IV
Następnego dnia Levi pracował tak jak zawsze z tym, że wziął pracę do domu. Mógł sobie na to pozwolić i często to wykorzystywał, ponieważ irytowało go zbyt wielu ludzi. Ostatnio musiał też uważać w rekacji, bo jakiś chłopak postanowił uwieść bruneta. Nie, żeby sobie z nim nie umiał poradzić, ale on nie przepadał za takimi rozmowami. Sam przed sobą przyznawał, że jest mu wstyd rozmawiać o miłości, a szczególnie o jego własnej sferze uczuć. Wolał nawet nie musieć spławiać kogoś, kto zechciał pojąć serce Levi'a Ackermanna, jakby to w ogóle było możliwe... Zresztą redaktor naczelny nie powinien spotykać się ze swoimi podwładnymi, a wśród nich było kilku takich, co chcieliby... Nie wiadomo skąd, jednak kiedyś o Levi'u przeszła jedna jedyna plotka wśród pracowników. Każdy już wiedział, że Levi Ackermann jest gejem. Nikogo to nie burzyło, a wręcz otworzyło to jakiekolwiek szanse młodzieńcom zakochanym w bladoskórym. Mężczyzna nie narzekał na powodzenie, ale odrzucał wszystkich kandydatów, nawet tych całkiem urodziwych i obiektywnie atrakcyjnych. To wszystko przez ten jego lęk przed bliskością, a miłością to już w ogóle. Wolał nawet nie wchodzić w ulotne romanse, co jeszcze obniżało ryzyko zaangażowania w relację.
Mężczyzna pracował ze skupieniem, jakby nic nie mogło go wyrwać z transu. A jednak. Zawsze znalazł się ten jeden powód, przez który Levi tracił panowanie nad sobą. Do jego ucha dotarł hałas dobiegający z klatki schodowej, co go zaskoczyło. Co może być tak głośne, że doszło do cudzego mieszkania... Dokładnie usłyszał damski śmiech, co z automatu zrzucało winę ze śniadoskórego chłopaka dobrze znanego brunetowi. Jednak mężczyzna czuł, że chłopak ma z tym jakiś związek... Przez krótki czas bił się z myślami, marszcząc przy tym brwi. Nie chciał tego sprawdzać, ale jakaś siła wyższa kazała mu to zrobić... Wreszcie westchnął głęboko, po czym oderwał się od pracy i pod pretekstem wyrzucenia śmieci opuścił mieszkanie. Zszedł ze schodów z niewielkim workiem i niby że skupiony na sobie kątem oka zaczął badać teren. Jego wzrok szybko wychwycił dwójkę młodych ludzi, w skład których wchodził ten jakże uroczy Eren Jaeger oraz wystrojona dziewczyna z długimi i falowanymi, czarnymi włosami. Uśmiechnięty szatyn wyglądał na pochłoniętego zabawianiem swojej roześmianej koleżanki, która zresztą ulegała jego urokowi. Do tego stopnia, że wyrażała aprobatę dla drobnych pieszczot ze strony wyższego jak na przykład delikatne pocałunki na jej bladej szyi. Nie odtrącała go także, gdy Jaeger subtelnie wodził dłońmi wzdłuż wąskiej talii brunetki.
Levi nieświadomie zawiesił się na tym widoku, co szatyn kątem oka zauważył. Brunet natychmiast oprzytomniał i lekko speszony odwrócił wzrok, po czym wyszedł tylnymi drzwiami prowadzącymi na podwórko. Tam stały kontenery z odpowiednimi oznaczeniami. Ackermann nie wiedział co myśleć. Normalnie takie rzeczy nie robiły na nim wrażenia, a przecież widywał już chłopaka w takim towarzystwie... Więc dlaczego teraz jego serce biło szybciej, jakby zawładnął nim stres... Czemu tak łatwo dał się spławić temu gówniarzowi bez żadnych zasad moralnych... Nagle znów zmarszczył brwi w geście irytacji jak to miał w zwyczaju, po czym zaraz po wyrzuceniu śmieci wrócił na klatkę schodową. Widząc, że para wcale nie skończyła, postanowił zwrócić uwagę szczególnie młodszemu sąsiadowi. Nabierając pewności siebie, rzekł bez grama życzliwości:
- To nie klub nocny, żeby się pieprzyć w pierwszym lepszym kącie.
Na te słowa Eren spokojnie oderwał się od dziewczyny, po czym bezwstydnie stanął tuż przed starszym. Był niebezpiecznie blisko, podkreślając tym swoją niewątpliwą wyższość przynajmniej w budowie. Brunet zdawał się tym nie przejmować i z opuszczonymi powiekami spoglądał na szatyna, oczekując jakiejś ciekawej odpowiedzi.
- Skąd wiesz jak wyglądają nocne kluby? - uśmiechnął się zuchwale - Przecież tacy nudziarze jak ty ledwo wynurzają nos ze swojej nory.
- A tacy ułomni jak ty kończą z pustymi lalkami mającymi ochotę na pieniążki. Jak ci się poszczęści to może nie złapiesz żadnego choróbska - myśląc o tym nie mógł się powstrzymać od delikatnego uśmiechu.
Chłopak nieoczekiwanie zamilkł, nie był w stanie odpowiedzieć. Zadowolony z siebie Ackermann postanowił opuścić miejsce, nie zastanawiając się nad reakcją Jaegera. Uznał, że zwyczajnie utarł nosa młodszemu.
Późnym wieczorem Levi postanowił wyjść na spacer jeszcze przed snem. Pomyślał, że świeże powietrze dobrze mu zrobi po tym, jak przez większość czasu siedział przed ekranem laptopa. Mimo wszystko nie szedł ani daleko ani na długo, więc po piętnastu minutach już wracał. Nie było żadnym zdziwieniem, gdy na słynnej klatce schodowej zastała go "miła" niespodzianka. Zaskakująco przytomny Eren siedział na schodach, popijając jakieś tanie wino. Na chwilę oderwał wzrok od ziemi, aby spojrzeć na tego, kto przyszedł. Od razu drgnął, po czym natychmiast wrócił na poprzedni obiekt obserwacji. Ciężko było wyczytać cokolwiek w jego twarzy, ale z pewnością nie była to radość. Levi westchnął cicho, opuszczając lekceważąco powieki. Następnie obojętnie przeszedł obok chłopaka, komentując krótko:
- Stać cię na więcej.
Wtedy Eren odwrócił się gwałtownie i postanowił odpowiedzieć na zaczepkę:
- Nie twoja sprawa!
Zaskoczony brunet stanął, po czym również skierował wzrok na młodszego. Ten już zdążył stanąć, jakby czekał na obelgę, którą z łatwością odbije. Jednak nie, teraz był jakiś inny... Uległy? To na pewno nie to. Może w jego oczach pojawiła się nuta pokory...
- Moja nie. Za to rodzice na pewno są dumni z takiego syna.
- Wiesz co?! - uśmiechnął się trochę jak szaleniec - Jak ja cię nie lubię!
Zaraz po tym sam poszedł, trącając ramieniem, ramię starszego.
Levi pierwszy raz od początku ich relacji był zaskoczony na tyle, że aż nie wiedział co odpowiedzieć. Nie rozumiał stanu swojego rozpieszczonego sąsiada. Nie wiedział nawet co takiego zrobił, że chłopak aż tak zareagował...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top