał już zapominać o uczuciach do Levi'a... Gdy pojął, co zrobił, opuścił powieki z obojętnością, czując, że totalnie zjebał akcję. Wrócił do siebie właśnie w takim humorze, a w swoim pokoju zaczął krzyczeć i rzucać różnymi rzeczami. W domu był też Zeke, który od razu przybiegł, słysząc hałas. Zdecydowanie wszedł przez uchylone drzwi, a wtedy ujrzał swojego młodszego brata z potarganymi włosami pośród kompletnego chaosu. Spojrzał pytająco na Eren, a ten ze wściekłością w oczach wrzasnął:

- Wyjdź stąd, przeżywam teraz!!!

Blondyn usunął się bezpiecznie z pola widzenia młodszego, lecz w środku nie mógł nie przyznać, że chłopak wygląda zabawnie. Jednocześnie zrobił się bardzo ciekawy, co spowodowało u Erena taki wybuch. Wiedział, że ten jest do tego zdolny i sam widok nie szokował go. Jednak śniadoskóry musiał mieć powód.

Wieczorem na kolacji Erenowi wcale nie przeszło. Chłopak dawał tylko pozory, że jest w porządku, bo był przy stole. Jednak Zeke widział, jak jego młodszy brat cały drży z emocji, a nawet ruchy miał nieco... nerwowe. Do tego jego mimika wyrażała... frustrację..? Eren był teraz wulkanem, który w każdej chwili może wybuchnąć... Nagle wstał od stołu. Twardym głosem podziękował za posiłek, po czym poszedł do swojego pokoju.

Tam mimo zdenerwowania próbował trochę posprzątać, co na początku irytowało go jeszcze bardziej. Jednak w końcu się ogarnął i faktycznie posprzątał. Gdy tak się zmęczył, opadł na łóżko. Spojrzał w sufit, próbując pozbierać myśli. Zaczął powoli analizować o co mu właściwie chodzi... Tak łączył wątki, aż doszedł do wniosku:

- Chce mi się ruchać!!! - krzyknął trochę za głośno, przez co od razu zakrył sobie usta dłonią i otworzył szerzej oczy.

Eren właśnie pojął, dlaczego zareagował tak nerwowo i nie mógł tego zatrzymać...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top